Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica serca?! ktoś z Was to ma?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie.Tak sobie myślę,ze gdybym miała męża abstynenta szybko bym wyszła z tej nerwicy.A tak co się polepszy,to się s.... .Jestem współuzależniona.Naczytałąm się różnych książek jak się wyrwać z tego stanu,alee niestety zabrakło konsekwencji.Telepię się z tym od lat.Czasem mówię,że rzucę to w cholerę wszystko i sobie pójdę,ale wciąż jakieś okoliczności przemawiają za zostaniem.Przepraszam,to nie jest to forum by poruszać sprawy alkoholizmu.W każdym razie nie ułatwia mi to leczenia. Dziś tak naprawdę nie wiem co mam ze sobą zrobić.Pogubiłam się zupełnie. Noc do kitu.Teraz typowe objawy nerwicy.Jak długo może to trwać.Jeszcze ta niewidzialna,zaciskająca się obręcz na szyji.Czuję się,jakby ziemia usuwała mi się spod nóg.Nic nie wydaje się proste.I znowu ta gonitwa myśli.I znowu strach,lęk ,już sama nie wiem jak to nazwać.I znowu czuję się jak śmieć niepotrzebny nikomu.Jestem cała wypełniona niepokojem,Chyba bez tabletki sobie nie poradzę,a tak bardzo bym chciała kidyś zmierzyć się z własnym lękiem i pokonać go. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Olesiu... Tak...od 3 lat nie wypiłam nawet kropli alkoholu. Sylwester ,święta , urodziny - nic. Zero. Po tym co widziałam ( facet dostał zapaści na oczach lekarzy po jednym piwie) nikt mnie nie zmusi do alkoholu dopóki łykam Lexapro. Chociaż znam osoby ( nie powinnam tego pisać) które piją jakieś ilości alkoholu i łykają leki. Wszyscy mają wtedy bardzo wysokie ciśnienie , wypieki na twarzy i trzęsą im się ręce. Jakoś im to nie przeszkadza. Nie wiem Olesiu..sama zadecyduj ,choć każdy ci powie : albo leki i zdrowiejesz , albo alkohol i się bawisz. Jesteś chora i czas przyznać się do tego. Co do dawki to zaczynałam od 15mg ,po roku 10 mg a teraz biorę 5 mg. Skutki uboczne zmniejszenia dawki były dość łagodne i krótkotrwałe. Tabletkę lexapro możesz śmiało dzielić na pół np. 10 mg na dwie mniejsze porcje( zależy od potrzeb). Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Wiki... Nawet przez chwile o tym nie myśl ! Jesteś potrzebna innym ludziom - spójrz ile kobiet pisze tu na forum i w takiej jak ty szukają oparcia. Sama pochodzę z rodziny alkoholików i sama prawie nie zostałam alkoholiczką. Prawie. Było ciężko ale udało się. Ty też mogłaś tak zrobić...mogłaś pić dalej z mężem i teraz wszystko byłoby miłe i kolorowe. Nie dałaś się. Cierpisz , ale jedna połowę swojego *ja* już uratowałaś. Teraz ratuj drugą! Nie wiem jak sytuacja wygląda * od środka* w twoim domu, ale.....musisz tkwić w tym związku? Nie ma jakiegoś wyjścia ,żebyś odzyskała wolną duszę ? Masz wspaniałą , świetnie wykształconą córkę , jesteś babcią....dużo wspaniałych chwil jeszcze przed tobą. Przeżyj je TAK JAK TY TEGO CHCESZ a nie tak jak życzą sobie tego inni. Jeśli jesteś współuzależniona to ciągniesz również wózek swojego męża. Nie za ciężko ci ? Pozdrawiam cię gorąco i proszę o uśmiech,ok?
