Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Badanie elektrofizjologiczne


Gość Dolor

Rekomendowane odpowiedzi

Czytam Dolor te Twoje próby realnego wyjaśnienia i podziwiam, ze masz jeszcze siłę tłumaczyć tej osobie...mi już brak słów...nawet już nie czytam tych jej głupot bo jedną z ostatnich wypowiedzi dosłownie wyprowadziła mnie z równowagi :) Jasne, że da się podczas takiego zwykłego osłuchu przez laika wyłapać dodatkowe pobudzenia komorowe, bigeminie, pary, salwy...skoro lekarz może to dlaczego nie my ? Słuch mamy przecież taki sam jak reszta ludzi :) Wystarczy byś u kogoś zdrowego posłuchał jego serca, będziesz miał wtedy porównanie :) Ja to dodatkowo położyłam przed sobą moje EKG na którym było zapisane wszystko oprócz salw, no i wszystko się zgadzało z tym co odczuwałam w chwili osłuchu stetoskopem. Dałam tenże stetoskop mojemu facetowi by pobawił się trochę w doktora i stwierdził, że u mnie to nie ma normalnego rytmu pracy serca, tylko bije ono jak chce i po zabawie :) Także trochę sobie poszperałam w necie i znalazłam odgłosy tonów serca i śmiało mogę powiedzieć, że coś mi śmiesznie klika i szemży przy każdym rozkurczu...jakaś zastawka ?:)

Odnośnik do komentarza

Przy przedwczesnym komorowym usłyszysz dodatkowe, takie dziwnie szybkie uderzenie przed prawidłowym, zwyczajnie, Jak widzisz w EKG PQRST to jeden cykl pracy serca, przedwczesne pobudzenie komorowe na EKG występuje w postaci dodatkowego zespołu QRS przed załamkiem P i tak samo to czujesz przez słuchawkę...serce bije Ci dobrze i nagle łomotnie i znów bije dobrze :)

Odnośnik do komentarza

Oj to się porobiło dziewczyny niefajnie jak widzę, ACH szpital (czy to *stare*sprawy z sercem czy coś nowego?), Kumen też niezłe jazdy. Kumen pamiętam, że pisałaś, że ten Twój szpital i tamtejszych lekarzy bardzo *kochasz*, wiem, że jak trafiamy do szpitala to leżenie parę godzin pod kroplówkami, bezczynność, jak dla mnie dodatkowy stres bo wtedy słyszę jak te wszystkie urządzenia pod które jestem podpięta wydają ciekawe odgłosy i jeszcze bardziej jest to stresujące, ale myślę, że w takim wypadku warto skorzystać z pomocy, tak jak pisała ACH nawet dla papierka, który pokaże arytmię a to jest później dla lekarza prowadzącego jakaś wskazówka, sama podjęłaś taką decyzję a nie inną, odwagi w Tobie dużo, ja chyba bym wymiękła. ACH nie byłam jeszcze u kardiologa, odwlekam chyba trochę ze strachu, sama się przed sobą tłumaczę. Jeden z lekarzy, który jest przy ablacjach w naszym szpitalu badał mnie jak wylądowałam ostatnio na KORZe i stwierdził, że ablacja u mnie jest potrzebna, moja kardiolog, która się mną zajmuje a w swojej specjalizacji ma leczenie zaburzeń rytmu też twierdzi, że ablacja potrzebna i na ostatniej wizycie powiedziała, że mam się zastanowić nad ablacją a jak się zdecyduję to przyjść po skierowanie, ale co mam powiedzieć, tchórz ze mnie straszny i boję się i tej decyzji i tej ablacji i arytmii też nie lubię, coś muszę wybrać i muszę albo w prawo albo w lewo, jak zawsze łatwo mi było podejmować decyzję tak teraz jest we mnie jakiś strach, że może ablacja pogorszy mój stan, już nie chodzi o samą ablację, bo to jeszcze bym zaakceptowała ale myśli moje, które mi mącą w głowie, a może babo sobie pogorszysz i tak czekam nie wiem na co, chyba na to, że w końcu zemdleję albo coś tam innego i postawią mnie lekarze przed faktem dokonanym. Jak mam dzień dobry, może lepiej określić lepszy to macham ręką ale jak mnie rozkłada to poleciałabym od razu i tak trwam nie wiem w czym? Musze się przyznać, że teraz też od paru dni mam gorszy czas, serce mnie mało oszczędza. No cóż, mogę Wam tylko życzyć dużo zdrowia i spokojnego serca, sobie zresztą też i Dolorowi również.

