Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Migotanie przedsionków - ablacja


Gość Markobe

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.Miałam ablację 31 maja 2010 r.w Aninie na ul. Płowieckiej w Warszawie.Mam 44 lata.Usuwano mi częstoskurcze i napadowe migotania przedsionków.Czuję się bardzo dobrze,ale jeszcze przez 3 miesiące mam brać leki Rytmonorrm 150 na razy I leki na rozrzedzenie krwi.Nie odczuwam na reszcie żadnych arytmii,aż często jak się budzę w nocy,to nasłuchuję ,czy aby to moje serce tak miarowo bije.Odczuwałam często zaburzenia w biciu serca,niemiarowość,arytmie,a podczas upałów zdarzały się migotania przedsionków.Zabieg trwał 3 godziny.Nie jest to nic strasznego jak inni tu opisywali,ale trzeba się przygotować psychicznie ,że jest to zabieg pod znieczuleniem,pacjent jest świadomy wszystkiego.Zabieg nie jest łatwy,przekłucie tętnicy udowej ,włożenie elektrody ,to nie jest nic przyjemnego,ale jak człowiek zaufa lekarzom .nie denerwuje się do przejdzie to.Pozdrawiam wszystkich,jestem przykładem ,że zabieg jest skuteczny, pomaga.Po zabiegu też dość szybko doszłam do siebie.Jeśli macie jeszcze jakieś pytania,chętnie wszystkim odpowiem.
Odnośnik do komentarza
Pisałem tu na forum że elektrofizjologia rozwija się niesamowicie szybko i może doczekamy skuteczności ablacji przy migotaniach , jak przy trzepotaniu przedsionków czego nam wszystkim życze, po ostatnich wpisach wydaje się to faktem. Optymizmu i zdrówka życzę :-)
Odnośnik do komentarza
Gość M. Zembala
Drodzy Panstwo, Migotanie przedsionków, szczególnie utrwalone (nazywane obecnie przetrwałym), to problem czesto niedoceniony. Panstwa wypowiedzi pokazuja wyraznie jak bardzo ta złośliwa arytmia ogranicza Państwa w codziennym życiu i aktywności. Zabieg ablacji, czyli niszczenia tkanki serca, celem przywrócenia rytmu zatokowego jest jedyną, poza intensywną farmakoterapią metodą leczenia. Jednakże skuteczność zabiegu zależy w najwiekszym stopniu od zaawansowania choroby - zabieg ablacji przezskórnej (endokardialnej) jest bardzo skuteczny w leczeniu napadowego migotania przedsionków. Wówczas kardiolog - specjalista elektrofizjologii, endokardialnie (czyli wewnątrzsercowo), wprowadzając do wewnątrz prawego i lewego przedsionka specjalne cewniki, jest w stanie *zobaczyć* i *zniszczyć* ognisko arytmii. Bywa jednak, iż migotanie nawraca i konieczny jest ponowny zabieg przezskórnej, endokardialnej ablacji, by wychwycić kolejne ognisko. Wielu z Państwa przechodziło 2 lub 3 zabiegi z różnym, ale raczej pozytywnym efektem. Gratuluje! Ciesze się że możecie Państwo wrócić do dawnej aktywności. Sprawy wyglądają inaczej w przypadku przetrwałego (utrwalonego) migotania przedsionków - przedsionki poszerzają się, komory pracują szybko i nieregularnie, spada wydolność serca, mogą pojawić się skrzepliny w świetle przedsionków... Niestety w tych przypadkach ani leczenie farmakologiczne ani kardiowersja nie są w stanie przywrócić rytmu zatokowego, a skuteczność zabiegów przezskórnych jest wyjątkowo niska. Świat medyczny nieustannie szuka dobrych i skutecznych rozwiązań. Jednym z najnowszych jest małoinwazyjna, hybrydowa (czyli łączona/kombinowana) ablacja chirurgiczna. Zabieg jest dwuetapowy. W pierwszym, kardiochirurg, poprzez 2-3cm cięcie poniżej mostka, przez jamę brzuszną i przeponę dostaje się pod serce, gdzie wykonuje pełne, ciągłe linie ablacji, elektrycznie izolując tylną ścianę lewego przedsionka, zyły płucne prawe i lewe oraz wykonując szereg linii dodatkowych. Nasi pacjenci zwykle już podczas zabiegu powracają do rytmu zatokowego! Pobyt w szpitalu kończy się po 5-6 dniach. 