Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nasze życie po pokonaniu agorafobii


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie dziewczyny, u mnie tak smutnawo bo znów dziadek męża musiał być hospitalizowany. Złapał przeziębienie,ale zajęło płuca i miał problemy z oddychaniem. Mąż pojechał z rodzicami go odwiedzić. Na szczęście szybko dostał silny antybiotyk i ponoć dobrze reaguje na niego, chociaż mąż mówił,.że wyglądał po prostu kiepsko bo i je mało i wiadomo wymęczony kaszlem,ale lekarze są dobrej myśli. Dostaje dożylnie antybiotyk, jak nie będzie problemów to 8 dni ma je brać i do domu. Mam nadzieję,że tak będzie. Także u nas weekend miło się zaczął bo z bratem i jego narzeczoną zrobiliśmy sobie domowe kino z popcornem, miała być fajna niedziela,ale nic nie wyszło. Mnie też ta pogoda osłabia, rano mam problemy by się zebrać do pracy,śniadanie robię wolniej,wolniej piję kawę, czegoś zapominam,a po pracy to już nic mi się nie chce. Muszę jakieś witaminy od męża wziąć z żen-szeniem pewnie,bo przesilenie mnie wzięło na całego. Idze też rano ciężko wstawać do szkoły, bywa,że toczymy wojnę,ale się nie dziwię,sama najchętniej nie wynurzałabym się z łóżka do południa ;) Maniu super musi być taki powrót do domu,wszystko świeże,nowe,takie jakie chciałaś. Mam nadzieję,że już zaraz zostanie sama radość z remontu bez pracy przy układaniu:) Julka takie rodzinne choroby są najgorsze,dużo osób teraz zaziębionych,u męża w aptece tłumy, nagle ta okropna jesień przyszła. Wiedziałam,że Ignaś się wyciszy,taki moment miał,ta sytuacja źle na niego wpływała ;) Agata cieszę się,że się odzywasz :) Tak uroczo piszesz zawsze o Adzie, miło się czyta :)Macierzyństwo daje Ci mnóstwo radości i to widać :) Na pewno pogodę macie przyjemną, ani za ciepło,ani za zimno,w sam raz na spacery i cieszenie się jesienią. U nas jest paskudnie niestety... Diana co tam u Ciebie? Asiu co słychać? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Michalina mam nadzieję,że dziadek dojdzie szybko do zdrowia. Trzymam kciuki. Mania na pewno się cieszysz powrotem do domu ,takie mieszkanie po remoncie bardzo cieszy,no i ja lubię jak jest wszystko takie nowe i świeże:) Agata mi się znów marzy taki maluch, roczniak w domu ;) To taki uroczy czas, chociaż bywa wyczerpujący dla rodzica,to chyba najpiękniejszy. Mój trzylatek jest oczywiście cudowny,ale im dziecko starsze tym pokazuje większą niezależność od nas i z jednej strony miło się patrzy jak mały człowiek jest samodzielny,ale czasem się złoszczę,że to tak przeleciało. Teraz Franek konkretnie wie w co ma być ubrany-dziś do przedszkola chciał iść w piżamie,bo w Auta była i nie podyskutujesz :) Jula te infekcje są teraz naprawdę irytujące, my dopiero co wyszliśmy,ale tak po kolei nas brało. A myślała,,że mamy większą odporność. Asiu co u Was? No u nas to właśnie od męża złapałam przeziębienie,potem Franek. Najgorsza była chrypa, przez 2 dni nie mogłam mówić. Franek o dziwo najszybciej doszedł do siebie, dziś zaprowadziłam go do przedszkola, taka długa przerwa dobrze mu zrobiła, wszedł, zajął się zabawą i nie zauważył,że poszłam. Pani mi mówiła,że marudził po godzinie, jakiś sukces jest. Na razie będzie chodził 2 razy w tygodniu,jutro też pójdzie,mam nadzieję,że będzie tak jak dziś,czyli bez histerii. Wywołam dziś zdjęcia z wakacji,nie mogę przestać oglądać. Naprawdę super miejsce na wakacje z dziećmi i w ogóle taki relaks totalny. Weekend mamy pracowity, w sobotę warsztaty rzeźbienia w dyni,w niedzielę obiad po chrzcie. Ale cieszyć się trzeba,że są klienci. knajpka niedaleko nas po pół roku kończy działalność,więc cieszę się,że my się mamy dobrze i mogę narzekać na nadmiar pracy. A kucharz wciąż z nami:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam się weekendowo:) W domu zapanował w końcu porządek i mieszka się naprawdę przyjemnie,jednak mieszczuch ze mnie pierwsza klasa:) Co prawda jeszcze nie do końca wiem gdzie wszystko jest, ale już czuję się jak w domu :) I zachwycam się kuchnią,pokojem, nowością. Miło jest wrócić do miasta, wszędzie blisko, czuję się pewnie,bo nikt nie musi mnie wozić,nie muszę wszędzie jeździć autem i planować wszystkiego naprzód. Ale głównie ostatnio mój czas spędzam w pracy, zamówień mamy aż nadto. W czwartek rankiem marzyłam o weekendzie jak nigdy chyba. Oczywiście wizja większej pensji mnie cieszy,ale na razie muszę się przystosować do nowych reguł i braku pomocy siostry na co dzień, jednak jej doświadczenie było pomocne. A teraz muszę sama wszystko ogarnąć, pewnie minie trochę czasu nim się wdrążę,ale powinno być coraz lepiej. Myślę by się zaszczepić na grypę, mój tata ostatnio znów się mocno zaziębił, a wiadomo,on do pracy chodzi i nie ma mowy o dniu wolnym,on tego nie uznaje,potem mnie zaraża,ale z drugiej strony koleżanka mnie nastraszyła jakie to groźne bywają powikłania,że można bardziej chorować niż przy grypie i sama mam wątpliwości teraz. A weekend spokojnie zaplanowałam, książki,film,pieczenie. Taki relaks. Michalina jak dziadek się czuje? Mam nadzieję,że już lepiej się ma. Diana szkoda,że po powrocie spotkała Was ta choroba, ale tam ciepło,tu zimno,łatwo o infekcję. warsztaty dyniowe? Super musiało być:) Julka co u Was? Joasiu co słychać? Agata jak tam Ada? pozdrawiam i miłego tygodnia