Odnośnik do komentarza
Witam was,Vingo jesteś niesamowita twoje posty są pełne optymizmu,mimo tego co przeszłaś,przez jakis czas czytałam twoje wypowiedzi,może na początku nie podzielałam twojego zdania,w sprawie z Wiki,ale teraz widzę że nie ocenia sie człowieka po okładce,chcesz nam wszystkim pomagać i jest w tobie jakaś niezwykla moc,czytam to co napisałaś i chłonę każde słowo,jesteś niesamowicie trafna w wypowiedziach i szczera przede wszystkim.Nam potrzeba takich osób które czasami jak trzeba to powiedzą ostre słowa a czasem pocieszyć.Z tego co o tobie przeczytałam to życie miałaś ciężkie,zresztą jak każdy z nas cos przeżył traumatycznego.Teraz nasze borykanie się z chorobą jest tego owocem,moja rodzina też nie była doskonała,nie będe tu krytykowala żadnego ze swoich rodziców,ale nie było wesoło. Moja mama wcześnie,mniej więcej w moim wieku zachorowała na depresję i też miała nerwicę,a że kiedyś leczenie było zupełnie inne przetestowano na niej chyba wszystkie możliwe leki ( oczywiście z tych co trudno się od nich odzwyczaić ).Miała również zastrzyki,wiele pobytów w szpitalach psychiatrycznych,uwierzcie mi że ja jako dziecko przeżyłam traumę z tego powodu,bo parę razy zdarzyło mi się ją odwiedzić razem z moim ojcem. Własnie jesli chodzi o niego to sprawa jest gorsza: Jak mama zachorowała ja mialam jeden miesiąc i ojciec się załamał psychicznie (rozumiecie kto miał się zająć malutkim dzieckiem ) więc zaczął pić.Reszty możecie się domyślać,wiadomo co było.Tak było przez wiele lat,dorastałam w tym wszystkim.Był moment że gdy mama była w szpitalu ojciec był na odwyku,a mną zajmowała się sąsiadka,byłam wyklętym dzieckiem nikt mnie nie rozumiał,bałam się wszystkiego i wszystkich.Zamknęłam się w sobie.Gdy ojciec pił bił mnie bardzo,nawet jak wrócił z leczenia potrafił mnie katować do nieprzytomności,musiał gdzieś wyładować swoje emocje,mama mnie wtedy broniła i dostawała przezemnie bo mnie próbowała ochronić,kochana kobieta.Nie doceniałam jej,bo pozniej wszystko się zmieniło,kiedy dorastałam wszystko się *uspokoiło* oczywiście pozornie,miałam bunt nastolatki,ojciec nastawił mnie przeciwko matce tłumacząć że jest chora i nie ma własnego zdania,wysyłał ją na leczenie na siłe,bo miał konszachty ze znajomą psychiatrą.Wtedy robił mi pranie mózgu i wychował w swoim duchu.Matki prawie nie znałam bo przez to że pół życia spędzila w szpitalach mało z nią przebywałam,ojciec mnie wychowywał tłumacząc że matka jest nikim. Wiele lat minęło zanim zrozumiałam co ze mną zrobił i ile krzywdy wyrządził naszej rodzinie,odbiło się to na mojej mamie,która przez niego zachorowała,na mnie dziecku wychowanym w nienormalnej rodzinie i moim starszym bracie,który patrzył na to wszystko i milczał w duszy. Mamę pokochalam na nowo jak zostałam sama matką,kiedy nasze relacje zaczęly się poprawiac,ale było za pozno,miała wylew krwi do mózgu jak mój synek nie miał jeszcze roku.Była sparaliżowana i 6 tygodni konała w milczeniu w szpitalu,a ja byłam przy niej,ślęczałam przy jej łóżku całymi dniami,nie umiałam w domu funkcjonować,cierpiała potwornie i ja