Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nasze życie po pokonaniu agorafobii


Rekomendowane odpowiedzi

Joasiu ja Ci życzę tego wyjazdu, dziewczyny dobrze radzą, taką okazję warto jakoś spędzić inaczej. Na kolację możecie iść kiedy przyjdzie ochota, a 15 lat razem to naprawdę solidna okazja by gdzieś wyjechać we dwoje i znów spędzić czas z sobą jak na początku związku, bez dzieci, codziennego pędu i rutyny. Polecam taki wyjazd, jest okazja, babcie pewnie chętnie zostaną z dziećmi ;) Każdy będzie zadowolony. Michalina przybijam piątkę, wszystkim infekcjom mówimy dziękujemy. Dużo zdrówka i powrotu sił :) Diana Tobie jeszcze więcej sił :) Ciekawe muszą być takie ćwiczenia dla kobiet w ciąży, na pewno poród jest lżejszy jak mama wyćwiczona w oddechu i zrelaksowana i forma szybciej wraca :) U mnie Lila to taki diabełek mały, że jakiejś wielkiej różnicy między wychowaniem jej a Ignacym nie widzę ;) Za obojgiem trzeba latać i trzymać rękę na pulsie. Wydaje mi się, że w wychowaniu najważniejsze jest to by nie wpaść w stereotypy. Mi w kuchni bardziej pomaga Olek niż Lila, ona lubi z ojcem w garażu posiedzieć. Nie ma różnicy chłopiec, czy dziewczynka, trzeba poznać dziecko i dostosować się do niego. Chociaż powiem Wam, że jak byłam w ciąży z Ignasiem to bardziej chciałam dziewczynkę ;) Jak mieszkaliśmy w poprzednim mieszkaniu to był taki czas, że wszyscy byliśmy w jednym pokoju. Ja, mąż, 2 letni Olek i noworodek. Daliśmy radę, ale potem z ulgą przeniosłam dzieciaki do osobnych pokojów. Ale mieliśmy u nas taką kołyskę, i nie powiem, bywały tygodnie, że spały z nami non stop, bo było wygodniej. Jak Lila ząbkowała, wstawałam do niej co kwadrans, wolałam więc mieć ją przy sobie. Maniu teraz na pogodę narzekać nie możesz. No, mam nadzieję, że korzystasz z pogody pięknej, i w pracy jest spokojniej. I masz trochę czasu dla siebie na te przyjemności, tak potrzebne każdej z nas. No jak wspomniałam na początku, u nas było chorobowo. Najpierw Lila, poszłam z nią do lekarza, ale wszystko ok, tak mówił lekarz. Poszła dwa dni do szkoły i taki kaszel, że nocami nie spała przez napady kaszlu. Dostała inhalacje i przeszło po 4 dniach. Ale ja i mąż też dostaliśmy rykoszetem. Oboje antybiotyk niestety. Dom na głowie, chłopcy na szczęście zdrowi zostali. Ale ja 2 dni to tylko leżałam. Do tego infekcja intymna się pojawiła po tych antybiotykach. Jak na złość. Ale chyba wychodzimy na prostą. Mam nadzieję,że przez jakiś czas będzie spokój. Po owsikach ani śladu! Nie sądziłam,że aż tak mnie to ucieszy. Zaraz weekend, fajnie, w końcu będzie można coś zrobić poza siedzeniem w domu:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

I kochane dziewczyny mój mąż chyba czytał Wasze polecenia, bo sam zorganizował nam wyjazd ;) Byliśmy na dłuższy weekend w Zakopanym. Co prawda z początku nie byłam zachwycona, nawet powiedziałam mężowi, że to nielogiczny wyjazd, ale my na pierwsze wspólne wakacje pojechaliśmy do Zakopanego, więc taki sentyment mamy. Ale teraz przerażała mnie trochę podróż, mamy przecież ponad 500 km, 6,5 godziny jazdy. Trochę za duże tempo jak na weekend. Ale po powrocie mogę przyznać, że było warto. Wyjechaliśmy o 6 rano, przez 13 byliśmy na miejscu. Mąż zamówił nad dwa noclegi w LaBelle, piękny pensjonat w samym centrum. Pokoje bardzo ładnie urządzone, romantyczny klimat , smaczne śniadanka na miejscu. Tylko szkoda,że weekend tak szybko minął. Można było pospacerować, odpocząć. Najpierw bardzo się bałam tęsknoty za dziećmi. Ale Zosia była na nas obrażona, więc nasz wyjazd niezbyt ją przejął, a Tosia według słów mojej mamy miała tylko jeden wieczorny kryzys, w sobotę wieczorem spać nie mogła, niespokojna była, trochę za mną płakała, ale rumiankowa herbatka pomogła i zasnęła spokojnie.Chociaż tak dziwnie ma zapchany nosek, mam nadzieję,że to nic poważnego. Ostatecznie żałuję,że nie mogliśmy zostać jeszcze jeden dzień. Sama się sobie dziwię, myślałam,że oszaleję z tęsknoty. Tylko Zosia mnie ostatnio smuci dość mocno. Wymyśliła sobie bowiem,że kiedy nas nie będzie pójdzie z koleżankami na nocny maraton do kina, jakieś filmy młodzieżowe. Niby od 12 lat, ale jaki normalny rodzic wysyła 12 latki na maratony filmowe? No chyba,. że idzie z dzieckiem. Zabroniłam i złość wielka. Do teraz jej nie przeszło. Moja mama mówiła,że prawie cały weekend siedziała w pokoju i nawet z dziadkami nie chciała rozmawiać. Uważam,że to zdecydowanie za wcześnie na takie atrakcje. Co innego iść z koleżanką do kina za dnia, ale na noc? Nie, nie mieści mi się to w głowie. A może przesadzam? Jestem zbyt nadopiekuńcza? Nie potrafię z nią teraz normalnie rozmawiać, Zośka coś odburknie i cały nasz dialog to jest. Nie wiem jak przeżyję jej dojrzewanie, zdecydowanie wdała się we mnie. Oby Tosia miała charakter męża! Ten to się nigdy nie buntował ;) z milszych rzeczy, to rodzinka nam się powiększyła, brat męża został tatą małego Tomka ;) Diana u nas było parcie na chłopca, bo mamy córkę już, to parka byłaby fajna. Ale mojej Tośki na nic bym nie zamieniła. Zosi też. Myślę, że dziewczynki wymagają od matek więcej uwagi, bo jednak my je wprowadzamy w kobiecość i biorą z nas wzór, więc trzeba się pilnować. Ale z czy chłopcami z założenia jest łatwiej? Nie wiem. Wiem, że posiadanie dwójki dzieci tej samej płci jest trochę łatwiejsze, bo ma się doświadczenie w obsłudze :) Najważniejsze niech będzie zdrowe :) No właśnie Julka pisałaś mi, że chorzy jesteście, szkoda,że Was tak dopadło. Zdrowia i powrotu do pełni sił dla Was. Dbajcie o siebie! Michalina i Ty też chora, dobrze, że dziewczynki to ominęło. Najgorzej jakbyś Ty chorowała i miała dzieci pod opieką. A tak to można się wyleczyć :) Mania co u Ciebie? pozdrawiam,