4-6 tygodniu później wykonujemy drugi etap - uzupełniającą ablację przezskórną z zastosowaniem nowoczesnego systemu mapowania elektrycznego CARTO. To juz znany Państwu zabieg, którego celem w tym przypadku, jest jedynie sprawdzenie skuteczności izolacji chirurgicznej i uzupełnienie o punktowe izolacje w miejscach chirurgicznie niedostępnych. Pobyt nie trwa wówczas dłużej niż 2-3 dni. Jest to bardzo obiecująca metoda leczenia - ośrodki w Lubjanie i USA z którymi współpracujemy mają bardzo dobre wyniki leczenia - u ponad 88% pacjentów z długotrwałym (2-5 lat) migotaniem przedsionków uzyskano powrót rytmu zatokowego i zdecydowano sie na odstawienie acenokumarolu! Nasze wyniki są młode (zaczęliśmy rok temu...) ale równie dobre! wykonaliśmy łącznie 14 tego typu zabiegów od lipca 2009 roku. 2 pacjentów operowanych w lipcu 2009 ukończyła rok po zabiegu - rytm zatokowy. Kolejna szóstka pacjentow operowanych w listopadzie/grudniu - poł roku po - rytm zatokowy. Kolejna grupa konczy 3 miesięczny okres obserwacji - ... i na razie wygląda dobrze :) Zapraszam do zapoznania się z informacjami na ten temat dostępnymi w internecie: 1. http://www.kardiologiapolska.pl/artykul.phtml?id=80&indeks_art=2130&VSID=90ffd21c53043d5ec019533db4287c42 2. http://www.tvs.pl/informacje/19826/ 3. http://www.kardiolo.pl/nowatorskie_zabiegi_hybrydowej_likwidacji_migotania_przedsionkow_serca_oraz_wymiany_zastawki_aortaln.htm oraz zachęcam do kontaktu z kardiochirurgami i kardiologami-elektrofizjologami Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu i pytać o chirurgiczną ablację! Jestesmy do Państwa dyspozycji. Serdecznie pozdrawiam Michał Zembala
Odnośnik do komentarza
Dziękuję Panie Doktorze za miły gest odwiedzenia *naszego* forum i podzielenia się z nami swoją wiedzą, pozwolę sobie zadać pytanie - Jeśli ktoś ma np. trzy napady migotania w roku trwające 2 -7h w wieku ok.40 stki czy powinien myśleć o ablacji,Dok. Kożluk jest zdania czym wcześniej tym większa szansa na pełny sukces , natomiast Doc.Każmierczk nie proponuje pośpiechu. Dwa autorytety !, więc gdzie leży granica, jakie są kryteria momentu ablacji. Jeśli Pan Doktorze tu jeszcze zaglądnie serdecznie proszę o odpowiedz, myślę że to pytanie siedzi w głowach wielu ludzi z góry serdecznie dziękuję.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich, Przegladam od paru dni to forum szukajac informacji na temat migotania, ablacji, niewydolnosci serca. U mojego 56l. taty stwierdzono migotanie przedsionkow, powiekszone serce, mial wode w plucach. Jest juz 2 tyg w szpitalu, przeprowadzono ablacje ale nie przyniosla ona skutku. O ile tata po podaniu lekow czuje sie lepiej to jednak bardzo sie martwie, bo lekarze raczej nie sa przepelnieni optymizmem i narazie obserwuja, czy wyniki sie poprawia, ale twierdza, ze