cierpiałam,nie mówiła tylko patrzyła na mnie,zdobyła się nawet na uśmiech.Wtedy jej powiedzialam że tyle chcialam jej powiedzieć,że nie mogłyśmy być przyjaciólkami.Milczała bo miala sparaliżowany przełyk,dławiła się byle kąskiem jedzenia.Karmiłam ją bo pielęgniarki już nie miały cierpliwości dwie godziny karmić talerzem zupy.Potem już prawie nic nie jadła,kiedy czułiśmy jej koniec razem z bratem pół nocy spędziliśmy przy jej łózku,aż pielęgniarka powiedziala żebyśmy poszli do domu,żę zadzwoni jak coś.Zdążyłam jej jeszcze powiedziec jak była świadoma że ją bardzo kocham......Płakałam a z jej oka łza popłynęła. Rano pielęgniarka zadzwoniła że mama zmarła nad ranem. To było pięc lat temu. Przepraszam was za tą długą smutną opowieść ale musiałam to z siebie wyrzucić kiedy zaczęliście pisać o matkach,jedno tylko wiem że nie mogłam się nią nacieszyć i okazać uczuć,bo jej nie mialam przez te wszystkie lata,choroba mi ją zabrała,miala 57 lat i powinna żyć....Przepraszam was...Rozkleiłam się,sorki
Odnośnik do komentarza
A więc byłam dzieckiem wychowanym bez miłości,okaleczona przez ojca który nas katował,wiele przez niego wycierpiałam,znęcał się nademną jak byłam w ciązy,ale wtedy mnie już przynajmniej nie bił,tylko psychicznie wykańczał. Puenta jest taka życie nam zgotowało tą chorobę,a dopiero teraz zaczyna to się odzywać,najgorsze jest to że dusza tak bardzo cierpi,teraz wiem co czuła moja mama,która nie miała zrozumienia w swoim męzu,bo ją wysyłał do wariatkowa.Cieszył się wolnością kiedy jej nie było,pozbywał się problemu i tyle. Wyrzucał ze swego życia takiego nie potrzebnego śmiecia,który był chory i potrzebował miłości i zrozumienia. Nie wiem jakie mam do niego uczucia po tym wszystkim,co dziwne mieszka z nami bo wrócilam z mężem do mojego domu jak mama zmarła,bo ojciec nie chcial zostać sam.No i teraz jest jak jest,a ja w duszy mam ranę i cały czas krwawi...To tyle
Odnośnik do komentarza
Aguniu... Miałaś ogromne szczęście bo udało ci sie powiedzieć mamie ,że ją kochasz. To wspaniałe bo masz czyste sumienie mimo krwawiącej rany w serduszku. Ta rana zawsze będzie krwawić ,ale choć to twoja rana to nie twoja krew. To krew przeszłości i możesz zapanować nad tym krwotokiem. Podarować komuś wybaczenie i miłość w ostatniej chwili życia to dar na który stać niewielu. Możesz być z siebie dumna ! Kobieto, zrobiłaś coś co mi się nie udało , ale dzięki tobie zrozumiałam ,że mam jeszcze szanse wybaczyć swojej matce. Bo moja matka jeszcze żyje. Dziękuje ci kochana i obiecuje ,że nie zmarnuje tej szansy. To co przeżyłaś , to prawdziwy dramat , to ogon który będziesz miała z tyłu do końca życia. Najpiękniejsze ,że to napisałaś i wiesz dzięki temu ,że nie jesteś sama. Bywają takie matki lub ojcowie , tacy sie rodzą i nie mamy na to wpływu. Myślę ,że to daje nam twardość i siłę na dalsze życie , choć płacimy za to cenę - chorą duszę. Pomyśl. Nasze dzieci mogą czerpać z naszej siły garściami , A może płacimy tą cenę za wolność naszych dzieci? Nie wiem, może to zbyt wyniośle powiedziane...ale tak sobie tłumacze...musi być jakiś powód naszych cierpień.
