Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Jak sobie radzić przy dodatkowych skurczach?


Gość ech80

Rekomendowane odpowiedzi

POZBAWIONARADOSCI popieram w 100% na codzien spotykamy sie z tym jaki ma na nas efekt placebo, jak nasz mozg nasza podswiadomosc moze miec na nas wplyw, interesujace zjawisko :) Nawiąże jeszcze do wyników holtera, to mi lekarka odczytala na poczekaniu w gabinecie moze 10 min jej to zajelo. Wydaje mi sie ze oni tylko sugeruja sie tym co sami wciskami jak nastapi jakies zdarzenie a reszte przegladaja tak mniej wiecej. Ciekawe jak to jest, przynajmniej w prywatnym gabinecie tak bylo jak pisze.

Odnośnik do komentarza

POZBAWIONARADOSCI popieram w 100% na codzien spotykamy sie z tym jaki ma na nas efekt placebo, jak nasz mozg nasza podswiadomosc moze miec na nas wplyw, interesujace zjawisko :) Nawiąże jeszcze do wyników holtera, to mi lekarka odczytala na poczekaniu w gabinecie moze 10 min jej to zajelo. Wydaje mi sie ze oni tylko sugeruja sie tym co sami wciskami jak nastapi jakies zdarzenie a reszte przegladaja tak mniej wiecej. Ciekawe jak to jest, przynajmniej w prywatnym gabinecie tak bylo jak pisze.

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

Sylka2015 Widzę, że masz bardzo podobnie, tyle że u mnie to się jeszcze gorzej odbiło na zdrowiu. Wydaje mi się, że u mnie wszystko się zrobiło właśnie od tego stresu, tylko to się zaczęło już we wczesnym dzieciństwie, więc jak tu można było mieć na to wpływ? Raczej nie można było mieć wpływu. Masz jakieś rady na ten stres? jakie książki czytałaś? Pomogły? U mnie ostatnio znowu ciągle gardło choruje, nie wiem już co robić. Cały czas afty na migdałach albo ropa się wylewa, mimo że nie mam gorączki ani też za bardzo nie boli. Muszę powtórzyć wymaz z gardła, gdy robiłam kiedyś wymaz z gardła to nic nie wyszło, a był pobierany wprost z tej ropy, martwię się tym jaki teraz będzie wynik :/ Martwię się, że mogę mieć jakąś bakterię, która powiększy mi tę niedomykalność mitralną. Nie sposób tak żyć. W takich chwilach wydaje mi się, że w ogóle nie powinnam żyć, nie powinnam się urodzić, bo bardzo cierpię. Jak jeszcze nie miałam diagnozy i tego całego refluksu, to żyło mi się lepiej. Miałam od czasu do czasu dodatkowy skurcz, ale żyłam normalnie, a teraz? No nie da się. Organizm sam się zżera chyba przez ten stres i mój głupi charakter, bo ja wszystko przeżywam, a w dodatku mam o sobie jak najgorsze zdanie. Do tego wszystkiego nie odczuwam głodu i tyję, mimo dobrej diety. Tyję 4/5 kilo miesięcznie i nikt mi nie potrafi wyjaśnić czemu. Tarczycę mam przebadaną i nic. Codziennie budzę się z bólem gardła i katarem i albo to jest cały czas od refluksu albo się zaostrza i wtedy prawie co tydzień latam do lekarza, żeby sprawdzić czy nie coś gorszego wymagającego antybiotyku. Jeść normalnie nie mogę, bo jak zjem coś nie z diety to od refluksu gardło mam aż całe poparzone z pęcherzami na podniebieniu, lekarze mają to gdzieś. W dodatku im bardziej podrażniony przełyk, tym serce bardziej skacze. Już od 2 tygodni leczę przeziębienie, a ono potrafiło się jedynie wzmocnić. Katar się już zmniejszył, ale za to gardło zaczęło pobolewać, zaglądam, a tam afty na migdałach i ropa w jednej z krypt, no idzie się załamać. Nie mam nawet kiedy tego wymazu teraz zrobić, bo wciąz leki biorę na nie. Cały czas mi się wydaje, że dobrze by było może gdzieś wyjechać,zmienić środowisko, no bo przecież teraz siedzę, ciagle robie jedno i to samo i się tym umartwiam. Wydaje mi się, że większość, jak nie wszystkie moje problemy zdrowotne wzięły się od tego nerwicy i cech osobowości, a raczej cechy osobowości przyczyniły się do powstania nerwicy. Teraz jestem w takim dołku, że nie wiem czy się podźwignę, dlatego zastanawiam się czy nie spróbować jakiegoś leku na to, sama już nie wiem. Muszę poszukać drugiego psychologa, bo ta psycholog, u której byłam powiedziała, że nie jestem gotowa na terapię, a poza tym nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Terapia u niej polega na analizowaniu relacji z poszczególnymi osobami, po dłuższym okresie czasu pewnie to coś daje, ale sama nie wiem, chyba po takich wizytach oczekiwałam czegoś innego. Ja ciągle mam wrażenie, że to gardło przez stres, no bo co, na gardle nie ma bakterii, inne badania w porządku, a tu ciągle choruje. Bardzo możliwe, że refluks też od tego. Tyle że za cholerę nie umiem się z tej nerwicy wyjść, bo tak jak mówię, tutaj znaczenie mają cechy osobowości, nawyki i niezbyt udane wychowanie, które sprawiło wzmocnienie niepożądanych cech. Ja jestem niesamodzielna, podatna na wpływy, zbyt ugodowa, ciągle szukam osób, na których mogę się wesprzeć, czuję się dzieckiem zamkniętym w ciele dorosłego, powiedziałabym, że nie dorosłam do dorosłego życia. to mnie przerasta i to jest źródłem konfliktów wewnętrznych. Gdy próbuje coś zmienić, nauczyć się nowych rzeczy, to po 5 min tracę motywację, nie jestem w stanie tego zrobić, bo mam w głowie jedną myśl: jak sie bede za duzo ruszac, to bede miec dodatkowe skurcze, czuję się po prostu ciągle nie-zdrowa, przepełnia mnie niepokój, zmęczenie, wyczerpanie wręcz. Czasami jest tak, że budzę się i przez chwilę nic mi nie dolega, wtedy czuję się jakbym była zdrowa, szkoda,że tak nie może być zawsze. Gdybym chociaż nie tyła, tylko chudła, to miałabym jakąś pociechę, jakąś pozytywną iskierkę, która by sprawiła, że nabrałabym mocy, a tutaj na dobitkę jeszcze to....Próbuję sobie obecnie pomóc różnymi dostępnymi sposobami, wypróbowuję różne metody, no przecież coś musi pomóc, jeszcze się nie poddałam.

