Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Jak sobie radzić przy dodatkowych skurczach?


Gość ech80

Rekomendowane odpowiedzi

DAMI ja też lubiałem ostro popić,ale musiałem z tego zrezygnować teraz tylko okazyjnie 2,3 piwka do towarzystwa i tyle zadnego uchlewania sie do nieprzytomki tak jak kiedyś bywało,bo skurcze praktycznie wyeliminowałem od czasu do czasu tylko sobie krzywo pyknie,dlatego wole sobie wypić tak na lepszy humorek i tyle ale oczywiście teraz nie pije wogóle bo lecze sie propranololem ;)

Odnośnik do komentarza

Ja nie mówię o upijaniu się;-)biorę magnez, potas, i pół tabletki 10 mg propanolu- tylko 1x dziennie!kawę piję.pracuję w przedszkolu,więc to też bardzo stresująca praca, do tego mąż jest po nowotworze:-(niedługo badania kontrolne, wiec znowu mega stres.bardzo chciałabym mieć drugie dziecko,ale ze względu na to cholerstwo się boję,w pierwszej ciąży miałam same kołatania, bez tych dodatkowych skurczy, a mam je od 2 lat. kiedyś dawno temu leżałam przez te kołatania na kardiologi,ale wypisali mnie z samymi uspokajaczami.nerwice mam prawcie od dziecka,i chyba wpędziłam się w nią na dobre.a u kardiologa nie byłam,tylko jak coś u rodzinnego na EKG, który właśnie mi przepisał te leki.powiedzcie czy to jest groźne, nie mam omdleń, ale to cholernie uciążliwe jest!!!

Odnośnik do komentarza

Powiem ci że kardiolog mi powiedział że to nie jest grozne i jest to na punkcie nerwicowym że bardzo wielu pacjentów z zaburzeniami nerwicowymi skarży sie na dolegliwości związane z sercem,wiadomo stres daje nam niezle w kosć,a pozatym z tego co piszesz bierzesz bardzo malutko tego propranololu,nie wiem czy czytałaś we wcześniejszych moich postach pisałem że mi sie serducho z tymi skurczami uspokoiło przy dawce 2x30 mg dziennie,więc może warto żebyś porozmawiala ze swoim lekarzem na temat zwiększenia dawki?

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Ja tez biorę 5 mg i jesli chodzi o serce to jest super. Miesiąć juz biorę i miałam ciągi ale ostatnio jakos wychodząc z pracy ich nie miewam:) Oczywiście pojedyncze mam no ale nie ma tak źle jak wtedy gdy nie pracowałam o DZIWO!! Dzis bardzo źle sie czułam w rpacy, czułam jak cisnienie idzie w górę i tak trzymało ze 3 h ale jakos dało radę wytrzymać, boli jednak to, ze to juz nie to samo zycie co kiedys:((

Odnośnik do komentarza

Witajcie Arytmicy :D Tak, ja też to dziadostwo mam. Kiedyś, bardzo dawno temu, jeszcze zanim skończyłam 18 lat, miewałam częstoskurcze, takie przy których serce pika jak stroboskop - ponad 200 uderzeń na minutę. Najdłuższy czas trwania takiego częstoskurczu wyniósł u mnie 12 minut. Wtedy myślałam, że nie dożyję osiemnastki. Częstoskurcze pojawiały się coraz rzadziej, aż w końcu poszły precz. Aż tu nagle, klika lat temu, bach! Dodatkowe skurcze komorowe. Najpierw sporadyczne, kilka do kilkunastu dziennie. Nic sobie z tego nie robiłam, bo też wyczytałam w internecie, że to pestka. Ale przyszedł taki dzień, kiedy z kilku zrobiło się kilka tysięcy. Słaniałam się na nogach. Zamówiłam wizytę u kardiologa na NFZ - miesiąc czekania i to tylko dlatego, że nie chciałam czekać w kolejce do *najlepszych*, wzięłam pierwszy wolny termin do *kogokolwiek*. Doktor Ktokolwiek zlecił badanie całodobowym holterem, za - bagatelka - kolejny miesiąc. Dwa miesiące minęły i skurczów dodatkowych było już duuużo mniej, a holter i tak wykazał ich około 2000. Doktor Ktokolwiek beznamiętnie wypisał mi receptę na jakiś betabloker, tłumaczyć za wiele nie chciał, w ogóle był znudzony na śmierć moim śmiertelnym przerażeniem. Po zakupie betablokera i lekturze ulotki tabletki wylądowały w szufladzie, na wieczne zapomnienie. Mam niskie ciśnienie (najczęściej 90/60), więc uznałam, że biorąc betabloker prędzej zejdę na niedociśnienie niż z powodu tych dodatkowych uderzeń serca. Nawet nie wiem, kiedy to wszystko minęło, na pewno wyciszało się stopniowo. Przez następne kilka lat dodatkowe *walnięcia* i owszem, zdarzały się, ale znów w skromnych ilościach, max 10 dziennie. Takie coś to pikuś. No i teraz masz ci los, od dwóch tygodni znowu jazda bez trzymanki. Pojedyncze, seryjne, takie że człowiek zapada się na chwilę w jakąś ciemną otchłań, jakby spadał z 5 piętra. Wczoraj wieczorem jedno było tak solidne, a po nim tak długa przerwa w biciu serca w ogóle, że tym razem aż głośno złapałam oddech, bo miałam śmierć z kosą przed oczami. Szlag mnie trafia, bo nawet jeśli wiem, że od tego się nie umiera, to jak ignorować kilka tysięcy dodatkowych pobudzeń serca dziennie?! Jak się trafi *dobra* seria, to człowiek się zatacza jak po dobrej wódce. Łeb od tego też często boli, nie wiem dlaczego. Mam ochotę wyjść na dwór i zacząć krzyczeć, aż do płuc wyplucia. Niech to jasny gwint! Pozdrawiam Was, towarzysze niedoli.

