Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Badanie elektrofizjologiczne


Gość Dolor

Rekomendowane odpowiedzi

Gość biugerss

Kumen też byłem u profesora a panie z recepcji bardzo dobrze mnie pamietają bo męczyłem je ciągle kiedy termin kiedy termin... A prof. Walczak super człowiek. A jak dostałem termin to po par dniach zadzwonił lekarza mówiac że nie potrzebuje ablacjib on nic w papierach nie widzi ( słyszałem że dopiero je wzoł do reki) pogadałem z nim i nagle o coś już widze i termin tydzien szybciej. Wysyłałem im wszystkie badania nawet wypis z karetni która mnie zabierała z migotaniem przedsionków i tachoarytmia naraz, komory z 180 na minute ( ICD strzela przy 204) przedsionki z 300. Musisz byc jak wrzut na dupie dzwonic mailować a cos wywalczysz.

Odnośnik do komentarza

@KUMEN Bardzo mi miło, że w jakiś sposób pomogłem, przynajmniej w najmniejszym stopniu udało mi się odwdzięczyć za pomoc, którą dostałem tutaj od Ciebie :-) Początek września już tuż tuż, coś mi się wydaje, że skierowanie na badanie dostaniesz niemal z automatu i kolejna próba uwolnienia Cię od arytmii nadejdzie szybciej, niż jeszcze do niedawna myślałaś. Jeśli będziesz miała ze sobą w miarę aktualne wyniki badań RTG klatki piersiowej, echo serca, holtera 12-odpr. to w zasadzie z miejsca dostarczysz wszystkich wymaganych papierów i oszczędzisz sobie konieczności kolejnej wizyty. No i mam nadzieję, że czas w oczekiwaniu na wizytę upłynie Ci w miarę spokojnie i z najmniejszą możliwą liczą *przygód*.

Odnośnik do komentarza

Te wszystkie wyniki badań mam mieć na pierwszą wizytę do profesora? Mam holter 12-odpr z marca i echo ze stycznia, RTG klatki mam z tamtego roku, albo coś koło 1,5 roku. Pożyjemy, zobaczymy...nie nastawiam się zbyt optymistycznie :) Na pewno napiszę w tym wątku jak sie ostatecznie wszystko skończyło. Ty również daj znać jak u Ciebie się potoczyło życie :) Będę trzymała kciuki w sierpniu . Na kiedy dokładnie masz ten EPS, wydaje mi się że już pisałeś ale nie pamiętam i nie mogę się doczytać :)

Odnośnik do komentarza

Pomyliłem się w poprzedniej wypowiedzi - chciałem napisać, że początek sierpnia już tuż tuż :-) Odnośnie badań - dobrze mieć je wykonane w stosunkowo niedługim okresie przed wizytą, bo może być tak, że od razu dostaniesz skierowania na parę z nich, jeśli nie będą aktualne. W przypadku skierowania na EPS/Ablację, powinnaś dysponować wynikiem badań echa serca (z okresu ostatnich 6 miesięcy), RTG klatki piersiowej (z ostatnich 12 miesięcy), jak najświeższe badanie holterowskie 12-odpr. Na RTG klatki piersiowej potrzebujesz skierowania bez względu na to, czy chcesz je sobie wykonać państwowo czy prywatnie, druga opcja oczywiście o wiele szybsza, no a w Twoim przypadku widać, że tego badania będziesz potrzebować, bo to które posiadasz teraz, jest już wg ichniejszych kryteriów przedawnione. Skierowanie powinnaś bez najmniejszego problemu otrzymać od pierwszego lepszego internisty, jeśli wyjaśnisz, do czego jest Ci ono potrzebne, jak to było w moim przypadku. Jeśli byłaś szczepiona przeciw żółtaczce, to dobrze jakbyś miała dowód szczepienia, albo wyniki badań krwi na poziom przeciwciał anty HBS. Oczywiście te wszystkie *okresy*, o których piszę odnoszą się do terminu badania/ablacji, nie wizyty, no ale RTG zrobić musisz tak czy siak. Pisałaś o tym, że miałaś już trochę robionych holterów z 12 odprowadzeniami, jeśli jesteś w posiadaniu ich wyników, koniecznie je ze sobą przynieś, jak zapewne zdajesz sobie sprawę, są one niewspółmiernie cenniejsze dla elektrofizjologa, niż zwykłe 3-odprowadzeniówki, a już zwłaszcza, jeśli masz na nich wychwycone nsVT. Ja na wizytę przyszedłem z dwoma wynikami z 3-odprowadzeniowych aparatów i było wiadomo, że będę musiał sobie zrobić badanie z większą ilością elektrod. Po przestudiowaniu Twojej historii zanosi się na długą wizytę u Pana profesora, no ale chyba takiej dokładnie oczekujesz, będę trzymał kciuki. I bardzo fajnie było by się spotkać w Instytucie :-)

