Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica serca?! ktoś z Was to ma?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

wiesz cixi81 ja z reguŁy jestem osoba ktÓra lubi sobie pomarzyc i to prawda ze to czasem pomaga ale wiesz czŁowiek w tym wieku chciaŁby jeszcze nie myŚleĆ o takich przypadŁoŚciach jak serce a tu niestety (ale siĘ pocieszam z ty wiekiem) a zioŁÓwki to mam non stop przy sobie dziĘki za radĘ
Odnośnik do komentarza
Gość Małgorzata
Tosiu,idz do lekarza po tabletki na serce,ja biore 3 dzien,betalok zoc 25,tez uciekałam od tabletek, bo zawsze czułam jakies skutki uboczne,ale musze Ci powiedziec ze nie jest az tak żle,jakoś je znosze i czuje ze serducho ma sie lepiej.zrób sobie badania żeby sie upewnic że to tylko nerwica.pisze tylko....ale dlatego że sa gorsze choroby...ja jak mam atak to własnie tak myśle,że to tylko nerwica i że za pare minut mi przejdzie.ja wiem że te 15 minut trwa jak wieczność,ale walcze z tym.kiedys zauważyłam im wiecej sie przejmowałam tym wiecej miałam ataków,tak jakbym wywoływala je sama.bo to jest panika,nakrecanie sie...pij dużo wody niegazowanej,znajdz czas dla siebie,idz na pilates,bardzo wycisza ta gimnastyka.i zawsze noś przy sobie jakies tabletki na uspokojenie,same noszenie je przy sobie daje otuchy.Tosiu ja tez mam dzieci,i dla nich musimy żyć,musimy walczyć ,spróbuj to zastosować to co Ci napisałam.napewno dasz rade...pozdrawiam wszystkich!!!
Odnośnik do komentarza
Jeżeli chodzi o nerwicę to nie dotyczy ona w zasadzie tylko serca czy np. żołądka. Jest to bardzo wredna choroba, która powoduje (może powodować) spustoszenie w całym ograniźmie. Pracuję w wojsku od ponad 9 lat i nie raz stres powodował u mnie różne objawy: agresje, czasami poczucie strachu, olbrzymią nerwowość. Nie raz musiałem *zacisnąć zęby* i na *czarne* mówić *białe*. Do tego wszystkiego doszły sprawy dnia codziennego i po jakimś czasie zacząłem przeżywać sprawy z...dzieciństwa! Nie zdawałem sobie z tego sprawy, że w moim organiźmie coraz bardziej rozwija się nerwica. Wydaje mi się, że przyspieszyły ją: ćwiczenia na siłowni, nadużywanie piwa (szczególnie po ćwiczeniach- totalna głupota!)oraz nadmierna ambicja w dążeniu do celu. Nie to żebym był teraz przeciwnikiem ćwiczeń fizycznych ale trzeba to robić z głową i znać zasady odpowiedniej suplementacji. Te trzy w/w rzeczy spowodowały u mnie nadmierny deficyt magnezu. Wiadomo,że jeżeli zaistnieje brak tego pierwiastka w organiźmie to zaczyna się ostra jazda na zasadzie *błędnego koła*. Brak magnezu powoduje nerwicę, nerwica pogłębia jego deficyt. Moimi objawami nerwicy były (czasami nadal niektóre się pojawiają ale z mniejszym natężeniem): wysokie ciśnienie krwi, osłabienie, zawroty głowy, szybki puls, potliwość,duszność, załamanie, zaniki pamięci, nerwowość,egocentryzm, poczucie tracenia kontroli nad sobą, poczucie nadchodzącego omdlenia-bez omdlenia, drżenie rąk, powieki, mięśni, utrata pewności siebie, tracenie oddechu w nocy, bóle serca, itp. Przez prawie tydzień nie mogłem podnieść się z łóżka, co ciekawe przypominały mi się mimo woli zdarzenia z dzieciństwa, czasami jakieś negatywne zdarzenia z pracy. Zacząłem swoją krucjatę po zdrowie od wycieczki do lekarzy: lekarz domowy, neurolog, kardiolog. W zasadzie tylko ten ostatni po zrobieniu mi serii badań uśmiechnął się i wytłumaczył mi o co chodzi. Oczywiście nie chciałem mu uwierzyć,że moim problemem są nerwy. Zacząłem przeglądać strony w internecie i wszystko zaczęło się układać w jedną całość-NERWICA. Teraz stopniowo zacząłem zmieniać swoje podejście do spraw życia codziennego i trochę wyluzowałem w pracy. Zmieniłem dietę. Biorę od prawie pół roku: magnez +B6, B kompleks, potas, cynk, OMEGA -3, ostatnio eksperymentuję trochę z Vigorem. Nie polecam nerwicowcom : kawy, alkoholu i żeń - szenia. Czuję się coraz lepiej i zaczynam dostrzegać błędy, które wcześniej popełniłem.