Odnośnik do komentarza

Widzę,że i ja mogę się zapisać do klubu chorowitków jesiennych. U nas w pracy panowało zapalenie oskrzeli, ja dostałam zapalenie gardła. Najgorzej, że ci co chodzili dwa tygodnie z chorobą i pozarażali resztę poszli sobie w końcu na zwolnienie,a ja nie mogłam iść. I tak chodziłam chora do pracy i mój humor był przerażająco niski. Dostałam taką szczepionkę podnoszącą odporność na infekcje bakteryjne, strasznie droga, bierze się ją 4 miesiące doustnie, ale ponoć działa. I szczepiłam się na grypę. Trochę się bałam, bo dużo osób straszyło szczepieniem, że niby potem się mocniej choruje, ale w styczniu miałam paskudną grypę i jeżeli coś może mi pomóc to warto skorzystać. Jeżeli chodzi o szczepienie na grypę to słyszałam wiele ostrzeżeń i trochę bałam się skutków ubocznych, szczepiłam się w tygodniu, to nie wiedziałam jak będzie z pracą, pisali o gorączce, wielkim osłabieniu. Owszem, bolała mnie ręka i to solidnie, ale dało się przeżyć. Byłam też dwa dni bardziej senna. Taka trochę na zwolnionych obrotach, ale i pogoda była non stop deszczowa, to nie wiem czy akurat senność nie jest efektem spadku ciśnienia? Ból ręki na pewno jest od szczepienia :) Liczę, że to coś pomoże, bo chorowania mam dość. A sezon dopiero przed nami. W ogóle te ostatnie tygodnie są takie sobie, dużo, dużo pracy, pogoda fatalna, samopoczucie takie sobie, mniejsze i większe problemy. Nic tylko zakopać się pod kocem i nie wychodzić do wiosny. Byle dotrwać do grudnia, będą święta i będzie lżej ;) Już mam pierwszy prezent kupiony, taka szybka jestem :) Diana fajnie, że czujesz już się lepiej. To życzę chłopca bardziej, ciekawe jakie imię wybierzesz?;) Joasiu mąż Ci sprawił wspaniałą niespodziankę. Taki wyjazd to super przeżycie, macie wspólne wspomnienia i to bardzo cenne! Co do Zosi, moja mama na pewno by mi w takim wieku nie pozwoliła iść na nocny maraton do kina. Mi by chyba do głowy w takim wieku nie wpadł taki pomysł, ale może to dlatego, że te ponad 15 lat temu nie było takich maratonów, to i pomysłów nie było. W każdym razie w okresie dojrzewania rodzice muszą wyznaczać granice, a dziecko musi się dostosować. Możesz zaproponować dla równowagi, żeby poszła za dnia z koleżankami do tego kina, same, i spędziły tak popołudnie w weekend. Julka mam nadzieję,że już będziemy zdrowsze i choroby nas ominą, chociaż na jakiś czas. Jak u Was rodzinne zdrówko? Michalina widzę,że też swoje musiałaś tej jesieni przechorować. Dużo, dużo zdrówka! miłego weekendu, trzeba zająć się grobami przez weekend, także będzie intensywnie, o ile deszcz pozwoli.

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) Asiu może mąż czyta potajemnie nasze forum i stąd taka niespodzianka? :) Wyjazd fajny, super,że udany. Sprawdziłam to miejsce, naprawdę bardzo romantyczne. Ja mam podobnie, dłuższe podróże bardziej mnie męczą niż cieszą, a raczej myślenie o nich, bo na miejscu to z reguły jestem zachwycona ;) A Zosia, no cóż, na pewno bym swoim córkom na takie nocne wyjścia w tym wieku nie pozwoliła, to nie ten czas. Co innego maraton filmowy u koleżanki, pod opieką dorosłych. A może Zosi zaproponuj, że może zaprosić koleżanki do Was na taki maraton? Popcorn, jakieś zdrowsze przekąski, niech wybiorą filmy, siedzą w piżamach i się bawią. One będą zadowolone, a Ty będziesz miała kontrolę nad nimi? Taki kompromis. Bo wydaje mi się,że sam suchy zakaz niewiele da. Warto proponować coś w zamian, taka impreza to byłaby fajna rzecz. Może spróbować warto? Julka najważniejsze,że antybiotyk pomógł i wyszliście z kłopotów. Takie infekcje to niestety częste powikłania po antybiotyku, ja zawsze biorę dwie osłony w takim przypadku. Naprawdę polecam :) Maniu ciężka ta tegoroczna jesień. Lato marne, teraz też nic tylko przespać jak mówiłaś czas do świąt. Ale damy radę. Trzymam za nas kciuki! Diana jak się macie? Agata odezwij się kiedyś kochana *;) U mnie jesienny dołek. Brat mojego taty ma raka trzustki. Nie mogę się otrząsnąć. Strasznie mnie to dobiło. Wiadomo, że to chyba najgorszy rodzaj jaki może być, leczenie będzie, ale boję się, że niewiele to da. Bo to dziadostwo jak się znajdzie, to z reguły za późno, czyli jak już boli, to sprawa jest beznadziejna. Bardzo bym chciała się mylić, ale nie wiem co będzie dalej. No i najgorsze, tata chorował, jego brat też, co prawda na inne rodzaje, ale jednak nowotwór w rodzinie się panoszy. Chyba powinnam sobie jakieś genetyczne badania zrobić? Nie wiem, bardzo się martwię, bardzo bym chciała by to okazało się w pełni wyleczalne, i nie było żadnych komplikacji. Z milszych rzeczy szykujemy się do 7 urodzin Igi, tematem przewodnim mają być Kucyki Pony, takie dostałam zamówienie. Będzie z 5-6 koleżanek z klasy, trochę rodziny, muszę zamówić tort, wymyślić konkursy i resztę jedzenia. Iga codziennie już pyta ile jeszcze zostało do urodzin, tak się cieszy. A ja martwię upływającym czasem, moja mała Iga ma już niemal 7 lat, nie wiem kiedy to minęło? Święto Zmarłych to zawsze u nas duże emocje, niby czas mija, ale jednak w te dni zawsze mi smutno jak idę do taty. W tym roku pogoda fatalna, wszystko na ostatnią chwilę, ale sam dzień zwolnił i był bardzo, bardzo nostalgiczny. Przeglądałam wczoraj zdjęcia i pojawiło się dużo łez. Zaraz zbieram się na cmentarz, póki tłumów nie ma. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) U nas dobrze, w końcu dobrze. Samopoczucie zdecydowanie lepsze. Nawet mam trochę energii, zaczęłam kompletować wyprawkę dla chłopaka. Na razie myślę nad imieniem Iwo, bardzo mi się podoba. . Lekarka potwierdziła, na 100 % spodziewamy się synka :) W rodzinie wielka radość, wiadomo, najważniejsze by było zdrowe, ale jednak marzyłam o drugim synu. Na razie mąż mówi, że jeżeli zechcę naprawdę nazwać malca Iwo to on mu nie da nazwiska :) Mi się podoba to imię, ale zabijać dla niego nie będę, zobaczę jeszcze co mi się spodoba. A jak nic mi się nie spodoba, to przekonam męża, w końcu to ja 4 miesiące źle się czułam, a nie on, mam więcej do powiedzenia ;) Franek na razie bardzo się cieszy, że będzie bratem. Nawet jak siedzimy w knajpie to informuje klientów, że mam urodzi mu braciszka. Ja mimo tego, że mało jadłam przytyłam, dla mnie już trochę za dużo. Ostatnio nadrabiam jedzeniowe zaległości i niestety widać, widać mocno:) Musiałam kupić sobie płaszczyk na zimę, bo już się nie dopinałam, kupiłam w lumpeksie, całe 22 złote, ale prawie jak nowy. I tak będzie na parę miesięcy, to nie kupować za 300 zł ciążowej kurtki, wolę kupić lepszy wózek dla maluszka. Franka mój tata rozkochał w basenie, teraz trzeba z nim chodzić, najchętniej to on by szedł na naukę pływania codziennie, ale na razie 1-2 razy mamy czas. W każdym razie jest zafascynowany, dzielnie słucha trenera i jest z siebie taki dumny, że aż miło popatrzeć. Tylko najgorzej, że zajęcia są w soboty i niedzielę na 8. 