Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Po ablacji


Gość Marla19

Rekomendowane odpowiedzi

Milka odgoń czarne myśli a tętnem się nie przejmuj ja też miałam wysokie po ablacji do trzech tygodni. Niskie ciśnienie mam zawsze i dobrze się z tym czuję i nikt nigdy nie czepiał się mojego ciśnienia. Daj sobie czas i spokój zajmij się tym co lubisz :)

Odnośnik do komentarza

Cześć Monika :) u mnie w poniedziałek miną 3 tygodnie od ablacji, a serce potyka się do tej pory. Dużo dodatkowych skurczy nadkomorowych, komorowych... Musisz się uzbroić w cierpliwość :) teraz już nie robią na mnie takiego wrażenia, jak w pierwszych dniach, a w ogóle może się okazać, że u Ciebie będą trwać krócej. U mnie na pewno potęguje je stres - okrutnie! Być może u Ciebie jest tak samo. Ogólnie czytałam, w jakimś medycznym artykule, że takie *akcje* serca mogą się utrzymywać nawet do 3 miesięcy, więc trzeba je zwyczajnie ignorować. Twoje serduszko jest poruszone, zaczyna się goić i uczy bić nowym rytmem :) dużo zdrówka dla Ciebie! Majka... masz rację, nerwy wszystko mi napędziły! Staram się odrzucać złe myśli, ale nerwica nie daje za wygraną, ehh...

Odnośnik do komentarza

Monika, zdecydowanie za wcześnie na to, abyś cokolwiek robiła :( ja cały tydzień po ablacji praktycznie leżałam/siedziałam. Więcej siedziałam. Jednak każdy spacer po mieszkaniu kończył się wysokim tętnem. Musisz się oszczędzać. Po tygodniu pojechałam na zakupy i spacer po sklepie baaaardzo mnie męczył, czułam się jak jakaś emerytka. Teraz już po sklepie normalnie :) Jedynie co, to z nerwicy właśnie tętno mi przyspiesza mocno plus potykanie się serducha ciągle. Kondycja jednak troszkę cierpi po ablacji i upłynie troszkę czasu nim wrócimy do normalności. Pewnie też zależy to od tego, jak trudny był zabieg, na co i ile trwał. U mnie ablacja trwała 2h. Wypoczywaj jak najwięcej i dużo zdrówka :)

Odnośnik do komentarza

Czy ktoś po ablacji miał też tak dużo dodatkowych skurczy? Dziś mijają 3 tygodnie. W pierwszym tygodniu pojedyncze skurcze nadkomorowe - jedno silniejsze uderzenie, co jakiś czas. Od drugiego tygodnia, jak się przechylę lub przy jakimś ruchu, jak mniemam skurcze komorowe, uruchamiają się jeden za drugim, czyli: skurcz, uderzenie, skurcz, uderzenie i to tak trwa minutę - dwie, trzy. I tak kilka razy dziennie. Najgorsze, że takie akcje miewałam też przed ablacją. Ablację miałam z powodu WPW i teraz nie wiem, czy te skurcze wynikały z WPW i ono nie zostało wypalone, czy może oprócz WPW mam także w sercu inne ognisko powodujące dodatkowe skurcze? One zawsze uruchamiały się pod wpływem silnego stresu, np. na egzaminie. I jak już raz się uruchomiły, to potem dostawałam je codziennie przez miesiąc lub dwa aż się uciszyło. Raczej to nie wygląda jak pozabiegowe skurcze, nie wiem, czy ablacja nieskuteczna, czy czeka mnie kolejna... a do kontroli jeszcze tyle czasu :(

Odnośnik do komentarza

To tak jak umnie też czuje sie jak emerytka ja na zakupy pojechałam po4dniach od ablacji ale cieżko było wystac w sklepie.Wczoraj byłam u kardiologa dal mi proszki conc cor najmnieszą dawke żeby puls chyba mi troche zwalniał bo mm za szybki ale to wszystko tez przez nerwy bo jestem bardzo nerwowa dzis minoł już 9dzien po ablacji mam te dodatkowe skurcze niestety jeszcze cały czs i dodatkowo jakoś mi sie gorąco robi od czasu do czasu wczesniej to robienie goraca tez miałam lekarz mi mówił ze to może byc spowodowane nerwica.Dziś zaczelam juz troche robic odkurzylam podłogi dwie umyłam i moze za bardzo rwe sie do pracy może nie powinam ale lekarz mi mówil ze musze zyc normalne bo powinnam byc zdrowa juz po zabiegu nie wiem mam obawy czy zabieg sie udal za trzy tygodnie holtera mam zrobic to zobaczymy jak narazie nie widze za duzej porawy

Odnośnik do komentarza

Jestem 3 m-ce po krioablacji. Odczuwam wiecej dodatkowych skurczów.Niestety migotanie nie ustąpiło.Mam je co kilka dni.Na SOR już nie jeżdżę.Po ataku migotania biorę 2x150 polfenon nastepnie po 2 godz bisopromerc 5 mg i po 3 godz migotanie ustepuje. Prawdopodobnie bedę miał jeszcze jedną ablację.W czasie migotania czuję się nie najgorzej. cisnienie 150/120 i tetno ok 130/min.