Odnośnik do komentarza
A wracając do Wiki.... Wszyscy jesteście tak wspaniali ,że powinnam sie wytłumaczyć. Kiedy znalazłam waszą stronę to przeczytałam wszystkie posty i kiedy analizowałam sobie na * chłodno* wasze wypowiedzi to doszłam do wniosku ,że musiałabym mieć * łeb jak sklep* żeby wszystko zapamiętać. Przyznaje,że zgubiłam sie w pewnym momencie i zapewne rozumiałam to co chciałam zrozumieć. Przeczytałam ( pewnie niezbyt dokładnie) porady Wiki i przed oczami stanęła mi historia sprzed 2 lat...... Byłam w Centru Terapii Nerwic , gdzie poznałam pewnego młodego chłopaka. Pochodził z bogatej rodziny , był jedynakiem , miał wspaniałe wykształcenie ( inżynier - informatyk) i miał za sobą 3 próby samobójcze. Brał takie ilości leków ,że nie mógł utrzymać szklanki bo tak trzęsły sie mu ręce. rodzice przywieźli go do ośrodka prawie na siłę , płacąc ogromne pieniądze za jego pobyt , bo był samobójcą. Szybko przylgnął do naszej * paczki* i zaczął dostawać rady od pewnej zarozumiałej krowy. ( to nie ja byłam tą krową , nie myślcie sobie ) Ponieważ swój stan traktował z poczuciem humoru , my też tak robiliśmy. *Krowa* śmiała się z niego juz do przesady , nazywała maminsynkem , mówiła ,że w tym wieku powinien mieć dziewczynę a nie łazić po szpitalach , że nie wierzy w psychoterapię i potrzebny jest mu dobry seks a nie leki. To było przy nas...rozmawiała z nim też na osobności i śmiała się że * ona go wyleczy* , zapisywała mu na kartce jakieś bzdury, krzyczała na niego i ośmieszała. To wg niej była forma terapii a on nie jest samobójcą tylko ma za dużo w du..e. Kiedy chłopak łapał doła , mówiła : po co sie wieszałeś? Specjalnie ,żeby cię odratowali , nie ? Na twoim miejscu otrułabym się, przecież masz czym. To miały być żarty. Kiedy wyjeżdżałam chłopak przyszedł do mojego pokoju. Zegnał się , miał uśmiech na buzi , widać było ,że pobyt mu służy. Wymieniliśmy sie adresami .obiecaliśmy dzwonić do siebie,zaprosiłam go nawet do siebie nad morze na wakacje. Wyjechałam. Trzy dni później chłopak nie żył. Otruł się . Miał 25 lat. Cholera....czekajcie bo sie pobeczałam... Absolutnie nie miałam na myśli ,że nasza kochana Wiki jest typem tej * krowy*. Przeczytałam tylko rady i sie zagotowałam. Postąpiłam zbyt pochopnie Wiki i bardzo cię przepraszam. Ale wiesz ,że głupi jak nie doczyta to sobie dopowie? Ciężko mi przepraszać. dopiero uczę się pokory , więc przyjmij Wiki moje przeprosiny takie jakie są bo inaczej nie potrafię. Uff!
Odnośnik do komentarza
A moze jest tak jak pisze m.in, L Hay w ksiazce:*Mozesz uzdrowic swoje zycie: Wybór rodziców Zgadzam się z teorią, że to my wybieramy sobie rodziców. Lekcje, jakie pobieramy od życia, wydają się doskonale odpowiadać „sła­bościom* naszych rodziców. Wierzę, że jesteśmy w nie kończącej się podróży przez wieczność. Przybyliśmy na tę planetę, by przerobić konkretne lekcje potrzebne dla naszego duchowego rozwoju. Wybieramy płeć, kolor skóry, kraj. Następnie rozglądamy się za rodzicami, którzy doskonale „odzwier­ciedlą* nasze wzorce. Nasze pobyty na tej planecie to jakby chodzenie do szkoły. Jeśli chcesz być kosmetyczką, idziesz do szkoły przygotowującej do tego zawodu. Jeśli chcesz być mechanikiem, uczysz się w szkole tech­nicznej. Jeśli chcesz być prawnikiem, studiujesz prawo. Rodzice, których sobie wybraliście, byli najlepszymi „znawcami* przedmiotu, którego zdecydowaliście się nauczyć. Gdy dorastamy, mamy tendencję do wytykania naszym rodzicom ich przewinień, mówimy: „To wy mi to zrobiliście*. Ja jednak uwa­żam, że sami ich wybraliśmy.
