Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica serca?! ktoś z Was to ma?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, Widzę wielu z Was boryka się z tą nomen omen straszną chorobą ciała i duszy. Może komuś to pomoże, może ktoś pomoże i mnie... Zaczęło się w 2009 roku, czerwiec, siedzę przed komputerem, nagle czuję że muszę wziąć naprawdę głęboki oddech bo coś się dzieje, zaczynam łapać powietrze gwałtownie, wstaję, muszę podejść do okna... zdarzało się tak czasem. Pewnego dnia po weselu budzę się rano, fakt, trochę zaszalałem, ale... wybudzam się, drętwienie kończyn, łapę powietrze, jakbym się dusił, wstaję na baczność, trochę kręci mi się w głowie... to był pamiętny dzień, potem było już gorzej. Po takim czasie mogę to jakoś opisać: 1) Uczucie niepokoju, lęki, zdenerowanie, lęk wywołany błąchą sprawą - lęki rozkręciły mi się do tego stopnia że bałem się wychodzić z domu, iść korytarzem w firmie, zawsze patrzyłem czy mam się czego złapać, chodziłem pod ścianą; 2) *Zawroty* głowy, w dodatku do 1) takie niby zawroty, nie mogłem utrzymać wzroku na dużej przestrzeni, szybko szedłem oczy w dół, aby szybko do bezpiecznego miejsca, nigdy nie upadłem, potknąłem się etc... 3) Duszności - starałem się łapać agresywnie oddech, szybko, bo nie czuję abym był *nasycony* powietrzem, szybciej, szybciej... tak byłem kilka razy w niezłej hiperwentylacji, budzenie się nagle ze snu łapiąc od razu głęboki oddech, zaraz siadałem, wstawałem, bałem się spać, zdarza się w sklepie często; 4) Problemy ze snem - jak wspomniałem, bałem się spać, na siłe utrzymywałem się starając sie nie zasnąć, zasypiałem przy wyczerpaniu organizmu, mózg nie wytrzymywał, odcinał mnie... rano tragedia, mega niewyspanie, zły humor i jeszcze większe jazdy... 5) *Dziwne* stany - stany pobudzenia - jakby kolory były ostrzejsze, zwracałem na jakby wiele rzeczy uwagę o których zwykle nie myślałem nigdy, brak koncentracji, takie rozchwianie umysłowe, depresja, zwykłe rzeczy powodują problemy (np. wiatr przestzje mi wiać w twarz, ja już myślę że powietrza nie ma), lęki, taka tępota umysłowa; 6) Szczególnie rano - mega zmęczenie, brak siły, spowolnienie takie, nie miałem na nic ochoty, potliwość, nerwówka, kłucie w sercu, lęki; 7) Uzależnienie nastroju od pogody, od sytuacji w domu, od tego co się przeczyta, przyśni etc. - to potrafi być bardzo podstępne, jeden dzień jest super, na drugi od rana bez sił, wypad na miasto to przymus konieczny, brak siły, szukanie bezpiecznego miejsca, nawet zwykłe niewyspanie u mnie przeradza się w problem, zaczynam się zastanawiać co jest nie tak, zaczynają się jazdy, miałem spore problemy podczas upałów, nie *czułem* powietrza, łapałem je bardzo usilnie, myślałem że się duszę, strach przed szpitalem, śmiercią, totalny brak chęci do życia, spotkań etc.; ------------------------------------------ Teraz na temat jak sobię z tym radzę, radziłem... Powiem tak, niestety po ponad roku nie przeszło. Fakt, zwlekałem z wizytą u lekarza kilka miesięcy radząc sobie samemu po cichu... kilka razy myślałem żeby pogotowie wezwać, ale zawsze sobie radziłem, podobno twardy gość ze mnie że takie stany wytrzymywałem, nie wiem... ja widzę to u siebie jako słabość, coś co poniża mnie jako faceta... Przełom 2008/2009 obfitował u mnie w problemy rodzinne, często spory stres, drgawki w nocy będąc mega wściekłym, nie miałem gdzie spożytkować swojej agresji. Praca - dużo, 9 - 10 godzin dziennie, często wypady z kolegami, wódka, ostre spożywanie alkoholu, bywało iż 3 razy w tygodniu... to było moje lekarstwo. Kiedyś w podstawówce cierpiałem na stany lękowe, wyleczono mnie Hydroxizinium, ojciec też na to cierpiał, na nerwicę po śmierci swojego ojca. Generalnie jestem osobą nerwową, zawsze nerwowo reaguję, szybko się denerwuję. Nie palę w ogóle, nie biorę narkotyków. Podczas takich napadów piłem bardzo dużo wody, szklanka za szklanką, jakoś pomagało, w pracy to samo, potem bez kubka z wodą nigdzie nie chodziłem. Zauważyłem, że gdy robiłem coś co wewnętrznie poprawia nastrój, jedzenie czegoś dobrego, kichnięcie (tak, serio!) humor mi się poprawiał i jakby wyrywał mnie z tych dziwnych stanów. Bywało, że nie mogłem wysiedzieć na spotkaniu, zaczynam się wiercić, potem zaczynam myśleć o jakiś pierdołach, jakie mam tętno, zaczyna się jazda, po czym duszności, muszę wyjść... nie mogę wytrzymać mszy w kościele... dłużej niż 5 minut w jednym miejscu zaczynają się jazdy... ale... ale gdy jestem na czymś skupiony, coś co lubię robić, coś absorbującego, najlepiej praca fizyczna... problemu nie ma, wszystko jakby znikało. Rower - wracam zmęczony, nie mam żadnych faz! Wypad na ryby? Super, wracam zmęczony, coś fajnego się działo, absorbuje mnie łowienie, przygotowywanie zanęty... piękna sprawa. Mycie samochodu - zabije każdą fazę, jeszcze nałożę wosk i po takiej *tyrce* zasypiam jak dawniej. Zwykłem dzielić życie na przed i po wystąpieniu problemu. Zawsze tak porównuję. Czasem czuję, że jestem na cienkiej granicy tych dziwnych stanów i zdrowia umysłowego. To jest straszne... jakbym nie był sobą... Badania: wizyty u bardzo dobrego kardiloga, który specjalizuje się w najcięższych przypadkach - wylewy, rozległe zawały... *Serce ma Pan zdrowe*, było echo, EKG, pomiar ciśnienia... wszło - tachykardia, podwyższone ciśnienie tętnicze - Bisocard 5mg (brałem 1/4 tabletki), trochę mnie usypiał, ale skoki ciśnienia zniknęły, przepisała mi także Pramolan 500, ale ja się bardzo boję takich leków... pracuję umysłowo i to ściśle, prowadzę auto... a on podobno otępia... nie brałem; Morfologia + hormony, wątroba, masa wskaźników - wyniki idealne; Pierwszy lekarz do jakie się zgłosiłem to akurat był specjalista od nerwic itp. - nie dokończyłem mówić co mi jest, a on na to *Tak być nie może proszę Pana... widzę że jest z Panem źle*, przepisał mi 3 rodzaje jak sądze psychotropów, oczywiście boję się takich leków - nie brałem... wspomniał coś o nadprodukcji setrotniny i że jeden z tych leków jest jej inhibitorem; Drugie badanie u kardiologa - wsio OK, poza nerwicą serca, lek słabszy od Bisocard*u... jaki na *N....* jeszcze nie wykupiłem, do tego Pramolan 500, ale nie wykupię go, boję się tego leku. Zdrowo się odżywiam. Trzymam wagę. Co zauważyłem, po alkoholu odzyskuję dawnego siebie, spokojny sen, odprężenie... nie piję już mocnych alkoholi, tylko dobre piwa... zdarzało się że piłem 4 dni pod rząd na sen, po 1 - 2 piwa.. wiem że tak nie można, zarzuciłem, ale mam teraz jakby *zjazd*... ale akurat nie mam takich ciągów więc bez stresu odstawiam, tylko że się źle czuję... szukam czegoś co da mi odprężenie. Po wizycie u kardiologa miałem tydzień, dwa spokoju. To samo po dobrych wynikach morfologii. Potem jakby wszystko wraca... To by było na tyle... może coś jeszcze mi się przypomi. Piszcie, może komuś pomogę... może ktoś pomoże mnie... to jest ciężka choroba. Wielu tego nie rozumie, ale ktoś kto jest chory, musi utrzymać dom, dziecko godny jest szacunku. Ja na szczęście jeszcze nie mam wielu zobowiązań, jest mi lżej.

