Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Jak sobie radzić przy dodatkowych skurczach?


Gość ech80

Rekomendowane odpowiedzi

Migotania przed ablacją miałem średnio 3 razy w tygodniu, a nieraz dzień po dniu i trwały kilka godz. W szpitalu mnie umiarawiali farmakologicznie [kardiowersji nigdy nie miałem], nikt mi nie proponował ablacji. Ja wiem, że ablacja nie jest zawsze skuteczna, trzeba ją powtarzać, nie wiem jak będzie u mnie. Czytałem że jest bardziej skuteczna metoda ablacji, tzw. metoda Carto- bardziej dokładnie lokalizują miejsce powstawania arytmii... Miłego wieczorku.

Odnośnik do komentarza

Betsi23. Twoje pytanie brzmiące mniej więcej: *a co ja poradzę, że ciągle czarne myśli* jest infantylne. Tak odpowiadają dzieci. Dorośli szukają rozwiązań. Czytając twoje posty sprawiasz wrażenie osoby, która chce się źle czuć. Człowiek o świętej cierpliwości wychodzi z siebie czytając notoryczne mięgolenie. Tyle w temacie.

Odnośnik do komentarza

Widzę,że w tym wątku lubicie krytykować! TAKAJA ha, dobrze,że szukasz rozwiązań!Gratuluję optymistycznego podejścia do życia,nie życzę nikomu,albo i życzę,żeby poczuć się choć na godzinę jak osoba w depresji,która o niczym nie myśli,jak tylko o tym,jakie życie jest bez sensu,myśli samobójcze-o innych objawach nie będę pisała!a co mówić dopiero o szukaniu rozwiązań?

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny, jak ja czytam to wy tylko umiecie się wzajemnie krytykować. Nie lepiej podzielić się swoimi doświadczeniami, własnymi myślami i pozytywnie spojrzeć na świat, na życie, które jest takie krótkie i zarazem piękne. Cieszmy się z każdego dnia, przecież mamy najpiękniejszą porę roku. Będzie dobrze!

Odnośnik do komentarza
Gość Iskierka31

Ależ my się wlasnie dzielimy, tyle, że Betsi z założenia wszystko odrzuca i wie lepiej no i oczywiscie czuje sie najgorzej i my nie mamy pojęcia jak to jest. Otóż droga Betsi mamy pojęcie, jakbys dokładnie czytała posty- o ile wogole je czytasz ( zdaje się, że ktos juz Ci to zarzucił), wiedziałabys, że wiekszosc z nas zna depresje i nerwicę i od tego własnie zaczynalismy naszą drogę ze skurczami.

Odnośnik do komentarza

Mumin nie osłabiaj nas , tyle co my piszemy o własnych doświadczeniach , najwięcej Alicja , Ewka i inni ................ale to trzeba przeczytać trochę więcej jak dwie linijki bo Alicji posty są długie ale samo czytanie już wprowadza w dobry nastrój czyli leczy depresję chociaż czasami są one i smutne ale poniekąd pełne optymizmu. Nie tylko panie tu są a i panowie też * widzą * zachowanie Betsi i krytykują nawet w zabawny sposób ale Betsi nie zna się nawet na żartach. P.S. Artur46 , jestem zazdrosna ,że tylko to Alicji zaproponowałeś :-)))