Odnośnik do komentarza

Ja już nie daję rady. Było już wszystko dobrze zaczynałem normalnie żyć, we wtorek miałem wizytę kontrolną przed studiami u kardio i wszystko okej, pojechałem na studia do Poznania i bach, wczoraj jeden porządny skurcz na zajęciach, zlekceważony, a dziś? Jak po 13 mnie złapały to do teraz je czuję. Z tym, że wcześniej było ich dużoooo w godzinie kilka i to takich że od razu twarz gorąca, duszność, otumanienie chwilowe i drgawki ze stresu chyba? Najgorsze, że dziś wracałem do domu 2,5h autem, zażyłem na drogę Afobam 1 tabletkę i 1/2 betablokera dodatkowo, a biorę 1x25mg rano, całe szczęście, że mój lekarz odebrał czego nigdy nie robi w weekendy a zwłaszcza wieczorem.... Przez telefon spanikowałem to powiedział * rozumiem, ale nie zagrażają one życiu, tylko są bardzo nie przyjemne..* Prawda, bardzo nieprzyjemne z wykładów nie pamiętam nic.... modliłem sięo ich koniec. Nie wiem czy to groźne czy nie na jutro mam Holter kolejny już i USG, ale obawiam się że się położę i już mogę nie wstać . Poprzedni Holter 2 tyg temu nie wykazał ani jednego dodatkowego skurczu komorowego, tylko ok 800 nadkomorowych.... ale te są inne takie jakby komorowe, albo migotanie?? wydaje mi się że umieram, aż boję się iść spać ://

Odnośnik do komentarza

No właśnie czytam od kiedy na komputer usiadłem :) Tylko mnie martwi, że zazwyczaj miałem jedno potknięcie lub dwa w tygodniu czasami jedno dziennie a dziś kilkanaście, od kiedy wróciłem do domu jakby spokojniej pracowało i moze ze 2-3 razy poczułem potknięcie... tylko czy można *odczuciowo* odróżnić komorowe od nadkomorowych bo jedne są chyba groźniejsze?? No masz 39 lat, ja 20 i nie wyobrażam sobie tak codziennie wrrr....

