Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Jak sobie radzić przy dodatkowych skurczach?


Gość ech80

Rekomendowane odpowiedzi

Ach MANIANKA jeszcze jedno mi się przypomniało. echo serca jest podobno jednym z najbardziej subiektywnych badań. Wszystko zależy od tego na jakim sprzęcie się je robi, jakie doświadczenie ma kardiolog, który je wykonuje. Jeden coś widzi, inny to przeoczy i to mi powiedział nawet mój genialny kardiolog. W moim przypadku na dwóch badaniach echo nie wyszły żadne wady. Na kolejne echo nie mam zamiaru lecieć w najbliższym czasie, bo i po co. U Ciebie też jest taki problem z doproszeniem się o Holtera? Zadzwoniłam dziś do trzech gabinetów prywatnych. W jednym powiedzieli, że bez rozmowy z lekarzem, który mi powie, że jest potrzeba założenia go, Holtera nie dostanę. W dwóch innych są zapisy i najwcześniej mogą mi go zrobić za 2 tygodnie... Ręce mi opadły, nie dość, że badanie płatne z własnej kasy a nie z NFZ, to jeszcze robią problemy :-/ A tłumaczenie, że skurczy mam dużo, że są nasilone, że brałam leki... *Proszę czekać w kolejce, mamy tylko jeden aparat*. Sama sobie tych skurczy nie policzę... ;)

Odnośnik do komentarza

ELUSIAK jak widać nawet po Twoim przykładzie, o rzetelnego i konkretnego lekarza niełatwo, nawet wybierając wizytę prywatną. Ja szłam do poradni z dobrym nastawieniem i nadzieją, że może nie będę musiała brać leków. Z tym, że ja mieszkam we Wrocławiu, gdzie takich poradni na pęczki, gorzej z terminami. Oczywiście poszłam na NFZ. Lekarka ma bardzo wyluzowane podejście, ale chyba trochę aż za nadto. Widać, że chce mi coś zaproponować, ale tak jakby...nie ma pomysłów? Przebąkała coś o ablacji węzłą zatokowego, ale potem dopowiedziała ,ze to ryzykowny zabieg, kończący się wszczepieniem rozrusznika (oczywiście odpada ten pomysł), potem o iwabradynie, która jest rzekomo idealna na moją przypadłość, ale niestety jest w ch...kosztowna i refundowana jedynie dla osób z niewydolnością serca, a skończyła na zwiększeniu dawki metoprololu i potasu bez żadnej kontroli, której rzekomo nie potrzebuję, bo jak to określiła, jestem młoda, zdrowa i z pewnością nadmiar zostanie usunięty przez nerki. Nie chcę podważać jej kompetencji- w końcu to ona jest lekarką, ale nawet nie będąc znawcą tematu, widzę, że to błądzenie po omacku. Skierowania na badania dała dla świętego spokoju. Sama z siebie, nie prosiłam się. Tylko wiadomo- echo właściwie od ręki, na holtera trzeba trochę poczekać (pod koniec sierpnia mam termin). Mam mieszane uczucia. Z jednej strony dałabym sobie spokój, bo upierdliwe to wszystko jest, ale z drugiej strony...skoro już tyle czasu czekałam na tą wizytę, to warto to chyba dociągnąć do końca...

Odnośnik do komentarza

ELUSIAK na Twoim miejscu, skoro jesteś zdesperowana, wzięłabym ten termin za dwa tygodnie. Na NFZ takich szybkich terminów nie uraczysz raczej (chyba, że w szpitalu, jak do niego trafisz i mają akurat wolny aparat), a skoro masz możliwość przeprowadzenia badania bez konieczności pierw konsultowania się z lekarzem, to kwestia rozważenia... Ja na holtera dostałam termin za 2 miesiące (czekam od początku lipca).

Odnośnik do komentarza
Gość Elusiak86

Umówiłam się na środę na wizytę u kardiologa w tej Polsko-Amerykańskiej Klinice, zobaczymy co tam mi powiedzą :) Mam pytanie - jak tu można zarezerwować nick? Już 3 razy próbowałam się rejestrować, czekam 2 tydzień na mail rejestracyjny, ale go nie dostałam, a spam już przeglądałam kilka razy...

