Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Życie przy nerwicy


Gość robercik670

Rekomendowane odpowiedzi

Ja to w sumie nie mogę tego nazwać nerwicą , wystraszyłem się solidnie jak przypadkowo zmierzyłem ciśnienie i zobaczyłem wynik 208/140 .lekarz w szpitalu potraktował mnie jak petenta a nie pacjenta wypisał lek , który wg lekarza , który teraz mnie leczy był za słaby i w za niskiej dawce . Tak leczyłem to nadcisnienie przez 1, 5 miesiąca a tu zero poprawy skoki do ponad 200 zaczełem świrować bałem się że nagle dostanę wylewu . żona podtrzymywała mnie na duchu w domu i Ania05 na tym forum. Piłem melisę na uspokojenie litrami , jak przychodził czas pomiaru już miałem stresa , bałem sie spać , schylac , dźwignąć coś , kochać się z żoną że podczas wylew mnie kropnie. i tak było dopuki nie znalazłem w internecie strony pewnej lekarz. Poszedłem do niej i jak bym się znalazł w innym świecie . Przyjeła mnie jak człowieka a nie jak kolejnego pacjenta najpierw ze mną porozmawiała , potem mnie przebadała dokładnie * nie tak jak na SOR gdzie przez dwie sekundy posłuchali mi serca i już * i dopiero zmierzyła cisnienie i o dziwo miałem tylko 160/105 . Wypisała leki , wytłumaczyła mi kilka rzeczy ona temat nadcisnienia. Co więcej codziennie wieczorem przesyłam mailem Pani doktor wyniki pomiarów ciśnienia i ona w odpowiedzi wprowadza ewentualne korekty co do brania leków , podał mi swój telefon jak by cos sie działo złego. Nie jest to taka opieka jak sie w Polsce przyjelo że lekarz nie interesuje sie pajentem od wizyty do wizyty. Teraz widzę już poprawe ciśnienie spada sporadycznie dochodzi do 170 co przedtem było codziennością . oddalają się ode mnie wizje nagłego wyleu czy zawału , zaczynam normalnie żyć. Nie wiem czy lekarze , którzy nas lecza nie wiedzą że tak niedużo potrzeba żeby leczyć trochę zainteresowania i życzliwości dla ludzi których leczą i to wystarczy. Jesli tego nie rozumieją to po co zostali lekarzami. Ta lekarz co mnie leczy to naprawdę Lekarz przez wielkie L

