Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Ablacja okrążająca żyły płucne w migotaniu przedsionków


Gość Tenia

Rekomendowane odpowiedzi

No coz, moge tylko potwierdzic slowa Ravena. Mialem ablacje w polowie stycznia. Moja sytuacja byla gorsza niz Ravena. Pomimo biosotalu czy rytmonormu migotania pojawialy sie co 2-3 dni i trwaly coraz dluzej, nawet do 48 godzin. Ablacja byla bezbolesna nie liczac pierwszego wklucia. Skomplikowna. Potem zdarzaly sie sporadyczne migotania. Ostatnie w koncu marca. Od tej pory sie nie powtorzyly, choc jak u Ravena zdarzaja sie pojedyncze dodatkowe skurcze. Drobiazg. Jeszcze nie do konca wierze, ze sie udalo.

Odnośnik do komentarza

Szanowni Forumowicze: czy u Was migotanie udało sie łatwo zdiagnozować? Ja mam taki problem, ze potknięcia serca odczuwam od 3 lat, chociaż miewam i 2-miesięczna przerwę. Ostatnio miałam kilkusekundowe kolatania. Całodobowe holtery tego nie wychwytuja, a ja odczucia jednak mam. U mnie migotanie występowało rodzinnie, tata zmarł po dwóch udarach na skutek migotania. Boje sie, ze moje objawy to juz jakiś zwiastun, ale mam czekac aż będę miała jakieś długotrwałe pelnoobjawowe ataki?

Odnośnik do komentarza
Gość biugerss

Badanie EPS jest wstanie zdiagnozować migotania. Ale jest to badanie inwazyjne i muszą być wskazania na nie. U mnie udało sie raz wychwycić migotanie ale tylko dla tego ze przyjechała karetka bo do migotania przedsionków dołączyła sie też tachoarytmia a migotanie zamiast paru sekund trwało 17h.

Odnośnik do komentarza

Witaj SABA26 Tak, po ablacji jestem już ponad rok - jutro minie dokładnie 16 miesięcy. I powiem tak: u mnie trzeba było dokładnie 11 miesięcy, żeby serce całkowicie wróciło do rytmu miarowego, zatokowego. Do stycznia tego roku miałam dość liczne dodatkowe skurcze, które na szczęście przechodziły mi, gdy tylko położyłam się. Od lutego nie mam żadnych dodatkowych pobudzeń... Czasami coś sobie serduszko próbuje przypomnieć i zaszaleć, ale nie chce mu się to udać ;-) Dzisiaj np. miałam klika takich dodatkowych skurczy, na które w ogóle nie zwracałam uwagi - bo są NICZYM w porównaniu z piekłem, jakie przeszłam przy migotaniu przedsionków! Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i wszytskich forumowiczów

Odnośnik do komentarza

Saba26, pytasz co dalej robić z takimi dodatkowymi skurczami? Wiesz... Ja to pytanie całymi latami zadawałam moim lekarzom i wiesz jaką cały czas słyszałam odpowiedź? *... one są niegroźne dla życia, chociaż wiem, że cholernie upierdliwe...* I byłam zbywana! A one z czasem przerodziły się z tych pojedynczych, na łączone w 2, później w 3, a później w całą salwę, która z kolei przeradzała się w napad częstoskurczu. Oczywiście nie działo się to w ciągu jednego dnia, czy miesiąca - to trwało całymi latami. W pewnym momencie doszło migotanie przedsionków :-( Moja determinacja i ciągle pogarszający się stan zdrowia spowodowały, że sprawy mojego zdrowia i życia wzięłam we własne ręce. Gdybym nic w tej kwestii nie działała, tylko słuchała lekarzy, że (cyt. powyżej), to zapewne ten świat oglądałabym już z lotu ptaka... Czy może rozwinąć się kolejny raz? Nie wiem... Chyba życie to pokaże. Ja mam jednak nadzieję, ze dr Hoffmann dał z siebie wszystko i pokazał na co go było stać :-) Jak masz jakieś pytania, to pisz proszę - z przyjemnością odpowiem, bo pamiętam jak sama szukałam kogoś z kim mogłabym porozmawiać o tej wrednej arytmii. Pozdrawiam Cię

