Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Na to forum trafiłem dzisiaj całkiem przypadkiem, ale kiedyś czytałem go regularnie, ponieważ cierpiałem na nerwicę. Dzisiaj przeglądnąłem kilka wpisów i zmotywowało mnie to, do podzielenia się swoimi doświadczeniami. Na tę okropną chorobę cierpiałem przez ponad rok, może dłużej, nie wiem co było przyczyną, prawdopodobnie to, że zbiegło się u mnie na raz kilka najbardziej stresogennych czynników, ślub, przeprowadzka, kłopoty rodzinne, narodziny pierwszego dziecka, egzamin na prawo jazdy, oraz za duże ambicje i chorobliwe wręcz przejmowanie się pracą. Objawy miałem takie jak większość, kłucie i kołatanie serca, duszności, lęki, uczucie odrealnienia, utraty kontaktu z rzeczywistością, do tego dochodziły prawdziwe problemy z kręgosłupem spowodowane siedzącą pracą i cała ta samonapędzająca się machina. Wcześniej byłem wesołym imprezowym człowiekiem, nastawionym zawsze do wszystkiego optymistycznie i zbytnio nie przejmującym się przejściowymi problemami. W chorobie bałem się przebywać między ludźmi bo wisiało nade mną cały czas widmo, że TO mnie dopadnie. Miałem sytuację, że na ważnym spotkaniu biznesowym w pracy u klienta na drugim końcu polski, dopadł mnie atak, jakoś to opanowałem, ale sami najlepiej wiecie że jest to straszne. Zacząłem też się bać jeździć windą, nie mówiąc już o podróży samolotem. Na domiar złego wszystko działo się, kiedy moja żona była w ciąży, a mnie dobijało, że staję się ciężarem a powinienem być podporą w tym trudnym okresie w jakim dla kobiety jest pierwsza ciąża. Jak niejeden z Was przebadałem się gruntownie, neurolog, ekg, eeg, echo serca, holter i nie wiadomo co jeszcze. Okazało się, że jestem zdrowy, serce jak dzwon itp... Doszukiwałem się nieistniejących chorób, tarczyca, borelizoza itd zanim dotarło do mnie, że to nerwica. W kocu trafiłem do psychiatry, który zapisał mi jakieś tabletki, nie pamiętam w tej chwili co to było, ale jak przeczytałem skład i skutki uboczne, to stwierdziłem, że to nie dla mnie i powziąłem mocną decyzję, że dam radę, bez tego! Jedynym wspomagaczem była hydroxyzina, którą przepisali mi chyba na którejś wizycie na nocnym dyżurze w przychodni i którą zażywałem doraźnie jak już totalnie nie mogłem..... Ostatecznie trafiłem do pani psycholog na terapię. Byłem u niej kilka razy, nie pamiętam dokładnie ile, przestałem do niej przchodzić ponieważ zmieniła miejsce pracy, a mnie też czekała kolejna przeprowadzka. Jednak w pewnym momencie podczas terapii coś nagle *przeskoczyło* i uświadomiłem sobie, że wszystko da się przeskoczyć, że trzeba poluzować, nie dać się, nie przejmować się pracą, nabrać dystansu do wszystkiego. Nie oczekujcie cudownego ozdrowienia... nie wyleczyłem się od razu. Doprowadzenie się do stanu w miarę normalnego trwało kolejny rok, ale się udało, jestem z powrotem wesołym człowiekiem, który nie boi jeździć się windą. Echa tej choroby czasem jeszcze mnie dopadają, ale bardzo rzadko i w małym stopniu, na tyle małym, że nawet nie wiem czy to faktycznie nerwy czy po prostu zwykłe przemęczenie, które każdemu może się zdarzyć. Życzę Wam wszystkim, żeby udało Wam się pokonać chorobę i wrócić do normalnego wesołego życia, tak jak mi się to udało. Pamiętajcie DA SIĘ WYGRAĆ! trzeba tylko bardzo chcieć i walczyć, walczyć, nie poddawać się. Najważniejsze, żeby mieć koło siebie życzliwych ludzi, dbać o kondycje fizyczną, otaczać się przyjemnymi rzeczami i myśleć pozytywnie. Wiem, że wielu z Was, którzy to czytają myśli sobie teraz: *tak, łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić*, zgadza się to jest trudne, dla mnie było bardzo trudne, jednak się udało i Wam też na pewno się uda, jeżeli tylko będziecie tego bardzo chcieli. Pozdrawiam Was gorąco. P.

Odnośnik do komentarza
Gość meister83

Witam, Dopiero teraz trafiłem na Twój opis przyczyn nerwicy i czuję się jakbym to ja pisał. Też miałem taki splot zdarzeń następujących po sobie. 08.2009- ślub 04.2010- przeprowadzka 05.2011- narodziny dziecka 06.2012- nerwica (wcześniej były symptomy które dawały znać coraz cześciej) Pod koniec 2012 trochę odpuściło po lekach i czułem się w miarę normalnie ale później zdecydowaliśmy się na kolejne dziecko (wyszły bliźniaki :P ) i znów od początku ciąży mnie dopadło.... i walka niestety trwa nadal, ale dzięki Twojemu wpisowi nie czuję się osamotniony i daje mi to dodatkową siłę. Miesiąc temu też odrzuciłem leki i chodzę tylko na psychoterapię. Mam nadzieję że uda mi się tak jak i Tobie.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×