Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Po ablacji


Gość Marla19

Rekomendowane odpowiedzi

Moja ablacja trwała ok 7 godzin tzn tyle pamiętam bo potem straciłam przytomność i obudziłam się kilkanaście godzin później na oddziale intensywnej terapii. Teraz najgorsza jest niepewność. Lekarze są bezradni i nie bardzo wiedzą jak podejść do tematu albo nie trafiłam na takiego. Ból niestety w moi przypadku też był niesamowity. Nawet na porodówce nie odczuwałam takiego bólu. Teraz po ablacji i tym zawale okazało się że nie mogę już zajść w ciążę bo nie przeżyję porodu a moje serce nie wytrzyma obciążenia. Dziękuję tylko że mam już syna bo gdyby go nie było to nie wiem co bym zrobiła.

Odnośnik do komentarza

Niesamowita rozbieżność odczuć w czasie praktycznie tego samego zabiegu jednych wogóle nie boli a innych jak słyszę to koszmar. Nie sądzę żeby to był efekt podania nie zawsze dobrze dobranego do organizmu strzału w żyłę. U mnie był taki efekt że poprosiłem o dwie sztuki na wynos :) Co do powikłań wymienionych na dole *umowy* przed ablacją też nie przypminam sobie zawału ale na przykład perforacja serca była hejka

Odnośnik do komentarza

Zuzanna78 witam Cię i forumowiczów również. zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości co do tego zabiegu. mam 33 lata i dodatkowe skurcze komorowe ok.20 tys. ale z drogi odpływu prawej komory- Ty masz z lewej.ciekawe czy to ma jakieś znaczenie. napisz mi proszę dlaczego Twój stan się pogorszył-co się stało?-jak piszesz. mi lekarze powiedzieli że te dodatkowe skurcze komorowe łatwo się poddają ablacji lepiej niż nadkomorowe. gdzie miałaś zabieg?

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) Jeśli chodzi o odczuwanie bólu podczas ablacji to wszystko zależne jest od tego w jakim miejscu na sercu znajduje się ognisko zapalne. Rozchodzi się o to, że serce jest różnie unerwione, a moje ognisko jest w bardzo wrażliwym i unerwionym miejscu (nad zastawką aortalną, wewnątrz tętnicy głównej). Ja szłam na zabieg ze świadomością, iż jest to nieprzyjemne, ale do zniesienia bez większego wysiłku. Przeżyłam ogromne rozczarowanie, a z bólu nie mogłam oddychać bo miałam wrażenie, że zaraz mi moja klatka eksploduje. Dopiero lekarz po zabiegu powiedział mi, iż już na początku wiedział, że zabieg będzie bardzo bolesny. Dlatego właśnie jedni cierpią bardzo, a inni dużo mniej. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witaj GOCHAD :) Decyzja o ablacji musi być Twoją decyzją. Powiem Ci szczerze, iż potwornie bałam się pierwszej, jeszcze bardziej drugiej, a przed trzecią (krio) myślałam, że umrę ze strachu. Mimo tego podejmowałam kolejne próby, bo warto zawalczyć o siebie i nie żałuję. Spotkałam wielu ablowanych, którzy przeszli przez to łatwo i bezproblemowo. Nie możemy z góry zakładać, że najgorsze spotka zawsze nas. Przecież za każdym razem jak wychodzisz z domu to nie zakładasz, że dziś Cię np. auto potrąci. Mój stan pogorszył się przed zabiegami sam z siebie. Byłam ablowana za każdym razem obustronnie z prawej i lewej komory, gdyż mam również kardiomopatię rozstrzeniową, która bardzo utrudniała zabieg. Byłam ablowana we Wrocławiu, ale lekarze z Zabrza potwierdzili, że mój przypadek jest bardzo trudny do ogarnięcia ze względu na ognisko wewnątrz tętnicy. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Wam artur i zuzanna za odpowiedzi. artur czytałam to już :) ale jak jestem na tym forum i czytam i czytam...to mam takie myśli że.....niewiem:) a Ty czyżbyś mi sugerował że nie powinnam się ablować:)ja nie czuję się źle, ale mam dużo tego dziadostwa i lekarze wciąż mówią o ablacji-termin mam na 25 stycznia.echo serca mam prawidłowe-bez wad i takich tam innych. pozdrawiam Was