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny, Jula nie bardzo sobie wyobrażam w domu dwie Ady wiec jesli Lila i Ignas to dwa takie same charaktery to tym bardziej nie wiem jak ty to ogarniasz kochana. Fakt, ze pewnie w życiu łatwiej im będzie kiedy niż Olkowi. Przepchnąć sie łokciami, głośno bedą domagali sie o swoje i jakos sobie poradzą. Aczkolwiek ja zawsze marzyłam o dziecku takim jak Olek. Bardzo lubiłam zawsze pracowac z takimi dziecmi. Sa bardzo wrażliwe, bardzo bogate w środku choć nie okazują tego od początku. Ja jestem spokojna, ugodowa uwielbiam spac i z moim wulkanem Ada bywa ze nam nie po drodze. Temperamenty mamy zdecydowanie inne i czasem ciezko mi dopasować sie do tej wiecznie skaczącej piłeczki ;). Wolałabym zeby czasem choć trochę spokojnie posiedziała, pospala jakaś normalna ilośc godzin itd. Moja panna jest tez niesamowicie wszystkiego ciekawa. W parku nie idzie z mama za rączkę. To ona mnie ciągnie to tu to tam, musi podnieść każdy kamyczek, dotknąć każde drzewko, trawkę, kwiatka...obejrzeć wszystkie pieski, kotki i ptaszki. Z jednej strony to super a z drugiej czasem po takim pobycie w parku przychodzę zmęczona jak koń po westernie. A jak tam kuzynka udało sie wam spotkac? Boże 37 kilo to bardzo mało, ciezko to sobie wyobrazic. Asiu co u Ciebie? Diana fajnie, ze kucharz wciąż lojalnie u was pracuje. Widocznie musicie byc dobrzy skoro knajpki obok padają a u was tłumu. Rzeźbienie w dyni? Pewnie będzie super sama chetnie bym sie wybrała. Michalinko biedny dziadek i jak on sie czuje? Jesienna chandra dopada chyba wszystkich. U nas dopiero teraz powoli zaczyna sie chłodniejsza, typowo jesienna pogoda. Natychmiast samopoczucie gorsze...chce powrót lata. Maniu ciekawa jestem co tam nowego i ciekawego macie w mieszkanku po remoncie. Na pewno bez siostry duzo więcej obowiązków na Ciebie spadnie ale jestem przekonana ze swietnie sie odnajdziesz. A my w zeszłym tygodniu wyjechaliśmy na 3 dni nad jezioro. Ponad dwie godziny drogi od Ankary jest ogromny obszar gór i lasów. Cos jak u nas lasy Milickie na przykład. Mnóstwo jezior. Tam sie wlasnie wybraliśmy. Było cudownie. Taka odskocznia od tłoczonego i głośnego dużego miasta. Piekne widoki, naokoło ogromnego jeziora góry całe w lasach. Drzewa kolorowe. Cisza, spokoj i obłędne powietrze. Do tego hotel bajkowy. Położony nad samym jeziorem. Wspaniałe jedzenie i mnóstwo atrakcji dla dzieciaków zarówno w budynku jak i na zewnątrz. Trasy spacerowe i rowerowe. Bardzo, bardzo trudno było mi wrócić do Ankarskiej rzeczywistości. W zasadzie cały czas mam taka chandrę. No nic trzeba pogodzić sie z nadchodząca szaruga w wielkim mieście. Buziaki dziewczyny

Odnośnik do komentarza

Michalina daj znać jak ma się dziadek. Dużo mu sił życzę. Diana Frankowi dobrze widać zrobiło rozstanie z przedszkolem,że tak chętnie wrócił-oby na stałe chodził z radością:) Mania zazdroszczę i domu i pracy,nawet z tym zamieszaniem. Po weekendzie z Tosią zamknęłabym się w biurze z chęcią i na 8 godzin nie wyszła:) Julka tak czułam,że Ignaś się uspokoi :) A choróbska współczuję, dobrze,że dzieciaki już zdrowe. U nas katar Tosi rządzi, nie wiem skąd go wzięła,ale nie daje nam żyć. Ciągle chce by nosić ją na rękach,fatalnie śpi,nie ma apetytu,pluje jedzeniem, ledwo wmuszam w nią mleko. Lekarka uznała,że to po prostu przeziębienie, sól morska, witamina C i ibuprom mają załatwić sprawę. Ale gorączka przeszła, a ten katar zostaje. Oczywiście nie daje sobie podać do nosa tej soli morskiej i są walki. Jeszcze Zosia dziś wróciła ze szkoły i narzeka na ból głowy,wpakowałam ją do łóżka, dałam leki zapobiegawczo i obserwuję moje panny. Każda bardziej marudząca. Zosia zła była cały weekend,bo przez infekcję Tosi siedzieliśmy w domu, a ona chciała jakoś ciekawie spędzić czas. W ogóle ostatnio moja słodka Zosia staje się nie nieznośną Zośką. Złości bez powodu, zdarza się,że lekceważy każdą prośbę, ma własne zdanie,oczywiście najlepsze na każdy temat. Duży wpływ zaczynają mieć koleżanki, jak jedna coś tam ma to Zosia też chce. I czy to rzecz materialna, czy podejście rodziców. Powiem Wam,że w wieku dojrzewania byłam taka sama, dostaję za swoje grzeszki pokutę. Czasami mam dość, młodsza płacze, starsza odburkuje coś pod nosem,tylko nasza Daisy się mnie słucha :) Bo mąż to widzę chce po pracy spokoju i odpuszcza i Zosi, a jak Tosia dostaje ataku histerii z powodu kataru to bierze psa na spacer. A ja myślę,że wyjdę z siebie. Oby jutro było lepiej.

