Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Gość dami22

Rekomendowane odpowiedzi

Nazywam się Damian. Nie wiem czy dobrze robię ale zakładam ten temat w celu pomocy ludziom o podobnych schorzeniach.Pisząc tą siedzę już w *spokoju* słuchając muzyki i popijając herbatę.Ponieważ wyleczyłem się z tej okropnej choroby.Ale nie obeszło się bez lekarza i najbliższych... Wszystko zaczęło się gdy chodziłem jeszcze do szkoły do technikum mechanicznego.Byłem normalnym chłopakiem który myślał o karierze muzycznej i co weekendy wychodził jak wszyscy bawić się z znajomymi.Ale po jakimś czasie zauważyłem u siebie dziwne nienaturalne tiki,nawyki.Częste mycie rąk ,podgłaszanie telewizora do liczby parzystej.Dotykanie elementów ileś razy.Na początku to zlekceważyłem.Ale całe piekło zaczęło się gdy poszedłem na lekcje religii.Jak zawsze poruszaliśmy rożne tematy trochę śmiechu,zabawy jak to chłopacy.Ale po powrocie do domu pewnego dnia zaczął się dziwny strach,paniczny strach.Zacząłem bać się otoczenia ,ludzi.Dla kogoś kto nie był chory wydawałoby się to śmieszne.Ale miałem wrażenie ,że zrobią mi krzywdę,że może ktoś rzuci na mnie klątwe ,zaklęcie.Bałem się dziwnych miejsc ,rzeczy.Paniczne i natarczywe myśli wywoływały bóle w okolicach klatki ,duszności ,a z czasem myśli samobójcze.Niestety na samych myślach się nie skończyło. Ale w odpowiednim momencie ktoś mi pomógł a za drugim razem opamiętałem się sam.Ale to nic nie zmieniło z czasem było i tak gorzej.Zamykałem się w domu siedząc w kącie przez parę godzin.Odsunąłem się od znajomych,od rodziny.Leżałem z książką gdyby ktoś wszedł udawałem ,że czytam a tak na prawdę ciąłem się.Dawało mi to wtedy ukojenie ,Ale w końcu nie dałem rady wygadałem się wtedy mojej ,już teraz byłej dziewczynie.Jej reakcja była niesamowita.Od razu poszła do mojej siostry i mamy porozmawiać.Na początku jak się dowiedziałem o tym byłem wściekły .Ale potem i tak zaciągneły mnie do psychologa.Bałem się panicznie ale poszedłem tam.Po rozmowie dostałem numer do psychiatry.Wtedy strach był jeszcze większy.Wszystko się nasilało.A na wizytę musiałem dłużej czekać .Byłem już zdecydowany walczyć z tym, chciałem jak najszybciej brać leki.Kuracja była trudna ,miałem nawroty choroby.Ale to przez alkohol i narkotyki.Gdy poczułem ,że się *wyleczyłem*Zacząłem więcej pić,i brać używki.Po jakimś czasie choroba uderzyła z jeszcze wiekszą siłą.wtedy załamałem się totalnie ,straciłem ochotę na wszystko.Marzenia ,ambicje odeszły na drugi plan.Ataki miałem codziennie ,od chwili gdy się obudziłem myślałem ,że coś mi się stanie ktoś mi coś zrobi do nocy aż jakoś udało mi się na chwile zasnąć.Ale nadszedł dzień stwierdziłem ,że muszę wziąć się w garść .Brałem leki,To podstawa bez tego myślę,że bym nie dał rady.Nastawienie to tez klucz do sukcesu.Ja wtedy nie miałem internetu i może mi to też jakoś pomogło bo często ludzie jeszcze bardziej się dołują na rożnych portalach.Ja starałem się wychodzić do przyjaciół ,którzy wiedzieli ,że jestem chory.To był mega krok ,fakt byłem często zamyślony ale byłem z nimi.Czasami było na prawdę fajnie.Drugie było poświecenie się pasji.Zawsze trzeba coś sobie znaleźć.Mnie to uspokajało na jakiś czas. A *natręctwa* gdy miałem ochotę coś dotknąć,zrobić.Mówiłem sobie w głowie*jeżeli to zrobisz już nigdy się nie wyleczysz* Powtarzałem to często,za kazdym razem. I nie możliwe a pomogło w jakimś stopniu.Miałem wiele innych metod które mi pomagały.Teraz nie biorę leków od dwóch latach,boję się czasami ,że to wróci.Zostały jakieś myśli ale to rzadkość.Staram się nie skupiać nad tym żeby nie wracać do tego. Ale znalazłem prace już kolejna w sumie.Robię prawo jazdy i zapisałem się na wolontariat do domu starców.Nie wiem czy podołam ale będe sie starał. .Ta choroba jest straszna ,bardzo straszna ale można się wyleczyć,jest to trudna i cieżka droga.Ale wszystko jest możliwe