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny z potasem ostrożnie, niedobór jak i nadmiar powoduje arytmię. Magnez nie zaszkodzi, najwyżej toaletę częściej się odwiedzi. Ewa napiszesz nam, co mądrego lekarze Ci poradzili i podziel się z nami swoimi wynikami. Życzę żeby były jak najlepsze. Ja czuję się w miarę dobrze, wciąż mam tylko stan podgorączkowy w sierpniu czeka mnie znowu szpital i badania to zobaczę co mi mądrego i pozytywnego bądź nie zakomunikują.

Odnośnik do komentarza

Melduję, że właśnie wróciłam od kardiologa. Przedstawiłam wszystkie wyniki ekg, dwa badania echo, Holtera i co usłyszałam? Że mój pierwszy kardiolog to kretyn, który nie odróżnia skurczów komorowych od nadkomorowych... Podobno na jednym z ekg wyszedł 1 komorowy, a na wszystkich pozostałych same nadkomorowe. W szpitalu 2 razy miałam robione ekg i tam lekarze twierdzili, że to również nadkomorowe. Nie wiem więc co kardiolog z tytułem dr nauk medycznych widział na moim ekg skoro twierdził, że mam mega nasiloną arytmię komorową... Mało tego dowiedziałam się, że absolutnie nie powinnam nigdy dostać żadnego beta-blokera, bo... i bez tego mam niski puls (dziś w stresie w trakcie ekg całe 64 uderzenia/min) i o ile skurcze mi nie zaszkodzą, o tyle ciągłe obniżanie tętna może doprowadzić do bloku albo zatrzymania akcji serca albo przynajmniej do konieczności wszczepienia rozrusznika :-/ Kazano mi więc odstawić Biosotal i nigdy więcej po niego nie sięgać... Jeśli naprawdę skurcze będą dawać w kość, mam zacząć łykać Isoptin, ale to tylko w ekstremalnej sytuacji gdyby arytmia była nasilona np. przez okres tygodnia. No i doraźnie mogę zażywać Metocard, ale w dawce 1/2 tabletki i naprawdę raz na ruski rok, a najlepiej wcale... Ta kardiolog stwierdziła, że w moim przypadku arytmia wynika albo z nerwicy, albo ze zbyt rygorystycznej diety i wypłukania makro i mikroelementów, bo nie jest ważny sam magnez, potas i sód. Ważny jest nawet poziom miedzi czy cynku, bo jak to powiedziała kardiolog *organizm czegoś nie dostaje, więc się o to upomina, a skoro widzi, że nie reaguje się np. na białe plamki wyskakujące na paznokciach czy częste bóle głowy, to zaczyna atakować najczulszy organ*. Podsumowując, mam przestać panikować, mój kardiolog nr 1 został uznany za idiotę, a ja zostałam okrzyknięta zdrową jak rybka i nawet nie wyznaczono mi kolejnej wizyty, no chyba. że chcę wpaść na ploteczki...

Odnośnik do komentarza

Oj ELUSIAK a nie mówiłam. 1. Leki w wyjątkowych, zagrażających życiu arytmiach, dużej ilości, bo przy niskim pulsie, ciśnieniu to tylko można się przekręcić łykając tablety na zdrowe tak na prawdę serce. 2. Dodatkowe skurcze nie zabijają. 3. Nauczyć się z nimi żyć. 4. Mogą być od nerwicy. 5. Nie przejmować się nimi. Teraz masz potwierdzenie kolejnego kardio, więc przestań się zamęczać skurczami i żyj, żyj i jeszcze raz żyj z nimi a same się wyciszą. Tak na marginesie to kolega na kolegę tak brzydko mówi, feee, nie ładnie. A krytykując za to, że jeden kardiolog przepisał leki drugi nie to w dużej mierze można winić pacjentów, bo kardiolodzy często mówią, że nic przy tych skurczach się nie stanie a pacjent spanikowany, przerażony, to kardio dla świętego spokoju pacjenta wypisze *coś* a nie powinien w żadnym razie tego robić. Różnych mamy lekarzy, różnych pacjentów. ELUSIAK, już uspokojona, ogarnięta psychicznie, podbudowana? mam nadzieję, że dołączysz do grona osób, które może i nie zaakceptowały swojej przypadłości ale nauczyły się z nią żyć. Optymizm i radość wieje z postu oby to pozostało na długi czas.

