Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Szybkie tętno


Gość Arek

Rekomendowane odpowiedzi

Słuchajcie, co się ze mną może dziać? Od kliku dni mierzę ciśnienie i puls. Ciśnienie bardzo wysokie, tak mniej więcej 190/140. A puls to już w ogóle, codziennie powyżej 200. Tydzień temu miałam dzień kryzysowy - ciśnienie 230/170, a puls 250. Było mi bardzo słabo i czułam jakby mi serce miało zaraz eksplodować z klatki piersiowej - biło szybko, nierówno. Poprosiłam znajomą lekarkę, żeby mnie osłuchała. Ona powiedziała, że kołocze mi serce i bije dość nierówno i żebym jak najszybciej zgłosiła się na echo serca, najlepiej następnego dnia. Ale następnego dnia było jeszcze gorzej! Ciśnienie 240/170, a puls 265. Serce nadal mi kołotało. Więc poprosiłam znajomą, żeby mnie jeszcze raz osłuchała. Powiedziała, żebym szybko zgłosiła się na echo serca, bo może coś się dziać z tym moim sercem. Zawiozła mnie do szpitala. Tam zrobiono mnie dokładnie przebadano. Jakiś doktor osłuchiwał mnie chyba z pół godziny, wyczuł szmery, no i oczywiście szybkie, nierówne i bardzo głośne bicie serca. Skierował mnie na echo serca. Robili mi je chyba przez ponad godzinę, lekarz sfotografował każdy fragment mojego serca. Oto wyniki: Lewa komora: 5 cm. grubość tylnej ściany 0,8 cm. frakcja wyżutowa 87% , frakcja skracania 25 %,kurczliwość nieprawidłowa,objętość wyrzutowa 32ml. objętość minutowa-,objętość póżnorozkurczowa 98ml. przegroda międzykomorowa. grubość 2cm.kurczliwość dobra ,ruchomość nieprawidłowa. wymiar lewego przedsionka3,9cm. wymiarprawej komory w rozkurczu3,1cm.Nieprawidłowy przepływ przez zastawkę mitralną i trójdzielną Spora niedomykalność zastawki mitralnej i trójdzielnej Lekarz stwierdził, że musi mi natychmiast zrobić EKG. Co miałam zrobić. Na początku miałam robione EKG w spoczynku, później w ruchu. Wyniki: amplituda zespołu QRS mocno obniżona patologiczny załamek Q w aVR nieprawidłowy załamek R w V2. V3. V4. V6. odcinek ST mocno uniesiony w V3 oraz: RR: 855ms P: 90ms QRS: 150ms PQ: 232ms QT:350ms QTc: 467ms Oś QRS: 103 Lekarz stwierdził, że musi mi zrobić Holtera. Oczywiście zrobił. Po dobie z Holterem zgłosiłam się do szpitala. Wyniki Holtera: Bardzo wysokie tętno tętno: minimalne: 105 bpm o 04:53, maksymalne: 154 o 16:35 Rezultaty pobudzeń komorowych: 4 pobudzenia komorowych, wystąpiło 15 pobudzeń nadkomorowych, z 7 pojedynczych pobudzeń, 2 pary, 1 salwa, 8 częstoskurczów napadowych. epizodt ST: Maks. obniżenie ST wynosiło -4,50mm o 06:27 na 2 kanale. Maks. uniesienie ST wyniosło 3,90 mm o 05:59 na kanale 1 Analiza rytmu: Wystąpiło 5 interwałów pauzy powyżej niż 2.4 sek. Rezultaty QT: Maks. interwał Qt wynosi 530 ms o 03:02, maksymalny interwał QTc wynosił 595 ms o 05:59. Minimalny interwał QT wynosił 490 ms o 10:55, minimalny interwał QTc wynosił 504 ms przy 03:40. Po oddaniu Holtera ponownie wykonano mi EKG i echo serca. Wyniki zbliżone do poprzednich. Później lekarz znowu mnie osłuchał - nadal zaburzenia rytmu serca, szmery głośniejsze. Później zmierzono mi ciśnienie i puls. Obie bardzo wysokie. Później skierowano mnie na USG jamy