Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Jak sobie radzić przy dodatkowych skurczach?


Gość ech80

Rekomendowane odpowiedzi

Gość POZBAWIONARADOSCI

Niby z czym lekarze nam ściemniają? Jak wyszły mu nadkomorowe na holterze, to lekarz mu powiedział, że nadkomorowe, no i gdzie tu ściemnianie? Nie rozumiem po co w ogóle pisać o tym, że lekarze nam ściemniają, już kiedyś pisałam o tym, że to niweluje cały efekt placebo. Bardzo żałuje, że tu weszłam, właściwie wróciłam z wyjazdu i zaczęłam myśleć o tym, więc chciałam wejść na forum, żeby się jakoś pocieszyć, rozwiać strach, a tylko się bardziej zestresowałam. Takie skurcze czy takie, tak naprawdę co ta wiedza daje? Tego albo się nie da wyleczyć albo trzeba kombinować z betablokerami lub działać na ewentualne przyczyny (czyt. nerwica, refluks). Ja już wiem, że po prostu dostałam ciulowy charakter, bo coś mi się wydaje, że takie problemy mają głównie osoby wrażliwe, a ja jestem wręcz przewrażliwiona i od dziecka mam nerwicę (co nigdy nie będzie dla mnie normalne i wciąż nie rozumiem, jak to możliwe, że dziecko ma nerwice od małego), kumulacja stresu i emocji najpierw wpłynęła na żołądek i jelita, potem na odporność, a potem na serce. Szkoda tylko, że są też wrażliwe osoby, które nie mają takich problemów, szkoda w tym sensie, że przez to człowiek ma poczucie jeszcze gorszego pokrzywdzenia. Wiele bym dała, żeby chociaż nie mieć tej niedomykalności, ech. Gdybym nie miała tej wady i tych dodatkowych skurczy, to moje życie byłoby bardzo dobre. Żałuję, że gdy jeszcze byłam zdrowa, to użalałam się nad sobą i nad rzeczami mało istotnymi, ale wtedy nikt nie wyciągnął do mnie pomocnej dłoni, nie pomógł mi zrozumieć, że moje problemy to tak naprawdę nic i że wszystko da się jakoś rozwiązać. Kiedyś zajadałam stresy i przez to utyłam, jednak po jakimś czasie sama się zmotywowałam i schudłam, ale teraz tyję, mimo tego, że dobrze jem, mogłabym się załamywać, ale już nawet nie mam na to siły i ochoty, nie chcę ciągle siedzieć ze złym humorem. Chciałabym żyć jak inni i móc nie martwić się sercem, żyć pełnią życia, nie odmawiać sobie niczego. Ten ciulowy charakter bardzo mnie umęczył, sprawił to co sprawił i tym samym odebrał mi spokój ducha i część radości. Bo ja wciąż myślę, że wszystkie te dolegliwości zdrowotne powstały dlatego, że mam taki a nie inny charakter. Dziwię się tylko temu, że te osoby z rodziny, po których odziedziczyłam taki charakter, nie mają takich problemów, czyli zupełnie tak, jakby u mnie te niepożądane cechy się zwielokrotniły, oni wrażliwi, a ja przewrażliwiona. Ciężko z tym żyć, tym bardziej, że pod nosem ma się zdrowe jak byk rodzeństwo z egoistycznym charakterkiem, człowiek sobie myśli: Kurcze dlaczego to ja nie dostałam tych genów, dlaczego to ja nie jestem nią? Zresztą, koleżanki i koledzy tak samo, nikt z nich nawet nie słyszał o takim czymś. No ale co tu się dziwić, gdy np, w szkole przyszło do odczytania na głos referatu czy prezentacji, to nawet Ci z pozoru nieśmiali jakoś sobie z tym radzili, a chyba tylko ja prawie się jąkałam i łykałam słowa. Zamiast żyć normalnie, to ja *Myślę* o życiu, nie działam, tylko myślę o działaniu, tego w sobie nie lubię i to jest też źródłem moich problemów, dostrzegam więcej niż inni, od razu potrafię rozszyfrować jak kto jest do mnie nastawiony, a potem to przeżywam, nie wiem po co, ale tak się właśnie objawia to przewrażliwienie. Gdy ktoś pewny siebie, usłyszy na swój temat jakąś negatywną opinię lub doświadczy ze strony drugiej osoby czegoś niemiłego, to przechodzi nad tym do porządku dziennego, nie przejmuje się tym, tymczasem ja to rozpamiętuje, przeżywam, ba, uważam, że ten ktoś ma rację, przyjmuje to jako pewnik, a dzieje się tak ponieważ mam bardzo niską samoocenę i ciągle myślę o tym, że nic mi się nie uda i zbyt łatwo się poddaję. Teraz jednak próbuję bawić się w zabawę, której celem jest zmiana charakteru. Próbuję zastępować niepożądane cechy tymi pożądanymi, chciałabym wypracować sobie inny charakter. Teraz, gdy mam jakieś bardzo stresujące sytuacje, to mówię sobie: i po co ty się stresujesz, skoro stresowanie się jest pośrednim i niekiedy bezpośrednim źródłem Twoich dolegliwości zdrowotnych, gdy będziesz się stresować, to tylko to wzmocnisz i nic do nie da, nie pomoże w niczym. Postanowiłam też porobić wszystkie te rzeczy, które zawsze chciałam zrobić i też jakoś mimo wszystko się pobawić trochę, chociaż nie wiem czy to jest dobre czy złe, bo myślenie w stylu: Oby tylko zdążyć to zrobić, oby tylko zdążyć to zrobić! - też może być upierdliwe. Może zamiast myśleć o spełnianiu marzeń powinnam zacząć je spełniać, może wtedy poczuję się lepiej i poprawię sobie humor, no i będę miała poczcie, że już coś działam i nie będę myśleć jedynie o ograniczeniach.