Odnośnik do komentarza

Nic z tego, nadal nie jestem spokojna, bo i nadal mam skurcz jeden za drugim. Ja jednak jestem niereformowalna :( Do mnie to nie przemawia, że niegroźne, że ma je prawie każdy (choć w różnych ilościach). Dla mnie to jest coś co mi zatruwa życie i spędza sen z powiek. Przebudzę się w nocy i nawet nie myślę o skurczach, bo powieki mi się same zamykają a tu nagle bach bach i już mam dość. Przykładam się do poduszki, na chama próbuję zasnąć, ale momentalnie mi się odechciewa spać i już wpadam w panikę. Dzisiejszej nocy spałam 2 godziny, pół nocy przepłakałam. Po wyjściu od kardiologa czułam się jak młody Bóg, skurcze ustąpiły na 3h. Wróciłam do domu i bach bach bach bach, co jakieś 2 minuty skurcz, czasem 2 na minutę. Ja nie mówię żeby te skurcze zniknęły całkowicie, ale czy musi ich aż tyle? Czy ja je muszę czuć? Czy zawsze musi być to zakichane uderzenie gorąca? :(

Odnośnik do komentarza

ELUSIAK Tobie *zatruwa to życie* jak napisałaś a myślisz, że nam nie, TEŻ, tylko jakie widzisz rozwiązanie? Skoro kolejny kardio mówi żyć spokojnie, nic się nie stanie, leki niepotrzebne, tak mówi Twój kolejny kardiolog, tak mówi kardiolog wielu osób. Trzeba to jakoś przyjąć do wiadomości a jak sobie nie można z tym poradzić samemu to trzeba skorzystać z pomocy np. psychologa, może on Cię przekona bo żyć w takim napięciu, żyć w ciągłym wsłuchiwaniu się w serce, niespanie po nocach do niczego dobrego nie doprowadzi, do zmniejszenia skurczy tym bardziej. Jak Cię dopadają to mów do siebie i powtarzaj jak mantrę, miałam to już tyle razy, ma to wiele osób, nic się nie stało to i tym razem nic się nie stanie, spokojnie, zaraz przejdzie. Powinnaś sobie poszukać jakiś sposób na wyciszenie a jak potrzeba to spróbować może, piszę może jakieś tabletki na uspokojenie. Dlaczego piszę o tego rodzaju tabletkach, bo mi w szpitalu też jak nie mogli ustabilizować serca, nie przeszło po betablokerze to dołożyli jakiś uspokajacz i serce się uspokoiło, mimo że ja nie byłam jakaś spanikowana. Mój kardiolog też mi przepisał uspokajacz i zaproponował, że jak będę się już tak ostro męczyła to żebym sobie łyknęła. Ja skurcze ogarniam psychicznie, już ich się nie boję tak jak kiedyś ale jak mnie męczą już parę dni i nocy to tak jestem umordowana, że chlapnę sobie jakąś tabletkę ale u mnie to ostateczność. Jak nie chcesz od psychiatry leków, *receptowych* to jakieś ziołowe na uspokojenie, może popróbuj. Nie jesteś jedyna, która skurcze odczuwa jako jakiś buch gorąca, ja też to czuje dodatkowo czuje straszne przyduszanie od serca aż do gardła, jakby moje serce chciało się wydostać gardłem i tak utknęło na parę sekund, fatalne odczucie. Poczytaj radzę z serca historie osób ze skurczami na innych forach, mi to bardzo dużo pomogło, uwierzyłam, że nie ma co się tak bać.