Odnośnik do komentarza

A że mi akurat ciężko spać z tymi sercowymi nawałnicami, to sobie trochę popiszę. ALLICJA - podziwiam Twój zdrowy rozsądek i cierpliwość. Przeczytałam wszystkie 23 strony tego wątku i stwierdzam (subiektywnie, bo mi wolno), że masz najwięcej oleju w głowie z nas wszystkich. I dobry z Ciebie człowiek, skoro wciąż od nowa zadajesz sobie trud *nawracania niewiernych*, przekonywania, pocieszania i w ten sposób pomagania. Mi takich cech brakuje, szybko zniechęcam się do, nazwijmy to, opornych... ECH80 - nie zazdroszczę Ci, bo nie masz ze sobą lekko. Zazdroszczę jedynie tak znikomej ilości epizodów sercowych, chciałabym znów mieć kilka do kilkunastu dziennie i czekam, aż takie dni powrócą. Mam nerwicę natręctw, nerwicę lękową, wrzody żołądka, dyskopatie we wszystkich odcinkach kręgosłupa, kręgozmyk, uporczywe bóle i zawroty głowy, w tym kilkudniowe ciągi migreny, arytmię komorową serca, chorobę zwyrodnieniową stawów, no i oczywiście depresję ze skłonnościami samobójczymi, bo kto by nie miał, gdy na jeden miesiąc przypadają góra dwa dni bez bólu? Jakby Ci tu krótko wyłożyć, w czym tkwi sedno... Otóż prawdą jest, że mimo tych *skurczaków*, jak to nazywasz, wciąż żyjemy, ba, Ty nawet od lekarzy i leczenia się migasz, a żyjesz, więc tak naprawdę nie może tu chodzić o lęk przed śmiercią. Nie chodzi też o uzyskanie faktycznej pomocy, ani rzeczowej diagnozy. Bo taka diagnoza mogłaby się okazać zbyt błaha. Kilka do kilkunastu, może nawet kilkuset skurczy dodatkowych. Niegroźna arytmia. Żyją z tym tysiące ludzi. Pracują, wychowują dzieci, lepią bałwana, kroją ogórki, chodzą do kina. Nerwica i/lub depresja? Phi! Dzisiaj nie mieć nerwicy to prawie jak nie mieć ręki. XXI wiek, 3/4 społeczeństwa na jakichś tabletkach, ale tego nie odgadniesz patrząc na ludzi w tramwaju. To tak w dużym skrócie. Lepiej mieć tajemnicze, niezdiagnozowane schorzenia i wielokrotnie opisywać swoje objawy, wyliczając raz po raz ile trwały, jak się je odczuwało itd., niż powiedzieć *e tam, ja mam tylko niegroźną arytmię, trochę wkurza, ale to nic w porównaniu z tą babeczką, która napisała, że będąc w ciąży ma 42 tysiące (!) dodatkowych pobudzeń na dobę*. To, co Ty robisz, nie jest poszukiwaniem prawdy, ani rozwiązania problemu, tylko poszukiwaniem uwagi i współczucia innych ludzi. I tego Ci nie zazdroszczę. To wynika ze złożonych problemów z osobowością. Pomyśl, może coś wymyślisz. Jeśli nie chcesz posłuchać dobrych rad Allicji, to może spróbuj zrobić tak, jak ja. Powtarzaj sobie bardzo często: *jestem przeciętnie zdrową jęczybułą, są ludzie, którzy mają gorzej, a nie jęczybulą tyle, co ja* ;-) Jest np. taki Stephen Hawking, który może już tylko poruszać gałkami ocznymi (pomyśl, nawet tyłek musi mu ktoś podetrzeć), a jeszcze skubany książki o astrofizyce pisze. I tym optymistycznym akcentem mówię *dobranoc* ;)

Odnośnik do komentarza

Properth, żyjesz tam jeszcze? Może nadal czytasz wątek. Nie martw się na zapas, jeśli te epizody będą się utrzymywać, lub wręcz nasilać, poczekaj spokojnie na holtera i na decyzję lekarza. Wiesz, że tu nie ma mądrych, nawet wśród lekarzy? Jeśli nie masz żadnej wady *technicznej* serca, np. niedomykalności zastawki, i te pobudzenia wynikają ze stanów emocjonalnych, to zapewniam Cię, że każdy lekarz zbyje Cię jakąś receptą na delikatnie działający betabloker lub uspokajacz, byle mieć Cię z głowy. I w pewnym sensie lekarzom sie nie dziwię, bo co oni więcej w takim przypadku mogą? Jak napisałam, ja sama podjęłam decyzję o nie wzięciu ani jednej tabletki betablokerów, bo raz - niskie ciśnienie, dwa - problem później z odstawieniem. Wzięłam dziadostwo na przeczekanie i z kilku tysięcy epizodów dziennie wróciło do kilku/nastu. Teraz znów katorga, po kilku latach, ale miałam ostatnio tyle nieprzyjemnych zdarzeń w życiu, że w sumie się nie dziwię. Piszesz, że rozpoczynasz studia, że masz 20 lat. Życiowe zmiany u wrażliwych emocjonalnie ludzi mogą powodować różne dolegliwości :-) Niefajne, ale tak jest i już. Dlatego warto zrobić tego holtera, żeby dowiedzieć się, jakiego rodzaju są te epizody, a po holterze, jeśli zajdzie taka potrzeba, np. echokardiogram, czy jak to się zwało. I będziesz wiedział na czym stoisz. Wiem, że teraz źle się czujesz i nie podoba Ci się taki stan rzeczy, ale pamiętaj o jednym: strach potęguje te doznania. Z własnego doświadczenia i żmudnej, długiej lektury bardzo wielu wpisów na wielu forach polskich i zagranicznych wiem, że my, arytmicy, żyjemy przeciętnie tak samo długo jak inni śmiertelnicy, za to z większym przerażeniem w oczach :D

