Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica serca?! ktoś z Was to ma?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

matiiaga, to bardzo przykre , co piszesz.Ale wezmy to z innej strony, postawmy sie w jego roli.Na pewno wielkorotnie byl swiadkiem tego ,ze lekarze Twoje objawy ignorowali , ze ataki okazywaly sie falszywym alarmem.Tyle razy *umieralas* ,ze juz przestal to traktowac powaznie.Wystraszylo go to za pierwszym , drugim, czy dziesiatym razem, ale teraz kiedy juz wie, ze i tak nic Ci sie powaznego nie dzieje w takich momentach to przestaje reagowac. Mysle ,ze podobnie bylo z moim mezem dwadziescia kilka lat temu.Mojemu mezowi coraz mniej spieszylo sie do domu, a jak przychodzil to pod wplywem alkoholu.Wolal czas spedzac z kolegami przy kieliszku , niz patrzec na moje kolejne*umieranie*.Ta cholerna nerwica rujnuje nie tylko zdrowie , ale tez zwiazki.Oczywiscie nie mysl,ze pochwalam zachowanie twojego meza bo to jak sie zachowal po powrocie z pracy , rzucony na powitanie ironiczny tekst jest ponizej krytyki, tak jak i picie mojego meza ( na szczescie to juz jest za mna). Jednak pomijajac to, postawmy sie czasami w roli naszych mezow.Im tez nie jest lekko. matiiago, slonko, pogadaj z mezem , wyjasnij watpliwosci. I postaraj sie zrobic to bez wyrzutow. Sciskam Cie, nie za mocno ,zeby maluszek sie nie zdenerwowal.
Odnośnik do komentarza
Dzięki za słowa otuchy. Moje pierwsze objawy i ataki paniki mąż odbierał w taki sposób, że nawet wstyd napisać: poprostu jedyne na co się wtedy zdobył to że odda mnie do *domu wariatów*. Fajnie co? Ale teraz wiem dlaczego tak mówił. poprostu bał się tej choroby, bał się co dalej będzie, nie wiedział co ma robić i chyba w ten sposób sie bronił przed przyjęciem do wiadomości i pogodzeniem się z tym, że mam taką chorobę. Dobrze, że chociaż nie pije. Ale duzym naszym problemem jest to, że ja się boję chodzić do dużych sklepów, więc kiedy on ma ochotę iść a ja mówię, że się boję, to wtedy się wkurza i twierdzi, że ja nie chce z nim chodzić. A ja poprostu się boję, że jak będę w sklepie czy daleko od domu to stanie się coś strasznego np zawał i umrę. Mam nadzieję, że dalej będzie lepiej. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Hej dziewczyny Dawno nie pisałam bo nie wiedziałam co mi dolega. Dziś już to wiem i te moje objawy to wcale nie jest nerwica! tak też czułam.... Mam powiększony cały gruczoł tarczycy, arytmię i częstoskurcze......to przyczyny moich dolegliwości Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrówka :)
Odnośnik do komentarza
Hej,Drums,jesteś tam?Ale wczoraj miałam po tym wszystkim jazdę.Nie spodziewałam się,że mój organizm na taką błahostkę może tak zareagować.Ręce mi zesztywniały,całe cialo zresztą też.Podano mi całą tabletkę lorafenu.Spałam do wieczora.Pózniej czułam się jakby walec po mnie przejechał.Ciekawe jest to,że nie czułam absolutnie lęku,jak zwykle,ale jakąś wewnętrzną rozpychającą mnie od wewnątrz agresję-uczucie wcześniej dla mnie zupełnie obce. U mnie stwierdzono nerwicę wegetatywną ,lękową,natręctw i depresję.Leczę się od marca i do wczoraj byłam dumna z tego,że nauczyłam się nad sobą panować.To forum traktowałam ,jak coś w rodzaju grupy teraupetycznej,gdzie każdy może się wypowiedzieć na swój temat,a radą i dobrym słowem wesprzeć innych.Jak w każdej takiej grupie nie ma miejsca na krytykę drugiej osoby.Takie są moje założenia.Może zbytnio idealizowałam te spotkania na forum i dlatego to się stało. Jest mi teraz bardzo ciężko odzyskać spokój,wciąż te wewnętrzne rozmowy jakie toczą się w mojej głowie i ten cholerny niepokój,który znów się pojawił.Jeśli masz cierpliwość,posłuchaj...Leżałam na psychiatryku w pokoju dwuosobowym ze starszą panią.Miała przeguby obu rąk zawinięte bandażem.Wiedziałam co to oznacza.Nie odzywałyśmy sie do siebie dwa dni.W końcu usłyszałam:podcięłam sobie żyły.Ja na to:wiem.Pani otworzyła się.Okazało się być miłą i serdeczną osobą.Miała taką samą jednostkę chorobową jak ja.Bardzo cierpiała,że to zrobiła.W tym dniu była spokojna,zajęła się sprzątaniem i nic nie wskazywało na tragedię.Czyściła kuchenkę.I tu pojawił się problem.Przypalenie nie schodziło.To właśnie ten moment przesądził o sprawie. Dlaczego o tym piszę....Chciałabym przestrzec ludzi wypowiadających się na tym forum,żeby byli delikatni,bo czasem może okazać się,że doleją oliwy do ognia,a następstwa mogą okazać się zgubne.