Odnośnik do komentarza
Gość sex appeal

Myślę że tabletki są pomocne tymczasowo by móc zebrać myśli, to wszystko, nie wydaje mi się by były jakieś które leczą z choroby bo chyba nie ma leków z napisem *wyleczą tą chorobę przez okres kuracji**, każdy wydaje się być zdany na siebie i swoją silną wolę, pozdrawiam autora artykułu...

Odnośnik do komentarza
Gość Monika30

Pozwolę sobie nie do końca zgodzic się z twierdzeniem że nerwica lękowa jest nieuleczalna. Uważam, że jeśli komuś uda się pokonac to cholerstwo (nie jest to łatwe i często wymaga wiele czasu, miesięcy a nawet lat - to sprawa indywidualna) to ma duże szanse na to aby przejśc przez resztę życia już bez tego *bagażu*, albo w najgorszym razie - jeśli nerwica powróci - to móc ją pokonac o wiele szybciej, co sprawi że będziemy jeszcze silniejsi. Dlaczego napisałam że pozwolę sobie tylko NIE DO KOŃCA zgodzic się z tym twierdzeniem? Ponieważ oczywiście zawsze jest ryzyko że nerwica może powrócic (nie wiemy jakie tragedie, trudne sytuacje moga nas czekac po drodze i jak wplyna na nas, tego nie wie nikt), ale wg mnie nie jest to żaden pewnik, tak samo jak człowiek który nigdy nie cierpiał na nerwicę, też nie ma pewności że na nią nie zachoruje. Cieżko to wyjasnic tak w kilku zdaniach, ale wiem że nerwica to nie wyrok i mozna stawic jej czola, mozna się nie poddac i zdobyc nad nią przewagę, powrocic jak ja to mowie *do swiata żywych* :-) Zeby nie było - chorowałam na nerwicę lękową, depresję przez kilka lat - z przerwami, przeszłam lekoterapię ( co prawda z powodzeniem, ale już po 3 miesiącach po odstawieniu leków - mój stan się pogorszył ) , dwie psychoterapię, próbowałam wielu metod aby tylko wyzdrowiec. Miałam bardzo wiele lęków, fobii, napadow paniki (przy pierwszym takim napadzie bylam pewna ze umieram) oraz objawów somatycznych, które były równie straszne jak lęki, nie chciało mi się już życ, a jednoczesnie chcialam życ i pokonac to wszystko, zeby wrocilo moje zycie z przed nerwicy... Duzo by pisac. Przeczytalam wiele ksiazek, artykulow na tematy nerwicy, depresji etc. Jesli mialabym w skrocie zreasumowac to co mi ostatecznie pomoglo - to JA SAMA i zmiany jakich dokonalam w swoim sposobie myslenia, w zyciu, moja samoswiadomosc (tez na temat czym dokladnie jest nerwica i skad sie u mnie wziela) - jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmialo to wlasnie jest klucz do sukcesu - ktory na poczatku wydaje sie niemozliwy, oczywiscie tej bitwy nie wygralam zupelnie sama, pomogla mi psychoterapia, pewna ksiązka oraz wsparcie bliskich mi osob, ale ostateczną wygrana zawdzieczam tylko sobie. Moze pisze chaotycznie ale ciezko to opisac tak na szybko.. Jak pisalam wyzej nie mam pewnosci ze to nigdy nie wroci, ale nie zastanwiam sie nad tym tylko żyje po prostu :-) Moge normalnie funkcjonowac, cieszyc sie i smucic jak zwykly czlowiek - to dla mnie najwazniejsze. Jesli ktos chcialby na ten temat porozmawiac albo poradzic sie - to chetnie odpisze, nie jestem zadnym ekspertem czy lekarzem, ale osobą która chyba bardziej od lekarza czy eksperta (przynajmniej od pewnej strony) będzie mogla pewne rzeczy zrozumiec, poniewaz przezylam to na wlasnej skorze. I gwarantuje Wam ze z nerwica mozna walczyc i wygrac, jesli nie od razu wojne to chociaz bitwe, a potem nastepna i nastepna, az mozliwe ze skonczy sie na waszej wygranej ostatecznej, a nerwica bedzie musiala skapitulowac. Nie jest to udawany optymizm, ale moja subiektywna ocena - choc pewnie gdybym przeczytala cos takiego napisane przez kogos - gdy bylam w moich najgorszych momenatach to trudno byloby mi uwierzyc.. Pozdrawiam ciepło i życze wiele wtrwalosci w walce z tym cholerstwem.