Odnośnik do komentarza
Vinga,to straszne co napisałaś ale takie prawidziwe,naprawde niektórzy mogą nie zauważyć,kiedy ta cienka linia jaką jest nasze życie może łatwo się przerwać. Czasami dają takie rady i krzywdzą tym,tak jest też w moim przypadku wiele ludzi z mojego otoczenia nie rozumie mojej choroby,mówią że przeciez nie mam powodów do stresów bo mam dobrego męża,poukładane życie,własny dom itd.Ale co oni właściwie o mnie wiedzą??Nic,wolą nie wnikać bo nie wiedzą jak pomóc,unikają,rodzina to samo.Życie niby było poukładane bo odkąd tworzę własną rodzinę było dobrze aż do momentu kiedy wstrętna choroba zaatakowała. Po wcześniejszych przeżyciach chcialam żeby moja rodzina była idealna,żeby nikt do niej z pazurami nie wtargnął,chroniłam tego jak skarbu,a co się stało,choróbsko mi to odbiera i to skutecznie,tracę dobre kontakty ze wszystkimi ze swojego otoczenia,bo oni nie rozumieją a poza tym żyją normalnym życiem którym ja już nie potrafię.Moja rodzina cierpi przezemnie,teraz mój syn ma przeżywać to co kiedyś ja przeżyłam jako dziecko,ma być napiętnowany traumą chorej matki???Nie mogę na to pozwolić muszę walczyć,dlatego chcę to ratować,mam nadzieję że psychoterapia mi pomoże,czekam na drugą wizytę z niecierpliwością.Terapia będzie długa,a więc droga do zdrowia też,zresztą tak jak życie będzie trudna i na nowo mnie ma nauczyć żyć w tym świecie i odnalezc się.Pozdrawiam Cię Vingo i wszystkich którzy przeczytali moją historię,mam nadzieje że mnie zrozumiecie.Trzymajcie się.
Odnośnik do komentarza
Uczennica L.Hay Ewa Foley nagrala nagrala m.inn kasete * W co wierze* I tam znajduja sie takie slowa: Kiedy jesteśmy mali, uczymy się stosunku do siebie i do życia obserwując dorosłych wokół nas. W ten sposób uczymy się, co myśleć o nas samych i naszym świe­cie. Zatem, jeśli przebywamy w otoczeniu ludzi bardzo nieszczęśli­wych, przerażonych, pełnych poczucia winy lub złości, uczymy się wielu negatywnych rzeczy o sobie i otaczającym nas świecie. „Nigdy niczego nie robię dobrze”. „To moja wina”. „Jeśli się złoszczę, jestem złym człowiekiem”. Takie przekonania tworzą życie pełne frustracji. Kiedy dorastamy, mamy tendencję do odtwarzania emocjonalne­go klimatu domu naszego dzieciństwa. Nie jest to ani dobre, ani złe, prawidłowe czy niewłaściwe; to jest klimat, w którym czujemy się „u siebie”. Mamy również tendencję do odtwarzania w naszych osobistych związkach tych samych modeli stosunków, jakie łączyły nas z matką czy ojcem, lub też ich wzajemnych relacji. Zastanówcie się, jak często stwier­dzaliście, że wasz partner czy szef był „taki jak” wasza matka lub ojciec. Sami też traktujemy siebie podobnie jak traktowali nas rodzice. Narzekamy i karzemy się w ten sam sposób. Jeśli się wsłuchasz, możesz niemalże usłyszeć te same słowa. Kochamy i zachęcamy siebie w ten sam sposób, w jaki nas kochano i dopingowano, kiedy byliśmy