Odnośnik do komentarza
Witajcie ja wiem ze to jeste wszystko piekne do czasu ataku poza domem. jak mnie ostatnio złapało poza domem ja wtedy nawet nie jestem w stanie sobie wyobraźic czegos przyjemnego, w mojej glowie tylko jedno ,że zaraz upadne ,ze mi sie coś stanie , nogi jak z waty . nosz kurna , wrocilam do domu i jeszcze troche sie trzeslam ale mi przeszło...i smialam sie z siebie co ja w ogóle wyprawiam !?! dziś po obiedzie wychodze na spacer bede blisko domu i nawet jak mnie złapie , nie poddam sie, stane sobie i poczekam aż mnie opuści ten pieprzony lęk. to wszystko siedzi w mojej głowie, i psychoterapie na nic , przeczytałam bardzo duzo ksiazek o lękach i co z tego jak zauwazylam ze lęk jest silniejszy ode mnie..ale nie zawsze , sa takie dni ,że to ja jestem silna , odważna, ale jak mam okres to klapa totalna , czuje taka beznadzieje ,że płakać sie chce..nie mam wtedy odwagi..
Odnośnik do komentarza
Gość Małgorzata
ja też żażywam witaminy,dodatkowo magnez ,potas,wapń,cynk.pije aktywny tlen. tak,to prawda ,stres wypłukuje nam wszystkie minerały,dlatego musimy je uzupełniać. uwieżcie mi ze mna bylo kiedyś o wiele gorzej,byłam w strasznym stanie,nie pracowalam,nie miałam siły zrobić nic w domu,a najbardziej dobijalo mnie to że dzieci patrzały na mnie, a ja nie dawałam sobie z niczym rady.nie mogłam zostac nawet na 5 minut sama.zaraz była panika że mi sie cos stanie,odrazu widzialam siebie w trumnie.było nawet tak że czekałam w kolejce do psychiatry i bałam sie do niego wejść.miałam ochote wyskoczyć z okna,gdybym była sama to niewiem czy bym tego nie zrobiła.pewnie tak...miałam dosyć tego życia,tych lęków,tych ataków.co tydzień szpital,i ciagłe badania,co rusz wymyślałam nowe choroby.naprawde zwalczyłam dużo...pracuje,nie musze ciagle miec kogoś przy sobie,jak mnie złapie potrafie poradzić sobie sama.wtedy sobie mówie,zaraz to przejdzie skończy sie,to tylko atak nerwicy.ciesze sie ze nie mam raka,albo innej grożnej choroby.nerwice ma sie do konca zycia,ale można z z nia zyć.tak ,nerwica poiwoduje spustoszenie w organiżmie,dlatego trzeba przyjmować witaminy i minerały.ja też mam gorsze dni,ale na drugi dzień jest lepiej.trzeba sie cieszyć każdym dniem,bo życie jest i tak krótkie.niedlugo znowu bedzie wiosna,i upragnone lato...wiecej słonca....
