Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Badanie elektrofizjologiczne


Gość Dolor

Rekomendowane odpowiedzi

No cóż...pomyłki się zdarzają każdemu. Dobrze, że wszystko wyjaśniłeś. Ja z kolei przepraszam jeżeli ujawniła się moja wścibska natura i za bardzo dociekałam. Twoje wyniki powinny się szybko unormować i będziesz mógł oddać się w ręce lekarzy. A jak jest w CK - nie wiem...podobno bardzo miło i kameralnie ( bo tylko 6 łóżek dla chorych) Co do kontraktów, to w Instytucie też były wstrzymane, ponieważ po tym jak mi to powiedziałeś jakoś 3 tyg później byłam w instytucie i to samo powiedziano mi w sekretriacie, czyli to nfz stwarzał problem. No współczuję Ci, że tak przechodzisz te pobudzenia...raz po raz...ja czuję te skurcze, a jakże, ale na prawdę nie zwracam już na nie za bardzo uwagi. Nie chcę tu zgrywać bohaterki, po prostu na prawdę przyzwyczaiłam się już do nich. Ale odkąd ostatni holter pokazał pary i wiem w jakich godzinach wtedy wystąpiły i wiem jak się wtedy czułam, to teraz jak tylko poczuję te pary, to kolana mi trochę miękną.

Odnośnik do komentarza

Kumen, jeżeli mogę zapytać, a jak długo już zmagasz się z arytmią? Ja po sobie zauważyłam, że jak dłuższy czas męczą zaburzenia pracy serca to i organizm się przyzwyczaić może do nich, np. ja jestem po ablacji i teraz jakiekolwiek zaburzenie ( skurcze czy przyspieszenia) nie robią na mnie wrażenia, a już na pewno jest łatwiej niż było na początku ;)

Odnośnik do komentarza

Hmmm...pierwszą kartę informacyjną ze szpitala mam z 2005 r. Wcześniej z 2003r mam z SORu., ponieważ wcześniej miałam sporo omdleń ale leczę się na to oficjalnie z 8 lat już. Utraty przytomności na szczęscie już nie występują, choć nie powiem, zdarzają się totalne zasłabnięcia, ale bez utraty przytomności. W poprzednim życiu byłam honorowym dawcą krwi odkąd skończyłam 18 lat. Oddawałam krew regularnie co 3 miesiące, czasem co 2...aż pewnego dnia lekarz w krwiodawstwie podczas standardowego osłuchiwania serca zdyskwalifikował mnie jako dawce ponieważ usłyszał sporo szmerów i nie równy rytm serca...i tak się zaczęła moja przygoda z kardiologią :) Kołatania serca miałam odkąd pamiętam ale wydawało mi się zawsze, że tak właśnie ma być. Nie pamiętam jak to jest jak serce bije niewyczuwalnie, miarowo i pewnie stąd to moje opanowanie :)

Odnośnik do komentarza

O kurcze! to rzeczywiście długo się męczysz :) normalnie podziwiam, że dajesz rade tyle lat z arytmią. Ja zmagam się z problemami sercowymi od 2010r. (chociaż pod opieką kardiologiczną jestem od dzieciństwa) i mimo, że przeszłam ablacje (i jeszcze drugi zabieg kardiologiczny) to miewam gorsze dni ale jak już wspomniałam przyzwyczaiłam się tak bardzo do tych zaburzeń, że już na mnie nic wrażenia nie robi, a jak jest coś nie tak to się kładę i czekam aż przejdzie . Z tego co czytałam czekasz na kolejne badanie i ewentualną ablacje- mam nadzieję, że tym razem uda się i będziesz mogła cieszyć się prawidłowym rytmem serca 