Odnośnik do komentarza

Do Tenia1, gratuluje Ci determinacji. Ja wlasnie tez staram sie podchodzić do tych moich objawów dosc wnikliwie, bo zdaje sie, ze te pojedyncze skurcze łatwiej usunąć ablacja niż migotanie. Tylko u mnie problem polega na tym, ze nie wychwycil ich jeszcze holter. A skoro nie wychwycil, to dla lekarzy prawie problem nie istnieje. A ja mam takie dni, ze czuje je codziennie i bywa, ze miesiąc mam spokój. Teraz przymierzam sie do holtera długoterminowego, oczywiście sama o niego prosząc, bo nawet sława profesorska nie do końca widzi sens. I tez moze być tak, ze znowu podczas takiego długotrwałego badania serduszko akurat nie potknie sie ani razu.

Odnośnik do komentarza

Saba, na pewno ablację hybrydową wykonuje Zabrze. Pytałaś, czy ktoś mi proponował ablację przy dodatkowych skurczach? Otóż nikt! Sama zdobywałam wiedzę na temat moich dolegliwości i pogarszającego się stanu zdrowia. Powiem więcej - gdy byłam już po ablacji (na pomysł której też sama wpadłam) i zdawałam relację lekarzom, to patrzyli na mnie trochę jak na zjawisko...

Odnośnik do komentarza

Ja jestem po nowych dośwaidczeniach medycznych. Przez 3 tygodnie nosiłam holter długoterminowy, który nie zarejestrował u mnie migotania przedsionków (o co byłam podejrzewana). Pojawiły się spore ilości dodatkowych skurczów nadkomorowych, komorowych, jakaś nocna bradykardia, tachykardia w okresie aktywności (tak opisano). Na konsultację zgłosiłam się do słynnego profesora Walczaka. I tu moje kolejne zaskoczenie: ile jeszcze niewiadomych w tej szeroko rozumianej kardiologii. Otóż nie wpadłam na to, żeby zapoisywać godziny mojej aktywności sportowej w czasie przygody z holterem, więc profesor nie mógł podobno jasno określić, czy zapisy pobudzenia serca to efekt jakiejś nienaturalnej pracy czy po prostu taka zwykła reakcja serca na wysiłek fizyczny. Ponadto wg nie go sporo osób cierpi na dodatkowe skurcze i zazwyczaj są one niegroźne, ale jednak czasami przeradzają się w bardzo groźne przypadki (np. migotanie przedsionków - mój tata zmarł na tę dolegliwość). No i jeszcze jedna dziwna spraw: ten super nowoczesny holter nie wskazuje miejsca tych dodatkowych skurczy, ale podobno może to zrobić - wg profesora - jakiś zwykły holter 12-odprowadzeniowy. I co Wy na to? Tenia, przypomina się Twoja historia, jak bardzo byłaś zaniepokojona Twoimi sercowymi problemami, już na etapie, kiedy pozornie nie były groźne. I jeśli nawet uda się u mnie znaleźć te miejsca skurczotwórcze to co robić: próbować drążyć temat ablacji czy to zostawić...Pogadałam z prof. Walczakiem o kwestii wielu wypowiedziach na róźnych forach, gdzie ludzie wypowiadają się o ablacjach z dystansem, często nawet krytycznie, że u wielu problemy z sercem nie kończa się, ale po ablacji pojawiają się nowe, albo wracają stare po jakimś czasie. Profesor na to, że jednak wiele ablacji jest skutecznych i udanych, ale Ci zadowoleni pewnie nie piszą na forach, bo po odzyskaniu zdrowia temat przestaje ich interesować, albo nie mają potrzeby uzewnętrzniania swoich odczuć.

Odnośnik do komentarza

Holter 12 kanałowy może pokazać miejsce powstania arytmi taki zwykły to tylko pokazuje czy coś sie działo . Podziwiam Cie że tyle wytrzyałeś z tym holterem ja po dniu mam dość. Nie jestem lekarzem ale wydaje mi sie że na migotanie przedsionków chyba sie nie umiera chyba ze skrzep wytworzony przez złą prace serca poleci gdzies do mozgu. Bardziej migotanie komur który odrazu wywołuje zatrzymanie akcji serca. W swoim życiu miałem juz chyba każdą arytmie włącznie z owym migotaniem komur gdzie faktycznie moje serce staneło. Też byłem u prof. Walczaka. Jego uczniowie ablowali moje napadowe migotania przedsionków i puki co jest spokój. Przynajmniej z tym. I fakt po ablacji moga sie ujawnic inne arytmie lub po jakims czasie wrócić stare. Są ludzie którzy byli ablowani wielokrotnie razy i sie niepowiodło ale sa i tacy którym przeszło po pierwszej ablacji a niektórym po szustej. Jest to dość młoda dziedzina w medycynie i z kazdym rokiem jest coraz lepiej.

