Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Badanie elektrofizjologiczne


Gość Dolor

Rekomendowane odpowiedzi

@ALLICJA To, czy nosiłaś holter 12-odprowadzeniowy, czy 3-odprowadzeniowy jest bardzo łatwo rozpoznać, jeśli tylko masz wyniki tych holterów z opisami przy sobie. Jeśli przejrzysz zapisy holterów, to kiedy widzisz zapis Twojego rytmu serca wyrażony 12 różnymi kreskami, masz pewność, że jest to holter 12-odprowadzeniowy, analogicznie z uboższą 3-odprowadzeniową wersją, kiedy widać tylko 3 linie opisujące dane zdarzenia z zapisu. @KUMEN Miło byłoby się spotkać w Aninie. Powiedziałabyś mi więcej o swoich epizodach częstoskurczu komorowego, jak często go miałaś, jak go dokładnie czułaś, jak sobie z nim radziłaś, jak potrafiłaś się przy nim nie załamać. Ja po wczorajszym epizodzie nie mogę się pozbierać do teraz, chyba będę musiał skonsultować ze specjalistą zwiększenie dawki leków antydepresyjnych :/

Odnośnik do komentarza

Oj Kumen, nie życzę żadnej arytmii ale jak się chcemy wyleczyć do końca to w dniu noszenia holtera wręcz błagamy o jakieś sensacje sercowe, żeby się wreszcie wszystko wyjaśniło do końca i coś na to poradzili. Bardzo Ci kibicuje, bo patrząc po sobie jak potrafię mieć całe dnie a nawet parę dni polkę galopkę z sercem to wiem jak Ty się czujesz, można mieć tego serdecznie dość. Jeśli będziesz miała ochotę to podziel się proszę z nami wynikami. Dolor dziękuję za informację, jednak mój kardiolog chyba dawał zlecenie na 12, sprawdziłam i na wydrukach mam na każdej kartce po 12 linijek pracy serca, to chyba to? A jakie leki przyjmujesz?

Odnośnik do komentarza

Jestem już i tak jak myslałam na moim holterze zapisały się jedynie VEBsy i bigeminie- zdaniem pielęgniarki która prześledziła dane na moją prośbę...bez żadnych rewelacji...żadnego częstoskurczu czy nawet salw, które w poprzednim holterze wyszły w sporej ilości nie było widać :/ szkoda, no ale zobaczymy co na to powie profesor, który to obejrzy moje wyniki najprędzej w poniedziałek za tydzień, ponieważ przez ten cały tydzień ma go nie być. Szczerze mówiąc, Holter 12 odpr miałam robiony już 3 razy, lecz żadnego wyniku nigdy nie trzymałam w rękach. Zawsze był on od razu konsultowany od razu z elektrofizjologiem i być może dlatego dałam sobie wmówić, że poprzedni holter był 12 odpr., ponieważ nie widziałam nawet czym oba zapisy się różnią...gafa straszna! ale na przyszłość będę już mądrzejsza. Dolor, całkiem możliwe, że to mógł być nsVT. Ja także często w ten sposób go czuję, ale też mogły to być salwy dodatkowych pobudzeń. Czy jedno czy drugie to już poważniejsze niż zwykłe pobudzenia przedwczesne czy późne. Nawet ostatnio profesor zauważywszy takie salwy po 8 w moim holterze powiedział, że tego trzeba się koniecznie pozbyć. Całkiem dobrze dla Ciebie byłoby to złapać kiedyś na jakimś holterze czy nawet na zwykłym EKG. Urządzenia typu Tele- stanowczo odradzam ale to tylko dlatego, że sprawdzaja się jedynie w przypadku dłuższych częstoskurczów czy bigeminii, bo zanim to wszystko z pudełka wyjmiesz to kołatanie już Ci dawno przejdzie. Oj Dolorze...nie dobrze, że tak Cię to przeraziło, że potrzebujesz aż pomocy specjalisty. Od tego także się z reguły nie umiera, a skoro raz coś Cię takiego złapało to powinieneś się nastawić, że może to się teraz zdarzać częściej, albo może się też już nigdy nie powtórzyć. A powiedz mi chłopcze mój złoty, Ty nie masz żadnej wady zastawek...no nie?żadnego wypadania płatka czy niedomykalności? I Allicjo...dlaczemóż :) bierzesz się za siebie dopiero po wakacjach...hę?? To nie lepiej teraz sobie powoli wszystko załatwiać, jak kolejki są mniejsze, lekarze w lepszych humorach z racji urlopów :)