30. Nieludzka pora dla rodziców, ale cóż zrobić, jemu sprawia to olbrzymią frajdę. Asiu ja pewnie bym nie pozwoliła w takim wieku na nocne wyjście do kina. Uważam, że rodzice są od wytyczania granic, a to, że dziecko chce je przekraczać i się złości, to całkowite normalne. Cały okres dorastania to właśnie próby przekraczania granic, i testowania swoich możliwości. I reakcji rodziców. Trzeba dużo cierpliwości, rozmów i po prostu bym powiedziała dziecku, że się boję o nie, i dlatego nie pozwalam na takie wyjścia. Myślę,że Zosia to zrozumie. A niespodzianka od męża świetna, na pewno takie wyjazdy długo i miło się wspomina. Ja osobiście uwielbiam góry i zazdroszczę :) Michalina i jak tam zdrówko? Maniu ja Ciebie rozumiem, nie przepadam za jesienią, szczególnie deszczową i ponurą. Mam już serdecznie dość wiatru i deszczu. Marzę o normalnej pogodzie. W ciąży łatwiej łapie dołki i jestem dużo wrażliwsza na pogodę, więc trzymam kciuki za łaskawą aurę. I mam nadzieję, że dla Ciebie też będzie łaskawa :) Julka jak u Was, mam nadzieję,że zdrówko się Was trzyma? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam :) Z Zosią topór wojenny zakopany. Zakopało go jej przeziębienie, jednak wiadomo,. że mama najlepiej zadba o dziecko, to i dziecko robi się milutkie :) Wyjaśniłam Zosi czemu uważam,że to wyjście nie było dla niej. Ciężko bo ciężko, ale się dogadałyśmy, przynajmniej nie trzaska co 5 minut drzwiami. Wieczór filmowy będzie u nas, Zosia przejęta,trzy koleżanki mają przyjść na tę imprezę. Już się boję tego wieczoru, pewnie dziewczynki nie będą idealnie grzeczne, ale co tam,raz się żyje. Tosia i Zosia były przeziębione, od tego czasu Tośka źle śpi. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, ale minimum dwa razy się budzi i co najmniej pół godziny nie może zasnąć. 1 listopada był deszczowy, niestety, ale mąż miał wolne i 2 i 3, więc sobie wszystko ładnie rozłożyliśmy, nikt się nie zmęczył, nie narzekał . Mogłoby być tak co roku. Ja ciągle wspominam nasz wyjazd, musimy częściej sami wyjeżdżać, ostatni raz bez dzieci byliśmy w podróży poślubnej, aż wstyd. Znów mam tylko trochę gorszy nastrój jak pomyślę o braku pracy. Tosia ma już 22 miesiące, mogłabym coś zacząć robić, a tu nic, kompletna cisza. Boję się,że już nigdy nie wrócę do pracy. I to moje na razie jedyne zmartwienie. Ale za to spore. Koleżanka mi poradziła bym założyła swoje biuro tłumaczeń, że trzeba powalczyć,bo przecież nie muszę mieć biura wynajętego, jakiegoś sprzętu itp. Jakaś myśl to jest, ale ja jak zwykle trochę się boję. Choć może wzięcie sprawy w swoje ręce to jedyna okazja do pracy? Nie wiem. Dziś taki dziwny dzień, niby sobota,a jak niedziela, czekamy na teściów z rogalami. Na obiad nie było gęsi, u mnie tylko mąż lubi,więc zrobiłam kurczaka, mało patriotycznie ;) Diana gratuluję serdecznie kolejnego chłopczyka ;) Iwo to ciekawe imię, może ja bym tak dziecka nie nazwała, ale wydaje mi się,że taki Iwo to musi być ciekawy i pewny siebie człowiek. U nas w domu wybór imienia dla dziewczynek był zawsze trudny, ale na szczęście mamy podobny gust i wiedzieliśmy, że takie bardziej tradycyjne nam się będą podobać, stąd Zosia i Tosia :) Ciekawe kto wygra imienną bitwę? :) Michalinko jak tam u Was? Wiem,że te pierwsze listopadowe dni są dla Ciebie trudne, mam nadzieję,.że już jest lepiej? Trzymaj się mocno! Maniu ja nie szczepiłam się w tym roku, mąż tak, bo w pracy mieli akcję, i każdy kto się zaszczepił dostał premię. Im bardziej się to opłaca niż potem mieć pół obsady na zwolnieniu. W zasadzie to na grypę szczepiłam się tylko 2 razy w życiu, sama nie wiem czemu teraz odpuszczam? No już coraz bliżej świąt, to pewnie humor lepszy? Julka co u Ciebie, dalej taka zabiegana w codzienności? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Diana bardzo fajnie, że będzie chłopak tak jak chciałaś ;) Ja lubię takie imiona, których nie nosi co drugie dziecko na placu zabaw. Ale jednak nie jakieś tak bardzo wymyślne, by się śmiać, albo by samo dziecko nie wiedziało jak się nazywa. Iwo jest fajne, proste, wdzięczne i urocze . Może mąż się jednak przekona? :) Moja bratowa dla dziewczynki chciałaby imię Gaja, opór jest konkretny, najbardziej protestują moi rodzice, bo dla nich to za oryginalne. A mi się bardzo podoba, nie znam żadnej Gai. Ale to takie planowanie, nawet nie wiedzą płci, bo maluszek skryty:) No i najważniejsze, w ciąży możesz bezkarnie podjadać, korzystaj;) Joasiu wiedziałam,że Zosia da się przekonać, w końcu to mądra dziewczynka. Ja myślę,że Twoja koleżanka ma rację, takie własne biuro tłumaczeń to dla Ciebie idealne rozwiązanie. Praca w domu, spokojna, myślę,że musisz nad tym mocno pomyśleć i trochę mniej się bać. Nie myli się ten co nic nie robi, popytaj, sprawdź rynek i zaryzykuj! Maniu niestety ta pogoda, w ogóle pora roku niezbyt pozytywnie nas nastraja. A jak doda się problemy w pracy to już w ogóle. Trzymam kciuki za milszy czas. Ja się zaszczepiłam rok temu, w tym roku szczepiłam dzieciaki. Sama byłam po chorobie i wstyd się przyznać, szczepienie przede mną. Niestety teraz znów coś mnie bierze, więc znów poczekam :( Dobrze, że mąż i dzieci zaszczepione, może oni nic nie złapią, to ja będę bezpieczniejsza? Michalina i jak tam zdrowie i samopoczucie? Też niespecjalnie lubię listopad. Chyba tylko moja teściowa to jedyna znana mi osoba co lubi listopad i z przyjemnością na niego czeka cały rok;)Może jakbym miała jak ona urodziny w listopadzie, to też bym go lubiła :) Agata to już chyba zapomniała o naszej grupie... A u nas to dużo pracy. Mąż często ostatnio wyjeżdża i dom na mojej głowie, do tego ciągle pomagam mu w papierach. Dzieci na szczęście zdrowe. Ignaś został oficjalnie przedszkolakiem, było pasowanie, popłakałam się. Lilka zaś została pasowana na pierwszaka. Też matka się wzruszyła jak nigdy ;) Takie już duże te moje dzieciaki! Wczoraj zrobiły mi kolację, i przyniosły do łóżka, bo zatoki mi dokuczają. Były francuskie tosty, ponoć mąż tylko nadzorował, resztę robiły dzieci :) Zdolne mam te dzieciaki, nie powiem. Muszę się chyba do jakiegoś laryngologa wybrać, do infekcji co parę dni odzywają się zatoki, ale boli tak, że muszę się kłaść do łóżka. Nie wiem czy tam jakiś stan zapalny nowy jest, czy to powikłanie po tamtej chorobie? Od jutra mamy trochę remontowo, mąż z teściem malują dół domu, przedpokój będzie w beżu, bardzo jasnym, a salon jedną ścianę gdzie jest stół, czekoladowy, a reszta delikatny beż, ale w brązowej tonacji. Oby szybko im poszło :)

