Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Po ablacji


Gość Marla19

Rekomendowane odpowiedzi

jestem po ablaci 2 06 09 mam czasami napady czestoskurczu bardzo krutkie minutowe ,sekundowe narazie czuje sie dobrze cisnienie mam 125/75,80/70,75 wiekszych sensaci nie bylo i mam nadzieje ze nie bedzie.Czasami tez mam bóle w klatce piersiowej ale delikatne ustepuja same po kilku minutach np. jak lerze to przekrecam sie na inny bok. Zauwarzylem ze jak lerze na lewym boku to serce lapie niemiarowosc, nieruwno bije.Napady czestoskurczu po ablaci to norma serce musi przyzwyczaic sie do nowych warunkow po ablaci tak mi powiedzial profesor Kolakowski, na
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich. Podobnie jak większość z Was miałem przeprowadzony zabieg ablacji. Wykonano go w Katowicach w listopadzie 2008r. Co do lekarzy czy pielęgniarek nie mam zastrzeżeń, trochę obsługa szwankuje. Miałem wrażenie, że takie zabiegi robią taśmowo i chyba tak to wygląda, ale lekarze wiedzą co robią. Mój zabieg prawdopodobnie się udał, nie miałem od tamtego czasu żadnego częstoskurczu. Obecnie podobnie jak karolina24 mam pojedyncze „potykanie” serca. Trochę dziwne uczucie bo wydaje mi się, że serce na chwilę staje. Kręci się po tym w głowie ale cóż jakoś trzeba żyć i mieć nadzieję, że niedługo przejdzie. Zauważyłem pewną prawidłowość pojawiania się tych „potykań” – pojawiają się w takich postawach ciała, w których przedtem przerywałem sobie częstoskurcz, choć nie jest to normą. Do niedawna też odczuwałem silne pieczenie w klatce piersiowej, ale po objawach doszedłem do tego, że to może być „reflux”. Unikam więc kwaśnych i ostrych dań.
Odnośnik do komentarza
od mojej ablacji minął tydzień.podobno się udała tylko że ja przez cały ten tydzień mam ciągle arytmię .arytmię jaką miałam przed zabiegiem to był pikuś do tego co mam teraz .Serce wali mi jak oszalałe przez kilka godzin .odnoszę wrażenie że arytmię mam non stop .Dwa razy podano mi kroplówkę ,ale jak się okazało nie przynosi ona żadnego efektu Mam leżeć w łóżku i się nie ruszać ,ponieważ każdy wysiłek powoduje u mnie arytmię .czekam na następną ablację ,która ma być za 1,5 tygodnia .bardzo się boję czy to ma sens ,czy czegoś nie zepsuli .poszłam na zabieg bo miałam czasami arytmię nawet nie brałam na nią leków .Teraz jestem przybita do łóżka i zdana na innych.Podobno mam bardzo małe serce i blizny jakie zostają po odpaleniu w normalnym sercu są niewielkie ale jakie będą w moim nie można powiedzieć .Do tego złe przewodzenie jest w pęczku hisa które jest nie bezpiecznym miejscem na przeprowadzenie ablacji.czy ktoś miał podobną sytuację i co mam robić
Odnośnik do komentarza