Odnośnik do komentarza

Teraz nie wyszło to co byś chciała, ale przecież masz dokumentację, że jednak coś z tym sercem nie fajnie, może ten holter, poprzednie badania, Twoje odczucia i wywiad do czegoś wreszcie konkretnego doprowadzą. *Dlaczemóż* po wakacjach, może jestem tchórzem, chyba na pewno tak teraz jest. Do tej pory kardiolog gdybała ablacja, może później, zobaczymy.....? więc tak pomału układałam to sobie wszystko w głowie, że kiedyś takie coś nastąpi. Teraz dochodzi do mnie, że czuję się coraz gorzej, że to serce coraz bardziej i bardziej daje mi popalić, ostatnie wizyta na KOR i opinia lekarza, że tylko ablacja, jego gadanie i takie tam..... To mi zaburzyło jakoś całą psychikę, fakt, że jeszcze nie wysiadam psychicznie, jakoś potrafię sobie to wszystko poukładać, ale myślałam sobie a tam kiedyś się tym zajmę a teraz tak jakbym dostała takim obuchem, myśl szybko, rób coś ze sobą, serce daje Ci w kość i ablacja jest potrzebna i co ja? wystraszyłam się, boję się tego, boję się zaczynać, boję się trochę myśleć o tym a jednocześnie nie jestem bohaterką jak mi serce źle bije, czyli powinnam jak najszybciej podjąć decyzję ablacja i problem z głowy a teraz sama zaczynam uciekać przed problemem. Musze chyba dojrzeć jak to jabłko i jak spadnę to wtedy zacznę działania. Dlatego tak bardzo staram się chłonąć Waszą wiedzę, czytać co piszecie, jak Wasze postępowania w leczeniu, czekam jak się problem rozwinie u Ciebie jak Dolor zniesie swoje badanie, co zdecydują lekarze. Takie widzisz moje jak na razie straszenie samej siebie. Też salwy wyszły mi dwa razy w holterze. Wiem Kumen muszę podjąć w końcu męską decyzję bo żyć z taką bombą w klacie nie jest bezpieczne. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

@ALICJA Jeśli widzisz na wynikach tych holterów, że praca serca przedstawiona jest za pomocą dwunastu linii, to na pewno były to holtery 12-odprowadzeniowe. Radziłbym Ci to samo, co Kumen - zabierać się do poprawy jakości swojego życia już teraz, zaraz. Biorąc się za to po wakacjach niestety jest duże prawdopodobieństwo, że coś w tym kierunku zacznie się *dziać* dopiero w zimie. Dobrze więc, gdybyś rozpoczęła już teraz. Ja biorą Betaloc ZOK w minimalnej dawca 12,5 mg dziennie, czyli ćwiartka tabletki plus 10mg Depralinu na nerwicę. @Kumen Może nie aż tak bardzo się tego epizodu rzekomego częstoskurczu komorowego przestraszyłem, ile się nim podłamałem, bo już od jakiegoś czasu nawet dobrze sobie ze swoimi arytmiami radziłem, kilka przedwczesnych pobudzeń dziennie, czasem bigeminia - już zacząłem się do tego przyzwyczajać, zacząłem akceptować fakt, że będę musiał się już z tym oswoić, być może nawet do końca życia. Niemniej w zeszły czwartek pojawiła się nowa dla mnie arytmia, której wcześniej nie czułem (NSVT, od którego cała moja historia się zaczęła w marcu, był zapisany na holterze, ale w ogóle go nie byłem świadomy, że miałem jego napad, nie odczuwałem zupełnie nic). No i trochę mnie to jednak wewnętrznie zburzyło, znów będę musiał nabierać siły, nawet nie marzę o tym, żeby wykazywać się taką, którą ty prezentujesz po kilku latach radzenia sobie z podobnymi zaburzeniami rytmu, do tego jeszcze występującymi znacznie częściej niż u mnie. Po leki antydepresyjne w końcu musiałem sięgnąć, bo naraz dopadły mnie zaburzenia rytmu, poważne problemy osobiste no i cięższa nieco sytuacja w pracy, jednak to problem z arytmiami, po pierwszej wizycie u kardiologa, który chyba nie chcący przestraszył mnie niebywale opowiadaniem o konsekwencjach tego częstoskurczu, przelał czarę napięcia - wtedy dopadła mnie ciężka nerwica, która uniemożliwiała mi normalne funkcjonowanie, byłem o krok od rezygnacji z pracy. Leki mi pomogły, ale nie pomogą na podłamania takie, jak ostatnio, kiedy myślę że wszystko zaczyna wracać na prostą, a tutaj bum - nowe *doznania* i kolejna załamka. Nie wiem jak dokładnie ocenić stan moich zastawek na podstawie opisu mojego echa serca, jest w nim napisane: - zastawka mitralna: wiotkie płatki z niewielkim prolapsem płatka tylnego, niedomykalność (1/4); - zastawka aortalna: trójpłatowa, morfologicznie bez zmian, niedomykalność (-), Vmax. 1.3m/sek ; - zastawka trójdzielna: morfologicznie bez zmian, niedomykalność (1/4), bez istotnego gradientu wstecznego; - pień płucny: nieposzerzony, niedomykalność (-), AcT 143msek., prawidłowa krzywa wyrzutu do t. płucnej; - osierdzie: bez patologii. Dodatkowo we wnioskach: tętniak przegrody międzyprzedsionkowej, bez ewidentnych cech przecieku w badaniu TTE. Więc chyba echo nie wskazuje na jakieś spore nieprawidłowości... W jaki sposób na Twoim echu Twoja wada zastawki jest opisana? Czy przez określenie stopnia niedomykalności?