Odnośnik do komentarza
Pamiętajcie!!1 Nie możemy wychodzić z założenia, że nerwicę będziemy mieli do końca życia!!! Widzimy sukcesy innych ludzi: domy, samochody, ich własne biznesy itd. To powoduje, że będąc w *dołku* jeszcze bardziej się pogrążamy i myślimy, że jesteśmy do niczego,że nam już nic w życiu się nie uda. Błąd! To po prostu takie chore i podstępne czasy. Liczy się sukces a nie człowiek. Mnóstwo kretynów lansuje modę, style, trendy i inne gówna naszych czasów. Niestety inteligentnemu człowiekowi, który jeszcze zwraca uwagę na innych jest coraz ciężej. Musimy odpowiedzieć sobie po prostu na pytanie: CO DLA NAS JEST NAJWAŻNIEJSZE? Starać się realizować plany, ale nie za wszelką cenę. Musimy przyjąć zasadę: jeżeli nie uda się dziś to na pewno uda się jutro! Pod żadnym pozorem nie możemy się poddawać!!! Musimy znaleźć w sobie dystans do niektórych spraw, olać ten chory świat. Śmiać się z tej bandy kretynów ze złotymi łańcuchami na szyi itp. Pamiętajcie: odpowiednia suplementacja, zmiana podejścia do świata, do samych siebie oraz odpowiednio dobrana porcja ćwiczeń fizycznych (z umiarem) powinna stopniowo zmieniać naszą sytuację na lepszą. Dobrze jest znaleźć dobrego przyjaciela (chociaż kolegę), który nas wysłucha. Ja niestety nie mam takiego obok siebie i muszę radzić sobie sam. Na szczęście nie jestem osobą, która łatwo się poddaje i myślę, że w tym przypadku moja 9-letnia praca w wojsku spowodowała mój upór w dążeniu do celu. Nie myślcie o nerwicy. Zajmijcie się czymś a przy następnym ataku lęku pomyślcie że tak naprawdę nic Wam nie jest. Nerwica to tylko błąd - wirus w naszym centralnym systemie nerwowym. Pozdrawiam i życzę Wam powodzenia!
Odnośnik do komentarza
Witam was, ja już pisałam w innym wątku ale nikt nie odpisał... ja również mam nerwicę lękową od 3 tygodni... Mam 22 lata,miałam ciężkie dzieciństwo,co uczyniło ze mnie osobę słabą, nie odporną na krytykę i z klapkami na oczach na własne błędy... Osobę nerwową,pesymistycznie nastawioną do życia, goniącą za modą (wiem, to głupie....) ale równocześnie oddaną przez co nie raz dostałam po tyłku od *przyjaciół*. właśnie u takiej *oddanej koleżanki* miałam atak po raz pierwszy w czasie nauki do sesji egzam. nie mogłam złapać tchu, pobiegłam do okna,stałam w mrozie 40 min, a serce kołatało jak oszalałe,prądy przechodziły mi przez kończyny-jak padaczka! byłam pewna że umrę,bałam się ale nad paniką wygrała walka i uspokoiłam serce nie wiedząc wtedy jeszcze co to wogóle za stan,z czego wynika...Odebrał mnie narzeczony a moje koleżanki po tej akcji nie odzywają sie nawet jak się czuję ale nieważne.. Po ataku byłam w szkole po wpisy. mialam lęk-po raz pierwszy- w klatce piersiowej,napięcie, duszność.Ale pojechałam bo byłam pewna,że nic mi nie będzie.W szkole zdenerwowałam się bo źle się poczułam(ta duszność!) a profesor kazał mi coś tam zaliczać(nawet nie pamiętam co bo czułam sienaprawdę źle)i zabrała mnie karetka bo miałam atak tętna i duchote jak bym miała zejść... EKG wyszło dobrze,nie jestem chora na serce-mam nerwice. Za tydzien robie badania na tarczycę aby upewnić się,że nie jestem na coś chora. Nie pozaliczałam egzaminów,pisałam w innym terminie,jeszcze ten tydzień mam poprawki,boję sie jechac daleko od domu... Dlaczego? Otóż parę dni temu myśłałam,że doszłam do siebie, wróciłam z centrum sama autobusem i było pięknie! Aż w piątek jechałam metrem do szkoły z