Odnośnik do komentarza
Hej Wiola czytałaś mój post do Drumsa?Ta wczorajsza moja ,niespodziewana reakcja,była po przeczytaniu posta Wingi.Zesztywniały mi palce,zaczęło coś się ze mną dziaćna co zupelnie nie miałam wpływu.Całe ciało mi sztywniało,dostałam szczękoscisku,że ledwie córka mogła mi tabletkę wcisnąć.Pózniej całe popołudnie spałam.Wydarzenie to zaowocowało tym,że niestety znowu muszę brać uspokajające,a myślałam,że idzie ku lepszemu. Napisz co u Ciebie. Znowu zaczęłam się bardziej drapać.To moje natręctwo,którego nabawiłam się kiedy moja choroba osiągnęła apogeum.Całe moje ciało jest w sinych placach po starych drapaniach.Drapałam się do krwi i wcale tego nie czułam.Prawdopodobnie nerwica natręctw(tak czytałam )jest trudna do leczenia. Jest mi wstyd obnażać się,a czasem trzeba,to u lekarza to teraz jak chodzę na rehabilitację.Każdy pyta co się stało,więc mówię,że to skutek uczulenia. Pozdrawiam Cię i mam nadzieję,że chociaż u Ciebie lepiej.A pomyśleć,że tak niedawno dodawałam Wam otuchy sądząc,że jak ja lepiej się czuję to jest to mój obowiązek.Teraz sama potrzebuję wsparcia.
Odnośnik do komentarza
Witajcie,kochana Wikuś,to straszne że się tak zle poczułaś,wiesz czasem niektórzy mogą pisać rzeczy które zranią inne osoby,nawet nie wiedzą jak bardzo,może Vinga nie wiedziala jak bardzo cię to może zranic.Nie martw się wszystko będzie dobrze,martwiliśmy się wczoraj o ciebie,choc ja sama dzień wcześniej mialam atak,po wyjezdzie mojego męża,atak straszny nie do wytrzymania i też musialam wziąśc większą dawkę leku.Tak to juz z nami jest,sama nie mogę się z tym pogodzić,że tak się męczymy.Najpierw atak który pozbawia sił i chęci do życia,a potem wszystko odchodzi z wielkim bólem. To straszne że masz te drapania,pewnie to natręctwo,a da się cos na to poradzić?Jest jakaś metoda leczenia,żebyś nie robiła sobie takiej krzywdy.Współczuję ci Wikuś,byłaś dla nas dobrym aniołem a teraz cierpisz i potrzebujesz naszego wsparcia,masz je odemnie i pewnie od wielu osób w stu procentach.jesteśmy z tobą,pozdrawiam serdecznie i trzymaj się cieplutko.
Odnośnik do komentarza
Dzieki Agunia.To co się stało jest dla mnie tez wielkim zaskoczeniem.Winga nie napisałała w sumie nic strasznego.Znaczy,że do mojego wyleczenia jeszcze daleka droga.Byłam trochę zbyt pewna siebie,że to zaczyna być za mną.To drapanie to rnerwica natręctw ,z tego co czytałam trudna do wyleczenia.Ale tu też odniosłam sukces.Przedtem drapałam się ,bywało do piatej rano.Jeśli ręce mam zajęte jest ok.A tak to się drapię obojetnie gdzie jestem.Najgorzej jest wieczorem.Kiedy siedzę przed komputerem i czytam Wasze posty ,drapię się po twarzy. Był taki okres w mojej chorobie,że ktoś musiał być przy mnie-zalecenia lekarza.Ale to pewnie bardziej chdziło o depresję,żebym nie targnęła sie na własne życie.Miałam już zaplanowane zejście z tego świata.Kiedy podjęłam tę decyzję uspokoiłam się.Pózniej ktoś wkroczył w mój plan i znowu zaczęły sie nerwy.Nie odbierałam telefonów.Nie mogłam znieść siebie,tego ,że jestem kulą u nogi dla innych i wiesz co chciałam zrobić...szłam aby dokonać tego.Zadzwonił telefon,a ja machinalnie go podniosłam.To była córka.Przebieg dalszych zdarzeń b ył szybki.Zdarzył mi się to trzeci raz.