prawdopodobnie nie obedzie sie bez skierowania do kliniki w wawie. Zachodza w glowe jak doszlo do takiego przerostu serca. Tata nigdy sie nie leczyl ani nie skarzyl na jakies problemy z sercem, aczkolwiek dopiero teraz sie przyznal, ze wslaciwie od dluzszego czasu czul jakis dyskomfort. Do lekarza wybral sie w koncu, jak juz w nocy nie mogl spac, bo nie mogl oddychac. Ten od razu po zrobieniu EKG, bez zastanowienia skierowal do szpitala. Trzy dni byl na OIOK-u. Co mnie najbardziej niepokoi, to stwierdzono, ze jego serce pracuje na 15%.! Przepraszam za brak fachowej terminologii, ale nie dysponuje wynikami. Przebywam w tej chwili z dala od domu, za tydzien bede w Polsce, to bardziej szczegolowo poznam temat, porozmawiam z lekarzami. Mialabym tylko prosbe do Was, poniewaz znacie temat chorob serca lepiej ode mnie, o jakies sugestie, na co zwrocic uwage. Czy jest to stan bezposredniego zagrozenia zycia? Czy o ile sie tato lepiej czuje, to mozna uznac, ze jednak rokowanie jest dobre. Czy moze ktos polecic dobrych kardiologow z Bialegostoku? O ile nie wysla taty do Wawy to tata chcialby skonsultowac sie z innym lekarzem. Nie wiem, czy na to forum zaglada jeszcze Barbara, ktora na 15 i 16 stronie tematu napisala 2 watki. Bardzo chetnie nawiaze kontakt. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie zyczac duzo zdrowka
Odnośnik do komentarza
Gość M.Zembala
Witam serdecznie! To ja ciesze sie, ze trafilem w miejsce, gdzie chorzy rozmawiaja, otwarcie dziela sie doswiadczeniem i porada. Odpowiadając na Pani pytanie: wiekszość pacjentów których operujemy z powodu AF (migotania przedsionków, atrial fibrillation), jest wlasnie w wieku 40-55, po wielokrotnych probach umiarowienia, na maksymalnie tolerowanych dawkach lekow (beta-blokerow, polfenonu czy amiodaronu). W Pani przypadku, czy w kazdym innym kiedy mamy do czynienia z napadowym (trwającym *48 godzin i spontanicznie sie wygaszającym) AF pojawiającym sie raz-trzy razy w roku - nie martwiłbym się. Prosze pamietac, ze AF pojawia sie nie tylko z powodu ognisk ektopii, ale takze z dyselektrolitemii (niski potas!), zaburzen hormonalnych (tarczyca!) etc. Tak rzadkie epizody AF mysle ze miewa kazdy z nas - trwaja one krotko i objawiaja sie chwilowym kolataniem serca. Ablacje nalezy rozwazyc wowczas, gdy AF, pomimo intensywnej farmakoterapii ogranicza nasze funkcjonowanie - wykonywane rutynowo czynnosci staja sie trudne ze wzgledu na dusznosc, zmeczenie. Gdy AF jest na tyle szybkie (*130-150 i wiecej akcji serca) ze wymaga kardiowersji i pomimo powrotu rytmu zatokowego po niej, AF nawraca. Slowem - zgadzam sie z opinia Doc Kazmierczyk - spokojnie, bez nerwow :) serdecznie pozdrawiam mz
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich. Wróciłam z *dalekiej podróży*. Zamiast skutecznej ablacji , znalazłam się już na wstępie w 2 % ryzyka. Przebiciu uległa ściana przedsionka i worek osierdzia. Dzięki nierozrzedzonej do końca krwi, natychmiastowa pomoc daje dobre rokowania. Dano mi do zrozumienia, że bez echa wewnątrz sercowego (?) nie ma dla mnie ablacji. Serce jest zdeformowane, zniszczone miganiem. Stąd mój ponowny apel. Szybciej decydować się na ablacje, nie czekać ! Serdecznie pozdrawiam .