Odnośnik do komentarza

Luki, chciałbym aby to było takie proste. Leki, boję się że jak zacznę brać to już nie przestanę, bo bez nich nie będę mógł normalnie funkcjonować. Poza tym u mnie dochodzi kwestia maksymalnego skupienia podczas pracy, a leki takie mają tendencję do otępiania, nie wyobrażam sobie np. po nich uderzyć samemu w trasę 600 km do Gdańska... Czasem mam tak iż patrzę na to wszystko jakby z boku, patrzę na problem z jakim walczę, czuję że jestem o krok od zwalczenia tego, odrzucenia w bok, jestem na siebie wściekły że dopuściłem do takiego stanu... Człowiek dba o siebie, szybko pragnie wyleczyć co go męczy, często prywatnie, kupowanie droższego jedzenia, częsty odpoczynek nad morzem... a organizm tak się odpłaca... Czasem zazdroszczę żulom spod sklepu monopolowego, chla, nic niema, ale stoi tu od 15 lat... czy cierpi na coś? Nie! Czy ma podobne fazy? Nie! Żyje na luzie i zmartwień w swoim de facto bezsensownym życiu, gdzie tu sprawiedliwość? Nie ma! Dlatego póki masz siłę, jesteś zdrów korzystaj z życia, bo ono jest bezlitosne i Bogobojność tu nic Ci nie da... Ty masz korzystać z życia, a nie zamartwiać się o nie...

