Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Paniczny strach przed śmiercią a nerwica


Gość nowa30

Rekomendowane odpowiedzi

CZAFIRKA , doslownie jak bym widziala siebie. Mam to samo. Zaczelo sie 1,5 roku temu. Mialam atak szybkiego pulsu, dusznosc, mdlosci. Wyladowalam w szpitalu. Od tego momentu czesto mysle o smierci, tyle ze ja popadlam w hipochondryzm i non stop wmawiam sobie jakas chorobe. Czesto bywam przez to w szpitalu, boje sie panicznie ze umre przedwczesnie. :-( spac nie moge bo boje sie ze umre we snie. . Zwariowac idzie

Odnośnik do komentarza

Witam, przesiaduje ktoś tu jeszcze? Niestety mnie dopadło to cholerstwo z miesiąc temu. Nie wiem czy ktoś z Was tak miał, ale codziennie czuje sie niewyspana, omdlała, dotykam dłonie i tak ledwo siebie czuje, mam słabe czucie ogólnie całego ciała... ataków jako takich nie mam albo nie wyczuwam ale strasznie sie boje ze jak tak mi słabo, to zaraz umrę... miał ktoś z Was taki problem z dotykiem? Mam tak dosłownie non stop. Plus mam niskie ciśnienie a wysoki puls :/ będę miała robione badania na tarczyce, cukrzyce. JeszVze wybiorę sie do neurologa... boje sie ze to moje ostatnie dni życia, ze tak naprawdę to nie stres itd tylko cos poważniejszego. Jeszcze mam zaburzenia snu.

Odnośnik do komentarza

Myśl o śmierci nie opuszcza mnie od 11lat.robie wszystko jakbym robiła to ostatni raz.Straszne.mam dość.Caly czas widzę jak bliskie mi osoby jak będą płakać jak umrę,widzę wypadek... wszystko co związane ze śmiercią.ide na spacer,do pracy....nie wiem jak to opisać.poprostu cały czas czuję się przygotowana na coś złego.Do tego bóle somatyczne, naprawdę je czuję.Jak sobie radzicie?po co robić coś ,planować, cieszyć się??jak i tak zaraz umrę.

Odnośnik do komentarza

Cześć Dziewczyny (i nie tylko),

Ja również miałam epizody nerwicowe. Czasem nerwica znów do mnie przychodzi. Zaczęło się od poważnych problemów ze zdrowiem, potem jedna operacja. Chwila oddechu i wykryli mi nowotwora pęcherza. Wszystko się dobrze skończyło, ale potem zaczęły się problemy z sercem. Myślałam, że znów nerwica, a tu bach! arytmia i skierowanie na zabieg ablacji, ale dopiero za półtora roku... Podczas mojego pierwszego ataku nerwicy nie wiedziałam co się dzieje i zadzwoniłam na infolinię. Odebrała miła pani psycholog, trochę porozmawiałyśmy. Do tej pory ją pamiętam, bo potem nigdy już nie trafiłam na tak niesamowitą osobę w zawodzie psychologa. Po pierwsze powiedziała mi, że jestem niezwykle wrażliwą dziewczyną. I Wy też jesteście, bo nerwica nie dotyka ludzi, którzy nie mają skrupułów i innych traktują przedmiotowo. Po drugie powiedziała mi, że śmierć przyjdzie do każdego z nas. Możecie do tego dorobić sobie jakiś głębszy sens i może wtedy łatwiej jest to zaakceptować. Każdy z nas musi ustąpić miejsca komuś innemu na tym świecie. Ważne jest chyba jednak to, co faktycznie po sobie tu zostawimy. Ja wierzę, że to życie nie jest końcem, a nasze ciało to opakowanie. No i po trzecie i ostatnie, skoro i tak śmierć do nas przyjdzie niezpowiedzianie, to proszę Was - żyjcie teraz! Znajdźcie sposób, aby nie myśleć o śmierci, ale o życiu, bo skoro jesteście, to śmierci nie ma. Miejcie zaufanie, że jeśli coś faktycznie się zdarzy, to ludzie na ulicy, z ambulansu czy lekarze Wam pomogą. I przede wszystkim, są rzeczy, których nigdy nie przewidzimy, bo jakby ktoś wiedział, że się przewróci, to bym sobie usiadł. 😉 I nie warto się tym zadręczać. Ja obecnie jestem w Tajlandii w podróży służbowej. Trochę mnie kosztowało odwagi przyjechanie tutaj z arytmią. Nie zażywam leków poza magnezem, bo przy moim niskim ciśnieniu leki dawały potworne skutki uboczne. Serducho sobie jakoś tu pracuje, w upałach bywa czasem ciężko, czuje się zmęczona, odczuwam kołatania, ale piję dużo wody i myślę sobie wtedy, że przejdzie. Bo do tej pory zawsze przechodziło. A jakby się coś pogorszyło, to pojadę do szpitala i mi tam coś poradzą. I to pomaga. A wtedy mam czas na to, żeby cieszyć się tym, co jest teraz, a nie zastanawiać się nad tym, co będzie. Ja też tak jak Wy chcę żyć, mam świetną 16 miesięczną córeczkę i wiem, że jeśliby mnie zabrakło, to będzie to dla niej ogromna, nie do nadrobienia strata. Chcę jej dać tonę miłości i wychować na świetną kobietę. Szanuję swoje zdrowie, ale staram się przekraczać bariery, rówież te w mojej głowie - dla siebie, dla mojej córy i dla moich Najbliższych. Myślę, że psychioterapia jest dobrą pomocą w nerwicy. Ja nie uczęszczałam, ale jak tylko w moim życiu zrobi się luźniej, to się wybiorę nawet jeśli nerwicy nie będzie. Po to, żeby poznać siebie lepiej i być siebie bardziej świadomą. Znajdźcie sobie równiez jakąś osobę wpierającą - małżonka/ę, partnera/kę, przyjaciela. Mnie bardzo mąż pomaga, kiedy jestem zmęczona, a zmęczenie często rzutuje na moje postrzeganie rzeczywistości i lęki, masuje mi głowę, albo stopy i taki 15 minutowy relaks nastawia mnie na właściwe tory. Z całego serca życzę Wam, abyście żyli pełnią życia i w zdrowiu!

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×