brzusznej. Kobieta badała mnie tam chyba przez półtorej godziny. Jeździła mi po brzuchu tym czymś w prawo i w lewo, wcześniej mi starannie brzuch osłuchała, podusiła go, robiła tam jakieś czary mary. Stwierdziła, że mam mocno utwardzoną jamę brzuszną i że USG jest nieprawidłowe. Wypuszczono mnie do domu. Kazano się zgłosić po 2 dniach. No więc się zgłosiłam. Na początku przyszła ta kobieta od brzucha. Zaczęła mnie osłuchiwać, opukiwać, przykładać mi ucho do brzucha. Później zaczęła się seria uciskania, kazała mi mówić, gdzie mnie najbardziej boli jak ona uciska. Wyszło że generalnie to mnie boli podbrzusze. Kobieta skierowała mnie na USG, jeździła mi tym czymś po brzuchu pół godziny, a po podbrzuszu chyba z godzinę. W końcu stwierdziła, że chyba nic z moim brzuchem takiego nie jest, ale powinnam się zgłosić na dokładniejsze badania, bo ją bardzo niepokoi, że mam tak bardzo twardy brzuch i to bolące podbrzusze też jest niepokojące. Później przyszedł kardiolog. Osłuchał mnie dokładnie, usłyszał jakieś szmery w sercu no i to zaburzenie rytmu. Jeszcze raz zrobiono mi echo serca - wyniki minimalnie lepsze od poprzednich. Później EKG - tu już gorsze wyniki. Później lekarze gdzieś tam poszli, a mi pielęgniarka zmierzyła ciśnienie - bardzo wysokie i puls - bardzo wysoki. Później znowu przyszła ta kobieta od brzucha, zrobiła mi taki jakby masaż brzucha, a później przyszli lekarze. Zapytali się jak ciśnienie i puls. I podali mi wyniki stwierdzając, że są one złe i że mam arytmię, szmery w sercu, i przerośnięte coś tam. Przypisali mi jakieś tabletki i kazali iść do domu. W kolejne dni dbała o mnie znajoma lekarka. Puls i ciśnienie nadal wysokie, podbrzusze dotkliwie bolące, brzuch utwardzony, akcja serca przyspieszona, szmery w sercu bardzo głośne. Czuję się źle, jest mi słabo, nadal mam uczucie kołotania serca, zaczęło mnie boleć podbrzusze, mam podwyższoną temperaturę. Wiecie może co mi jest, bo ci lekarze nie potrafili mi dokładnie powiedzieć. No i baaardzo proszę o analizę i opis moich wyników EKG, Holtera i echa. Bo o tym mi nic nie mówili. Czy coś jest nie w normie? Z czego może brać się moje utwardzone podbrzusze? Z góry dziękuję i pozdrawiam, Asia
Odnośnik do komentarza
Mam podobny problem niskie cisnienie i stosunkowo wysoki puls. Ze względu na to,że taka sytuacja utrzymywała się u mnie ponad rok, odwiedziłam wreszcie kardiologa. Wysoki puls to nie jest dobrze. U mnie przewyższał nawet 120 przy cisnieniu 120/80 czy nawet niższym i oczywiście w stanie spoczynku. Obecnie zażywam lek, który ma mi ten puls obniżyć i jest niższy ale normy książkowej około 66-76 jeszcze nie udało mi się osiągnąć chociaz jest już poniżej 100. Nie lekceważ takiego pulsu i odwiedź kardiologa. Powinieneś zrobić ekg i holter aby zaobserwować pracę serca w ciągu całej doby. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
U mnie też podobnie. Ciśnienie mam raczej w normie ale puls mam ponad 100. Znowu jest troche gozej bo przekracza 110. Biorę tabletki ale one w minimalnym stopniu mi to tetno obnizaja. juz nie wiem co robic bo zle sie czuje. Zmieniam lekarza!