Odnośnik do komentarza

Witam po raz pierwszy. Od kilku dni śledzę wpisy na forum i postanowiłam podzielić się moją historią. Jakieś 8-10 lat temu pojawiły się u mnie dziwne symptomy- kłopoty ze snem, kołatania, dławienia w gardle, drżenia. Czułam się fatalnie. Rozpoczęły się pielgrzymki po lekarzach. Fizycznie byłam zdrowa, a czułam się chora. Narastał niepokój, pojawiła się depresja. W końcu trafiłam do psychiatry- stwierdził stany lękowe i depresję. Zaczęłam się leczyć- brałam seroxat- był skuteczny- wyszłam z depresji, opuściły mnie stany lękowe. Kilka lat było super- niemal zapomniałam o tym epizodzie. Nadal jednak byłam nerwowa, czasem mniej, czasem bardziej. Zwykła rzeczywistość i stres. Leków nie brałam od czasu seroxatu żadnych. Mówiąc krótko- radziłam sobie. Do czasu.... Dwa tygodnie temu przeżyłam coś, co wytrąciło mnie całkowicie z równowagi- po zwykłym stresującym i nerwowym jak zwykle dniu, leżąc wieczorem w łóżku poczułam dziwne szarpnięcie w okolicy serca, które niemal wyrzuciło mnie z łóżka. Poczułam okropny lęk, że umieram, że to zawał. W kuchni napiłam się wody i wtedy usłyszałam(poczułam) niezwykle szybkie bicie serca. Trwało to chwilę i uspokoiło się samo. Ja jednak nie mogłam znaleźć miejsca ze strachu. Nie spałam całą noc,rano pobiegłam zbadać potas( mam jego niedobory z powodu ucieczki przez nerki- jedyna fizyczna choroba zdiagnozowana u mnie przez nefrologa). Jak zwykle był w dolnych granicach-3,5. Odkąd się leczę, zawsze mam słaby potas, grubo poniżej 4, standardowo 3,6-3,7. Nigdy jednak nie miałam takie jazdy z sercem. Przypomniałam sobie,że parę miesięcy wcześniej po uderzeniu w głowę, po kilku minutach zrobiło mi się słabo- pojawił się lęk przed utratą przytomności. Oczywiście nie straciłam jej i po chwili było ok. Doszłam do wniosku, że spanikowałam, że po uderzeniu w głowę dostaję wylewu. Stąd ten atak jakby omdlenia. Po ostatnim epizodzie z sercem, widzę podobieństwo- ten sam strach, duszność. Czyżby to to samo? By mieć pewność, że nie jestem chora na serce, poszłam prywatnie do kardiologa- echo ok., ciśnienie w normie. Co do opisywanego epizodu lekarka stwierdziła, że był to częstoskurcz nadkomorowy , częsty u osób ze słabym potasem i znerwicowanych i żebym się nie przejmowała. Ja jednak przy moich przeszłych doświadczeniach z nerwicą nie potrafię- strasznie się nakręciłam- cały czas badam sobie puls( jest prawidłowy), czasem robi mi się bez powodu słabo- chwytam za serce, sprawdzam-normalnie pracuje. Myślę, że mam nawrót nerwicy- tym razem za punkt moich obsesji-wzięła sobie serce. Nie muszę opisywać, że wróciły znajome objawy- dławienia w gardle, spięty kark, zawroty, kłopoty z zasypianiem. Jak sobie poradzić i nie wmawiać sobie chorób? Teraz wiem, że nerwica czyhała za rogiem, aby znowu zaatakować. Na razie jestem bez leków, mam pod ręką propranolol, rudotel tak na wszelki wypadek. Cały czas ,no może nie cały, boję się,że pojawi się następny atak. Wiem, że takim sposobem sama sobie go wywołam. Wiem, że ten częstoskurcz spotęgowała nerwica,nie sam potas. Radźcie, jak sobie radzić z tym cholernym lękiem i obsesją. Pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Gość Znerwicowana77

Witam, moje historia z nerwicą ciągnie się juz od dzieciństwa. Juz od dawien dawna przypisywalam sobie jakies choroby. Mam 19 lat, i jestem dziewczyną w klasie maturalnej. Dokladnie rok temu zachorowalam na angine, wyzdrowialam poszlam do szkoly, i wsyztsko bylo takie dziwne, dostalam silnego ataku paniki (gorąco, drzenie ciała, mdlosci, bol brzucha, zawroty glowy, odrealnienie, uczucie ze muszę uciekać.) zwolnilam sie do domu, po czym się okazalo ze mialam nawrot nerwicy, chorowalam 3 tygodnie, po czym juz nic nie bylo takie samo. Czeste bole brzucha, glowy, oslabienie. Czesto ataki paniki, odrealnienie, albo ciemnosc przed oczyma. Najgorzej gdy wstaje z krzesla za szybko to przez pare sekund mam ciemnosc. Balam sie wychodzi z domu, mialam dusznosci. Jednak stalam sie to przelamywac, gdy juz wyszlam pare razy, zauwazylam ze nic mi sie nie stalo, wszystko powoli ustepowalo. Walczylam z lękami. Zaczelam swoja *przygode* z tabletkami antykoncepcyjnymi, bardzo zle je tolerowalam, więc po ok pol roku odstawilam je. Moj zoladek byl w kiepskim stanie, wyczytalam ze to moze byc grzybice, wybralam sie do lekarki. Glukoza, morfologia, tsh - wyniki ksiązkowe ! Dostalam leki na odgrzybianie, dieta bez cukrowa, dostalam tez omeprazol Myslalam ze juz mi przeszla ta nerwica, nawet odrealnienie zniknęło. Ostatnio jakis mieś temu w szkole, szlam do sklepiku, byla godzina 12 a ja od 7 na nogach, nic nie pilam. kupialm soczek i nagle zaczelo mi ciemnic przed oczami, nudnosci, myslalam ze zemdleje, jednak ze spokojem doszlam do klasy, po drodze sie napilam, wszystko zniknelo. Ale został mi lęk przed ponownym takim wydarzeniem. Uspokoiło się, w sobotę bylam nawet na imprezie (1szy raz od roku! Sukces !) Bylo super bawilam sie swietnie. Wypilam ok 300 ml wódki. W niedzielę czulam sie dobrze, mialam dobry humor, zero lękow. Prawie caly dzien lezalam. Ok. godz 20 poszlam do kuchni, stalam jakas minute nad talerzem z plackiem, jedzac go, zrobilo mi sie strasznie niedobrze, nie moglam przełkąć już nic, nagle takie dziwne uczucie w głowie, jakby ciemnienie przed oczami ale wszystko widzialam, przetarlam oczy, zalala mnie fala gorąca, straszna, wrocilam ze spokojem do pokoju, usiadlam, wszystko minęlo po ok 1-2 min. Uswiadomilam sobie ze przez caly dzien wypilam ok 3 szklanek napoju jak nie mniej. Nie wiem czy to od tego, czy od czegos innego. Bardzo się martwię. Powiedzcie mi co mam robić lub uspokójcie jakoś bo juz nie daję rady, mam w tym roku maturę :( muszę się uczyć ! Dodam jeszcze ze mam dosc niskie cisnienie, niedawno mierzylam , to po wysilku fizycznym i wbiegnieciu po schodach mialam 120/69. Dodam tez ze pojawil mi sie znow niedobor magnezu (drgąją mi czasem powieki , albo pojedyncze mięśnie.) Bardzo boję się omdlenia, mam straszny lęk przed tym, lub przed padaczką. Pomocy ! :(