do teresa: teresa jak się dzisiaj czujesz? U mnie wykryto częstoskurcz w zeszłym roku. Mam go bardzo rzadko. Ostatni był przed 3 tygodniami a wcześniej prawie 10 miesiecy temu. Nie brałam nawet na to leków aż do tego ostatniego ataku, poieważ nie chciał przejśc przez 4 dni (miałam codziennie ale nie non stop) . zglosilam sie na ablacje. Mam ją za miesiąc i bardzo się boje czy podjęlam sluszna decyzję.... Ataki mam rzadko ale planuję ciązę i lekarz powiedział , że w ciąży może mi się to nasilić. Nie chodzi o mnie samą a o dziecko i różne tego konsekwencje. Zgodziałam się na zabieg ale mam dylematy. łatwiej by było podjąc decyzję gdyby ataki były częste. Boję się, że tak jak u ciebie po ablacji będzie gorzej... Nie wiem co robić.... Z jednej strony boję się ablacji i jej skutków a z drugiej, że mojemu dziecku mogłoby się coś stać. Ablacja śni mi się po nocach...pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość Katarzyna
Witajcie, mam 25 lat i juz 11 miesiecy po ablacji (szpital uniwersytecki Bydgoszcz).......jak narazie wszystko jest ok. i oby tak zostało. Tez sie bardzo tego bałam, szczegolnie jak musialam podpisac, ze podczas komplikacji beda musieli mi wstawic rozrusznic, zastawke itp. poprostu zamarłam na moment!To jest prawda, ze z wiekiem sie to cholerstwo nasilało a wiadomo, ze kiedys chce zalozyc rodzine wiec teraz po zabiegu jest to mozliwe natomiast jak jestes w ciazy to arytmia rowniez sie nasila i nie pozwala zyc! Takze glowa do gory i myslenie pozytywne! Przeszlam to i zyje!
Odnośnik do komentarza
do Katarzyna. Kasiu a tu jak często miałaś arytmię i jaki rodzaj? Bo ja mam bardzo rzadko - raz na rok (ale trwalo kilka dni, krotkie ataki ale czeste) Nie wiem co robić...boję się, ze po ablacji będzie jeszce gorzej....a jak się cos nie uda i rozrusznik dostanę to juz w ogole nie bedzie mowy o dzieciach....Jak przechodzilas ablacje?jak dlugo trwal twoj zabieg?pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Jestem 2 m-ce po ablacji w Aninie!Póki co,jest naprawdę bardzo dobrze!Czestoskurczy nie mam i wreszcie żyję normalnie-Hura,hurrra,hurrrrrraaaa!!-:)W Aninie lekarze są cudowni,dbają o każdego pacjenta i naprawdę pomagają! Pozdrawiam Wszystkich przed i po ablacji! Zdrowia życzę i głowa do góry!-:)
Odnośnik do komentarza
cześć ja ablację miałam w poniedziałek tez bałam się przeokrutnie ale poszło szybko niecałe dwie godziny teraz czuję się trochę osłabiona czuję pieczenie, kucie w klatce ale to podobno normalne, rozmaiałam z lekarzem po zabiegu mówiłam że czytałam o ablacji w necie i że się bałam. Powiedział żeby nie wierzyc w to co piszą to tylko straszenie. uwierzcie mi ablacja nie jest wcale straszna a jak potem będzie przyjemnie zapomnieć o lekach i częstoskurczach Pozdrawiam wszystkich przed i po:)
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich którzy obawiają się ablacji,od mojego zabiegu w Kielcach minęło 1,5 roku.Przez około rok zdarzały się niewielkie arytmie,ale to było nic w porównaniu z tymi przed zabiegiem,obecnie nie odczuwam zupelnie nic,nie martwię się już kiedy częstoskurcz się pojawi i jak długo bedzie trwał.Nie bójcie się ablacji w wiekszości pomaga ta pierwsza a żyje się pózniej spokojniej.
Odnośnik do komentarza
Witam wszytskich! jestem dwa dni po ablacji i już w domu! Tyle się naczytałam na forum, że tuz przed ablacją nie dostałam zawału ze strachu!! Okazało się jednak , że niepotrzebnie panikowałam otóż ablację wspomniam lepiej niz leczenie kanałowe zęba :). Nie ma się co bać naprawdę!! Mnie prawie nie bolało, wszytsko do zniesienia. Potem musiałam długo leżeć, ale miałam miłe towarzystwo w pokoju więc czas szybko minął. Ogólnie nic mnie nie boli ani wkłocia w pachwiny, ani serce. czuje się jakbym w ogóle nie miała robionego zabiegu. W moim przypadku to było WPW i lekarz powiedział, że zabieg się udał a ja mam nadzieję, że tak faktycznie jest. pozdrawiam i zachęcam do ablacji!