Odnośnik do komentarza
Gość Beata Blatkiewicz
Witam .Ja właśnie od dłuższego czasu mam puls tak 94-103. Czuję się wtedy senna ,kręci mi się w głowie.Cały czas myślałam że to za niskie ciśnienie i jeszcze kawką doprawiałam.Postaniowiłam zmierzyć ciśnienie i wtedy właśnie okazało się że jest jednak za wysakie nie tyle ciśn.co tętno.Czy ma pani już w tym doświadczenie,może ktoś dokładnie pani WYTŁUMACZYŁ co może być przyczyną takiego złego samopoczucia.Bardzo proszę o odpowiedz.Pozdrawiam Beata.
Odnośnik do komentarza
Jestem po ablacji,którą miałam 2 marca tego roku.Przed zabiegiem miałam arytmię.teraz arytmii nie ma,ale od czasu do czasu mam atak szybkiego bicia serca.Czy może jest to spowodowane nerwicą?Dodam,że chodzę na psychoterpię,bo w sumie nikt nigdy nie powiedział,że mam nerwicę,ale mnie się wydaje,że tak właśnie jest.
Odnośnik do komentarza
hej jezeli masz dalej napady szybkiego bicia serca, to prwdopodobnie nie wypalili wszystkiego co powinni, nie zawsze mozna. ja mialam tez robiona ablacje prawie 5 lat temu i od tego czasu nie mam problemow z sercem. Pozdrawiam i powodzenia
Odnośnik do komentarza
Może rzeczywiście nie wyablowali wszystkiego.Ale przed zabiegiem prócz tych ataków szybkiego bicia serca miałam kołatania serca.Ogólnie czułam,że serce nie bije równo,z każdym wdechem czułam dodatkowe 3 albo 4 uderzenia i tak przez cały dzien.Teraz tego nie mam,ale właśnie mam te napady szybkiego bicia serca. Wcześniej miałam zdiagnowowany częstoskurcz nadkomorowy,więc myśle,że teraz to jest to samo. Poza tym na razie cierpliwie czekam,bo 22 czerwca idę na wizytę do pani prof.na oddziale której miałam robiobą ablację.Opowiem jej co i jak i myślę,że ona zdecyduje. W każdym razie nie panikuję,bo wiem,że ablację można powtórzyć.A może nie będzie trzeba.
Odnośnik do komentarza
Gość Agnieszka
Monika - czy możesz napisać coś więcej o Twojej ablacji? Gdzie to robiłaś ile czekałaś jak wygladała kwalifikacja? Miesiąc temu miałam atak częstoskurczu. W trakcie badanie przez internistę tętno 240, potem na EKG 217. Jestem po holterze i echu- czekam (listopad)na konsultację w Aninie pod kontem właśnie ablacji.
Odnośnik do komentarza
Ablację miałam robioną 2 marca w Katowicach Ochojcu.Fanstastyczni specjaliści,fachowa opieka.U mnie wyglądało to tak,że ataki częstoskurczu miałam rzadko,ale codziennie męczyły mnie wstawki szybszego bicia serca.Np.z każdym wdechem czułam 3 bądź 4 dodatkowe uderzenia.Nasilało się to wszystko po wysiłku.U mnie do ablacji miałam robiony holter,echo i ekg wysiłkowe.Od czasu do czasu mam jeszcze napady szybkiego bicia serca,ale mam nerwicę,więc może to być częstoskurcz emocjonalny.Zresztą 22 czerwca idę na wizytę do pani prof.na której oddziale miałam robiony zabieg,więc dokładnie się wypytam co i jak. W końcu od lekarza,który robił mi zabieg dostałam 96% gwarancji,że wszystko jest OK. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Gość Agnieszka
Moniczko - bardzo dziękuję informacje :) Trochę się denerwuję, bo lekarka mnie postraszyła mówiąc, że 240 to była prawie granica przeżywalności. Ale tak szczerze mówiąc to bardziej martwi mnie oczekiwanie na wizytę do listopada. Ogólnie jestem niecierpliwa i wolałabym jak najszybciej mieć za sobą informację, że wszystko zostaje bez zmian lub, że lepiej zrobić ablację. W Aninie to wizyta w ramach fundacji czyli za opłatą 150 zł. Nie wiem czy w innych szpitalach też tak długo trzeba czekać na wizytę?
