Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Jak sobie radzić przy dodatkowych skurczach?


Gość ech80

Rekomendowane odpowiedzi

Droga ALLICJO jeśli chodzi o piwo i wogóle alkohol to ja przez nerwice stałem sie abstynentem nie pije wogóle zadnego alkoholu już 10,5 miesiąca czyli od początku mojej nerwicy,a tymi zawrotami i innymi dolegliwosciami związanymi z nerwicą to już sie wcale nie przejmuje powiedzmy traktuje to jak katar który zaraz przejdzie,najważniejsze dla mnie jest serce i na tym sie skupiam zeby wyzdrowiało zreszta już jest ok wogóle nie mam skurczy i to jest moje zwycięstwo :) dziękuje że odpowiedziałaś na mój post,pozdrawiam cieplutko

Odnośnik do komentarza

BRODACZ nerwicę też trzeba leczyć, bo potrafi się rozprzestrzeniać po naszym organiźmie jak gangrena więc bądź czujny, ale Ty chyba już panujesz nad jednym i drugim, zdrowia życzę. KUMEN ale mnie zaskoczyłaś tym swoim wpisem, nawet podłamałaś bym rzekła. Cholera, tyle tego masz, źle się czujesz a oni Ci mówią, że diagnostyka a ablacja raczej nie. Nie wiem gdzieś tu ostatnio czytałam o chłopaku, który prawie z marszu został zakwalifikowany na ablację, nawet z nim chyba pisałaś. Miał jakiś jeden epizod a holter prawie idealny, sama byłam zdziwiona, że zrobiono mu ablacje od ręki i od razu sobie pomyślałam o Tobie, sobie i innych, którzy latami się z tym męczą a holtery nie są wcale idealne. Kurcze mam mniej niż TY tego ale też mam pary, salwy i całodniowe bigeminie, udokumentowane szpitalnie. Mój kardiolog jak najbardziej kieruje mnie na ablację, z wypisu, że szpitala też mam zasugerowane przez lekarza czarno na białym, że ablacja, ale teraz z braku czasu nawet nie myślę o tym. Po Twoim wpisie pomyślałam sobie, że skoro mam tego mniej niż Ty to jak pójdę już do *fachowców ablacyjnych* to pogonią mnie jak Ciebie, bo mam tego za mało, to co mamy do cholery tak całe życie chodzić z sercem bijącym jak galareta z zimnych nóżek na talerzu. Widzisz ja też ogarniam skurcze psychicznie w miare dobrze, ale są momenty jak u Ciebie, że podczas dłuższego ataku czuję niesamowite osłabienie, prawie odlot, to mamy paść na ulicy, żeby nas zabrano prosto na stół? no na to chyba wychodzi. Muszę Ci powiedzieć, że nie jestem zadowolona informacjami od Ciebie. Wiem, że każdy przypadek jest inny i może mi się udać z tą ablacją, ale skoro mam tego mniej niż Ty choć podobne mamy arytmie i odczucia to wydaje mi się, że też mam małe szanse na sukces. Czy nie wydaje Ci się, że lekarze zbyt lekceważą arytmię? Czasami jak oglądam filmy nazwijmy to seriale medyczne i tam ma ktoś arytmię, to podchodzą do tego jakoś lekarze z powagą a nasi nas lekceważą, a może ja mylę fikcję z prawdą? sama nie wiem.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich! Podobnie jak Wy, zmagam się z kołataniami serca oraz z dodatkowymi skurczami. W środę (4.12) idę do szpitala na badania, aby sprawdzić, co jest przyczyną tych przypadłości- czy tylko stres, czy może coś jeszcze... Co do bagatelizowania zaburzeń rytmu- zauważyłam, że wielu lekarzy pobłażliwie traktują tę przypadłość u ludzi młodych (podejście na zasadzie- młody organizm,więc nie ma prawa chorować). Co prawda, sama nie doświadczyłam takiego traktowania, lecz np. moje znajome już niestety tak. Jednej z nich, lekarz bezpodstawnie zasugerował, że na pewno ćpa i stąd te jej dolegliwości (koleżanka nie ćpa). Cóż...