Odnośnik do komentarza

Wpadlam tu bo czekam na pociąg i tak kuknęłam Pozbawiona radości ja też mam problem z migdałkami prawdopodobnie od refluksu. Strasznie się z tym bólem gardła męczyłam. Znalazłam jednak dobrą laryngolożkę. Zastosowała starą metodę na początku kilka razy w tygodniu przepłukiwała mi migdałki za pomocą specjalnej strzykawki solą fizjologiczną,raz antybiotykim. Potem co tydzień a teraz raz na 4 miesiące. W kryptach zbiera się treść co powoduje stan zapalny i potem ropę Nigdy nie brałam na to antybiotyków doustnych. Staram się nie dopuszczać gdy tylko czuję że zaczyna mnie tak gardło podciągac to do niej lecę. Jak wtjeżdzam to mam swoich laryngologów w Sopocie Kołobrzegu i górach Oni znają moj problem i też czyszczą mi migdałki. Po 4 latach zaczęły się wreszcie te cholerne migdałki wyciszać wydaję mi się że przez mniejszy refluks

Odnośnik do komentarza

Od dwóch dni cisną mi się same przekleństwa na tą cholerną arytmię. Wykańcza mnie od wczoraj. Mam albo co drugie uderzenie dod. skurcz albo trzy cztery normalne bicia i znowu skurcz, w każdej minucie po kilka skurczy, osiwieć idzie. Już ledwo dyszę tak mnie męczy ta dwudniowa arytmia. Każdy skurcz to od razu przytyk w gardle, jakby serce przez jakiś tłok przechodziło. Kur.........cy można dostać. SYLKA2015 no tak pięknie to u mnie nie ma, że z tysięcy przeszło do setki, to chyba marzenie ściętej głowy. Wyjaśniam mój wcześniejszy wpis. Miałam już w życiu kilka holterów i czy czułam skurcze czy nie to ilości zawsze były takie same, różnice bardzo minimalne. Dlaczego napisałam, że czułam 100 a nie tysiące. Bo jak mam arytmię taką jak napisałam na początku posta, że co drugie uderzenie nie takie jak trzeba albo kilka na minutę to wtedy wiem, że mam arytmię, wiem, że źle się czuję, złoszczę się, denerwuję i nie ukrywam, że boję się. Jak mam arytmię nawet w większych ilościach ale jest to co parę/paręnaście minut, przeskok pojedynczy to się tym nie przejmuję, bo potknie się coś tam w sercu co jakiś czas więc paniki nie ma i temat do ogarnięcia i się nad tym nie skupiam i uważam, ze mam wtedy mało skurczy a dzień cudowny. Kiedy tłucze co chwila i potrafi do tego gromadnie to nie ma zmiłuj się, nawet spokojnego człowieka wyprowadzi to z równowagi i nastraszy nieźle. Poza tym czasami mam skurcze bez przytyków w gardle, czasami są odczuwalne ale bardzo delikatnie a czasami łupnie każdy skurcz jakby mi się serce odrywało. Jak widzisz mam różne odczucia i różne dolegliwości, dlatego opisałam, że dzień miałam cudowny i skurczy niewiele, ale wcale nie jest powiedziane, że jakbym miała w tym dniu holtera to byłoby tak jak zawsze a nie tak jak ja to czułam. Leki biorę tylko doraźnie. Piszecie o herbatkach. ja chyba jestem twardo stąpającą po ziemi i nie wierzę w różne cuda wianki. Oczywiście metoda placebo znana jest i mi ale wierze w medycynę niż w jakieś nalewki, ziółka, odprawianie czarów, czy różdżki. Nie przeczę, że efekt placebo czyni cuda ale bardziej dla psychiki niż stanu faktycznego. Sama nie stronię od różnych herbatek ziołowych, piję melisę ale czy wierzę w jej moc? nie bardzo, piję bo lubię jej smak, piję bo niby uspokaja, na pewno nie zaszkodzi. Nie zniechęcam do eksperymentów ziołowych, co do leków trzeba być zawsze ostrożnym. Wiem, że jak człowiek jest wykończony jaką dolegliwością, do tego utrudniającą życie to zjadłoby się/wypiło wszystko. POZBAWIONARAD.......te Twoje dolegliwości gardłowe są według mnie od refluksu. Rzeczywiście masz z tym przekichane. Jak mnie atakuje mój refluks to też przez jakiś czas mam bóle gardła tylko nie mam ropnych stanów gardła/migdałów tylko paskudny ból gardła. Dziwne natomiast jest dla mnie Twoje przybieranie na wadze mimo diety. 4-5 kilo na miesiąc to jest coś nienormalnego, to jakaś anomalia, mówiłaś o tym jakiemukolwiek lekarzowi, to jest za duży przyrost. Zdecyduj się na leki psychotropowe, chociaż spróbuj na jakiś czas, zobaczysz czy zaobserwujesz jakąś zmianę. Marnujesz życie na męczarnie. Twój lekarz wie, że masz takie problemy? skoro nie potrafią Cię do końca zdiagnozować, co jest problemem ciągłych infekcji gardła, antybiotyki często brane rozwalą Ci wątrobę, żołądek, jelita, w końcu przestaną na Ciebie działać ja bym poprosiła lekarza o skierowanie do szpitala i tam Cię przebadają wzdłuż i wszerz i będzie sprawa jasna czy coś Ci dolega czy nerwy tak na Ciebie działają. Piszę posta, mózg zajęty jakimś myśleniem, o sercu nie myślę a ono sobie tyka jak chce, tak jakbym szła drogą i co drugi, trzeci krok upadałabym na glebę, tak bije moje serce, kur wacka podziobał.. Uciekam bo już bluzgam. Ktoś z Was też ma takie upierdliwe serce? Trzymajcie się.