Odnośnik do komentarza
Ja czekałam stosunkowo krótko,ale to może dlatego,że już się leczyłam na Ochojcu i chodzę właśnie tam do kardiologa. Ja też niestety,do cierpliwych nie należę i z niecierpliwością czekam na wizytę za tydzień,bo chcę wiedzieć skąd u mnie czasami te ataki częstoskurczu.Naszczęście nie za często,ale mnie to gnębi i ogranicza. Zdrówka życzę.
Odnośnik do komentarza
witajcie, rozumiem was wszystkich doskonale. Od listopada ubieglego roku mam zdiagnozowany napadowy czestoskurcz przedsionkowy. Od tamtego czasu do dzis czestoskurcz zdarzyl mi sie moze z 5 razy. Ale mimo to jestem przez to znerwicowana, chociaz staram sie opanowac ;)))) W kwietniu bylam na badaniach, ktore mialy dokladnie zdiagnozowac ognisko tego paskudztwa. Szczesliwie sie zdarzylo (szczescie w nieszczesciu ;)), ze pdoczas robionego 12-odprowadzeniowego EKG dostalam czestoskurczu (niewielki, 120 na minute, nawet nie poczulam). Na jego podstawie lekarz elektrofizjolog stwierdzil, ze najprawdopodobniej ognisko tej tachyarytmii znajduje sie w lewym przedsionku - i dostalam skierowanie na ablacje. Termin - lipiec/sierpien. Czekam cierpliwie na telefon. Mimo, ze wiem od lekarzy, ze moje zaburzenia sa niegrozne dla zycia (mam tez oczywiscie odpowiednia farmakologie, regularnie ja stosuje), to mam przez to sporo roznych barier psychologicznych, czasami boje sie gdzies dalej wyjechac, czasem mam blokade, zeby spotkac sie ze znajomymi w pubie, itp. Gdy budze sie czasem w nocy, to juz od razu mam stracha, ze dostane czestoskurczu (bo zazwyczaju dostaje go wlasnie w nocy, 2-3:00 nad ranem). Za bardzo wsluchuje sie w rytm swojego serca i gdy tylko uslysze w nim cos nietypowego, to wpadam w nerwy, co oczywiscie przyczynia sie do nasilenia roznych objawow. Dodatkowo, zawsze bylam osoba bardzo aktywna, chodzilam na aerobik, jezdzilam na rowerze i biegalam, staralam sie jak najwiecej chodzic itp. teraz do czasu zabiegu moj kardiolog powiedzial, zebym lepiej sie wstrzymala od sportow, zebym sobie czegos nie wyzwolila, jak sie wyrazil ;)))) I to mnie dobilo. Przedtem, od listopada do kwietnia, wchodzilam na 6 pietro pieszo, plywalam i nic sie nie dzialo. Od momentu uslyszenia tego ostrzezenia boje sie czasem podbiec do autobusu ;)))) Wiem, ze to paranoja, ale sami wiecie jak trudno sie z tego wyzwolic. Mam nadzieje, ze ablacja przywroci mi sposkoj ducha. Oczywiscie wiem, ze sa osoby, ktore maja znacznie gorsze zaburzenia, grozne, i borykaja sie przez kilka-kilkanascie lat z nimi. Ale nie umiem tak calkiem sie nie przejmowac. W kazdym razie - jestem z wami :) pozdrawiam Kika
Odnośnik do komentarza
Ja wczoraj byłam na wizycie u Pani Profesor,na oddziale której miałam robina ablację.Najprawdopodobniej będę mieć drugi zabieg,bo za pierwszym razem nie wypalili wszystkiego,co wypalić powinni.Miałam zastosowaną tylko jedną aplikację prądu,a widocznie potrzebnych było kilka.Od pierwszej ablacji,która miałam 2 marca miałam 3 razy napad częstoskurczu i przechodził po lekach.Ale tak jak pisze Kika,mnie również bardzo ogranicza świadomość,że może mnie to dopaść w najmniej oczekiwanym momencie. Dziś od samego rana czekam na telefon z kliniki w Ochojcu,bo tam Pani Profesor wraz z elektrofizjologami,którzy robili mi pierwszy zabieg,mają obgadać,czy w ogóle jest sens robienia kolejnej ablacji. Pierwszy zabieg miałam robiony metodą klasyczną,a kolejny będę mieć robiony metodą CARTO. Jedyne pocieszenie to takie,że już wiem jak sam zabieg wygląda i nie będę się aż tak bardzo bać,a druga rzecz,to taka,że elektrofizjolodzy już mają zalokalizowane ognisko arytmogenne,tylko teraz trzeba je silniej potraktować tym prądem. Kika,prozdrawiam Cię gorąco i trzymam kciuki za powodzenie zabiegu.