Odnośnik do komentarza

No Tomku widze u Ciebie zaczelo sie tak jak u mnie :) Mam 22 lata. A wiec takze siedzialem przed komputerem , a zasadniczo na wpol lezalem i film ogladalem i nagle czuje .. puf - puf - puf w glowie jakies podbicia , serce zaczyna szybko walic , nie moge zlapac oddechu ,rozstrzesienie , nosi mnie .. mysle malo tlenu, wyszlem na dwor chwile pochodzilem jakies wymachy lapami i przeszlo po jakims czasie , pozniej spokoj i co kilka dni takie jazdy caly czas poznym wieczorem badz noca , ale przechodzilo. No i wreszcie koncowka sierpnia , oczywiscie leze , jest kolo polnocy ogladam film i nagle to samo , ... puf puf puf znowu te podbicia , rozstrzesienie szybkie tetno niewiem co sie dzieje ,jakie dretwienia .. wychodze na dwor nie przeszlo , suchosc w ustach , caly czas wode pije , w koncu do domu , niczego nie ogarniam , niewiem o co chodzi co sie ze mna dzieje , budze mame , mowie jej co mi jest , daje mi cisnieniomierz, ale niechcialem zmierzyc .. balem sie , dostalem biegunki, caly czas pilem wode i melise na zmiane, prubuje zasnac ale nie moge, w koncu po paru godzinach pojechalismy na pogotowie a tam szok .. !! cisnienie 240/120 tetno 180 !! , oczywiscie w szpitalu zostalem :) Najpierw bralem Propanolo ale dalej jazdy miewaleml chyba pol tabletki pozniej Propanolol pol tabletki i Hydroxyzyne . Oczywiscie bedac w domu gdy mialem jazdy to juz odrazu prawie jezdzilem do szpitala , jak tabsy nic nie dawaly , a oni do mnie ze 170/100 przy tetnie 100 to zadne zagrozenie i mam nie przyjezdzac i im **d upy* nie zawracac. Co do wynikow to 2 razy holter calodobowo co nic nie wykazal tylko przyspiszone tetno , EKG tez mialem 2 razy i tez nic nie wykazalo z Morfologi tylko MCV i RDW-SD leciutko zanizone , a reszta w normie , Biochemia podstawowa czy Potas, Kreatynina, Kwas Moczowy, Cholesterol Calkowity Triglicerydy i Glukoza wszystko w normie tylko Kreatynina lekko zanizona Z hormonow TSH w normie Mialem tez USG nerek i tez wporzadku. Teraz biore Loriste (1 tabl) Hydrochlorotiamid 25 (pol tabletki) Bisocard 5 (pol tabletki) , a w razie podwyzszonego cisnienia Captopril 25 (pol tabletki) i Hyrdroxyzyne (pol tabletki) odkad biore te tabletki tylko przed wczoraj mialem atak to wzielem tylko Hydroxyzyne i mi przeszlo , chociaz ja mam jazdy ze taka nerwice czy tez lęk mam razem z cisnieniem ( nie wiem czy wy tez) , teraz piszac ten tekst tez sie czuje nie bardzo i takze tak jak Ty Tomku caly czas mam ze soba butelke wody. Lekarze mowia ze to nerwica , ale najgorsze jak przyjdzie nerwica, to ktos w domu gwizdnie zacznie spierwac ja juz nerwy cisnienie rosnie, a ja leze jak slup i prubuje sie uspokoic to nie da rady jak juz cisnienie duze, i wlasnie o dziwo zdziwilem sie przedwczoraj ze wzielem tylko Hydroxyzyne i mi cisnienie spadlo , bo musialo byc naprawde duze jak lezalem i mialem 150/90 a jak wstalem to nie moglem ustac tak mi sie w glowie krecilo. No ale nic trzeba sie trzybamac i to zwalczyc tylko najgorsze jest jak do nerwicy przyjdzie lęk i glowa boli i jeszcze cisnienie wysokie , to zara mysle ze to jakis guz , tetniak , ze udaru dostane, wylewu czy cos i jeszcze boli w okolicach serca , tzn. ciezko to nazwac bolem to tak jakby ciezko bylo , cos siedzialo na lewej stronie klatki piersiowej , czasami tez zaboli w plecach, a z poczatku jeszcze mialem ze jak lezalem prubowalem sie uspokoic i cisnienie wysoki to wrazenie jakbym niemial czucia w lewej race, i dalej podkretka ;/. Czasami mysle ze lekarze mnie oszukuja bo jak nerwiica moze tak dzialac, ze cisnienie skacze, glowa boli, w klacie cos boli , a po ataku takim jak szybkie tetno to wlasnie w okolicach serca boli kilka dni , lub wlasnie nie boli tylko jest jakos tak ciezko po tej stronie klatki piersiowej. Takze mysle ze to nie nerwica bo teraz biore Loriste , Hydrochlorotiazemid i Bisocard , a przeciez 2 pierwsze sa na nadcisnienie , a bisocard na zwolnienie pracy serca a nie uspokojenie (a to chyba nie to samo) Dopiero w razie podwyzszonego cisnienia mam brac Captopril (na cisnienie) i Hydroxyzyne na uspokojenie , a to cisnienie przechodzi po samej Hydroxyzynie . Czasami tez sie zastanawiam czy nerwy,leki biora sie od cisnienia , czy cisnienie od tych nerwow.? czy moze jakos inaczej Dobrze ze jest to forum juz ponad miecha czytam tu o nerwycy, nadcisnieniu ale dopiero dzisiaj sie zarejstrowalem, i dobrze bo jest sie komu wygadac bo kolegom nie chce , starzy to niewiem czy nie mysla juz czy przypadkiem nie udaje, a lekarze jakby nie sluchali i twadro nerwica . ... :/ Mysle jeszcze nad jakimis badaniami tylko nie wiem co i czy jest sens bo 2x holter mialem i nic wyszlo tylko tetno przyspieszone , EKG tez nic nie wykazalo a mialem tez 2,3 razy no i morfologia biochemia i hormony tez w normie , USG nerek nie wykazaly zadnych zmian. Zycze powodzenia w walce z tym dziadostwem bo jak mnie sieknie i odlatuje to naprawde niewiem co robic , tylko mysle po karetke i do szpitala , szczegolnie jak wstane i ustac nie moge, nie jeszcze bardziej sie denerwuje. Mam nadzieje ze moze ktos to przeczyta :P ot taka historia z ostatnich 2 miesiecy , najgorsze jest to ze ani jednego piwko nie wypilem od konca sierpnia , 0 alkoholu , 0 jakis wypadow , imprez , dyskotek :( sie boje ze jak mnie sieknie to niebede wiedzial co zrobic :(

Odnośnik do komentarza

Cześć Kolego, Ja po Hydroxizinum mam czasem niezłe jazdy, tj. nie mogę po nim zasnąć, stany lękowe jakby się nasilały... ale to czasem. Mam cały czas Hydroxizinum pod ręką, na początku pomagała mi normalnie zasnąć, bez tego nie poszedłbym spać w ogóle. Hydroxizina powoduje u mnie dodatkową suchość w ustach i pragnienie, ale to podobno tak jest już po niej. Taka to niedogodność. Bisocard powodował u mnie, że te napady leków, nerwicy (nie wiem jak to określać) były łagodniejsze o to że serce nie zaczynało walić, pracowało stabilniej, bez gwałtownych zmian. Ale Bisocard mnie usypiał, w pracy musiałem po dwie kawy wypijać, gdy był deszczowy dzień wtedy po Bisocard miałem dość niskie ciśnienie, nie za dobrze się z tym czułem. Problem takiej nerwicy dopadł także mojego kolegę z pracy, starszy ode mnie o 5 lat, wstawał na baczność w nocy z niesamowitą dusznością, bólem w klatce, po boku, suchością w ustach... do kuchni po wodę to po ścianie szedł, nie mógł dojść... diagnoza - nerwica serca, był na wielu badaniach. Dostał leki ziołowe na sen... dostał na moje oko także Pramolan, ale nie chce mi o tym powiedzieć, więcej odpoczywa, jakoś sobie z tym poradził w ciągu 6 miesięcy! Ja mam problem od czerwca 2009... z przerwami, raz jest dorze, raz nie... ale jak tu niektórzy piszą... *walczę 5 lat...* to mnie strach ogarnia. Wiem, że ciężko tak wygadać się kumplom, ja w pracy nie miałem ochoty tego ukrywać, widzieli czasem jaki się blady robię na przemian, nie mogę zdania złożyć podczas ataku, wstaję do okna, powiedziałem po prostu - mam problemy z sercem od stresu. Jest mi lżej przez to. Także cieszę się, że trafiłem tu na forum. Na kolejne badania 3 lekarzy nie chce już mnie wysyłać... *nie ma sensu, nie ma Pn po co* i to prywatnie... mówi Pani kardiolog *Ja już nie chcę tu Pana widzieć, najbliżej kontrolnie niech Pan w kwietniu - maju 2011 przyjdzie...* :-) Po takiej wizycie, dobrym słowie mój mózg *łapie*, że jednak wszystko jest OK i mogę żyć dalej normalnie, ale taki dobry stan mija... jak pisałem 2 - 3 tygodnie i mam wszystko od nowa. Jakby zjazd po dobrym humorze. Pozdrawiam! Trzymajcie się!