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich! Jastem na forum po raz pierwszy niewiem nawet od czego zaczac. PROSZE O POMOC jak sobie radzic z nerwica lekowa.Mam 32 lata ale bardzo duzo w zyciu przeszłam nie dawno powiesil mi sie przyjaciel i to chyba nasililo moj stan zdrowia.Patrze na daty starych postów tym bardziej mam nadzieje ze ktos mial podobnie jak ja i juz ma to za soba.Teraz obecnie biore relanium 5mg raz dziennie ale nie moge pozbyc sie zadreczajacych mysli o moje zdrowie BADANIA Z KRWI MAM OK BADANIA DNA OKA TEZ W PORZADKU CHODZE TEZ DO GINEKOLOGA I TEZ OK CO DALEJ MOZE KTOS WIE JAK Z TYM SOBIE PORADZIC PROSZE O POMOC

Odnośnik do komentarza

Witam. Mam 19 lat i od prawie 2 lat codziennie mecze sie z nerwica. Zaczelo sie to u mnie od tego ze siedzialam w domu nic specjalnego nie robilam i nagle poczulam jak moje serce bardzo szybko zaczyna bic. Czulam przy tym klucie w sercu a wraz ze wzrastajacym przerazeniem wzrastalo tetno. Wpadlam w jakas okropna panike. Mama byla wtedy przy mnie opanowala sytuacje, uspokoila mnie. W ten sam dzien udalam sie do mojego lekarza. Powiedzial ze to mogl byc czestoskurcz ze nic strasznego. Zrobil ekg ktore wyszlo bardzo dobrze. Zalecil picie mieszanki ziolowej na uspokojenie na noc. To dawalo spokuj tylko na chwile. Przez miesiac nie moglam normalnie zasnac. Co wieczor balam sie ze dostane zawalu czy czegos w tym rodzaju i ze sie juz nie obudze. Lekarz wypisal skierowanie do szpitala na oddzial wew. Jednak po zrobieniu wszystkich badan w szpitalu przed przyjeciem mnie na sale pani doktor stwierdzila ze nie ma sensu mnie tam zostawiac. Wszystkie badania ekg, przeswietlenie klatki i jeszcze jedno badanie (nie znam fachowej nazwy) pokazaly ze wszystko ze mna w porzadku. Powiedzieli mi wtedy ze jest to zwykla nerwica. Przepisali te same ziolka i odeslali do domu. Postanowilam jednak pojsc do psychologa. Tam trafilam na dziwna pania psycholog. Kazala mi probowac radzic sobie samej. Stwierdzilam ze ok. Przyzwyczailam sie do tego klucia w sercu, w klatce piersiowej itd. Jednak po roku to wrocilo wlasnie teraz. Jest gorzej. Boli mnie serce, nie moge zlapac pelnego oddechu, ciagle ziewam probojac zlapac oddech, czesto sie dusze i kiedy boli mnie serce boli mnie tez lopatka- jeden z najdziwniejszych moich objawow. Czy moglby mi ktos powiedziec czy przechodzi przez cos podobnego? I jak sobie radzi w przypadku tych *atakow* ? z gory dziekuje i pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Przy nagłym bólu czy kłuciu serca na tle nerwicowym napij się neospasminy lub nervosolu i sprawdź czy to działa.Codziennie rano pij też miód rzepakowy. Wieczorem należy łyżeczkę miodu wrzucić do pół szklanki zimnej przegotowanej wody.Rano zamieszać i naczczo wypić.Oprócz tego kup w sklepiee zielarskim ,,kwiat głogu**- sypany do zaparzania.Głóg ma korzystny wpływ na pracę serca.Pić 2 szkl. dziennie.Jedną lyzeczkę wrzucić do szkl. zimnej wody ,zagotować krótko kilkanaście sekund.Przykryć na 10 minut do naciągnięcia i przecedzić. Ma to dobry smak.