Odnośnik do komentarza
Witam zgrilowanych. Była to moja druga ablacja więc jestem recydywistą. Pierwszą miałem 21. o1. 2010r. w Elblagu. Załatwiła mi trzepotanie przedsionków. I była skuteczna. To mogę stwierdzić dopiero dzisiaj. Wykonywał dr. Andrzej STANKE. Niniejszym składam mu publicznie podziękowania. W trakcie pierwszego badania elektrofizjologicznego serca przed ablacją - co miało miejsce w Elblągu-wykryto napadowe migotanie przedsionków bo EKG wykazywało tylko trzepotanie. Dzisiaj jestem 3 dni po ablacji napadowego migotania przedsionków. Nazywa się to - izolacja żył płucnych-, zabieg wykonano metodą CARTO w CKALLENORT w Wa-wie na ul.Płowieckiej 11.08.2010. Zabieg wykonywał dr. Paweł DEREJKO. Chwała mu za pewną rękę . ,I od trzech dni nie miałem napadu. Napady miałem obligo raz na dobę 2 do 3 godz., a czasami dwa razy na dobę. Nigdy nie trwały dłużej, ale były bardzo męczące. Te trzy dni nie zwiastują poprawy bo skutecznośc zabiegu w moim przypadku wynosi 70%, ale czuję się dobrze. Gdyby tak miało pozostać..... ach rozmarzyłem się. To czy będzie dobrze no to okaże się po 3 miesiącach jeżeli napady się nie pojawią. A gdyby się pojawiły to natychmiast rezerwuje trzeci taki zabieg. Dlaczego? Bo leczenie farmakologiczne czyni większe spustoszenie w oganiżmie niż zabieg ablacji. Ablacja dotyka tylko serca i niczego więcej. Oparzenia goją się szybko i regenerują. Wiem, że w moim przypadku użyto najwyższej temp. tj ok. 60 stopni C. Nie będę opisywał przebiegu samego zabiegu bo ta sama jednostka chorobowa u wielu pacjentów daje inne objawy więc i w trakcie ablacji też inaczej się czujemy. Poprostu każdy jest inny. Zyczę wszystkim powrotu do zdrowia. Nie bójcie się tych zabiegów bo lekarze posiadają w tym zakresie niezbędna wiedzę i umiejętności. To technologia nienadąża aby stworzyć medykom niezbędne narzędzia. Jeżeli ktoś ma pytania chętnie odpowiem tu na forum lub na priv. Adres dostępny. Ja o ile jest to możliwe chciałbym nawiazać kontakt z osobami które mają już za sobą zabieg ablacji izolacji żył płucnych. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witam Pana, Od 3 lat mam utrwalone migotanie przedsionków i zostałam skierowana na zabieg ablacji izolacji żył płucnych metodą CARTO. Zabieg ma się odbyć w Aninie na ul. Połowieckiej. Czy mógłby Pan napisać coś więcej na temat zabiegu, czasu trwania, czy zabieg jest bolesny, i jaki jest czas leżenia po samym zabiegu. Na forach internetowych, jak i w czasie konsultacji lekarskiej dostałam informacje o możliwości nastąpienia zwężenia żył płucnych w czasie trwania ablacji. Czy słyszał Pan o takich przypadkach? Jak Pan obecnie się czuje po zabiegu? Z góry dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam i życzę dobrego samopoczucia. Anna51
Odnośnik do komentarza