Odnośnik do komentarza

Ależ gdzie tu krytyka, w życiu nie poczuwam się, że kogoś krytykuję, staram się pokazać, że swoim postępowaniem ktoś sobie sam wyrządza krzywdę. MUMIN pozwolę sobie zacytować Twoje własne słowa, tylko fragment ale bardzo ważny i którym każdy chcący żyć powinien się kierować a zatem: * i pozytywnie spojrzeć na świat, na życie, które jest takie krótkie i zarazem piękne. Cieszmy się z każdego dnia, przecież mamy najpiękniejszą porę roku* a jak myślisz czy nie o to nam wszystkim chodzi tym bardziej pozytywnie nastawionym ludziom na forum? a przekonujemy tych co myślą negatywnie, wspominają o samobójstwie, co to za myślenie? *toć to siok* ARTUR 46 niestety nie ma mnie wśród żywych, bo nie ma mnie w świecie wirtualnym, żadnego gg, żadnych komunikatorów, bym musiała chyba w nocy siedzieć i nadawać. Miło mi, że mamy podobne podejście do tematu. Już pisałam, zanim napisałam na forum przeczytałam historie ludzi z arytmiami dwukrotnie i Twoją również, takie osoby między innymi jak Ty dały mi wiarę i nadzieję, że z arytmiami można żyć. Moi Państwo dlatego zachęcałam do przeczytania historii niektórych osób, przykład ARTURA46 żył z częstoskurczem chyba 20 lat, to jest arytmia, jak serce nagle zapierdziela na maksa i chce wyskoczyć z klatki piersiowej i zobaczcie był mężem, ojcem, pracownikiem i dał radę (jak coś zmyślam, poprawiaj) albo MUMIN czy MARY10 migotanie przedsionków, chyba EWA też to miała to są arytmie paskudne i myślę, że o wiele, wiele gorsze niż takie skurcze dod. ja przy nich nie pieklę się mnie dobija bigeminie to mnie wykańcza i powala. Jeden będzie upierdliwy będzie dociekał, czytał i wsłuchiwał się co inni gadają, inni wolą popłakać, wola każdego, informuję ja też czasami beczę i tu beczałam i jak jestem sama też popłaczę w poduszkę ale później otrzepię skrzydełka, powiem sobie babo wstawaj, trzeba żyć i żyję choć trudno bywa. BETSI 23, dziewczyno droga jakie oburzenie??? ja spokojny człowiek, wiesz o co mi chodzi, żebyście i Ty i ECH80 przestały gadać o samobójstwach, żebyś uwierzyła w siebie i przestała mieć te czarne myśli, próbuję Wam wytłumaczyć, że z arytmią można żyć, choć wiem że jest czasami ciężko, ale nie bójcie się tego, macie przykłady osób, a jest nas dużo arytmików, które z tym żyją latami, kurcze, jakby ta arytmia tak zabijała, to jak muchy byśmy padali. Próbujemy wszyscy Was przekonać, że rozumiemy doskonale co czujecie, jak cierpicie ale to wszystko i my przechodzimy, tylko trzeba się zastanowić czy całe życie będę siedzieć i płakać nad swoim losem czy wezmę byka za rogi i wylezę na powierzchnię. Rozumiem, że nie jest łatwo jak wszystko boli cieszyć się z życia, jak ma się nerwicę, depresję śmiać się jak głupi do sera , ale jakie jest wyjście? zamknąć się na świat, ludzi, schować do łóżka, płakać i mieć do wszystkich pretensję, że nikt mnie nie rozumie czy lepiej małymi kroczkami brnąć do przodu, to nic, że raz, drugi, trzeci upadnę, wstanę znowu i pójdę dalej aż wreszcie dojdę w którymś momencie do bram szczęścia, nic nie robiąc, nic nie mamy, wszystko okupione jest ciężką i mozolną pracą a jak nie dajemy sobie rady to na początku pomagamy sobie lekami i nie zastanawiamy się czy pomogą czy nie, czy będę miała po nich ból głowy, ból serca czy sraczkę, biorę i myślę, muszą mi pomóc, jak nie te to inne aż staniemy twardo na nogach i wtedy można już bez wspomagania zacząć pracować nad swoją psychiką aż się wzmocni i wtedy będziesz twardsza, odważniejsza i jak to EWA mówi, co nas nie zabije to nas wzmocni. BETSI23 droga, nie pisz, że padłabyś jakbyś była na moim czy innych miejscu, ja też tak myślałam wiele razy, a jednak każdą tragedię, którą spotkamy na swojej drodze musimy przeżyć, nawet nie wiesz jak człowiek potrafi być silny w ciężkich dla niego chwilach, nie ma czasu na myślenie o sobie o swoim bólu tylko musi żyć dalej. Ja staram się żyć normalnie i żyję normalnie jak po każdej sytuacji które spotkały mnie w moim życiu ale też swoje muszę odchorować, wypłakać. Wiesz moja droga, to że tak piszę to jednocześnie sobie daję kopa do życia, może jestem twarda, samodzielna, ale wyobraź sobie, że odkąd moja mama zaczęła chorować ja nie spałam po nocach, bo musiałam być czujna, teraz mogłabym spać spokojnie a od pogrzebu czyli od początku lutego nawet jednej nocy nie przespałam, nawet jednej, siedzę, coś robię do 12, 1, 2, później się kładę i patrzę w sufit, rozmyślam i czasami udaje mi się zasnąć lub bardziej zdrzemnąć na godzinę -dwie. Mój organizm też odchorowuje kłopoty ale staram się wstawać, nie myśleć, że znowu jestem zmęczona, niewyspana, zła i jeszcze z arytmią, wstaję i zaczynam nowy dzień z uśmiechem, może trochę na wyrost ale przecież nikt mi nie pomoże, nawet najbliżsi jeśli sama sobie nie pomogę i nie mam prawa nawet mieć do nikogo pretensji bo co oni winni, że ja nie śpię, że jestem smutna, że mi źle i jeszcze serce skacze jak wariat. Pomyśl o tym BETSI23 i ECH80, ja nie lubię opisywać swojego życia, bo to nie forum o mojej historii życia i nie temat do omawiania, ale staram się Wam pokazać na moim przykładzie, że jak człowiek chce, musi to zrobi wszystko, żeby sobie pomóc i nie wpaść do wielkiej czarnej dziury. I jak zwykle wyszło opowiadanie, przepraszam czytających, zawsze istnieje możliwość ominięcia mojego postu. Słucham, gotowa jestem na odzew, dziś już zrobiłam sobie wolne od wszystkiego i *pokomputeruje* sobie.