Odnośnik do komentarza

Hej Co u Was słychać? Jak wasze serca reagują na jesienne ochłodzenie (a czasem już zimowe noce)? U mnie jakby wszystkiego było mniej, kilka do kilkunastu skurczy dziennie, czyli praktycznie spokój, nie licząc krótkich bigeminii (albo dłuższych trwających tak długo, aż nie wezmę głębokiego oddechu) - zabawne, że bardzo lubią mnie nawiedzić przy oddawaniu moczu... Ogólnie jednak w porządku, choć tej nocy miałem dziwny przypadek... Odwiedziłem rodziców w ten weekend, w domu spędziłem zaledwie jedną noc. Śniły mi się, jak zwykle, wyraźne, długie, realistyczne sny będące TOTALNYMI PIERDOŁAMI (ale wiem, że to efekt dłuższego brania depralinu, przesunięcie faz snu i ich *pogłębienie*), ale w pewnym momencie wybudziłem się, trochę zdenerwowany i pierwsze co poczułem, to szybkie bicie serca - raczej nie były to nieprawidłowe skurcze, ale zwykłe uderzenia, niemniej dość szybkie, zapewne ponad 100 na minutę czyli tachykardia. W pierwszej chwili zacząłem panikować, ale dałem sobie chwilę na uspokojenie zanim postawię na nogi cały dom, napiłem czegoś (nie wstając z łóżka - od jakiegoś czasu biorę sobie jakieś picie do snu, jak stary dziad), położyłem, i jakoś szybko to chyba minęło. Fakt, że wyrwało mnie to ze snu spowodował chyba, że w tym momencie najważniejsze dla mnie było znów położyć się spać, nie myślałem do końca logicznie, na dniu chyba jednak bym bardziej przypanikował. No, ale zasnąłem i obudziłem się już rano. Zastanawiam się co to mogło być, nie jestem pewien, czy po prostu nie *wyskoczyłem* ze środka jakiegoś koszmaru (chociaż nie wiem, czy nawet w trakcie koszmaru, tętno wzrasta, przecież to jest sen...), czy może wybudziło mnie samo szybkie bicie serca. Oczywiście już poszperałem i najbardziej pasuje mi tu nieadekwatna tachykardia zatokowa, ale być może to spora nadinterpretacja z mojej strony. Chciałem zapytać, czy Wam zdarzało się coś podobnego? Czy komuś z Was zdarzyło się być wyrwanym/wyrwaną ze snu przez sercowe rewelacje? Pozdrawiam, Dolor

Odnośnik do komentarza

Dolor, to niezła jazda Cię spotkała. Co u mnie?, codziennie bez zmian, mało dni dobrych bez arytmii, przynajmniej nie pamiętam takiego dnia, ale w ciągu dnia po japońsku czyli jako tako, za to wieczorami nadrabia za cały dzień z tym, że mniej bigeminii więcej pojedynczych szarpnięć, czasami kilka pod rząd, no cóż trzeba sobie jakoś radzić. Co do Twojego przypadku to zdarzało mi się wybudzić z takim waleniem nie raz, ale nie analizowałam co to i skąd, pogodziłam się, że coś takiego mam, mnie częściej martwiło jak wybudzałam się nagle z uczuciem duszenia, zapadania się, jakby serce przestawało mi bić i raptowne wybudzenie, łapanie szybko oddechu i dziwna praca serca jakby na nowo, nie wiem co to? czy to związane z moją bradykardią, ale często to miałam i niezłego stracha mi napędzało budziłam się i jakbym wracała do życia po jakimś zapadaniu, nawet określić tego nie potrafię. Oj po takich akcjach to nie było mowy, żeby zasnęła na leżąco bo od razu miałam jakby jakąś zapaść, musiałam dalej spać na pół siedząco. Jak widzisz mogą być i szybkie i wolne bicia serca, oba straszą i oba w odczuciach straszne. Nie udało mi się złapać tego na holterze niestety. A jak tam Twoje badania, wyznaczony termin?, zdecydowałeś się czy na razie odłożyłeś badanie? Kumen a jak Twoje postępy w leczeniu?