Odnośnik do komentarza

Agata ja mam takie córy,jedna pełna energii i bardzo żywiołowa,druga spokojniejsza. I tak sobie myślę,że każda ma swoje wady i zalety. Iga wymaga więcej uwagi-to ta spokojna. Ona nie powie,że ma problem, że czegoś jej trzeba, nawet jakoś tak dyskretnie się cieszy. Emocje muszę ja wyzwalać, ona na przykład nagle zacznie płakać w domu,bo w szkole ktoś jej coś powiedział i po paru godzinach przychodzi reakcja. A ja nie wiem co się dzieje, i muszę się męczyć by się dowiedzieć. Nina jest inna, ją trzeba tonować. Ale myślę sobie,że Nina będzie odporniejsza psychicznie, czasem bywa nieznośna, ale co na wątrobie jej leży to od razu to pokaże. Jest zła, smutna,wesoła-widać wszystko. Wykrzyczy,wytrzęsie się, i jest ok. Nie gromadzi tego w sobie. Iga jest jak ja, trochę się boję,że może być w przyszłości podatna na nerwicę i stany lękowe. Dlatego staram się na bieżąco kontrolować jej emocje,by ich nie gromadziła w sobie. Mnie rodzice zostawili tak trochę sami sobie, bo cicha, spokojna, wszystko ogarnia, ideał. A to nie tak. Także Agata nie tłum Ady, tej tej pewności siebie, ciekawości świata i energii. wiadomo normy dziecko znać musi i czasem trzeba -powiedzieć stop,bo rodzice się męczą,ale takie dziecko jest chyba prostsze w obsłudze, powie ci potem co mu nie pasuje,albo wykrzyczy :) Przy cichej Idze to ja się muszę czasami nagimnastykować:) Asiu nie strasz mnie, ja mam dwie córy, jak mi zaczną dojrzewać to chyba się wyprowadzę... Myślę,że to trzeba przeczekać, i miłością dużo się osiąga a nie złością. Chociaż rozumiem,że ciężko zachować spokój gdy dziecko się buntuje. Nawilżaj Asiu powietrze, często wietrz mieszkanie i polecam maść majerankową. Mania nadmiaru pracy nie zazdroszczę, ja w swojej bibliotece nie narzekam na jakieś szczególne zamieszanie, chociaż jesień i ludzie powinni przychodzić po zapas lektury;) cieszę się,że w domu dobrze się mieszka, jesienią pewnie miło spędzać tam czas :) Julka co u Was,dzieciaki zdrowe? Diana jak tam Franek i przedszkole? A ja w sobotę pojechałam z mężem odwiedzić dziadka, i chyba jakieś szpitalne wirusy mnie wzięły. Strasznie się zaziębiłam, kaszel,gorączka. 2 dni to leżałam tak non stop,lekarka dała mi zwolnienie na 3 dni jedynie,bo potem kazała przyjść w razie czego po antybiotyk,ale o dziwo te leki postawiły mnie w miarę na nogi. No musiałam dziś iść do pracy, bo mieliśmy teatrzyk dla dzieci, zaczęłam tam organizować w czwartkowe spotkania dla dzieci, i dużo z tym było zamieszania i musiałam być. Ale ogólnie został mi jeszcze suchy kaszel, i taka jestem nieco sflaczała. Wróciłam do domu i wprosiłam się mamie na obiad wczoraj , bo samej to mi się nawet herbaty nie chciało robić. Rozleniwiłam się nieco przez to zwolnienie. Najważniejsze,że dziewczyny zdrowe. Dziadek już od wczoraj w domu,ale w formie najlepszej nie jest. Musi teraz być pod specjalną opieką, a złości się okropnie,bo nie lubi być w centrum uwagi i w ogóle już jest zmęczony tym wszystkim. Ale my nie odpuścimy dziadkowi. Planów na weekend nie mamy, to znaczy w niedzielę obiad u moich dziadków i tyle. Jakoś chcę poleniuchować i na 100 % dojść do siebie:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie. U nas klops, a raczej awaria pieca. Tak w piątek cały dzień jakby się ochładzało, a w nocy obudziłam się i dosłownie marzłam. Okazało się,że piec nam wysiadł. Nikt w sobotę nie chciał przyjść naprawić,teść kogoś polecił,ale i tak musi pan zamówić część i będzie w poniedziałek. Także przymusowe wolne mamy,bo kto chce iść do knajpy i siedzieć w płaszczu? musieliśmy pójść do teściów nocować. Franek zachwycony, my nieco mniej. Cieszymy się,że akurat na ten weekend nie mieliśmy niczego zaplanowanego, dobrze,że te warsztaty i chrzciny były tydzień wstecz. Teraz byłyby ogromne problemy. Niestety zamknięta knajpa na weekend to dla nas spore straty,ale staram się pocieszać,że to tylko weekend. I tak sobota upłynęła nam smutno, bo zmarł wujek mojej mamy i wczoraj właśnie był pogrzeb, byłam z mężem i bardzo mnie to zasmuciło. Nie wiem,może to wpływ październikowej aury? Sobota więc z moją rodziną, w smutnej atmosferze, chociaż akurat syn wujka był niezwykle hmm, na stypie żartował, zero zadumy. A niedziela to spacer po mieście z teściami i rodzinny obiad. Lubię takie dni,bardzo spokojne i miłe. Nawet teściowa o dziwo bardzo wyluzowana, zero złośliwości:). Ale jednak mam nadzieję,że jutro nam pan naprawi piec w miarę wcześnie, umówiliśmy się na 10 rano, może uda się otworzyć już jutro na lunch? Trzymajcie kciuki:) Michalina choroba mamy to najgorsze co może się zdarzyć się rodzince,dobrze,że masz pomoc:) Mam nadzieję,że już doszłaś do siebie. A o dziadka dbajcie! Asiu i jak dziewczynki się mają,mam nadzieję,że Zosia niczego nie złapała i to tylko przemęczenie. Maniu jak tam po leniwym weekendzie, ten też spokojny? Julka co u Was? Agata zazdroszczę tego wypadu, musiało być cudownie, bo opis brzmi wspaniale:) U Was chyba nie ma takiej zimy i jesieni jak u nas,że ciągle szaro i ciągle pada?

Odnośnik do komentarza

Diana szkoda,że ten piec tak się popsuł akurat na weekend. Dużo osób wtedy korzysta z jedzenia na mieście, ale takie przymusowe wolne też ma plusy.:) Przykro mi z powodu wujka. Michalina o, fajna akcja z tym teatrzykiem dla dzieci. U mnie w bibliotece bardzo często takie spotkania się organizuje,dla małych i dużych:) Mam nadzieję,że jak dziadek nabierze sił to humor mu się poprawi i znajdzie chęć do życia. Asiu jak tam zdrowie rodzinki? Agata chętnie bym się zamieniła na pogodę, na pewno macie spokojniejszą jesień. A taki jesienny wypad z rodzinką-marzenie ;) Julia jak tam u Was? A ja miałam miłą zeszłą niedzielę, byłam w pysznej pierogarni, potem na spacerze w parku, było miło i przyjemnie. W pracy było ok, chociaż dużo pracy. Ale do czwartku, potem walczyłam z bólem głowy, osłabieniem, myślałam,że to połączenie fatalnej pogody i problemów z zatokami. Ale nie. W sobotę wieczorem już naprawdę kiepsko się czułam i w niedzielę o 7 poleciałam do *pogotowia*, a tam chwila moment i diagnoza,ropna angina. Oczywiście antybiotyk i leżenie w domu. Jestem wściekła. Bo nie dość,że to okropnie boli i czuję się podle, to jeszcze nie chodzę do pracy, a tam naprawdę sporo pracy. No,ale jak tu chodzić skoro ledwo mogę przejść do kuchni? W środę idę na kontrolę,mam nadzieję,że będzie poprawa. Na razie jest kiepsko, nie miałam anginy chyba z 15 lat, nie pamiętałam niestety jaki to ból paskudny:(

Odnośnik do komentarza

Witajcie:) Moje córki już zdrowe. Na szczęście Zosię coś brało,ale nie wzięło ostatecznie,domowe sposoby zadziałały w porę. Poza bólem głowy i takim rozbiciem nic się nie wykluło. Tosia też już wróciła do normalności,chociaż lekarka na razie zabroniła nas z nią chodzić do sklepu,czy kościoła,bo sezon infekcji,a ona jeszcze osłabiona. Więc sobie tylko spacerujemy nad rzeką samotnie :) Mąż ostatnio częściej musi jeździć do Poznania,ale nie mogę narzekać, fajnie to jest rozwiązane, więc nie odczuwa nasze życie rodzinne wielkiej rewolucji,poza tym,że męża nie ma na obiedzie, a przyjeżdża na kolację,ale to 2 razy w tygodniu. Na razie nie narzekam. Także tydzień mi tak minął spokojnie, to znaczy towarzysko nie działo się nic,poza wizytami dziadków, którzy koniecznie chcieli sprawdzić czy wnuczki mają dobrą opiekę,czy matka się sprawdza :) Teść mi dziś przywiózł ryby świeże, robię zupkę rybną, pięknie pachnie:) Mania angina to naprawdę straszny ból,współczuję. Mam nadzieję,że lekarz Ci doradzi jakiś skuteczny sposób na wzmocnienie nieco odporności. Zdrówka dużo życzę,wylecz to porządnie i dbaj o siebie. I jak Diana knajpka otwarta? rzeczywiście nieprzyjemny splot okoliczności. I ten pogrzeb i awaria. Ale takie wolne chwile każdej rodzince się przydają by pogłębiać więzi:) Agata Tosia ostatnio polubiła takie deserki z Gerbera owocowe tubki, naprawdę je wcina z chęcią. Ale z obiadkami dalej kiepsko, tylko jarzynowa zupa i łosoś z brokułami. Ale liczę,że jak Ada zamieni się w smakoszkę i będzie więcej mi jadła. Na razie mleko rządzi. Fajnie,że odpoczęliście i pojechaliście w przyjemne miejsce:) Michalina dziadkowi przekaż dużo siły, i też dbaj o siebie :) Julka co u Was?