Odnośnik do komentarza
Agunia,musiałam skończyć ,bo ktos mi przerwałał.Wiem jak się czujesz i cięzko mi cos radzić.Chciałabym,żeby to diabelstwo nas opuściło.U mnie od wczoraj to jakby opętanie.Nie wiem jak to nazwać.Jakby siedziała we mnie druga osoba.Nie wiem co się dzieje.Pojawiła się jakaś wewnętrzna agresja ,ktorą tłumię.Nigdy przedtem tego nie czułam.W myślach cały czas sama ze sobą gadam.Chyba oszaleję.KIlka dni będę na uspokajaczach,może się przytłumi ta cholera. Rodzina nie wie co się naprawdę ze mną dzieje.Boję się im powiedzieć.Dzisiaj delikatnie podjęłam ten temat z córką,ale powiedziała,że znowu zaczynam wydziwiać.Ja pewnie dla nich jestem wariatką. Jak będziesz miała chwilę i lepsze samopoczucie,odzywaj się do mnie.Jest we mnie tyle nagromadzonych emocji,że boje się.Mogę sobie nieporadzić pomimo uspokajaczy. Trzymaj się.
Odnośnik do komentarza
Wiem Wikuś,to okropne uczucia,najgorzej że bliskim trudno wytłumaczyć,widzisz twoja córka tak jakby bała się od ciebie usłyszeć że może gorzej się czujesz,w takich chwilach nie pomogła ci,czasem bliscy mogą nie zauważyć kiedy będzie się dzialo coś niedobrego.Czasem jest na to za pozno,ale ty nie poddasz się jesteś silną kobietą,nam wszystkim na forum jesteś osobą która szanujemy,dajesz nam przykład jak pokonywać trudności,tyle przeszłaś jesteś wzorem,to nic żę przydarzył ci się upadek ale jak zawsze się podniesiesz,tak z nami jest,kiedy jest atak czujemy się jakby na dnie,nic nie jest w stanie nam pomóc,nikt nie potrafi zrozumieć,ale potem powoli się podnosimy i zaczynamy od nowa,tak zaczynamy od nowa walkę o to żeby być normalnym w tym dziwnym świecie,bo my jesteśmy zdrowi,to ten świat jest chory,my musimy tylko nauczyć się w nim żyć i bytować.Jest dla nas okrutny,ale nie damy się i Wiki ty też wytrwasz,ja jak mam atak to modlę się żęby szybko odszedł,moja dusza walczy wtedy z ciałem,to taka nierówna walka.Coś się chce przedostać przez tą granicę a ja temu staram się nie pozwolić i tak jest z tobą i z innymi też.Nie pozwólmy temu potworowi jakim jest nasza choroba pochłonąc się do końca.Nie dajmy się!!!!! Wierzę że kiedyś będzie dobrze,nie wiem kiedy ale ten dzień bedzie cudowny,będzie pachniał wiosną,może latem ale będzie.Kochana Wiki nie jesteś tu sama,masz nas,zawsze możesz napisać i jak będzie zle to my cie podniesiemy,jak mi było zle też mnie dzwigaliście z dołka,tak TY też się z niego podniesiesz.Życzę CI tego WIKI z całego serca.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
witam wszystkie miłe Panie. przeczytałam wiele różnych wypowiedzi i pod ich wpływem postanowiłam napisać...Miałam , mam, sama już nie wiem - nerwicę. Takie ataki , o których piszecie miałam kilkanaście lat temu, gdy byłam dwudziestoparoletnią kobietą. Walczyła z nimi ponad 7 lat. Udało mi się z tego wyjść, przede wszystkim z tego panicznego lęku o własne zdrowie i życie. Czytam te wasze wypowiedzi i jakbym widziała siebie z tego okresu. Lęk, wędrówki do lekarzy, wciąż innych, pogotowie w domu, pogotowie w pracy...patrzyłam na ludzi na ulicy i zazdrościłam im , że są zdrowi. Lekarze wciąż , tak mi się wydawało, mnie ignorowali i zapisywali coraz to ciekawsze specjały. W końcu psychiatra powiedział, ze jestem przypadkiem niewyleczalnym i jako ostateczność zapisał mi silne leki psychotropowe. Miałam dwoje malutkich dzieci, pracę zawodową i sparaliżowaną matkę. Nie radziłam