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

Dodam jeszcze tylko, że chciałabym mieć poczucie takiej stabilizacji, takie jakie mają inni, no wiecie, żeby nie myśleć cały czas o śmierci. Robić coś i nie zważać na konsekwencje. Teraz ciągle żyję w poczuciu zagrożenia, tak jak już pisałam, nie mogę po ciężkim dniu spokojnie się położyć, bo wciąż myślę o sercu, martwię się czy dożyję tego czy tamtego, czuję się przez to trochę jak pogrzebana żywcem. Najbardziej tęsknię właśnie za tą spokojną głową, którą miałam przed zachorowaniem. Wcześniej skakałam, biegałam, piłam, robiłam co chciałam, żyłam teraźniejszością i przyszłością, miałam myśli w stylu: a w przyszłości będę tym i tym, tymczasem teraz: Czy w przyszłości będę...Te myśli bardzo mnie wykańczają, dlatego bardzo cenne jest dla mnie takie chwilowe uspokojenie się po przeczytaniu jakichś pozytywnych wypowiedzi. Chciałam Ci ALLICJO podziękować za Twoje słowa, gdy napisałaś mi, że to tylko nerwica, to przyswoiłam to sobie i nieważne czy tak jest czy nie, ważne jest jedynie to, że po przeczytaniu tych słów poczułam się dużo lepiej.