Odnośnik do komentarza
Gość obserwator

Potwierdzam , na migotanie przedsionków się nie umiera oczywiście przy zdrowym sercu , ja mam je przynajmniej z 15 lat i żyję a moje serce jest zdrowe , migotanie mu nie szkodzi , wydolność serca jest taka sama jak przed . Każdy kardiolog Ci powie ,że jak ma się zdrowe serce to migotanie jest mu nie straszne. Ja kontroluje serducho poprzez echo serca co roku i jest dobrze a nawet bardzo dobrze .

Odnośnik do komentarza

Saba, pytasz m.in. co u mnie. Jest dobrze. Od ablacji minelo prawie 9 miesiecy. W pierwszych tygodniach bywalo roznie. Od poczatku kwietnia zdarzylo sie tylko jedno migotanie, ok. 12 h. W polowie sierpnia. Troche na wlasne zyczenie - duzy wysilek w ciagu dnia (rower), duzo wina wieczorem i problem z nadcisnieniem. Dopiero od kilku tygodni trafilem w skuteczny lek (tertensif). Jedna tabletka dziennie. Biore tez pol tabletki dziennie bisocardu na obnizenie tetna. Chodze po gorach, plywam (2 x w tygodniu po 1200 m), jezdze na rowerze, zyje normalnie. Czasem pojawi sie dodatkowy skurcz, a przynajmniej tak mi sie wydaje, ale to jest drobiazg. Jeszcze nie oglaszam zwyciestwa nad arytmia, jeszcze nie mowie hop, ale nadzieja rosnie. Obserwator. Trudno mowic o zdrowym sercu przy migotaniu przedsionkow. Tak jakby powiedziec, ze silnik w samochodzie jest dobry tylko uklad zaplonowy szwankuje. Po prostu jeden (lub kilka) z elementow serca jest uszkodzony, a ewentualna ablacja moze go poprawic. Wczesniej czy pozniej popsuja sie inne czesci serca, pomijajac ryzyko udaru. Tak czy tak o leczeniu musi zdecydowac jeden, a najlepiej kilku, kardiologow. Ma racje prof. Walczak. Ci zadowoleni z ablacji nie pisza. Ja wciaz tu zagladam, bo ablacja to wciaz dla mnie swieza sprawa, ale za rok, o ile wszystko pojdzie dobrze, przestane.

Odnośnik do komentarza

Do AndrzejaO, Zgadzam sie z tym, ze migotanie przedsionkow to jednak choroba serca. To prawda, ze na samo migotanie sie nie umiera, ale Moj tata miał 2 udary na bazie migotania. Migotanie wykryli mu juz po uderze. Dużo biegam i chodzę z kijkami, chciałabym czuć sie zdrowa, a nie wsluchiwac sie w te przeskoki i potknięcia. Ostatnio na jakiejś uroczystości Wypilam *na szybko* 2 kieliszki wina i poczułam straszny dyskomfort w sercu. Podziwiam Cie za taki optymistyczny stosunek do tej choroby, tez chce chodzić po górach nie myśląc o tym, co dzieje sie z sercem ( a mam moze dopiero 35 lat i zawsze wydawało mi sie, ze serce to dolegliwość starszych ludzi. Do Biugress, Właściwie to profesor Walczak rownież akceptował, ze ablacja jako metoda zabiegowa wciąż jest udoskonalana, i to, co było 10 lat temu a teraz to juz 2 rożne światy.