Odnośnik do komentarza

Boże jak czytam te wszystkie wpisy to wydaje i się ,że mój przypadek to pikuś w porównaniu z tymi o których tu czytam. Wy wszyscy operujecie takimi pojęciami prawie jak lekarze. Ja wiem tylko,że mam (mam nadzieję,że miałam) częstoskurcz nadkomorowy. Miałam ablację 29.10. trwała 3 godz. Powiem tak, w moim przypadku skala bólu od 1 do 10 to jakieś 4. Nieprzyjemnie jest kiedy wywołują częstoskurcz, bo to trochę trwa zanim znajdą to ognisko i potem kiedy wypalają, ale ogólnie do zniesienia. Nie było w trakcie żadnych powikłań.Dla mnie gorsze było potem to leżenie na plecach przez 12 godz., myślałam,że kręgosłup mi pęknie, ale tez do zniesienia. Po wszystkim, kiedy już byłam w domu czułam się trochę dziwnie, moje serce trochę wariowało ale ponoć to normalne. Póki co jest ok, na początku grudnia holter i wtedy zobaczymy, mam nadzieje ,że to już za mną. Tu są bardzo mili ludzie, pocieszą kiedy trzeba, jeżeli ja komuś pomogłam to się cieszę. Jeszcze jedno, jeżeli ktoś mógłby mi powiedzieć kiedy będę wiedziała czy ablacja się udała i nie będzie konieczna następna, czy to po tym holterze?

Odnośnik do komentarza

Dokładnie tak jak pisze Zuzanna to juz lekarz na stole mówi według mnie udało sie albo ze nie :( Troszke widziałem bał sie powiedziec na 100% ze jest juz tip-top wiec powiedział jak nie bedzie przez 3 miesiące to ma pan z głowy oczywiscie zastrzegając ze czasem moge miec dodatkowe pobudzenia ale da sie ztym żyć. Viola wiec juz masz prawdopoodbnie masz z głowy a co do leżenia przez 12h to byłem tak szczesliwy ze juz po wszystkim i ze chyba bedzie ok że nic mi nie przeszkadzało że leże ze plecy dretwieją itd lezałem i byłem jednym chyba z najszczesliwszych ludzi na świecie co to jest 12 godzin no nie? Gochad idź na zabieg i graj o najwyższą stawkę bedzie strach chwile poboli ale 2-3 dni i do domku zdrowa hejka

Odnośnik do komentarza

Tak jak pisze Zuza, najgorszy ból jest chyba ten psychiczny... Ja 3 razy wracałam na salę wypalona do cna... Zła, rozżalona, załamana, bez jakiejkolwiek nadziei. Chciało mi się tylko wyć. Byłam tak częstą pacjentką oddziału, że wszyscy doskonale mnie znali i jak lekarze wiedzieli, że jestem po to wszyscy przychodzili się pytać co i jak, lecz widząc moją minę i łzy w oczach wiedzieli, że znów się nie udało. Najgorsze dla mnie chyba było to jak po 4 ablacji wiedziałam, że się nie udało i później zaczęli wszyscy do mnie przychodzić, cała ekipa przed wyjściem do domu, zaczęli mnie pocieszać, ja się uśmiechałam przez łzy.