Wbastek1, jeśli Ty jesteś recydywistą, to ja już chyba jestem podwójnym recydywistą ablacyjnym ;). Od 9 lat mam migotanie przedsionków (od jakiegoś czasu również trzepotanie), z różna częstotliwością. 4 ablacje (wg lekarzy, moim zdaniem 3 bo jeden raz tylko się wbili ale nic nie wysmażyli; potrzebne było dodatkowe badanie żeby przebić się przez starą łatę pooperacyjną między przedsionkami). Pierwsza ablacja 2007 (dr Szumowski, Anin) - niewiele pomogła, chyba dlatego że wyablowali tylko prawy przedsionek (nie mogli się przebić do lewego właśnie z powodu łaty), druga 2008 (dr Szumowski) - już w obu przedsionkach, trzepotanie było nadal, ale z częstotliwością tylko 1 na jakieś pół roku, co dla mnie było dużym sukcesem. Niestety z czasem znowu zaczęło się częściej i sierpień 2010 3cia ablacja (tym razem dr Derejko). Trwała najdłużej bo aż 6h, mnóstwo przypaleń, także izolacja żył płucnych (nadal nie wiem co to oznacza...), po 6h miałam już dosyć, lekarz zresztą chyba też, ale nie wypalił wszystkiego co się dało więc zostałam zaproszona na 2 część jak już dojdę do siebie po pierwszej. Chyba że po pierwszej części będzie wyraźna poprawa, to może powtórka nie będzie konieczna. Dr Derejko dał mi dużą nadzieję, miałam poczucie że na prawdę przyłożył się do zabiegu i chce mi pomóc. Ale póki co serce wariuje, od ablacji byłam jakieś 6-7 razy na umiarowieniu (zawsze kardiowersja), pojawiały się częstoskurcze, zwłaszcza w nocy, na szczęście minęły, ale nadal mam wrażenie że moje serce żyje sobie swoim zwariowanym rytmem, wychodzę z umiarowienia a na drugi dzień jest to samo... Wiem, że po ablacji potrzeba czasu, min. 3 m-ce, żeby serce doszło do siebie, powiedziano mi że napady mogą być nawet częstsze i bardzie chaotyczne. Zresztą kardiolodzy z mojego szpitala zapewniają że byłam w rękach najlepszego specjalisty od ablacji, że wszystko było zrobione tak jak trzeba itd. Staram się trzymać tego że to tylko przejściowe, że serce było bardzo poparzone i musi się wygoić, ale czasem bardzo ciężko zachować optymistyczne myślenie... Najgorzej jest w nocy, kiedy jest cicho i słyszę każde nieprawidłowe uderzenie serca, czym jeszcze bardziej się nakręcam i jest jeszcze gorzej. Najdziwniejsze jest to, że jak zapalę światło i otworzę książkę to wszystko przechodzi... Do tego mój lekarz prowadzący zmienił mi betabloker z Ebivolu na Biosotal i od tego momentu zaczęły mi się szumy w uszach. Wczoraj i dziś rano zasłabłam, ale z sercem nic się nie działo tylko zupełne opadnięcie z sił i lodowate, pocące się i mrowiące dłonie, zresztą dziwne uczucie w dłoniach utrzymuje się nawet teraz... Nie są to raczej problemy z krążeniem, bo paznokcie ani usta mi nie sinieją przy tym. Podobno może to być spadek ciśnienia (jestem z reguły niskociśnieniowcem), ale nie trzyma się to kupy bo właśnie dlatego dostałam Biosotal że nie obniża on tak bardzo ciśnienia jak Ebivol. Wczoraj po kolejnej wizycie w szpitalu i kolejnej kardiowersji postanowiłam pójść do psychiatry, myślę że to może być nerwica, bo popadam w coraz większą paranoję. Komórka z szafki nocnej przywędrowała na łóżko żeby była w zasięgu ręki (mieszkam sama), drzwi do mieszkania zamykam tylko na jeden zamek, bo drugiego nie da się otworzyć z zewnątrz (na wypadek jakbym wezwała kogoś z rodziny na pomoc, kto ma zapasowe klucze) itp. Kiedyś, jeszcze na początku mojej choroby, kardiolog zasugerował mi nerwicę, wtedy go wyśmiałam, ale po cichu przyznałam mu rację, a teraz jestem pewna że to właśnie psychika jest w znacznym stopniu przyczyną problemów z sercem. Z jednej strony jest przyczyną problemów z sercem, a z drugiej wynikiem wynikiem ich, bo popadam w coraz większą panikę. Z góry przepraszam za moje długie wynurzenia, ale myślę że na tym forum są ludzie którzy potrafią je zrozumieć :). A może ktoś ma podobne dolegliwości związane z migotaniem/trzepotaniem przedsionków?