Odnośnik do komentarza

Seba taka dobra rada. Odpusc sobie wina! Lekarzom powiedziałem że lubie sobie wypić to mi powiedział żebym wina nie tykał bo wino jest arytmogenne piwo wypłukuje ale wcinam potas i magnez wiec spoko piwo pije. Jak piłem wino to ostatnie było przed nowym rokiem 2013. Jak mnie strzelił defibrylator to odrazu odechciało mi sie go pić. Wiec jak by co pij vtke :D

Odnośnik do komentarza

Saba. Tertesif SR (1 tabletka +potas) + bisocard (pol tabletki, 2.5 mg) na razie zalatwiaja sprawe. Codziennie, niekiedy 2x, mierze cisnienie dobrym, ramieniowym Omronem. Srednio 130/80 przy tetnie 67. A wiec jest OK. Bez tych lekow cisnienie oscylowalo wokol 150/90 a tetno wokol 80. Byc moze miewam skoki cisnienia, ale na razie ich nie wykrywam. Mysle, ze udana (oby) ablacja nie miala u mnie wplywu na cisnienie. Byc moze zdarzaja mi sie teraz czesciej owe skoki, ale pewien nie jestem. Niedlugo mam wizyte u kardiologa. Zrobie dobowy holter i sie zobaczy. Trudno Ci cos radzic, ale sprobuje. Mysle, ze nie masz sie co spieszyc do ablacji. Ja sie na nia zdecydowalem, fakt, ale czestotliwosc atakow migitania byla bardzo duza (2-3 razy na tydzien) i trwaly coraz dluzej, niekiedy dochodzily do 2 dób. U Ciebie problemem jest zdaje sie jakis rodzaj czestoskurczu, a nie typowe migotanie przedsionkow. Jestes jeszcze mloda (ja juz nie - skonczone 63), mozesz poczekac. Probowalbym klasycznych metod. Wlasciwa waga, odpowiednia dieta, umiarkowany sport (polecam plywanie i rower), wysypianie sie. Latwo radzic. :) Papierosy absolutne out (mozna je rzucic, od dobrych 10 lat nie pale). Duzo dobrych mysli. Byc moze Twoje problemy maja charakter nerwicowy, albo charakter mieszany, choc z tym bylbym ostrozny. Przez wiele lat wmawiano mi nerwice serca, a byly to poczatki nierozpoznanego migotania przedsionkow. Jak byl ich powod? Nie wiadomo, moze wlasnie podloze nerwowe, a moze jakas niedoleczona infekcja. Aha, wino moze, chco nie musi byc arytmogenne. Mysle, ze w umiarkowanych ilosciach, dobre wino, nikomu nie zaszkodzi. Ale wypicie na pusty zoladek nawet dwoch kieliszkow daje niezlego czadu kazdemu.

Odnośnik do komentarza

Do AndrzejO, dzięki za dobre rady i sugestie. Ja jestem taka, że nawet do tego swojego serca podchodzę perfekcyjnie i ambicjonalnie. Nie mogę pogodzić się z tym, że w tym wieku może mi ono doskwierać. Tym bardziej, że prowadzę dość higieniczny tryb życia, bez papierosków, alkohol umiarkowanie, zawsze sporo sportu. Wiesz, osiem lat temu planowałam ze znajomymi trekking w Himalajach (góry to moja miłość), ale nie wyszło, bo okazało się, że jestem w ciąży. Teraz to wręcz boję się w Tatrach chodzić, a chociaż Kilimandżaro chciałam zobaczyć (z góry naturalnie). Dlatego uparłam się, żeby jakoś z tym sercem działać, a nie czekać co jeszcze się z tego rozwinie. Ale może faktycznie warto by jeszcze trochę poczekać z ewentualnymi zabiegami aż techniki ablacji zostaną jeszcze bardziej opanowane przez medyków. Zapamiętała mi się jeszcze jedna rzecz z rozmowy z prof. Walczakiem. Wspominałam mu o ablacji hybrydowej, sugerowanej tutaj chyba przez Biugress jako najbardziej nowoczesnej metodzie, a on na to, że i tak wszystko zależy od umiejętności lekarza, że tu nie o metodę chodzi, ale o doświadczenie ablatora i trochę szczęścia. No i nawet Twój przykład jest zastanawiający. Bo ja wyobrażałam sobie, że skoro usuwa się jakąś drogę przewodzenia, to jest ona zamknięta, odizolowana i tyle (przepraszam, za mało fachowe sformułowania). Natomiast u Ciebie jest tak, że mimo wszystko to migotanie się pojawiło. Tzn., że co? Że ono dokonuje się jakąś inną drogą, z innego miejsca niż wcześniej, czy co? Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×