Odnośnik do komentarza

Ja tu cały elaborat napisałam a w między czasie dostałam po łbie, już się bronię. MARY10 wiem, że długie te posty aż za, ale chcę jak najwięcej napisać, że może dotrze, może to niedobre? bo za długi post nie każdemu chce się czytać i wtedy nie dociera do odbiorcy, za dużo. Smutne??? smutne czasami te posty, bo ja też obecnie trochę smutna, za bardzo nie mam się czym cieszyć, chyba że z wiosny a to już coś. Może też swoją smutną historią próbuję ludzi przekonać, że nawet z najgorszych chwil w życiu można a nawet trzeba się dźwignać bo nie ma innego wyjścia, chyba że wpaść w depresję czy nerwicę ale za ten pakiet to ja dziękuję bardzo.

Odnośnik do komentarza

Alicjo , w/g mnie to Twoje posty mogłyby być jeszcze trzy razy dłuższe a i tak bym je przeczytała a smutne to nie znaczy ,że nie ma w nich optymizmu . Myślę ,że każdy tu piszący zna na tyle Twoje * ostatnie smutki* a i tak Twoje posty są pełne wiary w lepsze jutro i każdy kolejny dzień. Alicjo , ja Ciebie naprawdę nie będę * biła po łbie* bo nie ma za co , ja Tak nie umiem pisać i tyle ale moje podejście do życia jest podobne , z podobnymi dolegliwościami się borykamy i i dlatego jesteś mi bliska chociaż tylko wirtualnie.