Odnośnik do komentarza

Witam olamanola. No to faktycznie nie zazdroszczę ci tego grilowania. Nie wiesz na czym polega izolacja żył płucnych. Żyły płucne które doprowadzają krew do przedsionków mają połączenie żyła -przedsinek. I z żyły płucnej jest wzbudzenie do przedsionka. Takie drugie ognisko pobudzania pracy przedsionków. W miejscu połączenia żyły z przedsionkiem od wewnętrzej strony czyli od wewnątrz przedsionka należy wokoło żyły wytworzyć barierę. Więc oparza się obwód żyły wokoło aby wytworzyć bliznę czyli zgrubienie.przez które nie mają przejścia dodatkowe impulsy. Tak krótko. Tych żył jest pięć, a napewno izulują 4-ry dlatego to tak długo trwa. U mnie wszystko O.K. Od momentu ablacji nie pojawiły się żadne, ale to żadne arytmie serca jak również objawy które wskazywałyby że są pochodnymi arytmii. Co tam , że napisałaś dużo. Jak ma ci to ulżyć to nie musisz nikogo przepraszać. Kliknij w mój nick to przeczytasz wszystkie moj posty. Jeżeli będę ci pomocny to pisz tutaj lub na priv. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Wbastek1, dzięki za odpowiedź. Faktycznie potrzebowałam się trochę powyżalać, dobrze mi to zrobiło. Dziś serducho jakby trochę spokojniejsze (tfu tfu, żeby nie zapeszyć), i ręce też się nie trzęsą, nie wiem czy od wyżalenia się, czy raczej dlatego że zmniejszyłam o połowę dawkę Biosotalu. Pewnie to drugie. Dobrze jest poczytać wpisy innych którzy mają podobne problemy, chociaż to niegodziwe podnosić się na duchu nieszczęściem innych, ale działa ;). Otuchy dodają zwłaszcza wpisy tych, którym ablacja pomogła. Cieszę się, że u Ciebie się powiodło, oby jak najdłużej już było ok, a najlepiej na zawsze. Poczytałam Twoje wcześniejsze wpisy - te 90 tys. pobudzeń przerażające! A co z tymi stanami lękowymi, jakoś zwalczyłeś? Stwierdzono jakiś ich wpływ na serce? Ja dziś dzwonię umówić się do specjalisty od głowy, ciekawa jestem diagnozy, bo tego że coś jest nie tak to jestem pewna ;). Mam nadzieję, że i u mnie będą niebawem wymierne efekty ablacji, a jeśli nie to nie zawaham się pójść na powtórkę.