Odnośnik do komentarza

A jeszcze jedno piszesz, że nawiedza Cię przy oddawaniu moczu i takie skojarzenie ze mną, nie mam skurczy a np. przewracam się z boku na bok na łóżku skurcz dod., wstaje z fotelka skurcz dod. nachylam się skurcz dod. tak jakbym przy każdej zmianie pozycji miała dodatkowe impulsy w sercu, albo uciekanie pulsu, nie wiem? ale jest zmiana w pracy serca. Czy to normalne? chyba też nie, co ma do rzeczy zmiana pozycji ciała ? , u mnie ma.

Odnośnik do komentarza

Alicjo Trochę mi lżej, że nie jestem z moją ostatnią przygodą sam. Obudzenie się w środku nocy z walącym sercem to naprawdę przykre doświadczenie. Doczytałem się, że kiedy śnimy, serce reaguje na senne emocje tak samo, jak na te normalne, *codzienne*. Niewykluczone, że po prostu miałem zły sen, z którego mnie wyrwało, zwłaszcza, że wszystko szybko wróciło do normy. Co do Twojego pytania o zależność pozycji ciała i dodatkowych skurczów, to taka jak najbardziej istnieje. Serce nie jest zupełnie nieruchome, jeśli chodzi o jego pozycję w klatce piersiowej. Jeśli położysz się na lewej stronie, serce odchyla się w lewo, po prostu pod wpływem grawitacji zbliża się do lewej ściany klatki piersiowej. Analogicznie do leżenia na prawym boku czy pochylania się - zawsze ma to wpływ na pozycję serca. Jeśli w przypadku zmiany pozycji wrażliwe miejsce w sercu, tj. ognisko arytmogenne zbliży się do ściany klatki piersiowej, lub po prostu poruszy się w znacznym stopniu, może się uaktywnić, wyzwalając dodatkowe skurcze, do tego nieraz bardziej odczuwalne niż zwykle. U mnie dodatkowe skurcze najczęściej wywołuje pochylanie się, na szczęście tych skurczów ostatnio jest znacznie mniej, co nie znaczy, że nie przyatakuje mnie bigeminia, jak wczoraj na toalecie w dworcu przy robieniu siusiu, taka już tradycja, że kiedy nie korzystam z tamtejszych luksusowych szaletów, serce daje mi do zrozumienia, co o panujących w nich warunkach myśli. Naprawdę dziwaczna zależność, moja Pani kardiolog z trudem zachowała powagę, kiedy jej o tym powiedziałem. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Dolor, nie ukrywam, że też mnie ubawiłeś tym sikaniem, więc nie dziwię się że kardiolog na Ciebie dziwnie patrzyła. Wiesz te luksusy dworcowe, co się dziwić sercu, że się buntuje, musiałam to napisać, bo mnie rozśmieszyłeś. Widzę, że jesteś dociekliwy, ja taka nie jestem, owszem wolę wiedzieć, trochę poczytać, popytać lekarza, ludzi o podobnych doświadczeniach ale nie zagłębiam się, chyba wolę czasami nie wiedzieć co mnie trapi przynajmniej nerwica mnie nie zżera bo nakręcić się też można szybko a tak żyję w lekkiej nieświadomości ale doceniam ludzi z wiedzą a jak jeszcze się nią podzielą to w ogóle ok. Moje serce lekarz powiedział, że jest w jakimś trudnym ułożeniu i określił to właśnie jakby wisiało cokolwiek to znaczy i następne jego słowa, że przy ablacji będzie trudne dojście, ale widząc moją niezadowoloną minę powiedział, że damy sobie radę. Póki co odwlekam ile się da, ile dam radę psychicznie i fizycznie wytrwać na razie ablacji dziękuję, jak już nie dam rady to polecę na skrzydłach. Jak dopada mnie bigeminia lub ciąg skurczy jeden za drugim to najlepsza dla mnie pozycja ucisk serca, tak to ja sobie wmawiam, czyli kładę się na lewym boku, żeby sobie pomóc, czasami pomaga, ale raczej na moją psychikę niż na samą pracę serca. No to niedługo czeka Cię *przyjemność badaniowa*, po proszę wszystko dokładnie opisać, co, jak i dlaczego i wtedy może ja nabiorę więcej odwagi, bo tchórz ze mnie jak widać, męczę się a nie mogę się zdecydować, może Twój zabieg i opinia mnie jakoś zachęci do dalszych działań. Oczywiście życzę Ci powodzenia i uporania się ze swoim serduchem. Czekam też co Kumen po swojej ablacji nam napisze, mam nadzieję, że podzieli się z nami swoimi przezyciami ablacyjnymi.