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

Claudia51 Dziękuję, że mi o tym napisałaś, ta informacja może okazać się pomocna, bo przypomniałam sobie o zabiegu wypalania krypt w migdałach i teraz dzięki temu co napisałaś, rozumiem jak to działa. Lekarze mówili, że tam się właśnie może gromadzić jedzenie, ale nie mówili, że od tego może być stan zapalny i to pobolewanie. Zapytam teraz laryngologa o ten zabieg, jest jeszcze czyszczenie migdałów, ale kurcze jak się te krypty i refluks to co chwilę przecież i tak to jedzenie będzie tam wchodzić i będzie to na nowo ropieć. ALLICJA O tej wadze mówiłam ginekologowi i gastrologowi i co? Mówią, że widocznie trzeba zmienić dietę, mają gdzieś, że ja w ogóle głodu nie czuję i że kiedyś chudłam po 4 dniach takiego jedzenia, a teraz jedynie tyję. Lekarze mają gdzieś też ten ból gardła od refluksu, bo oni są nauczeni, że od tego to może tylko troszkę boleć i gdybym ja też tak miała albo tę zgagę to bym wytrzymała. Czasami jak czytam jak to ludzie narzekają na zgagę przy refluksie, to się wkurzam, bo ja bym wolała mieć zgagę niż to cholerne gardło. W tym momencie jest tak, wyleczyłam się już prawie z kataru i nagle zaczęło gardło mega piec, podejrzewam, że to od leku przeciwzapalnego, który biorę na przeziębienie i takie błędne kółeczko. W dodatku piecze mnie i swędzi całe podniebienie, jakby było poparzone. Antybiotyków już nie biorę, bo teraz jak mam infekcję to bez gorączki albo jedynie 37 i lekarze mówią, że to nie angina, zawsze to sprawdzam u lekarza, no i przez to chodzę do lekarza prawie co tydzień. Najgorsze jest to uczucie bycia nie- zdrowym, które pojawia się prawie non stop, nie można się wtedy z niczego cieszyć, no bo tak tego nie wolno jeść, tamtego nie wolno, w dodatku to potworne pieczenie gardła i ten katar, swędzenie i pieczenie całego gardła i podniebienia i tak ciągle i ciągle, do tego serce podskakuje, czuję się wtedy źle, to rozprasza moją uwagę, a wokół pełno zdrowych, normalnych ludzi. Jasne, że każdy ma z czymś tam problem albo prawie każdy ale obserwując ludzi z mojego otoczenia mam wrażenie, że jestem jakąś *anomalią pogodową*, że jestem z tym sama, młoda i nie-zdrowa, że każdy z moich bliskich przeżył tą młodość normalnie, dobrze, swobodnie, a ja muszę wciąż myśleć o życiu i umieraniu i o chorobach.... Nie mogę się nawet swobodnie położyć po ciężkim dniu, bo ciągle myślę o tym jak bije serce, nasłuchuje, nie mam czegoś takiego, że kładę się do łóżka i wypoczywam, zamiast tego czuję niepokój i lęk. Z tym psychologiem to też wyszło inaczej niż się spodziewałam, myślałam, że psycholog podbudowuje, sprawia, że ma się siłę żyć, mimo przeciwności losu, a on brodzi w relacjach i analizuje bieżący dzień, jednak spróbuję, bo jak się nie przebrnęło przez całą terapię, to też nie można się wypowiadać, chociaż ta psycholog sama mówiła, że ona nie uczy pozytywnego myślenia, no więc... Czasami siedzę i próbuję sobie przypomnieć o czym myślałam, gdy byłam zdrowa, wykonuję jakąś czynność i próbuję przywołać jakie emocje towarzyszyły tej czynności, gdy byłam zdrowa, jednak jeszcze do tego nie doszłam. Chce sobie po prostu wyobrazić siebie jako osobę zdrową i poczuć się nią chociaż przez chwilę, zapominając o dolegliwościach itd. Wypróbowuję różne metody leczenia i chwytam się wszystkiego, a nóż coś pomoże, u tylu ludzi przecież doszło do cofnięcia się różnych chorób, więc taka możliwość istnieje. Podziwiam Cię, że mimo swoich dolegliwości masz jeszcze chęć czytać moje wypociny, ja sobie tak czasem piszę, żeby to z siebie zrzucić, tym razem to przyniosło dodatkowy efekt, bo dowiedziałam się czegoś o tych migdałkach, także to się opłaciło. Już mnie proszę nie karć, że tak późno chodzę spać, bo siedzę tu dlatego, że nie mogę zasnąć przez to gardło, piecze, boli, w dodatku łehchta mnie, że muszę odkasływać. Efekt placebo działa nie tylko na psychikę, ale też na ciało, są różne badania na ten temat, u niektórych ludzi całkowicie ustąpiły objawy. Jeśli są badania i udokumentowane przypadki to już nie jest widzi mi się i wymysły ludzi, tylko prawda.

Odnośnik do komentarza

POZBAWIONARADO...... nie jesteś jedyna, która cierpi jest wiele osób mniej lub więcej cierpiących. Pisałam Ci kiedyś, że idąca obok ulicą osoba czy też siedząca na przystanku obok Ciebie czy jakaś osoba na imprezie mimo swojego uśmiechu na ustach, ładnego wyglądu może cierpieć nie mniej niż Ty, nie każdy ból, cierpienie ma wypisane na twarzy, nie każdy swój ból i cierpienie wykrzykuje światu. Ja też kochana cierpię od dłuższego czasu, ja też mam niejedną nieprzespaną noc i masę myśli kłębiących się w głowie. Nie raz wylałam/wylewam morze łez z niemocy, bólu czy innych niesprzyjających okoliczności. Od chyba 3 tygodni czuję się fatalnie, boli mnie głowa, żołądek, serce, kręci mi się w głowie, robi mi się słabo, mogłabym wymieniać ale po co, znamy to wszyscy. Następna sprawa to kolejny mój strach, cieszyłam się z dobrych wyników ale na krótko, onkolog znalazł coś nowego, idę w przyszłym tygodniu na badania, w styczniu na następne, ciągle mam coś, mogłabym wymieniać i wymieniać ale nie o to chodzi żebyśmy się licytowały kto ma gorzej tylko o to, żeby znaleźć w tym całym nieszczęściu jakieś światełko w tunelu, pomóc sobie, dźwignąć się na przekór wszystkiemu, żeby skorzystać z życia, śmierć i tak przyjdzie kiedy przyjdzie na nas pora. Trzeba się leczyć, trzeba znaleźć przyczynę jeśli coś nam dolega ale trzeba też wierzyć, że będzie lepiej, myśleć pozytywnie, walczyć o siebie, nie zamartwiać się na zapas. Wiele razy nie mam siły wstać z łóżka, wiele razy serce mnie dobija, dziś prawie cały dzień snułam się po domu bo serce daje mi popalić, mam co jakiś czas salwy, tak salwy, parę łupnięć jednorazowych raz po razie aż mnie zamracza i osłabia, aż ciężko mi oddech złapać ale snuję się po mieszkaniu, coś zrobię, kładę się żeby odpocząć, najgorsze to się poddać. Każdego dnia mimo dolegliwości wstaję, upiększam się i do pracy, żyję, idę ze znajomymi na zakupy, jakieś spotkania towarzyskie, nie chcę rezygnować z niczego, bo wiem, że jak się zamknę w czterech ścianach to sama się zagnębię swoim stanem, samopoczuciem, zgnuśnieje i stanę się osobą wiecznie narzekającą na swój los a przecież sami decydujemy o sobie. Trzeba dźwigać się na przekór wszystkiemu, bo nikt za nas tego nie zrobi, ani cudowny lek, ani psychiatra, ani psycholog, żaden lekarz, przyjaciel tylko my sami a oni wszyscy mogą tylko nam pomagać. Nie chciałam pisać o sobie ale może zrozumiesz, że każdy w swoim domu przeżywa małe i duże dramaty, nie każdemu jest łatwo ale nie można się poddawać, trzeba zawsze walczyć do końca. Pierw wygrywa się małe bitwy a później wygrywa się wojnę, od czegoś trzeba zacząć, więc zacznij żyć na przekór wszystkiemu. Odważ się wyjść do ludzi, odważ się olewać to co Cię boli, przekieruj swoje myśli na lepszy tor. Powiedz sobie, idzie nowy rok spróbuję zacząć żyć od nowa, może tymi małymi kroczkami wygrasz jakąś małą bitwę ze swoimi słabościami. Jesteś mądrą dziewczyną, piszesz mądrze i logicznie, wyciągasz dobre wnioski, wprowadź to wszystko w swoje życie, spróbuj zrobić to o czym marzysz i czego chcesz, to Ty rządzisz sobą. Cholera mnie bierze, arytmia się od paru dni uczepiła mnie jak rzep psiego ogona i franca nie odpuszcza, już trzyma mnie od paru dobrych dni właściwie non stop. Niedługo święta, lubię je a Wy?