Odnośnik do komentarza

Oj bo to wszystko w ogóle jest do dupy! Nawet nie wiem jak to inaczej zkwitować! Apropos tych seriali o których piszesz...nie koniecznie jest to całkowita fikcja...Mam siostrę cioteczną która jest kardiologiem w klinice uniwersyteckiej w Stanach, gdzieś tam...nie wiem dokładnie gdzie :) Pisałam z nią jakoś w wakacje na fb, między innymi o mojej arytmii. Co się dowiedziałam? że z moimi papierami już dawno by mnie ablowano, ponieważ tam się nie czeka aż pacjent zaczyna mieć objawy typowe dla zespołu MAS. Tam się abluje póki jest czas, póki jest tego mało, aby ochronić serce przed dalszym przeciązeniem. Młodych ludzi bardzo rzadko faszeruje się lekami, chyba, że nie ma szans się pozbyć arytmii na 80% za pomocą zabiegu. Nie wiem, czy wszędzie tak jest ale w tym jej okręgu klinik kardiologicznych takie są procedury. Nie oszukujmy się...gdyby nie prof Walczak jeszcze dłuuugo bylibyśmy w czarnej dupie z tą naszą arytmią! Więc wcale nie musi być tak, że to co w serialu to fikcja...no jest to co prawda pokazane bardziej słodko, ale rzeczywistość w klinikach specjalistycznych w stanach też jest zupełnie inna niż u nas. Mnie to szlak trafił jak zadzwoniłam do kliniki zaburzeń i naprędce jakiś pierwszy lepszy lekarz ocenił w pół minuty czy nadaję się do ablacji czy nie...jakim prawem w ogóle się wypowiedział...? ani to mój lekarz prowadzący, ani ten, który kwalifikuje do zabiegów. Dlaczego raz rzuciwszy okiem na pierwszą stronę jednego ostatniego Holtera wydał od razu taki werdykt? Przecież mają z 4 różne moje Holtery...To było według mnie dość nie fachowe podejście...I jeszcze pani sekretarka nie zasłoniła słuchawki telefonu dostatecznie i usłyszałam co nieco o takich jak ja...Czyli: Po co ta kobieta się tutaj pcha? tu nie ma co ablować! jak juz tak sie upiera to powiedz jej ze weźmiemy ją na diagnostykę... No jak to usłyszałam, to zbladłam, zsiniałam i w ogóle ze złości i bezsilności...Normalnie ręce mi opadły! Ja wiem, że nie jestem umierająca, wiem, że ludzie mają więcej zaburzeń ode mnie, bardziej poważnych...ale do cholery, ja tak jak i oni źle się czuję, nie raz zasłabnę, omdleję itp. Wiesz dobrze sama o czym mówię! Mi moi kardiolodzy z mojego miejsca zamieszkania też mi wszędzie na prawo i lewo trąbią, że mnie trzeba ablować, bo nie ma już innego wyjścia, ale co z tego? To elektrofizjolodzy mają ostatnie słowo w tym temacie...Ja rozumiem...nie po to jacyś wybitni naukowcy kiedyś stworzyli różne tabele klasyfikacji do różnych zabiegów, żeby robić wyjątki , lecz zgodnie z tymi różnymi wytycznymi nadaję się do owego zabiegu... Człowiek o którym mówisz, że miał ablację z ulicy miał jakiś tam częstoskurcz...chyba węzłowy o ile dobrze pamiętam...więc się nie dziwie, że go ablowali...zasłużył sobie :) Kurde...tyle we mnie dziś złości na to wszystko....ale nie poddam się dopóki coś tam we mnie jeszcze bije...nierówno bo nierówno...ale zawsze bije!

Odnośnik do komentarza

Brodacz88, ależ ja cały czas do Was piszę właśnie z Krainy Deszczowców! Allicjo, jabłek nie robię, bo czytam o tej nerwicy (link podany przez Łukasza) KUMEN, zapytaj Koszixa, gdzie robiono mu zabieg, bo on miał ablację w tempie kosmicznym. Wpadł tu znienacka, napisał że ma to i tamto, że zaraz wraca do Polski i idzie do kardiologa. A ablację miał jakieś 3 tygodnie później. Chyba nic nie pomyliłam? Ja jestem na etapie lekkiego stresu nt. mojej trzustki i/lub wątroby. Normalka. Mam od kilku dni gorzki posmak w ustach, najbardziej gorzki po zjedzeniu czegoś słodkiego. Do tego żołądek. Wczoraj zaczęłam brać Agastin, choć nie cierpię tych IPP. A związek między trzustką i zołądkiem oczywiście istnieje - np. guzy na trzustce mogą powodować nadmierne wydzielanie soków żołądkowych. Oczywiście walczę z natręctwami myślowymi typu: rak trzustki (Patrick Swayze na to zmarł dość młodo), kamienie w woreczku żółciowym, nowotwór żoądka... Walczę, spycham na pobocza myślowe, czytam blog podsunięty nam przez Łukasza, łażę na te spacery (2 dni temu 9 km! i to pod wiatr), żrę słodkie, bo inaczej nerwy by mnie zeżarły, no i... czuje gorzki smak w gardle :) Pozdrawiam Was, dobrzy ludzie, z mojej jaskini w Krainie Deszczowców. BTW - na którym wątku jest tak ciekawie, że Brodacz nie wytrzymał? :D

