Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Po ablacji


Gość Marla19

Rekomendowane odpowiedzi

A ja jestem już po 1 ablacji i po 4 tyg miałam się zgłosić na kontrolę z holterem . No i zgłosiłam się (nawet po 5 ) i na holterze wyszło ,że nie do końca mi wypalili tą drogę i mam mieć zabieg w sierpniu. Tylko ,że ja od tamtego czasu ( a już dzisiaj minął tydzień) czuję się dobrze i nie odczuwam żadnych częstoskurczy! Sama nie wiem ,czy tamte częstoskurcze były wynikiem tego ,że jeszcze się wszystko nie wygoiło ,czy że do konca mi nie wypalili drogi...
Odnośnik do komentarza
u mnie do ablacji nie doszło :( badanie elektrofizjologiczne nic nie wykazało :( szkoda, bo chciałem mieć to już za sobą ;( przepisali mi betaloc ZOK 25 i kazali co 3 miesiące badać się holterem, a w razie kolejnego ataku mam się zgłosić na następną elektrofizjologię. ciekawe jak długo mija pikawa wytrzyma bez ataku ;) pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość Carpe Diem!
Ja mialam ablacje w 2003 roku, pierwsza i ostatnia i nawet nie poszlam na kontrole. Stalo sie tak z powodu klopotow osobistych i innych problemow zdrowotnych, poprostu wtedy nie mialam sily psychicznie ani fizycznie isc na kontrole. A gdy juz wszystko wrocilo do normy to juz minelo tyle czasu ze nie widzialam sensu zeby isc na kontrole. Czuje sie jakbym byla zdrowa. Jedyne co pozostalo to skurcze dodatkowe i obawa ze cos mi skonocili w tym sercu choc po zabiegu zarzekali sie ze wszystko poszlo super. Teraz jak ognia boje sie EKG. Boje sie ze cos by wyszlo na jaw i moja sielanka by sie skonczyla. Juz profilaktycznie postanowilam ze nigdy nie bede w ciazy zeby nie sprowokowac ze jakis defekt nabyty podczas ablacji ujawni sie. Ale te chwile po ablacji spedzone na rowerze, w gorach, na aerobiku, na silowni, na imprezie, na tancach......bezcenne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
LUKASZ - było przyjechać do Zabrza a nie szukać po świecie tego co można znaleźć dobrego w Polsce. Jestem po 2-ch ablacjach. Czeka mnie jeszcze jedna względnie rozrusznik, ale jestem dobrej myśli (co oczywiście jest połową sukcesu). W Śląskim Centrum Chorób Sercaw Zabrzu są najlepsi i najserdeczniejsi lekarze i pozostała załoga. Zależy im na każdym pacjencie. Są serdeczni i pracują z wielkim poświęceniem. Większość kardiologów jest właśnie tu przeszkolona. Polecam ten ośrodek.
Odnośnik do komentarza
Carpe Diem - nie bądź głupia i idź na kontrolę. Ja jestem po 2-ch ablacjach w 2002 i 2005 roku i każda w innym miejscu. One tak się nakładają, że trudno przy jednym zabiegu zniwelować wszystkie. Może będę miała jeszcze trzecią lub rozrusznik. Oczywiście skorzystam z tej możliwości, bo w życiu trzeba dbać o własny komfort dobego samopoczucia. Wyczuwał z Twojego listu, że jesteś młodą kobietą, więc nie masz nic do stracenia - musisz zadbać o siebie, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi i będziesz mogła nie tylko pomyśleć, ale i mieć dziecko, które będziesz szczęśliwie wychowywać i cieszyć się (mam 59 lat i nie mam zamiaru z niczego w życiu rezygnować. Głowa do góry - zadbaj o siebie.