Odnośnik do komentarza

Witajcie! co tam u Was słychać? znowu tu cisza się zrobiła :) , jak Wasze samopoczucia? Allicja, Kumen, Dolor?/ U mnie powolutku do przodu, co prawda mam teraz ciężki okres, ale muszę dojść do siebie po ostatnich zdarzeniach, a to trochę musi potrwać, więc cierpliwie czekam ;). Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Karamba, zapraszamy tutaj...jest to idealne miejsce do rozmowy o EPSie i ablacji :) Dolor, no jak przeczytałam to co napisałeś o swojej historii to aż mną wzdrygnęło. Współczuję tego kamienia. Na pocieszenie mogę tylko powiedzieć że mój króliczek w tym tygodniu miał zdiagnozowany kamień w pęcherzu moczowym. Został on usunięty operacyjnie i króliczek skika jak dawniej:) Ty jesteś chłop, to się szybciej wyliżesz :) Nie zazdroszczę Ci na prawdę. Jak to mówią...byle do przodu! Za Twoją radą zadzwoniłam dziś do Allenortu by zapytać o mozliwość mojej ablacji u nich. Kobieta z rannej zmiany kazała dzwonić po 15 jak profesor będzie miał mniej pacjentów i rozmawiać bezpośrednio z nim, Kobieta ze zmiany popołudniowej nie połączyła mnie z profesorem, tylko udzieliła informacji by w przyszłym tygodniu dzwonić do pielęgniarek koordynujących ablację. Na moje pytanie dlaczego nie otrzymałam skierowania od razu do allenortu usłyszałam, ze u nich nie są wykonywane wszystkie rodzaje ablacjii i przyczyną mogło być także to że pierwszy zabieg miałam w IK. Ale sobie wymyśliłam, że zapiszę sie na wizytę do dr Bilińskiej...jak uderzać to w jądro :) Pani doktór pracuje m.in. w IK, kardioserwisie i allenorcie...a cały szkopuł, że nigdzie nie da sie jej złapać...kobieta-widmo :)

Odnośnik do komentarza

Dziś dzwoniłam do Instytutu. Dowiedziałam się, że jestem zakwalifikowana na ablację w trybie pilnym, a czas oczekiwania na zabiegi pilne wynosi 6 miesięcy:( Czekam już 3, 5 miesiąca. Też myślałam o Allenorcie, ale prof. Walczak zdecydował, że zabieg powinien być wykonany w Instytucie. Nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwie czekać do końca roku.