Odnośnik do komentarza

UMEN i potwierdzę to co napisałaś. Moja kardiolog chyba przez długie lata pracowała w Stanach, bo jak jestem na wizytach, to powołuje się na tamtejsze leczenie i opowiada *jak ja byłam w Stanach* i tu opowieść o tamtejszej służbie zdrowia. Pamiętam za pierwszym razem jak u niej byłam to powiedziała, że jakby holtera zobaczył tamtejszy lekarz to nic by nie zrobił, wtedy było tylko tego trochę i tylko same skurcze dod. Przy kolejnych moich holterach inaczej się wypowiadała, powiedziała, że w Stanach w życiu nie kazali by mi nauczyć się z tym żyć tylko od razu ablacja, tam już oprócz skurczy wychodziły bigeminie, trygeminie, pary, salwy i tachy i brady i powiedziała, że nawet rozważany byłby rozrusznik, który też mi proponowała, czym mnie przeraziła strasznie, bo pomyślałam wtedy sobie, musi już być ze mną źle. Mówiła, że u nas arytmie są przeważnie leczone lekami, które i tak niewiele dają a przy niskim ciśnieniu są wręcz niebezpieczne i trzeba z tym ostrożnie. Według niej ja powinnam latać po górach, korzystać z życia a nie odczuwać nierówną pracę serca i to lekarze w Stanach brali by pod uwagę. Nie wiem jak jest na prawdę, ale może tam liczy się jakoś komfort pacjenta. Dlaczego napisałam o tych serialach medycznych, bo na prawdę, mam wrażenie, że arytmia nie jest stanem normalnym, ile razy się słyszy w realnym życiu, że ktoś padł, później mówią chorował na serce a jak bardziej się wgłębią to miał arytmię, która jest tak lekceważona przez kardiologów. Ja też rozumiem, że są arytmie od nerwicy, rozumiem, że sa arytmie zagrażające życiu, ale do cholery nie jest normalnym stanem jak serce trzepie cały dzień i tak jak u mnie na przykład nie potrafił lekarz przez cały dzień wyciszyć serca tylko bigeminia i bigemina waliła cały dzień, toć ja w takich dniach to dosłownie odpływam, przecież to jest chyba jakieś wtedy niedotlenienie organizmu, nie wiem ale tak myślę? Niby do tej pory nic się nie stało ale gdzie komfort życia, gdzie dobre samopoczucie, gdzie radość życia jak gdzies tam w głowie jest myśl serce źle bije, czujesz się słabo? I zobacz, czy Ty tak wiele chcesz, tylko zdrowia a podejście lekarza, na odczepnego ją przebadamy, ok. ale czy pyta się ktoś jak Ty się z tym czujesz, co z tego, że nie zagraża to życiu, choć też nie wiadomo w którą stronę to pójdzie i czy rzeczywiście nie zagraża to życiu, może na daną chwilę nie ale za jakiś czas? to co mamy robić co 3 miesiące, pół roku holtera i siedzieć ciągle pod gabinetem, żeby uchwycić ten moment niebezpieczny. Oj o kant du....py to wszystko. Możemy się tylko wykrzyczeć tutaj i na tym koniec. Mam wrażenie, że jak już pójdę do *ablatorka* to usłyszę to samo co Ty, jestem nawet pewna, bo przecież mi też lekarz nie powiedział, że moje serce jest w kiepskim stanie, ach szkoda nerw na te nasze serca, ale kto o nie zadba jak nie my sami i chyba trzeba być upierdliwym bo inaczej to nic się nie wskóra. No i tyle sobie rzekłam dla poprawienia nastroju, albo wyrzucenia złości. Dobranoc.

Odnośnik do komentarza

Allicjo, powiedzonko *żyjemy w chorym kraju* jest prawdziwe dosłownie i w przenośni. Może nie wykonują ablacji u wszystkich pacjentów z arytmią dlatego, że zwyczajnie budżetu i placówek by na to nie wystarczyło? Co ma więc począć taki lekarz - powiedzieć, że trzeba ablować, ale nie można, bo nie ma miejsca/czasu/środków? Na operacje oczu czeka się od dwóch do trzech lat, i co z tego, że taki okres oczekiwania okazuje się często zbyt długi? Moja babcia właśnie dzięki temu nie widzi na jedno oko. Może jeszcze pamiętacie mój dawny wywód o tym, że my dla lekarzy, czy szeroko pojętego aparatu władzy, nie jesteśmy jednostkami, tylko MASĄ. Liczbą, statystyką, nazwijcie się jak chcecie. Można krzyknąć za artystą: I am not a number, I am a free man! I co z tego? Kogo to obchodzi, oprócz Was i waszych bliskich? Ale gdyby ktoś, dziś, teraz, napisał do Was maila ze słowami: *wyjdźmy na ulicę, zróbmy rewolucję, bo nie możemy pozwolić na to, by nas tak dłużej traktowano. Zbiórka za 10 minut na ulicy X*, to co byście zrobili? Kto wyszedłby głośno krzyczeć przeciwko niesprawiedliwości, wyzyskowi, złodziejskim podatkom i składkom, paraliżującej przedsiębiorczość biurokratyzacji, opieszałości bezmózgich i bezduszych urzędasów zarabiających 13 pensji w roku, itp.? KTO?? Demokracja tylko z pozoru jest władzą w rękach większości. Większość nie umie tej władzy wykorzystać, ani jej nawet dostrzec. Rzekłam.