Odnośnik do komentarza

Witam się:) Na szczęście zdrowieję. Chociaż antybiotyk nieźle mnie wymęczył,ale byłam na kontroli u lekarki i migdałki się regenerują naprawdę ładnie. Co prawda zwolnienie mi dała do poniedziałku, a,że we wtorek święto,to odpoczywam do środy, także trochę czasu mam by się wzmocnić i maksymalnie wyjść z choroby. Antybiotyk nieźle mnie osłabił, dużo śpię i jakoś tak snuję bez celu. Ale liczę,że nowy tydzień powitam w miarę zdrowa i pełna energii do działania. Chwilami miałam dość odpoczynku, nie cieszy on tak bardzo jak wszystko boli i w ogóle zmienienie kanału w telewizorze wydaje się zadaniem ponad siły. Ale liczę,że angina odejdzie w zapomnienie,chyba obędzie się bez powikłań :) Asiu domowe sposoby na zaziębienie najlepsze, a jak jeszcze jest się pod opieką mamy to w ogóle najlepiej :)

Odnośnik do komentarza

I jak tam planujecie dłuższy weekend? My w poniedziałek po południu jedziemy na groby trochę tam posprzątać i postawić kwiaty, a we wtorek to tylko na ten najbliższy cmentarz jedziemy,bo Franek na trzech nie da rady,będzie się okropnie nudzić i narzekać,bo jednak on wszedł w taki wiek,że musi się wyszaleć, wybiegać, pobawić z dziećmi,nie da się go wsadzić do wózka, i zająć miśkiem ;) Nasz piec naprawiony, bardzo sprawnie,ale niestety dość kosztownie. Nasi pracownicy byli zaskoczeni,że we wtorek mamy zamknięte, dużo miejsc jest otwartych, ale my nie jesteśmy ani w centrum,ani w okolicy cmentarza, więc pewnie nikt by nie przyszedł, a poza tym to jakoś dziwnie mi się wydaje pracować tego dnia. Ale widać młodzi ludzie mają inne podejście. U nas teraz dyniowe imprezy cały weekend, dzieciaki lgną do Halloween, ja nie jestem fanką, ale skoro są chętni to trzeba wyjść naprzeciw oczekiwaniom. Maniu angina to poważna sprawa, dobrze,że już lepiej i antybiotyk zadziałał. Siostra mojego męża kiedyś-jako nastolatka, przechodziła anginę i miała problemy z nerkami,więc ten odpoczynek na pewno dobrze Ci zrobi. Teraz musisz zdrowo jeść, takie banały,rano ciepła woda z cytryną i imbirem, czosnek, dużo ciepłych zup, kiszonki-to wzmacnia :) No i rano koniecznie ciepłe śniadanie, bez tego nie można wyjść z domu :) Asiu jak ja byłam zaziębiona to moja mama przyjechała sprawdzić czy Franio zdrowy. O mnie zapomniała, taka to miłość do wnuka ;) Fajnie,że dziewczynki zdrowe, na pewno Was to cieszy. Zupę rybną mąż robił niedawno,wyszła taka sobie mówiąc szczerze :) pozdrawiam Was serdecznie

Odnośnik do komentarza

Witajcie:) My w weekend byliśmy na grobach bliskich,nie chciałam pakować się w ten chaos z Tosią. Wiadomo, ulice przy cmentarzach zamknięte, a maszerowanie kilometrów wózkiem w tłoku mu się nie widziało. A tak,to spokojnie,bez nerwów, tłoku-chociaż ludzi już dość sporo,ale można podjechać było pod samą bramę. Zosia zaczęła zadawać takie trudne pytania, nie interesuje jej odpowiedź,że pradziadkowie są w niebie, ona chce szczegółów-co się dzieje z człowiekiem, z ciałem, z duszą. Ciężko mi o tym rozmawiać, u mnie w domu to była zawsze tajemnica taka sfera, o której się niewiele mówiło, myślałam,że ja będę rozmawiać z dziećmi inaczej, a teraz sama się gubię, jak moja mama. Tosia wszystkie wizyty na cmentarzach koncertowo nam przespała. Jeszcze tylko obowiązkowy obiad u teściów i koniec weekendu , za krótki był, zresztą mąż w poniedziałek normalnie pracował,to tylko my go odczułyśmy :) Maniu też myślę,że rady Diany trzeba wziąć sobie do serca. Dbaj o siebie i świetnie,że leczenie poszło dobrze. Jednak angina bywa groźna jak się nie zadba o siebie. Szczególnie,że mamy paskudną jesień. Diana u Zosi w szkole w piątek był bal Wszystkich Świętych, dość miłe to było, mąż trochę obserwował i wrócił zadowolony. Dzieci miały przebrać się pozytywnie, także takie dzieci się bawią,ale jakoś tak po naszemu. Niestety naprawy są kosztowne, czasem to tyle wyniesie jakby coś nowego się kupowało. Ale jak naprawione to w porządku. U nas w okolicy cmentarza żadnych knajp nie ma,ale masa wózków z kawą, herbatą, fast foody,ludzie to kupują, bo głodni,zmarznięci. Ale nie sądzę by z dala od cmentarzy masowo się szło na kawę czy ciasto do kawiarni, także wolne popieram:) a co tam u Julki,Michaliny i Agaty?

Odnośnik do komentarza

Witajcie kochane, nieco mnie pochłonęła codzienność. Maniu zdrówka dużo, anginę przechodziłam ze 2 razy,niezbyt chciałabym kolejny raz, okropne doświadczenie, najgorszy ten ból gardła, ani zjeść,ani się napić. Lepiej się czujesz? Asiu my też rozłożyliśmy sobie wizyty na grobach bliskich, mój Ignacy nie dałby rady jednego dnia zachować tyle powagi i nie biegać wszędzie. Mam mały wulkan :) Jak zmarła babcia męża Olek się pytał co się stało, nie ukrywałam niczego, moje dzieci jakoś tak się oswajają naturalnie. Nie mówię o niebie, śnie, itp,tylko naturalnie i z wyczuciem,ale prawdę. Tak mi mama mówiła jak moi dziadkowie zmarli, i widzę,że to działa, również w przypadku moich. Ale oni poza śmiercią prababci, którą odnotował tylko Olek,bo Lila miała dwa lata jeszcze się z nią nie spotkali,więc na razie gdybam teoretycznie,że wiedzą o co chodzi i nie będą zasypywać pytaniami. Diana przyznam się,my na Wszystkich Świętych byliśmy w kawiarni na gorącej czekoladzie. Ale nie każda knajpa była otwarta,to oczywiście kwestia indywidualna i tak powinno być ;)Dobrze,że wszystko naprawione i macie ciepło,to ważne :) Michalina co u Ciebie i dziewczynek? Agata co u Was? A u nas działo się i dużo i niezbyt dużo. Wiadomo,przed 1 listopada dużo czasy spędziliśmy na grobach, ale samego 1 odpuściliśmy. Czekamy aż najmłodszy przestanie korzystać z wózka, bo w tłumie z nim to ciężko. Lila dostała zapalenia spojówek bakteryjnego,kropli nie dawała sobie wkropić. Zaszczepiłam dzieciaki i siebie na grypę, mąż wybiera się drugi tydzień. Ja czułam dzień po lekkie osłabienie, i takie łamanie w kościach, ale Ignaś to ostro gorączkował, na szczęście przeszło. Mam nadzieję,że chociaż odporny będzie i warto było. Oczywiście mam jesienną chandrę, 4 dzień pada, wariuję w domu, ale nie będę latać w deszczu po mieście. Na szczęście niedziela ma być bez deszczu-oby,bo planuję dzień poza domem z rodzinką. Oddałam samochód do przeglądu, coś tam pan znalazł, i do środy jestem bez auta, zapomniałam jak to nie mieć auta i maszerować kwadrans po zakupy :) Dziewczyny kuzynka miała badania, bardzo dobrze reaguje na leczenie, jeszcze dwie tury i oby to się utrzymało,bo będzie świętowanie zdrowia-mam nadzieję! :)