Odnośnik do komentarza

To tylko sposoby pomocnicze.Chyba powinnaś brac na stałe jakiś ziołowy lek złożony z kilku ziół,a nie tylko wtedy jak ci źle.Próbowałaś tabletki uspokajające ziołowe labofarm? Tylko efekt jest po dłuższym czasie.Ulotkę przeczytaj w internecie .Używałaś magnez z wit. B6?

Odnośnik do komentarza

Z leków coś brałam. Jakieś tabletki na uspokojenie, nazwy nie pamietam. Ale nie brałam ich już szczerze nie pamiętam z jakiego powodu. Ale nawet mimo tego że nie zazywalam ich dobrze sie czulam po jakims czasie. Pilam kiedys taka mieszanke z ziol. Lekarz przepisal i kazal brac na noc bo ma lekkie dzialanie usypiajace/otumaniajace. Na pewno skorzystam z ktorejs z Twoich rad :) bardzo dziekuje.

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję,że możesz wychodzić z domu...jeśli tak ,to znajdź kogoś, kto choć na godzinę zajmie się dziećmi, a ty pobiegaj codziennie, idź na basen czy na gimnastykę,czy na rower.Taki wysiłek fizyczny [musisz się zmęczyć] dobrze ci zrobi-- nie wyleczy ,ale poczujesz się lepiej.Chyba masz jakąś ciocię albo babcie czy kogoś, kto m,ógłby ci w ten sposób pomóc pilnując przez chwilę dzieci.

Odnośnik do komentarza

Zająć się sportem [biegi, marsze z kijami,taniec, gimnastyka ,rower stacjonarny ,pływanie].Codzienne zmęczenie fizyczne skutecznie odwraca uwagę od nerwów.//////// No i zająć się np. pomocą innym ludziom potrzebującym-wolontariat czy coś podobnego.[ pomoc biednym, hospicjum,itd]Jak zobaczysz jakie tragiczne sytuacje mają inni, twoje problemy przy ich problemach będą mały pikuś.Jak uświadomisz sobie, że nie chciałbyś się z nimi zamienić, to znaczy,że nie jest z tobą tak źle.Pozdr.