Odnośnik do komentarza

PS. No i teraz jeszcze widzę, że echo też koniecznie musisz sobie zrobić nowe, bo już w tej chwili jest *starsze* niż 6 miesięcy, choć oczywiście powinnaś na wizytę je przynieść, w ogóle całą swoją dokumentację ;-)

Odnośnik do komentarza

Wizyta trwa około godziny, może trwać więcej, może trwać mniej, ale w Twoim przypadku jest z tego, co mi wiadomo, sporo materiałów do przeanalizowania i przedyskutowania, więc nie ma opcji, żebyś szybko z gabinetu Pana profesora wyszła :-) Wizyta nie jest tania, no ale biorąc pod uwagę renomę specjalisty, do którego się udajesz, wydaje mi się to zrozumiałe. Pamiętaj jednak, że pierwsza wizyta jest najdroższa, za następne płacisz już dwa razy mniej. Jak mówiłem, koniecznie weź ze sobą swoje wyniki holterów 12-odprowadzeniowych, bo jak pamiętam, masz ich kilka, a to na nich zapewne w największym stopniu skupi się Pan profesor, jak każdy dobry elektrofizjolog. Oczywiście wyniki innego typu badań też musisz mieć ze sobą, niemniej z oczywistych względów holtery są tutaj kluczowe. Może być też tak, że po wizycie dostaniesz polecenie umówienia się na jeszcze jedno badanie holterowskie, za które będziesz musiała zapłacić, ale dla mnie to nie był problem z tego względu, że wynik dostaje się szybko, z opisem specjalisty z Centrum Kardiologii w Aninie, a wiadomo że ci się znają na arytmiach jak mało kto - oczywiście normalny kardiolog, którego szczególnym zainteresowaniem nie są zaburzenia rytmu serca też jest w stanie wykonać opis badania, no ale chyba lepiej mieć stuprocentową pewność, że wykona to właściwa osoba. W odróżnieniu ode mnie, na pierwszą wizytę będziesz mogła przynieść ze sobą całą kartotekę swoich badań, dokumentacje przebiegu leczenia, wizyty w Instytucie w Aninie itd, więc jestem pewien, że wiele z tego spotkania wyniesiesz. Zadawaj dużo pytań, dowiaduj się o konkrety, opisuj szczegółowo swoje objawy, wszystkie ich epizody, Twoje odczucia - to przyniesie Tobie oczywiste korzyści, a profesorowi dostarczy cennych informacji w celu decyzji o dalszym postępowaniu.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Ci bardzo za tak szczegółowe wyjaśnienie :) Czy to skierowanie na jeszcze jeden Holter równoznaczne jest z tym że założą mi go tego samego dnia, czy podadzą mi termin i dopiero wtedy... i tak samo z wynikami...Ja mieszkam 300 km od Warszawy i trochę mi nie po drodze tak częste wizyty :) Miło słyszeć, że kolejne wizyty są już tańsze...znacznie mi ulżyło :)

Odnośnik do komentarza

Obawiam się, że ciężko byłoby to zorganizować tak, żeby tego samego dnia udało Ci się założyć holtera, bo terminy są ustalane wcześniej, aczkolwiek na Twoim miejscu zadzwoniłbym do Centrum Kardiologii w Aninie i na ten temat porozmawiał, w sumie możesz z wyprzedzeniem umówić się na założenie holtera w dniu wizyty u Pana profesora, jeśli ten stwierdzi, że nie ma potrzeby przeprowadzania tego badania, możesz w każdym momencie z niego zrezygnować. Jeśli badanie jednak się odbędzie, to nie ma siły, musisz przechodzić w tym 24 godziny i zdać sprzęt zaraz po tym... Wyniki mogą Ci przesłać bez problemu, ale pewnie później zajdzie znów konieczność konsultacji ich z Panem profesorem. Tak teraz myślę, że jeśli Twój ostatni holter nie był zbyt dawno temu, to być może nie będziesz musiała zakładać nowego, ja w momencie wizyty w ogóle nie miałem 12 odprowadzeniowego robionego ani razu i zrobić go po prostu musiałem.