Odnośnik do komentarza

Podłamałam się trochę, fakt ostatnio w szpitalu lekarz twierdził, że powinnam mieć ablację i na KOR, który się mną zajmował i kardiolog na oddziale bo przewieźli mnie wtedy na oddział na konsultacje, bo serce po podaniu leków nie wracało na swój rytm. Myślałam sobie, pójdę z wynikami do mojego kardiologa to on zapewne mnie uspokoi i powie, że spokojnie możemy poczekać, pomyśleć, mamy czas,tak do tej pory mówił. A tu zonk, przejrzała kardiolożka wszystko co dali mi ze szpitala, wypisy, wydruki ekg. Zaczęła mnie badać i mówi do mnie, że jednak powinnam poddać się ablacji i najlepiej jeszcze do tego, aby tam wszystko w sercu poprzypalali, poodcinali i wstawili mi rozrusznik, mało z kozetki nie spadłam po usłyszeniu takich nowości. Owszem wszystko dokładnie mi wyjaśniła, ale malo co do mnie dotarło, tylko zadałam pytanie, czy ze mną jest tak marnie, skoro rozrusznik, a ona nie, ale komfort życia przy skurczach a zwłaszcza przy pani prawie ciągłej bigemini i słabszym pulsie to byłoby najlepsze rozwiązanie. W przyszłym tygodniu mam mieć holtera, mam się zastanowić, pomyśleć, rozważyć i tak zostałam nawalona jakimiś przerażającymi informacjami i teraz mam dopiero co rozmyślać a tak sie spodziewałam po tej wizycie jakiś pozytywów a wyszłam zdołowana. Boję się ablacji a tym bardziej rozrusznika i mam teraz co rozmyślać. Czekam co holter pokaże i będę dumała, a co Wy na ten temat? macie w tym temacie jakieś informacje, wiedzę, ktoś coś doradzi, podpowie???

Odnośnik do komentarza

Kurcze no, Allicjo...to zależy jak tam sprawa stoi z tą Twoją bradykardią...miewasz ją w dzień czy tylko w nocy...z tego co pamiętam to masz chyba tachy-brady no nie? czy pomyliłam z kims innym? Podczas mojego EPS elektrofizjolog pytał mnie o moje bradykardie i zasugerował stymulator w przypadku gdyby moja bradykardia była objawowa, czyli w przypadku mojej utraty przytomności lub omdlenia spowodowanego niskim pulsem. Wspomniał też, że takie najnowsze stymulatory mają funkcję przerywania szybkiej arytmii. No cóż...o opinię na ten temat powinnaś popytać już ludzi z wszczepionymi stymulatorami bo w tej sprawie to ja nie pomogę :)ale przede wszystkim udać się w pierwszej kolejności do jakiegoś dobrego specjalisty elektrofizjologa który zna wszelkie zaburzenia rytmu na wylot a nie opierać się tylko na zdaniu jednego przeciętnego kardiologa, ponieważ tym ostatnim sposobem pewnie bym już dawno wąchała kwiatki od spodu...

Odnośnik do komentarza

U mnie Bradykardia tylko zatokowa nocna :) W dzień kilka razy udało się złapać ją na EKG spoczynkowym przy dużej bigeminii, tętno 46 czyli w miarę znośne. Miewam ostatnio dużo par i bigeminii. Wczoraj wypiłam malutki kieliszek nalewki 20 % i myślałam że zejdę ze świata...oj nie dla mnie alkohol stanowczo. Ciśnienie od razu mi skoczyło 160/100...toż to aż nie wiarygodne, żeby tak się działo po jednym kieliszku i to nawet nie wódki tylko zwykłego likieru...czułam się jakbym była nakręcona...tętno 100. Poty za zmianę zimne i gorące...coś mi się wydaje, że wywołałam tym kieliszkiem alkoholu częstoskurcz...trwało to około 3-4 godziny.