Odnośnik do komentarza

Jestem nowa na tym forum.Czytam wszystko co piszecie i wszyscy macie rację, nikt z nas nie jest nieudacznikiem, każdy chce walczyć, nikt nie chce się poddawać.Zwykle jest to bardzo trudne i nie zawsze udaje się za pierwszym razem.Jeszcze trzy dni temu napisałabym, że z nerwicy lękowej można się wyleczyć, można normalnie żyć , racjonalnie przeżywać dopadające nas choróbska i cieszyć się życiem i tym co mamy.Mam dwójkę wspaniałych dzieci, synek miesiąc temu skończył roczek, byłam zmęczona obowiązkami ale szczęśliwa.Trzy dni temu dopadła mnie tzw. jelitówka- zarwałam przez nią całą noc, to wystarczyło żeby powrócił lęk, z którym nie mogę sobie poradzić, ciężko zajmować mi się dziećmi,ale nie pokazuje im tego, są dla mnie całym moim światem,dlatego jutro jadę do lekarza, po 6 latach przerwy.Jadę znowu walczyć o szczęście, bo wiem że można. Nie można siedzieć i czekać aż przejdzie, mam wsparcie rodziny i to jest bardzo ważne.Wydaje mi się że ktoś kto raz to przeszedł zawsze w jakimś stopniu będzie narażony na powrót tego nieproszonego gościa. Najważniejsza jest chyba ciągła praca nad sobą, nie można spocząć na laurach bo dobrze się już czujemy, tak jak ja to zrobiłam. Na szczęście nie jest tak tragicznie jak było kiedyś, ale postanowiłam działać jak najszybciej.A więc jutro do lekarza i zaczynam prawie od nowa, ale wierzę że dam radę ,bo mam dla kogo. Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło i nie pozwólcie się znowu dopaść.

Odnośnik do komentarza

To nie prawdopodobne jak łatwo dajemy się oszukać lękowi.... robi z nami co chce i kiedy chce :( nawet kiedy wydaje się nam że mamy nad nim kontrolę... Ja borykam się z tym problemem od dawna jednak w tym roku w Marcu nasiliły się objawy i trwają do....... 20 min temu : ) ..... wszedłem po schodach nieco szybciej, i zwróciłem uwagę na tętno które nieco przyśpieszyło, to wystarczyło aby mój mózg wprowadził mnie w stan bez warunkowego myślenia że coś jest nie tak ze za szybko bije mi serce ... zaraz coś się stanie.... a jednak żyję i piszę na forum.... nadal jednak lekko podenerwowany i nie spokojny, w lenku przed następnym atakiem... MASAKRA :/ Podobne ataki paniki miałem już w wieku 20 lat jednak trwało to 10 15 min i koniec.... chwila niepewności co to było i koniec myślenia o tym, przewagą był chyba mój wiek i bez troska.. : ) Aktualnie mam 32 lata i od marca uświadomiłem sobie że mam ataki paniki, natrętne myśli i zbyt dużo o tym myślę a im więcej o tym myślę, czuje się gorzej. Czytanie o objawach oraz możliwość czytania o przypadkach innych bardzo mi pomaga. Również zwierzanie się o tym problemie (np. żonie w moim przypadku) również mi pomogło a jednak dziś wieczorem podałem się lękowi..... Choć nie byłem u lekarza *jeszcze, ponieważ wybieram się* chciałbym wszystkim dodać tylko trochę otuchy z walką ze swoim Demonem..... Z każdym nawykiem, nałogiem idzie sobie poradzić, nie ma rzeczy nie możliwych. Porozmawiajcie o swoim problemie z kimś zaufanym i koniecznie z takim kto zrozumie wasz problem. Poczytajcie o tym, może jakiś film na podobne tematy, wszystko co pomoże zrozumieć wam sposób pracy waszego mózgu wam pomoże. Analizujcie to, badajcie wasze lęki aby łatwiej wam było je oswajać. WIEM że lęk paraliżuje nasze myśli i ciężko się skupić na czym kol wiek ale nawet w tym momencie możemy przejąć nad tym kontrolę, nie uda się tym razem spróbujcie następnym.... Człowiek to maszyna która potrafi poradzić sobie z nie jednym problemem..... Powodzonka wszystkim i bierzcie się do pracy nad sobą.... Chętnie porozmawiam z kimś kto ma podobne problemy lub chce się wygadać, to naprawdę pomaga : ) ledo@o2.pl