Odnośnik do komentarza

Witaj Artur, ja mam stwierdzony częstoskurcz od 6 lat , przedtem lekarze mówili,że to nerwy. Ja nie miałam tak często ataków raz na miesiąc czasem rzadziej, nie trwały tak długo, jakoś zawsze udawało mi się je powstrzymać znanymi i powszechnymi sposobami. Moja lekarka od samego początku sugerowała ablację , ale trochę się bałam, no wiesz naczytałam się tych różnych artykułów o tych powikłaniach. Nigdy zresztą nie wylądowałam w szpitalu z tego powodu, no może z wyjątkiem ostatniego razu, kiedy to bardzo się przestraszyłam, myślałam,że to już koniec. Ale kiedy dojechałam karetką do szpitala to już było po. Pewnie do tej pory nie zdecydowałabym się na ten zabieg gdyby nie ten incydent. Nauczyłam się już z tym żyć, tylko ten ciągły stres, kiedy znowu, bo u mnie to przychodziło znikąd, no może po jakiejś stresowej sytuacji kiedy emocje już opadły. Kiedy się stresujesz wywołujesz częstoskurcz, a potem się stresujesz kiedy to znowu się powtórzy no i tak się koło zamyka.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich :) Na wstępie chciałem powiedzieć że w sierpniu tego roku wykryto u mnie zespół WPW. Miałem silny atak ( serducho waliło koło 250 ) myślałem że umrę no ale żyję :) Mam 22 lata więc był to dla mnie szok, tym bardziej że uwielbiam wysiłek fizyczne * biegam, gram w piłkę * regularnie trenuje, a od tamtej pory nic, zero - tylko siedzę na tyłku no ale trzeba to trzeba. 22 października przeszedłem ablację - doktor powiedział że udaną :) 27 listopada mam holtera no i jadę na kontrolę. Mam do Was moi drodzy parę pytań które kłębią się w mojej głowie ( podejrzewam że doskonale znacie to uczucie :) ). Zadam je może w formie podpunktów żeby było czytelniej i w ogóle tak łatwiej : 1. Około dwóch razy serce mnie dość mocno zakuło, i parę razy takie uczucie rosnącego bólu pod łopatką wystąpiło - czy to normalne ? 2. Przepraszam za pytanie, nie chcę nikogo urazić ale chyba to normalne że chcę wrócić do normalnego weekendowego życie - tj. jak się czujecie po wypiciu paru piwek ( bo przyznam szczerze że brakuje mi tego ) i czy pali ktoś papierosy ( ciągnie mnie do tych cieniutkich i super lightów ). Dodam że pytam o papierosy bo czasami lubiłem sobie przy spotkaniu ze znajomymi puścić dymek. Nie paliłem nigdy dużo paczka spokojna starczała mi na dwie soboty. 3. Jak to u Was wygląda z wysiłkiem fizycznym ? Bo już tak bardzo chciałbym coś porobić, ruszyć delikatnie :) Proszę o odpowiedzi no i pozdrawiam wszystkich :) Zdrówka.

Odnośnik do komentarza

Serdecznie witam wszystkich zgrilowanych jak to ktoś fajnie kiedyś nazwał nas na tym forum. Dawno mnie tu nie było, dużo pracy w ostatnim czasie . U mnie serducho bije mocno, ale się nie wygłupia. w piątek kontrola myślę że wypadnie ok. Widzę że GOCHAD szykuje się do zabiegu i ma obawy, ja też tak miałem a na stole trząsłem się jak galareta trochę z zimna ale więcej ze strachu, mimo wszystko warto było. Teraz po 2 miesiącach zupełnie inny komfort życia. VIOLA 47 nie przejmuj się że serduszko troszkę świruje, jeśli ablacja była skuteczna to jeszcze ze 2 tygodnie i takie będzie spokojne nie będziesz go czuła w piersi. Fajnie czytać Martę, po literkach widać, że Ci lepiej. Zuza kiedy Ciebie ponaprawiają? Artur i jak... była już jakaś poważniejsza imprezka z 40% flaszką w tle?? MOSKITO90 Wiec tak: 1) Zaraz po ablacji serce dziwnie się zachowywało, trochę kłuło trochę bolało a czasami podskakiwało tak jakby chciało obrócić się na drugi bok. 2) Jeżeli chodzi o imprezki z browarkiem to nie wiem bo jeszcze nie imprezowałem, poczekamy do świąt to ci powiem. Papierochy paliłem przed ablacją i palę po. Poprostu lubię i jakoś nic się nie dzieje. Nikogo tu nie namawiam żeby próbował, wiem że to mi raczej nie służy, ale jak to mówią mądrzy ludzie:” jeden lubi coca cole a drugi śmierdzące skarpetki” wybór pozostawiam tobie. 3)Co do wysiłku to parę miesięcy i będziesz popierniczał z workiem ziemniaków na plecach i nie dostaniesz zadyszki, no chyba że zaczniesz jarać paczkę dziennie . Pozdrawiam Jarek