Odnośnik do komentarza

I jeszcze jedno, Kumen. To Ty najlepiej możesz stwierdzić, czy skorzystałaś na tej wizycie, czy warto było zainwestować swój czas, energię, no i oczywiście pieniądze na te wycieczki do stolicy, ale w mojej opinii, w Twoim przypadku jak najbardziej było warto. Dowiedziałaś się, że prawdopodobnie źródłem Twoich problemów jest wada zastawki, nie wiem czy któryś ze specjalistów Ci o tym wcześniej powiedział, ale to bardzo cenna wiedza, określenie możliwej ścieżki, u kresu której leży sposób na pozbycie się Twoich problemów raz na zawsze. Do tego jeszcze świadomość, że analizą problemu zajmie się naprawdę doborowy na skalę krajową gremium specjalistów. Myślę, że dopiero przed Tobą odnoszenie korzyści z wizyty w CK w Aninie... nie, nie myślę, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Odnośnik do komentarza

A mówił Ci któryś z kardiologów, że przyczyną Twoich zaburzeń rytmu może być właśnie ten wiotkie płatek ? :) Ponieważ jak dla mnie, kompletnego laika w sprawach kardiologicznych, ewidentnie ten niewielki prolaps mitralny powoduje Twoje arytmie. Sama zastawka ma śladową niedomykalność, więc to fizjologia, która nie powinna dawać objawów, ale już ten wiotki płatek na dokładkę całkiem zmienia postać rzeczy!! Pewnie wiesz, że przy prolapsie mitralnym pacjent bardzo często się uskarża na wszelkiego rodzaju niepokoje, strach, lęk...czyli jak wół nerwica :) Witam w gronie zacnych członków Zespołu Barlowa drogi DOLORZE :) U mnie ocena zastawki opisana jest w następujący sposób : Zmiany zwyrodnieniowe płatków zastawki mitralnej, cechy wypadania przedniego płatka oraz tylnego, umiarkowana niedomykalność mitralna w czasie skurczów dodatkowych komorowych (w czasie badania stała bigeminia komorowa) istotna, rejestrowana w żyle płucnej górnej prawej.Niedomykalność mitralna : więcej niż umiarkowana, gradient wsteczny trójdzielny maksymalny 17. Powiększona jama lewego przedsionka. Śladowa niedomykalność trójdzielna. Aparat zastawkowy mitralny do oceny kardiochirurgicznej.

Odnośnik do komentarza

Tak, wiedziałam już wcześniej, że przyczyną moich zaburzeń jest prawdopodobnie właśnie ta zastawka mitralna, ale wszyscy kardiolodzy rozkładali ręce na to co dalej ze mną robić. Wiem, że czeka mnie w przyszłości operacja wymiany tej zastawki, ale dopiero teraz na wizycie u profesora dowiedziałam się, że istnieje możliwość naprawy (niewielkiej plastyki) tej zastawki już w tej chwili. O tym nikt do tej pory mi nie wspomniał, a ja zmuszona byłam męczyć się dalej. Bardzo bym chciała aby udało się zrobić mi tą plastykę, albo chociaż na jakiś czas pozbyć się arytmii za pomocą ablacji. Nie ukrywam, że wiążę z panem profesorem duże nadzieje na polepszenie mego stanu zdrowia. Póki co, wszystko idzie do przodu...więc tak, wstępnie jestem zadowolona z wizyty u profesora i czekam teraz dnia, gdy słowa zamienią się w czyny :)