Odnośnik do komentarza

Witam olamanola. Dzięki za podbudowę psychiki. Co do tych stanów lękowych to niedoczytałaś dokładnie. Ja ich nie miałem. To konowały mnie skierowały do psychiatry, który stwierdził te stany lekowe bo mają podobne objawy jak w wyniku arytmii, której nie mogłem wyłapać na EKG i Holterze i leczył mnie prochami przez trzy lata. Żarłem te prochy na stany lękowe, a faktycznie miałem trzepotanie i migotanie. Po stwierdzeniu przyczyny takiego stanu powiedziałem mu że chodziłem po polu minowym przez te trzy lata. Bo skrzep w komorze to udar lub zator. A on, że to tylko ostrzał. Załamał mnie. Tym bardziej, że wszystko prywatnie. Widzisz ja miałem nie najgorzej z pulsem bo nie miałem wyżej jak 90/min więc nie potrzebne były kardiowersje. Mnie Derejko też informował, że jak nie dadzą rady o jeden raz oparzyć to rozłożą ablacje na dwa razy bo za jedneym razem nie można oparzyć zbyt dużej powierzchni dlatego że bliznę tworzy się od wewnetrznej strony serca. Ten lekarz od głowy to potrzebny jest innym nie tobie! Psychiatrzy leczą układ nerwowy tak jak inni układ kostny czy pokarmowy, a nie chorych na głowę. Tylko jedna rada bądż sceptyczna bo aby podjąć u niego leczenie to musisz jeszcze raz powtórzę musisz wykluczyć dolegliwości fizyczne. Skoro masz arytmię to tym bardziej bądż ostrożna. Najpierw trzeba wyleczyć arytmie. Życze odwagi i idż jeszcze raz. Czytałem na forum , że inni byli ablowani wielokrotnie. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Niewiele potrafię opowiedzieć o ablacji. Miałam ablację trzy dni temu. Zaraz po zabiegu lekarz operujący Aleksander Maciąg w Instytucie na Spartańskiej w Warszawie powiedział, że zabieg się udał. Następnego dnia zrobili mi EKG i stwierdzili, że nie widać poprawy. Czekam na testy wysiłkowe. Niestety lekarz operujący nie miał czasu na rozmowę ani ze mną ani moim mężem. Ale pewnie to norma w publicznych szpitalach. Wiadomość o chorobie WPW spadła na mnie półtora tygodnia temu jak piorun. Nie spodziewałam się tego. Karetka zabrała mnie do szpitala z migotaniem przedsionków, preekscytacją i sama nie wiem czym jeszcze. Zostałam jako *pilna* skierowana na zabieg. Miałam tylko tydzień aby poczytać, popytać. Teraz większy problem mam z psychiką i znoszeniem tego wszystkiego niż samym sercem. Dlatego tak ważne są dla mnie Wasze opinie i to jak sobie radziliście po zabiegu. Nie potrafię pogodzić się z tym ponieważ nie miałam objawów o których piszecie. Miewałam tylko uczucie bólu lub ciśnięcia za mostkiem i pod łopatką. Wszyscy mówili mi (łącznie z lekarzami), że to stres ponieważ bardzo dużo pracuję w stresujących warunkach. Proszę, podzielcie się ze mną najlepszymi praktykami jak żyć po zabiegu i radzić sobie z tym wszystkim.

Odnośnik do komentarza

Witaj Zadrusia, jeśli nie dajesz rady opanowac nerwów i lęków siłą własnej psychiki, idź jak najszybciej do lekarza. Wiem jak to jest wpadac w panikę po zabiegu (poczytaj sobie mój post powyżej na tym wątku). Nigdy nie byłam byłam zwolenniczką radzenia sobie z własną psychika za pomocą leków, zawsze byłam strasznym nerwusem i wrazliwcem, ale jakoś dawałam radę (joga, medytacje, herbatki z melisy itp. :)). Natomiast okres rekonwalescencji po ostatniej ablacji jest dla mnie koszmarem, nic nie pomaga, dlatego poszłam do psychiatry. Przepisał mi leki, które maja pomóc mi pozbyc sie lęków, sprawic żebym mogła skupic się na codziennych czynnosciach zamiast ciągle myślec i wsłuchiwac się w swoje serce, ponoc nawet arytmia ma byc mniej odczuwalna. Co ważne, leki które mi przepisał nie uzależniają i nie kłócą się oczywiście z lekami nasercowymi. Nie zamierzam brac tych leków długoterminowo, ale chcę w miarę normalnie przetrwac te kilka poablacyjnych miesięcy. Lekarz psychiatra powiedział, że bardzo dobrze że przyszłam do niego, tylko niepotrzebnie tak długo z tym zwlekałam i się męczyłam... Zastanów sie nad tym. Piszesz że jestes dopiero kilka dni po ablacji, masz prawo czuc się kiepsko, może to niebawem minie. Ablacja w koncu jest po to, żeby było lepiej. Ale jesli ciężko znosisz to psychicznie, to nie zastanawiaj się, tylko idź do lekarza! Nawet niekoniecznie do psychiatry, może wystarczy powiedziec o problemie swojemu kardiologowi, mi kiedys mój lekarz kardilog bardzo pomógł przepisujac leki uspokajajace.