Odnośnik do komentarza
Do Carpe Diem W pierwszej ablacji (styczeń 2002 r.) - częstoskurcze komorowe, dwa ogniska ektopowe w obrębie RVOT w drodze odpływu prawej komory zlikwidowano systemem mapowania CARTO. W drugiej ablacji (lipiec 2005) - napadowe trzepotanie przedsionków z użyciem systemu CARTO wykonano ablację RF cieśni prawego przedsionka. W dalszej części wypisu pisze: ablacja CARTO złożona. W trakcie ciągłej stymulacji zatoki wieńcowej o CL 500 ms wykonano mapę aktywacyjną prawego przedsionka. Następnie wykonano linie aplikacyjne cieśni IVC/TV uzyskując blok dwukierunkowy. Teraz mam różnie. Raz napadowe trzepotanie, raz wali a następnie jakby przestawało bić. Mam niepokój i zaczyna mi drżeć. Zdarzają się zasłabnięcia i sekundowe tracanie przytomności. Ciśnienie mam skaczące. Występuje u mnie raz tahykardia, a raz bradykardia. Czekamy więc (bez leków) z doktorem na rozwój w jedną lub drugą stronę aż sytuacja się wyklaruje, by zrobić to co trzeba. Pozdrawiam Cię cieplutko, głowa do góry, myśl pozytywnie bo jak już wcześniej pisałam to połowa sukcesu. Trzymaj się. Pa słonko, dużo zdrówka.
Odnośnik do komentarza
Gość Carpe Diem!
Witam pani Ewo,to rzeczywiscie raczej bardzo zlozony i skomplikowany problem,zupelnie rozne arytmie i rozumiem dlaczego leczenie u pani jest wieloetapowe. U mnie bylo zupelnie inaczej,mialam napadowy czestoskurcz nadkomorowy i nic wiecej,wiec na 1 zabiegu zie u mnie zakonczylo ale z innych opisow wynika ze czasem nawet przy prostej arytmii zabieg sie powtarza. Przed zabiegiem mialam i mam do tej pory skurcze dodatkowe.Zaden lekarz nigdy na nie nie zwrocil uwagi nawe na holterze,podczas badania czulam ze jest ich mnostwo a na opisie nic...Czytalam tu ze na dodatkowe skurcze tez robia ablacje,ale nikt mi tego nie proponowal,zreszta i tak dalam sobie z tym spokoj,przyzwyczailam sie do nich i nie bede robic kolejnej ryzykownej ablacji zwlaszcza ze ostatnio po czytaniu forum doszlam do zaskakujacych mnie wnioskow ale o tym juz na forum kolatania,ablacje...bo pewnie pani juz sie zorientowala ze Carpe diem i Sandra to ta sama osoba,wiem ze powinnam pisac pod jednym pseudonimem ale tu chodzi przeciez bardziej o tresc,mam nadzieje ze sie pani o to znow na mnie nie zdenerwuje,przy naszych problemach nie powinnismy sie na siebie denerwowac bo to do niczego nie prowadzi tylko sobie pomagac trzeba,na to forum wchodzimy zeby dowiedziec sie czegos nowego,przeczytac wypowiedzi innych i wyrobic sobie najrozsadniejsze zdanie rowniez na podstawie doswiadczen innych i to forum to miejsce wlasnie na to a nie na klotnie.Jestem pewna ze pani i tak wiedziala,bo mimo 2 pseudonimow ta sama dolegliwosc,takie samo leczenie i podobny styl wypowiedzi,ale chcialam byc uczciwa i sie przyznalam otwarcie bo jestesmy juz teraz na takim etapie,ze nie wyobrazam sobie dyskutowac z pania pod 2 roznymi pseudonimami.Poza tym te 2 pseudonimy odzwierciedlaja moje rozne odczucia na temat ablacji bo z jednej strony ciesze sie ze jestem zdrowa a z drugiej strony mam obawy.