Odnośnik do komentarza

Byłam dziś na wizycie u pana profesora w związku z omówieniem wyników holtera. I tak wyszło nie wiele, tak jak mówiłam, wyszło : 4500 komorowych przedwczesnych różnokształtnych, 224 pary, bigeminie 183. 4507 Nadkomorowych przedwczesnych przewiedzionych z abberacją. Bradykardia zatokowa Nasilenie arytmii komorowej podczas aktywności. Otrzymałam skierowanie do KZRS prof Szumowskiego na ablację z dopiskiem Pilne. Skierowanie od razu zaniosłam do Instytutu, pani w sekretariacie poinformowała, że pani doktór, która ustala terminy jest na urlopie w sierpniu, więc tradycyjnie mam czekać na telefon w ciągu 3 miesięcy.

Odnośnik do komentarza

Oj masz tego trochę, jesteś teraz w dobrych rękach więc jest nadzieja, że wreszcie doprowadzą do tego, że Twoje serce wróci na właściwy tor i będzie biło spokojnie czego Ci życze. Ja mam tego mniej i czasami ledwo dycham, to wyobrażam sobie jak Ty się musiałaś czuć z taką arytmią, podziwiam, że tyle z tym wytrzymałaś i psychika Ci nie siadła. Ja chwilami już czuję, że się poddaję i zaczynam się bać, jak Ty przy takiej arytmii opanowywałaś swój lęk? jak nie wpadłaś w jakąś nerwicę?

Odnośnik do komentarza

Ja czekałem na ablacje od lutego do stycznia. Ruszyło sie coś po dwóch wyjazdach rki do mnie. I oczywiscie dosłałem im dokumenty z tego. Bo mając ICD ustawione na 204 uderzeń a jak sie widzi wynik tentna 160 po chwili 180 to juz sie wie co bedzie za chwile. Ale naszczescie nic nie było przyjechali w pore. Ale po tem kolejny wyjazd pogotowania juz spowodowany wyładowaniem. Pani dr. na sorze napisała żeby sie ogarneli w aninie z tym.

Odnośnik do komentarza

Ja też miałem wykonanego holtera, z inicjatywy mojej Pani kardiolog, która z kolei odradza mi zabieg elektrofizjologiczny: HR: Minimum HR-4 R-R: 42 bpm at 5:23 Maksimum HR-4 R-R: 115 bpm at 23:13 Średnie HR 24h: 70 bpm Minimum HR-godz.: 54 bpm at 5:00 Maksimum HR-godz.: 94 bpm at 8:00 Arytmie komorowe: VE razem: 15 Pary VE: 0 V-Tach.: 0 Arytmie nadkomorowe: Łącznie SVE: 0 SVE liczba par: 0 SV-Tachy: 0 Bradykardia: Pauza powyżej 2.5 sek:0 Maks. Pauza: N/A QT Maks. QT: 445 ms (Kan. 1) Maks QTc: 474 ms Maks. QT/QTc: o godz. 06:45, HR 61 p/min VE: N/A Wniosek: (...podsumowanie tego, co powyżej...+ bigeminii komorowych). W trakcie zgłaszanych dolegliwości pojedyncze pobudzenia dodatkowe komorowe. Czyli holter czyściutki. Sam już nie wiem. Aż głupio mi tutaj narzekać na dolegliwości, zwłaszcza kiedy czytam zapis holtera od KUMEN-ki, ale niech to szlag, czułem każde z tych 15 pobudzeń komorowych, każde jakbym nagle znalazł się w spadającej windzie, a zaraz po nim uderzenie serca tak silne i odczuwalne, że kolana wręcz odmawiają posłuszeństwa, a po ciele od czubka głowy do koniuszków palców u stóp rozchodzi się fala najpierw gorących, potem zimnych ciarek, po każdym tego typu epizodzie dochodzę jeszcze do siebie przez parę minut. Właśnie pisząc tego posta, dostałem kilkusekundowej bigeminii :/ Sam już nie wiem, co robić... Poza pierwszym feralnym holterem, który zarejestrował nieutrwalony częstoskurcz komorowy, całą resztę (czyli 4) mam zupełnie normalnych, jak u zdrowego człowieka... I naprawdę nie wiem, dlaczego tak jest, że ja czekałem na termin badania EPS relatywnie niedługo, a Ty KUMEN z pilnym skierowaniem chyba najlepszego elektrofizjologa w tej części Europy musisz czekać przynajmniej 3 miesiące... Ale jakbym miał mało przygód, okazało się, że w czasie przeprowadzanych badań krwi jako wymaganych przed badaniem EPS, dać o sobie znała moja kamica nerkowa. Zmagam się z nią już od paru lat, czasem tak sobie właśnie przyatakuje na parę dni, wtedy wiadomo - gorączka, obolałość mięśni i wrażenie oddawania moczu z kawałkami drutu kolczastego. No i akurat musiało się to przydarzyć w okresie wykonywanych badań krwi i moczu, na których stan zapalny oczywiście został bardzo wyraźnie wychwycony. Teraz muszę łykać Cipronex na potęgę i liczyć, że podczas jutrzejszych badań wszystko będzie ok. Niemniej sam już naprawdę nie wiem, co myśleć o stanie mojego zdrowia, na ile jest on poważny w rzeczywistości, jakie jest ryzyko poważnych arytmii, jak się ma to jedno znalezisko nsVT do reszty moich holterów, czy naprawdę potrzebuję badania EPS... Kumen, powiedz mi, czy to w CK w Aninie kazali Ci z tym skierowaniem lecieć samej do Instytutu Kardiologii? Dlaczego Ty sama musiałaś się tam pofatygować i na własną rękę załatwiać termin ablacji? Przecież w moim przypadku wszystkim zajęła się pielęgniarka koordynująca w CK Anin, w ogóle nie musiałem iść do Instytutu. Zostałem zapewniony, że z pilnym skierowaniem Pani koordynująca skontaktuje się ze mną, jak tylko zostaną odblokowane kontrakty i będzie można ustalić termin - i tak się stało... Nie wiem, dlaczego w Twoim przypadku jest inaczej, może powinnaś sama zasugerować, żeby załatwiane to było tak, jak w moim przypadku, przecież Twój przypadek jest tysiąckroć bardziej pilny, niż mój...

