Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Migotanie przedsionków - ablacja


Gość Markobe

Rekomendowane odpowiedzi

Do wbastek1. Ostatnio natknołem się na wywiad z Prof.Walczakiem i doc. Szumowskim ,najkrócej jak można : dowiedziałem się że w Polsce na przypadłość tą cierpi ok. 300-400 tyś osób znaczącej części można by pomóc ,Ale...w kraju rocznie robi się ok. 6000 ablacji z czego 600 migotań to dwa razy mniej niż w Czechach, O powodzeniu 100% w migotaniu nie było mowy (w najprostrzych przypadkach 70%) w przetrwałym ok.30% dla tego wybiera się przypadki dobrze rokujące. Ale ! decydując się na zabieg trzeba liczyć się z powikłaniami do zgonu włącznie,to rzadkie przypadki .Leków na migotanie generalnie nie ma ,a jeśli już to dziłanie jest czasowe i wygasa. Rola leków sprowadza się raczej do poprawy życia przy utrwalonym migotaniu. Na występowanie tej arytmi poza czynnikami o których wszyscy wiemy , może mieć wpływ bezdech senny jak i psychika - (znaczenie ma stosunek człowieka do świata) asertywność,optymizm itp.To najistotniejsze co zapamiętałem z tego przekazu. Czyli jak powiedział filozof-wiem że nic nie wiem. Przeczekasz...utrwali się ! masz rzadko... to duże szanse na powodzenie -ale zastanów się czy warto ryzykować?.
Odnośnik do komentarza
Witam. Do jos Czyli jak z ożenkiem co byś nie zrobił zrobisz żle? Leki owszem działają na arytmię dorażnie, ale w innych organach czynią zmiany nieodwracalne i trzeba je zażywać trzy razy dziennie. Stosując farmakologię należy liczyć się z rezygnacją z wielu przyjemności i zmienić dietę jak i przyzwyczajenia. Taką rewolucję w życiu codziennym wyklucza zabieg ablacji. Jeżeli się powiedzie powrót do zdrowia jest całkowity. Nawet te 70% powodzenia to jest więcej niż to co zapewnia farmakologia, a jak napisałem wyżej robi rewolucję. Migotanie przedsionków- perspektywa: to udar mózgu lub zator płucny. Wnioskuję, że jesteś wolny od tego typu schorzenia. Więc trzeba rozważyc ryzyko przy zabiegu inwazyjnym, a osiągniete korzyści lub dorażna farmakologia i wpływ chemii na organizm, a osiagnięte korzyści tą metodą. I tak: Polfenon 3 x dziennie a 300mg jest to dawka dobowa maksymalna. Zapoznaj się ze skutkami ubocznymi jego działania. Propranolol a 40 mg dorażnie w trakcie napadu w moim przypadku 1 x do 2 x na dobę Warfin lek przciwzakrzepowy aby utrzymać krzepliwość krwi na poziomie INR 2,5 co 2 lub 3 tgodnie badanie krwi i prowadzenie dziennika pod kontrolą kardiologa. Nie jest obojetny dla układu krwionośnego. Do tego dochodzi problem ze snem, obniżona tolerancja na wysiłek, oraz totalny dyskomfort życia. Ablacja uwalnia cię od tego wszystkiego. Co byś wybrał? Ja się nie trudziłem z wyborem ponieważ jest on prosty. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Ja poprosru jestem nieco rozczarowany,byłem wielkim zwolennikiem ablacji,ale brakuje wspólnego stanowiska wśród samych elektrofizjologów,nie będę wymieniał ani nazwisk ani ośrodków,ale to dziwne, że ośrodki tzw.referencyjne do zabiegów odnoszą się z rezerwą wręcz sugerują jedynie poprawę jakości życia, a ich młodsi koledzy z nowych ośrodków, skądinąd bardzo sympatyczni ,czy prywatne kliniki proponują definitywne rozwiązanie problemu i powrót do zdrowia i aktywności zawodowej .( dwa światy) Gdzie leży prawda. A może jak się *cały kraj* chce leczyć w jednym miejscu to ablacja złożona zamiast trwać 5-7h trwa 3h bo jeśli nawet są w stanie wyleczyć to czas ogranicza ? Niestety przeszywa mnie ostatnio pesymizm co do alternatywy ablacji,nie słychać nic o wyleczeńach co najwyżej złagodzeniu arytmii lub jej transformacji,jeśli się mylę a bardzo bym chciał ,to proszę o wpisy. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Ja się tylko przypomnę. Przed siedmiu laty zdiagnozowano napadowe migotanie przedsionków - prawie codziennie. Miały pomóc betablokery, ale dopiero Rytmonorm zadziałał. Ataki co kilka miesięcy. Lepiej a więc zmniejszenie dawki. Po około trzech latach spokojnych nastał niespodziewany okres potężnego stresu i zaczęło się. Więcej migało niż nie, farmakologia i kardiowersje. A kiedy migało bez przerwy i nie dawało się *utrwalić* sama szukałam (w internecie) pomocy i znalazłam. Z uśmiechem kładłam się na stół a migało mi już 9 m-cy !!! bez przerw. Szansa była na 20 % bez zastanowienia ją zaakceptowałam. Po ablacji nie było za ciekawie. Nie migało ale ujawniły sie inne arytmie. Po roku poddałam się następnej ablacji. A tu zaskoczenie, już na wstępie powikłania (tamponada serca). Jednak jestem przykładem, że ablacja jest dobrodziejstwem. Nie żałuję. Nie jestem lekarzem ani fizykiem, ale wytłumaczono mi, że każdy napad to jakby wyrabianie dodatkowej drogi przewodzenia, którą właśnie można tylko dzięki ablacji można usunąć. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnik TJ
Ja ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że migotania przedsionków pozbyć się całkowicie jest bardzo trudno. Funkcjonuje taka opinia, że jak po ablacji migotanie się nie pojawi w ciągu roku, to już się nie pojawi. Ale to nie do końca prawda. U mnie pojawiło się rok i 3 miesiące po ablacji, kiedy już mi się wydawało, że to niemożliwe. Dochodzę do wniosku, że jak ktoś tą chorobę ma, to nawet mimo ablacji ma ją nadal i niebezpieczeństwo nawrotu istnieje zawsze, bo żywy organizm jest nieprzewidywalny i nikt nie wie jakie połączenia jest w stanie odtworzyć albo utworzyć nowe. Po prostu ktoś ma do tego skłonności i koniec. Nie umniejsza to oczywiście pozytywnej roli ablacji, bo przynajmniej u mnie życie przed i po nie ma porównania, ale trzeba się pogodzić z tym, że bomba jest, tyka, i nie wiadomo kiedy znów wybuchnie.
Odnośnik do komentarza
Z całym szacunkiem do Dany , ale właśnie ta pani jest przykładem pogorszenia stanu zdrowia przez ablację wykonaną z powodu migotania przedsionków. Sama się niestety oszukuje ,że ablacja pomogła Jej zacząć normalnie funkcjonować. Napiszę to jeszcze raz jestem w wieku Dany i też ok. 7 lat temu stwierdzono u mnie napadowe migotanie przedsionków i różne *pomysły* lekarzy kardiologów jak temu zaradzić ,a że *te pomysły* były nie jednoznaczne ( a zasięgałam opinii różnych kardiologów z profesorami włącznie) to ja wtedy podjęłam decyzję taką:wybrałam w/g mnie najbardziej sensownego kardiologa , który porobił mi kompleksowe badania a w szczególności pod kątem serca i orzekł ,że moje serce jest zdrowe bez jakiejkolwiek patologii (tak było na początku choroby) a teraz jestem 7 lat w trakcie migotania i też mam serce zdrowe , bez oczywiście patologii .Echo serca robiłam sobie niedawno.,też ci różni lekarze jak szukałam sposobu wyleczenia się z migotania to mówili jednym głosem ,że leków na to schorzenie jeszcze nie znaleziono( i niestety do tej pory).Leki brałam około 1 roku i bezskutecznie i wtedy ten mój lekarz powiedział mi żebym brała tylko aspirynę i nic więcej i tak też robię .Napady jak miałam tak i mam 2-3 razy w miesiącu( ja się do nich przyzwyczaiłam), serce mam zdrowe(napady nic nie uszkodziły) wątroba też zdrowa( bo leków nie biorę) i jestem szczęśliwa ,że wybrałam kardiologa ,który był sceptycznie nastawiony do ablacji ale to nie znaczy ,że nie czekam na leki .które by mnie wyzwoliły z tych napadów lub zabieg bardziej efektywny niż obecne ablacje.