Odnośnik do komentarza

O tak, jeśli ktoś ma jakieś dobre sposoby na zaśnięcie, to ja też poproszę. Kobieta, u której mieszkałam będąc w delegacji, brała pół tabletki Stilnoxu, twierdząc, że to lepsze niż nokaut przez Tysona. Ale ona nie miała arytmii. Ja najczęściej czytam książkę aż do naturalnego zgonu, tfu, przepraszam, żart nie na miejscu. Aż do takiego zmęczenia oczu i mózgu, że film urywa się po zgaszeniu światła. Jednakowoż, bywa iż następuje to dopiero około 5 nad ranem. To w sumie zasadnicza wada tej metody.

Odnośnik do komentarza

No rozumiem rozumiem, ale lekarz który się mną * opiekuje * nie jest z tych którzy zbywają jak się mnie podjął pod skrzydła to po wizytach widzę, że się angażuje, tłumaczy i też usłyszałem, że wiele ludzi np. jak być może my? mamy napięte nerwy do granic możliwości i dlatego odczuwamy każdy ból, każde ukłucie, każdy skurcz serca, a osoba mająca takie same skurcze lecz inną psychikę może tego w ogóle nie odczuwać.... jak zaczniesz się zastanawiać czy boli Cię noga to ona będzie boleć, brzuch itd.... tylko fajnie mówić a trudniej wykonać jak strach paraliżuje momentalnie i drgawki itd... Jeden Holter miałem ale tak jak mówię, wykazał pobudzenia z parami i sekwencjami ( w innym temacie pełen zapis mojego Holtera 24h) nadkomorowe 1,11% bodajże, komorowych 0%, pauz 0. A ja często mam wrażenie jak lezę że serce mi staje... No i najgorsze, że w Holterze nie miałem akurat tych skurczy które dziś miałem w ilości kilkunastu.... chociaż ponoć w jednym z 5 zwykłych ekg jakie miałem robione uchwycił się dodatkowy skurcz. No cóż ja chyba spróbuję zasnąć, 3majcie się, jak nie zasnę to napiszę hehe :)

Odnośnik do komentarza

Oby się udało :) Może więc przeczytasz jutro. W to akurat, że ktokolwiek mógłby nie odczuwać takich skórczów dodatkowych, to ja nie wierzę. Tak mogą mówić lekarze, którzy nigdy w życiu tego nie mieli. I choćbym nie wiem ile myślała o mojej nodze, która mnie akurat nie boli, to ona mnie nie rozboli. Uwierz, próbowałam sobie wmawiać coś takiego, żeby potwierdzić tę teorię. Do mnie dodatkowe pobudzenia komorowe przyszły same, nie koncentrowałam się na sercu, bo miałam inne problemy. Teraz, kiedy znów powróciły z nowymi siłami, to też nie dlatego, żebym o nich myślała, wręcz przeciwnie - kiedy nic mnie nie boli, cieszę się życiem i zapominam o tym, co było wczoraj. Za to zaczynam podejrzewać, że wszystkich lekarzy akademie medyczne uczą tych samych formułek, bo tę podaną przez Ciebie już gdzieś słyszałam :D Rozumiem Twoją frustrację jeśli chodzi o uchwycenie konkretnych epizodów, czy to na ekg, czy holterze. Ja też zanim doczekałam w kolejce na mój aparat byłam już o parę tysięcy epizodów dziennie lżejsza, dlatego mój wykazał tylko około 2 tys. Wtedy się tym przejmowałam. Teraz mam perspektywę czasu i większego doświadczenia, co Tobie oczywiście nie pomoże. Na poprawę humoru polecam utwór *I don*t give a fu*k* by Jon Lajoie, dostępne na YT. Trzymaj się :)

Odnośnik do komentarza

Generalnie rzecz ujmując, dla mnie to słabe pocieszenie, że są tacy jak ja z tymi skurczami żyją, lekarze też mówią, że to niegroźne, a człowiek sobie myśli, że akurat będzie w tym małym promilu osób, które szlag trafi i padnie trupem, no ale trudno, na zaśnięcie biorę 4 tabletki *tabletki uspokajające* z labofarmu i działa, a jak nie, to ćwiarteczka lorafenu i nyny, a i częstość skurczy też znacząco spada, wszystko przez te nerwy...