Odnośnik do komentarza

Julka zdrówko, z zatokami lepiej nie żartować. Ja bym poszła do lekarza, całkiem możliwe, że tam jest nadkażenie bakteryjne, wtedy antybiotyk. Jest też możliwość, że to kwestia alergiczna, wtedy jest takie przewlekłe zapalenie. Najlepiej idź do lekarza, jeżeli to bardzo Ci dokucza, po co się męczyć. Ja planuję latem pomalować korytarz i schody, to znaczy ścianę przy schodach. Bo już kiepsko to wygląda, przy dzieciach to co rok trzeba malować by wszystko wyglądało dość świeżo ;) Tym razem chyba w ciemniejszym kolorze pomaluję te ściany, bo wiadomo, jak dziewczyny gnają po schodach to zamiast poręczy, trzymają się ściany ;) Diana gratuluję synka , marzenie spełnione, niech teraz będzie zdrowy Iwo :) Imię fajne, mam nadzieję,że mężowi się spodoba :) Joasiu takie tłumaczenia to rzeczywiście bardzo dobry pomysł. Tylko odwagi Ci potrzeba, pamiętaj, że zawsze możesz spróbować. Nie otwierasz w końcu jakiejś knajpy, hotelu czy fabryki sera. Nakłady prawie żadne, trzeba próbować! Zrób to dla siebie, na pewno doda Ci to pewności siebie. Maniu co tam u Ciebie? A u nas praca, szkoła, przedszkole. Wiecie, że moje dziewczyny jeszcze nie miały jakiejś poważniejszej infekcji w tym roku szkolnym? Nina ma 3 dni opuszczone, a Iga ledwie dwa. Mocno trzymam kciuki by to się utrzymało. Nina mnie zadziwia, tak świetnie sobie radzi w przedszkolu, że w weekendy wpada do nas rano i każe się prowadzić do pani Gabrysi :) W pracy jest dobrze, z tego co słychać to od nowego roku będę już mieć pełen etat, w końcu pani idzie na emeryturę! :) Bratowa ostatnio zabrała mnie do centrum handlowego, gdzie był weekend metamorfoz. Zakupy ze stylistką, zmiana fryzury, makijaż i takie tam. Te zakupy to tak trochę na wyrost, pani miała dla każdej kobiety maksymalnie 10 minut, miała dwa wieszaki z ciuszkami i mówiła co komu poleca. A jak ktoś chciał iść na zakupy, to musiał się zapisać na następny dzień i zapłacić 150 zł za 80 minut zakupów. Mi te 10 minut w zasadzie dały tyle, że nie powinnam bać się kolorów i nosić spódnice częściej :) i unikać luźnych swetrów - a takie lubię najbardziej. Najciekawsza była lekcja makijażu, na co dzień i od święta maluję się tak samo, a tutaj pani mi poleciła zupełnie nowe kolory, i powiem Wam, że nabrałam ochoty na eksperymenty. I kompletna zmiana fryzury, Teraz mam boba i sombre. Powiem Wam, że z początku byłam w szoku, a potem pokochałam nowe uczesanie ;) Jest dużo praktyczniejsze rankiem,a jako, że mam pofalowane włosy, to fryzura jest pełna objętości. Bardzo ją lubię i długo nie zmienię. A teraz weekend. Wczoraj spokojnie w domu, dziś idziemy do brata męża na wieczór filmowy. A jutro mama zaprasza na obiad. I tak nam minie ten weekend :) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) U nas tak smutno się zrobiło, bo zmarł mój dziadek, co prawda nie byliśmy z sobą bardzo blisko, głównie przez to, że dziadek to taki typ, wiecie, 3 braci, dwóch synów, dwójka wnuków i jedna wnuczka, czyli ja. Niezręcznie czuł się w towarzystwie dziewczynki, więc dziadek był długi czas dodatkiem do zdjęć, a ja byłam cała babci. Dopiero jak poszłam na studia to zaczęliśmy toczyć dyskusje, ale nie udało nam się stworzyć jakiejś bardzo, bardzo bliskiej relacji. Ale najważniejsze, mimo 87 lat, do końca był sprawny, i fizycznie i umysłowo. W zasadzie taką śmierć to sama bym chciała, naprawdę,nie chorował, nie męczył się. Ale smutek jest, bo to ostatni przodek, lubił Franka, a on jego. Cieszył się jak jechaliśmy na wieś do niego, chociaż to było tylko 4 razy w roku. Mimo to na pogrzebie strasznie się wzruszyłam i ciągle mi smutno. Moja mama tak mówi, że ktoś odchodzi, by ktoś mógł przyjść i tutaj myślimy o naszym synku.Mój mąż tak zasugerował, że dziadek nazywał się Leon, jego dziadek nazywał się Karol Leon, mój teść też ma na drugie Leon i w ten oto sposób, przekonał mnie, i osiągnął sukces. Nie chciał by mały nazywał się Iwo, będzie Leon. Powoli myślę o prezentach na Święta. Największy problem mam z Frankiem jak zwykle. Dziadkowie go rozpuszczą, a ja nie wiem co mu podarować :) My z mężem już prezent sobie zrobiliśmy. W zasadzie to był pomysł męża, ale szalenie mi się spodobał, otóż Nowy rok powitamy w Amsterdamie. Od nas to 7 godzin jazdy autem, więc spokojnie sobie pojedziemy. Cudem udało mu się zarezerwować nam apartament praktycznie w samym centrum. Nie chcieliśmy hotelu, bo pewnie będą imprezowicze, a my jedziemy z Franiem. Nigdy nie byłam w Amsterdamie, w ogóle w Holandii. Co prawda mąż proponował Grecję, ale bałam się nieco różnicy temperatury, że wrócę zaziębiona, a to niekoniecznie dobre dla kobiety w ciąży. Na razie zaczynam myśleć o wyprawce intensywnie, przeglądam wózki i mam mętlik w głowie, tyle można teraz kupić różnych modeli, że tylko mieć pieniądze i kupować parę sztuk na każdy dzień tygodnia :) Joasiu takie wyjazdy i w ogóle pielęgnowanie czasu we dwoje, jest bardzo ważne. Bo jak dzieci dorosną to może się okazać, że poza dzieckiem rodziców nic nie łączy. Mówię to niestety na przykładzie moich rodziców, jak ja poszłam do liceum to oni się rozwiedli, właśnie przez takie bycie niby razem, a jednak okazało się, że nie mieli poza mną o czym z sobą rozmawiać. Dlatego tak dbam by w moim związku było inaczej. Na pewne kwestie wpływu nie mamy, ale akurat na to już tak i tylko z korzyścią dla Was będą takie wyjazdy i małżeńskie randki :) Pracą się nie ma co tyle przejmować, trzeba zaś działać. Jeżeli nie ma etatu, warto ten etat sobie zorganizować, ten pomysł z tłumaczeniami uważam za świetny. Pomyśl o tym poważnie Asiu, ja już trzymam kciuki :) Michalina cieszę się, że dziewczyny zdrowe :) No i fajna taka metamorfoza, mnie zawsze kusiło by iść do jakiejś stylistki by mi sylwetkę profesjonalnie oceniła i powiedziała co nosić, jakie kolory, jaka fryzura. Kiedyś bardzo chciałam wystąpić w takim programie jak ten Trinny i Susannah ;) Wydawało mi się, że to dla mnie. Może jak dojdę do siebie po ciąży to się zdecyduję na coś takiego? :) Julka nas czekać będzie malowanie u Franka, bo jednak Leonek będzie z nim miał pokój i muszę kąt mu zrobić. U nas w sypialni będzie tylko kołyska na płaczące noce. Myślę nad kolorem. Ale mój mąż to taki marny robotnik, że koniecznie trzeba kogoś zamówić, jakby on to zrobił, to pewnie trwałoby to rok i było od razu do ponownego remontu ;) I jak wyszło? No i jak zdrowie, lepiej? Maniu co u Ciebie? pozdrawiam niedzielnie :)

Odnośnik do komentarza

Oj dziewczyny, ja to miałam przygody. Nie będę Wam wszystkiego opisywać, w każdym razie zostałam bez wyrostka. Mąż się śmieje, że specjalnie przed świętami to wyszło, bym nie musiała robić porządków i myć okien. Ale faktycznie, chociaż miałam laparoskopię, to mam 6 tygodni unikać dźwigania i forsowania się. Porządki pal licho, ale Tośka tak tęskni bym ją wzięła na ręce, a ja nie mogę. Przez te 4 dni beze mnie, bardzo stała się marudna, fatalnie śpi, wczoraj budziła się chyba z 6 razy, jakby miała parę tygodni,a nie prawie dwa lata. Zosia ciągle przychodzi i się pyta jak się czuję, czy wszystko w porządku, i obiecuje, że będzie grzeczna ;) Taki plusik tej sytuacji. Także na razie praca mi nie w głowie. Moja mama bardzo nam pomaga, na razie gotuje obiady, bo ja jestem na diecie, to im gotuje coś konkretnego, a mi lekki bulion i kaszę manną z gotowanym jabłkiem. Jakoś to będzie, przeżyjemy i damy radę. Na razie nadrabiam książkowe zaległości, ale liczę,że pod koniec tygodnia wrócą do mnie siły! Diana bardzo fajne imię, no i w ogóle fajnie chłopaki będą się nazywać, takie proste, tradycyjne imiona lubię najbardziej :) Współczuję śmierci dziadka, choć rzeczywiście móc do końca zachować siły i sprawność umysłu to bezcenne. W Holandii byliśmy dwa razy po 2 dni, jak mąż pracował w Brukseli, Amsterdam jest piękny, na pewno wrócicie zadowoleni :) Julka jak zdrowie? Dawno nie rozmawiałyśmy, trzeba nadrobić ;) Michalina ja też niedawno ścięłam włosy w zupełnie nowym stylu, z początku nie poznawałam siebie w lustrze, ale teraz jestem zadowolona. Na nowy kolor jednak się nie mogę zdecydować, szkoda, że nie można przetestować przed właściwym farbowaniem, tak jak koloru ścian. No i fajnie, że będziesz pracować w końcu na ten cały etat! Maniu co u Ciebie? A ja idę spać, uroki rekonwalescencji :)