Odnośnik do komentarza

A mnie dopadł dołek. Nałożyło się tego, znowu choroba dziadka, rocznica śmierci kuzyna się zbliża, 1 listopada i wróciły wspomnienia o tacie,Iga zachorowała. Taka drażliwa się zrobiłam, ciągle smutna, beznadziejnie przeżyłam ostatni tydzień. Za dnia robiłam wszystko jakby automatycznie, bo musiałam,a wieczorem siadałam w fotelu i nie miałam na nic siły i ochoty. Wspominałam, złościłam się i płakałam. Szykujemy się,że dziadek męża może w każdej chwili odejść. Miałam doła, ale z początku starałam się z nim walczyć i to był błąd. Jak odpuściłam, i poddałam się smutkowi,zrobiło mi się lepiej, jakoś tak lżej na duszy. Staram się skupiać teraz na 6 urodzinach Igi, będą dwa przyjęcia, trochę pracy nas czeka, trzeba celebrować miłe chwile w końcu :)Dziś na celowniku spacer nad jeziorem,niech się dziewczynki dotlenią, a ja może się zrelaksuję. Julka trzymam kciuki za kuzynkę, na pewno dalej wyniki będą tak dobre! Asiu u nas był Bal Anioła, ale Igi nie było, a szkoda. Maniu cieszę się,że zdrowie wróciło, dbaj o siebie. Diana u nas wszystko było zamknięte na 1, wiem,że parę osób marudziło,że nie ma gdzie herbaty wypić jak ktoś z daleka,ale u nas tradycyjnie się żyje:) Agata co u Was? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Niestety Michalina, takie gorsze chwile są wpisane w życie człowieka,ale mam nadzieję,że będzie lepiej i pogodniej. Trzymam za to kciuki. Julka mi lekarka odradzała szczepienie na grypę,ale ona to fanka zdrowej żywności, i medycyny roślinnej ile się da :), ale ja chyba bym wolała mieć jeden czy dwa dni troszkę choroby,niż potem grypę. Myślę cały czas nad szczepieniem Frania. Mania i jak zdrówko po chorobie? Asiu jak tam córki? Ostatnio miałam taką sytuację rodzinną,że na dzień zabrałam synka z domu do mojego taty i powiedziałam mężowi,że muszę odetchnąć. W czwartek wieczorem zadzwoniła siostra męża,że jej najmłodsza-zaraz kończy 5 latek, nie idzie do przedszkola,bo mają wycieczkę , a ona lekko podziębiona była dwa dni temu,to mi ja przywiezie, nie miałam nic przeciwko. Rano dzwoni o 6.30 czy mam w domu coś na gorączkę, bo mała miała w nocy 40 stopni gorączki,strasznie kaszle, ale nic jej nie jest poza tym. Opadły mi ręce. Nie miałam z kim zostawić syna tego dnia, on do klubiku przedszkolnego chodzi dwa razy w tygodniu na razie, więc musiałabym mieć w domu tę dwójkę. Powiedziałam,że chyba trzeba do lekarza, a ona,że mała często choruje,to ona wie,że jeden dzień w domu i jej przejdzie. Może przejdzie drapanie w gardle,ale nie taki kaszel, słyszałam przez telefon, jak nic zajęta krtań co najmniej.Przecież zaraz Franek by chorował, ja,może zarażę męża i co z pracą? Odmówiłam, powiedziałam,że trzeba jechać z nią do lekarza. Szwagierka przyznała mi rację, podziękowała i tyle. A potem mój mąż dostał telefon od teściowej, bo jego siostra się poskarżyła na mnie, i usłyszałam co nie co o sobie. Najlepsze,że na moje pytanie czemu teściowa nie pojedzie zająć się wnuczką powiedział,że mama by się jeszcze zaraziła. A to,że ja i synek możemy to nieważne. W każdym razie awantura była okropna. Dopiero po dwóch dniach emocje opadły, mąż przyznał mi rację. Okazało się,że mała ma zapalenie płuc. Bo niedoleczone przeziębienie, bo praca ważniejsza niż dwa dni zwolnienia i siedzenie w domu z dzieckiem. W końcu mój mąż poszedł po rozum do głowy,ale teściowa prawie tydzień się nie odzywa. Szwagierka też nie. A jakie Wy macie zdanie? Może i pokazałam się mało pomocna i rodzinna,ale mam małe dziecko w domu i chcę jego zdrowia. Nie zabieram go w odwiedziny jak jest chory,ani nie podrzucam szwagierce by się nim zajmowała jak ma zapalenie płuc by jej zaraziła całą rodzinę. Ale chyba jestem dziwna, tak uważa teściowa. Sama jestem ciekawa jak to się rozwinie. Aha, pytałam męża kto zajmuje się małą, teściowa nie pojechała jeszcze do wnuczki,boi się choroby.Sami wzięli wolne, raz jedno,raz drugie,bo babcie nie chciały pomóc za bardzo.. No nic, praca wzywa :)