Odnośnik do komentarza

No alkohol niestety nie dla nas sercowców :) eh, a teraz już jest dobrze? tzn przeszło? Kumen może chciałabyś ze mną porozmawiać bardziej na priv? Mogłabym się wymienić z Tobą doświadczeniami, a trochę przeszłam już. Jak coś daj znać czy tak czy nie :) Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Tak czytałam, że ablacja to nie tragedia, kardiolog też mnie uświadamia, że bez obaw, ale widocznie tchórz ze mnie straszny, skoro się boję i zaprzeczenie bo skurczy też nie cierpię. Tachy mam rzadko, zresztą mało kiedy moje serce zapierdziela chyba, że gdzieś pędzę, to wtedy na holterze uznali to za tachykardię, ale uważam, że to normalka. Co do bradykardii, nie pamiętam ale w nocy miałam chyba 42, w ciągu dnia potrafię mieć i 48, ale ja się przy tym dobrze czuję, nie jest mi słabo, nie kręci mi się w głowie, mam od zawsze niskie ciśnienie więc mój organizm przyzwyczaił się do niskiego pulsu i niskiego ciśnienia nie dając mi jakiś niepokojących objawów. Najgorzej mam w bigemini, fakt, że jak ją mam staram się nie mierzyć ciśnienia ani pulsu żeby się nie nakręcać, ale parę razy mi się to zdarzyło to podczas tej mojej *kochanej* bigemini puls mam 33 i wtedy nie jest już fajnie, wtedy już czuję, że odpływam, choć nie zemdlałam, ale mam świat wtedy jak przez mgłę. Kumen mam dwóch kardiologów, na razie po szpitalu byłam u jednego. Teraz poczekam na holtera co on mi ciekawego pokaże. Kardiolog stwierdziła, że rozrusznik nie tylko będzie dla mnie dobry ze względu na puls, ale to dobre urządzenie przy wszelkich arytmiach, takie słowa zapamiętałam z wizyty, dla mnie to już taka ostateczność, albo jak arytmia stanowi zagrożenie dla życia, ale pewnie się mylę, to ona jest fachowcem od serca. Co do alkoholu to niestety ja też nie piję, boję się, żeby tego serca nie rozwścieczyć. Jak to jest jeden kieliszeczek i taki stan, cholera, to co mamy z wszystkiego zrezygnować bo serce nie toleruje? Piję natomiast kawę, jedną musowo czasami dwie, ale druga nie zawsze mi służy, potrafi mi już umilić życie, ale lubię i piję. Podziwiam Cię Kumen, że jesteś tak dzielna z tą swoją bigeminą, o ile do skurczy się przyzwyczaiłam, do tych pojedynczych tyle do bigemini, par za jasną cholerę nie mogę, jeśli trwa to krótko to daję radę, ale u mnie ta cholera jest taka, że jak mnie złapie to problem jest żeby serce znowu samo wskoczyło na właściwy tor i tu niestety musiałam dwa czy trzy razy skorzystać z pomocy medyków, kroplówek itp.bo po paru dobrych godzinach non stop takiego bicia wysiadałam i psychicznie i fizycznie. Powiedz Kumen jak Ty sobie radzisz psychicznie z nią? też Cię trzyma długo, czy raczej są to wstawki bigemini.

Odnośnik do komentarza

ACHA - w zasadzie nie bardzo wiem o czym miałabym z Tobą pisać prywatnie. Myślę, że to forum jest wystarczającym miejscem do wymiany najważniejszych informacji. Ja już chyba pisałam tu o moich dolegliwościach nie raz, no ale postaram się jeszcze raz przybliżyć nieco Allicjo :) Bigeminia trwa różnie, raz utrzymuje się kilka godzin bez chwili wytchnienia, dla mnie to odczucie jakbym nie mogła utrzymać równowagi, strasznie kręci mi się w głowie i robi słabo, ponad to mroczki przed oczami itd...podobnie się to ma podczas par, z tym, że wtedy bardziej czuję to kołatanie. W ogóle odczucia podczas bigeminii i par są bardzo zbliżone z tą różnicą, że podczas bigeminii to drugie pobudzenie *boli* czuję takie ścisko - ukłucie przy każdym dodatkowym pobudzeniu, że aż często odruchowo łapię się za serce i muszę się pochylić... Czasem są to tylko epizody bigeminii...nie ma na to na prawdę żadnej reguły... Kawę piję i to 2 dziennie z rana. Po prostu muszę, na rozruch organizmu :) inaczej nie mam życia :) Pytałam wielokrotnie specjalistów o szkodliwość picia kawy jednak wszyscy jak jeden mąż twierdzą, że do póki piję w normalnych ilościach to nie ma potrzeby zaprzestawać tego rytuału. Gorzej by było jakbym pijała dziennie 5 - i więcej filiżanek... Wracając do bigeminii, to kardiolodzy bardzo rzadko uważają te zaburzenie rytmu za chorobę wymagającą jakiegoś leczenia, chyba, że daje ona objawy. Mi parę razy się zdarzyło dotrzeć do przychodni w trakcie trwania bigeminii. Po osłuchaniu, EKG lekarz stawiał na równe nogi cały personel pielęgniarski i podawali mi jakiś zastrzyk domięśniowy, płyn do wypicia i tabletkę pod język i dostawałam skierowanie do szpitala. W trakcie podróży karetką (35 km do szpitala) objawy ustępowały i wracał rytm zatokowy, więc z tego wynika, że dobrze reaguję na leki, a lekarze na SORze darli na mnie mordę, że tylko im głowę zawracam, bo przecież nic mi nie jest!! Czyli Wiele razy miałam terapię wstrząsową i dzięki temu też może mniej się tym wszystkim przejmowałam. :) Dolor! jak Twoje wyniki ?