Odnośnik do komentarza

Witajcie, dawno mnie nie było, listopad mnie pochłonął. Asiu współczuję, mam nadzieję,że z każdym dniem czujesz się coraz lepiej! Dużo teraz wypoczywaj i pozwalaj się rozpieszczać rodzince ;) Diana gratuluję synka, wymarzyłaś go sobie ;) Szczerze mówiąc imię Leon podoba mi się dużo bardziej niż Iwo. Pewnie dlatego, że po prostu uwielbiam to imię :) I też zazdroszczę tego sylwestrowego wyjazdu! Ponoć Amsterdam jest uroczym miastem, moja siostra była nim oczarowana :) I współczuję straty dziadka. Michalina bardzo cieszę się razem z Tobą tym pełnym etatem, trochę to trwało, ale się udało ;) Fajnie, że dziewczyny są zdrowe, zazdroszczę odporności i pytam jak to robisz? ;) Muszę wziąć od Ciebie wskazówki ;) Jula dużo pracy, ale taki remont to sama przyjemność. Mam nadzieję, że z efektu jesteś zadowolona :) A jaki był mój listopad? Zaczął się z przytupem. Słyszałyście może o tym zabójstwie 1 listopada w Gdańsku? No przypadkiem byłam świadkiem, ta ofiara wbiegła nam przed maskę auta i trzymała się za brzuch, zataczała się, a zaraz potem upadła na jezdni. Myśmy myśleli, że to pijany człowiek,, dopiero w domu okazało się, że to parę sekund wcześniej dostał 4 ciosy nożem. Bardzo nieprzyjemna świadomość, że widziało się kogoś zaraz przed śmiercią. Potem w pracy znów była choroba, dostałam i ja swoją porcję wirusów i 3 dni leżałam z gorączką. No i po tej chorobie jakoś zebrać się nie mogłam, ciągle chodziłam zmęczona i bez sił. Do tego nawał pracy w pracy, i takie zniechęcenie do mnie przyszło. Najgorsza jest ta pogoda, zero słońca, ciągły deszcz, oszaleć można. Ale powiedziałam sobie, że idzie grudzień,koniec marudzenia ;) Prezenty na święta kupione, tylko zostało mi pakowanie. Staram się być aktywniejsza, wróciłam z całą mocą do jogi, i do spacerów. I spotkań z przyjaciółmi. Trudno, nie zmienię pogody, to mogę siebie ;)Także nie ma co narzekać, trzeba sobie uprzyjemniać życie ;)

Odnośnik do komentarza

Witajcie. A u mnie tak leniwie, że aż mam dość. Rodzinka mnie oszczędza, codziennie mam obiad, albo od teściowej, albo mamy. Mąż przejął domowe obowiązki, Zosia jak umie to pomaga, nawet Tosia spokojniej śpi. Nie powiem, bardzo to miłe, ale trochę mnie już ta ich troska krępuje. Co prawda u mnie to osłabienie trwa już trochę czasu, ale nie oszukujmy się, 20 lat nie mam i regeneracja trochę trwa. Nie mam zbytnio apetytu, a i siedzenie mnie męczy, to znaczy ciągną mięśnie. Zdecydowanie lepiej mi się leży, albo stoi ;) W takiej sytuacji doceniam brak pracy, jakie miałabym zaległości, wolę o tym nie myśleć nawet. Prezenty dla dziewczynek już mamy pod choinkę, na Mikołaja skromnie, bo słodycze, a pod choinką Zosia dostanie Tajemnicze Domostwo, grę, bo to taki wiek, że już na inne zabawki za duża, a na kopertę z pieniędzmi za mała. Dla Tosi mamy klocki drewniane, ostatnio uwielbia budować wielkie wieże, a potem jaką ma frajdę jak to niszczy! ;) Za to dla dorosłych nie mam nic, i nie mam pomysłów. Nawet dla męża. Podpowiecie coś? :) Maniu ja mam spadek formy od października, listopad to było apogeum, liczę, że grudzień będzie łaskawszy. I dla mnie i dla Ciebie. Masz rację, nie mamy wpływu na pogodę, otoczenie itp, trzeba zacząć więc myśleć bardziej pozytywniej, a nie tylko widzieć wszędzie minusy. Nie chciałabym być na miejscu zbrodni, dobrze, że byłaś poza tą akcją. nieprzyjemne wydarzenie. I dużo spokoju Ci Maniu życzę :0 I zdrówka!

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Joasiu współczuję zdrowotnych problemów, na szczęście czujesz się lepiej. I korzystaj z tego, że rodzinka Ci pomaga. Rekonwalescencja jest Ci potrzebna i nie ma nic złego w tym, że skupisz się teraz na sobie. Także dbaj o siebie, spaceruj i leniuchuj :) Diana bardzo ładnie uczcicie pamięć o dziadku. Moje córki mają drugie imiona na naszych mamach ;) A Leon teraz wraca do łask, co prawda w rodzinie Leosia nie mam, ale w przedszkolnej grupie Niny jest Leon, i rok niżej też chyba dwóch jest Leonków :) A jak się czujesz? Jak Franek reaguje na zmiany? Julka jak tam po malowaniu? Jak zdrówko? Mania ten listopad był rzeczywiście fatalny, gdyby nie Igi urodziny byłoby tak smutno i źle. Bardzo nie lubię tej pogody, na szczęście pojawił się u nas śnieg, były sanki, parę dni było naprawdę pięknych. Mam nadzieję, że teraz jak do świąt już górki to będzie dużo lepiej i zdrówka życzę :) U nas trochę stresu, jutro Ninka ma zaplanowane wycięcie migdałka. Myślałam,że od razu dwie dziewczynki będą miały ten zabieg, ale niestety, Nina jakoś awansowała w kolejce i bach. Co prawda ostatnio mało mi chorują, ale lekarz kazał wyciąć przerośnięty migdał, to idziemy. U Niny problemem są noce, przez ten migdałek kiepsko śpi, ciężej oddycha, budzi się niewyspana, wcześnie rano, więc jak to się poprawi to będzie fajnie. Ale samego zabiegu się boję, chociaż wszyscy mówią,że rutynowy i banalny. Ale jednak zabieg. Kupiłam już zapas smakowego mleka do picia, takie musy dla dzieci też, i nawet zupki dla niemowląt, bo nie wiem co będzie chciała jeść, ale raczej najpierw płynnie, bo boleć może solidnie. Nie wiem ile do przedszkola jej nie puszczę? Lekarka mówi, że minimum tydzień bez komplikacji, ale sama nie wiem, czy nie pójdzie tylko na mikołajowe przedstawienie i wróci w styczniu? Eh, jakoś przeżyć jutro. Jak będzie bez komplikacji to wieczorem ma iść do domu. A na razie nie stresujemy małej, dziewczyny się bawią, mąż dziś robi obiad, i udekorowaliśmy dom z zewnątrz, dziś wieczorem wielka premiera lampek :) Miłego tygodnia!

Odnośnik do komentarza

Witam się grudniowo ;) U nas przygotowania do Świąt pełną parą, no trochę osłabliśmy ostatnio, bo Lila chora była, teraz Ignaś ma szczekający kaszel, jutro muszę z nim iść do lekarza. Olek zdrowy, póki co, odpukać. Wigilia będzie tradycyjnie u nas, w tym roku będą wszyscy, więc pracy sporo. Ale to takie miłe zmęczenie będzie. Też już dekoracje świąteczne mamy i na zewnątrz i wewnątrz domu, nie mogłam się powstrzymać, choinkę bym już postawiła najchętniej, ale mąż się sprzeciwia ;) Malowanie wyszło super, ale ilość nerwów była o włos od rozwodu. Najbardziej poróżniły nas zasłony, zamówiłam nowe, sama byłam zdziwiona ceną, ale cóż, przecież to na parę lat będzie. W każdym razie mój mąż uznał, że zwariowałam ;) Ale ostatecznie sam uznał, że nowe zasłony lepiej pasują do nowych kolorów ścian. Poza tym to chyba nic wielkiego się nie dzieje, sesja świąteczna za nami, przyzwyczailiśmy się, taka nasza tradycja się zrobiła z tą sesją. Ale polecam, genialna pamiątka, lubię wracać do starych zdjęć i patrzeć jak zmieniają się dzieci ;) Asiu mam nadzieję, że doszłaś do siebie po zabiegu? Bardzo współczuję tych problemów, a rozpieszczać się dawaj. Należy Ci się :) My w tym roku zdecydowaliśmy, że tylko dzieciakom dajemy prezenty, to znaczy każdy daje małżonkowi, bo inaczej to albo bankructwo, ale każdy by drobiazg bez sensu dostał. No i rodzicom i dziadkowi dajemy albumy ze zdjęciami z sesji i dobrą kawę i herbatę ;) A mężowi kupiłam ładną koszulę i krawat do tego. Diana jak się czujesz razem z Leonem? Śliczne imię, i ta historia z imieniem po dziadku jest naprawdę piękna. Bardzo ładnie uczciliście jego pamięć. A ten Sylwester. wow, zazdroszczę, oj mocno zazdroszczę ;) Maniu ja Ciebie doskonale rozumiem, sama miałam dość naszego listopada. Teraz ma ponoć zacząć się prawdziwa zima, więc pewnie samopoczucie lepsze i jaśniej, dzięki dekoracjom. Choroby nie zazdroszczę, dbaj o siebie! Michalina ja się stresuję jak moje dzieci mają wizytę u dentysty, a tutaj zabieg czekał Ninkę, mam nadzieję, że wszystko poszło idealnie i już dokazuje Wam Nina. A Ty się nie martwisz na zapas;) Dziewczyny chciałabym już dziś życzyć Wam pięknych i spokojnych Świąt.Nie wiem jak będzie w ciągu tygodnia, ile czasu znajdę, więc już Wam życzę by ta przyjemna atmosfera trwała w Waszych rodzinach jak najdłużej :)