Odnośnik do komentarza

Co Ci jeszcze kolego Karpik mogę napisać, to że na początku moich przygód z nerwicą często mnie dopadały stany lękowe, duszności etc. z czasem jakby się to uspokoiło, mózg przyzwyczaja się do pewnych rzeczy i o ile nie są to dolegliwości stricte fizyczne (a pewnie tak jest, nie masz fizycznie problemów, wszystko siedzi w głowie), ale... ale... pojawiają się nowe i dyskomfort życia, wiesz że zawsze TO jest obok, że czasem wraca, że powoduje inne rzeczy - depresja, dziwne stany umysłu, załamania humoru... wiem, że to żadne pocieszenie, ale nic nie trwa wiecznie! Choroba także nie! Miejmy nadzieję, że zwalczymy ten syf. Nie wiem skąd się takie rzecz biorą, jakby innych, chorób ciała było nam na tym świecie za mało... Mózg to nasz największy skarb, ale i wróg... tak to ja oceniam po tym co mnie spotyka.

Odnośnik do komentarza

Wita,m Cie Tomasz, witam Wszystkich. Jesli chcesz wiedziec skad sie biora objawy nerwicowe i jak sobie z nimi radzic poczytaj opowieśc mężczyzny, który wyszedł z nerwicy lekowej: moja-nerwica.republika.pl ( na pasku opowiesci pod *Wyzdrowieć* jest jej dalszy ciag. Jest to jeden z lepszych moim zdaniem materiałów w internecie na ten temat.Poza tym zapraszam Cie na watek *Walka z nerwica* (poprzedni tytuł *Z nerwicy sie wychodzi*, na którym mozesz tez znaleźć wskazówki, jak sobie poradzic z objawami( doradzam czytanie go od poczatku).

Odnośnik do komentarza
Gość paolo jones

Tomasz-trudno powiedziec skąd się to bierze, ja się zastanawialem np czy rzeczywiscie w dzisiejszych czasach jest wiecej nerwic i depresji, czy tyle samo, ale dopoiero teraz sie o tym mowi. pozdrawiam Pozdrawiam i zapraszam na swoje wpisy blogowe, w których opisuję moją drogę wyjścia z nerwicy (chyba trzeba się teraz rejestrować na tym serwisie, zeby je czytać, ale to minutka), zapraszam tez tam na chata, chetnie odpowiem na wszelkie pytania http://www.trzymsie.pl/blogs/30/46/wygrana-z-l-kami-i-natr-ctwami

Odnośnik do komentarza

Ja mam kołatanie serca, w młodości uprawiałem sport, miałem badania i lekarz powiedział mi że jestem zdrów jak ryba, miałem badania tarczycy też nic nie wyszło, przy kołataniu wystarczy że się położe i na chwile wstrzymam oddech i przestaje, byłem dawno temu u innego lekarza i powiedział mi że mam szmera na sercu prawdopodobnie od przyjmowania szczepionek i leków na alergie, nie wiem jakie teraz badania zrobić. Nieraz idąc do sklepu na dłuższą chwilę czuję się dziwnie zmęczony a innym razem idę grać w nogę i potrafię przez godzinę biegać i czuję się dużo lepiej.

Odnośnik do komentarza

Hej, witam wszystkich. Zdecydowalam sie tu napisac, bo coraz czesciej pojawia sie we mnie ochota pogadania z kims kto dokladnie rozumie czym jest nerwica (Ci, ktorzy sie z nia nie zetkneli raczej nigdy tego nie zrozumieja). Moj pierwszy napad mial miejsce w szkole sredniej, potem dolegliwosci wrocily jeszcze pare razy w roznych momentach zycia. Ostatnich kilka lat mialam spokoj, lecz w tym roku nie poradzilam sobie z kumulacja stresu i przesileniem emocjonalnym z ostatniego okresu (rozwod, samotne wychowywanie dzieci, utrata pracy, problemy osobiste i finansowe) i wszystko znow sie zaczelo. Na koniec doszlo tez duzo pozytywnych emocji (nowy zwiazek, planowanie malzenstwa i dziecka), ale to tez mnie chyba w jakims stopniu *przytloczylo*. Aktualnie najbardziej dokuczaja mi zaburzenia rytmu serca i slabsze lub silniejsze ataki paniki, ktore znacznie ograniczaja moja aktywnosc. Staram sie stosowac relaksacje i wyciszenie, ale poki co nie udaje mi sie w pelni skutecznie zapanowac nad moim niepokojem bez wspomagajacych lekow typu metoprorol czy hydroxyzyna... Chetnie podziele sie z innymi doswiadczeniami i malymi sukcesami w pokonywaniu *tego dziada*. Piszcie na mojego maila: anisah@tlen.pl PS. Wlasnie zaczelam czytac ksiazke Pauline McKinnon *Wycisz strach* i jestem zachwycona podejsciem autorki do tematu. Chyba moge ja polecic jeszcze przed skonczeniem;)))