Odnośnik do komentarza

Damian najprawdo podobniej mam to i u mnie tez zaczelo sie wszystko na lekcij religi zaczelo sie od dusznosci potem od lekow wybieglem wtedy do lazienki i ze strachu prawie zendlalem wrucilem do domu zapalilem papierosa i wszystko wydawalo sie byc dobrze az wyszlem na miasto znow pojawil sie lek ze cos mi jest po 2 mies jest coraz gorzej boje sie isc do szkoly i praktyki bo boje sie ze cos mi sie stanie nie jestem taki jak dawniej ale przy znajomych czasem o tym zapomne ì wszystko ustaje ale gdy zbliza sie wieczor znow sie boje nie moge spac bo w glowie strach i 100 mysli nwm co mam robic chce wrucic do dawnego siebie.; (

Odnośnik do komentarza
Gość justyneq

Kochani!!!moje zmagania z nerwica zaczely sie jakies 10 lat temu kiedy to idac do pracy nagle dostalam jakby ataku paniki i myslalam ze umieram...oczywiscie to byly tylko ataki nerwicy bo po sprawdzeniu mojego stanu zdrowia okazalo sie ze fizycznie nic mi nie dolega...do tego doszly fobie balam sie wychodzic z domu,mialam ataki paniki do pracy jezdzilam tylko taxowka i zaraz po skonczeniu szybko wracalam zeby byc juz tylko w domu..dostalam leki i po jakims czasie udalo wydostac sie z tego bagna i funkcjonowac spokojnie jakies 6 lat....po tym czasie nerwcia powrocila tym razem atakujac moje mysli ..pewnego dnia pojawila mi sie znikad mysl ze kogos zabije albo cos zrobie moim najblizszym...do tego ataki paniki ze rzeczywiscie tak sie stanie...moj swiat rozwalil sie poraz kolejny...znow wizyta u lekarza funkcjonowanie jak maszyna strach,przerazenie ..balam sie ze nie wytrzymam ze sobie cos zrobie ze zwariuje....znow psychiatra leki....w miedzyczasie szykowal mi sie wyjazd do mojego narzeczonego zagranice wiec podowjny stres nie bylam w stanie podjac wyzwania bedac opetana tymi myslami i lekami.....znow leki i terapia dodam jeszcze ze do tego doszly jakies szumy w uszach piski i natretne mysli razem wziete pieklo...nikomu nie zycze....po jakis 9 miesiacach udalo mi sie to przejsc....doszlam do siebie leki pomogly...wyjechalam do anglii ..cieszylam sie narzeczonym i praca ktora dosc szybko znalazlam...bylo cudownie i nagle po 4 latach znow atak....tym razem tak silny ze odechcialo mi sie zyc....znow mysli tym razem o przemijaniu o tym ze umre ja i wszyscy wokol ze nie ma sensu sie cieszyc z niczego skoro i tak to nieuniknione......piszac to mam te mysli w glowie przelewaja sie i drecza.....znow leki znow proba pokonania tego piekla.......wierze ze wyjde z tego wierze ze dam sobie rade nie poddam sie bede walczyc bo chyba juz gorszej formy nerwicy nie ma.......nie chce umierac nie chce zeby moja mama moj narzeczony kiedys umarli....nie umiem sobie tego przetlumaczyc chociaz wczesniej nie mialam z tym problemu....czuje sie wpadam w przepasc....jestem zagranica musze isc do pracy wstac rano a moj mozg podstawia mi te mysli 24 na dobe..........wiem jedno ze jesli dam rade przejsc przez tp pieklo a dam bo mam dla kogo zyc napisze kiedys o tym ksiazke mam nadzieje ze piszac ja bede juz zdrowa....pozdrawiam wszystkich przepraszam za chaotyczne pisanie ale ciezko jest napisac w kilku slowach o walce z ta tragiczna choroba....