Odnośnik do komentarza

Witajcie!Ja 20 lat borykam się z tymi ohydnymi skurczami dodatkowymi.Mnóstwo lekarzy,badań zawsze ta sama diagnoza:*nerwica serca*Dorażnie kazali mi brać propranolol 10 mg jednorazowo,przy nasileniu dolegliwości,ponieważ stosowany codziennie powodował u mnie spadki ciśnienia.Ta paskudna dolegliwość spowodowała,że nie potrafię żyć pełnią życia,ciągle tylko o tym myślę,nie cieszą mnie wyjazdy na wczasy,ani na wycieczki.Nic kompletnie nic...Jakoś sobie z tym mimo wszystko radziłam.Dobrze działał na mnie Walidol.Wczoraj jednak przeraziłam się nie na żarty ,kiedy rozmawiałam z moją koleżanką,która jest pielęgniarką na kardiologii.Powiedziała,że lekarze zbyt lekko podchodzą do tego tematu.Mówiła o tym,że przy napadzie skurczów dodatkowych,które występują gromadnie może dojść do zatrzymania krążenia.Od wczoraj mam doła a przy najmniejszym potknięciu serca czuję ogromny lęk...nie wiem co o tym wszystkim myśleć...po prostu się bardzo boję,a żyć jakoś trzeba.Pozdrawiam wszystkich Arytmików:)

Odnośnik do komentarza

Nie mogę przejść obojętnie koło takiego wpisu ILUSI, nie wiem co miałaś na celu postraszenie ludzi, którzy i tak są *wystrachani* na maksa razem ze swoimi skurczami czy podzielenie się sensacyjną wiadomością, że podczas skurczy można dostaćdo zatrzymania krążenia. Nie tylko przy tym, można się zatrzymać ale z tysiąca innych powodów, a nawet zdrowy na pozór człowiek może paść nagle, wiec takie informacje na takim forum wydają mi się zbyteczne. Rodzimy się, żyjemy i umieramy taka jest kolej rzeczy. Po to robi się wyniki, badania, latamy po lekarzach, żeby sobie pomóc, podejście lekarzy jest różne ale w jakimś stopniu musimy im zaufać bo od tego są, dostajemy leki i też w jakimś stopniu zabezpieczamy się przed jakimś nieszczęściem ale niezbadane są wyroki boskie i różnie się może wszystko skończyć, nawet na pozór zwykłe złamanie ręki czy nogi. Karamba przyznam szczerze, że czytając Twoje posty trochę się pośmiałam, bo temat poważny i dla każdej z osób przerażający opisałaś go bardzo radośnie, z poczuciem humoru i chyba dość czytelnie - fajnie. Co do kolegi, który wczoraj *umierał* na skurcze, przepraszam nie zapamiętałam nicku, doradziłabym w takich kryzysowych sytuacjach wziąć sobie coś na uspokojenie. Ty sam wtedy nie nakręcisz się a przy skurczach nie jest to dobre bo zwiększa się ich ilość i spać nie możesz a tak tabletka na uspokojenie i nawet skurcze się trochę wyciszą. Pani, która ma tak dużą ilość skurczy i jest w ciąży, powinna o siebie bardziej zadbać, porozmawiać z ginekologiem czy w Twoim wypadku możesz rodzić naturalnie czy będzie potrzebna cc, a może będzie potrzebny szpital do rodzenia, gdzie jest kardiologia, porozmawiaj ze swoim lekarzem. Czasami wchodzę i czytam informacje o skurczach i nie zawsze skurcze są wynikiem nerwicy, czasami coś się tam w tym serduchu poplącze, coś się tam wyzwala nie tak jak trzeba, jakieś *spięcia, wypięcia*, ale po obserwacjach na forach dochodzę do wniosku, że większość ma jednak to na tle nerwowym, bo te osoby, które coś tam mają nie tak w swoim sercu, to podchodzą do swojej dolegliwości z większym spokojem mimo, że ich serce tłucze non stop nie tak jak trzeba a skurcze dod. są ich chlebem powszednim a ilość nie wynosi 5-20 w ciągu dnia, tylko tysiące na dzień i muszą funkcjonować, choć nie należy to do przyjemności. Rozumiem, że i jeden może wywołać w człowieku strach, ale skoro są osoby, które mają to non stop i żyją z tym długie lata to uwierzcie, że tak szybko na to się nie pada a ablację też nie zlecają z dnia na dzień tylko się na nią czeka, to nie może to być aż tak niebezpieczne jak się nam wydaje. Jak jest zagrożenie życia to nie czeka się w kolejce tylko biorą nazwijmy to z ulicy. Trzeba sobie jakoś to obrazowo wytłumaczyć, żeby się nie nakręcać bo wpadacie w nerwicę i potęgujecie swoje skurcze. Wiem co piszę, bo zmagam się z tym już trochę czasu i nie raz serce trzepało mnie cały dzień, nie raz musiałam szukac pomocy w szpitalu i jak widać piszę nadal czyli wciąż żyję i dalej zamierzam żyć, choć czasami nie daję rady wstać z łóżka, ale nerwy odkładam na bok jak sama nie daję rady to pomogę sobie sporadycznie tabletką. Pozdrawiam wszystkim.