Odnośnik do komentarza

Hej wszystkim! Ja mam tylko jedno zdanie do POZBAWIONEJ, boli cie gardło serce przeskoczy i co dalej? Tak naprawde nic, olej te wszystkie dolegliwości i zobaczysz że bedzie łatwiej. Zajmij sie czymś wymyśl sobie zajęcia, biznes, coś co cie pochłonie. Kilka dni temu mój rówieśnik pojechał dokarmic swoje gołębie i juz nie wrócił, umarł w samochodzie na zawał, udar. Miał nadciśnienie ale brał leki i nie narzekał na jakieś dolegliwości sercowe. Nic zupełnie nic nie zapowiadało tragedii. ALICJA świeta lubie ale takie jak już minie zgiełk i szum odwiedzin potem gdzies przy choince cichej muzyce przy lampce dobrego alkoholu z najbliższymi. hejka

Odnośnik do komentarza

ARTUR przykre ale tak niestety bywa. Możemy codziennie siedzieć u lekarza, robić co miesiąc badania, łykać prochy jak tik-taki ale i tak jak ma przyjść po nas kostucha to przyjdzie. Coraz młodsi ludzie odchodzą, stres, chemia, pęd życia wszystko nas osłabia i odbija się na naszym zdrowiu. A ja lubię klimat przedświąteczny, kolorowo, świecące witryny, w tle muzyka świąteczna, zapach potraw, pierników, kolorowe prezenty a później wyciszenie, najlepiej mała chatka, pełno wokół śniegu, ośnieżone pięknie drzewa. W chatce kominek z pięknie palącym się ogniem, ogromna, żywa choinka, cisza, spokój, lampka wina i ktoś kochany u boku. Rozmarzyłam się. A serce dalej nie opuszcza, strasznie jestem dziś umęczona jego nierówną pracą i nie mam przez to humoru.