Odnośnik do komentarza

Diana ja parę razy opiekowałam się dziećmi czy to siostry,czy brata męża w chorobie, albo raczej po chorobie, bo szkoda wysyłać tak świeżo po lekach malucha. Ale nie z gorączką i zapaleniem płuc przy Zosi czy Tosi. Jak Zosia była mała i musiałam iść do pracy pomagała mi mama, potem wyjechaliśmy,potem siostra miała maluszki i parę razy moja mama odmówiła mi pomocy/odwiedzin u chorej Zosi,bo miała też pomóc siostrze i bala się choroby,że ją rozniesie. Uważam,że chory maluszek najlepiej czuje się przy rodzicu. Wiadomo co innego stan po zaziębieniu, jakiś drobny katarek, a co innego taka infekcja. Widać teściową samą gryzie sumienie,że nie pomogła,bo bała się zachorować i teraz znalazła kozła ofiarnego. Ja bym zrobiła jak Ty, nie przyprowadziłam teraz do domu chorego siostrzeńca czy bratanków męża przy Tosi. Także, popieram jak najbardziej. Julka ja się zastanawiam nad szczepieniem,ale wybrać się nie mogę jakoś. Może w przyszłym tygodniu się ostatecznie zdecyduję, myślę,że jak my się zaszczepimy to Tosię ochronimy;) Michalina bardzo współczuję tego natężenia złych emocji, mam nadzieję,że już jest lepiej. A jak ma się dziadek? U nas trochę nerwów było, znów praca męża, robi się nerwowo. Sama nie wiem czy od lutego mąż będzie miał pracę? I nie chodzi tu nawet o tej wyjazd do Poznania, być może nastąpi połączenie trzech działów w jeden, redukcja etatów o 1/3 i zwolnienia. Mąż niby jest doświadczony,ale nie będzie potrzebnych tylu specjalistów i zostawią pewnych tych co są tani,a niekoniecznie najlepsi. To znaczy jeden pewnie dobry, a resztę wezmę ludzi zaraz po szkole,byleby ciąć koszty. By się jakoś oderwać od tego wszystkiego jedziemy do mojej cioci na wieś, na dwa dni. Mam nadzieję,że mój mąż odetchnie,mniej się będzie stresował. Zosia ostatnio daje nam też w kość, dziewczyny zamienianie się córki w nastolatkę to kara za wszystkie nasze grzechy młodości ;) Moja mama mówi,że Zosia jest taka jak ja. Niby nic wielkiego,ale non stop komputer, koleżanki, słucha muzyki,zamyka się w pokoju, wszystkie pomysłu są złe, tylko to co koleżanki mają i mówią się liczy. Tego nie zje bo któraś tego nie lubi, tego nie zrobi, bo inna nie musi tego robić. I tak w kółko. Tosia też pokazuje pazurki,albo i ząbki, ząbkuje,i jest marudna. Także liczę,że te dwa dni poprawiają nam humory i wyłagodzą stresy. Spokojnego weekendu

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) Asiu szkoda,że z tą pracą tak wychodzi. No,ale może to jasny sygnał,że czas szukać czegoś nowego i podjąć nowe wyzwanie? Takie zmiany mogą być trudne,ale ostatecznie może się okazać,że to były zmiany na lepsze. Nie strasz mnie Asia, ja mam dwie córki, ich dorastanie chyba mnie zmusi do schowania się do piwnicy na parę lat ;) Diana ja tak miałam i też w rodzinie, kuzynki synek od rana taki był niewyraźny, ale nie odwołała spotkania, a potem moje złapały anginę. Ale z drugiej strony jej synek wtedy nie wyglądał na chorego, sam objawy dostał dzień później,więc nie winię bardzo jej. Ale w takiej sytuacji jak u Ciebie też bym z pewnością odmówiła i pewnie zrobiła teściowej niezłą awanturę,że ma pretensje. Ciekawi mnie jak dalej się zachowa? Dobrze chociaż,że mąż poszedł po rozum do głowy. A u nas jako tako, słynne po japońsku. Długi weekend zleciał za szybko, mąż zabrał w piątek dziewczyny na taki pokaz wojskowy, ja miałam wolne przedpołudnie,to zajęłam się trochę sobą. A potem dziadkowie wpadli na obiad. Wczoraj wpadła kuzynka z dziećmi, a dziś siostra męża. Także głównie w domu byliśmy i mieliśmy gości. Brakuje mi czegoś w tym naszym życiu. Czasami żałuję,że nie mieszkamy w większym mieście,gdzie jest masa atrakcji dla dzieci. U nas świeże powietrze, spokój, cisza,ale chwilami brakuje mi pomysłów jak ciekawie spędzić weekend z dziećmi. Jeszcze latem las,jezioro,a zimą nic. Dziadek na szczęście czuje się nieco lepiej, co prawda ciągle w szpitalu,ale zaczął sam jeść i wczoraj rozmawiałam z nim przez telefon i zaczynamy mieć więcej optymizmu. Musimy koniecznie go odwiedzić. Za to z moją mamą jakoś tak nie idzie mi się dogadać, obie zrobiłyśmy się nerwowe i zamiast rozmawiać burczymy na siebie. Spokojnego tygodnia Wam życzę, dużo zdrówka i optymizmu jak najwięcej dla nas na te listopadowe dni.

Odnośnik do komentarza

Witajcie:) U mnie dużo pracy. I ostatnio głównie żyję pracą. A wolne chwile to głównie pieczenie i czytanie. Pogoda nie nastraja do spacerów i jakichś większych aktywności-niestety. Po tej chorobie tak nie bardzo mogę dojść do siebie, osłabienie się mnie trzyma,ale biorę różne specyfiki na zwiększenie energii i odporności. Chociaż mam wrażenie,że dookoła wszyscy kaszlą i kichają, czekam na mrozy i wybicie wirusów. Jakoś niewiele się dzieje, jak mam wolne to odpoczywam w domu, po pracy za szybko mija czas i już do spania trzeba się szykować. Zdecydowanie nie lubię listopada. Odliczam czas do Świąt i czekam na jakieś przyjemniejsze dni,bardziej kolorowe :) Diana moja przyjaciółka od początku -odkąd została mamą, prosiła ,że kiedy ją odwiedzam mam być zdrowa,bo w domu jest dziecko. Jak czułam się niewyraźnie, przekładałam spotkanie. Przecież choroba dziecka to nerwy,finanse, i nieprzespane noce. Nie rozumiem jak można myśleć tylko o sobie i o swoim komforcie. Mam nadzieję,że teściowa zrozumiała,że miałaś rację Michalina na pewno możecie nieco odetchnąć.,że dziadek czuje się lepiej. Oby wróciły mu siły. Moje ostatnie weekendy Michalina to głównie cmentarze i kościół. Nic ciekawszego się nie dzieje. Myślę,że ze zmianą pogody będziemy mieć ciekawsze pomysły na spędzanie wolnego czasu. Niewiele w końcu trzeba by było fajnie:) Asiu przykre z tą pracą męża. Trzymam kciuki. I dużo cierpliwości do Zosi życzę:) Ja byłam grzeczną nastolatką, chyba aż za . Moja mama czasami prosiła bym się bardziej buntowała:) Julka jak tam u Was? Jak maluchom w szkole się podoba? Agata co słychać?