sobie z niczym, a mój mąż miął mnie naprawę dosyć. Początkowo bardzo się przejmował, aż w końcu , podobnie , jak lekarz zaczął mnie ignorować, a ja prawie umierałam. Wzięłam więc te psychotropy, bo chciałam w końcu normalnie funkcjonować. cieszyć się z życia, kochać, być kochaną, bawić się z dziećmi, zwiedzać świat...Jednak po tabletach czułam się , jak worek treningowy...nie obchodziło mnie, co się wokół dzieje, co robią moje dzieci, zapomniałam nawet, zresztą dużo wcześniej także, jak wygląda życie intymne...Nie chciałam być roślinką. wyrzuciłam wszystko do kosza i uczyłam się żyć na nowo. Lekiem stała sie praca fizyczna. Ta choroba jest w naszej głowie i stamtąd właśnie należy ją przegonić. Jak tylko czułam, ze zbliża się paraliżujący lęk lub ból klatki piersiowej lub kołatanie, zabierałam się za pranie, sprzątanie, prasowanie, układanie w szafach, szłam do kogoś kogo lubiłam i kto był w stanie zainteresować mnie na tyle rozmową , że zapominałam o chorobie, bólach i napięciach. powolutku mijało aż w końcu byłam zdrowa, radosna i co by tu nie mówić normalna. stałam się też silniejsza psychicznie. W międzyczasie zmarła mi mama, siostra, brat i zostawił mnie mąż , a ja wciąż byłam sobą, choć pewnie znowu te traumatyczne przeżycia się nawarstwiały. Teraz znowu dopada mnie ten potwór, ale staram się walczyć podobnie i nie poddam się na pewno. Walczcie o swoje szczęście swoją siłą woli. Prawie kilka miesięcy chodziłam ze słuchawkami w uszach, słuchając nagranej przez siebie mantry: Jestem młoda, piękna , zdrowa, będę zawsze taka i będe płodna do stu lat. Teraz mam 48 lat. Wyglądam podobno młodziej, mam partnera młodszego o 15 lat, jest nam dobrze i nie może przeszkodzić mi w tym szczęściu moja nerwica. Życzę Wam powodzenia i naprawdę uwierzcie w siebie. Drzemią w nas naprawdę ogromne pokłady siły. potęga umysłu jest ogromna, może nam zaszkodzić, ale i uwolnić od wielu problemów i schorzeń.
Odnośnik do komentarza
Elisa witaj.Pewnie masz rację.Nerwicę mam od dzieciństwa.Była to nerwica serca,jakoś tak zaraz po zapaleniu mięśnia sercowego.Bywało różnie.Pózniej w małżeństwie dołączyła się nerwica wegetatywna.Wtedy poraz pierwszy po licznych wizytach u różnych lekarzy musiałam udać się do psychiatry.Wciąż wymiotowałam i chudłam niesamowicie szybko.Lekarz naprzepisywał mi masę leków nie uprzedzając o efektach ich działania.Nie dał mi też zwolnienia.Między tymi lekami był fenaktyl.Poszłam do pracy i po zjedzeniu śniadania zażyłam leki. Wkrótce zasnęłam.Spałam prawie dwa dni.Fenaktyl spowodował,że wymioty ustąpiły,a ja wszystkie leki wyrzuciłam do kosza.Wróciłam do życia i o całej sprawie zapomniałam.Zycie biegło normalnym torem.Praca,dom,dzieci...Wciąż miewałam ataki.Przetrzymywałam je w domu,czy też w szpitalu.Nigdy nie rodził się lęk.Tak było do momentu kiedy przed kilkoma laty dokładnie od 1995 zrodziła się inna odmiana nerwicy-lękowa.Od tego momentu trwa mój koszmar i leczenie.Super nasilenie nastąpiło we wrześniu ubiegłego roku.Próbowałam uciekać w pracę.Nic z tego nie wyszło.Byłam bardzo słaba.Nie miałam sily wykonać prostych czynności.Podejrzewałam siebie o jakąś poważną chorobę.Dopiero następnym etapem były lęki.Nie będę o tym pisać,bo każdy z nas wie ,jak bardzo one ograniczają człowieka. Pozostaje nam myśleć pozytywnie,ale niestety na razie nie mogę się obejść bez pomocy lekarza. Pozdrawiam serdecznie.