Odnośnik do komentarza

ALICJA, kupiłam Kalms i łykam je od 4 dni, ale nic a nic nie pomagają. Ani mnie nie uspokajają, ani nie działają nasennie, a łykałam po 10 tabletek dziennie. Miałam dziś kupić Validol, ale w jednej aptece zabrakło, a do drugiej już nie miałam siły w ten upał człapać, więc wybiorę się jutro. Kardiolożka zaleciła mi Milocardin, ale w ulotce wyczytałam, że te kropelki nie powinny być zażywane razem z beta-blokerami, więc jeśli Metocard, to nie Melocardin, a po drugie te kropelki mogą uzależniać, więc znowu w grę wchodzi tylko doraźne stosowanie... Meliskę za to piję codziennie już od kilku miesięcy, jeszcze zanim pojawiły się skurcze, ale na nią jestem już uodporniona ;) Przed snem łyknęłam 3 tabletki Kalmsów, w nocy zrobiłam z 5 torebek, łyknęłam dodatkowo Nerwosol, ale do rana miałam nockę z głowy. Kaszlałam, chodziłam, nawet wzięłam się za robienie brzuszków, że już o wstrzymywaniu powietrza nie wspomnę, nic nie pomagało... I nie ma sensu się tak faszerować... Masz rację, jedyne co może pomóc, to ciągłe wmawianie sobie samej *nic Ci nie będzie, to nie jest groźne*.

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

Cześć Dziewczyny! Nie było mnie kilka dni na forum, bo czułam się dużo lepiej, można powiedzieć, że prawie świetnie, wreszcie od miesiąca nic mnie nie dusiło, może nie przełykałam dobrze, ale i tak przez moment byłam szczęśliwsza niż zazwyczaj. Na te 4 dni udało mi się zapomnieć o tych problemach z sercem. No i nerwica też odpuściła, miałam świetne samopoczucie. No ale niestety od wczoraj znowu to samo, zaczęło mnie znowu dusić, nie wiem czy to od tego, że zdenerwowałam się na koleżankę czy po prostu od tak, wcześniej przecież się nie denerwowałam, a te duszności się pojawiły, także trudno stwierdzić, u mnie to chyba te dwie rzeczy się razem nałożyły. Poczytałam trochę forum i widzę, że w ostatnim czasie sporo osób dopadła taka załamka z towarzysząca chęcią wyżalenia się, zupełnie jak mnie. ALLICJA a co miałaś z żołądkiem? Uważam podobnie jak ty, że to może być też od nerwicy, ale właśnie muszę wykluczyć przedtem kilka innych rzeczy, jestem już umęczona tymi ciągłymi badaniami i wędrówkami po lekarzach, wiem, że wszyscy na tym forum także :/ Testy alergiczne, gastroskopia, rezonans, rtg klatki piersiowej, jak sobie pomyślę o tym, to mi się niedobrze robi, ale chyba tak naprawdę dopiero po zrobieniu tych badań będę mogła zakładać już tak całkiem nerwicę. Myślę, że u mnie to jest powiązane wszystko, odczuwam te duszności z powodu dodatkowych skurczów, nie mogę normalnie oddychać, przez co nie mogę normalnie przełknąć (kurde czemu ja to mam w takiej skrajnej postaci) no a nerwica pewnie dodaje swoje trzy grosze(albo wręcz to napędza), a mianowicie to, że nie czuję przy tym gardła, jakbym nie miała odruchu połykania, zupełnie jakbym nie mogła powietrza złapać i przez to nie mogę przełknąć, pewnie od tych duszności dostałam tej blokady przełykania. Dzisiaj prawie bym się udławiła, zakrztusiłam się i potem już z nerwów zaczął mi drętwieć język i szczęka i teraz tak siedzę z tym :/ Wiem, że będę musiała iść do terapeuty i chcę iść, już się zdecydowałam, bo może coś pomoże na to, trzeba spróbować wszystkiego. Najgorsze jest to, że przy tej mojej niedomykalności mitralnej, trudności z połykaniem i duszności są wymienione jako objawy tego, także można się załamać. Jednak może jakbym podleczyła nerwice, to te objawy nie występowałyby w tak skrajnej postaci, nie wiem. Teraz się boję, że się udławię przy jedzeniu :/ Ech, co za nienormalne problemy i to mnie najbardziej dobija, człowiek się za wrażliwy urodził, zarówno jeśli chodzi o charakter jak i o zdrowie, no i teraz trzeba tak cierpieć :/ Wiem, że nie powinno się o tym myśleć, żeby tego dodatkowo nie napędzać, no ale tak się nie da :/