Odnośnik do komentarza

Artur to są żarty z mojej strony też :-) Mąż już wybrał jak zwykle program na sobotni wieczór i w ramach * obowiązków małżeńskich * spędzamy go razem jak i niedzielny wieczór bo w tygodniu to różnie bywa . My to nazywamy imprezkami ale z minimalną ilością * picia * , mąż mały koniaczek a ja czerwone wytrawne wino ale dzisiaj wypije pól na pól z wodą z połówką wciśniętej cytryny całość około 200 ml plus mała zakąska , mąż lubi sery a ja wszelkie bakalie . To jest u nas taki nasz małżeński rytuał

Odnośnik do komentarza

Ale się uśmiałam MARY10 z tych * małżeńskich obowiązków*, jakieś zbereźne myśli mi naszły a Ty o seansie telewizyjnym i degustacji, a więc miłego wieczoru. W tym tkwi sedno radośniejszego życia, miłych perspektyw, umilania sobie życia i sens życia. Jakaś mała przyjemność dla dwojga, wspólnie spędzone chwile, może być rozmowa, może być milczenie we dwoje i zamiast, siedzieć, skupiać się co mi jest, co mnie boli, jaka/i jestem nieszczęśliwy, obolały, smutny i liczący skurcze pomyśleć o czymś przyjemnym, o czymś co może poprawić nastrój, odciągnąć od złych myśli, polepszyć nastrój a może nawet poprawi zdrowie, bo dobry nastrój to i lepsze samopoczucie. A jaka radość dla męża/żony/partnera, że wreszcie ta druga połowa nie płacze, nie zrzędzi, nie marudzi, nie narzeka tylko coś robi, zaczyna próbować wrócić do świata żywych i stara się zawalczyć o siebie, dla siebie i dla rodziny. To i ja idę obejrzeć jakiś X-Factor.

Odnośnik do komentarza
Gość artur 46

Witajcie Dziękuję za wesołe i miłe słowa Alicja i Mary. Alicja dobrze pamiętasz moją historię jedynie jestem pracownikiem u siebie :). Czasem też mam żal ze los poczęstował mnie taką przypadłością ale odnajduję też w tym pozytywne strony. Sami wiecie jakie potrafi być super życie gdy serce bije równo czy może być coś lepszego? hejka