Odnośnik do komentarza

No spoko. Szczepienie mam, echo mam, Holter mam z marca a może się uda zrobić nowy.... RTG klatki ważne jest 2 lata, czyli jeszcze się załapuję, Dzięki za cynk :) W poniedziałek zadzwonię do CK i się umówię na Holter w razie czego :) Nie posiadam prawo jazdy. Przyjeżdżam zawsze busem. Mam bardzo dobre połączenia. A te 300 km to zaokrągliłam trochę :) Łącznie z Terespola jadę 3 godziny, czyli w miarę. Mieszkam przy samym Brześciu tylko po naszej stronie Bugu :)

Odnośnik do komentarza

Obawiam się, że Twoje prześwietlenie RTG Klatki piersiowej nie jest ważne przez 2 lata, przynajmniej jeśli chodzi o badanie wymagane do przedłożenia podczas kwalifikacji do zabiegu EPS/ablacji. Kiedy ja dostałem z CK w Aninie skierowanie to przy rubryce RTG Klatki piersiowej miałem dopisek, że musi być ono wykonanie na maksimum 12 miesięcy przed przyjęciem na zabieg, a Twoje badanie RTG wydaje się nieco *starsze*... Z tym wszak nie ma większego problemu, pierwszy lepszy internista powinien Ci dać na nie skierowanie (jest ono wymagane bez względu na to, czy chcesz to zrobić z funduszu czy prywatnie), terminy też nie są jakieś bardzo odległe.

Odnośnik do komentarza

Mi w szpitalu w tamtym roku powiedzieli, że jest ważne 2 lata, ale jeśli tak wcale nie jest no to klops :) Mam nadzieję, że się wyrobię w ciągu miesiąca z oczekiwaniem na RTG. Powiem Ci, że jak szłam na zabieg to miałam mieć właśnie też RTG, z tym , że wtedy się jeszcze łapało to moje stare prześwietlenie. Miałam wtedy zdjęcie na płycie i lekarz ani razu mnie o nie nie poprosił... Musiałam też zrobić USG jamy brzusznej...też nie wiem po co, skoro nikt nawet na to nie spojrzał...takie ganianie ludzi chyba tylko po to, żeby za łatwo nie było...

Odnośnik do komentarza

Być może wcześniej nie było takiej *biurokracji* na tej płaszczyźnie, a może nie byłaś na poprzedni zabieg kierowana przez CK w Aninie? W Centrum jest właśnie tak, że już po otrzymaniu skierowania trzeba im donieść badania zanim się pójdzie do szpitala, ja na przykład musiałem, no ale miesiąc, to jak na RTG Klatki piersiowej, wystarczająco dużo czasu: -) A jak tam Twoje samopoczucie przez ostatnie dni? Czy aura (bardzo duszne upały) nie daje Ci się we znaki?

Odnośnik do komentarza

No nie, nie byłam kierowana przez CK, lecz przez lekarza z poradni na ul Niemodlińskiej w Aninie. On za mnie wszystko załatwiał, nosił papiery do profesora, konsultował a do mnie tylko później dzwonił i mówił na czym sprawy stoją :) Samopoczucie tako :) Tak bardzo chciałabym mieć holter nawet w tej chwili, ponieważ mnóstwo mam dodatkowych pobudzeń. Tak przejrzałam dziś po Twoich wypowiedziach moje holtery i nawet na jednym 6 odpr. mam 9227 poburzeń komorowych i ponad 3 tys nadkomorowych. Wtedy leżałam w szpitalu.I jakbym dziś miała holtera to wyszłoby pewnie podobnie, jednak zawsze dziwnym zrządzeniem losu podczas noszenia holtera czuję się lepiej niż zwykle...czemu tak się dzieje? nie mam pojęcia bladego... Ja uwielbiam upały :) jednak niestety przez serce nie mogę długo przebywać na słońcu bo zaraz mi się słabo robi i zaczyna mi kołatać w klatce piersiowej. Przez to rowerem mogę sobie pojeździć dopiero wieczorem jak już nie ma tak palącego ukropu. Na szczęście opaliłam się w maju jak tylko zaczęło się robić ciepło i do następnego lata już wystarczy :) Też po alkoholu odczuwasz więcej arytmii? Ja dziś wypiłam piwo mix lemoniada 2,2 % i teraz serce bije jak szalone... Odpiszę dziś późno wieczorem lub jutro rano, ponieważ lecę na piwko, oczywiście 2,2 % :)