Odnośnik do komentarza

No to bardzo mnie pocieszyłaś JESSICA. Mi za każdym razem jak dzwoniłam to babki mówiły, że czas oczekiwania w trybie pilnym wynosi 3-4 miesiące max, ale wiadomo, najpierw przypadki zagrażające życiu, więc ten czas oczekiwanie może się trochę wydłużyć. Już pisałam wcześniej, że ja na swój pierwszy termin zabiegu czekałam od marca do stycznia, czyli 10-11 miesięcy i ostatnie miesiące tak jak mówi Biugerss to były ciągłe moje telefony do sekretariatu...nie koniecznie miłe. Dziś przez cały dzień dzwonię do dr Bilińskiej,bo miała dzisiaj być, ale pani doktór chyba nie słyszy telefonu :) Jednak zapiszę się na wizytę do niej...stanę na głowie, żeby tylko nie czekać na zabieg tak długo jak za pierwszym razem!

Odnośnik do komentarza

Jeśli ci sie zdarzy jakaś hospitalizacja w czasie oczekiwania to przesyłaj im odrazu dokumenty ze serce dokuczyło poważnie. To może miec wpływ na przyspieszenie ablacji. ja jak dwa razy przejechałem sie karetką. I uzbierałem obszerną dokumentacje medyczną. To odrazu wysyłałem im maila. Co prawda ja mam serce monitorowane 24/h na dobe od 5 lat prawie wiec jak cos sie dzieje to nie problem wydrukować co sie dzieje. Co prawda te dane nie są zbyt dokładne ale zawsze coś.

Odnośnik do komentarza

@KUMEN Dzwoń do CK i dociekaj dlaczego to nie tam masz ustaloną ablację i nie daj zbywać się wyświechtanymi tłumaczeniami. Nie wiem, czy masz w planach wizytę w Centrum Kardiologii w najbliższym czasie, ale w mojej opinii, jeśli miałabyś się tam zjawić, to byłaby idealna okazja do wyjaśnienia tej sprawy. Nie mam cienia wątpliwości, gdybym nie wprowadził Cię w błąd moimi informacjami o skierowaniu mnie w Centrum Kardiologii do Instytutu Kardiologii na zabieg (czego byłem wręcz pewny) to mogłabyś zadbać o to podczas pierwszej tam wizyty. Kiedy rozmawia się z którąś z Pielęgniarek Koordynujących w cztery oczy, a nie przez słuchawkę telefonu, z oczywistych względów ciężej jest im Cię spławić. Nie to, że coś im zarzucam, ale każdy wie, że zupełnie inaczej będziesz traktowana, kiedy zjawiasz się tam osobiście dojeżdżając z daleka. Co mogę Ci jeszcze polecić, to dzwonić w porach rannych i południowych - wtedy obecna jest w sekretariacie Pani, którą ja osobiście bardziej preferowałem od jej popołudniowej zmienniczki, dużo bardziej konkretna, poświęca sporo czasu rozmówcy, dość szczegółowo odpowiada na pytania, zdecydowanie bardziej można się z nią dogadać. Mnie dziś w nocy znów przytrafił się epizod szybkiego bicia serca w nocy, które wybudziło mnie ze snu. Nie wiem, czy coś mi się śniło czy nie, po prostu czułem, że serce bije szybko. Symptomatyczne jest to, że niedługo po takim wybudzeniu wszystko szybko wraca do normy, więc może, tak sobie myślę, był to jednak koszmar senny - podobno po nagłym przerwaniu fazy REM snu, człowiek najczęściej nic z niego nie pamięta już kilka sekund po przebudzeniu (oczywiście musiałem przelecieć się po połowie dostępnej literatury w internecie traktującej na ten temat). Czy Wam też czasem się taki miły bonusik w nocy przytrafia? Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Nie no, nie będę podważała skierowania profesora...nie o to w tym wszystkim chodzi tylko o godne traktowanie chorych. W Instytucie ciągle zbywają, w allenorcie wcale nie lepiej. To, że moje skierowanie jest już w Instytucie to dla mnie duży krok do przodu i praktycznie połowa sukcesu. Teraz ta druga, znacznie gorsza część - oczekiwanie na termin, a nic tak bardziej mnie nie wkurw.. jak olewanie pacjentów! Ja na prawdę wszystko rozumiem, bo jestem tylko czlowiekiem, ale jak po raz kolejny słyszę, że *jakaśtam* doktór jest na urlopie(ZNOWU), to resztki człowieczeństwa ze mnie umykają. Kiedy ona ma ustalić termin zabiegu skoro ciągle przebywa na urlopie?! to pytanie zadaję tylko sobie...nie wymagam odpowiedzi! Mi osobiście bardzo zależy na tym żeby mieć tą ablację właśnie w Instytucie i dlatego tak wydzwaniam i żebrzę o termin, ale jeśli oczekiwanie ma potrwać znowu najbiedniej rok to ja wysiadam!Wiem, że kobiety z sekretariatu KZRS mają ogrom pracy i rozumiem ich frustrację kiedy kolejny pacjent dzwoni i pyta o swój termin. Oczywiście nic nie mam do Allenortu...zwyczajnie jakoś w Instytucie mi bezpieczniej, wolę czuć się jak w szpitalu niż jak w hotelu, a tak sobie wyobrażam pobyt w CK :) Allenort - wystarczy, że tam pojadę i udam się na wizytę do profesora i sprawę będę miała jasną i nie ma co tu spekulować na ten temat. Miałam tylko zwykłą nadzieję, że obejdzie się właśnie bez tej wizyty... a chodzi mi tylko o wzgląd finansowy. Dla mnie wyjazd do Warszawy t stracony cały dzień, od bladego świtu do późnej nocy i koszt jakiś 400 zł. I tylko z tego względu próbowałam załatwić sprawę telefonicznie. Zadzwonię jeszcze do tych pielęgniarek w poniedziałek i zobaczę co mi powie.