Odnośnik do komentarza

Kurcze, Dolor, ...na prawdę nie masz się co martwić tymi Twoimi pobudzeniami komorowymi, malutko tego masz strasznie i nie pojmuję tego, że w ogóle skierowano Cię na zabieg elektrofizjologiczny, ale to pisałam już wcześniej. Ze mnie taki elektrofizjolog jak z koziej dupy trąba, więc nie mnie dawać Tobie rady medyczne. Nie mniej uważam jednak, że powinieneś zacząć się przyzwyczajać do tych nowych pobudzeń w Twoim sercu. Zaskakujące dla mnie jest, że wszystkie je odczuwasz...ja w ostatnim holterze co prawda czułam tą arytmię ale w mniejszym liczbie niż wyszło na wydruku. I bardziej dokuczały mi same objawy toważyszące, czyli jak mówisz fale dreszczy, zimny pot, mroczki przed oczami, uczucie odpływania krwi z mózgu :) niż samo kołatanie, bo do kołatania idzie się przyzwyczaić...ot powali czasem przez kilka godzin i przejdzie na chwilę, a potem znów to samo tylko z inną częstotliwością. Myślę, że dałam sobie z tym radę dzięki uzyskaniu obszernej wiedzy na ten temat w internecie. Czytałam kiedyś o ludziach z arytmiami, którzy non stop zadręczali się swoją chorobą, dodatkowo nakręcali aż wylądowali u psychologów czy psychiatrów. Dla mnie to był wtedy kosmos i bardzo nie chciałam dołączyć do grona tych osób,które(przepraszam jeśli kogoś urażę)oszalały na punkcie swojego zdrowia. Wtedy tak myślałam...ponieważ terez nauczyłam się po prostu ukrywać to, że tak na prawdę to się boję, że kipnę gdzieś na ulicy, podczas jazdy rowerem...we śnie...I w głębi siebie mam tak, że uruchamia się we mnie malutki atak paniki podczas silnego ataku arytmii, ale udaje mi się go zawsze stłumić. Nie chcę by moi bliscy się martwili mną na dokładkę, jakby nie mięli własnych zmartwień... Sam profesor zapytał mnie czy mam dziś (wczoraj) czas i wiem gdzie jest Instytut by zawieźć im od razu skierowanie i ksero holtera, więc dla mnie wydało się normalne że sama muszę tam pojechać. Nie przyszło mi do głowy, że moje skierowanie może zostać przekazane do instytutu przez jakiegoś pracownika CK.Natomiatst dziwna sytuacja i spotkała mnie w sekretariacie KZRS. Po tym jak dałam skierowanie pani powiedziała * z czym ten profesor tu znowu do nas wysyła, tylko opóźnia planowe zabiegi swoimi pacjentami* Na moje stwierdzenie, że mam PILNE odpowiedziała, ze praktycznie każdemu pacjentowi tak pisze. :/ I w zasadzie potwierdziło się to co o profesorze pisałam wcześniej. Ale jak to mówią darowanemu koniowi itd :) Pod koniec września do nich zadzwonię i będę ponaglać jak zwykle :) Mam już wprawę.