Odnośnik do komentarza

Dziś sobie obiecałam, że ni huha nie robię nic, odpoczywam, robię sobie piżama party sama dla siebie i wyłączam telefon, żeby nikt nic nie śmiał.......... Pomarzyłam sobie późną nocą bądź nocą, rano ruszam się z łóżka i są..........jeden za drugim co 3-5 minut i tak trzyma mnie do teraz, już jestem zła, wściekła a nawet sobie pobeczałam. Piżamę zamieniłam na dresy, telefon włączyłam jakby naszła potrzeba wzywać pogotowie i wzięłam się za umycie okna, wiem niedziela, grzeszę. Przeczytałam kiedyś na którymś z for, że jak mamy dodatki to ćwiczyć, polatać, że ruch może ponownie wprowadzić serce na właściwy rytm. I znowu w moim wypadku się nie sprawdziło, domyłam to okno ale serce za cholerę się nie uspokoiło, jeden plus, że z okna nie wypadłam, czyli te całe skurcze aż tak groźne nie mogą być. Pewnie, że jakie kto ma skurcze (bo skurcz, skurczowi nie równy) trzeba zapytać kardiologa czy są to skurcze nie zagrażające życiu czy też jakieś niebezpieczne. No tak mógłby ktoś powiedzieć, wlazłaś babo na okna jak dziś nie należy pracować to i cię pokarało skurczami, nie, nie pokarało zanim tam wlazłam to już te skurcze mnie dobijały i tak moi mili spierdzielony mam dzisiejszy dzień, dają gady popalić że aż duszą w gardle a przez to słabo mi się oddycha. Chyba podczas takich nalotów skurczy wolę przeleżeć, niż wykonywać wysiłek fizyczny? a jak jest w Waszych przypadkach, czy intensywny wysiłek hamuje arytmię czy ją potęguje. Czy po takim długim (parogodzinnym) ataku arytmii też później czujecie przemęczenie serca, nie wiem jak to określić, jakby serce, klatka piersiowa była zmęczona, taka wypompowana, jakaś obolała, ja wiem jak to nazwać?, może jakiś dyskomfort w sercu czy klatce ale już przy prawidłowym biciu serca? No to tyle egoistycznie na początek o sobie. Kto do mnie dołączy dzisiaj ze skurczami, niech ktoś będzie solidarny i pomęczy się ze mną, będzie nam raźniej. BETSI23 ależ skąd, ależ gdzie, nie uraziłaś, nie było czym. Tu nie Wersal, że mamy się mizdrzyć i poklepywać. Według mnie lepiej jak ktoś krzyknie, tupnie nogą i wskaże jaki popełniamy błąd, bo zaślepieni w swoim bólu, rozpaczy możemy sami nie dostrzegać popełnianych błędów. Nie ma co BETSI23 droga zazdrościć ja nie wczuwam się w siebie i swój organizm dziś jest źle ale może za godzinę, dwie, jutro będzie lepiej, ja też odczuwam bóle, ja też mam gorsze dni, jak każdy człowiek ale nie zwracam na to uwagi, boli i przestanie, skacze serce, kiedyś minie a jak nie to pojadę do szpitala i będę krzyczała od progu ratować mnie tu proszę bo umieram na serce. BETSI23 dlaczego nie skorzystasz z pomocy psychologa? może nakierunkuje Cię na inny tok myślenia, podejrzewam że przeżyłaś jakąś traumę (mąż miał raka-dobrze pamiętam) ale jest już dobrze i to najważniejsze, może jeszcze coś przyczyniło się do Twojej nerwicy, musisz a może powinnaś przewałkować to z psychologiem? pomóż sobie, nie szkoda Ci życia?, pewnie też jak masz gorszy dzień to od razu jesteś wystraszona i to powoduje u Ciebie jakiś lęk a może nawet jak masz dobry dzień to gdzieś tam z tyłu głowy masz myślenie czy za chwilę nie będzie gorzej i już uruchamiasz wyobraźnię strachu. Nie mam pojęcia ale coś tak koło tego działa psychika i może warto iść do jakiego mądrego po psychologii, który odczaruje z Tobą bardzo pesymistyczne spojrzenie na świat i na Twoje życie. Sama ostatnio wołałam DOLORA, z pytaniem czy pomagają mu leki uspokajające brane systematycznie na skurcze, bo cholery mnie ostatnio *umordowują* i jeśli byłaby taka zależność to pomogłabym sobie, żeby cholery się wyciszyły. Polazła bym na ablację ale boję się trochę ablacji bo jak czytam to mogą się po niej uaktywnić inne arytmie, póki co nie mam częstoskurczy, migotań też nie wyłapałam choć tu mam wątpliwości czy ich nie posiadam, bo mam dziwne czasami odczucia pracy swojego serca jakby galareta na talerzu, ale nie doczytałam się nigdzie tak po chłopsku jak migotanie wygląda w praktyce, póki nie wyłapałam uważam lub oszukuję się, że tego nie mam i ok. Wracając do ablacji, boję się właśnie tego, że wyleczą mnie z bigemini i może skurczy a wprowadzą inną cholerę, nawet tu na forum przykład MUMINA. ARTUR46 to jest ten plus, że można nie iść do pracy i szef nie zwolni mi się też ten układ u siebie podoba. Co tu się oszukiwać przechlapane jest życie z arytmią i ja tego nie zaprzeczam, jestem na to zła, że mnie to złapało, nienawidzę tego, boję się tego ale wiem, że jak na coś nie mam wpływu to muszę to zaakceptować bo nie ma innej możliwości. A TAK, wielkie TAK bardzo się miło i przyjemnie żyje jak serce równo, spokojnie pracuje, aż żyć się chce na pełnych obrotach i góry przenosić, no ale cóż jeden ma pryszcze na nosie a my arytmie i wierzcie, że ten z pryszczami też płacze, że nieszczęśliwy, brzydki i oszpecony i jeszcze, że go nikt nie pokocha takiego pryszczatego. I to by było na tyle. Czy kogoś dzisiaj dobijają arytmię jak mnie??? No to hejka jak *mówi* ARTUR46.