dziećmi. „Ty nigdy nie robisz niczego prawidłowo”. „To wszystko twoja wina”. Jak często mówiliście do siebie w ten sposób? „Jesteś cudowny”. „Kocham cię”. Jak często to sobie powtarzacie? Mimo wszystko nie winiłabym za to naszych rodziców. Wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar, które prawdopodobnie przeka­zały nam całą swoją wiedzę. Jeśli wasza matka lub ojciec nie wiedzie­li, jak kochać siebie, nie mogli nauczyć was tej miłości. Mogli was nauczyć tylko tego, co sami otrzymali w dzieciństwie. Jeśli chcecie lepiej zrozumieć swoich rodziców, poproście ich, aby opowiedzieli wam o swoim dzieciństwie. Jeśli posłuchacie ich uważnie, dowiecie się, skąd wzięły się ich własne lęki i sztywne reguły postępowania. Ci ludzie, którzy obarczyli was tym całym „bagażem”, byli tak samo przerażeni i zalęknieni jak wy. Moze to komus pomoze. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witam Was i dziękuję za wsparcie. Vingo,bo to Ty chyba zrozmiałaś,ze mam oparcie w swojej córce.Otóż ja mam dwie córki.Ta ,o której pisałam,że dostała nominacje mieszka w innym mieście.I to ona dokładnie rozumie istotę tej choroby.I to jej telefon i dalsze działania mnie uratowały.Natomiast młodsza wraz z mężem mieszka z nami.Teraz jest cały czas w domu(małe komplikacje zwiazane z ciążą-niedługo zostanę poraz drugi babcią),więc jest mi trochę razniej.Ona jednak nie rozumie o co chodzi w tym wszystkim.Chce dla mnie jak najlepiej przekonując mnie,że strach ma wielkie oczy i wszystko będzie ok.Nie rozumie w ogóle moich zachowań.Starsza nigdy nie nalega ,żebym coś robiła wbrew sobie.Jestem z nią w stałym kontakcie telefonicznym.Wrażliwość odziedziczyła po mnie,więc rozumiemy się bez słów.Chętnie na jakiś czas bym do niej wyjechała,ale muszę myśleć o młodszej córce,która może urodzić za 2 tygodnie.Tak więc widzisz Vigo,że nie łatwo mi podjąć jakieś radykalne kroki.Zawsze stoi cos na przeszkodzie,a chyba najbardziej brak samodzielności.Nie poradziłabym sobie nawet finansowo.Mąż pomimo,że pije dba o dom i o to,zeby w nim wszystko było.Na ogół pije w samotności póznym wieczorem.Tylko jak zaczyna się ciąg,a mnie jest konieczna jego pomoc,ciagle panicznie sie boję,że w najważniejszym dla mnie momencie zawiedzie mnie.Tak już niestety bywało. Vingo,absolutnie się na Ciebie nie gniewam.Uniosłam się niepotrzebnie.Wszystko już zostało wyjaśnione i myślę,że taraz będziemy się tylko wspierać. Agunia,muszę Ci powiedzieć,że jesteś bardzo,bardzo dzielna. b-45 dzięki za dobre teksty. Hydroxizyna przestała działać.Zmienili mi godzinę założenia holtera.Już się denerwuję,bo nie wiem,czy mój mąż o tak wczesnej porze nie będzie mieć alkoholu we krwi.Teraz poszedł grać w piłkę siatkową.Ale co będzie potem? Znowu pojawiła się ta obręcz i oddycha mi się ciężej.Muszę jeszcze się pomęczyć ,żeby tabletkę wziąć przed spaniem. Pozdrawiam Was dziewczyny serdecznie.