narzeczonym i zrobiło mi sie tylko duszno wiec spokojnie powiedzialam ze przejdziemy sie 1 stację piechotką. Parę kroków na powietrzu i nagle- kołatanie serca...i duszność. Szybko tabletka validolu pod język i szybki marsz. i...po 20 min.spaceru przeszło. nie można stać w miejscu, tylko iść.to wtedy nie czuje się tego kołatania i samowolnie człowiek oddycha bo idzie a stojąc tchu nie mogłam złapać i czułam jak serce zaraz stanie z wysiłku :-(. Od piątku znowu wróciłam do stanu z przed 3 tygodni ale nadzieją jest psychoterapia którą zaczynam 19 lutego. nie biorę silnych leków,jedynie persen 3 razy dziennie po 1 tabletce. mam hydroksyzyne ale po niej jakoś odpływam i odstawiłam bo po jednorazowym użyciu miałam wrażenie jakbym zapadała się... Tak więc rozumiem was i cieszę się,że mogę się podzielić tym odczuciem,ono jest straszne ale trzeba walczyć bo my sami tylko możemy to wyleczyć... ja także mam lęk przed śmiercią w czasie kołatania,nie wychodzę sama(najgorzej jest tuż przed zaśnięciem) ale wierzę że psycholog mi pomoże i wygram z tym! muszę,przecież mam dopierro 22 lata...dopiero nie dawno to zrozumiałam...Co w zyciu jest najważniejsze...szkoda,że musiała mnie trafić taka przykrość aby to zrozumieć. pozdrawiam was wszystkich! :-*
Odnośnik do komentarza
jutro mam egzamin i boję się jechać...boję się ataku. Ale wiem,że muszę! Gambler,zazdroszczę ci samozaparcia i siły,której mi brak.. Co prawda jestem z siebie dumna bo dużym krokiem było nie wykupienie recepty z psychotropowym lekiem alprox.... Może jest plus tej choroby,bo *dzięki* nerwicy, zeszłam z kursu *wyścigu szczurów* i weszłam na własną ścieżkę, która tyle lat na mnie czekała. Odkryłam własne priorytety. Tylko żeby tak jeszcze usunąć ten lęk przed wyjściem gdzieś samej....Wierzę,że psychoterapia pomoże.
Odnośnik do komentarza
Kasiaa! Nie przejmuj się tym egzaminem. Na pewno dasz z siebie wszystko. Pamiętaj, że obok Ciebie na tym egzaminie będzie z pewnością przynajmniej kilka osób z podobnymi problemami jak my. Wiele osób po prostu nie przyznaje się do tego że ma problemy z samym sobą. Nauczyciele, lekarze, sportowcy, policjanci, żołnierze coraz częściej biorą różnego rodzaju leki na psychę. Niektórzy są po prostu mistrzami udawania. Być może ten kto jutro będzie zadawał Ci pytania godzinę przed Twoim egzaminem wydoił szklanę wódy, łyknął Cloranxen albo płakał poprzedniej nocy nie radząc sobie ze swoimi problemami. Pomyśl, że nawet to, że jutro podejmiesz wyzwanie-znajdzesz się na tym egzaminie to już będzie Twój sukces, nerwicowcy wiedzą co mam na myśli. Każdy nasz krok w tej chorobie - podłym *wirusie* , każdy mniejszy lub większy sukces, a czasem nawet przegrana z* twarzą* jest dla naszej nerwicy kolejnym krokiem do trumny. Nerwica kiedyś ustąpi a my jeszcze będziemy śmiać się z objawów tego cholerstwa. Pamiętaj : Co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Nerwica nie ma takich środków żeby nam zrobić poważną krzywdę. Powoduje tylko obniżenie jakości życia. Na tym koniec - kropka! tylko na tyle może sobie pozwolić. Nasz mózg wytwarzając nerwicę na pewno ma na nią antidotum i z pewnością wkrótce go użyje. Wczoraj trochę kręciło mi się w głowie-extra przynajmniej nie musiałem walnąć kilku browców żeby mieć lekki odlot. Zawsze to jakaś oszczędność! ha, ha , Tak do tego podchodź z uśmiechem. To naprawdę pomaga!!! Więcej pewności siebie. Pozdrawiam - WYLUZUJ!!!!