Odnośnik do komentarza
Gość biugerss

Mi tam po alkoholu robiło sie lepiej co do lata to czułem sie dobrze. Ja to zawsze w zime konałem czy beda dalej w zime sie okaze :D Jak mi zakładali holtera to też odziwo wszystko ustępywało. Przebiegłe te choroby :D

Odnośnik do komentarza

Generalnie nie pijam alkoholu zbyt często, nie to żebym był jakiś zgrywus, ale niczego w świecie nie nienawidzę tak, jak kaca. Niemniej kiedy od czasu do czasu się napiję, to nie odczuwam jakieś większego natężenia arytmii, mam je chyba nawet rzadziej, niż normalnie, ale ja je mam w ogóle dość rzadko. Tak jak wspomniałem, na holterze ledwo ponad 100 w porywach, ale co z tego, że nie mam ich dużo w porównaniu do wielu innych tutaj użytkowników, jeśli odczuwam niemal każdy z nich, mimo małej ilości i tak potrafią się formować w bigeminie czy nawet krótkie epizody częstoskurczu komorowego? Ech, byle do sierpnia, czuję że przed samą wizytą w szpitalu będę zestresowany na potęgę, ale i tak nie mam żadnych wątpliwości, że dobrze zrobiłem zgadzając się na położenie się tam na krótki czas...

Odnośnik do komentarza

Dla mnie jedno piwo to już dużo, a poza tym odkąd dowiedziałam się, że mam chore serce unikam alkoholu jak ognia. Mix piwo&lemoniada to już za wiele jak dla mnie. Sierpień już za chwilę...zleci jak z bicza...myślisz, że będziesz zestresowany przed szpitalem? Ja myślę, że bardziej będziesz zestresowany przed zabiegiem, bo samego pobytu nie masz co się obawiać...z resztą zabiegu też bać się nie trzeba, no ale sama wiem jak to jest jak się czeka na nieznane. Po samym zabiegu też, jak ja, będziesz mówił, że cały ten stres był niepotrzebny, no ale wiadomo...trzeba coś przeżyć aby się do tego przekonać. Wiesz...przed samym zabiegiem jak przynoszą człowiekowi zgody do podpisu, aż trzy, można się nieźle najeść strachu, dlatego, jeśli jesteś za bardzo emocjonalny, dobrze jest po prostu podpisać i im oddać bez czytania. Ja tak zrobiłam i bardzo się cieszę :) Nie warto się dodatkowo nakręcać tym, co piszą na tych kartkach...czyli o możliwych powikłaniach bardzo szczegółowo opisanych. O tym wszystkim przeczytać sobie możesz w jakiejś fachowej publikacji...na prawdę...nie warto psuć sobie nerwów przed samiutkim zabiegiem. A podpisujesz, że wyrażasz zgodę na przeprowadzenie badania/zabiegu i na znieczulenie lub w razie potrzeby narkozę a także że zostałeś poinformowany o możliwych powikłaniach. Ja też podpisywałam zgodę na reanimację, ale to ponoć dlatego, że na izbie przyjęć zapomniano mnie o to zapytać.

Odnośnik do komentarza

Hej! Samopoczucie niezłe, bo wczoraj wróciłam z 2 dniowego urlopu na Mazurach :)Jeszcze żyję tymi widokami :) Liczba dodatkowych pobudzeń komorowych ciągle daje się we znaki...czyli ten mój gorszy okres trwa nadal. W poprzednim tygodniu jeździłam do swojego kardiologa, żeby z nim porozmawiać o Holterze 12. Traf chciał, że był akurat na urlopie. Jutro znów spróbuję, jak się uda to super, jak nie...najwyżej zrobię po skierowaniu profesora. Dzwoniłam już kilka razy aby zapytać czy zwolnił się jakiś termin, ale niestety :) Pani powiedział, że raczej nie ma szansy...w sumie jeszcze tylko 3 tygodnie, więc wytrzymam. Innych badań nie będę robić, bo tak jak mówiłam są w miarę aktualne. Poza tym mam całą teczkę dokumentacji medycznej więc prof będzie miał na czym oko zawiesić. A jak tam U Ciebie się sprawy mają?