Odnośnik do komentarza

Dolor to Ty zdrowy jak koń, taki piękny holter, tylko pozazdrościć. Tylko co z tego, wyniki dobre a pacjent źle się czuje. Jak Ci się udało załatwić zabieg elektrofizjologiczny, gdzie ludziska z takimi arytmiami czekają, trują się lekami latami a lekarze z takimi oporami dają skierowania na badania. Kumen dobrą sobie wybrałaś drogę, wytłumaczyłaś i nie popadasz w paranoje, lęki i nerwice. Ja pojedyncze potknięcia, nawet często czy takie co zdarzają się ciągiem daję radę wytrzymać, nie denerwować się, nie napędzać, ale jak mnie trzyma bigeminia kilka a nawet kilkanaście godzin non stop, bez jakiejkolwiek przerwy do tego objawy podobne do Was, straszna słabość, niemoc, poty, fale gorąca, zimna, ciężkość na klacie, kłopoty z oddechem, to z tym moim tłumaczeniem do mojej głowy jest trochę trudno i przyznam szczerze, że mam w sobie ogromny lęk, staram się tylko nie panikować. Mam pytanie, z tego co pamiętam to miałaś zabieg elektrofizjologiczny, nie wywołano Ci częstoskurczu (nie wiem dobrze pamiętam?) a czy w tym momencie miałaś jakiś rodzaj arytmii??? jeśli nie to rozumiem, nie doszło do ablacji, a jak miałaś to jaką? i dlaczego nie zrobili na to co wtedy Ci dokuczało ablacji? Boję się tej ablacji i odwlekam wizytę u specjalistów typowych od arytmii, ale za długo ryzykowne, zwłaszcza jak każdy kolejny holter pokazuje u mnie więcej i więcej i co rusz nowości.

Odnośnik do komentarza

Tak, miałam badanie elektrofizjologiczne. Podczas badania obserwowano jedynie pojedyncze niemonomorficzne VEBsy i SVEBsy, a ponieważ na holterze kwalifikującym mnie do poprzedniej ablacji miałam tylko 2,2 tys pojedynczych komorowych to tej drogi nie wypalano, ponieważ elektrofizjolog powiedział, że to troszeczkę za mało. Wtedy na holterze zapisał mi się też nsVT, a teraz nic z tego. Za to pojawiły się pary i to w sporej ilości, które nie zapisywały się nigdy dotychczas. Szkoda też, że nie zapisały się salwy...miałabym większe prawdopodobieństwo, że wypalą drogę dodatkowych komorowych. No ale zobaczymy co będzie i kiedy :) Tak sobie myślę, że uda mi się może zrobić jeszcze jeden Holter 12 przed zabiegiem...tak na własną rękę, a mając na uwadze szybkość wyznaczenia poprzedniego terminu , to uda mi się pewnie wykonać taki Holter regularnie co 3 miesiące z 4 razy :) Nie warto odwlekać...oj nie warto...tym bardziej, że jak sama twierdzisz masz tego co raz więcej i to bardzo różnorodne postaci. No ale Twoje zdrowie = Twoje życie! A jak obecnie przedstawia się Twój Holter ALLICJO? A wracając do Dolor-a, najgorsze jest to że lekarze w Aninie będą się sugerować tym co mają na papierku, czyli ilością 15 pobudzeń dodatkowych...a nie tym, co faktycznie czuje pacjent. Dla nich, jeśli nie ma czegoś na papierze czy to EKG czy to Holter, to to nie istnieje i nie ma wytłumaczenia, że częstoskurcz miałam np wczoraj albo pół roku temu, i trwał np 4 godziny non stop. Jeśli nie zobaczą go na własne oczy to traktują to jakby nic nie było. Wiem, bo ja tak miałam. Tak samo nie dociera do nich, że każdy holter może pokazywać co innego i to że danego dnia częstoskurcz czy jakaś salwa się nie zapisała to wcale nie oznacza, że ich pacjent nie ma. A właśnie tak podejdą do sprawy tamtejsi lekarze. I obawiam się DOLOR, że Ciebie właśnie tak potraktują...może na wszelki wypadek, jak już będziesz w Aninie to nie pokazuj tego ostatniego Holtera tylko ten, z CK.