Odnośnik do komentarza

Cześć po świętach wszystkim cierpiącym. Ja niestety mimo warunków sprzyjających miałam święta do du....py. Zadowolona nie wróciłam. POZBAWIONA .............. nie przyjmuj się takim głupotami jak ktoś napisze. Masz zupełną rację i nie słuchaj głupot, że lekarze ściemniają. I tu nie chodzi o jakieś placebo czy inne wymyślunki. Jeśli na badaniu wychodzi arytmia komorowa to jest komorowa, jeśli nad to jest nadkomorowa, jeśli częstoskurcz, czy migotanie to tak jest i koniec kropka. Żaden lekarz nie powie ma pani nadkomorowe a wydruk pokazuje komorowe, chyba, że ten niedouczony, który nie umie odróżnić nogi prawej od lewej czy nerki prawej od lewej. Poza tym nawet jak wychodzi na holterze X -razy zaburzenia komorowe to ten setny raz może nie wyjść komorowe tylko nadkomorowe, tak samo jak nagle może nam pojawić się częstoskurcz, migotanie czy inne cholerstwo. Nie piszcie głupot, bo rzeczywiście wychodzą z tego bzdury. Przykład ze mnie, cały czas mam głównie arytmię komorową, jak lądowałam u lekarza/w szpitalu zawsze dod. komorowe albo bigeminia komorowa. Ostatnio zonk, ląduje u lekarza bo nie mogę sobie dać rady z zaburzeniami serca, ekg, zrobili mi takie dłuższe a lekarz do mnie o jaka piękna arytmia nadkomorowa i co miałam się z nim kłócić/nie wierzyć, że mam akurat tego dnia arytmię nadkomorową. To jest serce, ma prawo raz tłuc tak a raz tak, więc nie ma co pisać głupot, że lekarze nas oszukują czy ściemniają, jak macie wynik badania tak widocznie jest. POZBAWIONA, nie przejmuj się wypowiedziami ludzi, to jest forum nie gabinet lekarski, każdy z nas jest różny, każdy ma inny sposób przekazywania swojej wiedzy czy zdobytego doświadczenia, wyciągaj dla siebie pozytywne wnioski, negatywne olewaj, musisz się bardziej uodpornić na ludzi. Pytasz czy dziecko ma nerwicę?. Na pewno nie rodzi się z nerwicą ale może ją nabyć. Mogą to być predyspozycje rodzinne, może mama przechodziła jakąś traumę jak była w ciąży. Może jako dziecko czegoś się wystraszyłaś, czegoś bałaś a rodzice nie zaopiekowali się odpowiednio Tobą i ten mały lęk przez lata kumulował się w Tobie, musisz przeanalizować swoje dzieciństwo jeśli zależy Ci na rozwikłaniu sprawy. Na pewno Twoja nerwica się rozrastała, sama piszesz, że w szkole się bałaś. Widzisz jeden nie umie nic a wstanie do odpowiedzi pościemnia, poudaje wariata i mu się uda a drugi ma wykute wszystko na blachę i paraliżuje go jakaś trema, strach i nie wyduka słowa a jak wyduka to jedną którąś wiedzy, którą posiada. Na pewno to co opisałaś jest objawem nerwica i ona siedzi w Tobie od dziecka. Nie ma tak, że jak ktoś dorasta w jakiejś patologicznej rodzinie (nie mówię o Tobie) to w przyszłości całe rodzeństwo będzie cierpiało. Jeden jest silniejszy, drugi słabszy, jeden oleje i powie nie powtórzę błędów rodziców, mam w dupie, że rodzice pili, bili się ja żyję swoim życiem a oni niech się zabijają bo takie sobie stworzyli życie. Inny z tego samego rodzeństwa będzie żył przeszłością, będzie całe swoje dorosłe życie pomagał tym patologicznym rodzicom i będzie wciąż współuzależniony. Tak jest u Ciebie, rodzeństwo nie przeżywa wszystkiego tak jak Ty to przeżywasz i stąd w Tobie tyle strachy, żalu i złego samopoczucia. Dokładnie tak jak napisałaś, zamiast myśleć zrobię to czy tamto, próbuj to robić. Na początku może być ciężko, bo masz w sobie dużo lęku, ale z czasem dojdziesz do wprawy, małymi kroczkami idź do przodu, jak trzeba zatrzymaj się i za chwilę znowu spróbuj. Nie ważne czy wygrasz kolejną bitwę, ważne żebyś wygrała wojnę. Postępując tak jak postępujesz, czyli unikając wszystkiego, bojąc się, myśląc o sobie negatywnie i o swoim życiu grzebiesz się za życia sama. Zobacz, ja byłam po operacjach, mam poważne kłopoty zdrowotne i pojechałam latem w świat, bo jak ma sie coś stać to czy będę w domu na łóżku czy pod palmami w tropikach i tak się stanie. Nie wybiegaj w przyszłość, staraj się żyć tu i teraz, pokonuj drobne bariery a dojdziesz na właściwą ścieżkę. Nie myśl o tym czy dasz radę, czy dożyjesz, czy nie padniesz, na to wpływu nie ma, staraj się żyć żeby udowodnić sobie, że dasz radę, jesteś mądrą dziewczyną i staraj się wbijać do głowy pozytywne informacje a nie negatywne. Nie wiem czy wyciągniesz z mojej paplaniny jakieś wnioski, chciałabym ale to wszystko zależy od Ciebie samej, to Ty wkładasz sobie do głowy sposób myślenia, postępowania, sam mózg bez Twojej pomocy nie działa, Twoje myśli kierują Twoim życiem, więc trzeba do mózgu wkładać pozytywy. Bardzo Ci kibicuje i chciałabym, żebyś odbiła się od dna, jak już złapiesz grunt to pójdzie wszystko do przodu ale musisz bardzo chcieć, musisz próbować i robić te małe kroczki ku wolności. Nie licz na innych, nie licz na pomocne dłonie, bo ktoś kto nie przeżył tego co Ty nie ma zielonego pojęcia co odczuwasz, jak Ci pomóc. Sama jesteś swoim sterem i tylko Ty sama możesz odbić się od dna. Trzymajcie się ludzie zdrowo, może Nowy Rok przyniesie nam lepsze jutro, czego Wam i sobie ze szczerego, rozkołatanego serca życzę.