Odnośnik do komentarza
Nie jestem taka pewna czy od migania serce się zdeformowało.Serce mogło się zdeformować od ablacji lub wady serca( ale to jest moja hipoteza). Mój Tata na utrwalone migotanie przedsionków( od ok.25 lat) i się samo utrwaliło a przedtem miał migotania napadowe i przez przypadek dowiedział się o tej przypadłości. Od stwierdzenia przez kardiologa utrwalonego migotania przedsionków robi co roku USG serca i inne badania zlecone przez lekarza .Serca zdeformowanego nie ma, EF 65% , czuje się dobrze jak na swoje lata prawie 85.Z leków to bierze na nadciśnienie i aspirynę dojelitową i nic więcej. U mnie też stwierdzone migotanie przedsionków w wieku ok. 50 lat i mam na razie napadowe( może odziedziczone po Tacie), jestem pod stałą kontrolą kardiologa , USG też robię co roku i żadnej deformacji serca nie mam , stan moje serca nie zmienił się od pierwszego echa serca zrobionego ok. 7 lat temu a teraz , u mnie migotanie przedsionków nie wpłynęło na wydolność mojego serca, u mnie EF wynosi zawsze ok. 75% i biorę też tylko aspirynę. Jeden kardiolog powiedział mi ,że to może być u mnie z powodu zaburzeń hormonalnych i jak *przejdę* menopauzę to może się znacznie u mnie poprawić i chyba ten lekarz miał rację , epizodów może nie jest mniej(2-3 w miesiącu) ale za to są krótsze i mniej uciążliwe(serce tak już nie skacze). To są moje obserwacje na temat migotania przedsionków, ja po prostu nie panikuję i traktuję to jako przypadłość z którą trzeba żyć bo jak na razie nie wymyślono na to lekarstwa a ablacja nie zawsze przynosi oczekiwany efekt.
Odnośnik do komentarza
Witaj Dana! Napisz proszę coś więcej o swoim aktualnym stanie, bo trochę mnie zaniepokoił Twój ostatni post. Statystyki skądś się w końcu biorą, szkoda, że to na Ciebie trafiło. Mam podejrzenie, że nie miganie zdeformowało Twoje serce, a raczej jakaś wada wpłynęła na jedno i drugie. nie piszesz co zalecił Ci lekarz ale działaj do końca, bo chyba nie zatrzymasz się w połowie drogi? Do Zdrowa1: jeśli migotanie Ci nie przeszkadza w życiu to ok. traktuj to jako przypadłość ale dla tych którzy się na to nie godzą ratunek jest! Jestem tego żywym dowodem. Przed pierwsza ablacją miałam po 2-3 napady kilkugodzinne w tygodniu, a obecnie w dwa miesiące po trzeciej zapomniałam co to migotanie! Pozdrawiam migaczy oraz lekarzy, którzy nas leczą.
Odnośnik do komentarza
Przepraszam -ale zdrowa1 nie dokońca wie o czym pisze, ja migotania przechodzę jak agonię jakąś ! Ale...jeden raz miałem migotanie tak (wyciszone - jakby za mgłą) że dopiero po ekg byłem pewien, a ktoś bez *doświadczenia* mógłby to przechodzić,i tak pewnie ma zdrowa1, to pozazdrśić, ale to wyjątki. P.S Dana napisz co dalej ?