Odnośnik do komentarza

Ja jestem niespełna 4 tygodnie po krio, 3 tygodnie po zabiegu to był koszmar... dodatkowe skurcze non-stop, całe serie i inne cuda których wcześniej nie odczuwałem, tydzień temu wziąłem sobie holter, ponad 12 000 dodatkowych, *salwy* częstoskurczów itp., wytelepało mnie jak nigdy wcześniej, a dodatkowe skurcze nie są mi obce. Migotać zacząłem ok. 2 lata temu, najpierw co miesiąc przez kilkanaście h, potem stopniowo coraz częściej, na 2 miesiące przed zabiegiem praktycznie co drugi dzień po kilka kilkanaście godzin, teraz odpukać nic się nie dzieje, a do tego dzień po holterze zaczęło się uspokajać z dodatkowymi skurczami, dziś chyba jest 5 dzień i dopiero czuję, że żyję... naliczyłem zaledwie 5 skurczybyków ;-) Pozdrawiam wszystkich przed i po.

Odnośnik do komentarza

Jestem 2 lata po ablacji wykonanej w Warszawie Szpital Grochowski przez doc. S. Steca. Dziękuję jemu i całemu zespołowi. Miałem 74 przygrzania. Dziś nie biorę żadnych leków. Nie migam, ciśnienie i tętno książkowe. Zabieg trwał ponad 5 godzin. Kilka dni po był spokój ale pod wpływem stresu migotanie powróciło i ani Polfenon i OIOM nie pomógł. Dobrze, ze nie zrobiono mi kardiowersji. Wcześniej przerwano ablację ze względu na skrzeplinę. Umiarowiłem się samoistnie po kilku dniach. Przez pół roku po zabiegu przyjmowałem Xalerto 20. Czasem pod wpływem emocji zapiecze gdzieś za mostkiem ale łyk wody i spokój po kilkunastu minutach przynosi ulgę. Alkoholu nie piję. Za to niestety palę i mam duuużą nadwagę. Mimo to cieszę się każdym dniem. Bo nadziei nie miałem przed ablacją.

Odnośnik do komentarza

Jestem 2 lata po ablacji wykonanej w Warszawie Szpital Grochowski przez doc. S. Steca. Dziękuję jemu i całemu zespołowi. Miałem 74 przygrzania. Dziś nie biorę żadnych leków. Nie migam, ciśnienie i tętno książkowe. Zabieg trwał ponad 5 godzin. Kilka dni po był spokój ale pod wpływem stresu migotanie powróciło i ani Polfenon i OIOM nie pomógł. Dobrze, ze nie zrobiono mi kardiowersji. Wcześniej przerwano ablację ze względu na skrzeplinę. Umiarowiłem się samoistnie po kilku dniach. Przez pół roku po zabiegu przyjmowałem Xalerto 20. Czasem pod wpływem emocji zapiecze gdzieś za mostkiem ale łyk wody i spokój po kilkunastu minutach przynosi ulgę. Alkoholu nie piję. Za to niestety palę i mam duuużą nadwagę. Mimo to cieszę się każdym dniem. Bo nadziei nie miałem przed ablacją.

Odnośnik do komentarza

Petero, zerwij z tym nikotynowym dziadostwem. Da się, uwierz mi. Nie palę od dobrych 10 lat. Dziś palenie kojarzy mi się z czymś wstrętnym, odpychającym. Nie przeszkadza mi dym ani jego zapach, ale źle postrzegam ludzi palących, zwłaszcza kobiety. A gdyby palące dziewczyny wiedziały co o nich myślą faceci, nawet ci palący, rzuciłyby to świństwo w jednej chwili. Chyba, że im na facetach nie zależy. :) Ja już prawie 3 lata po ablacji. Różnie bywa, ale nie jest źle.

Odnośnik do komentarza
Gość anka2000

ARTUR71 Ja miałam ablację w kwietniu. Nie żałowałam ani przez chwilę. Strach był ogromny, myślę że każdy by się bał jakby mu elektrodę do serca wkładali, ale to jest do przeżycia. Dla mnie najgorsze tak naprawdę było leżenie przez wiele godzin po ablacji bez ruchu z przywiązaną kulką do nogi w celu zabezpieczenia tętnicy udowej. Przed ablacją miałam 12.000 dodatkowych skurczów komorowych i brałam polfenon 150 3 x dziennie, teraz mam 9 pojedynczych skurczów (śmiech) i nie biorę żadnych lekarstw. Czasem coś odczuję - sama nie wiem co, ale myślę, że to pozostałości nerwicy nie zapominają o mnie. Jestem znowu szczęśliwa, czego wszystkim życzę!