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich:) ~aneskawb, 2010-11-12 09:46:30 (IP: 178.212***) Nerwica była, jest i będzie. Wykłada najsilniejszych, dopada z zaskoczenia, rujnuje i wypompowuje, jest bezwzględna i ma w nosie, co robi z człowiekiem - czyli z nami tutaj wszystkimi. Nazywam się Agnieszka, jestem z okolic Lublina, mam 35 lat, trójkę wspaniałych dzieci, miłość do życia i tę wstrętną nerwicę. Pierwszy raz dała mi o sobie znać w 2006 r., 5 miesięcy po urodzeniu drugiego dziecka. Był piękny majowy dzień, ja jeszcze w trakcie urlopu macierzyńskiego i to nagłe przyspieszenie serducha. Z tamtego czasu najbardziej pamiętam mój STRACH, co to, skąd, dlaczego mnie takie tam - zaliczyłam kardiologa, EKG super tylko to przyspieszone bicie, leki na wyciszenie, po drodze od lekarza rodzinnego jakiś uspokajacz, ale żadnego wsparcia słownego, czy choćby cienia wzmianki, że może to być na tle nerwowym. W międzyczasie odwiedziła mnie moja chrzestna matka - siostra mojej mamy - opowiedziałam jej o wszystkim i ........ okazało się, że ona z podobnymi czy wręcz gorszymi objawami ma problem już od lat. Nie wierzyłam bo w życiu tego po sobie poznać nie dała. Powiedziała mi, że potrafi sama sobie wywoływać objawy, usłyszy o jakimś przypadku i za chwilę wydaje się jej, że ma to samo... Wiecie co, te informacje podziałały na mnie jak panaceum - byłam jeszcze ciągle karmiącą mamą, zaczęłam bardzo intensywnie myśleć o tym świństwie, że to właśnie nerwica, a nie poważna choroba serca, powiedziałam sobie, że nie będę truła się lekami bo to u mnie wynika z dziedzictwa genowego. W międzyczasie wróciłam do pracy, zaczęłam udzielać się w życiu, jakiś aerobik, kolejna szkoła. Tak jak problem pojawił się nagle, tak samo zniknął. W ubiegłym roku w sierpniu urodziłam trzecie dziecko i po miesiącu od tego faktu najpierw dopadły mnie lęki paniczne i zawroty głowy, a w tym roku w lutym powróciły akcje z serduchem, najgorsze były te nocne tym bardziej, że mój mąż pracuje na zmiany i bardzo często ma właśnie nocki. Znowu powrócił STRACH - co mi jest, że to na pewno coś poważnego, że umieram, aaa jestem sama, kto mi pomoże jak coś mi się stanie do tego w nocy! Było okropnie. Znowu zaczęłam pracę psychiczną nad sobą - odwiedziłam kilku lekarzy, przeróżne badania, w ogóle przeczulenie na punkcie objawów i diagnozowanie ich stało się numerem jeden mojego życia. Wtedy też łykałam lek na nerwicę Bellergot - czy mi pomagał - nie sądzę. Dopiero we wrześniu, kiedy objawy stały się praktycznie regularne - pisząc objawy mam na myśli nocne budzenie przyspieszoną akcją serca, przeraźliwe zimno, paniczne myśli - trafiłam do lekarza rodzinnego, który posłuchawszy o moich przypadłościach powiedział ze spokojem, którego jeszcze wtedy nie byłam w stanie tolerować, że to są objawy ze strony układu nerwowego współczulnego. Że to jest nie nazwana dotąd przez żadnego lekarza moja *ukochana* nierozłączna ze mną NERWICA. Tego mi było trzeba! Cały czas nad nią pracuję - sukcesy chyba odnoszę, bo nie łykam żadnych leków, objawy miewam rzadko, z lękami o siebie, o to że mogę umrzeć radzę sobie w ten sposób, że pogodziłam się z nimi, z faktem, że nasze życie jest życiem ku śmierci, że jak już umrę, to i tak nic nie będę już czuła, jak widzę że zbliża się jakaś panika we mnie, od razu włączam myślenie zobojętniające - że trudno, niech mnie dopada, widocznie tak ma być - to naprawdę działa. Wiem, że nie mogę się bać, bo to tylko mój organizm nakręca. Polecam też Wszystkim klasyczny masaż kręgosłupa, koleżanka, która mnie masuje, interesuje się refleksologią - konkretnie masuje stopy i zrobiła mi kilka masaży - wierzę w skuteczność tej metody leczenia, polecam! W ostatni czwartek listopada wybieram się prywatnie do psychiatry - nie pozwolę mu przepisać sobie leków ale poproszę o adresy, gdzie są jakieś ośrodki leczenia nerwic. Może są jakieś terapie, warsztaty, gdzie mogłabym się wygadywać i dzielić porażkami i sukcesami - ja powalczę z moją *UKOCHANĄ* w taki właśnie sposób. Siła jest w nas - tak jak i z nas bierze się bezsilność. Pozdrawiam WAS i życzę Nam wszystkim dużo SIŁ!!!

Odnośnik do komentarza

Zapomniałam napisać, a to bardzo ważne, co robię od jakiegoś czasu, kiedy jednak dopada mnie TO w nocy - gram w SUDOKU na telefonie bo już wiem, że muszę wyłączyć myślenie o objawach, czasami też słuchałam radia przez słuchawki, ale to mnie męczyło. Teraz pomaga mi tylko moja gra - kładę się na brzuchu, nie na boku, żeby nie słyszeć walenia serducha czy pulsu w uszach:) i gram, czasami dodatkowo dokładam uderzanie nogą o łóżko - generalnie chodzi o odwracanie uwagi. To działa! Pozdrawiam z uśmiechem pomimo paskudnej aury.