Odnośnik do komentarza

Witam Mam 20 lat i cierpię od niedawna na nerwicę, moim problemem jest że objawia się ona w sposób nie do wytrzymania, bólem serca, jego szybszym i bardziej odczuwalnym biciem, uczucie przygniatania do łóżka, przerażające myśli o śmierci, derealizacja, bóle klatki piersiowej, nawet po ataku kiedy jestem przejęty myślą tego co się stało, cały czas czuje bóle w tym miejscu, jestem pewny że to wszystko przez środowisko, stresującą pracę, życie prywatne, i inne problemy zwykłego człowieka, będąc u lekarza ekg wykazało że wszystko jest w normie, lecz mając wątpliwości poprosiłem o skierowanie do kardiologa w celu sprawdzenia czy nie mam jakiejś wady serca, np. niedomykająca się przystawka. Moje pytanie brzmi, czego mogę się spodziewać? i nawet jeśli moje serce jest zdrowe, jak mogę sobie radzić z Nerwicą, czy można ją wyleczyć całkowicie i cieszyć się życiem, czy muszę zmienić jego tryb? dodam że palę nałogowo od ponad pół roku, znacznie częściej niż kiedyś. Proszę o szybką odpowiedź. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Byłam zawsze spokojną, szczęśliwą osobą. 3 miesiące temu przeżyłam wydarzenie, podczas którego myślałam że umieram. Miałam wtedy pierwszy (bardzo długi i dramatyczny) napad paniki. Przez pierwszy miesiąc po tym wydarzeniu był spokój. Potem zaczął się epizod hipochondryczny, bo wmówiłam sobie, że umieram. Badania to wykluczyły. Z czasem uwierzyłam im. Jednak nastał potem ciężki dla mnie okres (trwa ok. miesiąca) - lęk przed lękiem, czasami napady paniki, krótkie epizody odrealnienia. Większość tego miesiąca to złe samopoczucie 24/7. Wrażenie że wariuję, że dłużej nie wytrzymam. Szukałam pomocy, ale jeden psycholog kazał iść do psychiatry i brać leki (ja natomiast podjęłam decyzję że chcę sobie radzić bez leków). Drugi kazał dużo ćwiczyć. Trafiłam potem na kilka książek, np. *Opanować lęk*, *Kompletna samopomoc dla twoich nerwów* czy *Pokonałem nerwicę* (Szaffera). Zupełnie inaczej spojrzałam na swoje zaburzenie. Zrozumiałam, że nie ma się czego bać, przeczytałam książki oraz wiele pomocnych wątków na forum. Problem jest następujący. O ile dociera to do mnie w sferze intelektualnej (rozumiem to wszystko), to nie dociera w sferze emocjonalnej (nie *czuję* tego, co wiem). Bywa czasami dobrze (wtedy jestem bardzo szczęśliwa), czasami źle (wtedy ogarnia mnie rozpacz). Na rożnych forach poczytałam, że z nerwicy nie wychodzi się nigdy, można ją tylko zaleczyć, oraz że próba zdrowienia bez tabletek to jak skok w przepaść. Albo że nie można samemu wyjść z nerwicy (a ja właśnie sama to robię, jedynie z pomocą książek). Takie wpisy mnie podłamują. Czy naprawdę jakieś wydarzenie sprzed 3 miesięcy ma zmienić całe moje życie? Nie wierzę w to i nie chcę wierzyć. Wewnątrz mocno czuję, że z tego wyjdę. Ale dlaczego jest tak trudno? Dlaczego, mimo chyba sporej wiedzy którą mam, dalej nie umiem oswoić się z lękami, zaakceptować ich? Znajomy mówi mi, że z nerwicy wychodzi KAŻDY, kto bardzo chce i próbuje. Czy to prawda? Czy znów będę żyła jak dawniej, bez ciągłego analizowania swojego stanu, bez poczucia zagrożenia? Dlaczego jestem taka niecierpliwa? Żyję swoim życiem, wykonuję swoje obowiązki, ale jaka to radość, skoro jestem zamknięta w swoim zalęknionym wnętrzu? Plus jest taki, że od jakiegoś czasu mam apetyt i ustały prawie wszystkie objawy somatyczne. Ale głowa pulsuje od natrętnych (strasznych) myśli. Czekam na jakieś dobre słowo, chcę światełka w tunelu. Czy mój przypadek (nerwica z konkretnego, niedawnego wydarzenia) jest *łatwiejszy* niż nerwica która rodziła się długo, w wyniku wielu przeżyć? Czy naprawdę nie można sobie w pojedynkę poradzić z nerwicą? Wiem że wątków takich jak mój jest mnóstwo, ale wiadomo - dla każdego jego problem jest najważniejszy. Z góry dziękuję za wszystkie wpisy.