Odnośnik do komentarza

Witam, Mam 18 lat i jestem 9 dni po ablacji avrt. Lekarz twierdzą, że się udało. Wiem, jednak, że po tej ablacji nie powinno się odczuwać kołatań serca, bo to świadczy o konieczności powtórzenia zabiegu. Zabieg miałam wykonywany w klinice I w Koperniku w Krakowie i nie będę się już rozwodzić nad tym jak męczący był i bolesny. Odczuwam dalej szybkie bicie serca, nie jest to jednak klasyczne bicie takie jakie miewałam przed zabiegiem. Z początku myślałam ze po prostu to przez tą ranę, ale dużo poczytałam na to forum i przyznam się wystraszyłam się, że może w cale ten zabieg nie był taki powodzeniem. Będę się oczywiście obserwować przez 3 miesiące i mam nadzieje ze to minie zupełnie, ale wczoraj postanowiłam ze dla swojego spokoju pójdę i zrobię prywatnie holtera. I co się okazało ze mam epizody tachykardii zatokowej. I moje pytanie jest takie: czy jest ona spowodowana ablacją? i sama minie? czytałam, ze organizm radzi sobie z tym zazwyczaj a czasami potrzebne są leki bądź ablacje węzła....wyszła mi niemiarowość oddechowa również oraz nieliczne pobudzenia pojedyncze pochodzenia komorowego oraz nadkomorowego. Ogólnie lekarz powiedział, że nie można powiedzieć iż mam niezdrowy rytm, że jest to rytm przyspieszony, ale z tych badan nie wynika, żebym się kwalifikowała do ablacji i pod tym względem mi ulżyło, bo nie wyobrażam sobie przechodzić tego raz jeszcze. W holterze przed zabiegiem stwierdzono u mnie rytm zatokowy 50 do 140/min z czasem P-Q O,12 s zaburzony pobudzeniami nadkomorowymi- w tym pojedyncze pobudzenia przedsionkowe i dominujące w zapisie pojedyncze pobudzenia o cechach przedwczesnych pobudzeń z łącza A-V. co to znaczy? Oprócz tego liczne częstoskurcze nadkomorowe do 240/min (na to była ablacja) trwające minimum 4 zespołów do ok 3 minut. W czasie częstoskurczu nieliczne QRS pojedyncze i gromadne przewiedzione z poszerzeniem QRS (cechy aberracji) co to w praktyce oznacza?. A to co w ogolę mnie zaskoczyło w opisie to: w okresie bradykardii nocnej w fazie zwolnienia rytmu obraz wędrowania rozrusznika. Ponadto w zapisie kilka jednokształtnych pobudzeń komorowych. W diagnozie w Narutowiczu stwierdzono mi napadowe częstoskurcze nadkomory serca, podczas ablacji stwierdzono obecność szlaku dodatkowego w lewej komorze. W praktyce chce zrozumieć czy w takim razie jest możliwość ze mam kila rzeczy? i ze ablacja avrt to nie koniec? Poza tym chciałam zapytać, bo po ablacji w pachwinie oprócz tego ze zrobił mi sie siniak i krwiak to mam strasznie twarde i pod palcami czuć zgrubienia. Jak sobei z tym poradzić, bo ból strasznie mi doskwiera przy chodzeniu?

Odnośnik do komentarza

Do Ani. Hej ja też się leczę w Aninie ,niestety ale ja jestem dopiero przed ablacją. Na początku grudnia mam konsultacje z kardiologiem więc on ustali mi termin. Raczej będzie on szybki do mam bardzo dużo dodatkowych skurczy.Powiedz mi jak rzeczywiście jest podczas ablacji i po niej.Słyszałam tu sporo opinii na ten temat i szczerze mówiąc nie są optymistyczne. A ja dodatkowo się bardzo przejmuje bo zostawiam w domu na kilka dni moją 1,5roczną córeczkę.Powiedz jest szansa że wyjdę po dwóch dniach? Jak możesz to odpisz na mojego maila. Z góry dziękuję Wiola2119

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×