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Jestem świeżakiem, zdecydowałem się zarejestrowac po przeczytaniu wielu stron na temat nerwicy oraz oczywiście Waszych postów. Najbardziej mnie zaintrygował ten powyżej (nad moim obecnym). Do tej pory uważałem, że tylko ja mam takie wymysły w stylu że czuje jak mi serce wali jak próbuje usnąc, i klade sie na prawym boku i tylko wtedy nie czuje jego walenia i moge usnąc. Tez mam uczucie pulsowania calego ciała, jakby miały mi wybuchnąc żyły. Kolejna sprawa, rzaaadko ale miewałem ataki lęki, ale to było jedynie takie uczucie że się czegoś boje, i tyle. Miałem tak może 2-3 razy w życiu. Wczoraj jednak, obejrzałem wzruszający film, i tuż po tym poczułem że mi okropnie gorąco, i się przestraszyłem. Odrazu wstałem i poczułęm że mi się słabo robi i się panicznie bałem. To się zaczęło o 2 rano , i trwało do 4 dopóki z wyczerpania nie usnąłem... spałem dziś do 16, wstałem i odrazu sobie przypomniałem co się działo i znów mnie lekki niepokój dopadł. Postanowiłem pojechac pod Warszawe do babci, pociągiem...... niestety, pierwszy był zapchany , jakoś bym dał rade się wepchac ale bym nie wytrzymał tej duchoty, ja potrzebuje świeżego powietrza w takich sytuacjach jak napady lękowe... boje się autobusów stojących w korkach, bo mam myśli że muszę w nim siedziec długo i nie mam możliwosci wyjscia, bo przystanek jest kawalek dalej a jest wielki korek. Tramwaje ok, ale tylko te stare, gdzie mozna otworzyc okno na ościerz (w nowych busach i tramwajach wlaczaja na maxa ogrzewanie i blokują okna). Ale wracając do tematu, wsiadłłem do pociągu, i chciałem otworzyc okno na ościerz, ale oczywiście kazał mi przymknąc konduktor mimo moich prosb, udalo mi sie jednak przekonac na lekkie uchylenie. No i jade, poki jedzie szybko, jest ok, ale na stacjach jest tragedia... zaczalem miec mrowienie w rekach, ledwo je czułem. Jakoś dałem rade te 4 stacje. Ale aż się boje co będzie przez kolejne dni... wielu rzeczy się boje. Wziąłem tu u babci Cardiol C, i trochę mi chyba przeszło, mam nadzieje na długo. czytałem własnie książke na temat nerwic, i stwierdziłęm że mam objawy nerwicy lękowej oraz nerwicy sercowej. Duszności, szybkie męczenie się, lęki, ucisk w żołądku, napady gorąca... boje się jeździc komunikacja miejska, i dusznych miejsc. Uwielbiam za to swieze powietrze, wtedy lepiej mi sie robi. Macie może jakieś rady dla mnie? Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

Odnośnik do komentarza
Gość meetmehalfway

hej , witaj , czytając co napisałeś pomyślałam , że to dokładnie to co ja czuję kiedy siedzę za kierownicą , wyjeżdżam gdzieś z mojego małego miasta , w którym nigdy nie ma korków. Pierwszy taki atak miałam w 2004 roku kiedy zaczęłam mieć zawroty głowy a byłam 100 km od mojego domu . wsiadłam przerażona do samochodu i chciałam jak najszybciej wrócić do domu , jednak wyjeżdżając z Gdańska okazało się , ze musze co chwilę stawać na światłach, rozejrzałam się i w okół mnie pełno samochodów i myśl: jesli teraz cos mi sie stanie to jak dojedzie tu do mnie karetka ? zablokuje cały ruch ... ręce zaczęły mi drętwieć , szybkie bicie serca , panika i najgorsza ta bezsilność , że nie mogę się ruszyc ani do przodu , ani do tyłu , ani w żaden bok , nawet nie mam jak zjechać na bok zeby sie zatrzymać . rece zdrętwiały mi tak że nie mogłam nawet wykecic numeru telefonu na pogotowie. doprowadzając prawie do wypadku (tylko mnie obtrąbili ale jakoś nic sie nie stało) zjechałam gdzies w boczna uliczkę , dodzwoniłam się na pogotowie a tam sympatyczna pani powiedziała mi , że to tylko nerwica , ze mam usiąść , spuścic głowę i tak pobyć przez jakis czas i wtedy mi przejdzie ... zrobiłam tak i ... faktycznie *zawał* przeminął jednak strasznie się bałam znowu włączyć w ten straszny korek a była to jedyna droga do domu... spróbowałam i aby przejechać przez miasto musiała cały czas sobie tłumaczyć , rozmawiać ze sobą (w duchu) , kiedy juz wyjechałam z miasta i samochód pędził było ok , ale dojechałam do Malborka i ... znowu to samo, stanęłam w korku do swiateł i znowu te same objawy. tak jest do dziś ... nauczyłam się z tym zyć ale uwierz, jest czasami obrzydliwe ciężko. pozdrawiam z nadzieją , że kiedyś te objawy odejdą ...

Odnośnik do komentarza

Witaj meetmehalfway, Co Ci mogę powiedzieć, zdarzało mi się iż za kółkiem dopadały mnie takie stany lęki. Ale tak, że musiałem wyjść z auta to tylko raz na początku mojej *przygody* z nerwicą. Teraz już sporadycznie, bardzo rzadko. U mnie lęki powodują takie miejsca, zdarzenia jak *tłok w firmowej kuchni*, *tłok, ciepło w sklepie, hipermarkecie*, *tłok w autobusie*, *kolejka w sklepie*. Oczywiście nie jest tak, że mam tak za każdym razem, moja nerwica sama sobie wybiera czas i miejsce, uderza wtedy tak że żyć się odechciewa. Mnie bardziej męczą strach, lęki przed wychodzeniem na zewnątrz, takie uczucie zmęczenia, zniechęcenia. Auto teraz traktuje bardziej jako swój azyl, moją bezpieczną przestrzeń podczas gdy jestem gdzieś w mieście, sklepie, hipermarkecie i mnie nerwica dopadnie. Do auta nie ma wstępu. Zaczynam prowadzić i zapominam. W styczniu będzie 1,5 roku jak się z nią męczę, raz jest lepiej, raz gorzej. Ale jakość życia bardzo mi się przez to pogorszyła. Także mam nadzieję, że jak przyszła tak zniknie.

Odnośnik do komentarza

Kochani Nerwicowcy. Zacznę od tego, ze dziękuję Wam, że tu jesteście. W momentach największego kryzysu, zwątpienia i strachu wiedziałam, że nie jestem sama z tym stanem. Ludzie, którzy nie doświadczyli tego, nie potrafią zrozumieć jaka to męka i jakie ograniczenia niesie życie z nerwicą. Trudno się im dziwić, sama wcześniej nie rozumiałam. W Was znalazłam zrozumienie i wytchnienie. Przez rok się badałam. Na wszystko prawie. Lekarze mieli mnie dosyć i to też mnie załamywało. Po ostatnim echo serca, które znowu nic nie wykazało, przestałam. Stwierdzałam, że więcej nie jestem w stanie zrobić. Muszę żyć jak zdrowa osoba, albo w ogóle. Zaczęłam zwalczać strach. Kiedy pojawiał się ból, spokojnie i cierpliwie czekałam, aż przejdzie, bo wiedziałam, że przeceiż zawsze w końcu przechodzi. Kiedy nikogo nie było w pobiliżu, mówiłam sobie: chwileczkę, za chwilę znajdesz się wśród ludzi, kiedy panikowałam za kierownicą, powtarzałam jak mantrę, że są wokoło mnie inni kierowcy, którzy przecież mi pomogą, w razie czego wezwą pomoc. I tak w każdym momencie, w każdym miejscu. Nie jest tak, że zupełnie przestałam się bać, ale boje się już o wiele rzadziej i za to dzięki Bogu. Co ma być to i tak będzie, prawda ANESKAWB?