Odnośnik do komentarza

Zaskakująco Nina dobrze zniosła sam zabieg, chociaż płacz po był ostry, bo jednak ból silny, jeść nie można, picie też kiepsko. Ale dała radę, bardzo dzielna była. Musieliśmy tylko wywieźć Igę, bo jak na złość, tyle czasu zdrowa, a tu jakaś infekcja. Niestety, teraz jak Iga zdrowa to Nina zaczęła ciągać nosem. Także w kółko zabawa. Oby do świąt przeszło. W każdym razie po tym wycięciu muszę to skonsultować z lekarzem, bo nie chcę ryzykować zdrowia Niny. Powiem Wam, że Iga zazdrosna była, o ten zabieg ;) Bo Nina taka dopieszczana, w centrum uwagi, a ona do babci pojechała i tam hodowała kaszel. Co prawda teściowa pozwalała jej godzinami oglądać bajki, ale być po zabiegu to co innego. Już nie może się doczekać kiedy jej kolej. Ale ku jej rozpaczy, co najmniej do lutego/marca czekamy. Prezenty już mamy, najwięcej frajdy będą mieć dziewczyny oczywiście, ja znam swój prezent, nie chciałam niespodzianki, marzył mi się nowy telefon i dostałam przed czasem ;) A same Święta tradycyjnie wszystko, Wigilia u mojej mamy, 1 dzień u teściów, 2 u kuzynki :) Sylwester chyba będzie u brata męża, taka duża rodzinno-dziecięca gromada ;0 O ile dziewczynki będą zdrowe, a mąż nie będzie pracować 1 stycznia ;) Mam ochotę trochę się oderwać od codzienności, więc liczę,że te świąteczne dni będę udane. Julka jak zwykle w szale przygotowań, mam nadzieję,że wszyscy zdrowi i Święta będą wspaniale. Joasiu jak się czujesz? Diana jak się ma mały Leonek? Maniu jak tam koniec roku w pracy? Chciałam Wam życzyć pięknych i spokojnych Świąt. Rodzinnej atmosfery, samych pyszności, odpoczynku i śniegu :)

Odnośnik do komentarza

I ja przesyłam Wam świąteczno-noworoczne życzenia. Zdrówka, pomyślności, rodzinnego ciepła, pyszności na święta, i od święta też. I oczywiście spełnienia wszystkich marzeń :) U nas Święta będą spokojne. Wigilia z teściami, 1 dzień u mojej mamy, drugiego dnia u mojego taty. Także wszystko w gościach, mąż jedynie chce zrobić popisowy sernik, i upiecze chleb ;)A ja mam jeść i się zachwycać. Prezenty kupione, w tym roku weny nie miałam, i hurtowo kupowałam. Najgorzej było ze świąteczną sukienką, latem jest prościej, wystarczy luźna sukienka, długa spódnica to wszystko luźne fajne,a w normalnych sklepach dla ciężarnych nic się nie znajdzie,a w ciążowych ceny z kosmosu. Ostatecznie trafiłam na całkiem fajną kopertową sukienkę, ale po tygodniu poszukiwań. Trochę zaczynam bać się tego sylwestrowego wyjazdu, czy wszystko pójdzie dobrze, jak dzieci to zniosą? Czy Leonowi podobać się będzie taka jazda w moim brzuchu? Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy, ale co ma być to będzie, liczę,że będzie dobrze. Dziewczyny miłego dekorowania, pieczenia, gotowania. Znajdźcie w tym całym szaleństwie czas dla siebie. Udanych prezentów i wspaniałego Nowego Roku, byście były otwarte na wszystkie życiowe okazje. Serdecznie Was ściskam i pozdrawiam z całą rodzinką.

Odnośnik do komentarza

Kochane Życzę Wam cudownych, rodzinnych i obfitych w magię Świąt. I spokojnego Nowego Roku, bez nerwów, stresu i pośpiechu. U mnie przygotowania nie były lekkie, bo do końca normalnie pracowałam, ale nie mogę narzekać, zaskakujące, ale kolejny raz się przekonałam, że im więcej zajęć, tym lepiej operuję swoim czasem. Udało mi się pojechać na jarmark świąteczny, poszłam do knajpki na pyszny obiad, zwiedziłam park ze wspaniałymi iluminacjami, byłam w kinie na Cichej Nocy - piękny, choć smutny, ale bardzo prawdziwy film. No i te niekończące się świąteczne zakupy, sprzątanie, gotowanie,ale w tym cały urok Świąt :) Mam nadzieję Asiu, że zdrowie i siły wróciły, dużo zdrowia i spokoju Ci życzę. Diana szczęśliwego porodu,pociechy z dzieci :) Michalina zdrówka, radości z pracy i dumy z córek. Julka masy radości z Twojej gromadki i samych dobrych chwil w Nowym Roku. Agata może kiedyś przeczytasz, dużo spokoju i pomyślności. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

A ja jak zwykle w ostatniej chwili, ale najszczersze życzenia zdrowia i dziecięcej radości z okazji Świąt. Niech się spełnią Wasze wszystkie marzenia i pragnienia. Dużo spokoju, pomyślności i oczywiście uśmiechu, nie tylko na Święta. U nas już spokojnie czekamy na wieczór, Zosia podekscytowana, bo duża Wigilia, to dużo prezentów ;) Tosia zafascynowana choinką, każdą bombkę po 10 razy dziennie musi dotknąć, ale to urocze i marzę by te chwile trwały wiecznie;) I Wam życzę dużo, dużo radości i w ogóle, wszystkiego co najlepsze!

Odnośnik do komentarza

I jak Wam minęły Święta? Mi dość miło, prezenty udane, nawet aż za bardzo :) Będzie co czytać przez pół roku ;) Na stole same pyszności-tegoroczny sernik okazał się mistrzowski :),, owszem zamieszania przed Wigilią masa, ale te chwile przynoszą jednak ogrom radości. I sama kolacja, i prezenty, i śpiewanie kolęd, bardzo to lubię, z roku na rok, coraz bardziej :) Szkoda tylko, że pogoda się nie popisała. Było tragicznie, padało, było za ciepło, przez co całe święta byłam śpiącą i przewrażliwiona. Zdecydowanie wolę mroźne zimy, jak jest plus 8 stopni, to po prostu kiepsko się czuję fizycznie. Ale dało się pospacerować, odpocząć, nadrobić czytelnicze zaległości w końcu trochę zwolnić bo tygodnie coraz szybciej uciekają. Na Sylwestra planów nie mam, ciasto, sałatka, wieczór filmowy i tyle. Jakoś nigdy nie celebrowałam specjalnie tego dnia i teraz też nic się nie zmieni :) A jak jest u Was, jakie plany? Życzę Wam cudownego Nowego Roku. By było spokojnie, zdrowo, i by każdy dzień pozytywnie zaskakiwał. Wiadomo, nie będzie cukierkowo cały czas, ale niech większość dni będzie po prostu pięknie przeżyta :)