Odnośnik do komentarza
Gość Agnieszka
Witajcie :) Monia, Kika - trzymam kciuki :)będzie OK :) Ja jadę we wtorek właśnie do Ochojca :) na konsultację. Strach sprawia, że chcę usłuszeć, że zabieg nie jest konieczny. Z drugiej strony porównując sposób codziennego życia przed i po częstoskurczu - tak jak Ty Kika czuję różnicę. To sprawia, że wolałabym mieć to za sobą.
Odnośnik do komentarza
Agnieszko,ja bardzo chcę mieć ten drugi zabieg,bo wiem,że po tym mogę wrócić no normalnego życia bez strachu i ograniczeń.I tak już po pierwszym zabiegu jest poprawa,bo przed ablacją codziennie przez cały dzień męczyły mnie wstawki częstoskurczu. Sam zabieg,to naprawdę nic strasznego.Dla mnie najgorszą rzeczą w tym wszystkim,to...załatwianie się na basen,bo 12 godz.po zabiegu nie można chodzić,bo się leży z osłonami na elektrody w nodze. A elektrofizjolodzy z Ochojca są naprawdę super! Szczególnie jeden... Hihihi... PS.Trochę trzeba pożartować,żeby nie zwariować.
Odnośnik do komentarza
Gość Agnieszka
Moczko, czy możesz mi troszke dokładnie opisać sam zabieg? Czy wejście jest w opolicy pachwiny? Czytałam o miejscowym znieczuleniu i nieprzyjemnych wrażeniach w trakcie zabiegu trwającego czasem kilka godzin. Dla mnie te fizjologiczne sprawy tez są strasznie ważne, bo przecież nie wytrzymam bez wizyty w kibelku i wogóle bleeee Wiem, że pewnie przesadzam, bo ludzie mają poważniejsze zabiegi i operacje, a ja jako honorowy krwiodawca powinnam być Macho i Herkules w spódnicy :) Ale zawsze tak było, że bardziej przejmowałam się drobiazgami i szczegółami, a sedno sprawy jest OK :)
Odnośnik do komentarza
Zgadza się,wejście jest przez żyłę pachwinową i czasami podobojczykową.(ja miałam).Samo wprowadzenie kaniul (osłonek na elektrody) nie jest bolesne.Fakt,trochę dziwne uczucie,bo w końcu,to w żyłach masz jakieś obce działo,ale da się wytrzymać.A sama stymulacja,to nic innego jak lekki atak częstoskurczu.U mnie cały zabieg,łącznie z przygotowanie trwał ok.3 godzin,ale masz rację,że różnie to bywa.Jest to uzależnione od tego,czy miejsce powstawania arytmii jest gdzieś ukryte,czy można w miarę szybko je znaleźć.U mnie cholerstwo dobrze się kryło,ale dostałam dopalacz,gdzie serducho w momencie przyspieszyło mi do 150-170 na minutę i dzięku temu znaleziono to miejsce. Dlatego teraz tak czekam na telefon z Ochojca,bo bardzo chcę mieć drugą ablację,bo: 1.już nie boję się tego zabiegu,bo wiem jak to wygląda, 2.jak już będę miała ablację,to jak mówiła P.Prof.,będzie to motedą CARTO,więc dokładniejszą, 3.lekarze już nie będą musieli szukać miejsca arytmogenngo,bo już wiedzą gdzie się znajduje. Boże,tak czekam na ten telefon,a on na razie milczy. Pozdrawiam. PS.Jeśli jeszcze chcesz się czegoś dowiedzieć,to proszę,pisz na maila albo na gg. Mój nr 5074170
Odnośnik do komentarza