Odnośnik do komentarza
Dziękuję za wsparcie to naprawdę pomaga... nie poszło mi dobrze bo nie dość że to była poprawka(pierwszego terminu nie zaliczyłam bo przez to co się stało nie zdążyłam się nauczyć) to jeszcze bardzo ciężkie pytania,na myślenie,a ja jak mam się skupić to odrazu mi duszno i kołatanie...szczerze mówiac pod koniec zaznaczałam jak popadnie bo już źle się czułam. Duży sukces dzisiejszego dnia to to,że osoba która pojechała ze mna (sama się jeszcze nie oddalam od domu) czekała na innym piętrze,a ja z rówieśnikami powtarzałam materiał...niewiem,jak nie zdam to trudno,zapłacę za komisyjny i jeszcze raz podejdę,zdrowie ważniejsze... Dziś umówiłam się z przyjacółką,niewiem czy iść,boję sie,ale jesli zawsze i wszedzie bedzie ktos ze mna to naprawde moge zwariowac... Spróbuję mimo wszystko chyba się spotkać,nawet parę przystanków dalej od domu... w razie czego to wiem, że mam isc przed siebie na dworze-wtedy nie czuje sie kolatania. Podziwiam was,że tak normalnie z tym funkcjonujecie(że starcie się!) ja naprawdę znoszę to ciężko...pozdrowionka:-*
Odnośnik do komentarza
Gość Małgorzata
Kasiu! to jest normalne ze choroba próbuje nad toba zapanować,ja też tak miałam,a nawet chyba gorzej.ja sie bałam nawet iśc gdziekolwiek z kims.miałam lęk że padne.byłam taka słaba że nic nie robiłam w domu.a jak próbowałam to dostawałam duszności,cisnienie mi skakalo,puls wysoki.praktycznie leżałam jakbym była nie wiadomo na co chora.posunełam sie do takiego momentu że wmówiłam sobie ze mam chyba HIV-a,i poszłam anonimowo robić badania,rodzina moja tak samio sie bała o mnie,też przeżywała,a ja sie czulam jakbym była na wykończniu.po tygodniu miałam odebrac wynik,ja nie miałam odwagi go odebrać bo byłam pewn a że ten wynik jest pozytywny.po miesiacu sie troche zebrałam i pojechałam,oczywiscie panika,tabletki na serce uspokojenie,bo bym chyba zawału dostała.jak weszłam do gabinetu to kolek w gardle,płacz taki ze wszyscy na poczekalni słyszeli,doktor mi wyjeła zreki numerek bo sama nie miałam odwagi jej dać,poszukała i mówi *czemu Pani płacze,przecież Pani jest zdrowa*cieszylam sie bardzo,tak jakbym dostała drugie zycie od boga,poszłam sie pomodlić do kościoła.takich głupich sytuacji miałam dużo,mogłabym pisać ,pisać.i dochodze do wniosku,że to ja sie sama nakrecałam,sama sobie grób kopałam,wymyslajac takie rzeczy. pomału zaczełam sobie wmawiać że to tylko nerwica, ze zaraz przejdzie,im mniej sie nakrecałam tym mniej miałam takich sytuacji.w chwili obecnej pracuje,prowadze swoja firme,jak wczesniej pisałam mam czwórke dzieci ,nawet wnusia.czasami mnie łapie,ale jakoś przechodze to i dalej zyje,pracuje,ciesze sie zyciem.a złapało mnie to 4 lata temu,byłam wtedy załamana bo nie miałam zielonego pojecia ze nerwica może tak człowiekiem zawładnać,dlatego nie daj sie,jestes młoda,walcz o swoje szczescie,bo to tylko od nas zalezy.nie daj sie !!!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
Małgosiu jak czytam to co napisałaś, to bardzo mi głupio, że ja nie potrafię wygrać z nerwicą czując się w sumie świetnie; że tak narzekam... Ty jesteś silna i naprawdę, podziwiam Cię że po tym wszystkim dałaś rade sama... Ja w końcu nigdzie dziś nie poszłam. Odwołałam spotkanie z przyjaciółką... Znowu śpię dziś u babci bo sama u siebie się boję... Jutro miałam sama pojechać coś załatwić.Również zorganizowałam już *obstawę*. Może jak zrobi się cieplej i dni będa dłuższe to łatweij bedzie walczyć z chorobą...? zauważyłam że jak jest jasno,to jeszcze mogłabym się odważyć iść gdzieś ze znajomymi. Zdarza się ze zapominam o *tym* i jest tak pięknie! a po chwili myśle sobie *zaraz,przeciez coś mnie gnębi...* i przypomina mi się *to*. Dziś płakałam bo zaraz zaczyna się semestr a tu dorosły człowiek nawet sam na uczelnię nie jest w stanie pojechać! Chcę zapisac sie na jogę ale niewiem czy to dla nerwicowców,bo jak sie wyciszam i tak siedzę bez ruchu to czuje bicie serca(wogóle jego bicie nie wazne w jakim tempie) a jak czuję że ono biję to odrazu myślę*czy nie zacznie bić szybciej i mocniej?*. .. Mam nadzieję,że do Ciebie już to nie wróci i gratuluję samozaparcia! Napewno masz wspaniałe dzieci,które są twoim motywatorem. :-)