Odnośnik do komentarza
Jos, wiem co ja piszę , pewnie ok. 95 % osób , które dostają napadu migotania przedsionków panikują a to jest największy problem ludzi chorych na tą przypadłość. Na początku moich pierwszych napadów tez strasznie panikowałam, wybiegałam z pracy do apteki po potas czy magnez, dzwoniłam do wszystkich możliwych znajomych lekarzy aż do momentu jak trafiłam do kardiologa , porobiłam wszystkie niezbędne badania i jak lekarz kardiolog autorytatywnie stwierdził ,że mam zdrowe serce , elektrolity w normie( przedtem też robiłam sobie poziom elektrolitów i nigdy nie zastanawiałam się nad ich poziomem) na przestrzeni kilku lat zawsze to samo potas ok.4,6 no może trochę mało magnezu ale ten ja regularnie uzupełniam a tabletki antyarytmiczne zero skuteczności to wtedy lekarz zaproponował mi abym nie brała tabletek . Sama sobie w głowie ułożyłam ,że czy biorę czy nie atak migotania i tak dostałam , teraz nie pracuję jak następuje migotanie to się wyciszam , nie panikuję , bo to właśnie panika powoduje trzepotanie tych przedsionków ok. 200 na min. w tym wszystkim może mi pomaga mój Ojciec , który jak już pisałam żyje z migotaniem wiele, wiele lat i wcale nie odczuwa dyskomfortu z tego powodu , widocznie ja mam taki charakter i takie geny ,że mogę z tym żyć a jeżeli ktoś nie potrafi to musi się poddać ablacji , która w przypadku migotania przedsionków jest obarczona jednak dużym ryzykiem. Wiele osób mi mówi ,że jestem specyficznym człowiekiem a ja za bardzo nie wiedziałam na czym ta specyfika polega a może na tym ,że potrafię opanować swoje emocje chociaż generalnie jestem człowiekiem, który wszystkim się przejmuje. Pozdrawiam wszystkich migaczy , do których i ja się zaliczam.
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnik TJ
Do zdrowej! Każdy przypadek migotania jest inny, ale ogólnie dzielą się na takie z wolnym, prawie normalnym, ale nieregularnym tętnem i takie z szybkim tętnem rzędu 150 do 180. O ile te pierwsze są stosunkowo mało uciążliwe tak że pacjenci czasem nie wiedzą, że je mają, to te drugie są trudne do zniesienia i żadne wyciszanie tu nie pomoże. Nie ma też mowy o bieganiu do apteki, bo pacjent jest ledwo żywy i najczęściej wzywa pogotowie. Dlatego trudno komuś radzić co jest lepsze. Przy szybkim migotaniu tylko ablacja. Z wolnym można żyć, szczególnie jeśli napady są rzadkie lub jest to migotanie utrwalone. Trzeba tylko zdawać sobie sprawę, że z przedsionka w każdej chwili może być wyrzucony skrzep i wtedy udar murowany. Mój ojciec też żył z utrwalonym migotaniem ponad 35 lat, ale niestety zmarł właśnie z powodu drugiego udaru. Ablacja jak każdy zabieg chirurgiczny niesie ze sobą zagrożenia, ale zarówno łykanie leków jak i nic nie robienie też. Dlatego każdy powinien przemyśleć sprawę i zdecydować co dla niego jest lepsze i które niebezpieczeństwo wybiera. I to i tamto jest groźne. Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie Danę. Przykro mi, że tym razem się nie udało. Serce jest widać mocno doświadczone poprzednimi zabiegami, ale znam pacjenta, który miał 6 ablacji i dał radę.