Odnośnik do komentarza

Diana no oczywiście,że nie ma innej opcji,niż taka,że zrobiłam dokładnie tak samo. Pamiętam jak taka znajoma z porodówki-jak ja rodziłam Olka, ona urodziła bliźniaki, przyjechała odwiedzić nas po porodzie Lili. Mała miała może ze 3 tygodnie, miałyśmy fajny kontakt, a ona do noworodka przyszła z dziećmi chorymi. Jej dzieci miały 3 dniówkę, ona mi mówiła,że to już 3 dzień czyli koniec. Olek oczywiście zachorował, Lilki nie wzięło,ale byłam wściekła. Chory 2 latek,noworodek i przeprowadzka do domu. Powiedziałam jej,że zaraziła mi dziecko to się obraziła, a potem zaczęła mówić,że dzieci chorują i to normalne, a ja jestem przewrażliwiona. Rozumiem,że dzieci chorują,i ciężko je uchronić przed każdą infekcją,ale po co na siłę prowokować choroby? Znajomość się skończyła gdy usłyszałam,że histeryzuję i robię z siebie nie wiadomo kogo. Także popieram, chociaż kocham moich bratanków, to uważam,że ich mama powinna się nimi zajmować gdy złapią zapalenie płuc. W czasie ustępowania objawów, po leczeniu ok,ale nie w pierwszych dniach. I jak tam się wszystko ułożyło? Jak teściowa? Asiu przepraszam,że ostatnio rzadko się odzywałam, nie wiem jak te dni mi umykają. Przykro z tą pracą męża,ale też myślę,że nie ma co załamywać rąk,tylko szukać czegoś nowego i naprawdę wierzę,że mąż znajdzie coś lepszego. Tak sobie myślę,że to Zosi zachowanie jest naturalne dla panienek w jej wieku :) Testuje swoją niezależność i waszą reakcję. Cierpliwość, miłość i uwaga, to pomoże:) Mania ja mam wrażenie,że u mnie tej jesieni dzieje się aż za dużo, chętnie przyjmę trochę Twojego spokoju. Mam nadzieję,że witamy dodadzą Ci porcji energii, moja szwagierka ostatnio zasypia przed dziećmi, nie wiem,ciśnienie,pogoda, jesień, bardzo dużo osób narzeka na braki w energii. Oby było lepiej. Michalina rzeczywiście dużo spadło Ci na głowę, a już lepiej z dziadkiem mam nadzieję? I w ogóle niech jesień łaskawa dla Was będzie. Agata co u Was? U nas szkoła rządzi dniem. Mąż ma dużo pracy,więc latam do szkoły 8 razy dziennie, bo jedno zaprowadzić, drugie przyprowadzić, a potem wrócić do domu. W przerwie pranie, gotowanie, sprzątanie,zakupy. Bywam zakręcona, ale nie narzekam za bardzo. staram się jakoś wszystko ogarniać, na szczęście dzieci mam zdrowe, więc jest prościej. Ignaś tylko rano niezbyt chętnie współpracuje i nieco marudzi przy wychodzeniu o 7.30,ale on akurat ostatnio zrobił się panem sową, lubi spać dłużej,ale nie lubi się kłaść jak mama mu każe, wczoraj zasnął o 23.15. Przyznaję,że ja padłam wcześniej, mąż z nim siedział i się bawił ;) Za to potem spał do 9.30 ciurkiem. Weekendy spędzamy różnie, tydzień temu byliśmy w domu kultury na przedstawieniu, dla mnie zbyt dziecięca, taka prościutka,ale dzieciom się podobało,a to najważniejsze. Wczoraj robiłam z Lilką zupę dyniową, i muffiny dyniowe na dziś,bo idziemy do teściów na obiad, to przyniesiemy deser. Wyszły bardzo dobre, chociaż roboty przy nich zdecydowanie za dużo:) A i mieliśmy randkę z mężem wczoraj wieczorem, właśnie w domu kultury był wieczór francuski, dzieci zostały z kuzynką męża, studentką co chce sobie dorobić, dzieci przeżyły, trochę bałaganu było,ale pewnie będziemy wychodzić częściej z mężem teraz :) Przydał nam się taki miły wieczór, z dala od klocków,aut i kredek:) Pozdrawiam na miłą niedzielę i udany tydzień

Odnośnik do komentarza

Cześć, mam na imię Kasia. Jestem tu nowa. Chciałam się z wami podzielić moją historią. Po bardzo aktywnym tygodniuw pracy, w pewnym momencie dostałam ataku strachu (wtedy nie wiedziałam co to), myślałam, że zemdleję. W głowie miałam tylko myśli, umieram, zostawie dzieci, wezwijcie pogotowie, cała się trzęsłam i nie mogłam ustać na nogach. Po kilku minutach doszłam do siebie, poprosiłam nieznajomą kobietę, żeby odwiozła mnie do domu. Następnego dnia udałam się do lekarza. Myślałam, ze mam raka, tętniaka mózgu, stwardnienie rozsiane. Sama się nakręcałam. Po kilku wizytach u lekarza i badaniach, które nic nie wskazały, lekarz rodzinny wysłał mnie do psychiatry. Okazało się, że to nerwica lękowa. Psychiatra zapisał mi Xanax doraźnie i sertagen. Były dni lepsze i gorsze. Jednego dnia miałąm taki atak, że zabrało mnie pogotowie, mąż nie mógł mnie zorzumieć, nie miałąm wsparcia. Psychiatra polecił mi psychoterapie, ale miałam tak ciężki stan, że bałąm się wychodzić z domu. Wtedy dowiedziałam się, że jest coś takiego jak szkolenia online. Lekarz podał mi maila do pana Marcina Korbiela. Prowadzi on różne prozdrowotne szkolenia. Byłam bardzo sceptyczna. zapisałam sie na szkolenie online. Kosztowało mnie tylko 50 zł! Zaczęłam się stosować do rad pana Marcina, minał tydzien, nic - myśle, i znowu to samo, mi nigdy nie przejdzie. Po stosowaniu jego zaleceń przez miesiac mogłam już odłożyć XANAX!!! w tym momencie dzieki panu Marcinowi jestem osobą zdrową! Przynajmniej od dobrych 3 miesięcy, nie biore leków, nie mam napadów. Szkolenie nauczyło mnie radzić sobie ze stresem, panowac nad atakami paniki. Naprawde złoty człowiek. Jeżeli ktoś chciałby się skontaktować z panem Marcinem bądź zapisac się na kurs to proszę mail: stressout4u@o2.pl i strona internetowa: www.marcinkorbiel.pl/ Mam nadzieję, ze i wy z tego wyjdziecie! trzymam kciuki!