Odnośnik do komentarza

@KUMEN Ja chyba też wybiorę się jeszcze raz do Profesora. Nie osobiście, tylko przez szwagierkę- mieszka w Warszawie. Mam taką pracę, w której urlopy są w ściśle określonym czasie. Teraz nie dostanę. Na dodatkową dokumentację raczej nie mam , co liczyć. Na postronne osoby moje codzienne 30 -50 tys. dodatkowych komorówek robią wrażenie. Mnie to nie rusza. Nie mam nerwicy, żyję normalnie. No może jestem bardziej zmęczona, czasem kręci się w głowie, czasem jakiś stan przedomdleniowy, ale daje się z tym żyć. Pogotowia nie wzywam, na Izbę Przyjęć nie jeżdżę, bo tam to dopiero by mnie szlag trafił;))) Też wolę zabieg w Instytucie. Prawdopodobnie ognisko arytmii jest położone nasierdziowo, dostęp jest trudniejszy i powikłania są bardziej prawdopodobne.

Odnośnik do komentarza

Kumen, z tym zbywaniem pacjenta to jest najgorsze i to czekanie nie wiadomo ile...ale nie poddawaj się i dzwoń, dzwoń, w końcu cały czas lekarze na urlopie nie będą :), a to już wiesz, że ostatecznie zakwalifikowali Cię na badanie i ablację? / Dolor ja miałam podobne sytuacje, że wybudzałam się z przyspieszonym biciem serca- nie wiem może to przez sny? :) sama nie mam pojęcia, ale nigdy się nie zastanawiałam nad tym. :)

Odnośnik do komentarza

Kurde, no...nie wiem czy mnie zakwalifikowali, tylko babki powiedziały mi że nie ma dla mnie jeszcze terminu i tyle. Jak mnie nie będą chcieli to pójdę do Allenortu :) Ale logicznie rozumując...skoro za pierwszym razem zakwalifikowali mnie z 2,2 tys komorowych i jakimiś tam pojedynczymi nsVT, to z obecną liczbą powinni mnie zakwalifikować tym bardziej...powinni...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×