Odnośnik do komentarza

Acha, przeczytałam ten pieniacki wątek o zawale w młodym wieku i zrobiło mi się niedobrze. Nie na myśl o zawale, a to może dlatego, że już nie jestem *w młodym wieku* ;-P Zrobiło mi się niedobrze, bo zawsze źle reaguję na tak niski poziom wypowiedzi. Można robić błędy ortograficzne, stylistyczne, interpunkcyjne itp., to tylko kwestia w lepszym lub gorszym stopniu opanowanej umiejętności pisania. Ale już wartość merytoryczna, czy też poziom kulturalny wypowiedzi świadczy o nas samych. Można się pomylić. Można coś źle zapamiętać. Można być przekonanym o swojej racji (vide: mnogość wyznań religijnych, gdzie każde oczywiście jest jedynym słusznym) i przy niej obstawać. Ale czemu ma służyć obrzucanie się błotem na poziomie przedszkolnym? Pisząc w necie ciężko się tłumaczyć tym, że *nas poniosło*, że to nerwy i złość. W dyskusji *na żywo* i owszem, czasem zdąży jęzor palnąć coś głupiego, zanim dobrze przemyśli to głowa. Ale na forum wypowiedzi pisanej? Trzeba się zalogować, trzeba napisać i kliknąć *wyślij*. To bardzo dużo czasu na przemyślenie swoich działań. Dlatego w większości przypadków to, co zamieszczamy w Internecie, doskonale oddaje nasz prawdziwy, a nie przez nas samych wyidealizowany, poziom kultury. Jeśli komuś to zabrzmiało moralizatorsko, niech się zastanowi, dlaczego ;)

Odnośnik do komentarza

No to sobie dziś popiszę, ktoś napisał, że dziś Andrzejki, a ja o tym zupełnie zapomniałam, kiedyś ja bym szalała u kogoś albo u mnie byśmy szaleli, dziś spędzam Andrzejki przed komputerem, w domu cisza jak makiem zasiał a ja lampię się w ekran monitora, przerąbane, ale choć niektóre wirtualne koleżanki też ze mną balują przed ekranem, ha. KARAMBA rozumiem i wiem, że z pustego to i przysłowiowy Salomon nie naleje, ale służba zdrowia po reformie i co z tego, jest gorzej niż było kiedyś, służba zdrowia potrzebuje reanimacji, tam trzeba by było zrobić niezły rozpierdziel. Sama widzisz ile czeka się na operacje, ile na wizyty u specjalisty a powiedz dlaczego tak wielu lekarzy w prywatnych gabinetach przyjmuje na sprzęcie państwowym? Dlaczego do specjalisty prywatnie można się dostać prawie od ręki a państwowo, pół roku, nawet rok, dlaczego płacimy tak duże składki na ZUS i gdzie te pieniądze? na budynki zuzu, na nagrody, na co? rozumiem, są ludzie bardzo chorzy i idzie na ich leczenie strasznie dużo pieniędzy wiem. rozumiem i jestem jak najbardziej za. Zobacz ile ludzi w TV wypowiada się, że dostali chemię (mówię o ludziach z rakiem) a na dalszą brak funduszy bo limit się wyczerpał, a przecież nie wolno tego przerywać, muszą być zachowane jakieś odległości miedzy jedną a następną chemią. Jest to przerażające. Rozumiem, że są ludzie którzy są bardzo chorzy i oni muszą być leczeni w pierwszej kolejności, bo zagraża życiu, zdrowiu ale jaki jest komfort życia tych co nie ma zagrożenia życia a cierpią. Nic nie da wyjście na ulicę i krzyczenie, ale w końcu chyba mamy jakiś mądrych ludzi, którzy jeżdżą po świecie widzą, jak jest w innych państwach wzorujmy się na tych co mają lepiej, ściągajmy od nich pomysły, uzdrawiajmy system zdrowia a nie bierzmy wzorce z Trzeciego świata, bo dojdzie do tego, że będziemy padać jak i oni. Jest duży postęp w medycynie, robimy rzeczy, które kiedyś nie mieściły się w naszych głowach, może niedługo w sklepach będziemy kupować ręce, nogi, serca, wątroby, ale co z tego jak nie będzie miejsca na to, żeby ktoś nam to przeszczepił, zmienił, wymienił bo na operację już nie będzie limitu z funduszu zdrowia. No jest we mnie dużo żalu, nie powiem, wieje ze mnie jadem, ale miesiąc dwa miesiące temu nikt nie pomyślał, żeby mojej mamie dać do zrobienia na jakieś badania dodatkowe typu usg, którego w życiu nie miała czy zwiększyć badania z krwi a nie tylko główne, a jednak tam coś z hemoglobiną było, to nie mógł się lekarz tym bardziej zająć dlaczego hemoglobina była nie taka jak trzeba a może można było zrobić choc OB czy nie ma stanu zapalnego, czy CRP czy CPR, juz sama nie wiem a teraz jest ponad 500 o zdziwienie a badanie kosztuje 8-10 zł tak strasznie naciągnęła by na koszta ZUS i jak ja się mogę nie złościć. Dlatego będę teraz powtarzać masz człowieku wątpliwości a lekarz nie chce dać na badanie wal bodajże prywatnie zrobić badanie, bo jak sam o siebie nie zawalczysz to lekarze mają pacjentów gdzieś, to samemu trzeba o siebie walczyć, mało jest takich prawdziwych lekarzy z powołania. No i ja też swoje rzekłam.