Odnośnik do komentarza

część z was drodzy użytkownicy forum zażywała lub nadal zażywa środki pobudzające mniejszej mocy lub większej ( kawa,amfetamina,metaamfetaminę,crack,kokainę lub inne wynalazki...) i dlatego ma takie problemy na tle nerwicowym , co faktycznie na dłuższą metę jest tragiczne w skutkach. tak jak zaznaczyłem na początku nie tylko narkotyki w sensie stricte mogą być przyczyną nerwicy: kawa - niegrozny(według prawa *sam pije:*) alkaloid który przez dłuższy czas zażywania prowadzi do uzależnienia psychicznego na początku ma tylko i wyłącznie działanie pobudzające ale jak wiadomo nadmierne pobudzenie prowadzi do nadpobudliwości - to po pierwsze. człowiek pobudzony w ostatniej fazie pobudzenia(zmęczenie) dązy instynktownie do fazy spania.a jeżeli organizm jest przez cały czas stymulowany bodzcami wewnętrznymi(dziwne myśli itp..) czyli pobudzoną psychiką to na *dłuższą metę * nie jest w stanie wytrzymać takiego napięcia i odmawia posłuszeństwa(nerwica właśnie) . morał:a jeżeli nie narkotyki i używki..... to sumienie cię dręczy. dziękuje za uwagę. kuna666 *kłaniam się skromnie*.==

Odnośnik do komentarza

Czesc, ja mam 22 lata i tez mam problem z nerwica najgorsze jest to ze problem wrocil , w tym momencie jestem za granica i pracuje dzisiaj wrocilem do domu i czulem jakby mi glowa pekala sprwadzilem sinienie i mialem 150/100 odrazu zaczelo mnie kluc i czulem sie jakbym mial dostrac zawalu chociarz nigdy wczzesnij go nie przezyzelm caly czas sie boje ze dostane zawalu w niewiadomym miejscu;( pozdrowionka

Odnośnik do komentarza
Gość paolo jones

Damian-to jest tak, że tego zawału na pewno nie dostaniesz, lęk przed tym to jest objaw nerwicy, ja chodziłem cały czas po róźnych lekarzach zanim się dowiedziałem że mam nerwicę, a potem jeszcze drugie tyle spędziłem na szukaniu specjalisty i leku który mnie wyciągnie z tego, no ale da się, mi się udało, zapraszam na swojego bloga o wygranej-www.trzymsie.pl w zakładce blogi, pozdrawiam gorąco

Odnośnik do komentarza
Gość Tomasz NC

Co mnie najbardziej w tym irytuje to, że nie ma się nad tym pełnej kontroli. Nie wiem, nie jestem lekarzem, nie wiem co się dzieje w mózgu, że nagle coś się przestawia i jest źle. Jest czas gdy wszystko jest OK, ale wyłapać momentu który powoduje dobry nastrój, eliminację problemu nie da rady. Ja mam naloty różnych problemów - raz że kręci mi się w głowie, teraz męczy mnie słabość, zmęczenie z rana, nawet gdy oglądam jakiś film, widzę gość coś robi to od razu czuję tę słabość i myślę *wiem, ja bym nie dał rady*. Do tego potliwość szczególnie rano, niska samoocena, brak chęci do życia. Innym razem męczy mnie coś innego... i tak w kółko. Raz mam dobre ciśnienie, chwilę później już nie, bardziej pesymistyczne myśli etc. I bądź tu mądry...

Odnośnik do komentarza
Gość sebastian999

Witam was serdecznie : ) ekhm.... tez mam tą nerwice, dostałem skierowanie od lekarza rodzinnego do psychologa, ale mam obawy przed wizytą - nie lubie sie zwierzać ze swoich problemów; ) to kłucie w sercu ito takie dziwne dudnienie jak śpię - ciężko mi zasnąć ;( mam oprócz tego zwężenie zastawki aortalnej - jestem na granicy operacji, boje się.... chcę zdać mature a po niej wybiore sie na szczegolowe badania do kliniki w krakowie.... teraz swieta spedzilem sam jak pies ;( ale taki moj los

