Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Rekomendowane odpowiedzi

Pół roku temu wykryto u mnie niewielki ubytek mimo że sam ubytek jest nieduży przeciek również spowodował on niedotlenienie co wiązało się z całkowitą utratą świadomości i zdrętwieniem lewej strony ciała. Wstępnie stwierdzono że do zabiegu się nie kwalifikuję mam jednak ciągłe kute bule głowy dość często czuję się słabo. Ogólne wyniki mam dobre w głowie nic się nie dzieje. Dlatego za tydzień mam badanie przepływów w głowie w Zabrzu. Od tego badania zależeć ma czy zamkną ubytek. Mam w związku z tym kilka pytań jak wygląda sam zabieg wiem że wprowadzają spinkę przez pachwinę ale jak jest ze znieczuleniem czy jest się przytomnym czy towarzyszy temu usg przezprzełykowe? Ile trwa taki zabieg? Co po min ? Kiedy można podjąć jakiś wysiłek (moje hobby to jogging )? Ile czasu należy brać leki rozrzedzające krew ? Chcę wiedzieć wszystko a nigdzie nie mogę znaleźć informacji proszę doświadczone osoby o odp dodam że strasznie się boję.

Odnośnik do komentarza
Gość Ewa30zToF

Zapraszam na forum Fundacji Serce Dziecka, na wątek dla dorosłych z wadami. Jest też tam temat zamknięcia ASD II. Wszystkiego się dowiesz, choć wiadomo, że każdy pacjent jest inny. Z tego, co wiem, to zabieg jest w znieczuleniu miejscowym, ale się śpi. Do domu wychodzisz po 2, 3 dniach. Będzie dobrze!

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Przeszłam ten zabieg w klinice w Aninie w 2010 roku. Bałam się strasznie, bo przerastało to moją wyobraźnię, jak takie coś może się w ogóle powieść. Ale nie było się czego bać, naprawdę. Zabieg trwa w uśpieniu całkowitym. i o niczym się nie wie. Człowiek leży nagi pod jakąś płachetką, a rękę (obie? nie pamiętam) ma paskami przypinaną, żeby unieruchomić, bo w nią wkłuta jest igła. Potem nałożoną ma maseczkę, przez którą wdycha tlen. Panie każą mu licyć, a w tym czasie podają przez tę igłę środek usypiający. I tyle pamiętam. Potem obudziłam się poza salą operacyjną, a pani pielęgniarka owijała mi prawe udo bardzo mocno jakąś taśmą czy czyms takim. W ten sposób przyciskała mi taką sporą kulę z tamponem do miejsca przecięcia na nodze. To udo było jedynym miejscem, które bolalo. A właściwie to był tylko taki dyskomfort a nie ból. Serce i klatka piersiowa nic a nic. Potem trzeba było leżeć na plecach 12 godzin, bez jedzenia. I picia. Było mi źle dlatego głównie, że miałam zapadnięte łóżko i plecy od tego bolały. Mnie akurat zrobiło się słabo, więc dostałam kroplówkę, ale taka słabość to rzadkość. Po 10 godzinach zdjęto mi taśmę z uda i skontrolowano ranę. Nowy opatrunek tym razem przyciśnięto woreczkiem z piaskiem. Na drugi dzień, czyli 24 godziny po zabiegu musiałam iść na szkolenie nt krzepliwości krwi, ale nie sprawiło to żadnych problemów, bo już wszystko było zagojone. Wokół miejsca przecięcia zrobił się siniak, który z czasem zniknął, Przez pewien czas miałam wrażenie, że ciężko mi machać nogą, bo się coś tam ciągnie (a propos ćwiczeń), ale chodzić i biegać mogłam. A w ogóle nastrój był świetny, bo jak ręką odjął wszystkie dolegliwości mi przeszły! I to od razu po zabiegu, natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Już jak się obudziłam mogłam głęboko oddychać (a wcześniej nie mogłąm!), nogi mi przestały puchnąć i stopa boleć. Przed zabiegiem ledwo wchodziłam na półpiętro, bo się dusiłam, a tu oddech jak u sportowca! Byłam bardzo szczęśliwa i aż nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Taka przemiana! tyle zdrowia mi powróciło! Ci specjaliści to cudotwórcy. Do domu wróciłam w trzeciej dobie po zabiegu całkiem zdrowa. No, może poza posiniaczonym udem. Dlatego nie ma co się bać. Łatwo mi mówić po, prawda? Ale tak jest. A strach rozumiem, ja bałam się panicznie. Panicznie! Ale strach ma wielkie oczy. Myślę, że trzeba się w swym myśleniu nastawić na poprawę jakości życia, która nas czeka i to wcale nia tak dużym kosztem, a za to błyskawicznie. Będzie dobrze, a przede wszystkim będzie lepiej niż dotychczas. Trzymam kciuki i pozdrawiam Ciebie i wszystkich zainteresowanych :-)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×