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

Dzięki ALLICJA za słowa pocieszenia. Wypiłam sobie szklankę czystka i wszystko przeszło jak ręką odjął, po pół godzinie przeszła mi gorączka, a dzisiaj już nie mam białego na gardle. Dziwne, ale prawdziwe. Zgadzam się, że każdy coś ma, ale w przynajmniej w moim otoczeniu nikt nie ma sprawy takiego kalibru. Chodzi mi o dolegliwość powodującą lęk o życie itd. ludzie mają problemy z uchem, okiem, gardłem, ale nikt w moim otoczeniu nie ma problemów z sercem, co uważam za najgorszą przypadłość, bo serce i mózg to najważniejsze organy. Ja bym była w stanie wytrzymać i kamienie na nerkach i zapalenia ucha i trądzik i zwichnięte kostki itd.wolałabym zamiast tego nawet ręki lub nogi nie mieć, wymieniłabym tę dolegliwość na wiele. Czasami się zastanawiam czy to mi się nie wywołało czasem od psychiki. Wiadomo, gdybać sobie tak można, ale to się układa w śmieszną całość, dlatego czasem się zastanawiam czy to nie zrobiło się czasem w ramach blokady przed dorosłym, samodzielnym życiem. Jako noworodek zostałam podduszona, bo pielęgniarka nie dopilnowała tego jak piłam, więc żyję fuksem. czasem sobie też dywaguję, czy to też nie miało jakiegoś wpływu choćby na wykształcenie połączeń nerwowych. Nie mam pojęcia skąd u mnie ta przesadna wrażliwość i nerwica od dziecka, mówią,. że mam charakter po jednej babci, rzeczywiście babcia była bardzo wrażliwa, ale ona mimo tego dożyła do 90 lat w jako takim zdrowiu. Najgorsze jest to, że ja się czuję w mojej rodzinie takim pokrzywdzonym alienem, takim wyobcowanym cierpiętnikiem, czuję się naprawdę pokrzywdzona, ponieważ tak jak mówię nikt w mojej rodzinie nie ma czegoś takiego, jedyne co występuje to nadciśnienie u dwóch osób, ale w młodości nic nikomu nie dolegało tak jak mnie. Każdy z nich w moim wieku żył pełnią życia, bawił się, a ja się zastanawiam czy lepiej byłoby umrzeć czy jednak dam radę z tym. Najgorsze są momenty, gdy ojciec wspomina coś o zięciu: *Gdy będę miał drugiego zięcia...* a ja wtedy widzę białą plamę, nie widzę tego, wpadam w panikę, bo wydaje mi się, że ja nigdy nie będę mieć męża, już nawet nie wychodzę, bo tyję ciągle, w takim stanie w życiu bym z nikim się nie związała. Boję się też być ciężarem dla kogoś i że nikt takiego ciężaru by nie chciał. Ojciec widzi dla mnie normalne życie, bo on nic nie wie, nie rozumie, że ktoś może coś takiego mieć, co mu to życie dezorganizuje, ja też tego nie rozumiem. Może powiesz, że jak ja mogę tak mówić skoro mam mniej tego od innych, mniej dodatkowych skurczy, możliwe, ale ja wciąż mam z tyłu głowy jeszcze tą niedomykalność, martwię się, ze to się powiększy itd. choć teraz pracuje nad tym, by sobie wmawiać dobre rzeczy. Dobre jest to, że ja chyba jeszcze nie straciłam nadziei na poprawę, ciągle ta nadzieja we mnie tkwi, czytam pozytywne komentarze ludzi, którym się udało wyjść z tego. Nie wiem, może łatwiej by mi było, gdybym chociaż wiedziała od czego to się zrobiło, ludzie którzy to mają mówią, że lekarz im powiedział, że to od angin, ale kurcze u mnie nic nie wyszło w ASO i na wymazie, nie miałam też żadnej gorączki reumatycznej, więc nie rozumiem, poza tym córka mojej lekarki miała 12 angin w roku i nic. Jednak te dodatkowe skurcze zaczęły się właśnie przy tych anginach. Nie mogę tego przeżyć no. Może to moja wina bo myłam głowę rano. Pierwszą anginę dostałam chyba dlatego, że wypiłam zimny napój na dworze w zimę i teraz też to sobie wyrzucam, Wszyscy mówią, że angina, angina, ale ja nadal nie rozumiem jak to działa, ludzie mają grypy nie grypy i nic im się z sercem nie dzieje. Ja już pierwszego dnia brałam antybiotyk, więc nie rozumiem tego. Moja siostra miała kiedyś taką infekcję, że prawie mdlała od gorączki i nic nie ma z sercem, a chyba nawet antybiotyku nie brała. Miałam przy nich wysokie gorączki, ale nie rozumiem dlaczego nic nie wyszło w ASO i na wymazie skoro były niby bakteryjne. Koleżanka też miała tyle angin i też nic nie ma z sercem, więc ja naprawdę nie rozumiem.Dwa razy miałam dopiero po 3 dniach podany antybiotyk, ale zawsze był lekarz itd. Choć nie rozumiem tego mechanizmu, to zgodnie z tym co mówią inni, gdybym nie miała tych angin to miałabym zdrowe serce i nie miałabym dodatkowych skurczy, może wtedy w ogóle bym nie poznała czym są dodatkowe skurcze i jak żyć z taką myślą? Teraz pewnie bym chodziła na jakieś zajęcia sportowe, miałabym narzeczonego, miałabym zdrowe serce jak dawniej, jak inni. Mogłabym wszystko robić. Mogłabym jak rówieśnicy po ciężkim dniu umówić się na piwko albo na wycieczkę rowerową, a teraz tak bardzo się boję wszystkiego. Ciężko to jest zaakceptować, bo sama nie wiem, byłam zdrowa, jak inni, żyłam sobie w swoim małym, wewnętrznym świecie emocji, ale też miałam przyjaciół, mogłam się pobawić, cieszę się, że zdążyłam zaliczyć też trochę takich *wybryków alkoholowych*, z których potem człowiek się może pośmiać. Byłam wesoła i w domu i wśród dobrze znanych osób śmiała, mimo nieśmiałości względem obcych. Wszędzie mnie było pełno, ale trwało to za krótko. W momencie zachorowania wszystko to udoskonalałam, przełamywałam nieśmiałość, robiłam mega postępy, na początku aż tak się nie przejmowałam. Dopiero później, gdy od ostrego jedzenia i refluksu miałam czkawkę sercową całą noc i gdy się dowiedziałam o tej niedomykalności, to się załamałam. Lekarz mówi, że to nic i że każdemu prawie by coś wyszło, bo aparaty są czułe i żyło mi się jakoś, ale potem poczytałam ludzi z forum i się załamałam. Teraz żyję trochę jak roślinka, warzywko codziennie podlewane strachem. Moją *rozrywkę* stanowi ćpanie leków i sprawdzanie czy to angina czy nie angina. Jednak mam ciągle nadzieję, bo przeczytałam, że u niektórych to się zmniejszyło i to nawet od aktywności fizycznej, a niektórym samo. Choćby tutaj na forum ktoś pisał, że potem już mu wyszło mniejsze. Czytam sobie o różnych kuracjach, preparatach, trzeba wierzyć we wszystko, bo choćby miało nie zadziałać samo z siebie to zadziała siłą umysłu. Przepraszam za tyle tekstu, jak sobie tak wszystko napiszę, to jakoś tak mi lepiej. Wiadomo każdy ma tutaj swoje problemy, ale ja tak sobie czasem piszę w próżnię, żeby jakoś sobie z tym poradzić i nie trzymać tego w sobie. Tak naprawdę z tym forum to ja mam pół na pół, niby mogę się wygadać, ale z drugiej strony go nienawidzę i zadaję sobie pytanie: I co ja robię tu? Ludzie tutaj tak dosadnie nazywają swoje dolegliwości, nurzam się z nimi w odmętach jakichś dolegliwości, chorób, o których w mojej rodzinie nikt nie słyszał lub nie mówił głośno. Wejście na to forum to jak wejście do innego świata, gdy stąd wychodzę, to czasem aż mi się niedobrze robi. To już nie jest zwykle forum, na którym można się zapoznać z metodami leczenia ucha, tutaj mówi się o życiu i o śmierci, o sprawach, o których normalni, zdrowi ludzie nie myślą tak często, a śmiem twierdzić, że Ci w moim wieku to już prawie wcale. Zanim zaczęłam mieć te dodatkowe skurcze, to ja w ogóle nie pamiętałam, że jest śmierć, takie myśli były gdzieś na obrzeżach świadomości. Teraz żałuję, że nie umiałam tego docenić i że nie umiałam sobie wtedy dać rady z rzeczami, które stanowiły przeszkody w szczęściu, a które pewnie były do pokonania, chociaż wspominanie przeszłości to tylko dodatkowe zatruwanie się. Dzisiaj jestem mądrzejsza, przeczytałam wiele opracowań o tym jak emocje wpływają na cały organizm, pewnie jakbym 10 lat temu to wiedziała to już wtedy zaczęłabym działać w dobrym kierunku. Od dziecka mi wmawiano, że jestem delikatna, wrażliwa, może nie trzeba było tak robić? Może powinno się takie dzieci wyrzucać na głęboką wodę i za wszelką cenę starać się zmienić ich myślenie o sobie i że tych pożądanych cech można się nauczyć? Wydawałoby się, że w mojej rodzinie są bardzo dobre geny, więc nie wiem skąd u mnie to czy tamto, na serio wychodzi, że pod wpływem emocji można zmienić geny, chyba że u mnie coś się zmutowało i dlatego dostałam taki zestaw. Chciałabym móc tak wpłynąć na swój organizm, żeby stać się silnym i mocnym osobnikiem, a właściwie poprawka, muszę wierzyć, że jestem silnym osobnikiem. Czasami próbuję dostrzegać dobre strony, wyliczam sobie np. że Był okres, kiedy prawie w ogóle nie chorowałam, nie zarażałam się nawet od chorych domowników. Właściwie jedyną rzeczą jaka mi dolegała były te anginy, no i może wcześniej choroba lokomocyjna i wolne trawienie. Te anginy pojawiły się gdy miałam 20 lat, po maturze, którą ciężko zniosłam. Może to była reakcja organizmu na ten nadmiar emocji. Gdy tak patrzę wstecz to ja w ogóle w ciągu tych 20 lat męczyłam swój organizm emocjami, byłam nieśmiała i nie radziłam sobie z tym, czułam się jakbym była zamknięta w swoim ciele i jakbym nie mogła się normalnie odezwać na forum. Wymęczyłam go tak, wymęczyłam i się coś przyplątało. Może przyjęłam za pewnik to co mi wmawiano, a potem do tego doszło negatywne myślenie o sobie i dlatego tak się stało. W jednej książce wyczytałam, że wypadanie płatka, więc może też i niedomykalność może być skutkiem długotrwałego stresu, osłabiającego mięśnie. Może jak sama siebie o sobie przestanę źle mówić i myśleć, to i organizm nabierze siły, na pewno pozytywne myślenie pomoże w tym wszystkim.