Odnośnik do komentarza

Witajcie kochane :) Maniu święta zdecydowanie są za krótkie, oj za krótkie ;) Ale fajnie Ci minęły i to najważniejsze. Sylwester w domu to bardzo fajna opcja, od lat tak spędzamy tę noc i jest dużo lepiej niż na niejednej imprezie, spokojniej, i na naszych warunkach :) U nas Święta były fajne, ale z przygodami. Ja w dzień Wigilii dostałam okres, ale paskudny, nudności, biegunka, okropny ból brzucha. Prawie nic nie jadłam, dopiero przy deserze lżej mi się zrobiło. Zwykłe tabletki nie działały, dobrze, że moja mama przyniosła Ketonal, on jakoś postawił mnie do pionu. Poniedziałek był rodzinny, bardzo miły i smakowity. We wtorek pojechaliśmy na spacer, wieczorem Ignaś zaczął gorączkować, w nocy wymioty. Rano jak nowy. Mąż mi powiedział,że Ignacy zjadł 4 pierogi z kapustą i grzybami, pewnie te grzyby winne, bo u mnie to żadne dzieci nie jedzą grzybów, a mały cwaniak wziął mężowi z talerza jak on sobie odsmażał i po prostu zjadł. Chociaż dzieciaki brata z biegunką kończą rok, to już nie wiem, może wirus? Nie wiem, może i jak nie tylko od miesiączki źle się czułam, na szczęście reszta rodziny zdrowa, my też doszliśmy do siebie. Od męża dostałam karnet do spa, 5 zabiegów, więc będzie można coś wybrać. Od rodziców i teściów dostałam zaś piękne kolczyki ;) A dzieciaki zrobiły mi najpiękniejszy prezent, ramkę na zdjęcie, taka krzywa, pstrokata, najpiękniejsza na świecie. Nowy rok witamy w domu, miał być mój brat z rodziną, ale chore dzieciaki, to zostają w domu. Do nas rodzice może wpadną, o ile nie pojadą do znajomych? Nic wielkiego nie robię, jakieś ciasto, chyba murzynka upiekę i zapiekankę makaronową zrobię i tyle, no i balony dla dzieciaków :) Wspaniałego Nowego Roku dziewczyny Wam życzę! Spełnienia wszystkich małych i dużych planów :)

Odnośnik do komentarza

Witajcie w nowym roku :) Nasze święta fajne, bardzo fajne, obecnie jem nie za dwoje, a za troje, nadrabiam zaległości, więc rodzina zachwycona, bo wyjadłam chyba każdemu wszystkie resztki, szczególnie ucierpiały krokiety z kapustą mojej mamy. Od teściów fajny prezent dostaliśmy, sporą kopertę na wózek dla Leona, więc to takie prezent dla nas i dla małego od razu. Fajnie, bo teraz te wózki są dość drogie, a tak możemy wybrać nie patrząc jedynie na cenę,a trochę pogrymasić. Ja chciałam trochę lepszy i myślałam nad używanym markowym, ale teraz możemy nowy kupić. Przy Franku kupiliśmy tragiczny wózek, w gondoli się męczyliśmy, a na wersję spacerową musieliśmy wydać naprawdę dużo pieniędzy, więc żadna oszczędność to była ;) Na razie bardzo mi się podoba Mutsy Evo, albo Maxi Cosi Stella, pewnie coś z tego wybierzemy. Sylwester miły, inny od wszystkich, choć krótki, przez podróż autem za dużo wypoczynku nie było. Franek cały Sylwester przespał, 31 grudnia mieliśmy intensywny dzień zwiedzania, poszliśmy na taki późniejszy i pyszny obiad, o 21 byliśmy w pokoju, Franek spał,a my oglądaliśmy miasto z tarasu ;) Sama Holandia przepiękna, takie miasto do zakochania się, mieliśmy mieszkanko nad samym kanałem, piękne widoki. Co mnie zaskoczyło to ich podejście do dzieci, rodzin z dziećmi, Franek wszędzie był traktowany po królewsku. Na minus sama podróż, weszłam w ten etap ciąży, że co godzinę muszę robić siusiu, więc ciągle krzyczałam na męża, a ten się stresował. Franek w 1 stronę większość drogi przespał, w drugą był męczący, bo popsuł się nam tablet gdzie oglądał bajki, więc było gorzej, ale dojechaliśmy szczęśliwie, dziś o 5 rano dojechaliśmy, a jutro nawał pracy :( Maniu święta brzmią sympatycznie, jak jesteś zadowolona z prezentów to idealnie ;) Moja teściowa od męża dostała czajnik i do dziś się dąsa, niby ładny, wymarzony, ale jednak czajnik. Mam nadzieję,że Nowy Rok będzie dla Ciebie przyjemnym czasem spełniania marzeń :) Julka szkoda tego gorszego samopoczucia w święta i choroby synka, ale pewnie sobie odbiliście w Sylwestra rodzinną zabawą :) Cudownego, i rodzinnego roku :) Asiu, Michalinko, Wam też wszystkiego co najlepsze, jak Wasze Święta i Nowy Rok? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Diana to wspaniale powitaliście nowy rok ;) No i święta udane, byłam pewna, że Holandią będziesz zachwycona. Muszę tam kiedyś wrócić, choć przyznam Wam, że mimo,że Amsterdam jest przepiękny, to te wioski po prostu chwytają za serce ;) Wózki są rzeczywiście drogie, także prezent od rodziców się przyda, gdzieś czytałam,że pojazd Klary Lewandowskiej jest wart 7 tysięcy złotych! Dla mnie to szaleństwo, ale my z naszego ABC wciąż zadowoleni :) Julka chore święta nie są niczym miłym, ale już dobrze, to się liczy ;) Dziękujemy za piękne kartki, sami się spóźniliśmy, ale najważniejsze, że wysłane przed Świętami :) Maniu sylwester bez planów bywa najlepszy, ja też lubię domowe świętowanie. Cieszę się, że święta miło Ci minęły, pewnie mogłaś odpocząć do pracy :) Michalina a co tam u Ciebie? Nasze Święta były fajne, rodzinne, smaczne, i bogate w radość. Głównie dzięki dzieciom, uwielbiam patrzeć jak cieszą się z prezentów, Tosia w tym roku była zafascynowana szopkami i choinkami, naszą nieźle maltretowała :) Sylwester spędziliśmy w domu, Zosia poszła do sąsiadów piętro wyżej, z ich córką miała piżamową imprezę. My mieliśmy pod opieką Tosię i Madzię, córkę mojej siostry. Panienki ganiały do 22.30, padły wymęczone, nawet fajerwerki ich nie obudziły. My wypiliśmy po lampce szampana i padłam sama jakieś 20 minut po 12. A od rana na pełnych obrotach. Tośka i Madzia od 6 już gotowe do zabawy:) Ja czuję się dobrze, ogólnie już po operacji nic mi nie dolega, niestety wrócił apetyt na słodycze, i to chyba ze zdwojoną siłą, właśnie szykuję ciasto, bo jutro wolny dzień i wpadnie brat męża ze wszystkimi dzieciakami. Robię marchewkowy placek z polewą, ale połowę polewy sama zjadłam ;) W niedzielę zaś mąż i córa idą do kina, a ja mam wolne przedpołudnie, chyba sobie małą sesję spa zrobię :) Dużo zdrówka Wam życzę i miłego weekend