Powiem Wam, ze ja tez wygladam tego telefonu ze szpitala, jak kania dzdzu :) To w pewnym sensie perwersja jakas ;) Z jednej strony boje sie zabiegu, powiklan itp, z drugiej strony bardzo chce juz lezec na tym stole, a najlepiej juz byc po ;) Bede miala wykonywnay zabieg w CSK MSWiA w Warszawie, i wiem z rozmaitych opinii, ze tamtejsi specjalisci tez sa bardzo dobrzy i mozna im zaufac w kwestii takich zabiegow. Zreszta pan doktor, ktory bedzie mi robil zabieg, jest, kurcze blade, przystojny bardzo ;) Nie wiem czy nie dostane czestoskurczu z samego wrazenia, ze bedzie cos w ogole kolo mnie robil ;)))))) Nawet niebeda musieli mnie pradem stymuilowac ;))))) <to w ramach pozartowania, cobysmy sie troche rozluznily>. Poza tym nawiazalam na priva kontakt z osobami z forum, ktore juz mialy ten zabieg, i z ich opisu wynika, ze naprawde nie ma sie czego bac. Pewnie, nie jest to przyjemne, chociazby dlatego, ze pacjent jest w pelni swiadomy, slyszy co mowia lekarze itp. Zreszta nikt nie obiecywal, ze to bedzie cos przyjemnego ;) Tez mnie krepuje kwestia zalatwiania sie do basenu, ale trudno sie mowi. Jak trzeba, to trzeba. Gdy pierwzy raz mialam czestoskurcz i bylam w szpitalu, to na kardiologicznej erce musialam polezec pare godzin, bo po uspokojeniu czestoskurczu wlewali mi cos tam dozylnie, i nie chcieli, zebym z ta kroplowa biegala. Bylo to niemile i krepujace, ale w koncu w szpitalu to normalne. I to, ze po tym zabiegu trzeba lezec tylko kilkanascie godzin - cieszmy sie, ze tylko tyle, w koncu sa osoby baaardzo chore, obloznie, i w ogole nie moga wstawac. Poza tym mamy tez szczescie, ze w dzisiejszych czasach sa metody typu ablacja. Mam znajoma osobe, ktora kilkanascie lat temu, z powodu zespolu WPW, miala operacje na otwartym sercu, z krazeniem pozaustrojowym. Gdyby to bylo dzisiaj, to prawdopodobnie wystarczylaby wlasnie ablacja, co najwyzej powtorzyliby jej ja, jakby za jednym razem nie wypalili wszystkiego. Oczywiscie ta osoba czuje sie super i jest teraz full zdrowym czlowiekiem, ale pomyslcie tylko..... kilkanascie lat temu nie obyloby sie bez narkozy, krojenia itp..... BRRRR. A wiec proponuje haslo na dzis: niech zyje ABLACJA!!!! <mam nadzieje, ze Was troche rozbawilam ;))>> 3mcie sie i zycze spokojnych serduszek kika
Odnośnik do komentarza
Naprawdę nie ma się czego bać.Jeśli ja,taka histeryczka i panikara,przeszłam ten zabieg z uśmiechem na twarzy,to Wy na pewno dacie radę. Na widok mojego młodego i przystojnego doktorka,to zawsze serducho zaczynało szybciej bić.Hahaha...A On nie chciał mi wierzyć,jak mówiłam,że to właśnie na jego widok. Oj,już dawno nie czekałam tak na żaden telefon. Mam nadzieję,że wkrótce się odezwie. Życzę Wam i sobie zdrówka. Pozdrawiam...
Odnośnik do komentarza
Witam. Mam podobny problem jak niektórzy wypowiadający się. Mam bardzo wysokie tętno, w stanie spoczynku waha się od 115-125. Do tego dochodzi niskie ciśnienie, 100/75-80. Czasami, chociaż na razie dosyć rzadko, mam napady bardzo szybkiego bicia serca. Jest to dosyć uciążliwe. Odpada mi w zasadzie każdy większy wysiłek, skoro po wejściu piętro po schodach mam tętno w granicach 150. Po prostu serce mi wali jak oszalałe. Mam zamiar iść do kardiologa, bo zaczyna mnie to niepokoić. Czy może to być coś poważnego?
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×