Odnośnik do komentarza
W połowie sierpnia mija rok od ostatniej ablacji a miałem trzy w równych odstępach co sześć miesięcy. Pierwsze dwie ablacje nic nie pomogły a nawet po drugiej było znacznie gorzej, dopiero trzecia zadziałała, ale tylko na osiem miesięcy bez migotania i innych arytmi. Następne migotanie było za dwa miesiące i znów za 1,5 miesiąca teraz co tydzień i czekam na kolejne chyba jutro 19.08.10 bo regularność migotania jak już się zacznie cyklicznie pojawiać jest u mnie zadziwiająca. Z innych dolegliwości jakie towarzyszą mi przy tej chorobie to zła tolerancja wysilku i bóle w klatce piersiowej (czy ktoś tak ma?). Leki nie pomagają więc zdecydowałem sie odstawić i będę umiarawiał sie doraźnie rytmonormem (3x150 jednorazowo ) a przy dłuższym miganiach niż 48 godz.(oby takich nie było) zastosuję zastrzyki kleksan 2x100 przez trzy dni, przez siedem lat tak postępowałem, a przed cyklem ablacji incydenty arytmi trwały nawet kilka dni. Co o tym sądzicie bo jeszcze pare lat tych prochów a z wątroby zostanie sito. ps. Chyba tylko Czytelnik zrozumie rozczarowanie jakie się pojawiło u mnie gdy już prawie zapominałem o tej dolegliwości a ona powróciła. Pozdrawiam wszystkich.
Odnośnik do komentarza
Do zdrowej1. Nie uważam, że mój stan zdrowia się pogorszył się przez ablację. Przed ablacją nawet w W-wie nie chcieli mnie w szpitalu trzymać, bo nie można mnie było umiarowić ani na chwilę , ani obniżyć tętna, ani ciśnienia. Nie wspomę o skurczach komór. Badania też wykazywały, że serce jako mięsięń jest zdrowe. Ale czas migania robił swoje: zmieniała się sylwetka serca a w szczególności powiększyła się lewa komora. Dzisiaj jestem sama dla siebie głównym lekarzem, bo zanim pogotowie, szpital, badania, wywiad ... dlatego uzgodniłam z kardiologiem, że jak coś łapie to w pierwszej kolejności coś na uspokojenie i rytmonorm 150 . po pół godz jak nie puściło następny i następny (3*150) bądź od razu 300 + 150 do tego również coś na obniżenie tętna (ja biorę wyłącznie bisohexal). Przez ostatnie miesiące zaobserwowałam też, że stan potasu jest dla mnie bardzo ważny, muszę mieć 4,5 - 5,0. (raz na tydzień Kalipoz). I tak jakoś się kręci, jak powiedziała mi starsza lekarka ; trzeba umieć chorować, aby długo żyć. Pozdrawiam szystkich.