Odnośnik do komentarza

Witam. Dopadła mnie nerwica. Jest właśnie w trakcie kuracji. Biorę leki które zapisał mi psychiatra tj. cital i afobam. Biorąc lekarstwa powoli wracam do normalności, wiem jednak że aby nie przydarzyło to się jeszcze raz potrzebna jest psychoterapia. Muszę się przyznać, że nie dziwię się że dopadło mnie takie schorzenie analizując moje zachowania w przeszłości. Uważam że wpływ na to miało: 1) Mam problem z radzeniem sobie ze stresem (przede wszystkim w pracy). Stresuję się dość szybko i intensywnie czasem w bardzo błahych wydawało by się sytuacjach 2) Często dopadają mnie chore myśli które mnie paraliżują i wywołują silny stres i lęk. Poniżej napisałem jak niezdrowe są to myśli w konkretnych sytuacjach... - mieszkam w bloku na trzecim piętrze ale boję się wychodzić na balkon. Nie dlatego, że mam lęk wysokości bo przecież przez okno pokoju spoglądam spokojnie. Po prostu boję się, że wyskoczę przez ten balkon - jadąc samochodem boję się, że otworzę drzwi i wyskoczę w trakcie jazdy - będąc w kuchni boję się używać noża do pokrojenia czy też posmarowania chleba żeby nie zrobić sobie nim krzywdy - siedząc przy stole wśród gości boję się napić ze szklanki herbaty ponieważ przychodzi mi na myśl żeby kogoś rzucić tą szklanką i już boję się jej w ogóle dotykać. Trzęsą mi się ręce i już jestem w złym stanie. Najbardziej przejmuje mnie punkt drugi. Jak temu zapobiec ? Jakie są metody ? Jak nie przykładać żadnej wagi do pojawiającej się głupiej myślil ? Proszę o pomoc. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich Nerwusów i pozdrawiam was z calego serca poniewaz wiem z czym musimy codziennie stawiac czoło choc niekiedy albo moze i w wiekszości przypadków jak i u mnie jest to cos (nerwica) większe z czym moge sobie poradzic. Mam 26 lat jestem szczesliwym mezem oraz tata cudownych 2 dzieci ,3 lata temu dostalem pierwszy atak nerwicy po czym od razu udalem sie na pogotowie dostalem zastrzyk w tylek i po chorobie na nastepny dzien zrobilem szereg badan usg tsh morfologie mocz itp wyniki wykazaly ze wszystko ok wiec udalem sie do psychiatry który przepisal mi seroxat bralem jego po pół tabletki przez ok 3-4 miesiece potem wszystko super bylem szczesliwy zadowolony z zycia ,po jakims czasie znowu obudzila sie we mnie nerwica z podwojona siłą lapala mnie zazwyczaj pod wieczór dlatego zaczelem pic piwo z poczatku po 2 ale z biegiem czasu juz nawet po 4-5 bo to mnie uspokojało nieczulem wtedy lęku nawet na drugi dzien jak byl kac bylo ok ale ostatnim razem jak popilem dosc sporo na drugi dzien juz niebylo mi tak wesolo zaczeła sie straszna panika ,lek we mnie w srodku zaraz drzenie rak zimne poty dusznosci ciezko mi to opisac ale wtedy niejestem soba mam mysli ze zaraz zejde z tego swiata a ja przeciez mam osoby które kocham bardzo i na nich mi bardzo zalezy i niechcialbym ich opuszczac. Leze juz 3 dzien w łużku boje sie gdzies wychodzic i gdzies jechac , mam straszne obawy gdzies jechac, moze nowa Fobia ,zawsze balem sie chodzic do duzych marketów kosciola tam gdzie jest duzo ludzi .U lekarza bylem tydzien temu dostalem rexoten zamiennik (seroxat-u) biore go po pół tabletki a pod wieczór 30 kropelek kropli walerianowych moze jakies sa polepszenia ale niewielkie Moze wy podzielicie sie swoja historia , moze cos doradzicie? Pozdrawiam 3majcie sie

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×