Odnośnik do komentarza
Do Carpe Diem Tak moja droga odkryłam Twoją tajemnicę (dwa pseudonimy) i cieszę się, że pomimo lekkiego napięcia, które wystąpiło między nami doszłyśmy do zdrowego układu między nami. Jak Ci już pisałam w tym tygodniu jestem jakaś rozdrażniona, ale już zaczynam nad tym panować. Tak jak wcześniej pisałam - spróbuj wejśc na stronę Śl. Centrum Chorób Serca - tam znajdziesz kontakt o możliwości (terminach) konsultacji. Napewno będzie potrzebny wypis ze szpitala, spis leków, które bierzesz, wyniki badań - jesli posiadasz to prześwietlenie. Jeszcze nie słyszałam żeby komukolwiek odmówili, a przyjeżdżają ludzie z całej Polski (nawet z Gdańska, Kielc, Wrocławia, Opola itd.). Polecam Ci tę wizytę dla upewnienia się co dalej robić. Co dwie opinie to nie jedna. Uważam. że w tej chwili jesteś w wielkiej rozterce a to nie przysparza spokoju. W Zabrzu naprawdę są profesjonaliści. Polecam. Trzymaj się cieplutko i życzę dobrego zdrówka.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich którzy mieli wykonaną Ablację. Jesteście szczęściarzami.Ja dopiero czekam na ten zabieg w CK Anin.Z waszych wypowiedzi dowiedziałam się dużo ciekawych wiadomości na interesujące mnie zagadnienia związane z zabiegiem.Nigdzie tylko nie wyczytałam jak długo leży się po zabiegu w klinice i na jaki okres dostaje się zwolnienie z pracy?ŻYCZĘ WSZYSTKIM DUŻO ZDRÓWKA !!!!!!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
Witam, jestem tydzien po ablacji, jestem zdenerwowany jak nigdy, pierwsze 3-4 dni po zabiegu nie bylo zadnych problemow, jedynie od czasu do czasu byly jednorazowe szybsze bicia serca (1-2 uderzenia szybsze i wszystko wracalo do normy) dzisiaj biorac kapiel zauwazylem cos niepokojacego, przy jakims ruchu np. zmiana z pozycji lezacej na siedzaca wprawiala serce w szybszy ruch i po kilku sekundach serce wracalo do normalnego pulsu, jednak nie stawalo sie to odrazu lecz po kilkunastu sekundach;( czy to znak, ze czestoskurcz powrocil? potem sie tak zdenerwowalem ze mialem puls powyzej 100 uderzen na minute;/ czekam na odpowiedz
Odnośnik do komentarza
Witam Was Do andrzeja1989 - nie denerwuj się przecież Twoje serce musi się zagoić a trwać to może i do roku czasu. Możliwe więc będą różne dolegliwości. Jesteś jeszcze bardzo *świeży* po zabiegu. Z każdym dniem będzie lepiej. Bądź pozytywnie nastawiony. Uśmiechnij się i zaraz lepiej się poczujesz. Stresem możesz sobie tylko zaszkodzic. Jestem po dwóch ablacjach i będę miała trzecią a do młodych już się nie zaliczam lecz jestem pełna wiary, że mi pomoże jak te pierwsze dwie udane w 100%. Muszą być trzy bo każda na co innego i nie ma możliwiści wykonania ich razem. Życzę zdrowia i serdecznie pozdrawiam. Trzymam za Ciebie kciuki.