Odnośnik do komentarza

No to hejka ale na dzień dobry Alicjo , spróbuje trochę siebie opisać czyli moją arytmię , ja to jestem zawsze ze wszystkimi solidarna bom migocząca na okrągło 24h od 2,5 roku i na początku ku pocieszeniu żyje z nimi , przeróżnymi arytmiami ok. 30 lat. Nie wiem jak to po chłopsku opisać migotanie przedsionków ale myślę ,że najbardziej to jest takie wrażenie , serce bije nie równo jakby było rozklekotane i w pewnym momencie * zbiega trochę szybciej z górki* i tak na okrągło. Jam dzisiaj też trochę słaba jestem bo chyba jeszcze ze mnie przeziębienie nie wylazło a jak pomyślałam o kościele to już mi w ogóle było słabo ale polazłam i żyję. Zapisuję bo coś długie mi kasuje a jaka taka nie piśmienna i to by była dopiero tragedia a chce jak najwięcej Alicji napisać.

Odnośnik do komentarza

Co do wysiłku przy arytmii ( atakach) ale ja wiedziałam ,że serce mam bez patologii i jest wszystko super bo tak lepiej nie próbować. Na wszelki wypadek brałam synka wtedy miał ok. 10-12 lat i szliśmy na osiedle do wieżowca ( nie było jeszcze domofonów) i wchodziłam pieszo na ostatnie piętro w ataku arytmii nie wiem co to było ale na pewno przewaga skurczy dodatkowych , po wysiłku nie przechodziło ale sama się upewniałam ,że jednak serce mam zdrowe tylko syn zawsze sie dziwił dlaczego ja to robię bo on za bardzo tego nie rozumiał. Często też w czasie urlopu jeżdziliśmy w góry i też nie raz miałam ataki ( tu chyba ze stresu ) i jak nie przechodziło po np. dniu to szliśmy na wycieczkę w góry ale nic nikomu nie mówiłam boby nie kazano mi iść , byłam weszłam no może nie na Rysy ale na śnieżkę z atakiem bo jak to z gór najbardziej kocham Karkonosze a komórek wtedy jeszcze nie było , to były czasy nie!!

Odnośnik do komentarza
Gość artur 46

Ja zauważyłem ze jak biorę 1,25 concor to praktycznie pozbyłem sie dodatkowych. Nie jestem szczęśliwy ze coś biorę ale tak zalecił lekarz więc nie dyskutuje. MARY góry są nie wskazane dla osób z problemami sercowymi. A tak w ogóle to tyle czasu się *znamy* i może popełnię jakieś *fo pa* ale przedstawię się: http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/1dd5267589a1598c.html hejka

Odnośnik do komentarza

Śnieżka z wielkiej litery oczywiście. Chyba to już kiedyś pisałam ale jak poszłam z Tatą do kardiologa bo wiek wiadomo i migocze t o i poszedł mąż i ja .Panowie wszystko dobrze a ja ze stresu chyba co tam powie lekarz Tacie czy mężowi ( bo tam były komplikacje po innej chorobie ) tak mi serce klekotało ,że Pani kardiolog bez zrobienia mi EKG była przerażona i miała rację bo urządzenie zwariowało i nie chciało działać taka miałam arytmię i zaraz dostałam skierowanie do szpitala na kardiologię ale ode mnie oddaloną ok. 30 km ,pogotowiem nie bo było zajęte to musi pani sama pojechać wziełam taksówkę i pojechałam . Wszyscy wokół mnie skakali jakbym zaraz miała umrzeć . Następnego dnia rano wszystko się uspokoiło , zrobili Echo serca , wszystko super czyli super wydolne i jak jest do teraz .

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×