Odnośnik do komentarza
heja mam pewien problem i chciałabym bardzo zebyscie mi pomogli zaczyna sie to jak leże często nie spodziewanie w nocy ale nigdy jak jak stoje czy jestem w ruchu tylko jak sie przebudze w nocyi boje sie co to jest zaczyna mi cos drgac w środku tak jakby po lewej stronie i cały tak jaby tułuów mi drga ale przez chwile albo z przerwami i zupełnie ustepuje nie weim czy to serce ale ja sprawdzaałam puls wydawał mi sie normalny wczesniej podejzewałam zo to moze byc kołatanie ale ja nie wiem jak to jest chyba ze to cos zwiazanego z płucami bo ostatnio je lecze alBo od nerwicy to równiez u mnie stwierdzono BŁAGAM POMÓŻCIE :(:(:(:(:(
Odnośnik do komentarza
Brawo WIKI ! Właśnie się obnażyłaś , wszystko wylazło bo nie może wydawać ci się , że jesteś zdrowa. TY MUSISZ być zdrowa. Wybrałam ciebie ponieważ czytałam wszystko od 2005 r i ty wydałaś mi się najtwardsza. Podtrzymywałaś ludzi na duchu , podziwiali cię , jakoś brnęłaś przez wszystkie etapy swojej choroby. Pomyliłam się i za to przepraszam . Ale tylko za to . Prawda jest taka , że niektórzy użalają sie tu nad sobą i grzeczne pisanie nie otworzy im oczu . Spójrz jakie małe piekło się rozpętało. I dobrze. Tak ma być. Mój błąd polegał na tym ,że uwierzyłam ,że jesteś tak twarda jak piszesz.( to oczywiście moja interpretacja twoich wypowiedzi ) Udzielasz porad a to zobowiązuje. Tym użalającym się pomożesz , ale chorym - nie . Im potrzebny jest lekarz i to dobry lekarz. Wiem ,że to miłe znaleźć *innych dotkniętych * i wiedzieć ,że człowiek nie jest sam , ale nerwica nie boi sie towarzystwa. Nadal atakuje a jak wiemy wszyscy jest podstępna. A tak na marginesie to ty też, droga Wiki , nie czytałaś dokładnie tego co pisałam - nigdy nie napisałam ,że jestem najbardziej *dotknięta* , pisałam ,że przeszłam (i przechodzę nadal czasami ) wszystkie objawy, które w normalnej sytuacji dotykają kilku ludzi a nie jednego. I jeśli twoim zdaniem powinnam być z tego dumna i odebrałaś moją wypowiedź jako * przechwalanie się* to mówię ci z ręką na sercu ,że wolałabym nigdy nie szukać w internecie strony z tytułem *nerwica*. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Pisac, nie pisac, sama juz nie wiem.ustosnkowac sie do tego co pisze Vinga, czy dac sobie lepiej spokoj.Wiesz vinga,jestes antypatyczna( odpychajaca). _______________________________________ A to dla Wiki Kazimierza Dąbrowskiego - twórcy teorii dezintegracji pozytywnej, wybitnego psychologa i psychiatry http://homer_m.republika.pl/przeslanie.htm Pozdrowienia
Odnośnik do komentarza
Do Vinga Mam do ciebie pytanie: JAKIE POCZUCIE WINY??? Jak mozna tak mówić? Jak jestem chora to mam czuć się temu winna i przepraszać wszystkich dookoła za to, że jestem???? Jesteś dziwna. Czy jak chorowałaś, to miałaś poczucie winy, że jesteś słabsza???? Wytłumacz mi to bo za cholerę nie mogę zrozumieć. To jest choroba duszy i głowy (czyt. mózgu, myśli). Kiedy mam atak paniki i lęków, to nie myślę wogóle o świecie, a co - później mam za to przepraszać i czuć się winna??? My i tak dużo przeżywamy przez tą chorobę, ale poczucie winy to chyba ty powinnaś mieć, skoro nas obrażasz, pouczasz, i chyba uważasz za wariatów. Z niecierpliwością czekam na odpowiedź od Ciebie, Vinga. Ale mnie wkurzyłaś.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×