Odnośnik do komentarza

POZBAWIONARADOSCI ale dlaczego sądzisz że te skurcze masz od anginy ? Ja nigdy w życiu jej nie miałem a skurcze mam. Przyszły praktycznie z dnia na dzień i już zostały. Może powinnaś raczej uznać że są od niedomykalności ? Która też może je powodować. Mówisz że dużo czytasz na ten temat, na temat psychiki i jej wpływu. Na pewno dobrze wiesz, że jest tyle czynników je wywołujących, że głowa mała. A może właśnie w Twoim życiu brakuje takiej drugiej osoby której mogła byś się wyżalić, pogadać. Może jak by był ten zięć, było by ci łatwiej ? Może spróbuj zaryzykować i znajdź kogoś bliższego ? A nóż będzie lepiej ? Nigdy nie wiadomo, jak się nie spróbuje. Trzeba chyba być w tym życiu optymistą mimo trudności, bo inaczej można zwariować. Aha i jeszcze jedno jeśli mogę. Niech nikt się teraz nie poczuje urażony bo to taki mały żarci, ale wreszcie ktoś pokonał Alicję w długości wypowiedzi ;) Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Im wiecej mysli, im wiecej watpliwosci tym gorzej. Ja jako terapie polecam skupienie sie tylko na 1,2, gora 3 punktach a nie na checi naprawienai w swoim zyciu wsyzstkiego na raz. Najwazniejsze to zrozumiec ze przy zamartwianiu sie bedzie tylko gorzej, trzeba powycinac ze swojego zycia to co najbardziej przeszkadza. Mi na pewnym etapie pomoglo przede wszystkim nie czytanie tego forum. Nawet jak wydaje sie ze jest dobrze to czytanie takiego forum tylko przeszkadza, trzeba organizm odzwyczaic od sluchania o dolegliwosciach, nawet innych, on tego bardzo nie lubi. dopiero potem, z mocniejsza psychika mozna wrocic. Druga rzecz to starac sie normalnie zyc. Jak lekarz nie zabrania ruchu to koniecznie trzeba sie ruszac. Wiem ze jest ciezko bo poczatkowo skurcze sie moga nasilic a przy wysilku mozna dodatkowo spanikowac ale nic sie wam nie stanie. Jesli macie slaba psychike, brak motywacji etc najlepsza rzecza bedzie jakas radykalna zmiana w waszym zyciu jak zmiana pracy, otoczenia. Wtedy organizm musi sie skupic na czyms konkretnym i jest wbrew pozorom latwiej. Musicie sobie zadac pytanie: czy jestescie gotowi na jakis radykalny krok. Nie musicie go robic ale odpowiedzcie np *czy bylabym gotowa zmienic miasto, prace, mzoe zwiazek aby cieszyc sie znow zyciem?* Musicie to zrobic bez dywagacji, bez za i przeciw. Musicie odpowiedziec tylko tak lub nie. Jesli cos takiego wam nie przyjdzie do glowy to sytuacja jest bardzo trudna, wiem ze moze to zabrzmiec zle ale niektorzy maja taka nature ze lubia uzalac sie nad soba , nie wierza w siebie etc. Ja tez tak czesto mam. Ale pomiedzy uzalaniem sie ze *w pracy jest ciezko, nie zmienie tego*, a *moje zdrowie jest na krawedzi, musze to zmienic* jest roznica. Jesli nie macie checi aby poswiecic wiele aby znowu zaczac zyc byc moze wasza wola aby byc zdrowszym jest za niska

Odnośnik do komentarza

ALLICJA, jak się czujesz? W nerwicy często tak jest, że różne objawy potrafią się uaktywniać i wzmagać dopiero po jakimś czasie kiedy spada napięcie i oddychamy z ulgą po trudnym dla nas okresie. Najważniejsze, że wyniki Ci wyszły dobre - teraz organizm będzie się mógł w końcu wyciszyć. Mam nadzieję, że ta intensyfikacja objawów jest przejściowa i szybciutko poczujesz się lepiej. Nawet ciężko jest mi sobie wyobrazić tyle skurczów w ciągu dnia, więc życzę Ci aby to się jak najszybciej unormowało. Wydajesz się być z nas najsilniejsza, więc nie poddawaj się tylko oczekuj rychłej poprawy. A próbowałaś tym razem wesprzeć się propranololem i hydro? Tak fajnie napisałaś o Świętach, że aż przyszła mi ochota spędzić je z Wami, więc jeśli ktoś miałby ochotę to może udałoby się nam coś zorganizować i gdzieś spotkać? Nie pamiętam dokładnie jak bardzo jesteście porozrzucani po Polsce i świecie - ja jestem w Krakowie jakby co. POZBAWIONARADOSCI - tak sobie pomyślałam, że musisz jednak za wszelką cenę popracować nad psychiką i mogłabyś zacząć od... zmiany nicka. Ten obecny jakoś sam z siebie generuje smutki i żale i choć dobrze rozumiem Twój aktualny stan, to jednak sugeruję Ci z całych sił się mu przeciwstawiać. Czuję, że znalazłaś się w jednym wielkim błędnym kole, co akurat jest typowe dla nerwicowców, ale bez przerwania tego koła ciężko będzie zrobić choć jeden mały kroczek naprzód. Ja sama tkwię jeszcze w takich kołach, ale podjęłam wyzwanie żeby je przerwać jedno po drugim. Staram się prawie codziennie ćwiczyć i nie poddaję się gdy raz czy drugi muszę odpuścić trening, bo lęk albo skurcz dodatkowy bierze górę. Następnego dnia próbuję znowu czasem modyfikując zestaw ćwiczeń, że sprawdzić co lepiej na mnie działa. Jeśli chodzi o Twoje gardło i refluks to moja teoria jest taka, że antybiotyki (i może też inne leki) doprowadziły Cię do takiego stanu. Prawdopodobnie zażywałaś je również na infekcje wirusowe, co nie miało najmniejszego sensu. Jednak nie ma co teraz nad tym dywagować. Poleciłabym Ci poczytać więcej o naturalnych terapiach, żeby w jakiś sposób przerwać błędne koło refluksu i angin, a przede wszystkim nie gonić co chwilę po kolejne recepty do lekarzy. Pisałaś, że stosowałaś już różne diety itp. - czego konkretnie próbowałaś?

