Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Po ablacji


Gość Marla19

Rekomendowane odpowiedzi

Casta : Ehhh casta casta tyle lat tyle lat sama wiesz że zadne słowa nie oddadzą tego co przeszlismy czy przechodzimy z tą chorobą. Jak chcą dalej wypalać to znaczy że widzą sens zabiegu więc może tym razem pożegnasz definitywnie częstoskurcz. Szkoda że taki odległy termin i trzeba czekać mysleć i tak wkółko. cyferek : chyba wyskocze do sklepiku na stacji po piwko :) a potem dłuuuuga przerwa hej

Odnośnik do komentarza

Casta : Ehhh casta casta tyle lat tyle lat sama wiesz że zadne słowa nie oddadzą tego co przeszlismy czy przechodzimy z tą chorobą. Jak chcą dalej wypalać to znaczy że widzą sens zabiegu więc może tym razem pożegnasz definitywnie częstoskurcz. Szkoda że taki odległy termin i trzeba czekać mysleć i tak wkółko. cyferek : chyba wyskocze do sklepiku na stacji po piwko :) a potem dłuuuuga przerwa hej

Odnośnik do komentarza

Hej, dawno się nie odzywałam. Ale albo nie miałam czasu, albo źle się czułam. Ja już za tydzień stawiam się do szpitala na kolejną ablację, mam nadzieję, że to już będzie ostatnia i bez żadnych powikłań bo jak na razie to po każdym zabiegu coś złego się dzieje... A co u Was? Jak samopoczucia? Jak przygotowania do świąt? :)

Odnośnik do komentarza

Cześć marta, czy ktoś ci kiedyś sugerował chorobę węzła zatokowego? Niewiele można z nią zrobić i ablację są nieudane. Mi to wlasnie stwierdzili. Czy ktoś z was ma czasem takie mega nieprzyjemne uczucie jakby w gardle albo tuż pod mostkiem trudno zlokalizować, że serce staje i faktycznie jak się sprawdza puls to staje. Kilka takich bardzo wolnych uderzeń ucisk jakby coś się blokowało okropne uczucie. Potem wali szybko i znów staje kilka razy, jakie bardzo wolne mocne uderzenia. Nie można wtedy nic robić bo przy zmianie pozycji staje jeszcze gorzej. Pomóżcie.. Co to może być..

Odnośnik do komentarza

W ostatnich wypisach mam rozpoznania : Zespół chorej zatoki Zespół tachy-brady Napadowy częstoskurcz nadkomorowy Napadowy częstoskurcz okołozatokowy A Tobie o jaką chorobę węzła chodzi? Bo to co u mnie to wszystko dotyczy węzła zatokowego...

Odnośnik do komentarza

Casta dzięki za odpowiedź, ja obawiam się że to blok??? Nigdy mi go nie stwierdzono, ale jak opisywałam lekarzowi to zasugerował. nie mam skurczy komorowych tylko nadkomorowe ale ich nie czuję. Czasem coś mi tam przeskoczy i słabo się robi, ale to pryszcz w porównaniu z tym jak ono dosłownie staje w gardle. Szczególnie jak coś chcę szybko zrobić lub się zmęczę to od razu mnie hamuje. Okropne uczucie. Zawsze miałam jedno góra trzy takie wolne uderzenia, jakby coś hamowało, ale dwa dni temu wstałam tylko drzwi otworzyć i miałam tak całą serię już myślałam że mi to serce stanie. Zaczęło mi się robić słabo, potem waliło szybko i naskoczyło na właściwy rytm. I zawsze przy tym mnie mdli.. Nigdy tego nie miałam podczas holtera i nigdy to się nie dzieje w spoczynku, zawsze podczas ruchu ale muszę wtedy usiąść albo się położyć bo uczucie jest takie że jeszcze jeden ruch i nie zaskoczy tylko stanie. Marta to jest właśnie ta choroba. Dużo czytałam i generalnie lekarze na dzień dzisiejszy nie wiedzą skąd się bierze i jak ją leczyć. Nie ma leków, rozrusznik nie wiele daje, nadal traci się przytomność, a choroba postępuje i prowadzi do.. Nie ma nawet konkretnej nazwy tylko właśnie choroba węzła zatokowego ze względu na to że nie wiadomo co jest jej przyczyną. Ja nie ukrywam, że się załamałam. tym bardziej że bardzo źle się czuje. Wszystko muszę powoli. Przebieg jest taki, że zaczyna się od tachykardii, potem wchodzi brady, coraz gorsza tolerancja zarówno wysiłku jak i samych zaburzeń pochodzących z węzła. Bardzo często wchodzi blok II stopnia. Nie pomaga ablacja, leki czy rozrusznik, po prostu węzeł odwala kawał złej roboty.. tyle przeczytałam w tym temacie, u mnie rozwój choroby dokładnie tak przebiega.. Po porodzie mam mieć od razu rozrusznik i silne leki, ablacja pod znakiem zapytania bo twierdzą, że nic nie da.. A którego ty masz zabieg?