Odnośnik do komentarza

Zazdroszczę Diana Wam tego Sylwestra :) My ostatecznie byliśmy z dziadkiem w domu, dzieci nawet specjalnie nie szalały, a takie były zapowiedzi. Olek zasnął przed 23, Ignaś dotrwał do fajerwerków, Lila trochę drzemała, trochę się budziła, ale o północy była z nami ciałem i duchem ;) Tylko kataru dostała to maruda straszna, ale już ok. Dzieci w miarę zdrowe, my też. Chociaż ostatnio strasznie się zirytowałam jak odebrałam Ignasia z przedszkola, i matka takich bliźniąt z katarem po pas i kaszlem przez całe płuca mówi im - ojej, chyba jutro Rutinoscorbin kupimy. Te dzieci ciągle chorują, a matka non stop puszcza je do przedszkola, i nie wiem, w ogóle nie leczy chyba, od grudnia, od andrzejkowej imprezy są non stop chore, jeden dzień zostaną w domu, potem niby zdrowe wracają. Z mężem się o to pokłóciłam, bo on uważa, że z moim podejściem powinnam w ogóle z domu nie wychodzić, bo wszędzie mogę złapać przeziębienie. Ale jest różnica, jak wysyłam dziecko do przedszkola, gdzie chodzi chore dziecko i nikt nie reaguje, a ktoś w kolejce do kasy w sklepie kichnie za mną. Zastanawia mnie dlaczego nikt z opiekunek nie reaguje? Ale trochę boję się poruszać ten temat publicznie, choć może nie będę miała wyboru. Jutro mam alergologa z Lilą, ostatnio ma dziwny katar, bez gorączki, ma apetyt, sił jej nie brak, ale ma takie momenty, że katar się leje jak z fontanny. I tak 2-3 razy w ciągu dnia. Ogólnie to w tym roku chcemy jechać na wakacje na camping. Tak znajomi chwalili, nie chcemy jechać bardzo daleko, więc wybierzemy pewnie Węgry, mi bardziej się podoba ten nad Dunajem, bo tam są domki, a nad Balatonem same namioty. Myślę,że dzieciaki będą zachwycone:) Miałyście doświadczenie z kimś kto korzystał z Vacansoleil? Na razie mamy jednych zachwyconych znajomych od 3 lat, byli we Francji i dwa razy w Chorwacji. Ale ja wolę bliżej na początek, zobaczymy czy nam się spodoba, ale już nie mogę się doczekać. Najważniejsze, że spokojnie można dojechać autem :) Asiu Tosię urodzinowo mam nadzieję wycałowałaś od nas :) To już dwa latka, ale ten czas pędzi! Fajny Sylwester za Wami, z dziećmi ciężko się nudzić, a potem można spokojnie iść spać. Ja już chyba też lubię spokojne sylwestry, bez szaleństw większych. Choć kto wie, może jak dzieci podrosną to sobie z mężem na jakiś bal pójdziemy? Maniu jak święta udane to się cieszę, niech Ci zdrowie dopisuje w nowym roku i energia do pracy :) I nie zapominaj o miłych chwilach. Domowy sylwester widzę górą :) Diana zazdroszczę tego wyjazdu! Nawet z tą przerwą na siusianie, rzeczywiście w 3 trymestrze to już uciążliwe, ale jednak podróż była świetna, mimo tej niedogodności. Wybór wózka to chyba poważniejsza sprawa niż z autem - u nas tak było. Myślę sobie, że oba, które Ci się podobają byłyby trafione i byłabyś zadowolona :) A jak jeszcze finansowo nie jesteś ograniczona, to w ogóle super :) Lecę dziewczyny, mąż dziś czuwa nad kąpielą dzieciaków, a ja wykorzystam wolne i zrobię owsiankę na jutro na śniadanie, pośpię kwadrans dłużej :) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam się feriowo :) U nas bardzo szybko w tym roku mamy ferie, przedszkole Franka zamknięty, a jak wolne, to ruch większy, ale jakoś damy radę. Najgorzej, że ja ostatnio ruszam się jak słoń i tak szybko się męczę, że aż szkoda gadać. I te słodycze, na śniadanie koniecznie naleśniki albo tosty francuskie z miodem, na obiad, leniwe z masą cukru, na kolację sernik, im więcej tym lepiej. Z początku prawie nic nie przytyłam, a teraz już mam 10 kg na plusie. Leoś waży tylko 1600 gramów, czyli reszta to słodycze:) Ale na prawdę, teraz przez miesiąc to chyba z 4 kilogramy nagle mi skoczyły, jak tak dalej pójdzie, to do porodu ze 20 dostanę więcej niż przed ciążą. Ale to taki słodki ciężar. W zeszłym tygodniu mieliśmy usg, był Franek, poznał brata, zafascynowany był, bałam się tej wizyty, ale nie ma czego, Franek ciągle prosi o zdjęcie brata i sobie nawet z nim gada. Także liczę, że się polubią. Byliśmy oglądać wózki, ale mądrzejsza nie jestem, bo zamiast zawęzić wybór, to jeszcze trzy inne modele nas zainteresowały. Także mamy dylemat, ale za to kącik Leosiowy gotowy. Kupiliśmy łóżeczko Chicco Next to, idealnie do nas pasuje, bo jest na kółkach, i ma opcję dostawienia do łóżka rodziców, odpięcia boku i dziecko jest na wyciągnięcie ręki. Jak będzie płakać, bez problemu zabierzemy go do siebie, bez budzenia Frania i kupowania dwóch łóżeczek. Franek wybrał farbę, on ma niebiańską energię, taki niebieski, a Leonowi wybrał biały żagiel, taki szaro-niebiesko-biały, jaśniutki. Dodamy marynarskie dodatki, bo Franek zafascynowany dziadkiem i jego pracą na statkach ostatnio jest zakochany w morzu, a mi też się taki styl podoba. Fajnie nam się udało wydzielić dwie strefy w pokoju, więc mam nadzieję, że na razie chłopcom razem będzie przyjemnie razem. Tylko jeszcze przetrwać w ciąży te ostatnie 8 tygodni i nie zwariować:) Jula nie korzystałam z takiego campingu, przyznaję dopiero teraz sobie o tym poczytałam, fajna opcja, bardzo rodzinna, bo często hotele są niezbyt przyjazne rodzicom, typu jedna dostawka, a jak się jedzie z trójką dzieci? Węgry są świetnym wyborem, nie tak daleko, lubią nas, nie jest za upalnie, a Budapeszt jest wspaniały i na pewno Wam się spodoba. Ja byłam tam co prawda w liceum na wycieczce, taka objazdówka, dwa dni w Wiedniu, dwa w Budapeszcie, ale bardzo miło to wspominam. Ciekawa jestem sama jakie będziesz miała wrażenia po skorzystaniu z tej opcji spędzenia wakacji. Te campingi bardzo ładnie wyglądają, profesjonalnie,a cena bardzo przyjemna dla kieszeni :) Także czekać będę na recenzję i relację z pobytu, a coś na ferie planujecie? Maniu co tam u Ciebie? Joasiu takie dwie małe panienki to potrafią nieźle wymęczyć :) Ja już się boję co będzie z naszymi chłopakami ;) Na wieś niestety nie daliśmy rady dojechać, tylko tyle co z auta było widać, kiedyś latem tam wrócimy. Bardzo bym też chciała Belgię zwiedzić, ale jakoś mi nie po drodze :( Michalina co u Was?

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) Diana pokoik gotowy, marynarski styl dla chłopców jest uniwersalny, to znaczy pasuje i noworodkowi, i takiemu przedszkolakowi jak Franek :) Już tylko dwa miesiące do porodu? Ale zleciało. A Sylwester musieliście mieć genialny, Holandię na pewno kiedyś chciałabym zobaczyć, tak samo jak Belgię. W ogóle kiedyś to chyba nie będę robić nic więcej poza podróżowaniem, bo mam tyle planów i miejsc do odwiedzenia, ale to kiedyś, kiedyś :) Moja przyjaciółka w ciąży ciągle narzeka na wagę, że za dużo przytyła, że brzydko wygląda, że ma apetyt, wiadomo rozsądek zdrowy warto zachować, ale w ciąży na zachcianki to można sobie pozwolić :) Joasiu rodzinnie u Was, i bardzo dobrze :) Styczeń mamy ładny, śnieżny, jak Tosia i śnieg, pewnie męczy Was spacerami?:) Julka dzieci pewnie zadowolone z pogody? A jak zdrówko, po tych problemach świątecznych? Jak się Nowy Rok zaczął? Michalina co u Ciebie? U mnie początek roku zaczął się medycznie. Miałam problemy z żołądkiem, chodziłam od lekarzy na badania i z powrotem. Mam zapalenie żołądka i dwunastnicy, podejrzenie wrzodów, i zakażenia bakterią H. Pyroli. Mam skierowania na kolonoskopię i gastroskopię i bardzo się boję gastroskopii! Umówiłam się na 10 maja, ale na badanie w znieczuleniu ogólnym, bardzo krótkotrwałym. Jako, że mam skierowanie to zapłacę tylko 250 zł za znieczulenie. Chociaż czekania sporo, i do tego czasu leki doraźne dostanę tylko, ale na żywca badanie mnie przeraża. Mam koleżankę, która ugryzła lekarkę jak chciała jej rurę włożyć, ja myślę, że zrobiłabym tak samo, i pewnie bym uciekła, więc wolę iść spać ;) Najważniejsze,że choć trochę wiem na czym stoję, to znaczy, że te problemy są najpewniej wynikiem tej bakterii i po leczeniu powinny zniknąć. Mam wielką nadzieję, że znikną. A poza tym to masa pracy i trochę problemów w niej, ale po pracy staram się znaleźć więcej czasu dla siebie i dla przyjemnych chwil. Trochę zapomniałam ostatnio o sobie, albo myślę o problamach innych, albo o pracy, albo o zdrowiu i jakoś za mało pozytywów na co dzień, ale postanowiłam to zmienić. Chodzę w weekendy do knajpek, na spacery, organizuję przyjaciółce Baby Shower, mam w planie kino, wyjazd nad morze. Oby to się sprawdziło i wróciła równowaga. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×