Odnośnik do komentarza

A ja z cala pewnoscia mowie NIE MOZNA SIE WYLECZYC ALE MOZNA Z NIA ZYC. na nerwice choruje juz od nie pamietam kiedy. Wczesniej to byly drobne ataki raz na jakis czas. Samo przechodzilo. Nawet nie wiedzialam ze to NERWICA. dzis dzien bez ataku to swieto. Wstaje rano i odczuwam lek. Ale nauczylam sie z nim zyc. Chodze do pracy mam dziecko meza dom. Musze zyc.

Odnośnik do komentarza

Hej! Moja *przygoda* z nerwicą rozpoczęła się od nieciekawego zdarzenia w moim życiu kiedy byłem w gimazjum. Nie będę wchodził w szczegóły ale byłem w dziwnym stanie w wyniku czego dostałem ataku paniki. Po jakimś tygodniu zacząłem czytać o schizofrenii paranoidalnej i wmówiłem sobie, że to mam. Przez pół roku byłem wyjęty z życia - zdarzało się nawet, że wychodziłem na zajęciach z klasy bo nie mogłem usiedziec. Ataki zdarzały się zawsze i wszędzie. Miałem symptom derealizacji. Byłem nieufny nawet do najbliższych. Myślałem, że to się nigdy nie skończy.. I co się stało? Skończyło się. Nagle, nawet nie wiem kiedy. Do samego końca studiów nie zdarzyło się mi nic złego (czyli jakieś 10 lat). Potrafiłem o tym rozmawiać. Tak samo jak potrafię o tym pisać teraz. Niemniej jednak ostatnio dostałem nawrotu - cóż, najwyraźniej z nerwicą jest jak z rwą kulszową - wraca znienacka ale z mniejszą siłą uderzeniową. I trzeba to przecierpieć... Zawsze gdy mam atak zastanawiam się - czy to mi kiedyś minie? A co jeśli stracę nad tym kontrolę? Nic takiego nigdy się nie zdarzyło i nie zdarzy! Z tego można jak najbardziej wyjść :))! Moja matka miała podobne przejścia w moim wieku po jakimś zastrzyku po którym bardzo źle się poczuła. Miała ataki pani do tego stopnia, że musiała dzwonić po mojego tatę by ją odebrał, płakała i trzymała się ściany. Teraz? Śmieje się z tego i mnie pociesza gdy jest mi gorzej. Damy radę nie ma się czym przejmować, przeczekać burzę i ruszyć do przodu :)!

Odnośnik do komentarza

O tak nie można się poddawać nerwicy. też ją mam i czasami mam wrażenie ze umrę. To taki okropny stan, z resztą nie będę się o nim rozpisywać bo wszyscy go znacie. Najgorsze w nerwicy jest świadomość że nie możesz liczyć na bliskich, przynajmniej ja tak mam. Mąż w ogóle mnie nie rozumie nie wie co to jest i chyba go to przerasta. W sumie trochę go rozumie bo skąd osoba wolna od lęków ma wiedzieć co czuje osoba odczuwająca ciągły niepokój,,, nie mówiąc już o stanach paniki.. Ja nie biorę żadnych leków i jakoś sobie radzę. Muszę wierzyć że uda mi się pokonać to cholerstwo samej.. życzę wszystkim spokoju i zdrowia

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×