Odnośnik do komentarza

Hej wszystkim, ale super tu zajrzeć i tyle poczytać, fajnie że nadal jesteśmy i znamy swoje przypadki. Ja generalnie na nic nie mam czasu ;-))) jak to przy dzieciaczkach. W związku z tym że ostatnio tętno spadło mi do 27 mam holter z anina na miesiąc i zobaczymy. Jestem już wpisana na styma ale terminu nie ma. Powiem wam szczerze że w szybkim biciem jakoś da się wytrzymać, nie jest to przyjemne, ale brady to dopiero masakra odpływ i ani strach ani wysiłek nie przyspieszą tętna. Po prostu koszmar. Marta a ty jak to czułaś? Super zwroty: grilowani ;-), skurczybyki ;-) i break dance serca ;-), to dla nas znaczy zupełnie co innego niż dla zdrowych osób. Wiecie tak sobie myślę, jak mam taką chwilę że całkiem nieźle się czuję, czyli nic nie czuję to super uczucie jest. Ludzie którzy nie czują bicia serca są wielkimi szczęściarzami a nawet nie zdają sobie z tego sprawy.. Jak jest u was z pogodą, zuza piszesz że słońce cię oszczędza, ja kiedyś też tak miałam, teraz jest wręcz odwrotnie, jak tylko pogoda się poprawia ja męczę się okrutnie a w pochmurny dzień jest w miarę. No i z dodatkowych objawów to dziwne mdłości, potem zawroty głowy, mroczki przed oczami, czy ktoś z was też tak ma. Ja byłam pewna że czymś się przytrułam, jednak gdy wieczorem tętno spadło okazało się że te objawy od serca, w karetce powiedzieli, że nerw błedny tak reaguje, no i to drżenie ciała po, czy też to macie??? Będę wdzięczna za odpowiedź, koledzy i koleżanki po fachu.. pozdraiwam i ściskam

Odnośnik do komentarza

Cześć Digimon :-) Pytasz jak się czułam? Otóż ja czułam się fatalnie! W sumie to tak z dnia na dzień coraz gorzej jak z dnia na dzień tętno zaczęło mi spadać. Po ablacji przez półtora tygodnia było ok później tętno coraz niższe. W niedzielę było już na poziomie 40-45 to byłam strasznie ospała, nic nie podnosiło rytmu, kawa be powery, pepsi. W poniedziałek leciało do 35. kręciło mi się w głowie, spadało mi ciśnienie, w szkole na ławce to ja praktycznie leżałam. W nocy zaczęła lecieć mi saturacja, wezwane było pogotowie, zabrali mnie do szpitala. Tam noc spędziłam na SORze podpięta do monitora a rano przewieźli mnie na OIOM kardiologiczny. Tam jak mi spadało poniżej 40 to aplikowali mi atropinę do żyły, działało tylko na chwilę i znów spadało. Do tego ciśnienie było na poziomie 70/30 więc monitory cały czas wyły, nawet przez sen nauczyłam się je wyłączać ;) A po dwóch tygodniach wróciły mi częstoskurcze.... Więc przerodziło się to w zespół tachy-brady. Serce całkiem ześwirowało i raz było na poziomie 35 a za dwie godziny waliło 200. W trybie pilnym zakwalifikowali mnie do styma. Dostałam rozrusznik i zostały tylko częstoskurcze. Trochę prób ablacji przeszłam zanim coś zrobili, ale w końcu znalazł się ośrodek, który też abluje sam węzeł zatokowy :) Teraz w większości doby serce jest stymulowane, ale... niestety czasami bryka. Bo nie wypalili mi węzła do końca. Kardiolog trochę się zaniepokoił tym, że wracają powoli szybkie rytmy, ale za tydzień będzie holter i zobaczymy czy coś w nim wyjdzie.

Odnośnik do komentarza

Witaj IJR :) Na razie nie chcą mnie naprawiać, bo nie wiedzą jak mi pomóc i rozkładają ręce. Przyjęłam to do wiadomości :). Problem polega na tym, że po wypaleniu skurcze znikają, ale tylko na kilka minut i wracają z uśmiechem :P. Nie mogą przygrzać mocniej bo boją się, że wypalą mi dziurę w tętnicy. Dlatego wysłali mnie na krio (zamrażanie), ale nawet zrobienie *ze mnie sopla* ;) nie pomogło, bo ponownie skurcze wróciły jak bumerang. Na razie innej metody leczenia niż te co wykorzystali nikt mi nie proponował. Jak usłyszałam od lekarzy wszystko w tym temacie zostało zrobione i nic więcej narazie zrobić się nie da. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam, W październiku przeszedłem ablację. Udaną. Jak już ktoś wcześniej pisał jestem pod wrażeniem waszej wiedzy i dużo się dowiedział z tego forum. Moje pytanie jednak brzmi tak : przed zabiegiem, zanim wykryto u mnie WPW kiedy piłem alkohol ( szczególnie wódkę ) bywało tak że robiłem się strasznie czerwony i miewałem duszności. Przy piwach się zdarzało ale rzadziej. Zdarzało się to również przy większym wysiłku - były to dla mnie dość krępujące sytuacje żeby nie powiedzieć że bardzo. Moje pytanie dotyczy tego, czy wie ktoś może czy zespół WPW mógł mieć coś z tym wspólnego ???? Pozdrawiam i proszę o odpowiedź.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×