Odnośnik do komentarza

ALICJA czemu nie zadowolona? Czyżby serducho dało polalić? Tak pozytywnie byłaś nastawiona i wniosłaś na forum świąteczny nastrój :) Osobiscie postanowiłam na czas swiat wyluzowac i nie przejmowac sie serduchem :p co przynioslo pozytywny nastroj. Ogolnie uwielbiam swieta :) są magiczne :) Jutro ide zalozyc holtera, zobaczymy co wykaze, oczywiscie jak zbliza sie badanie to i mniej skurczy odczuwam, nie wiem co ma na to wplyw :) mozliwe ze tak jak ktos wspomnial przy braniu tabletek przeciwbolowych, przeciwzapalnych niby serce sie wycisza, wiec dzisiaj ja bralam i tez zauwazylam mniejsza ilosc skurczy.

Odnośnik do komentarza

Ja czuję się znakomicie is 2 tygodni spokuj. Piję swoją herbatę zioło maca i surowe kakao nieprzetwożone. Tylko przy zasypianiu mam ze 3 skurcze ale nie wiem czy to one czy skurcz całego ciała. A tak jest spoko i dosam że wcinam pistację mandarynki i piję sok pomidorowy. No i staram się onich nie myśleć. Od 3 tyg miałem może z 2 skurczaki odczówalne

Odnośnik do komentarza

Witam *starych* i nowych uzytkownikow skołatanych serc. U mnie już od początku grudnia pogorszenie bo po aktywnych weekendach jak wracam do domu to w niedziele na wieczor masakra. Wystarczy, ze poloze się, szczególnie na wznak. Zalozylem holtera na 48h w sobote (swoja droga zachęcam do badania 48h a nie 24h bo holtery na to pozwalają, choć nie wszystkie pielęgniarki wiedza) i w wyniku 16 przedwczesnych komorowek i 1 bigemia oraz 20 przedwczesnych przedsionkowych i 1 para. Srednia rytmu 76 to jeszcze od biedy może być. Tylko, ze... wszystkie one praktycznie wystepuja wieczor Max VE/Hour=11 i Max SVE/Hour=11 Czyli taka godzina wymeczy za caly dzien. Dodatkowo problem z zasnieciem bo się przewracam i przewracam co by znaleźć pozycje w której ich nie ma. Jak wstaje nie wyspany to wiadomo, organizm nie wypoczęty i na sercu ciężej. Teraz na sylwestra jeszcze raz holtera 48h a w nowym roku pojde z wynikami do lekrza. Powiedzcie, czy u was po jakichś powrotach z weekendowych wojaży tez macie to serce jakby przemeczone? podatne na arytmie? U mnie w zwykle dni jest calkiem przyzowicie bo kilka pojedynczych wskoczy to gora. Teraz podczas swiat miałem jeden krotki częstoskurcz po polozeniu się, wogole okres masakryczny dla mnie to był. Dla wszystkich wszystkiego dobrego w nowym roku!

Odnośnik do komentarza

Moje doświadczenie co do *weekendów* ;) jest takie, że na drugi dzień, czyli w niedzielę jest przeważnie ok, ale w poniedziałek w pracy, zaczyna się odzywać arytmia. Co do samego picia alkoholu, to raczej jest ok, alkohol działa również uspokajająco, nie zawsze pobudza skurcze. Również życzę lepszego nowego roku szkolnego ale żeby było nie za super, to kiedyś od kogoś słyszałem, że z czasem arytmi jest co raz więcej, a niestety nie mniej :)

Odnośnik do komentarza

Nigdy nie mowilem o nadinterpretacji badan odnosnie tego ze lekarze sciemniaja. Nie mowilem ze na wydruku jest komorowa to lekarze mowia ze nadkomorowa. Mi chodzi o to ze pytalem sie kilku lekarzy co to jest to co ja odczuwam, empirycznie bo zadnego kopniaka nie mialem wczesniej na ekg zarejestrowanego. Wszyscy jak jeden maz mowia ze to musza byc nadkomorowe. Az w koncu na holterze udalo m isie kopniaka zalapac i wyszlo komorowe. Tak samo widze mial Jacob. Z sciemnianiem chodzi mi o to ze lekarze nas znaja , ze wiedza ze jak to komorowe to tylko spoteguje nasz strach, ze zaczniemy czytac etc. A jak sie dowiemy ze to *tylko* nadkomorowe to jest *git*.