Odnośnik do komentarza

Karamba, tak masz racje , sobie go w spokoju i bez emocji przeczytałam i jestem zawstydzona tym co jest tam napisane a dlatego ,że jestem też i * autorką * niektórych postów na poziomie nie godnym człowieka , normalnego człowieka . Nic już nie jestem w stanie zrobić tylko po prostu napisać PRZEPRASZAM ,ŻE DAŁAM SIĘ SPROWOKOWAĆ , NIE POWINNAM PO PROSTU NIE POWINNAM.

Odnośnik do komentarza

MARY10, nie katuj się :) Grunt to się uczyć na swoich błędach i iść do przodu, a po drodze do tego *przodu* próbować nawracać innych, ale metodami powszechnie akceptowanymi. Ja nie mam złudzeń, świata nie zmienię, ale wiem też, że świat jest mały i jutro mogę spotkać np. Ciebie, gdzieś w sklepie. I gdy niechcący wjadę koszykiem w Twój koszyk, wolałabym zdążyć przeprosić i pożegnać się z uśmiechem, niż oberwać puszką groszku w zalewie :D Fajnie by też było, gdyby koleżanka Ania005, trafiwszy na moje marne ciało na jakimś oddziale szpitalnym, potraktowała mnie po ludzku, bez względu na to, kim jestem, w jakim wieku i jakie mam poglądy. Naprawdę możemy być ludźmi zawsze, nie tylko od święta. Allicjo, zgadzam się z większością tego, co napisałaś, bo to są zwyczajnie fakty. Ale mam jedno *ale*. Piszesz: *mamy jakichś mądrych ludzi (...) wzorujmy się (...), ściągajmy pomysły (...), uzdrawiajmy (...)* itp. Tylko kto to są ci *my*?

Odnośnik do komentarza

Ech , Allicjo...tyle polski nas dzieli a ja mam wrażenie, że Twoja mama leczyła się w moim bialskim szpitalu...Myślałam, ze tylko w Białej jest nie szpital,lecz trupiarnia...a tu proszę...U mojej mamy także nie zrobili USG jamy brzusznej na czas...a leczyła się już długo długo i lekarze wynajdowali co raz to nowe choroby...a to zwyrodnienie kręgosłupa, później kamień w nerce, później osteoporoza, mięśniaki na macicy... mamie zaczęły drętwieć nogi...drętwieć i okropnie boleć...doszło do tego że przez rok przed diagnozą nie spała w nocy tylko siedziała w kuchni...przy piecu, paliła papierosa, piła kawę...tabletki przeciwbólowe łykała jak cukierki i nic już nie pomagało...Ten widok mojej mamy będę miała przed oczami do końca swojego życia... Tyle żalu jest też i we mnie...Moi wujkowie - obydwaj lekarze w bialskim szpitalu (jeden ordynator!!), zgodnie stwierdzili, że mama nie jest chora i sobie wymyśla bo drętwienie i ból nóg nie jest powiązany z żadną chorobą...prosto w oczy jej powiedzieli, że udaje bo nie chce się jej już w gospodarstwie pracować!!Skur****ny!!Mamie zatrzymał się kał...cuda piła i nic nie pomagało... po ślubie mojej siostry mama doszła jeszcze do sąsiadki zanieść ciasta z wesela...ale już nie dała rady wrócić...Ojciec zadzwonił do tego wujka - ordynatora i z lamentem wyłkał tylko :Braciszku Ratuj mi żonę...i tylko dlatego mama została w szpitalu...sąsiad szybko zawiózł ją do szpitala...tam jeszcze sama weszła na oddział,położyła się do łóżka na sali...i to były jej ostatnie kroki...4 miesiące później już nie żyła...a wystarczyło w odpowiednim czasie zrobić to cholerne USG...Guz był tak ogromny, że uciskał już zwieracze, naciekał na nerki, nerwy okoliczne...chłoniak nieziarniczy...nieoperacyjny 13/7 cm...Powiedzcie mi kobiety jak można było przeoczyć coś tak ogromnego?! Guz wyczuwalny był pod ręką!! Przecież nie urósł w miesiąc...tylko rósł latami....a mama miała tyle razy wcześniej usg jamy brzusznej robione i była jakaś masa...ale zawsze to było wg lekarzy zwłóknienie.... Mówicie, że to służba zdrowia kuleje...tak,owszem! Ale przede wszystkim kuleje poziom nauczania w polskich akademiach medycznych, gdzie co drugi lub trzeci delikwent idzie na medycynę bo mamusia jest lekarzem i mu kazała, co z tego że dany chłopak wymarzył sobie studia prawnicze...nie!ma iść na medycynę i koniec! dziadek był lekarzem, ojciec, to teraz córka też musi...( przypadek z mojej własnej rodziny). I kończy taki człowiek tą nieszczęsną akademię medyczną,często za tatusiowe pieniądze (parę lat temu pewnemu egzaminatorowi na akademii medycznej wujek kupił samochód by tylko córka zdała egzamin)...zatrudniają go w szpitalu na miejsce dziadka, który poszedł na emeryturę i odbębnia lata praktyki, bez żadnego zacięcia, powołania...bez tej chęci niesienia pomocy...a tylko dla zysku...Nie mówię tu o wszystkich lekarzach...Boże broń...mam tu na myśli tych co drugich lub co trzecich... I powiedzcie mi...jaką wiedzę ma ten lekarz, który skończył studia za pieniądze? Dodam, że ta moja nazwijmy to siostra pracuje normalnie w zawodzie lekarza od wielu już lat!! Wszyscy w rodzinie wiedzą jak córcia skończyła medycynę ale nikt o tym nie mówi, bo niby tak kiedyś było!Takie były czasy! I dziś wychodzi to wszystko...te ich braki w wiedzy...zamiast naturalnej selekcjii jeszcze na uczelni, by odsiać tych którzy się nie nadają dziś mamy całą bandę pseudo lekarzy, którym powierzane są życia ludzkie!! Są dobrzy lekarze...prawdziwi, z sercem ogromnie wykształceni, nawet Ci wysłani na medycynę przez rodziców kończą studia z pasją i poświęceniem...by nie szkodzić innym tylko pomagać...ale takich to już jest niewielu... Takie zdanie mam ja...