Odnośnik do komentarza
Gość anka2000

Tak, od razu była poprawa.Ja w ogóle miałam jakieś szczęście, bo szybko znaleźli *to* miejsce i po sprawie było w 40 minut. I tylko raz przyżegali. Od razu pomogło i do tej pory nie odczuwam już tych dodatkowych skurczów. Najważniejsze jest to, że nie biorę lekarstw :)

Odnośnik do komentarza

ANKA 2000 Super, że ci udało pozbyć tych cholernych skurczy. Ja mam mam 3500/dobę ale dożo bigem.. i trygem.. i jeszcze para wpadnie. same pojedyncze to jeszcze mogę *tolerować * ale te złożone mnie rozwalają a są codziennie. Leżałem w Aninie ale jak na złość wyszło mi 700 pojedynczych popatrzyli i wysłali do domu. Problem u mnie jest taki, ze mam je z kilku ośrodków i z tego powodu nie mogą mnie ablowac bo i tak nie trafią w odpowiednie miejsce tak mówią ale czy to prawda ?. Pozdrawiam Artur.

Odnośnik do komentarza

Ponieważ jestem *nowa* na tym forum witam wszystkich bardzo serdecznie. Przed moją ablacją czytałam sporo Waszych wypowiedzi i pomogło mi to w podjęciu decyzji o ablacji, dlatego postanowiłam podzielić się swoimi doświadczeniami. Migotanie przedsionków pojawiło się u mnie po raz pierwszy w marcu 2012 r i tak mnie to wystraszyło, że lądowałam na SORze trzy dni z rzędu, czwartym razem już nie pojechałam - tabletki i potas można brać w domu. A w szpitalu tylko marudzili że mam nie panikować bo jak się denerwuję to nie mogą umiarowić. Ale to tylko migacze wiedzą jaki lęk temu towarzyszy. Najpierw napady były sporadyczne, później pojawiały się coraz częściej rujnując codzienne życie. Musiałam ograniczyć współżycie z mężem bo po stosunku zawsze był napad migotania, później doszły spacery z psem, obfitsze jedzenie, stres w pracy, lampka wina, aż wreszcie zaczęło mnie budzić nawet w nocy. Dalej nie mogłam tak żyć i podziwiam tych, którzy męczą się kilka lat. Oczywiście żaden holter nigdy nic nie wykazał, a pani doktor nie wierzyła że ja czuję migotanie i kazała mi jeździć za każdym razem do szpitala żeby mieć potwierdzenie w wypisie i próbowała zniechęcić mnie do ablacji opowiadając o strasznych powikłaniach. Dopiero inny kardiolog podczas zastępstwa zakwalifikował mnie do zabiegu i skierował do lekarza, który po szkoleniu w Niemczech miał zacząć wykonywać krioablację w zielonogórskim szpitalu i zbierał chętnych pacjentów. I tak w listopadzie trafiłam do kardiologa Piotra Andersa, który próbował przeforsować wykonywanie krioablacji balonowej w całkowitym znieczuleniu (głębokiej sedacji), a ja miałam być pierwszą pacjentką. Może więc sobie wyobrazić mój strach, tym bardziej że na podjęcie decyzji miałam tylko kilka dni - zabieg miał być już w grudniu…. Dzisiaj 25 grudnia jestem trzy dni po ablacji, o której nic Wam nie napiszę bo całą przespałam i to było wspaniałe. Obudziłam się bez migotania w świetnej formie, z małym szwem pod plastrem na nodze. Z początku miałam okropny ból głowy, zawroty i bolało mnie pod mostkiem (lekarz wyjaśnił, że po potraktowaniu czterech żył płucnych temperaturą minus 50 stopni to normalne i że niedługo przejdzie). Do dzisiaj żadnego migotania, nawet prawie nie czuję serca, a kiedyś mogłam policzyć każdy skurcz. Taki zabieg mogę polecić każdemu - życie bez migotania warte jest każdego poświęcenia. Pozdrawiam, a z okazji Świąt życzę wszystkim zdrowia - bez migotania. Dorota

Odnośnik do komentarza

Witajcie ja jestem 5miesiecy po zabiegu i ostatnio zle sie czuje na początku do3 miesięcy bylo nawet dobrze miałam jakies tam potykania sie ale teraz są coraz czesciej czuje je i boje sie ze dostane wkoncu czestoskurczu bo mam takie uczucie ze serce chce zaczac bic szybko nawet miałam ze4sekudowy taki epizot jak bym czuła czestoskurcz boje sie ze sie odnowiło albo znalazło nową droge przewodzenia biore concor2,5rano codziennie .Ja ablacje miałam robioną przez doktora Kozluka miałam 2miesiące po ablacji robionego holtera to wyszedł ok ale teraz czuje ze sie cos dzieje czy ktos z was tak miał

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×