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

Jeszcze odpiszę tak ogólnie do wszystkich, że wypożyczyłam sobie książki o uzdrawianiu autosugestią, opisali tam przypadek faceta, który miał jakąś chorobę reumatoidalną i lekarze nie dawali mu szans na wyleczenie, a on zamknął się w pokoju hotelowym i oglądał same wesołe filmy, a także czytał wesołe książki i choroba ustąpiła. Wiadomo, że to nie u każdego tak od razu pomoże, ale może warto spróbować, wiadomo, że jak samopoczucie lepsze, to i mniej się zwraca uwagę na te skurcze. Ja ostatnio tak się zaoglądałam w jakieś romansidło, że prawie mi ślina poleciała, tak się wciągnęłam, fajne są takie chwile, gdy zapomina się o problemach. W ciągu dnia trzeba pozostawić jak najmniej czasu *dla myśli*, trzeba się po prostu czymś zająć, a najlepiej czymś co wprawi nas w dobry nastrój. Niektóre z was pisały tutaj o atakach paniki w chwili, gdy pojawiają się te skurcze, wyczytałam w jednej książce o ćwiczeniach typu *stop*, wkleję ten fragment, może komuś się przyda: * Ćwiczenie wykonywane na siedząco: Oprzyj dłonie mocno o stół i głośno powiedz *stop*. Nóg nie krzyżuj. Odpręż całe ciało. Oddychaj wolno i rytmicznie. Skoncentruj uwagę na jakimś przedmiocie i kontempluj jego kształty przez około jedną minutę. Może to być kciuk twojej lewej ręki, ołówek lub łyżeczka od cukru. Staraj się poznać budowę i zapach tego przedmiotu. W zupełnej ciszy analizuj jego powiązania z tobą. Niech Cię zaabsorbuje do końca. Przez pięć minut bądź nieobecny myślami. Po czymś takim na pewno odczujesz jak wraca Ci spokój i równowaga* (Jak przezwyciężyć stres. Książka o sposobach odpoczynku i pozytywnym podejściu do życia, Alix Kirsta).

Odnośnik do komentarza

POZBAWIONARADOSCI ja tak właśnie robię :) Staram się odciągać myśli od skurczybyków i koncentrować się na czymś innym. A to pójdę sobie kombinować jakaś ekstra fryzurę, a to zajmuję się malowaniem i ozdabianiem paznokci wymyślnymi wzorkami, to znowu zabieram się za pieczenie ciasta :) I to faktycznie pomaga, po jakimś czasie łapię się na tym, że skurczy nie miałam... Wczoraj u kardiologa na siłę próbowałam wymusić u siebie skurcze. Stresowałam się, byłam poddenerwowana, zdyszana bo biegłam przez całe miasto, w dodatku błądziłam żeby tam trafić i zdążyłam na ostatnią chwilę, a co? Od chwili wyjazdu z domu, aż do powrotu do niego ANI JEDNEGO SKURCZU! Ekg oczywiście czyste a zapis trwał dobre kilka minut... Na echo serducho sobie pięknie biło, żadnych zmian, wad. Serce zdrowe jak u dużego silnego konia ;) A to, że po chwili mam całą falę uderzeń gorąca, przerw wyrównawczych i jak to określiła kardiolog *że też Pani jeszcze żaden pies nie ugryzł, one wyczuwają stres na kilometr i atakują tych najbardziej przerażonych*... :D W dzień jest jeszcze całkiem znośnie. Mnie najbardziej dobija gdy mam skurcze od samego rańca i przez cały dzień mam je maksymalnie co kilka minut. Dzień przeżyję, ale gdy kładę się spać i czuję jak mi co chwilę serducho staje, to nie jestem w stanie zasnąć. A już nie daj Boże jak się w nocy przebudzę i zanim ponownie zasnę, poczuję jakiś dodatkowy skurcz. Wtedy już jest nocka z głowy ;) Raz nawet o 2 nad ranem poszłam sobie na spacer, bo nie chciałam w domu wszystkich postawić na nogi trzaskając się czymś, a musiałam to rozchodzić. Ale tak chodziłam, chodziłam i w końcu popukałam się w czoło, bo to jest nienormalne żeby urządzać sobie dzikie marsze w środku nocy. Teraz staram się opanować nie opuszczając łóżka, ale nie potrafię się w takiej panice skoncentrować na czytanej książce czy oglądanym filmie... POZBAWIONA, współczuję Ci takich objawów... Gdyby mnie jeszcze do kompletu miały dołączyć problemy z połykaniem... Oj ;)