Odnośnik do komentarza

Digimon, nie dajmy się zwariować, trochę optymizmu :) Był moment, że i na mnie nikt nie miał pomysłu, nie chcieli ablować bo się bali, w końcu prof. Walczak z prof. Szumowskim się podjęli, to że wystąpiły powikłania i konieczny był rozrusznik to już swoją drogą, wiedziałam, że tak może być, zostałam uprzedzona. Są momenty kiedy czuję się fatalnie i nie mam siły wstać z łóżka, ale wstaję, zaczynam jakoś funkcjonować, i idzie do przodu. Czasami częstoskurcze są tak silne, że mdleję, serducho wali ponad 200 uderzeń na minutę a po jakimś czasie spadało do 35/min - teraz dzięki rozrusznikowi nie spada poniżej 60 - ale szybkie rytmy są nadal. Wrocławscy elektrofizjolodzy wraz z dr.Stecem mają pomysł na moje zwariowane serce. Węzeł można wypalić, lub baaardzo mocno zmodyfikować. Wtedy będę w 100% zależna od styma, bałam się tego, że kiedyś puszka zawiedzie i serce stanie, ale lekarz mnie uspokoił, że włączy się zastępczy rytm. Serce wcale nie jest takie głupie i oprócz węzła zatokowego są jeszcze dwa inne i one przejmą pracę tego podstawowego i zdążę dojechać do szpitala. Uszkodzenia stymulatora czy elektrod występują rzadko, ale się zdarzają i ze wszystkim muszę się liczyć. U mnie sprawa się jeszcze komplikuje bo mam inne poważne schorzenia i wszystko się na siebie nakłada, czasami bywało bardzo źle, ale ze wszystkiego wyszłam obronną ręką. Pomyśl sobie, że nie jesteś sama z tym problemem, że są tacy jak Ty, nie załamuj się, masz dla kogo żyć, masz dwójkę dzieci, czekasz na kolejnego maluszka. Zrób to dla dzidziusia w brzuszku :) Jemu nie są potrzebne nerwy mamy. Nie pomyślałaś o jakiś wizytach u psychologa? Ja niedawno sama chodziłam do bardzo fajnej, młodej pani psycholog, dużo mi pomogła, gdy już miałam wszystkiego dość, bo co dwa tygodnie lądowałam w szpitalu to u niej mogłam wszystko z siebie wyrzucić, wypłakać się i było mi lżej.

Odnośnik do komentarza

Myślałam o psychologu dość poważnie. Do tej pory było tak, że było kilka gorszych dni potem więcej tych lepszych,teraz każdy dzień to istny survival, to spowodowało że się zapadłam w sobie. Zamykam się w łazience i płaczę jak już tak bardzo dokucza, że nie wiem co robić, nie biegnę na pogotowie,nie jadę do szpitala, tylko płaczę, nie chcę już rozmawiać z nikim, bo nikt zdrowy mnie nie zrozumie.W rodzinie wszyscy myśleli, że w ciąży znów wszystko ustąpi jak w poprzedniej, jakbym się na nowo urodziła, ale niestety tak nie jest. Owszem część przykrych dolegliwości ustąpiła, ale sporo zostało. Dzieci nadały sens mojemu życiu, są dla mnie wszystkim, jednak nie ma nic gorszego kiedy patrzę na nie i nie jestem w stanie wstać i te myśli co jeśli.. Dobrze, że nie jestem sama ;-). pozdrawiam, Marta to którego zabieg, będę trzymać kciuki.

Odnośnik do komentarza

Psycholog to dobry pomysł, na prawdę będzie Ci lżej. Ja do szpitala idę w najbliższą środę, ablacja będzie w piątek lub sobotę, to zależy ile będzie osób, w czwartek ablują tylko dzieci i jeżeli jest ich dużo to w piątek też. Kciuki się przydadzą jak najbardziej :)

Odnośnik do komentarza

17 maja - jeśli nie przesunę, ząb mnie zaczął boleć, muszę wykluczyć (wyleczyć?) stan zapalny. Wczoraj przyjechałam do rodziców na święta i oczywiście w nocy mialam jazdę - nic wielkiego, zwykła tachykardia, ale wróciły stany lękowe, nie spałam pół nocy, nie chciałam budzić rodziny, choć byłam w stanie niezłej histerii i marzyłam o pogotowiu... Dziś od rana dodatkowe skurcze... Niech to szlag...

Odnośnik do komentarza

Eh, casta dobrze to znam.. Jeszcze te stany lękowe, nienawidzę tego. To ciągle czekanie, ciągle myślenie, przejdzie nie przejdzie, jechać nie jechać, łyknąć proszek nie łykac i tak non stop.. Już przestaje normalnie funkcjonować, nie chce mi się z nikim gadać, nie mogę się na niczym skupić. I na dzień dzisiejszy dałabym wszystko za ablację, cokolwiek, żeby tylko spróbować wrócić do normalności choć w jakimś stopniu.. Ale najpierw muszę dożyć do porodu i jeszcze go przeżyć, a nie jest to łatwe.. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej :-) dla mnie najlepszym doraźnym proszkiem jest propranolol. Dodatkowe ustępują i wogóle jest dobrze. Ale muszę wyczuć odpowiedni moment bo jeśli wezmę zbyt pochopnie to mam mega nieprzyjemna bradykardię. Kiedyś brałam con cor cor ale źle się czułam. No i kiedyś nie zwalniałam tak. Generalnie kiedyś to było fajnie :-) w porównaniu z tym co teraz ta choroba wyprawia. Ale masz rację casta nie dajmy się :-) wesołych i mokrego :-)

Odnośnik do komentarza

Digimon jeżeli na Ciebie działa propanolol to nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę, ja mogłam brać nawet po 5 tabletek na dobę + dodatkowo wszystkie inne moje i puls mimo wszystko miałam dochodzący do 190. Dlatego już go w ogóle nie biorę bo nie widzę sensu żeby się zatruwać. Dziś mam gorszy dzień, źle się czuje, serce wali, głowa boli. Jeszcze dwa dni i do szpitala...

Odnośnik do komentarza

Z jednej strony dobrze ale z drugiej strach przed zwolnieniem. Wiec też chora opcja. Ja po połowie najmniejszej dawki potrafię mega zwalniać. Dziwne to wszystko. Jak utrafię moment to jakbym się na nowo narodziła. Ale rzadko się to zdarza. Marta już nie długo. Ja też kiepsko się czuje, ale muszę jakoś dotrwać do października.. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×