Odnośnik do komentarza

Kurczątko chyba już nie myślę, albo może Karamba nie odpowiem tak jak trzeba bo nie zrozumiałam pytania *Tylko kto to są ci *my*?* czy chodzi Ci kogo miałam na myśli pisząc, że mamy wzorować się, ściągać i kto to ma zrobić, kogo uważam za tych mądrych? Mi się wydaje, jeśli dobrze zrozumiałam to pytanie to chyba uważam za tych *mądrych* oczywiście rzecz względna mówię tu o aparacie rządzącym bo chyba oni powinni wprowadzać jakieś reformy, oni powinni się zastanowić gdzie tkwi problem i co z nim zrobić. No może gdyby tak popytać naród w jakimś referendum, to pewnie, okazało by się, że mamy bardzo mądre społeczeństwo w co nie wątpię i pewnie wiele mądrych pomysłów by podsunęło. Ale skoro wybieramy jakąś władzę to niech tą mądrością się popisze, nic z nieba nie spada, wszystko wymaga pracy dobrych pomysłów i rozwiązań. Nie wiem o to Ci chodziło? jeśli nie to nie kumata jestem jakaś, co może być, bo ostatnio wszystko muszę sobie zapisywać bo zapominam nagminnie. Na dziś dość narzekania, idę do łóżka poudawać spanie a jak coś spornego to jutro może zajrzę jak czas pozwoli i sobie pogadamy. Dobranoc.

Odnośnik do komentarza

Allicjo, bardzo dobrze zrozumiałaś, a swoją drogą to ja czasem piszę skrótami myślowymi. No więc tak, rządzący, wybierani przez nas (z tego, co w ogóle jest do wyboru), mają obowiązek jeśli już społeczeństwu nie pomagać, to przynajmniej mu nie szkodzić. Tymczasem szkodzą i tu nawet nie będę się *rozwlekać*. Większość społeczeństwa pewnie tak uważa. I co robi ta większość? Pyta *dlaczego oni czegoś nie zrobią?* albo mówi/pisze: *no przecież oni powinni coś z tym zrobić!*. Prawda? Wszyscy tak mówimy. I co z tego wynika? Rządzący się zmieniają, pory roku upływają, a z roku na rok jest gorzej. Dlatego wspomniałam o paradoksie demokracji. I o potrzebie rewolucji. To nie miejsce na wywody społeczno-polityczno-filozoficzne, ale skoro wszyscy pytamy *dlaczego jest jak jest*, to może zacznijmy w końcu szukać odpowiedzi. Kumen i Allicjo, bardzo Wam współczuję, nie ma chyba nic gorszego, niż bezsilność w obliczu nieszczęścia bliskiej osoby, tym bardziej gdy wiemy, że wszystko mogło sie potoczyć inaczej. Sama byłam kiedyś w szpitalu, na oddziale chorób babskich, brałam chemię. I obok mnie na łóżku położyli taką babkę, w wieku około pięćdziesiątki. Miała tak wielki brzuch, że z niedowierzaniem pomyślałam: jakim cudem ona zaszła w ciążę w tym wieku?? Cóż, okazało się, że to nie była ciąża, tylko prawie trzykilogramowy mięśniak macicy. Babkę dzień wcześniej przywiózł helikopter, bo była w stanie kiepskim. Kiedy już dosżła do siebie po transfuzjach i kroplówkach, przenieśli ją do naszej sali, gdzie miała czekać na operację. To była wesoła, energiczna i pozytywna babeczka. Jej fantastycznych rozmiarów mięśniak rósł latami, odkąd przeszła menopauzę. Jej lekarka (ginekolog), bagatelizowała sprawę mówiąc, że to się samo wchłonie i tego typu banialuki. Bagatelizowała nawet coraz gorsze wyniki morfologii i postępującą anemię! A ta babeczka, ponieważ była taką optymistką, a do tego podróżowała i realizowała rozmaite cele w życiu, ergo była bardzo zajęta, wierzyła tej swojej lekarce i nie traciła czasu na zamartwianie się. Cóż, niewiele brakowało, żeby wszystkie jej życiowe plany, również emerytalne, poszły się... golić w ząbek. Dlatego Allicja ma rację mówiąc, że w miarę możliwości musimy sami o siebie zadbać i czasem zamiast nowych butów zafundować sobie kilka badań. Oczywiście nerwicowcy, paranoicy i hipochondrycy robią tak i bez niczyjego gadania ;-P KUMEN, problem *specjalistów* bez powołania dotyczy niestety nie tylko służby zdrowia. Nauczyciele bez wyobraźni, a czasem i wiedzy, bez umiejętności pedagogicznych. Inżynierowie nie potrafiący liczyć (o tak, pracowałam z takimi), urzędnicy bez serca i rozumu, można długo wyliczać. I naprawdę wszyscy oni mają wpływ na nasze życie, na nasz dobrostan, nasze poczucie godności i człowieczeństwa. Ech, długo by gadać... Ja do tego dodam jeszcze coś: musimy sami odkładać kasę na swoje emerytury, bo Zusy i inne czary-mary-trzecie filary mogą nie przetrwać kolejnej dekady. To mówiłam ja, Karamba, i jak powtarzała moja druga babcia: wspomnicie moje słowa.