Odnośnik do komentarza

Terapia wstrząsowa czyli kardiowersja elektryczna ? Jak by domnie wyskoczył lekarz z mordą że zawracam im głowe to bym to chyba zjadł. Naszczęscie jestem rozpoznawalnym pacjentem w szpitalu macierzystym ze tak powiem. Bo naogół zaniżam średnią wieku.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Wam za wszystkie informacje. Kumen dzięki Twoim opisom jakoś spokojniej podchodzę do swojej bigeminii, bo jak do tej pory trochę się jej bałam, *nawet trochę bardzo*, teraz mam nadzieję, że bardziej zrozumiałam temat i nie będzie mnie już tak straszyła mimo, że jest ze mną. W przyszłym tygodniu będę miała randkę z holterem, drugim w tym roku i czekam co mi wyzna po spotkaniu ze sobą. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Tak, lekarz dobitnie dała mi do zrozumienia, że zawracam im głowę. Zrobiono mi dla świętego spokoju EKG, na którym jak to zwykle wyszły już tylko przedwczesne pobudzenia komorowe dodatkowe. Dałam karteczkę od rodzinnego, na którym były zapisane leki jakie podano mi w przychodni, to lekarka rzuciła tą kartkę na kozetkę na której leżałam, bo nie potrafiła przeczytać co tam było napisane i jeszcze do mnie miała pretensję że nie wiem, co mi podano za leki.A ponieważ przyjechałam, bez żadnej karty informacyjnej to wydarła się do mnie jeszcze, że bez kart mnie nie przyjmą na sor bo nie wiedzą co mi jest!! i ktoś z rodziny musi dowieźć te karty! wyśmiałam ją...Zapytała jaką mam arytmię, powiedziałam , że różną :) lekarka nie pozostawiła tego bez odpowiedzi i napisała na karcie z soru : *Pacjentka l 27 nie wie jaką ma chorobę!*! to było 2 lata temu ... Ona mnie olewała, albo mi co chwilę czymś dogryzała pragnąc udowodnić kto tu jest lekarzem..a ja śmiałam się jej prosto w twarz...bo już faktycznie nic mi nie dolegało i miałam jej juz serdecznie dość. W końcu wstałam , podeszłam do niej i przy wszystkich pacjentach, rodzinie pacjentów, pielęgniarkach i innym personelu, powiedziałam jej, że jest najbardziej nieudolnym lekarzem jakiego w życiu widziałam i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała trafić w jej ręcę, pani zrobiła się purpurowa i coś tam za mną krzyczała, ale ja już wyszłam... A to nie jedna przygoda moja z niekompetencją lekarza na SORze... A dla holtera musisz założyć Allicjo elegancką bieliznę...bo pamiętaj, że to randka rozbierana :)

Odnośnik do komentarza

No to rzeczywiście nieciekawie ale tak się zastanawiam czy aby przypadkiem nie powinni mieć pretensji do załogi karetki? W końcu to oni zdecydowali o przewiezieniu do szpitala? Dziwnie trochę ale powiem Ci szczerze, że ja też mam niemiłe wspomnienia z SOR-em u siebie i nawet jak czytałam wcześniej Twoje posty to myślałam, że może pochodzimy z tych samych rejonów Polski ;) no i dlatego też chciałam pogadać poza forum. Też mam sporą historię i często spotykałam się z niemiłym mnie traktowaniem. I teraz jak coś jest nie tak to czekam aż przejdzie bo na samą myśl o pogotowiach czy SOR-ach robi mi się słabo ;) Nie ma co najlepiej być zdrowym :), a tak na przyszłość nie masz tam koło siebie jakiegoś innego szpitala? W razie gdyby coś można poprosić o pojechanie do innego. ( Ja taką sytuację miałam).