Odnośnik do komentarza

Tak informacyjnie dla uzytkownikow watku przykra wiadomosc 05.12.2015 r. w kościele p.w. św. Jana Apostoła i Ewangelisty na Harendzie w Zakopanem odbyła się ceremonia pogrzebowa śp. Profesora Franciszka Walczaka; Twórcy elektrofizjologii polskiej, wieloletniego Kierownika Samodzielnej Pracowni Elektrofizjologii Klinicznej i Kliniki Zaburzeń Rytmu Serca Instytutu Kardiologii w Warszawie - Aninie. W uroczystości pogrzebowej wzięli udział pracownicy Instytutu Kardiologii. Dyrektor Instytutu - Tomasz Hryniewiecki, odczytał adres kierownictwa Ministerstwa Zdrowia - Ministra Konstantego Radziwiłła i Sekretarza Stanu Jarosława Pinkasa.

Odnośnik do komentarza

I jak się czujecie? Ja nawet całkiem całkiem i mam nadzieję, że ten Nowy Rok będzie dla nas wszystkich lepszy i mniej arytmiczny. Pojedynczymi skurczami już się nie przejmuję, a ciągi zdarzają się na szczęście nie aż tak często żebym musiała je rozpamiętywać. Zauważyłam też taką mini-arytmię, ale to raczej dobry znak, bo pamiętam ją z dobrych i spokojnych okresów w życiu (w odróżnieniu do silnych tachykardii i lęków). Wygląda to tak: pojawia się kilka uderzeń szybszych i zaraz potem kilka wolniejszych i tak na zmianę przez jakiś czas. Nie budzi to mojego niepokoju, bo serce bije spokojnie i nie odczuwam tego jakoś specjalnie. Czy ktoś miał coś takiego? Mam propozycję abyśmy podjęli wspólnie jakieś postanowienia noworoczne i nawzajem się w nich wspierali. Może to być regularna aktywność, relaks lub joga, codzienna dawka śmiechu w jakiejkolwiek postaci, jakaś konkretna działalność (np. charytatywna lub rozwój wybranej pasji), nauka nowej rzeczy, pokonywanie słabości, wyrażanie wdzięczności itd itp. U mnie często jest tak, że mam do czegoś słomiany zapał, który z czasem opada. W tym roku stawiam przede wszystkim na *wyjście z domu* czyli więcej kontaktów towarzyskich, podróże, jakąś działalność charytatywną i warsztaty kulinarne.

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

Ja sobie wczoraj trochę wypiłam, dzisiaj mam więcej dodatkowych skurczy, bo przełyk mam podrażniony, zawsze tak jest, u mnie to się wzmaga przez refluks i podrażnienie przełyku. Kiedy nie odczuwam podrażnienia przełyku, to nawet po alkoholu nie mam aż tak dużo skurczy, ale kiedy przełyk podrażniony, to jest ich więcej. Wciąż sobie nie mogę poradzić z tą nierównością szans i z tym, że nikt z mojej rodziny nie ma takich problemów, tylko ja i że wśród znajomych też nikt o tym nie słyszał. Choćby tacy znajomi mają ewentualnie problemy z przeziębieniem, zatokami, alergią lub problemy dermatologiczne, ale to by było na tyle. Niby narzekają, ale tak naprawdę żyją normalnie i nawet sobie nie zdają sprawy z tego, że powinni dziękować za to, że nie mają czegoś gorszego. To nie jest normalne, żebym miała coś czego wszyscy inni nie mają. Jak już trochę zaakceptowałam te dodatkowe skurcze, to znowuż poczytałam o tej niedomykalności i się załamałam i to do tego stopnia, że przez kilka dni płakałam, nie mogłam myśleć o niczym innym i miałam drgawki z nerwów. Czuję się dziwnie, a nawet fatalnie i tak okropnie pokrzywdzona przez los. Są takie dni jak dziś, kiedy strasznie cierpię, a dzieje się tak w szczególności wtedy, gdy jest takie wydarzenie jak np. wczoraj i muszę wtedy myśleć o swoich ograniczeniach, patrząc jak inni radośnie zapijają gębę. Zauważyłam pewne cechy (a raczej ich brak), które odróżniają mnie od ludzi z otoczenia, którzy nie mają takich problemów, u żadnej z tych osób nie zauważyłam tak patologicznie niskiej samooceny, wyuczonej bezradności i emocjonalnej zależności od bliskich. Kiedy członkowie mojej rodziny (Ci którzy nie wiedzą o moich dolegliwościach zdrowotnych) wymagają ode mnie czegoś jak od osoby zdrowej lub mówią o mojej przyszłości, jak o przyszłości osoby zdrowej, to mi się wyć chce, bo wtedy sobie myślę, że nie będę umiała temu sprostać. Wiadomo, że nikt nie może przewidzieć ile będzie żył, ale chodzi o to, że inni nie muszą o tym cały czas myśleć, tymczasem mnie ciągle takie myśli nachodzą i to jest najgorsze, bo to sprawia, że nie można żyć już nawet teraźniejszością. Inni sobie mogą w spokoju obejrzeć tv, porozmawiać z kimś lub po prostu poleżeć i po odpoczywać, a ja nie mogę, bo ciągle o tym myślę. To jest niesprawiedliwe, że niektórzy tylko do 19 roku życia mogą zaznać normalności, a potem ciągle przeżywać piekło takie. Dlatego chłonę każdą pozytywną informację tzn. gdy ktoś mi np. napisze, że *leki antydepresyjne powinny załatwić sprawę* albo że po lekach na refluks w ogóle nie ma skurczy. Czasami włączam sobie jakiś stary serial z dzieciństwa i staram sobie przypominać jak to było jak byłam zdrowa, co wtedy czułam i staram sobie to chociaż przez chwilę wyobrazić. Czasami mam tak złe dni, że zaczynam wtedy poznawać czy jest głęboka depresja. Ostatnio w ogóle zaczęłam się zastanawiać czy nie mam depresji, bo nic mnie nie cieszy, myślę, że nie ma dla mnie żadnej przyszłości, więc nie mam żadnego celu, wszystko widzę w takich szarych barwach i staram się *pobrzydzić* sobie świat, żeby mi nie było tak przykro, np. mówię sobie: No i z czym Ci inni ludzie mają takie lepsze życie ode mnie? Też w większości siedzą w domach przed tv i też mają obowiązki, też pracują, a potem siedzą w domu i tak codziennie. Inni ludzie różnią się jednak ode mnie tym brakiem myśli w stylu: Czy będę? Ich życie niekiedy jest szare, wtórne i owiane rutyną z powodu lenistwa czy też wygodnictwa, w każdym razie oni mają wybór, którego ja u siebie nie widzę. Kiedy mają zły humor, to przecież mogą go sobie czymś poprawić, zawsze mogą coś zmienić w swoim życiu, a mnie już nic chyba humoru nie poprawia, bo ja wciąż myślę tylko o tym.