Odnośnik do komentarza
Każdy pojmuje inaczej szczęście- ja ,że nie poddałam się ablacji a Dana jest szczęśliwa ,że poddała się ablacji moim zdanie nieudanej. Pisze to osoba ,która ma też migotanie i wie jakie to życie z tą dolegliwością. Muszę niestety napisać ,że sylwetka serca nie zmieniła się w wyniku migotania tylko ablacji bo przypalania robią swoje i powstają blizny ,które właśnie zmieniły sylwetkę serca a powiększenie lewej komory wcale nie musi być od migotania a właściwie nie jest bo ja mam też lewą komorę powiększoną o 1 mm na początku migotania i tak jest do dzisiaj też jest 1 mm i dlatego lekarz powiedział mi ,że powiększenie nie jest spowodowane miganiem a *taką urodą* bo ja mam całą lewa stronę większą(udo , biodro , pierś no i pewnie w to wchodzi lewa komora). Dana pisze niestety nieprawdę , że to wszystko co ma w sercu to jest wina migotania a to jest nieprawda bo te dolegliwości wynikają z ablacji.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich użytkowników forum, mam ogromna prośbę, a mianowicie czy mógłby ktoś napisać jak wygląda sam zabieg ablacji? ponieważ w przyszłym tygodniu mój tata ma mieć ablację u doktora Walczaka w Aninie, ponieważ ma silne migotania przedsionków i musi mieć przeprowadzony ten zabieg. Chciałabym jeśli Ktoś z was miał taki zabieg, to żeby napisał parę słów jak przebiega ten zabieg?czy jest to w znieczuleniu ogólnym, jak długo trwa, czy jest bolesny i czy mogą wystąpić jakieś komplikacje?itp. Bardzo proszę o szybką odpowiedź, ponieważ mój tata ma 55 lat i bardzo się stresuje tym zabiegiem, aż ostatnio znowu dostał migotania, więc może jak przeczyta list od osoby, która przez to przeszła osobiście, to może się uspokoi. Serdecznie Wszystkich pozdrawiam i będę bardzo wdzięczna za odpowiedź. Nina
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnikTJ
Do nina25! Wejdź sobie w temat *ablacja - kompendium wiedzy*. Znajdziesz tam dokładny opis ablacji ze szczegółami - myślę że dobry i nie ma co go dublować. jeśli tata tak sie denerwuje to nie wiem czy uspokoi go taki opis. Są ludzie którzy lubią wszystko wiedzieć z góry i tacy którzy nie chcą nic wiedzieć. Zdecyduj sama co jest lepsze. Na naszym forum też jest mnóstwo wiedzy, ale jeśli masz jakieś konkretne pytania, to na pewno ktoś odpowie.
Odnośnik do komentarza
Jestem po trzech ablacjach w 2007 i dwie 2008. Po ostatniej dostawałem tahycardii nawet do 160/min ustępującej samoistnie po kilku godzinach i oczywiście napadów migotania. W końcu (maj 2010) migotanie utrwaliłem (tak zalecił mi najdłużej prowadzący mnie lekarz - następnego migotania nie umiarawiać). Na stałe przyjmuję acenocumarol i 1/2 bisocardu 5mg plus magnez i potas i jakoś leci. W listopadzie wybieram się w Andy do Peru i mam lekki stres jak poradzę sobie z wysokością. Może ktoś wie coś na ten temat. Planuję zakup urządzenia do pomiaru krzepliwości krwi bo jak wszyscy wiemy odpowiedni poziom rozrzedzenia jest w tej przypadłości najważniejszy, Pozdrawiam migaczy.