Odnośnik do komentarza

Dzięki dziewczyny za rady o Isoptinie:) na razie go nie biorę bo jeszcze mi aż tak *strach do dupy nie doleciał*, nooo chyba, że jest to w trakcie skurczu to wtedy to mam ochotę łyknąć wszystko bo tak się wystraszam, to jest takie mocne łupniecie w klatce albo tak jakby się serduszko przelewało różnie - ale czasami słabsze a czasami tak mocne jakby uderzenia,że jakby mi normalnie taki impuls do głowy poszedł i oczy na wierzch wyłaziły - buuuuuu:/ precz skurczybyki!!! DZIĘKI DZIEWCZYNY!

Odnośnik do komentarza

A tak was jeszcze dziewuchy zapytam dla pokrzepienia serc to czy niektóre z was też tak mają że macie takie mocne łupnięcia, że aż wam oczy na wierzch wychodzą jakby? i do głowy jakby ten impuls dochodził? odpiszcie proszę. wiem to są takie pojedyncze i krótkie uderzenia ale może któraś z was też tak ma:/

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

ELUSIAK Jak tak to wszystko czytam, to bym już wolała te dodatkowe skurcze chyba odczuwać tak jak wy, kiedyś je zresztą tak samo odczuwałam, jako takie silne szarpnięcia, odczuwalne aż w gardle, a od tej ostatniej infekcji już tak nie mam, obawiam się, że teraz one się manifestują właśnie tymi dusznościami, dlatego wiem jak to okropnie dla was zabrzmi, ale zazdroszczę wam trochę, chociaż muszę zrobić jeszcze jednego holtera, żeby się dowiedzieć czy mam teraz te dodatkowe skurcze, bo dopiero jak się okaże, że tak, to będzie można zakładać, że przyjęły bardziej utajnioną wersję w postaci tych duszności. Chociaż kogo ja oszukuję, to pewnie i tak od tej niedomykalności mitralnej, pewnie się okaże, że to przez to, tyle że na to nie ma leków, lekarz to oleje i trzeba będzie się tak męczyć do końca życia, a to piekło na ziemi, naprawdę :/ Jeszcze popróbuję z tą kawą czy coś pomoże, no i a alkoholem, zobaczę czy po wypiciu te duszności się teraz zmniejszą, a co do innych moich dolegliwości, to popatrzę sobie na inne tematy na forum, zaraz się okaże, że w każdym temacie będzie mój post hehe, nieno żartuję :P Może zdarzą się jakieś lepsze dni bez tego, może, ech. Z naszego życia powinni nakręcić telenowelę o tytule: Urodzona, żeby cierpieć, co nam zostało, chyba tylko histeryczny śmiech :P Jak ktoś by się mnie teraz spytał jak się czuję, to odpowiedziałabym: *niczym dzban zbity u źródła*, bo gdyby nie te dolegliwości zdrowotne, to moje życie pewnie byłoby szczęśliwie, tak mało zabrakło, angina odebrała mi wszystko, pół radości z życia :/ Piszę, że pół, bo jakby odebrała całą, to pewnie bym tutaj nie pisała, tylko leżała na łóżku i ryczała, także jeszcze coś z tej radości się tam tli.