Odnośnik do komentarza

POZBAWIONA, a próbowałaś kiedyś pomyśleć odwrotnie? Że inni mają jeszcze gorzej? Że na prawdę każdy dzień, może być ich ostatnim? Daleko ich szukać? Nie, wystarczy wejść tutaj na inny wątek. Przykłady? Kardiomiopatia rozstrzeniowa. Tam ludzie piszą że czekają na przeszczep. Albo wątek LQTS, choroba, której pierwszym objawem u 30 % ludzi jest nagły zgon. Ja doskonale Cię rozumiem, bo też nie raz miałem podobnie i na pewno każdy z Nas, ale wydaje mi się że powinnaś coś zacząć z tym robić, bo życie ucieka Ci przez palce, nic Ci nie grozi, a tylko marnujesz młodość.

Odnośnik do komentarza

Hej Dziś tak skoro świt:) Pragnę życzyć Wam i sobie wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Chyba ja się dziś wściekłam wchodząc na to forum ale to za chwilę, chyba muszę wylać swój jad, skoro inni mogą, czemu nie ja? ale po kolei. KRAQS uprzedzam, będzie znowu długo, bo jak można krótko jak człowieka szlak jasny trafia. SYLKA2015, trochę byłam zła bo serce mi popsuło uroki świąt, musiałam bardziej udawać szczęśliwą niż byłam, bo dyszałam jak parowóz ze złej pracy serca, ktoś znajomy odszedł do lepszego świata, ktoś mnie zawiódł (ach, jak to głosi przysłowie, prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie), nic to, pomału się ogarniam i wstaję niczym Feliks z popiołów. Raz jest gorzej, raz lepiej, nie ma co rozpamiętywać i płakać nad rozlanym mlekiem. Mimo tego, święta były cudowne, ja odpoczęłam w pięknej atmosferze świąt, wybawiłam się mimo złego, co nas nie zabije to nas wzmocni. ANISAHHH, mówisz postanowienie noworoczne, ciężka sprawa, u mnie też słomiany zapał, nigdy nie stawiam sobie jakiś celów, bo z realizacją kiepsko. Ja mam jeden cel, zdrowie, wreszcie uwolnić się od chorób, reszta do ogarnięcia. A teraz to co wywołało mój gniew. Niestety Ty moja droga POZBAWIONARADOŚCI. Każdy tutaj na forum próbuje Ci coś podpowiedzieć, coś doradzić i czynimy to na prawdę z serca a Ty albo tego nie chcesz przyjąć albo lubisz się *taczać* w swoim nieszczęściu. Czasami mam wrażenie, że jesteś zła na ludzi, że są zdrowi, szczęśliwi, żyją, uczestniczą w tym życiu i nie poddają się mimo wszystko. Jest w Tobie złość bo inni nie rozumieją jak cierpisz, a muszą? wcale, takie osoby wiecznie narzekające wspiera się do jakiegoś momentu, w końcu się je omija szerokim łukiem bo sieją pesymizm i nim zarażają a przecież inni mimo swoich problemów chcą żyć i cieszyć się życiem. Masz żal, że tylko Ty w rodzinie chorujesz, ja bym się bardzo cieszyła, że moi najbliżsi są zdrowi, samo szczęście i radość. Ty sama na własne życzenie jesteś chora. Ty chora jesteś nie na prawdziwą chorobę tylko chora na swoje myśli, które wbijasz sobie do głowy, na zamartwianie, na wymyślanie tego czego nie ma. Proszę bardzo, skoro inni mają lepiej niż Ty, zamień się ze mną, ja jestem chętna nawet bardzo. Niedawno bo niecałe dwa lata temu walczyłam z mamy chorobą nowotworową, patrzyłam i opiekowałam się, każdego dnia zbliżałyśmy się do śmierci, odeszła, widok Jej śmierci był czymś tragicznym. Niedawno ja przeszłam operację, dawano mi niewiele szans na przeżycie i diagnozę najgorsza odmiana raka, pół roku życia, żyję dalej. Mam podejrzane zmiany w płucach, mam zmiany na tarczycy, mam podejrzany onkologicznie węzeł chłonny, żyję na bombie każdego dnia. Proszę oddam Ci swoje choroby za Twoje. Mam ciągle problemy z żołądkiem, gardłowy refluks, od tego bóle gardła na porządku dziennym, trochę więcej zjem zdycham z bólu żołądka i gardła. Mam silne bóle głowy, bóle kręgosłupa bo mam guza na kręgosłupie, na szczęście jest to zmiana na razie łagodna. Dalej jesteś chętna na zamianę bo ja tak. Nie współczuj mi, bo ja chcę żyć i nie użalam się