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnik TJ
Do JWS! Jestem pod wielkim wrażeniem. Zazdroszczę odwagi - ja bym się raczej na taką wyprawę nie zdecydował. Utrwalone migotanie powoduje zwykle znaczne zmniejszenie wydolności fizycznej. Góry szczególnie wysokie działają źle na ludzi z przypadłościami sercowymi. Ja, nawet nim pojawiło się pierwsze migotanie zawsze czułem się w górach źle (ucisk w klatce, niepokój), zresztą pierwszego migotania dostałem właśnie w górach na nartach. Teraz po latach myślę, że złe samopoczucie mogło być skutkiem podwyższenia ciśnienia, ale nie przyszło mi do głowy, żeby je zmierzyć. Jestem po dwóch ablacjach i jest względnie dobrze, chociaż serce czasem jest niespokojne. Po roku i 3 mies. od drugiej ablacji dostałem migotania też w górach choć niskich (Karpacz), ale dodatkowo było załamanie pogody i wypiłem trochę piwa. Myślę, że też skoczyło mi ciśnienie, ale migotanie przyszło nagle bez żadnego ostrzeżenia i nie zdążyłem ciśnienia zmierzyć. Wiem z doświadczenia, że skoki ciśnienia są jedna z przyczyn migotania dlatego musiałem wyeliminować kawę, a także alkohol w ilościach większych niż symboliczne. Pozdrawiam i mam nadzieję, że podzielisz się z nami wrażeniami po powrocie.
Odnośnik do komentarza
Dziękuję *czytelniku TJ* za wpis. Migotałem napadowo ponad 40 lat i nigdy nie nastąpiło to w górach, czy po wysiłku, czy w trakcie uprawiania sportu (narty, tenis, windsurfing, siatkówka, rower) ale często po imprezach (alkohol wiadomo był). Ostatnio zdarzał się napad po wypiciu pół piwa ale też i po kilkumiesięcznej całkowitej abstynecji. Lekarze potwierdzili, że może wystąpić napad po niewielkiej nawet dawce alkoholu. Moi *oprawcy ablatorzy* opowiadali mi o ludziach, którym podczas zabiegu podawali coś do wypicia żeby w trakcie ablacji wystąpiło migotanie samoistne gdyż dobrze się je w takim przypadku wypala, mówiąc językiem nieprecyzyjnym acz zrozumiałym. Mieli też pacjentkę, którą łapało jak znalazła się w przeciągu i tu zastosowali wentylator podczas zabiegu ot takie sztuczki. Wracając do mojego wyjazdu do Peru - to jeżeli nie będzie zdecydowanego veta lekarza - jadę. Nie zamierzam tam chodzić po górach, ale siłą rzeczy będę na durzych wysokościach (do 5200 krótko przejazdem przez jakąś przełęcz i dłużej w La Paz w Boliwii 3800 - 4200). Wracając do serca to codziennie kontroluję ciśnienie (jest w normie) a wszystkie wyniki miałem dobre. Co będzie za parę migoczących lat to licho wie. Jestem jednak optymistą i jak dotychczas nie spędza mi to snu z powiek.
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnik TJ
Do JWS! Znowu jestem zaskoczony. 40 lat praktyki robi wrażenie. Ja mam problemy od lat ośmiu. Też nie miałem nigdy migotania podczas wysiłku, ale często 2 - 3 godz. po, kiedy już następowało uspokojenie serca i senna atmosfera co jest charakterystyczne np po kilku godzinach jazdy na nartach. Bardzo lubię góry ale nigdy nie byłem wyżej niż 3 tys z lekkim okładem i już pewnie nie będę bo moja p. dr. powiedziała żebym sobie już wysokie góry darował. Jeśli chodzi o skoki ciśnienia po kawie czy alkoholu to u mnie występuje to zwykle po 3 -4 godzinach czyli musiałbym pójść na ablację już *na bani* bo podanie w trakcie raczej by nie zadziałało. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Do JWS , mój Tata żyje z utrwalonym migotaniem przedsionków ponad 20 lat ( obecnie ma 85 lat) i normalnie funkcjonuje jak na swój wiek a ,że nie miał żadnej ablacji to tylko bierze aspirynę raz dziennie no i jeden lek na nadciśnienie( nazwy nie znam).Do 83 roku życia latał 2 razy w ciągu roku samolotem i nigdy nie skarżył się na dolegliwości w czasie lotu ani jak był na miejscu np. w Egipcie, Tunezji czy Turcji ( gdzie jak wiadomo są duże upały ), w czasie tych pobytów urlopowych to bardzo dużo chodził zwiedzając zabytki danego kraju.Jeszcze by chętnie gdzieś poleciał ale niestety nie ma z kim( żona czyli moja Mama nie żyje już od 21 lat) a koledzy to albo nie żyją albo nie mają zdrowia na takie wyprawy( a żaden z kolegów nie ma migotań).Co do serca to też jest w porządku , nic się nie powiększyło a kondycję ma bardzo dobrą , bo wchodzi na 3 piętro prawie bez zadyszki. Ja jako córka pewnie odziedziczyłam po tacie nie tylko urodę( jestem bardzo podobna do mojego Tatusia) ale i migotanie przedsionków , na razie mam to migotanie napadowe od ok. 7 lat i się wcale tym nie przejmuje a Twój post JWS utwierdził mnie ,że z migotaniem można bardzo długo żyć pod warunkiem ,że się ma zdrowe serce .Mój Tata i ja serca mamy zdrowe i dlatego patrząc na Tatę nie martwię się za bardzo tym migotaniem. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Do czytelnik TJ Bez urazy, ale na *bani* nic nie zrobią z serduchem, a napewno nie ablacje. Ja męczyłem się dobre 5 lat z okładem i niewiedziałem co mi jest. Piersze ustalenia że to arytmie serca stwierdziłem koniec pażdziernika 2009 i dzisiaj jestem po dwóch ablacjach. Pierwsza w Elblęgu dr. Andrzej Stanke 21.01.2010 r. Druga Centrum Kardiologi *ALLENORT* w Warszawie dr. Paweł Derejko- izolacja żył płucnych 11.08.2010. Czuję się dobrze i do dzisiaj nie miałem żadnego napadu. Jak u mnie to przebiegało nie będę się powtarzał. Kliknij w mój login i bedziesz miał wszystkie moje posty. Gdybyś potrzebował więcej infor. pisz na priv. lub tu na forum. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich migaczy. Po dlugiej nieobecnosci na tym forum chcialbym podzielic sie moim doswiadczeniem w temacie migania. Ablacja 02.2007r nastepnie prawie 1,5 roku spokoju (nie liczac pierwszych trzech miesiecy gdzie serducho sie goilo). Nastepnie pojawilo sie kilka migotan w odstepach najpierw kilku miesiecznych a nastepnie miesiecznych. Zaczalem psychicznie przygotowywac sie do nastepnej ablacji a tu mila niespodzianka, ostatnie migotanie pojawilo sie ponad 3 miesiace temu wiec decyzja o ablacji zostala *odroczona* i mam nadzieje, ze nie bedzie konieczna. Co bedzie dalej? zobaczymy. Oczywiscie czuje jakies przeskoki serca i wtedy lapie strach, ze sie zacznie. Jesli chodzi o dyskusje na tym forum czy sie ablowac czy nie? to troche przypomina mi dyskusje wyzszosci swiat WielkiejNocy nad Bozym Narodzeniem . Na szczescie przyszli pacjeci podejmuja samodzielna decyzje i zaden lekarz nie moze zmusic do poddania sie lub odstapienia od ablacji(co innego dlugie kolejki do zabiegow). Ja tylko dodam , ze przed ablacja nie bylem juz zdolny do normalnego funkcjonowania a zadne leki nie dzialaly, wiec jestem wdzieczny calemu zespolowi. Markobe jesli jeszcze zagladasz na forum zalozone przez siebie to napisz co u Ciebie bo tez juz minely 3 lata od twojej ablacji. Mysle, ze jak nie zagladasz to musi byc dobrze ha. Cieple pozdrowienia dla wszystkich i zycze wiecej slonca rowniez w serduszkach