Odnośnik do komentarza
Aguniu, Wiki, zresztą Wy wszyscy tutaj! Jesteście wartościowymi ludźmi, a życie czasem bywa okrutne, wiem... Ważne, że potrafiłyście się odbić od dna, teraz wystarczy... żyć a na pewno wszystko będzie SUPER po pewnym czasie! Wiem, że to brzmi jak puste słowa, ale *każdy dzień to szansa na nowe życie i tylko od nas zależy czy wzjedzie słońce*. Wierzę, że wszystko naprawicie (naprawimy), sama mam problemy, staram się jak mogę, są wzloty i upadki. Zawsze sobie powtarzam, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Banały? Może, ale uwierzyć trzbea. Trzymam mocno kciuki... JAKU! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłam. Ostatnio ze nerwicą w miarę OK, najbardziej dokucza mi oddech. A Tobie?
Odnośnik do komentarza
KOCHANA AGUNIU... Jestem w tej samej sytuacji co ty ; mam piekny dom , wspaniałego męża i udana córkę a niedawno adoptowaliśmy chłopca. Też słyszę ,że powinnam się cieszyć a nie świrować. Obecne życie same wybrałyśmy i mamy na nie wpływ - to co działo sie kiedyś ( nasi rodzice ) jest bez naszego wpływu i nie możemy tego zmienić. Mozemy tylko wybaczyć . JESTES CHORA . Najwyższa pora żeby towoja rodzina przyjęła to do wiadomości . Jak masz grypę to leżysz w łóżku i nikt się temu nie dziwi. Wyłącz się. powiedz im ,ze zachorowałaś i musisz walczć z tą chorobą. Powiedz ,że prawdopodobnie nigdy nie wyzdrowiejesz ale jak ci pomoga to wasze życie bedzie lepsze. Wytłumacz co to za choroba , skąd sie wzięła i jak z nia walczysz. Powiedz ,że na świecie są miliony takich jak ty i że ich rodziny żyją w świadomości nerwicy. Ja tak zrobiłam. Teraz jeśli żle się czuję to idę się położyć. Nieumyte naczynia czy niedogotowane ziemniaki mogą poczekać. Weż tabletke , poleż i głeboko oddychaj ( przez nos wciągasz , buzia wypuszczasz powietrze , aż ci się w głowie zakręci) lub zrób cokolwiek aby ci pomogło. Zażądaj wtedy spokoju albo każ sobie przynieśc herbatę ( melisa np.) Niech czekają az ci przejdzie. Takie ataki nie trwaja długo ( zazwyczaj ) i szybko wrocisz do życia rodzinnego . Ale pamiętaj - to czas wyłacznie dla ciebie. To ty jesteś chora a twoje zycie ma wpływ na ich zycie. Jeśli polepszy się twoje to polepszy sie ich . Będą mieli chorą , ale szczęśliwą matkę. W tej chwili prawdopodobnie boją się twojej choroby ( tak robił mój mąż) lub kojarzy się im ona z wariatami. To normalne. Pomyśl co ty myślałaś zanim poznałaś nerwicę ? Aguniu, to jest do zrobienia - starająć sie ze wszystkich sił panować nad nerwami i atakami nie chronisz rodziny tylko ją oszukujesz. Sama siebie też. Uda ci się . Powodzenia.