nad sobą. Mam arytmię i to złożoną i silną, cholera chyba lepiej mnie zapytać czego nie mam, byłoby łatwiej, ale żyję i chcę żyć. Póki oddycham to kazdy dzień jest dla mnie piękny i niepowtarzalny. Wyglądam cudownie, jak zdrowa, piękna osoba, dbam o siebie i nie zamartwiam się co będzie jutro, czy dożyję jutra tak jak Ty to robisz. Mam też niedomykalność zastawek, w dupę z tym, skoro lekarz mówi, że na razie spokojnie, u Ciebie też to mówi a Ty się tym zagnębiasz, nikt i nic do Ciebie nie może dotrzeć, bo tego nie chcesz. Żyjesz w swoim świecie cierpienia i nie dopuszczasz do siebie innych możliwości tylko *jak Ci źle*. Proszę bardzo, chcesz to może ze mną pójdziesz na badania do szpitala onkologicznego, zobaczysz ludzi cierpiących, łysych i zapach chemii, który płynie do żył ludzi, którzy walczą o każdy dzień życia. Może chcesz ze mną odwiedzić szpital onkologiczny, gdzie leżą małe, niewinne dzieci walczace z bólem, cierpieniem i straconym dzieciństwem. A może pójdziesz ze mną do hospicjum i zobaczysz cierpienie i śmierć ludzi na prawdę chorych. Zapraszam, zobaczysz wtedy, że grzeszysz, jesteś wobec tych wszystkich ludzi zdrowa jak koń, to oni powinni Ci zazdrościć, ale tego nie zrobią, bo doceniają każdy moment swojego życia. To Ty sama się zagnębiasz, zamartwiasz i wymyślasz choroby, których nie ma. To Twoja psychika, depresja Cię zabija, póki tego nie zrozumiesz będziesz chorowała cały czas albo będzie gorzej, albo na prawdę na coś zachorujesz i wtedy pomyślisz, co ja robiłam ze swoim życiem, marnowałam je a byłam przecież zdrowa, tego chcesz? Doceń to co masz, doceń życie, doceń siebie i swoje zdrowie, póki jeszcze na to czas. Leżenie i użalanie się nad sobą nic nie daje, co robisz żeby sobie pomóc, leczysz się?, bierzesz leki?, chodzisz do psychiatry/psychologa?, walczysz ze swoimi natrętnymi myślami?, wychodzisz na przekór swoim lękom, obawom, strachom?. Myślisz, że ja każdego dnia czuję się cudownie, NIE. Są dni, że nie mam siły wstać z łóżka, myślisz, że ja nie mam negatywnych myśli? MAM, ale staram się je odganiać i walczyć z nimi, myślisz, że mnie nic nie boli? BOLI i to nie raz, ale wstaję, robię z siebie człowieka pięknego, przywdziewam uśmiech i idę do przodu, innej metody nie ma. Można leżeć i czekać na śmierć i Ty to robisz. Dobra dość, bo nie potrzebne mi są nerwy. Przepraszam wszystkich za te słowa, ale na prawdę, nie mogę słuchać jak ludzie marnują sobie życie nie wyciągając żadnych wniosków. POZBAWIONARADOśCI, wiem, że możesz się nafochować, obrazić i jak to piszesz, że już nie wejdziesz na to forum, bo ktoś, coś. Trudno, napisałam prawdę, chcesz to przemyślisz to i zrozumiesz, obrazisz się Twoja wola. Obie możemy zrezygnować z pisania tutaj, ja też nie muszę się denerwować, a tym bardziej nie mam ochoty na pisanie jakie to ja mam ciężkie życie, zmusiłaś mnie, żebym napisała Ci jak wygląda prawdziwe ciężkie życie. Nie wiem, czy coś z tej mojej gadaniny do Ciebie dotrze, podejrzewam, że nic dobrego. Wyciągniesz swoje wnioski typu, nikt Cię nie rozumie, atakują Cię, nie rozumieją jak ja się czuje, że ja cierpię kazdego dnia i takie, w tym tonie pesymistycznym będą Twoje wnioski. Trudno, Twój wybór, ale tylko od Ciebie zależy, czy się podniesiesz czy będziesz dalej spadało na dno. Jeszcze raz przepraszam każdego za moją złość. Może lepiej będzie jak Ty POZBAWIONA..... zostaniesz tutaj a ja znikam, Ty bardziej potrzebujesz pomocy niż ja, ja się umiem dźwigać mimo przeciwności losu, bo chcę, Ty tego nie chcesz, choć powiesz, że bardzo. Uważam, że trzeba umieć przyjąć krytykę na swoje bary, czy Ty to potrafisz? , uważam, że nie powinnaś się obrazić za prawdę, ale czy i to umiesz zrobić? Miłego dnia.