Odnośnik do komentarza
Do Eluzyny. Gojenie się serca to bardzo długi okres czasu. Mam zleconą stałą opiekę kadiologiczną głównie pod względem płynu w worku osierdziowym. Ma to trwać conajmniej rok. A odnośnie mojej zeszłorocznej ablacji; to nie żałuję a wręcz zawdzięczam jej naprawdę dużo , mogę funkcjonować, bo migotanie mi na to nie pozwalało. Zdrowa 1. Jestem osobą wrażliwą ale nie panikarą. Mimo wysokich skurczy przedsionków jak i komór, nie zdarzyło się abym straciła świadomość, jednakże nie szło żyć. Decyzję o ablacji nie podjęłam przecież z ciekawości. Gwoli wyjaśnienia, echo (echa) serca wykazuje, że jako mięsień jest w porządku, ale jednak, gdzieś coś było nie tak. Może faktycznie jakiś zrost po poprzednich ablacjach ? Teraz wiem co to perforacja czy tamponada serca. Mam nadzieję, że ewentualne napady arytmii będą sporadyczne i łatwiejsze do przetrzymania. Samodzielnie wróciłam do domu (PKP 450 km), to chyba dobry symptom ? Pozdrawiam i serdecznie dziękuję za wsparcie.
Odnośnik do komentarza
Jak Czytelnik napisał każde migotanie przedsionków jest inne to dlaczego nie można uwierzyć w mój przypadek , ja po prostu jak dostałam atak to byłam bardzo spanikowana i zdezorientowana ( widocznie mój organizm w ten sposób bronił się ). Jak już też pisałam parę razy to,że jestem teraz bez leków na arytmię to jest decyzja lekarza i jestem pod stałą opieką kardiologa a czy ta moja *walka* z migotaniem będzie dla mnie korzystna to się okaże pewnie pod koniec mojego życia ( a jakie to życie będzie długie i w jakim zdrowiu to nikt nie wie nawet najlepszy lekarz). Jeżeli ktoś nie umie żyć z migotaniem to musi się poddać ablacji a ja próbuje żyć normalnie mając napady migotania i to jest mój wybór tak jak jest wybór człowieka decydującego się na ablację. Do Dany , czy ja gdziekolwiek napisałam ,że jesteś panikarą lub że ablacji podjęłaś się z ciekawości? Czytając Wasze posty odnoszę wrażenie ,że ja jestem Waszym wrogiem dlatego,że piszę o migotaniu przedsionków z którym można żyć w taki sposób, przecież to jest mój przypadek ale też i walką z tą chorobą. Niektórzy chcieliby mi wmówić ,że ja próbowałam ludzi odciągać od ablacji czy brania leków , TO JEST PO PROSTU NIEPRAWDA. Jeżeli ktoś w tym wątku lub innym pisze ,że ablacja przyniosła mu ulgę i polepszyła komfort życia to z całego serca cieszę się z tą osobą lub smucę jak ten zabieg nie przyniósł oczekiwanych efektów. Jeszcze raz do Czytelnika , to że Twój Tata zmarł na udar mózgu to jest tragedia ale wcale nie trzeba mieć migotania przedsionków żeby umrzeć z powodu udaru mózgu.
Odnośnik do komentarza
Otóż jak widać do ablacji trzeba dojrzeć, bo człowiek sam musi ocenić czy da się z tym żyć, czy trzeba się tego jak najszybciej pozbyć. U mnie trwało to ok 8 lat, a zaczęło się od 2 napadów w roku do 2-3 w tygodniu i to z wszelkimi możliwymi sposobami przerwania, z najbardziej toksycznym lekiem jakim jest amiodaron, wielogodzinnymi pobytami na kroplówkach w szpitalu, a kończąc na licznych kardiowersjach. Zaznaczam, że absolutnie nie jestem panikarą i nigdy nie szłam do szpitala wcześniej niż gdy wszystkie sposoby domowego leczenia się nie wyczerpały. Nie wspomnę już o tym, że nie wiadomo kiedy taki napad wystąpi i czy nie będzie to akurat gdy chcesz wyjść z domu na jakąś imprezę, gdzieś wyjechać, a właściwie na pewno wtedy cie to dopadnie. Dana: po drugiej ablacji miałam także płyn w osierdziu ale nie było go dużo i po miesiącu się wchłonął, natomiast po trzeciej przeżyłam chwile strachu, bo bardzo spadło mi tętno i już przygotowywano mnie do wszczepienia rozrusznika! A w tej chwili jest dobrze i jestem z tego powodu przeszczęśliwa i mocno wierzę, że i Twoje serce się zregeneruje. A tym którzy się wahają powiem, warto .