Odnośnik do komentarza
Gość Ma?gorzata
Kasiu! To do mnie te? powraca,ale ju? daje sobie rade z tym.nie daje soba zaw?adna?.ja swego czasu chodzi?am na gimnastyke- pilates.to jest po?aczenie baletu, jogi,?wiczen si?owych.ta gimnastyka bardzo pozytywnie na mnie dzia?a?a.wraca?am po niej na?adowana jak nowa bateryjka.wiesz, w?asnie musze sobie znale?? czas i znowu zacza? chodzic.dobry te? jest basen.zamiast siedzie? w domu, we? przyjació?ke i razem zacznijcie chodzi?.polecam! I pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Ja właśnie myślę nad jogą,ale może pilates jest lepszy?... ja dziś miałam dobry dzień, tylko wracając (oczywiście nie byłam jeszcze dziś sama na mieście...) zrobiło mi się duszno i zdretwiala mi na chwile jakby twarz,a potem charakterystyczne, szybkie kołatanie. ale przeszłyyśmy się z babcią kawałeczek,spokojnie i...wsiadłyśmy w tramwaj i już dobrze! :-) troche jestem teraz napięta ale to minie. jeszcze dwa dni nauki do ostatniej poprawki(poprzednie się udały!) i już zaczynam *żyć*. w ptk wieczorem ide do znajomej-SAMA! obym dotarła... a w pon.ide po skierowanie na reszte badan aby napewno wykluczyć choroby bo boli mnie po najedzeniu się w sercu i nerwobóle chodzą po ciele. Jestem dobrej myśli! Basenu troche sie boję bo jak mnie złapie w wodzie to dopiero będzie! najważniejsze abym przełamamła strach wychodzenia samej...a potem już będzie lepiej... Małgorzato, a w jaki sposób nie dajesz sobą zawładnąć? czy też pomaga ci spacer? jak nie myśleć o tym w chwili ataku?? moim sposobem(tak myślę)jest spokojne-nie głębokie-oddychanie w czasie marszu. Też chcę nauczyć się *to* ignorować gdy mnie trafi po za domem :-(
Odnośnik do komentarza
Gość Małgorzata
Kasiu! ja poprostu jak mnie bierze to mysle *zarqz przejdzie ,to tylko nerwica*. I wpajam sobie nie choroby,nie chore serce,nie guza mózgu itd,tylko ze to nerwica i ze to czasami tak jest,ze tak sie objawa,ale im mniej sie przejmuje, tym mniej stresu,i leki mam coraz rzadziej.bo poprostu tak musi być i koniec.ale dodaje mi tez otuchy myślenie,że nie mam gorszej choroby,a przecież sa.jeżeli masz ochote sie przebadac,to sie badaj.napewno bedziesz spokojniejsza.ja miałam bardzo dużo,iwiesz ze jestem zdrowa,sie smieje ze jak bede sie przejmować to padne na zzawał,albo jakiś wylew.musze Ci powiedzieć że w twoim wieku to napewno masz serce jak dzwon,chronia Cie hormony.a zrezsta jak sama zauważyłas dzieje sie to pod wpływem stresu.czyli to napewno nerwica.pilates polecam ,tam ćwiczysz -musisz koncentrowac sie nad ćwiczeniem bo inaczej go nie wykonasz,jednoczesnie głeboko oddychasz,super to działa ,dlatego że dotleniasz cały organizm,jednoczesnie modelujesz sylwetke i jak masz poroblemy z kregosłupem to jest polecana gimnastyka przez lekarzy,działa rownież korzystnie na krażenie.jak ja chodziłam to były Panie nawet w wieku 60 lat-jedna nawet po operacji serca.jak nie pOjdziesz to sie nie przekonasz.także bierz przyjacółke i na PILATES!!!musisz dalej działać do przodu,kroczek po kroczku,nie zamykaj sie wdomu.poprzednio pisałam odpowiedz z telefonu,bo nie wziełam laptopa do pracy,tak dziwnie sie zapisalo,a bardzo chciałam Ci odpisać.pozdrawiam!! czekam na dalszy krok!!