Odnośnik do komentarza

Nie, ten mój szpital jest najbliżej mnie, około 35 km, następny jest 30 km od pierwszego i uwierz... w razie sytuacji *w* wolałabyś jednak pojechać do tego pierwszego. :) ale co tam, było - minęło... a załoga karetki nie ma nic do chorego...oni mają skierowanie dowieżć pacjenta do SORu i tyle. To pewnie moja wina, że mi tak szybko przeszło :) Teraz już nawet jak czuję się na prawdę źle to nie jadę już do przychodni, czy nie dzwonię po pogotowie, bo wiem, że przy mojej przypadłości tak mam się czuć i już! Dlatego tak bardzo chcę, aby wreszcie udało się zablować to, co trzeba... I to żadna tajemnica...szpital o którym mowa jest w Białej Podlaskiej! Rozwala mnie tylko napis w holu głównym szpitala: Dobro pacjenta, naszym celem nadrzędnym! Nigdy, ale to powtarzam...nigdy!!! nie zostałam w tym szpitalu potraktowana poważnie.

Odnośnik do komentarza

No widzisz pochodzimy z innych rejonów Polski, a miałam podobne do Ciebie przygody ze szpitalem ;). Mam nadzieję, że uda Ci się teraz z tą ablacją i w końcu będziesz mogła cieszyć się spokojnym rytmem. A co do holterów miałaś kiedyś taki dłuższy niż 24 godzinny? Kurcze mimo wszystko pogadałabym z Tobą np. na meila hehe moja historia jest tak długa, że na forum nie chciałabym tego pisać no ale trudno eh. Jak widzę nie jestem jedyna, którą traktowali nieciekawie. A takie pytanko przed EPS-em dostawałaś jakiś lek uspakajający czy tak na żywca szłaś? Bo ze swojego doświadczenia i obserwacji wiem, że co szpital to inaczej jest.

Odnośnik do komentarza

Na żywca :) hehe Strasznie się trzęsłam, do momentu, aż elektrofizjolog zrobił mi znieczulenie ale mimo to nie otrzymałam nic na uspokojenie, ponieważ przy moich zaburzeniach rytmu musiałam być na trzeźwo jak to określił doktór :) Musiałam zajebiście wyglądać nago na stole, stale się trzęsąc...najgorsze jest to, że próbowałam nad tym zapanować ale nic z tego!! :) Dziewczyny ode mnie z sali dostawały coś, że odlatywały...jedna nawet śpiewała podczas zabiegu, a druga usnęła ale one miały ablację migotania przedsionków. Chcesz ,to napisz na maila...już go podawałam Dolor-owi, więc na którejś stronie powinien być. Nie korzystam z gg.

Odnośnik do komentarza

No to znowu mamy podobnie, bo ja też nie mogłam dostać nic uspokajającego! :D i też na żywca szłam ale o dziwo mi zimno nie było hehehe. Dobra to jak nie masz nic przeciwko to napiszę do Ciebie na meila :) Nie powiem, że się nie wstydziłam leżąc goła ale jakoś dałam radę -już jak płachtą przykryto to było lepiej hehe :)

Odnośnik do komentarza

Ha ha, oczywiście Kumen, wybiorę najładniejszą, może będzie ze mną szczery na tej randce (czytać: wyłapie wszystko co mnie gnębi w sercu) Oj dziewczyny to macie słabą tą służbę zdrowia, niemiłe wspomnienia. A może Kumen pod tym napisem, tak przyjaznym dla pacjenta było napisane drobnym maczkiem jeszcze jedno zdanie, Pacjencie lecz się sam a Ty nie doczytałaś. Ja nie narzekam, zawsze trafiałam na dobry personel, ani razu nie potraktowano mnie źle, może dlatego, że ekg przy badaniu było nieciekawe i nie mieli wyjścia jak się mną zająć. ACHA a mogłabyś w skrócie napisać jaki miałaś rodzaj arytmii, bo domyślam się, że jesteś po ablacji, tak w skrócie Twoją historię z sercem, żebym miała jakiś drogowskaz o co w razie czegoś pytać.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×