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

Wkurza mnie jak ktoś tutaj czy na innych forach pisze: Uwaga na infekcje, uwaga na anginy, nieleczone mogą powodować groźne powikłania. Moje były leczone i co? I nico i serce rozwalone, choć wciąż nie ma pewności od czego. Sąsiadka mojej babci miała zapalenie mięśnia sercowego, brała sterydy i co? I nico, serce ma mimo to zdrowe i wali sobie wódę przy każdej okazji. Czasami sobie wyobrażam, że ta zastawka się domyka i że przez to znika arytmia, znikają dodatkowe skurcze, ale za chwilę pojawiają się głupie myśli w stylu: Serce już się nauczyło arytmii, więc jak mogłoby się mimo tego oduczyć? Głupie myśli, muszę je zniwelować. KraQs Sądzę, że skurcze mam od niedomykalności, która niby mogły wywołać anginy, a nie od samych angin. Jednak nadal nie rozumiem tego mechanizmu, że leczona angina, a mimo to takie coś, tym bardziej, że wyszło, że to nie od paciorkowców :/ Dlatego tak sobie wyrzucam, że gdybym nie zachorowała na anginy, to może miałabym zdrowe serce i nie mogę sobie z tym poradzić, bo ono było kiedyś zdrowe, nic mi nie dolegało, mogłam żyć jak inni, dodatkowe skurcze pojawiły się właśnie przy anginach, a nie tak jak u was z niczego. SAKREBLE: Dzięki za te rady, to co piszesz wydaje się bardzo sensowne i to jest jedyne wyjście, żeby jakoś żyć, gdy byłam na wyjeździe, to nie miałam skurczy, tylko na początku w pociągu, ze stresu związanego z podróżą, a potem chodziłam po górach i nic. Lekarz powiedział, że mogę ćwiczyć, tyle że ja się boję, że mi się od ćwiczeń to powiększy, ale jeden chłopak pisać, że normalnie biegał i jeździł na rowerze i mu się wręcz zmniejszyło. ANISAHHH W wakacje jeszcze ćwiczyłam, bo miałam pilną potrzebę, żeby schudnąć, jednak mimo starań schudłam 2 kilo w 2 miesiące, kiedyś tak nie było, chudłam po tygodniu, w dodatku wcale nie czuję głodu, a zwykle jak byłam na diecie to byłam ciągle głodna, więc to jest dla mnie dziwne. Boję się ćwiczyć, choć lekarz powiedział, że mogę. Lekarz ogólnie powiedział, że nic mi nie jest, tzn. że ta wada nie ma znaczenia diagnostycznego i takie tam i czułam się po wyjściu od niego świetnie, naprawdę, miałam dużo energii, mniej się bałam, ale przy okazji wizyt u ginekologa czy gastrologa dowiadywałam się od nich, że jednak nie jest tak kolorowo i cały urok terapeutyczny prysł. Miałam dietę na refluks ułożoną przez dietetyka i na początku na niej chudłam kilogram tygodniowo, potem była modyfikowana, w święta utyłam kilogram, potem dalej stosowała diete, ale już nic nie chudłam, tylko tyłam, a teraz nie ruszam się, więc tyję jeszcze bardziej. Nie jem dużo i jem zdrowo, bo surowe warzywa, mandarynki, jogurty naturalne, wszystko gotowane, tyle że jem nieregularnie, może to ma jakiś wpływ na to, że nie chudnę, a tyję. Próbowałam nawet sprawdzić co będzie gdy zastosuję głodówkę 3 dniową, minimalnie jadłam, ale nawet wida nie zeszła po tych 3 dniach, więc uznałam,że to dziwne, no i głodu nie czuję wcale, mogłabym nie zjeść cały dzień i dopiero wieczorem poczuć lekkie uczucie głodu, a tak to nic.

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

Jeszcze co do tego wpływu psychiki na ciało, ja w to wierzę, bo u mnie taki związek był wyraźnie dostrzegalny, tyle że ten negatywny związek. Jako dziecko miałam chorobę lokomocyjna, więc wymiotowałam w aucie, gdy nie brałam tabletki. Ojciec krzyczał na mnie, bo to mu przeszkadzało, więc zawsze jak jechałam w aucie to potem bardzo się bałam, żeby nie zwymiotować i nie narobić sobie i komuś problemu. Dzisiaj, jak zapomnę o chorobie lokomocyjnej, to czasami mogę podróżować autobusem godzinę i wręcz nie chce mi się wysiadać, ale jak sobie o tym przypomnę to od razu mnie mdli. Mało tego, ostatnio miałam z kimś gdzieś jechać, podróż miała trwać godzinę, oczywiście już przed samą podróżą myślałam o tym, żeby nie zwymiotować i co najśmieszniejsze, prawie mnie szarpało do wymiotów już przed wejściem do auta, a w samym aucie przeżyłam prawdziwy koszmar, po drodze wzięłam lokomotiv i nie zwymiotowałam, ale gdy już dojeżdżaliśmy to ledwo się powstrzymałam, myślałam, że zwymiotuję zaraz po tym jak wysiadłam. Czasami te mdłości to wina jelit, w których się zbiera nadmiar powietrza, wtedy czuję je też w żołądku i mnie mdli, ale psychika i tak miała tu kluczowe znaczenie. Mam problemy z trawieniem, ale jak jestem w domu, to mimo że mnie mdli, to nie szarpie mnie do wymiotów, natomiast miałam taki okres, w którym nie mogłam wysiedzieć w szkole, bo jak mnie mdliło lekko od żołądka, to bałam się, że zwymiotuję, psychika tak to potęgowała, że ja nie mogłam w klasie nawet śliny przełknąć, bo wykręcało mnie do wymiotów. Skoro moja psychika potrafi wywołać wymioty na życzenie, to by znaczyło, że w drugą stronę też może zadziałać, dlatego zaczęłam się tym tak interesować.