Odnośnik do komentarza
Dziś już się tak zezłościłam na to co się dzieje.... Jutro ide do lekarza po skierowanie do neurologa, bo mojej babci powiedzial gdy pytala o mnie, żeściski w klatce i blokada pełnego oddechu i te kołatania to nerwy i żebym wzieła skier.od rodzinnego i przyszła. Wezmę też na tarczyce i krew,serce żeby na 100% wykluczyć wszystko złe! Ps: czy jak mnie złapie na mieście to mogę wziąć jako pierwszą pomoc hydroksyzynę? pozdrowienia!
Odnośnik do komentarza
Gość Sebastian
Witam... sporo rzeczy o których tu piszecie objawiło mi się na przełomie 2004-2005 roku, tez bylem badany itp itd, ale na nic nie wykazywało, niby wszystko zdrowe, a czulem się fatalnie, kolatanie serca, oslabienie, ma sie wrazenie wtedy ze sie umiera mając oczy otwarte, bedac swiadomym wszystkiego... nie zycze tego naprawde nikomu... w polowie 2005 zaczelo przechodzic, w 2006 funkcjonowalem juz normalnie, do niedawna... Dziś np uciska mnie w klatce piersiowej i czuje oslabienie, boję się że to nawrót tego co bylo... :( Pozdrawiam...
Odnośnik do komentarza
Witam! Dzisiaj też nie czuję się najlepiej. Boli i uciska mnie głowa (szczególnie z tyłu), trzęsą mi się ręce. Szlak już mnie trafia jak o tym myślę. Wydaje mi się,że wiem dlaczego tak się ze mną dzieje, złożyło się na to kilka nerwowych spraw m. in. operacja mojej siostry (pojawiły się komplikacje) i perspektywa wyjazdu na ok. 2 m-ce . Cały czas powtarzam sobie, że nie mogę chorować i muszę zachować spokój. Większość mojej rodziny, łącznie z moją żoną zachorowała na grypę. Ja o dziwo nie. Wydaje mi się,że to dzięki witaminom , które przyjmuję. Wiem, że nie mogę się poddać i z pewnością tego nie zrobię. Te szare i przygnębiające dni wcale nie pomagają nam - nerwicowcom. Mam pytanie :czy zdarzał wam się *niepewny* chód? Tzn. idziecie np. po chodniku i nie możecie utrzymać jednej linii po której idziecie. Tak jakbyście byli po paru piwach? Czasami jest to miłe uczucie a czasami mnie to wkurza.Kiedyś łapało mnie coś takiego, że idąc po chodniku i patrząc na polbruk pod nogami dostawałem zawrotów głowy. Tak jakby ta ogromna ilość płytek mnie rozdrażniała. Teraz raczej mi to przeszło. Trochę to głupie ale tak to na mnie działało. Planuję dzisiaj ( zresztą jak prawie codziennie) trochę poćwiczyć i myślę, że albo mi przejdą te nerwy albo dostanę np. wysokiego ciśnienia krwi. Co by nie było to i tak muszę sobie z tym wszystkim poradzić. Jeżeli mieliście podobne objawy to opowiedzcie o tym. Z góry dziękuję i pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Gość Sebastian
gambler cos jest w tym o czym piszesz, z tym ze mi się tak robilo jak za jasno bylo i za cieplo, tylko ze nie sprawialo mi to przyjemnosci bo dochodzla do tego dusznosc kolatanie serca itp. jak ja to nazywam *efekt umierania przy zachowaniu pełnej świadomości* ale faktycznie pomiedzy tymi wszystkimi objawami efekt jak po paruuu piwkach z tymi zawrotami, tak ze staralem sie nie stac wtedy na nogach... Powiem cos ciekawego, przy tej nerwicy pomagalo wlasnie piwko, gdy wypilo sie jedno lub dwa, bardziej rozluznialo, nie mialem wtedy atakow...
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×