Odnośnik do komentarza

Tak wiem, to moje zdrowie i moje życie i do tego staje się mało komfortowe przez te chocki - klocki w sercu. I tak się zniechęcam do tematu ablacji, tak jak pisałam moja kardiolog na razie tylko mówi może?, czytam fora w wolnych chwilach, ludzie nie takie mają arytmie i nikt im ablacji nie proponuje, dopiero pierwszy lekarz niedawno w szpitalu kazał mi o tym pomyśleć tak na poważnie, więc nie wiem czy ta moja bigemina tak strasznie wyglądała na wykresach, czy coś go innego zaniepokoiło,czy to, że przez 14 godzin nie mogli mi wyciszyć serca że kazał zgłosić się do poradni zaburzeń więc teraz myślę, bardziej się wczytuje w temat, czekam co Wy mi tu piszecie (TY i Dolor), podpytuję Was i myślę. Co do mojego holtera ostatni jaki miałam na poczatku roku było 1000 komorowych, które przechodzą w bigeminie, nie pamiętam czy ponad 200 czy 500 nadkomorowych, pary, bradykardia i tachykardia, to mój ostatni holter, coś jeszcze tam było ale skleroza. Nie mam tego tak dużo i dlatego nie chcę latać po lekarzach i użalać się nad swoim losem jak lekarze i tak gadają jak każdemu nauczyć się z tym żyć, polubić tylko nie mówią jak to zrobić. Ludzie mają nie takie arytmie i nie takie ilości i nikt ich na ablacje nie kieruje tak szybko, sama wiesz po sobie ile musiałaś się namęczyć i teraz z dopiskiem Pilne czekasz więc ja ze swoimi cudakami to mogę czekać i czekać i się nie doczekać. Pewnie że jeszcze powinnaś zrobić sobie holtera, koszta to fakt ale tak jak mówisz jak lekarze nie mają czarno na białym to możemy sobie określać te nasze arytmie różnie, różniaście a liczą się konkrety.

Odnośnik do komentarza

@Kumen Nie zamierzam się chwalić czystym holterem w Aninie, mam ze sobą wszystkie, wszędzie, w domu, w pracy, w sklepie, w tej małej, startej wypchanej badaniami po brzegi, cholernej tekturowej teczce. Mam ostatnio wyrzuty sumienia, że być może pochopnie skierowano mnie na badanie elektrofizjologiczne, ale prawdą jest, że na konsultacje trafiłem w fatalnym stanie psychicznym, ze świeżym rozpoznaniem nieutrwalonego częstoskurczu komorowego, który przeraził mnie do tego stopnia, że w końcu wylądowałem u psychiatry. Wiem, że tak wielu ludzi cierpi na zaburzenia rytmu, przy których moje są niczym, mrzonką, kpiną, nieporozumieniem, ale niestety mam tego pecha, że mając jedynie kilkanaście tych skurczów dziennie, krótkie bigeminie, czuję każdy z nich osobna, dokładnie, co do jednego, w dzienniku zdarzeń na holterze nie przeoczyłem ani jednego. A każde uderzenie zupełnie wybija mnie z dziennego rytmu, dojście do siebie zajmuje mi za każdym razie kilka minut, czasem dłużej, ale staram się, naprawdę się staram jakoś sobie radzić. Ale są dni lepsze i gorsze. Jeśli zostanę pogoniony z Anina z łatką hipochondryka, będzie mi wszystko jedno i całkiem odpuszczę, nauczę się żyć z tym cholerstwem - wiem, że nie mało licznym, może nie tak groźnym, ale uciążliwym tak bardzo, że ciężko to opisać. Myślę, że mój termin był kwestią szczęścia i zbiegu okoliczności. Najpewniej zwolnił się jakiś termin, a ja byłem pierwszym pilnym skierowaniem na liście i od razu mnie wrzucili. Myślę Kumen, że gdybyś była w Aninie przede mną, dziś byłabyś już po ablacji. Chciałem Cię jeszcze zapytać, czy rozmawiałaś z profesorem o Twoich przypadkach częstoskurczu komorowego? Poświęcił temu trochę uwagi, coś na ten temat powiedział, oglądał zapisy? @ALICJA Być może to powtarzam, nie jestem kardiologiem, nie aspiruję, by tutaj uchodzić za znawcę, ale bigeminia trwająca kilkanaście godzin, z którą nie potrafi sobie przez długi czas poradzić nawet wykwalifikowany personel medyczny, nie jest czymś normalnym nawet, jeśli nie jest groźna dla kogoś z normalnym echo i ekg. Nie wiem, jak jakiś kardiolog mógł powiedzieć Ci, żeby nauczyć się z tym żyć, mając przed sobą Twoje holtery i dokumentacje z Twojego pobytu na pogotowiu. Nauczyć się żyć z tak długimi atakami? To jest też pytanie do nas samych, czy wykazujemy wolę walki o normalne życie, jeśli jest możliwość przywrócenia go normalności, czy jednak pasujemy i godzimy się na tę gorszą opcję, trwania w błędnym kole strachu, niepewności, samonapędzania się w tej chorej karuzeli nastrojów. Serce, które potrafi wpaść w rytm bigeminii i utrzymywać się w nim tak długo, musi mieć jakieś bardzo wyraźne ognisko arytmogenne, które może zostać usunięte, a już biorąc pod uwagę fakt, że leki Ci nie pomagają, to pozostaje jedyną opcją...