Odnośnik do komentarza

Witam w niedzielę. Karamba , staram się uczyć na własnych błędach a jeszcze jak inny je zauważy no to w ogóle pracuje nad tam aby je nie popełniać. Nie, nie , jak ktoś mnie * walnie * wózkiem w markecie to się uśmiecham i mówię nic się nie stało ale rzadko niestety słyszę słowo przepraszam. Zakupami nie walę * w niesfornych* , ja to niesłychanie spokojny człowiek ale czasami daję się wyprowadzać z równowagi. Koniec , nie truje już więcej , miłej i spokojnie niedzieli dla wszystkich.

Odnośnik do komentarza

To widzę, że wczoraj miałyśmy swój mały Hyde Park i dobrze tylko to nasze gadanie nie uzdrowi i służby zdrowia i lekarzy. W każdym zawodzie są ludzie, którzy wędrują tam bo tradycja rodzinna, bo rodzice tak chcą, bo nie mam innej opcji i kim oni wtedy są niewolnikami niezadowolonymi z własnej pracy, bardziej ją odbębniający niż czerpiący satysfakcję z wykonywanego zawodu nie mówiąc już o pomocy i jakimś sercu. KUMEN jak czytam to co piszesz o swojej mamie to jakbym przechodziła teraz to samo, dziękuję za Twój wpis, dla Ciebie są to ciężkie wspomnienia dla mnie jest to jakaś wiedza i zrozumienie problemu. U mnie lekarze w szpitalu też powiedzieli, że niemożliwe, że nowotwora nie zdiagnozowano wcześniej, przecież on nie urósł w ciągu trzech dni, no pewnie, że nie i dlaczego pani wcześniej czegoś nie robiła. Cholera jak nie, systematyczne badania zlecane przez lekarza rodzinnego, to co jeszcze miałam robić jak ten twierdził, że wyniki może trochę nie takie ale tragedii nie ma, ha jakoś teraz jest rak, wyleciał chyba z kapelusza. No nóż się czasami w kieszeni otwiera. Dzielna z Ciebie dziewczyna KUMEN ale to wszystko co wtedy przeszłaś teraz odbija się na Twoim zdrowiu, ale nikogo nie zabijesz, nikogo nie udusisz tylko sama musisz walczyć z tymi demonami, bardzo Ci współczuję i rozumiem doskonale, jesteś moją pokrewną duszą i w tym nieszczęściu i nawet z serduszkiem mamy obie kłopoty. Wierzę, że kiedyś się uśmiechniemy i będziemy szczęśliwe na swój sposób.KARAMBA nic nie możemy zrobić bo to i tak nic nie da, musimy się godzić na to co mamy, starać się dbać o siebie o najbliższych, walczyć o siebie i rzeczywiście zabezpieczać się, żeby na starość godnie żyć, w miarę godnie. Tylko zobacz ile jest ludzi wokół nas, który nie stać na jedzenie, na leczenie, na zeszyty i książki dla dzieci do szkoły to co oni mają odkładać jak do gara nie mają co włożyć. Można byłoby na każdym kroku wytykać błedy jakie są w naszym państwie tylko to nic nie daje oprócz ponarzekania. A starość jest czasami paskudna, nie udała się Panu Bogu ale czy my w takim tempie życia, takim stresie doczekamy tej późnej starości??? Trochę smutkiem powiało więc co to na niedzielę optymistycznego napisać? A może to, że niedługo święta, czas miłości, radości, pięknych zapachów i przepięknych dekoracji świątecznych, pewnie już są, nie wiem bo dawno nie wyłaziłam z domu? Uśmiechnijcie się, każdemu należy się szczęście, może wystarczy poszukać??? i tym optymistycznym akcentem zmykam robić jakiś obiadek.