Odnośnik do komentarza
Gość mysiopysio

Czesc wam wsyztskim !!! wlasnie po kolejnym ataku wpisalem w net co to jest, o to co sie wlasnie dzieje w tej chwili ze mna , no i wyskoczylo to forum, i jak przeczytalem jeden post o tym ze to jest atak paniki przeszlo mi w ciagu 5 sek, doslownie , a to tylko udowadnia ze to bylo na tle nerwowym.W przeciwienstwie co do niektorych ja pamietam dokladnie moment zaskoczenia choroby bo stalo sie to nagle .Mam 31 lat i raczej nie bylem grzecznym chlopacem ,kilkudniowe imprezy i wszystko na nich ,wlasnie kiedys po jakis dwoch dniach niespania delikatnie przedawkowalem amfetamine ,no i sie przestraszylem dostalem ataku paniki ,oczywiscie wbilem sobie do glowy ze umieram ,tetno 200 (bo to juz prawie nie bylo tetno tylko przeplyw non stop ) wszelakie pieczenia, dretwienia, balagan w glowie no i przede wszystkim ten strach (jakis pierwotny, instynktowny ) nie do opanowania , urojony zawal ,wystarczyl jeden raz !!!!! .Przezylem oczywiscie hehe , ale od tamtej pory miewam takie wlasnie ataki, ktore sa bardzo nie przyjemne (delikatnie mowiac ).Oczywiscie poszedlem do lekarza, kardiologa w prywatnej klinice ,zrobilem badania nawet echo serca, wszytsko w porzadku !!!!!!! powiedzial lekarz, zalecil wiecej ruchu i tyle a bylo bardzo daleko od w porzadku !!! co prawda ja nie mialem atakow po kilka razy dziennie i raczej u mnie zawsze od czegos sie zaczynalo , a to sie zmeczylem zsiadlem z roweru w lesie zmeczony serce walilo normlanie po wysilku ale to juz wystarczylo zebym sobie nawbijal ze to zawal ,jakies przeziebienie -zawal ,mam lekka alergie czyli czasami pojawaja sie dusznosci -zawal, niewygodna pozycja pojawia sie bol plecow-zawal ,jakas niestrawnosc bol zoladka -zawal ,wszelakie uzywki ktore wprowadzaja umysl w delikatne odmienne stany swiadomosci -zawal, i wiele wiele innych , poprostu masakra !! przez rok zylem jak jakis mnich ,siedzac w domu z palcami non stop przy tetnicy na szyi i monitorujac prace serca czy to aby nie juz .Wyjechalem za granice na prawie 5 lat ,oj to bardzo pomoglo ,zmiana srodowiska ,praca ,duzo pracy ,zawaly zbastowaly na jakies 3 lata ,pozniej znow sie zaczely moze i rzadkie ale za kazdym razem juz sie zegnam z bliskimi hehee, no fatalne uczucie .To wszytsko prowadzi na pewno do jakiejs depresji ,wrocilem do kraju kupilem mieszkanie ,auto takie jakie chcialem,bardziej bezstresowego zycia takiego jak obecnie prowadze to chyba sie nie da (teoretyczna utopia) a mimo to nic nie cieszy nawet kobieta :( !!!!!, bo caly czas chodze spiety i zdenerwowany w oczekiwaniu na kolejny pseudo zawal, nie moge sie wyluzowac i odprężyć w 100% troche na nic takie zycie !!!!!!!!!!! no nic ide spac bo juz swita :) znow wstane o 15 jak juz bedzie ciemno ,moze to od tego ta depresja eheeee .Trzymajcie sie cieplo pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ja miałam częste bicie serca , osłabienie , ból w sercu , szczególnie latem opuchnięte nogi. Poszłam do kardiologa wszystkie badania laboratoryjne musiałam zrobić - wyszły ok tylko potasu miałam za mało ale mam jeść dużo bananów i pomidorów - tabletek mi nie przepisał bo niszczą żołądek , ekg i echo serca w porządku , ciśnienie też. Założył mi holter na 24h i co się okazało że gdy w nocy spałam miałam zatrzymanie akcji serca 2 razy na 1,7 sekundy i w ciągu dnia 1,6 sekundy gdzie norma wynosi 2 sekundy. Przepisał mi tabletki o nazwie concor cor i kazał powyrywać wszystkie zęby które nadawały się do wyrwania w moim przypadku miałam dwa do wyrwania a reszta była ok. teraz po 3 miesiącach od wyrwania będę miała założony znowu holter i jeżeli wykaże znowu zatrzymania akcji serca i nie miarowe bicie idę do szpitala i będę musiała mieć założony rozrusznik serca. To wszystko jak się okazuje jest ze stresu i z nerwów , jak miałam jakąś sprawę do załatwienia czy się zdenerwowałam od razu było mi słabo a serce waliło jakby chciało wyskoczyć. co do mojego lekarza powiem wam tyle że jest to młody lekarz ale ma czas dla pacjenta wszystko wam dokładnie wytłumaczy co i jak i doradzi. Wizyta u niego trwa 1 godzine. Jakby ktoś chciał namiar na tego lekarza to piszcie.

Odnośnik do komentarza
Gość Damiannnn

Witam serdecznie.Mam 25 lat i od półtora roku choruję na nerwicę serca.Wszystko zaczęło się nagle na pogrzebie bliskiej mi osoby.Zaczęło mną rzucać i nie mogłem złapać powietrza,w dodatku serce o mało co mi z klaty nie wyskoczyło.Tak właśnie narodziła się moja choroba.Początki były trudne i to bardzo ,objawy przerodziły się w przeróżne obawy,lęki i tak dalej.Okazało się że moją nerwicę spotęgowała chora tarczyca którą aktualnie leczę i jestem po operacji.Wszystko co najgorsze z nerwicą mam już za sobą ale mam jedno pytanie dotyczące tej paskudnej choroby. Dajmy na to jest wszystko ok, mam sobie parę dni bardzo fajnych i czuję się jak zdrowy człowiek wszystko jest ok aż tu nagle w niespodziewanym momencie zakuje mnie w sercu,do tego dochodzą lekkie uciski i już mi zaczyna sercem trzepotać.Atak zaczyna się właśnie tak i trwa przez dwa,trzy dni czasem dłużej.Oczywiście nie mam tego ataku non stop ale co jakiś czas serducho wariuje co mnie bardzo wkurza.Najgorsze w tym wszystkim jest to że wiem że jestem zdrowy bo robiłem masę badań i lekarze myślą że jestem sportowcem bo moje serce to kwintesencja zdrowia podobno a tu niestety jest ta nerwica która mnie tak wykańcza. Ja myślałem że jak człowiek jest znerwicowany i pomyśli o tym wszystkim to wiadomo że atak może przyjść ale skoro ja o tym w ogóle nie myślę ? w ogóle się tym nie przejmuję to dlaczego ataki wracają.Czyżby moja podświadomość była na tyle chora że nie mam na tym kontroli ? Przecież ja tą swoją nerwicę mam głęboko w du** nie myślę o niej i totalnie ją ignoruję a tutaj ta szmata sobie ni stąd ni zowąd przychodzi i mnie doprowadza do szału ! Zazwyczaj w takim czymś dochodzę do wniosku że z moim sercem chyba faktycznie musi być coś nie tak ! przecież nie jestem nerwowy wszystko jest ok a objawy i ataki mam.Może moje serce faktycznie jest chore ? a może tak właśnie działa nerwica ? że po prostu jest i śpi a raz na jakiś czas budzi się żeby po prostu być.Zupełnie tak jak by zadomowiła się w moim ciele i sobie tutaj będzie.Czy te objawy są podświadome ? czy One są bo mój mózg jest chory czy moje serce faktycznie jest chore i tak się zachowuje ? Przyznam że kucie,uciski i uczucie drętwienia serca mnie wkurza nie miłosiernie.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×