Odnośnik do komentarza

Jedyne co profesor powiedział mi na temat tych salw to to, że tego nie moze być i koniecznie trzeba się tego pozbyć. Z tym, że zapis tego częstoskurczu nieutrwalonego miałam na zwykłych holterach a nie na 12 odprowadzeniowych. Pewnie wiesz DOLOR, że Badanie elektrofizjologiczne jest bardzo agresywnym badaniem dla pacjenta i wcale nie lajtowym. Następuje tu bardzo agresywna stymulacja komór w trakcie której może się stać dosłownie wszystko. Dla nas, pacjentów nie jest to takie straszne, ponieważ mamy świadomość, że w razie *czego* jest przy nas sztab profesjonalistów, którzy będą nas ratować, dlatego jeśli na prawdę chcesz się poddać temu badaniu musisz być na 100%pewny, że wiesz co i dlaczego robisz. Jeśli uznasz, że faktycznie czujesz się na tyle źle, że warto ryzykować to poddaj się badaniu bez mrugnięcia, ale jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości to może sobie lepiej na razie odpuścić? Broń Boże nie chcę być Twym głosem rozsądku czy sumienia, bo sam wiesz co jest dla Ciebie najlepsze. Powiem tak, gdyby ponad rok temu jakiś kardiolog odradziłby mi abjację, to mimo otrzymania skierowania pewnie nie poddała bym się jej do dziś ale to dlatego że strasznie się bałam samego zabiegu i wcale nie uważałam się za bardzo chorą. Dziś z kolei, po tej pierwszej próbie ablacji i mając świadomość tego, że czuję się coraz gorzej z całym przekonaniem muszę powiedzieć, że mój strach o sam zabieg był bezsensowny i gdybym wiedziała, że nie będzie tak źle poddałabym się już dawno temu.

Odnośnik do komentarza

O ja też Was dojrzałam, bo oczywiście czytam co inni mają do powiedzenia. Czy badanie elektrofizjologiczne jest zawsze przed ablacją, czy jest to niezależne? a jeśli ktoś ma samo badanie elektrofizjologiczne i coś wynajdą to robią od razu ablację czy jednak wyznaczają dopiero termin ablacji po tym badaniu? Zagmatwałam chyba, ale wiecie o co biega.

Odnośnik do komentarza

Dolor w szpitalu po tak długim normowaniu lekarz mi tego nie powiedział, tylko od razu zasugerował poradnię zaburzeń i ablację, takie nauczenie się z tym żyć sugeruje moja kardiolog a właściwie dwóch, bo konsultowałam swoje dolegliwości u dwóch specjalistów. Jeszcze po szpitalu nie byłam u swojej lekarzyny, mam zamiar się wybrać i pokazać co ostatnio się ze mną działo, ze wszystkimi opisami, badaniami i wydrukami z ekg i opisem sugerującym ablację i zobaczę co o na na to. Co do skurczy to ja niestety tak jak Ty czuję każdy, jak mam echo czy ekg mogę mówić lekarzowi kiedy mam skurcz i się potwierdza, co oczywiście zrobiłam. Podczas badania echo, on mnie badał a ja mówiłam kiedy jest skurcz i się zgadzało i odpowiedź lekarza, rzeczywiście czuje pani każdy skurcz, haha, chyba wiem co czuję, jak się czuję pomyslałam i co?, ale patrząc na pani serce podczas badania, mimo skurczy wszystko jest ok. No tak super, cieszę się, tylko co z tego jak komfort i fizyczny i psychiczny raczej słabieńki. Na to wygląda, zresztą Kumen jest też tego przykładem, że tylko samemu trzeba być cierpliwym, upartym, namolnym i w końcu lekarze na poważnie zajmą się pacjentem i przestaną mówić nauczyć się z tym żyć, żyjemy tylko gdzie nasz komfort życia, gdzieś ucieka.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×