Odnośnik do komentarza

Hejka Wszystkim, na początku życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, samych radosnych i szczęśliwych dni, jak najmniej problemów z sercem, jak najmniej skurczy, częstoskurczy i innych arytmii. A teraz kilka słów do POZBAWIONEJ RADOŚCI: przepraszam za to, co teraz napiszę, ale nie mogę zrozumieć, jak można mieć żal o to, że samemu ma się problemy ze zdrowiem i nie wiem nawet, jak to ujac, żal zazdrość, że pozostali członkowie rodziny są zdrowi, Ja równiez chciałabym nie miec problemow z sercem, ale nie wyobrazam sobie, jak moglabym zyczyc tego samego mojej rodzinie albo zazdroscic, ze oni sa zdrowi. Moi dziadkowie maja raka -babcia raka trzonu macicy, po operacji, poki co *zaleczony*, dziadek od 3 lat walczy z rakiem prostaty, ostatnio jest gorzej, leki przestaja dzialac, czeka go prawdopodobnie radioterapia. I uwierz mi, ze wolalabym do konca meczyc sie z moim sercem, zeby tylko oni wyzdrowieli. Myśle, ze powinnas porozmawiac z jakims psychologiem, bo Twoje zachowanie nie jest normalne.

Odnośnik do komentarza

Anisahhh cieszę się, że u Ciebie trochę spokojnej z sercem, oby juz tak zostało. Co roku od kilkunastu lat moim postanowieniem noworocznym jest przestac sie w koncu wszystkim przejmowac, olac to cholerne serce, ale co roku zamiast lepiej, jest gorzej. 2015 byl okropny pod wgledem chorob w mojej rodzinie, zaczelo sie w marcu i w zasadzie do konca roku problemom nie bylo konca, mam nadzieje, ze z nowym rokiem wszystko sie uspokoi. Przed swietami przeniosłam sie w koncu do nowego mieszkania, mieszkam sama, w ciagu dnia jest spoko, ale noce sa okropne, pierwsza przespalam, bo nalykalam sie uspokajaczy, 2 - pobudka o 3 z z tetnem 140, 3-pobudka o 3.30 z tetnem powyzej 160. masakra. Zycze sobie, zeby w nowym roku skonczyly sie te nocne pobudki z tachykardia, a juz naprawde bede szczesliwsza

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×