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnik TJ
Do wbastek1! Z tym pójściem na ablację *na bani* oczywiście żartowałem. Jestem po dwóch ablacjach - obie w Aninie - i do głowy by mi to nie przyszło. Moja uwaga dotyczyła wypowiedzi JWS, że słyszał o prowokowaniu migotania w trakcie ablacji przy pomocy alkoholu. Podchodzę do sprawy jak najbardziej poważnie o czym świadczą chyba moje wszystkie poprzednie wpisy. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Dziś mam rocznicę ablacji i zastanawiam się co mam napisać i mimo że nie jest idealnie,jak by się nam po zabiegu marzyło to można powiedzieć że jest lepiej Ja miałam migoty codziennie po kilka godzin noce nieprzespane , różne kombinacje leków pomagały przez jakiś czas i gdy organizm sie przawyczaił wszystko zaczynalo się od nowa.Teraz też biorę Rytmonorm150 Sotahexal80 Akard , jest lepiej niż było przed ablacją migotania ustąpiły ale występują dziwne niemiarowości niziutki puls okolo 50 za chwilę okropne kołatania duszności tylko że to wszystko ustępuje w miarę szybko i bez dodatkowych leków. Często te sensacje występują pod wpływem jakiegoś stresu i wzruszeń wniosek jest jeden *spokuj nas może uratować* ale jak to zrobic żeby żyć bez -stresowo.Jeżeli migotanie nie jest cadzienną udręką występuje czasami to odradzła bym decyzji o oblacji. Natomiast jeżeli jest częste i nie pozwala normalnie funkcjonować to decyzja jest jasna trzeba zarezykować .Radek13 ma rację tak jest w moim przypadku .nie jest idealnie ale jest lepiej .Pozdrawiam Wszyskich.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich. Obecnie mija 1,5 roku po ostatniej ablacji i 3 m-ce po tamponadzie serca. I tak jak u Anieli mam niemiarowości i dodatkowe skurcze a puls w granicach 60. Kiedy tylko podskoczy do 75-80 już występują dotkliwe bóle pleców, a w szczególnosci lewa łopatka i panika, że złapie. Ale nie łapie. Po ponad 2-miesięcznej przerwie dopadło mnie migotanie, które przeszło w umiarkowany częstoskurcz (około 130-140) i ponownie wróciło do migotania. Trwało ponad 2 godz. Podparłam się Rytmonormem 150+150 , bisohexalem 2,5 oraz uspakajajacymi. Na codzień biorę tylko leki na nadciśnienie i bisohexal 1,25. Rytmionorm biorę jak mnie łapie czyli jak mówią lekarze *z ręki*. Nie żałuję ablacji. Nie jest super ale jest o niebo lepiej niż przed. Jeszcze muszę tylko nauczyć się opanowywać stres albo zmienić charakter ? Ale na to jestem już za stara. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam! U mnie w zasadzie jest nieźle nie licząc jednego epizodu migotania w lipcu, do którego częściowo sam sie przyczyniłem. A przyczyniłem się prawdopodobnie dlatego, że pozwoliłem sobie na zbyt dużo myśląc, że jestem już zdrowy. Niestety wygląda na to, że trzeba nadal bardzo się pilnować. Żeby ktoś sobie nie wiem czego nie pomyślał chodzi o niesprzyjające warunki klimatyczne z towarzyszącym wysiłkiem i nie wyspaniem. Wygląda na to, że serce już nie będzie takie jak dawniej. Zdarzają mi się zaburzenia rytmu, skoki ciśnienia, ale migotań szczęśliwie nie mam. Biorę tylko betaloc zok i tritace na ciśnienie. Lada moment czeka mnie poważna próba, ponieważ wybieram się na antyrefluksową operację przełyku w pełnym znieczuleniu. Mam poważne obawy jak zniesie to moje serce. Pozdrawiam wszystkich.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×