Odnośnik do komentarza

POZBAWIONARADOSCI, zawsze się tak mówi. Ja z początku mówiłam, że gdyby tych skurczów było mniej, to bym tak nie panikowała. Było mniej, może stresik trochę opadł, ale nadal odczuwałam lęk. Potem wmawiałam sobie, że gdybym dowiedziała się, że to skurcze nadkomorowe a nie komorowe, to bym odpuściła i miała je gdzieś. Wczoraj usłyszałam, że mam nadkomorowe, jakoś mi to nie pomogło. Prosiłam wczoraj o Holtera, ale kardiolog stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby i że mam dać już spokój, bo nic mi nie jest i żadnego Holtera nie założy, bo to będą tylko niepotrzebnie wydane pieniądze, w dodatku nie takie małe. I teraz czuję się jeszcze bardziej ogłupiała niż byłam przed wizytą. Dwóch kardiologów patrząc na te same zapisy ekg mówi dwie różne rzeczy, jeden że skurcze są komorowe, drugi że nadkomorowe. Jeden mówi, że mam brać leki i dokłada kolejne, inny twierdzi, że w ogóle nie powinnam ich była nigdy dostać bo nie są potrzebne nawet przy kilku tysiącach skurczybyków. Gdybym miała taką możliwość, to sama bym sobie to ekg odczytała żeby się upewnić który z tych lekarzy ma rację. Wyczerpałam już wszystkich w swoim mieście, którzy się do czegokolwiek nadają. Pojechałam wieczorem na SOR, pokazałam lekarzowi ekg, ale ten powiedział, że... jest pediatrą i on się na ekg nie zna więc mi nie powie jakie to skurcze - widać że są i tyle. Nie wiem już co mam robić, bo lekarze mają to gdzieś i moje pieniądze idą w błoto, a ja już psychicznie nie daję rady. Do żadnego lekarza nie dociera jak mówię, że na Holterze miałam kilkanaście skurczów, ale to był mój dobry dzień i wtedy faktycznie było ich mało, a teraz mam kilka w ciągu minuty. Gdy to wczoraj wystękałam, usłyszałam tylko *no i co?*. Odpowiedziałam *ano to, że żyć mi się odechciewa*, na co kardiolog powiedziała *to dam Melocardin*. Ręce opadają ;)

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

ELUSIAK Ja bym Ci proponowała wizytę u jakiegoś dobrego specjalisty w innym mieście. Wyszukaj sobie na necie lekarza, który ma dobre opinie i zapisz się do niego na wizytę. Dwie wykluczające się opinie lekarzy, to nic fajnego, tutaj potrzeba trzeciego lekarza i to dobrego, który rozstrzygnie ten spór, bo tak to będziesz się tylko niepotrzebnie denerwować i z nimi dochodzić. Wiem co czujesz, bo ja w ciągu tego miesiąca, przy tej infekcji, też miałam właśnie te dodatkowe skurcze co minutę, to strasznie wykańcza i wpędza w załamkę, nie da się właściwie wtedy myśleć o czymś innym, może inny lekarz doradzi ablację? Słyszałam, że wielu osobom to pomaga. Może powinnaś pomyśleć o terapii dla osiągnięcia konkretnego celu, a mianowicie po to, żeby nauczyć się olewać te dolegliwości, sama sobie możesz z tym nie poradzić, a może jakiś terapeuta by Ci doradził jak w takich sytuacjach wyciszyć emocje i nerwy. Przede mną zaś obiad i kolejne męczarnie z połykaniem :/

Odnośnik do komentarza

POZBAWIONARADOSCI, ale ja byłam wczoraj właśnie w innym mieście, bo u mnie nawet sensownego kardiologa nie ma... Jechałam dokładnie 35km pociągiem żeby się do niego dostać, a nadal nie wiem nic... Byłam w sumie u 3 kardiologów, ale jeden podobno nie umie odczytać ekg i nie odróżnia skurczów komorowych od nadkomorowych, inny chciał mi dać potas mimo wysokiego poziomu i twierdzi, że skurcze komorowe powstają w przedsionkach, a trzeci że mam to wszystko olać i żyć normalnie. Ba, nawet usłyszałam, że mam biegać i zamiast przyjść na kolejną wizytę w sprawie skurczybyków, to mam się pochwalić ile kg udało mi się zrzucić. Ja już nawet nie mam do kogo iść, bo pozostali w moim mieście to albo interniści, albo konowały (z czego jeden wmawiał wujkowi ostry zawał, a okazało się, że to były problemy z kręgosłupem...). W szpitalu nie ma oddziału kardiologicznego i jest tylko jeden internista, który już moje wyniki badań oglądał i wyśmiał pomysł ablacji, bo sugerował się Holterem i 16 skurczami. A jak mam udowodnić, że mam ich więcej skoro nawet nie raczą mi tego Holtera prywatnie założyć? Do psychologa też się nie mogę dostać. Jeden wyznaczył wizytę na koniec września (na NFZ), drugi w gabinecie prywatnym stwierdził, że skoro to nerwica, to najpierw mam iść do psychiatry po leki, a potem przyjść do niego. Tyle, że ja psychotropów brać nie będę, bo chyba nie ma takiego, który by nie uzależniał i nie ma filozofii w tym żeby ładować w siebie leki i jakoś żyć, a potem je odstawić i znowu się męczyć :-/