Odnośnik do komentarza

U mnie ostatnio całkiem dobrze, tak jak już pisałem, ja tych skurczy mam bardzo mało, czasem, tak jak dziś żadnego w przeciągu całego dnia (odpukać), tak to dziennie dwa, trzy skurcze, sporadycznie bigeminia. Gorzej, że kiedy już je mam, odczuwam je bardzo wyraźnie, to nie przyjemne odczucie, tuż przed samym skurczem, jakbym nagle znalazł się w środku spadającej windy. Co raz bardziej zaczynam się oswajać z myślą, że najpewniej będę musiał nauczyć się z tym żyć, co nie jest takie proste dla kogoś, kto wcześniej nigdy nie miał z sercem żadnego problemu. Ponadto przygotowuje się mentalnie na wizytę w Instytucie. Jest trochę niepewności, ale jednak przeważa nadzieja, że po niej będę o wiele spokojniejszy.

Odnośnik do komentarza

Kumen witaj, znowu kieruje pytanie do Ciebie. Wczoraj miałam niezłą jazdę z sercem. Od rana serce biło sobie jak chciało, wytrzymałam do godziny czternastej, ale ponieważ zaczęłam czuć coraz większy dyskomfort, do tego czułam, że lada moment przysłabnę, musiałam skorzystać z pomocy szpitala. Zrobili ekg, bigeminia komorowa, więc jak to w zwyczaju podwójna kroplówka, leki, podłączenie pod monitory i leżenie. Skończyło się wylegiwanie ponowne ekg a tam ciąg dalszy bigeminii, nie przeszło absolutnie, co oczywiście czułam nadal. Skierowano mnie na oddział na konsultacje do kardiologa, tam znowu ekg, echo serca, obejrzenie wyników, moje błagania, że nie chcę zostać w szpitalu, proszę mi pomóc i wywalić ze szpitala. Lekarz stwierdził, ze konieczna jest w moim wypadku ablacja, skierowanie do instytutu zaburzeń rytmu, kazał mi się poważnie zastanowić nad rozważeniem ablacji, ja oczywiście się waham, boję się ale wczorajsze sensacje nieźle dały mi do wiwatu i jeszcze ten problem z unormowaniem serca, masakra. Ulitował się lekarz jeszcze raz przewieźli mnie na KOR, tam podali mi jakiś lek i obserwowali reakcje (mam niskie ciśnienie i niski puls, taka uroda) ustąpiło po godzinie od podania leku i po czternastu godzinach poczułam ulgę i usłyszałam jak serce bije mi spokojnie i równo, co za ulga, od razu komfort życia cudowny. I tak po wielkich prośbach, żeby mnie nie zatrzymywali wróciłam do domu. Na prawdę, zrozumieć jak ciężko jest funkcjonować z arytmiami może chyba tylko ta osoba, która zna ten ból. Musiałam się wygadać i Kumen głownie do Ciebie bo wiem, że sama też nieźle się z tym męczysz. Mam takie pytanie do Ciebie, bo ludzie na forach opisują, że mają kilka w ciągu dnia takich potknięć serca, ja na takie rzeczy to nie zwracam uwagi, u mnie bardzo szybko dodatkowe skurcze przemieniają się w bigeminie i to w momencie jest zauważalne na ekg i wtedy ta bigeminia trzyma mnie i trzyma. Czy ty również masz takie co jakiś czas w ciągu dnia kłopoty z pracą serca czy jednak zdarzają Ci się dni czy nawet okresy właściwie non stop złej pracy serca, czyli czujesz, że to serce np. przez cały dzień bądź większość dnia bije sobie jak chce, bo nie wiem już czy to ja taka dziwaczna czy to się zdarza. Cały ubiegły tydzień chodziłam ze skurczami dod, codziennie, co parę minut dodatkowe łupnięcia aż w końcu w sobotę tak mnie dopadło, że nie było mowy o dalszym funkcjonowaniu bez pomocy lekarza. Kazali mi w szpitalu do momentu podjęcia decyzji o ablacji brać jednak leki, jeszcze muszę z tymi wypisami iść do swojego kardiologa co on na to. Nagadałam się ale kto mnie bardziej zrozumie i doradzi, w moim otoczeniu nie mam kompletnie żadnej osoby, która przechodzi to co ja, w ogóle nie maja pojęcia o czym ja mówię, więc ja nie mówię bo i po co. Mam nadzieję, że nie zamęczam i jak zwykle podniesiesz mnie trochę na duchu, teraz mam myśli o ablacji. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