Odnośnik do komentarza
MARIA-JOLA, w Ck Anin a własciwie w Allenorcie będziesz leżała 2 dni - jak pójdzies w pon - to w środę wyjdziesz, jak w środę pójdziesz to w piątek wyjdziesz :) A zwolnienie dostaje się na 2-3 tygodnie, w zależności od rodzaju wykonywanej pracy. A na kiedy masz planowany zabieg i z jakiego powodu? Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
BEATA, dzięki serdeczne za wiadomość.Co do zabiegu to nie mam wyznaczonego dnia-ale brany jest pod uwagę grudzień bądź styczeń.Wszystko zależy od badań,które muszę zrobić. A ablację mam mieć z powodu częstoskurczu i migotania przedsiąków.Trochę się obawiam, ale chyba nie mam innego wyjścia bo coraz gorzej się czuję!!!! A Ty już masz to za sobą? Jeśli tak to proszę napisz jak się czujesz i kiedy byłaś na zabiegu i krótko mówiąc mam się czego obawiać? Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
MARIA-JOLA, ja jestem już 2 miesiące (jak ten czas leci!) po ablacji właśnie w Allenorcie z powodu częstoskurczu węzłowego. Czuje się dobrze, zresza już po tygodniu prawie wszystko robiłam (oprócz oczywiscie sportu). Sama ablacja to nic strasznego. Podczas zabiegu nie było żadnego bólu, tylko dziwne uczucie jak elektrody wędrują w środku żyły. Ja teraz zawsze powtarzam, że jeśli musiałabym jeszcze raz poddać się ablacji - to bez zastanawienia bym poszła. Także nie ma na co czekać. Lekarze w Allenorcie są bardzo serdeczni, wogole cały personel bardzo pomocny. O wiedzy i doświadczeniu to już nawet nie będę wspominać, bo to oczywiste :) Podobno ablacja z powodu migotania jest troszkę dłuższa, ale to moze wypowie się ktoś, kto miał taką ablację wykonywaną. Bo ja tylko mogę opowiadac o tym co słyszałam, wiec raczej wiarygodnym źródłem informacji nie jestem :) Pozdrawiam serdecznie
Odnośnik do komentarza
Witam MARIA-JOLA - miałam ablację migotania przedsionków w 2005 roku ze 100% skutkiem wykonaną w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Ablacja trwała ok. 5 godzin metodą CARTO (była złożona) wkuwana przez tętnicę udową i szyjną. Nie odczuwałam bólu przy wkuwaniu ani wproadzaniu elektrod tylko trochę w czasie *grzania* i wywoływania po ablacji migotania. Najważniesze w czasie ablacji to spokój i opanowanie no i oczywiście podbudowywanie siebie dobrymi myślami. Życę zdrowia i powodzenia. Pozdrawiam również wszystkich forumowiczów zycząc dobrego zdrowia.
Odnośnik do komentarza
Gość MARIA-JOLA
WITAM DO BEATY i EWY z ZABRZA- dzięki serdeczne za wiadomości.Przepraszam,że piszę po tak długim czasie ale miałam problem z komputerem.Cieszę się Waszym dobrym samopoczuciem i mam nadzieję,że wkrótce i ja będę mogła dołączyć do Waszego szczęśliwego grona.Budujące jest to,że zabieg wspominacie nie jak traumę a coś co mażna spokojnie przeżyć.Najważniejsze jes to ,że nie odczuwa się większego bólu-bo to jest nieprzyjemne i stresujące.Już niebawem będę znała dokładną datę zabiegu.Jestem dobrej myśli i nadziei na lepsze jutro. Pozdrawiam i życzę dużo,dużo zdrowia.
Odnośnik do komentarza
MARIA-JOLA, to trzymam kciuki za szybki termin ablacji, bo szkoda czasu na męczenie się. A ablacja faktycznie nie jest tak straszna jak to niektórzy opisują. Wiadomo do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy, ale do najgorszych tez nie. Ja mimo wszystko wspominam ją milo - dzięki takim wydarzeniom czlowiek ma czas na zastanowienie się i wystopowanie z tą codzinną gonitwą. Poznałam dzięki temu dużo wspaniałych osob i odzyskałam wiarę w drugiego czlowieka :) Daj znać jak już bedziesz coś konkretnego wiedziała. Pozdrawiam serdecznie
Odnośnik do komentarza
Witam! Ja też już jestem po zabiegu ablacji. Jednak długo dochodziłam do siebie. Ablację miałam 8 października, do tej pory jestem na zwolnieniu lekarskim. Niestety nie czuję się zbyt dobrze. Napady częstoskurczu mam nadal, może nie tak częste i długie, ale jednak. Cały czas przyjmuję leki. Najprawdopodobniej czeka mnie kolejna. Czy ktoś tak długo jak ja dochodził do siebie?
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×