Odnośnik do komentarza
Gość POZBAWIONARADOSCI

ELUSIAK W Twoim przypadku nie ma chyba innej rady, jak tylko jeździć po innych miastach w poszukiwaniu specjalistów albo rób tak jak ja, obleć wszystkich lekarzy w swoim mieście w poszukiwaniu tego, który zrobi Ci Holtera bez łaski, nieważne czy dobry lekarz czy nie, byleby zrobił badanie, a z wynikami poszłabyś już do innego. Jak jeden lekarz nie chciał mi zrobić usg serca, to poszłam do innego, który zrobił i wyszło co wyszło. Skoro cały czas odczuwasz te skurcze, to powinnaś robić Holtery do skutku, dopóki nie wyjdą w badaniu. Najlepiej jakby Ci założyli tego trzydniowego, wtedy większe prawdopodobieństwo będzie, że się zarejestrują, jak się idzie prywatnie na wizytę i dostaje się skierowanie na badanie, to potem robią je w szpitalu za darmo, także musiałabyś się przebadać w innym mieście. Ja dzisiaj się czuję wręcz fatalnie, próbowałam coś zjeść i jedne co zjadłam to jogurt, nawet niecały, bo zaczęłam się dusić i dławić i tak bardzo mi się wtedy żyć odechciało, od razu się przy tym lęk pojawił i z tego wszystkiego zaczął mi drętwieć język, nie mogę też zaczerpnąć pełnego oddechu, żyć mi się nie chce dosłownie z tym :/

Odnośnik do komentarza
Gość dobrarada

Ja mam ten sam problem. gdy zakładam holtera to niestety trafiam na ten lepszy dzień!! szkoda, że nie można nawet prywatnie pójść w gorszym czasie i od razu założyć to ustrojstwo:(( Od dziś u mnie lepszy dzień, do tej pory parę skurczaków. Ostatnie dwa tygodnie strasznie dały popalić, bolące, częste, uderzające do głowy i każdej chyba części ciała buuuu. Dziś lepiej , ciekawe ile ten stan potrwa. Dodam iż wczoraj byłam na połówce propranololu i byłam nawet trochę na basenie!!!! teraz idą fale gorąca i nie wiem jak ja to przeżyję. Ja dziewczyny w przeciwieństwie do was już nie szukam kolejnych kardiologów. Mam dosyć, to sensu nie ma. Widocznie tak mam się męczyć do końca życia. Takich dni jak dzisiaj mogłoby być więcej............ale wiem, że za parę chwil znowu się to zmieni i będę umierała brrr. Póki co zajęłam się zawrotami głowy. dziś robiłam rtg odcinka szyjnego....zobaczę co wyjdzie

Odnośnik do komentarza

Ala na pewno dam znać , ale już znam wynik :) na pewno znając moje szczęście jak będzie holter założony to będą sporadyczne ilości skurczy na które każdy lekarz machnie ręką:) Wiecie co ja znowu od wczoraj rana jak tylko się obudziłam migam jak głupia. I na pewno będzie miała w jakiejś części wpływ zmiana pogody z upałów zrobiło się chłodno , burzowo , wietrznie i deszczowo. Co chwilkę mnie przydusza. Jestem wymęczona. Ja jak migam dużo to czuję się zmęczona. A jak u Was dziewczyny?

Odnośnik do komentarza
Gość dobrarada

Ewa ja także czuję się zmęczona po sensacjach sercowych, odpoczywam tylko w nocy jeśli skurcze pozwolą choć na trochę zasnąć... i dziwi mnie to, że jest zmiana pogody a ja czuję się lepiej :O teraz znowu ponad 30 st upały. Nie ma czym dychać a jak skurcze walą z uderzeniem gorąca to dopiero jest masakra...oby to przetrwać i niech jesień nadchodziiii

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×