Odnośnik do komentarza
Dziękuję wam wszystkim za okazane wsparcie i zrozumienie,dziękuję że tu jesteście i napisałyście do mnie,kochana Vingo,Wikuś,Izo,b-45 bardzo was mocno ściskam,bez was to forum byłoby nijakie i bez was ciężko byłoby żyć samej z tą chorobą,pozdrawiam was wszystkie i innych też których pominęłam a mam w sercu.Miłej nocki i do jutra.Mimo złych dni w sercu mam słońce bo mam takie wspaniałe osoby które rozumieją,Pogódkę kochaną też pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witajcie Na dzisiaj zaplanowałam wizytę u lekarza żeby stwierdził, czy te bóle które mam po obu stronach klatki (bardziej na żebrach) to nerwobóle, bóle związane z ciążą czy może coś innego i chciałam zrobić usg tych moich boków co tak bolą już czwarty tydzień. Ale nie wiem co robić, bo od obudzenia nic mnie nie boli. Dziwne. Tzn cieszę się, że wreszcie jakiś dzień bez bólu czy nieprzyjemnego uczucia, ale nie wiem czy iść do lekarza czy poczekać. Nawet ciśnienie mi się uspokoiło i tętno jakieś miarowe (nie przekracza 100). Coś za spokojny ten dzień:)
Odnośnik do komentarza
Witaj matiiaga, oczywiscie ,ze idz.Chocby po to ,zebys sie wewnetrznie uspokoila.Najgorsza jest ta niepewnosc i wyobrazanie sobie rzeczy, ktore wcale nie musza miec miejsca.Zwykle tak jest, kto jak kto ,ale my nerwicowcy najlepiej o tym wiemy.Powiesz lekarzowi to co tu napisalas i na pewno nie zignoruje Twoich obaw , tymbardziej , ze jestes w ciazy.Jestem za tym , zebys poszla do lekarza i wyjasnila swoje watpliwosci.Pozdrawiam Cie serdecznie.
Odnośnik do komentarza
Kochane dziewczyny przeczytałam Wasze ostatnie posty i muszę stwierdzić,że cholernie Wam zazdroszczę odwagi i szczerości z jaką potraficie pisać o swoich problemach.Ja jestem osobą skrytą, nie ptrafiącą wyrzucać z siebie tego co mnie boli. Podejrzewam,że duszenie w sobie wszystkich problemów spowodowało u mnie to że dziśchoruję na nerwicę. Szczerze Wam gratuluję odwagi i życzę wiele radości.
Odnośnik do komentarza
Dorotko.... Powiedz czym nas zaskoczysz? Przeżyłaś coś takiego czego nie przeżyło którekolwiek z nas? Twoje problemy są straszniejsze od naszych ? Jesteś tak nieszczęśliwa , że nie warto o tym pisać? A kto cię tu zna? Dla nas jesteś jedną z wielu osób chorych na nerwicę . Bije w tobie takie samo zdenerwowane serduszko jak w nas, tak samo masz twarz i oczy pełne lęku jak my. I tak samo czujesz się niepewnie we własnym ciele jak wszyscy my. Więc o co chodzi? JESTES TAKA SAMA . Ani lepsza ani gorsza. Nerwica to nie świat głaskania po głowie i przytulania, nerwica nie otrze ci łez chusteczką i nie przytuli do piersi. Ale wiesz co ? My możemy to zrobić . Daj nam szansę. Weż głęboki oddech i .....zacznij pisać. Opisz wszystko co gra w twojej duszy , napisz o całym bólu który cie ogarnia , o krzywdach których doznałaś i o swoich marzeniach. Pisz i nie myśl co dalej. Ty masz to z siebie wyrzucić , ba , nawet nas możesz obarczyć całym bólem ! Nas jest dużo - poradzimy sobie. Powodzenia kochana!
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich mam 32 lata i leczę się na arytmie dzisiaj mój kardiolog wysłał mnie na badanie elektrofizjologiczne , powiedział mi ze choroba moja to prawdopodobnie na tle emocjonalnym innym słowem nerwica. Terminy na te badania są odległe chciałem udać się na konsultacje do doktora Każmierczaka ze szczecina ale nie mam namiarów polecił mi go mój kardiolog dr. Smulski. Może ktoś z państwa ma namiary na dr. Każmierczaka ,jeżeli tak bardzo bym prosił o odpisanie z gory dziękuje i życzę dużo zdrowia.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×