Odnośnik do komentarza

KRAQS, haha:), nareszcie ktoś mnie pokonał i dobrze. Jeśli komuś pomaga wygadanie, to czemu nie? niech wyrzuca żale i pretensje, nie można w sobie kumulować napięć. POZBAWIONA........ myślę, że dobrze analizujesz, żeby dojść do sedna sprawy trzeba przeanalizować swoje życie, podobnie robią psychologowie, trzeba znaleźć źródło napięcia, co można zmienić trzeba zmienić, czego nie można powinno się zaakceptować. Uważam, że Twoja wadliwa zastawka nie przyczynia się do takiego stanu w jakim się znajdujesz. Jeśli byłaby to jakaś poważna wada, to kardiolog nie zostawiłby Ciebie bez opieki, po drugie uwierz, że dużo osób ma jakieś tam małe, niewielkie, minimalne niedomykalności, ja też. Skoro lekarz powiedział mi, że na razie nie ma powodu do niepokoju to ja przyjęłam to jako pewnik i Ty też powinnaś tak postąpić, niepotrzebnie się tym nakręcasz. Anginy, czy miały wpływ na Twoje serce czy też nie? trudno powiedzieć, na pewno anginy nie leczone, wszelkie infekcje nieleczone mogą się odbić na sercu ale Ty je leczyłaś. Gdyby miały taki wpływ negatywny na Twoje serce to wylądowałabyś raczej z zapaleniem mięśnia sercowego a do tego na szczęście nie doszło. Myślę, że anginy i skurcze to zwykły zbieg okoliczności. Opisujesz dużo złego co się wydarzyło w Twojej psychice na przestrzeni lat, wyciągasz z tego pozytywne wnioski, właściwie wiesz co jest powodem Twojego stanu, teraz musisz uwierzyć, że to wszystko nerwica, nic innego. Póki nie uwierzysz, że za wszystkie Twoje dolegliwości jest odpowiedzialna nerwica w życiu nie dojdziesz do równowagi, musisz wybierać. Pisałaś również, że nienawidzisz wchodzić na to forum i powiem to samo kto już przede mną to napisał. Jak człowiek jest słaby psychicznie to takie fora źle na niego działają, po pierwsze ktoś napisze coś dołującego a nie daj boże o śmierci to osoba słaba już przypisuje to do siebie, po drugie objawy innych mogą wywoływać niepokój i zaraz dopatruje się osoba słaba takich objawów u siebie. Póki się nie uodpornisz możesz odczuwać lęk przed forum. Jeśli ma Ci pisanie szkodzić to lepiej tego nie rób, jeśli zaś po takim wypisaniu poczuwasz jakąś ulgę to wywalaj z siebie swój ból. Twierdzę uparcie, że psychoterapia jest jak najbardziej dla Ciebie a może nawet popróbowanie leków psychotropowych, żeby się wyciszyć, sprawdzić czy poprawi się Twój stan i żeby zapobiec wpadki przed depresją bo też widzę jej początki.Zrobisz co dla Ciebie najlepsze, życzę mądrych wyborów. Ja wczoraj powróciłam po trzydniowej arytmii do świata żywych. Wczoraj wieczorem serce zaczęło się samoistnie wyciszać, dziś już można rzec jest ok. OK to nie znaczy, że nie mam skurczy, są a jakże ale mniej odczuwalne, bez duszenia i osłabienia. Byłam tak wyczerpana fizycznie jak koń po westernie. W każdej minucie miałam dwa-trzy skurcze dod. tak non stop przez trzy bite doby. Jak mi się to skończyło to walczyłam z ogromnym bólem głowy, chyba wynik jakiegoś niedotlenienia przez te skurcze. Leki, niestety nie wzięłam żadnego, męczyłam się sama a dlaczego? Bo ja mam niskie ciśnienie z natury, mam tendencje do bradykardii, bardzo często mam niski puls, właściwie częściej niski puls niż wysoki. Każdy lekarz kardiolog jak i mój rodzinny ostrzegał mnie, że jak mam niski puls to absolutnie mam nie brać żadnego blokera nawet propranolu dlatego, że bardziej niebezpieczne jest, że stanie mi serce po leku niż od arytmii albo dostanę jakiegoś bloku w sercu, nie wiem jakiego bo już nie dopytywałam. Męczyłam się więc dzielnie sama zapijając melisą i łykając aspargin, zarówno jedno jak i drugie gów....o dawało. A puls jak zmierzyłam miałam 53-55 więc o leku mowy nie było. Przeżyłam już jest dobrze, na jak długo diabli wiedzą. Cholery przychodzą nagle odchodzą też nagle i taka ich natura. Spokojnych serc ludziska. KRAQS wybacz:) taka gaduła jestem.

Odnośnik do komentarza

Witam. Pisze pierwszy raz na tym forum. Moim problemem jest nerwica i dodatkowe skurcze. Badania wszystkie ok, echo wykazało drobne wypadanie płatka, holter oczywiście tego nie rejestruje, EKG podobnie. Przez nerwice zdarza się tak, że nagle serce zaczyna mi walić jak młot, ręce zimne, uczucie lęku. Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest zanikanie pracy serca. Czuje wówczas ucisk-zatyka mnie na sekune, ciężko złapać powietrze. Podczas mierzenia palcami pulsu serce staje na chwile(takie wrażenie) puls nie jest wyczuwalny. Dopiero po sekundzie następuje mocne uderzenie i kilka szybszych po nim. Ciężko mi sobie z tym poradzić. Z tego co wiem to ono faktycznie bije, tylko nie jest wyczuwalne. Mój tata ma taki sam przypadek. Biorę Validol i tylko tyle. Ciężko mi z tym....wesprzyjcie mnie proszę..

Odnośnik do komentarza

ALLICJA ja też mam Bradykardie. I poniekąd cieszę się z tego faktu, bo lepsze to nich Tachykardia..Nigdy nic z tego tytułu mi nie było, lekarze powiedzieli, że tak ma być i nic nie należy z tym robić. Puls w spoczynku mam w granicach 50-56. W nocy spada maksimum do 38. Może dlatego tak odczuwam przyspieczone bicie, bo jest spora różnica? Przy ataku paniki wzrasta mi do 150. Ehh same problemy. Teraz pisze z pracy i znowu miałem jazde(czesto mam po jedzeniu najczęściej rano), ale zająłem się czymś i przeszło.

Odnośnik do komentarza

Witam AS12. normalnie Zazdroszcza ci że do tego się przyzwyczaiłeść. ciekawe czy te skurcze są nie groźne jak lekarze mówią?. a ile masz lat jak można spytać? ja ma 36 i od 2014 od września sie z tym męczę ale od wiozny tego roku mi przeszło albo od tabletek albo od zmiany pogody, bo jak przyszła jesień to znowu mam te ataki, nie tak często jak u ciebie ale ma. poczekam do wiosny to może przejdzie. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×