A siemanko :) U mnie to wygląda tak, że przez cały czas mam dodatkowe pobudzenia przedwczesne ( z krótkimi chwilami przerwy), które momentami zamieniają się w bigeminię lub jakiś częstoskurcz i za chwilę znów wracam do rytmu niemiarowego. Nie ma żadnej reguły ile czasu trwa okres bigeminii, bo bywa z tym różnie...czasem kilka godzin, czasami dosłownie chwilę...Nigdy jednak nie wymagałam umiarowiania bigeminii farmakologicznie, ale to dlatego, że żaden kardiolog nie widział takiej potrzeby twierdząc, że nie jest to zagrożenie dla życia. W styczniu w instytucie podczas badania echokardiograficznego miałam stałą bigeminię i kardiolog zapytał mnie tylko czy to czuję i jak to przechodzę...a mną aż *telepało* tak mi waliło w klatce piersiowej i momentami robiło mi się słabo i przez to miałam wrażenie, że zaraz odpłynę. Moja wypowiedź nie zrobiła większego wrażenia na specjaliście, bo zwyczajnie przeprowadzał badanie dalej mimo mojego ciągłego podskakiwania na łóżku wbrew swojej woli, przez to mocno łupające serce. :D Moje serce ma rytm niemiarowy i tylko jeden raz do tej pory podczas EKG nie wyszło mi żadne zaburzenie, a tak co chwila coś nie grało :) Ablacja to dobra rzecz. Poproś swojego kardiologa o założenie Holtera 12 odprowadzeniowego, ponieważ to podstawa kwalifikacji do zabiegu, znajdź jakąś dobrą placówkę wykonującą ablacje i czekaj na swoją kolej :) Ja oczywiście będę polecała Instytut Kardiologii w Aninie :) Jestem zdania, że skoro kierują na ablację to trzeba się zgodzić. Ryzyko powikłań samego zabiegu jest mniejsze niż ryzyko powikłań nie przeprowadzenia go wcale. I na prawdę nie ma się czego bać, bo może być tylko lepiej. Jak coś chcesz wiedzieć jeszcze to wal jak w mordę :)

Odnośnik do komentarza

Ja *swoją* bigeminię komorową wyczuwam bardzo wyraźnie. Tak jakby serce nagle zwolniło i biło bardzo mocno. Kiedy dzieje się to w domu, w ciszy, między tymi mocnymi uderzeniami czuję takie ciche, bardzo lekkie, ledwo co wyczuwalne uderzenia. Generalnie bigeminię mam rzadko, raz czy dwa razy na tydzień, ale swego czasu zdarzyła się właśnie wtedy, kiedy miałem holtera- dlatego właśnie bez żadnych wątpliwości jestem w stanie rozpoznać, że to ten typ zaburzeń serca. Niektóre rodzaje aparatur kardiologicznych błędnie odczytują wówczas zmniejszenie tętna o połowę, a to dlatego, że nie notują właśnie tych lekkich uderzeń. Nie czuję się podczas bigeminii jakoś szczególnie źle, może trochę brakuje mi tchu, niemniej moje *napady* mijają szybko, często wystarczy, że się schylę, albo nabiorę powietrza, a później próbuję wypuścić nie otwierając ust, tak jakby się *zatykając* - to chyba w fachowy sposób nazywa się manewrem Valsalvy. Nienawidzę jednak tych epizodów, bo przypominają mi, że coś z sercem jest nie tak, za każdym razem, kiedy jakoś sobie to pozytywne nastawienia wybuduje, to przy każdym zaburzeniu wszystko się sypie, i od nowa muszę się *zbierać*. Z tego co się orientuję, bigeminia może być wyjątkowo uciążliwa, tzn. nieprzyjemna w odczuciu, kiedy występuje u osoby mającej naturalnie niskie tętno, bo wówczas następuje chyba już zauważalny deficyt w rozprowadzaniu tlenu w organiźmie, jako że podczas skurczy komorowych serce nie *przepycha* krwi w odpowiedniej ilości, toteż ta nie może w dobrym tempie rozprowadzać tlenu do innych tkanek i narządów. Logicznym wówczas jest gorsze samopoczucie - istotnie jednak nie jest to bardzo poważna arytmia, chyba tylko dla ludzi cierpiących na konkretne wady serca, ma jakieś kliniczne znaczenie. Choć na pewno, jeśli występuje w formie, którą opisała ALICJA, kwalifikuje się do *zajęcia* się nią raz a dobrze. @Kumen Jak tam Twoje samopoczucie? Do 7 sierpnia coraz bliżej, pewnie już nie możesz się doczekać wizyty w CK Aninie :-) Robiłaś jakieś badania, albo inne rzeczy w celu przygotowania się do wizyty, czy już tylko *spokojnie* czekasz?

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×