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnik TJ
Do zdrowej! Dla jasności powtórzę, że są różne rodzaje migotań różnie odbierane przez pacjentów tym samym nie wykluczam Twojej metody podejścia do choroby. Tak jak pisałem wcześniej każdy ma prawo do własnej decyzji i nie mam zamiaru tego oceniać. Jeśli chodzi o udar to wiem, że można go dostać bez migotania, niemniej każdy lekarz Ci powie, że migotanie zwiększa to prawdopodobieństwo wielokrotnie. Nie bez powodu chorym z migotaniem podaje się na stałe leki rozrzedzające krew, a jakoś nie robi się tego u tych którzy migotania nie mają. Nie mam zamiaru z nikim się sprzeczać na tym forum, które zwykle miało atmosferę przyjazną i niech tak pozostanie.
Odnośnik do komentarza
Do Czytelnika: wspominałeś wcześniej, że będziesz odstawiał acenokumarol, mam w związku z tym pytanie: jakie trzeba spełnić warunki by zaprzestać leczenia przeciwzakrzepowego? Do Zdrowej: można jeździć na motorze bez kasku, można nie zapinać pasów bezpieczeństwa w samochodzie, można nie stosować leków przeciwzakrzepowych w migotaniu przedsionków, sama przez wiele lat nie brałam ale tylko z braku świadomości, można tez w końcu w ogóle nie przyjmować leków, bo koniec i tak jest nieunikniony, ale po co niepotrzebnie ryzykować? Pozdrowienia!
Odnośnik do komentarza
Gość czytelnikTJ
do Eluzyny! Leczenia zakrzepowego w zasadzie zaprzestaje się po pół roku od ablacji jeżeli w tym czasie nie było istotnych zaburzeń rytmu. Moja Pani Dr. odstawiła mi acenocumarol dopiero po roku ze względu na dość rozległe wypalanie i wiek jako, że jestem już po 60- tce. Poza tym dobrze jest powoli schodzić z dawką, zmniejszając ją np co tydzień o połowę.
Odnośnik do komentarza
Gość Polepeter
Witam ! Chce wrocic do wypowiedzi Zdrowej 1 . Mam stala arytmie i gdy to stwierdzono moj kardiolog stwierdzil ze nie bedziemy z tym nic robili .Jedynie terapia przeciwzakrzepowa i beta-blokery . Twierdzil ze wedlug najnowszych badan moje szanse na dlugosc zycia przy tej terapi sa takie same jak czlowieka bez arytmi ( ! ) . Wytrzymalem tak ponad rok ale badania krwi ( co dwa tygodnie ) , na krzepliwosc i ciagly strach ze jak mi sie cos stanie to sie wykrwawie ( pracuje , jestem rzemieslnikiem , duzo przemieszczam sie samochodem ) .Ten stres spowodowal ze przekonalem mego lekarza aby skierowal mnie na ablacje . Przeprowadzono ja 12.07 w jednej z najbardziej wyspecjalizowanej klinice serca w niemczech , w Duisburgu . I co ? I nic . Zabieg sie podobno powiodl , faktycznie , serduszko fajnie pukalo , ale tylko 24 godziny . Siedze teraz i zastanawiam sie czy warto bylo ? Ten caly stres , wyczekiwanie , nadzieje i co ? I nic . Powtorzyc oczywiscie mozna ale jak znowu nici ? Robiono mi trzy kardiowersje w kwietniu , utrzymalem rytm 4 dni .Jak rytm padl to chodzilem jak zbity pies . Teraz siedze i zastanawiam sie czy dac spokoj i sprobowac pogodzic sie z tym *felerem* i miec spokoj ale za to do konca zycia tabletki albo ryzykowac dalej i jak bede mial pecha to sobie pogorsze . To sa trudne decyzje wiec uszanujmy indywidualne poglady i decyzje . A propos bedac w klinice poznalem osoby ktore mialy juz kilkakrotnie robiona ablacje . Rekordzista mial 6 raz robiona i twierdzil ze tym razem byl tam ostatni raz bo wreszcie wypalono wszystkie dodatkowe sciezki . Sasiadowi z sali po pierwszym zabiegu od razu zapropowano rozrusznik bo stwierdzili ze sie nie da nic zrobic . Znam tez sporo ludzi ktorym ten zabieg dal , jak to oni mowia , nowe zycie . Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gdybyś prześledził to forum to trudno nie zauważyć, że mało kiedy jedna ablacja wystarczy do pełni szczęścia! Ja również pierwszy zabieg miałam w 2007, następny 2008 i ostatni w maju br. Po pierwszej ablacji migotanie pojawiło się w chwili opuszczania szpitala ale po 3 miesiącach był spokój przez pół roku, co uważałam za wielki sukces, no ale wróciło choć nie było aż tak częste i bardzo dokuczliwe. Zdecydowałam się więc na kolejny zabieg, który był rozległy i z tego powodu długi i bolesny i okazał się dla mnie porażką, bo pierwszy napad wystąpił po 2 tygodniach i gdy wcześniej migotania udawało się przerwać lekami, tak po nim tylko kardiowersja była skuteczna, a miałam ich chyba z 10, no i pytanie ile można. Więc była alternatywa albo utrwalamy albo kolejna ablacja, wybrałam to drugie. Za kilka dni miną 2 miesiące i jak na razie spokój. Będąc w szpitalu spotkałam wiele osób, które miały robioną druga i trzecią ablację. Często z góry wiadomo, że jeden zabieg nie wystarczy, spotkałam też osobę, która zgłosiła się na 5 ablację!!! W Polsce mamy w tej dziedzinie specjalistów na najwyższym, światowym poziomie i warto im zaufać. I właściwie nie ma takich słów, które wyraziłyby mój dla nich podziw i ogromną wdzięczność. Do Czytelnika: jakie jest obecnie Twoje samopoczucie, jak sprawuje się Twoje serce po rozległym zabiegu, ciekawi mnie to, bo mnie też ostro wypalano. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witam mam na imię Paweł jeśli moja wypowiedź komuś pomoże to będę się cieszył A więc jestm po dwóch Ablacjach jedną miałem robioną w Warszawie przy ul Płowieckiej w Allenorth być może trochę przekręciłem nazwę w roku 2009 w Maju po utrfalonym migotaniu z który chodziłem 2 lata pomogła mi ona na tyle że po zabiegu miałem już tylko napadowe czyli porawa nastąpiła i dlatego zdecydowałem się na drugą w Instytucie Kardiologii w Aninie jestem po niej drugi dzień czuję się bardzo dobrze i mam nadzieję że tak zostanie. W odpowiedzi na pytania czy warto robić ten zabieg to zapewniam was że warto i nie bać się tych komplikacji które moga się pojawić po zabiegu to jest szansa na wmiarę normalne życie bez ciągłych wyjazdów do szpitala na miarowanie się bez zadyszki i wszystkich tych niedogodności które znacie.Ja również się bałem i nadal się boję ale wiem jedno to niszczy nas i nasze serce a cała ekipa lekarzy których poznałem w Aninie to są fachowcy na czele z profesorem Walczakiem. Warto pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Dana a nie rozwarzalas ze nie tylko miganiem ale czeste ablacje tez pozostawiaja blizny, ja nie moge bo wlasnie groziloby to rozrusznikiem bo w czasie ablacji serce bardzo zwalnialo, i wole tak pozostawic choc moja dr na ostatniej wizycie cos mowila o rozruszniku, we wtorek mam Usk,pozdrawiam wszystkich .
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×