Odnośnik do komentarza
Gość Kamilos87

Cześć Wszystkim! Ja mam takie pytanie odnoście tych nieszczęsnych skurczów. Otóż zdarzają mi się najczęściej po jakimś wysiłku. Bo ogólnie sam mam chyba nerwicę, bo potrafię mierzyć ciśnienie 5 razy pod rząd aż wyjdzie dobre (sic!). Mierze często puls i jak wyczuję, że coś nie gra to się zaczyna nakręcanie :) A jeśli chodzi własnie o same skurcze to mam tak, że czuje jak bije serce w miarę szybko (po wysiłku) i nagle są 2 szybkie uderzenia i lekka przerwa i znowu puls normalny, i czasem tak ze 2-3 razy pod rząd. Choć nie mam ich jakoś bardzo dużo to czuje w trakcie takiego dodatkowego uderzenia i właściwie tej przerwy takie jakby dławienie w grardle ? okolicy płuc? coś w ten deseń, też czasem takie leciutkie ciarki mnie po tym przechodzą. Słyszałem, że to się bierze od tego, że serce jeśli nabierze więcej krwi, lub nie wypompuje całej to sobie pomaga tym dodatkowym skurczem. Czy to prawda? Jaka jest geneza tego świństwa? Powiedzcie coś może czy moje objawy pokrywają się z waszymi? Dodatkowo biorę conconcor 2.5mg 2xdoba i 1x50mg Losrista z powodu nadciśnienia (26 lat mam). Ale aktualnie ciśnienie w okolicy normy 125-135 / 60-80 plus ok 55-60. No i mam do tego lekką wadę zastawki aortalnej, ale na razie mam sobie nią nie zawarać głowy (mimo tego, że chyba od tej diagnozy dostałem tej nerwicy bo się teraz martwię o moje serce) Pozdrawiam wszystkich ciepło!

Odnośnik do komentarza

No i znów do Was zawitałem. Miałem już względny spokój, ograniczenie dawki Metocardu obecnie 12,5mg rano tylko i dzis to jakaś masakra. Od rana okej a pół godziny temu siedzę przy kompie i ? nagle jakieś przewracania myślę, zdarza mi się czasem ale trwa to kilka sekund wstałem, zrobiło mi się gorąco, słabo jakoś, dotykam serce a ono 2 razy bije, nagle to ustało i serce rozpędziło się ponad 100 uderzeń przerw myśle o kurde, biegiem po Metcoard i jeszcze połówkę wziąłem. Co to za cholerstwo :( Chyba muszę jutro z powrotem iśc do lekarza, znów się boję umrzeć :(

Odnośnik do komentarza

Kamilos87, jak każdy nerwicowiec jesteś przeczulony na punkcie serca. Ja też kiedyś musiałam zrozumieć, że serce nie odkurzacz, nie pracuje non stop tak samo. Nieregularny rytm zdarza się absolutnie każdemu organizmowi wyposażonemu w serce. Jeśli masz psa, to przyłóż mu rękę do miejsca, w którym ma serce i sam się przekonasz. Tylko że pies nie pomyśli sobie - o rany julek, na wszystkie wędzone kości, serce zabiło mi szybciej! O, na Reksia, a teraz była krótka przerwa, niechybnie umieram i już nigdy nie nasram Pańci do kapci! Tylko my, ludzie, zwierzęta obdarzone wyobraźnią, robimy sobie takie kuku. Jako osoba z idiotycznie długim stażem nerwicy apeluję do Was, dobrzy ludzie, żebyście najpierw poznali swój organizm, nauczyli się podstaw biologii, potem ewentualnie zrobili badania typu EKG, Holter, *echo serca*, a jeśli te badania wyjdą OK, przestali się macać po sercu! Ci zaś, którym coś tam wyszło na badaniach, muszą nauczyć się opanowywać strach. Nie ma innej drogi, no chyba że do depresji. Kamilos, poczytaj wcześniejsze wpisy na tym wątku. Masz lekką wadę zastawki, której mogłeś nawet nie odczuwać, ale kiedy już o niej wiesz, czujesz więcej, niż powinieneś. To sztuczka, jaką płata Ci Twój własny umysł. Properth i Kamilos, polecam Wam blog faceta, który wyszedł z nerwicy (polecam, bo sama jestem w trakcie lektury i gość pisze sensownie), do którego link podał Łukasz jakieś kilka(naście) postów temu. Strach napędza nerwicę, nerwica kolejne objawy, objawy napędzają więcej strachu i jesteście ugotowani jak grzyb w barszczu. W ten sposób codziennie się umiera. Co gorsza, wcale nas to nie przygotowuje na faktyczną śmierć. Jestem pewna, że gdy kiedys w końcu zajrzę Jej w oczy, to mimo tych wszystkich ćwiczebnych *umierań*, i tak zesram się ze strachu. Przepraszam za wulgaryzm, ale to naga prawda :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×