Odnośnik do komentarza

No ja to się przedwcześnie pochwaliłam tą w miarę stabilizacją. U Igi w klasie bostonka się pojawiła i dwie panny miałam chore. Wysypka, gorączka, swędzenie, z początku myślałam,że to jakaś szkarlatyna,ale na szczęście to tylko bostonka. Ogólnie dzieci były zmęczone chorobą, najgorsze to ta wysypka, swędzi, i najgorsze,że w buzi się pojawiła, jeść nie można, pić nie bardzo. Ale już kryzys za nami, Iga poszła do szkoły, a Nina znów bryka po domu jak szalona:) Teraz ja poszłabym na zwolnienie by odpocząć po ich chorowaniu. Musiałam wziąć dwa dni opieki nad nimi,kierowniczka niby nic nie powiedziała,ale zostawiałam ją samą bo druga pani pojechała na szkolenie i trochę była poirytowana.,ale to jeden dzień na szczęście i dalej jest miło. Choć chciałabym by dziewczynki nie chorowały mi w najbliższym czasie. Dziadek znów w domu, stan stabilny, chociaż codziennie przychodzi pielęgniarka na zastrzyki. Jak nam się uda to w sobotę jedziemy go odwiedzić, oby Iga i Nina były zdrowe. Najgorsze,że ma kiepski wyniki krwi, bo jeść nie chce, anemię ma okropną, oby te zastrzyki pomogły. Poza tym to jakoś sobie staramy radzić ze zniechęceniem. Musimy chyba częściej wychodzić z domu,bo zaczynamy przypominać parę emerytów. Zaniedbaliśmy się okropnie,ale albo chore dzieci, albo dziadek, albo rodzicom trzeba pomóc. Gdzieś brakuje nas w tym wszystkim. Taka codzienność potrafi przytłoczyć. Zaczęłam wczoraj brać Vigor Up i liczę na jakiś mały przypływ sił:) Siły się przydadzą bo w niedzielę robimy 9 urodzinki Igi odłożone przez tę bostonkę. Na razie dla rodziny, będzie 17 osób! A w przyszłą sobotę dla koleżanek, tutaj mam na liście 4 panienki, kolegów dwóch i 2 kuzynów dalszych. Diana co tam słychać u Ciebie i czekam, jak chyba dziewczyny też, co tam z teściową. Maniu jak mi pomoże ten Vigor to Ci go polecę. Takie jesienne zniechęcenia nas dopadają i cóż, jakoś przeżyć to trzeba. Asiu i jak z pracą męża? Jak z Zosią? No i jak nasza Tosia się ma, dalej ząbkuje? Julka zazdroszczę tej randki i fajnie spędzonego czasu z dziećmi. Odkąd pracuję to logistycznie widzę jak to ciężko jest ułożyć i doceniam bliskość mamy i teściów, to jedno odbierze, drugie zaprowadzi, trzecie zajmie się Ninką :) Agata co u Was? Pędzę podać obiad rodzince, dziś zupa gulaszowa, dwa w jednym:)

Odnośnik do komentarza

A, Kasiu dopiero teraz zobaczyłam Twoją wiadomość. Fajnie,że Tobie pomogła taka forma pomocy. Jak pewnie zauważyłaś nasz wątek jest o życiu po chorobie, więc pewnie te namiary przydałyby się w jakimś wątku dla osób walczących z problemem. My mamy za sobą terapie i jak możesz przeczytać żyjemy normalnie od dłuższego czasu i wspieramy się w naszej nowej codzienności :)

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) Mam nadzieję,że ten listopad szybko przeleci,bo coraz gorzej mi się z nim żyje. Najgorsze,że było zimno,a teraz znów zrobiło się cieplej, zaraz pewnie znów będzie cieplej. Głowa nie nadąża za zmianami ciśnienia niestety. Czekam na tą świąteczną atmosferę i więcej światła na ulicy ;) U mnie w końcu dwa dni wolne od pracy, bardzo się cieszyłam na nie, po tym maratonie nerwów spokojnie nadrobiłam braki w spacerach, uzupełniłam biblioteczkę o książki z biblioteki, zrobiłam zakupy, spotkałam się z przyjaciółką, od razu lepiej:) Michalina ja to nie wiedziałam,że są takie choroby jak bostonka, szkoda,że trafiło na Twoje córki. Pamiętam,że jak u nas w klasie zaczęła panować ospa-był czerwiec, to na zakończenie roku przyszło nas ledwie 5 osób z 26;) ja zachorowałam na początku epidemii. Ale ciężko uniknąć takich chorób, dobrze,że to za Wami. Mam nadzieję,że dziadkowi dobrze zrobią Wasze odwiedziny. I dużo przyjemności z urodzinowych spotkań i 100 lat dla Igi :) Julka u Ciebie zawsze dużo się dzieje. Taki wieczór francuski na pewno był bardzo romantyczny i jak najczęściej odrywajcie się od codzienności na takich randkach. Uwielbiam dyniowe słodkości,ale tyle z nimi pracy, raz robiłam ciasto, zajęło mi to dosłownie cały dzień. dobrze,że jest teraz mrożona, ale widziałam już gotowe puree :) Diana, Asia, Agata,co u Was?

Odnośnik do komentarza

Teściowa dwa tygodnie się nie odezwała. Szwagierka po tygodniu napisała,że rozumie moją odmowę, ale jest jej wciąż przykro. No, ale moja mama miała wypadek samochodowy, i to zmieniło wszystko. Teściowa nagle znalazła do nas drogę, a szwagierka zaproponowała,że może pomóc zająć się Frankiem gdyby była taka potrzeba. Także takie szczęście w tym nieszczęściu. Wczoraj teściowa ciasto przyniosła, tak na zgodę chyba,aczkolwiek widzę,że nie bardzo wie jak się zachować wobec mnie. Moja mama niestety jechała za szybko i wpadła w poślizg na prostej drodze, auto dachowało, patrząc na samochód mogę dziękować opatrzności,że to tylko tak się zakończyło. Wstrząs mózgu, pęknięty mostek, ogólne potłuczenia, najgorzej z twarzą, szkoło bardzo pocięło mamie twarz, ma 3 zęby wybite, masę siniaków, ran, cała jest opuchnięta. Jeść nie może, zupy jej niosę kremy to zje na zimno,przez słomkę.Jeszcze jest w szpitalu. Może koło wtorku -środy w końcu wyjdzie. Chodzę taka rozbita przez tę sytuację, bo to chwila moment i może być tragicznie. Najbardziej mnie boli zachowanie jej męża, on jest za spokojny, normalnie chodzi do pracy, w piątek w ogóle jej nie odwiedził bo wnuczek miał urodziny, w sobotę też nie,bo się niby gorzej poczuł. To mój tata codziennie dzwoni co u mamy, był u niej 2 razy już w odwiedziny. Dziś męża wyślę do mamy, obudziłam się nieco zaziębiona. Franek od piątku kaszle, innych objawów nie ma,ale jeżeli syrop nie pomoże pewnie pokażę go lekarzowi. Jestem psychicznie wykończona tym tygodniem. Dziś na szczęście pomaga mi mąż i żona taty, więc zrobię tylko to co muszę, a potem po prostu idę spać. Mam wielką nadzieję, że nowy tydzień będzie po prostu lepszy,.

Odnośnik do komentarza

Współczuję Diana, wiele szczęścia miała Twoja mama,że to tylko tak się skończyło. Niech szybko wraca do zdrowia i pełni formy. A Tobie spokoju życzę, na pewno się przyda po tych przejściach. Rzeczywiście ta sytuacja dała teściowej okazję do wyjścia z twarzą z tej sytuacji. Michalina jak tam przyjęcie urodzinowe Igi? Asiu co u Ciebie? Julka pewnie zabiegana jak zawsze:) Agata co u Was? U mnie dalej jesienne osłabienie, chociaż staram się z tym walczyć. Byłam w operze, spotkałam się z przyjaciółką, wiadomo, co rano do pracy. Ale ostatnie dwa dni były bardzo ciężkie. Do fizycznego osłabienia doszło psychiczne. Moja siostra ma problemy kobiece, konieczna będzie operacja, robiła markery nowotworowe, to wszystko tak poważnie brzmiało,że sama czym prędzej zapisałam się do lekarza na kontrolę. W każdym razie mocno się stresuję, chyba tak się stresuję bo siostra się nie stresuje. Dla niej to takie proste, wytną, i koniec. A ja niestety boję się,że w badaniu coś znajdą. Już bym chciała żeby była po. Listopad ogólnie nie był za miły,ale znalazło się parę miłych dni. Teraz zaś czekam na święta:)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×