Odnośnik do komentarza

DAMI, komorowe powstają w komorach serca, a nadkomorowe np. w przedsionkach, żyłach doprowadzających. Poczytaj, Internet jest tak wielki, że za wyjątkiem Chucka Norrisa nikomu jeszcze nie udało się go zgrać na dyskietkę. Odczucia są prawdopodobnie takie same, lub zbliżone, przy jednych i drugich. Odczuwasz lęk po wystąpieniu epizodu? Hmm, to faktycznie nietypowe, bo jeśli poczytasz wszystkie tutejsze wpisy to dowiesz się, że nikt z nas się niczego nie boi :D Co do leków - żadnych >>na arytmię>coś>odpoczywaniem

Odnośnik do komentarza

Whoa! Coś poszło w internetowe krzaki. Muszę drugi raz, choć mi się nie chce. Napisałam, że leków na arytmię nie biorę, ale jak tylko przeczytam gdzieś, że pojawiły się takie, które faktycznie działają, to naciągam wrotki i lecę po receptę. Czekam na powrót dni z kilkoma skurczybykami dziennie. Muszą wrócic. Biorę za to astronomiczne ilości leków przeciwbólowych i obstawiam, że najpierw wysiądzie mi wątroba. To tyle smutków, a teraz pytanie z innej beczułki: czy jest wśród nas ktoś, kto na przekór wichrom wojny przedsionkowo-komorowej uprawia jakiś sport? Bieganie, pływanie, fitness, aerobik? Rzut w męża patelnią się nie liczy. Pytam, bo moja kondycja jest marna, a chcę zacząć coś z tym robić. Niskie ciśnienie krwi powoduje u mnie ciągłe zmęczenie, ospałość i ogólną bylejakość, co dzień muszę własny tyłek dźgać ostrogą, żeby w ogóle chcieć żyć. Bywają oczywiście takie dni, że samo się chce, ale to raczej wyjątki od reguły. Nasilona arytmia męczy dodatkowo, w końcu przecież zaburza krążenie. Może dlatego mój wczorajszy spacer, zaledwie półgodzinny i w leniwym rytmie, jawił mi się jako bieg przez płotki z taczką pełną cegieł i psią budą u nogi :-/ Dlatego myślę o jakimś regularnym wysiłku, który stopniowo podniesie poziom mojej kondycji fizycznej z poziomu *pożal-się-boże* do *ujdzie-w-tłoku*. Jak tam Wasza sprawność fizyczna? Zmotywujcie mnie, dobrzy ludzie :)

Odnośnik do komentarza

Karamba nie szukam uwagi i wspolczucia, to meijsce w ktorym moge się wyżalić, popisać. Sa i tacy co to maja po jednym na dzien, na tydzien a jęczą jakby umierali. teraz mi sie tyci polepszyło i się z tego bardzo cieszę!!! Poza tym mam prawo jęczeć bo to jest okropny dyskomfort i nie bardzo pociesza mnie fakt, ze inni maja tego wiecej. ja z tym zyc nie potrafię, mam to dziennie i wybacz ale nie daje rady. Bylam badana, wyniki ok wiec nie chodze po lekarzach ale mam zamiar sie skontrolowac. Tylu ludzi je ma , leki malo co daja wiec nie mam parcia na lekarzy bo to nic nie da. Przezylam tyle epizodow i nie umarlam....ale wybacz nie nauczę sie tym zyc i cieszyc sie nim.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×