Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Życie po zawale i by-passach


ewaza

Rekomendowane odpowiedzi

Być może przesadzam, ale tyle przeszłam, że byle co mi teraz wydaje się nienormalne. w czerwcu ubiegłego roku miałam zawał ściany dolnej. pogotowie, koronografia, stent. miał mi posłużyć kilka lat. na początku października dostałam silnych bóli wieńcowych. znowu pogotowie, koronografia i decyzja - bajpasy. nie wiadomo dlaczego tak szybko zarosły mi tetnice, być może źle je oszacowano na początku. wszczepienie bajpasów trwało u mnie 12(!) godzin. podobno miałam suche żyły. poleżałam sobie na bloku pooperacyjnym tydzień a potem jeszcze 2 tygodnie na oddziale. wychodząc do domu czułam się bardzo źle, nie mogłam chodzić o własnych siłach. ale są środki przeciwbólowe. wypis ze szpitala jest bardzo enigmatyczny....dopiero po 4 miesiącach dowiedziałam się, że w czasie operacji miałam 2 zawały w tym jeden ściany przedniej. nie pamiętam jaki był ten drugi, bo w szoku słuchałam kardiolożki kiedy mi o tym mówiła... oczywiście włączono mi krążenie pozaustrojowe. teraz jestem nadal bardzo słaba (zima to stracony czas), nie skierowano mnie na żadną rehabilitację, zupełnie nic. moje próba wysiłkowa to 2 minuty. kardiolożka, no cóż, przepisała leki nowe (częściowo), kazała dużo spacerować i czekać. a ja czekam i w głowie mi się lęgnie nie wiadomo co. mam czasem kłopoty z oddychaniem, *zatyka* mnie. każda praca domowa to wysiłek, puchną mi nogi. nie wiem czy mogę w jakiś sposób przyspieszyć rekonwalescencję, bo czasem mam takiego doła jak rów mariański. pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Właśnie o te doświadczenia mi chodzi, wiem, że każdy ma inne. ale możliwe, że doświadczenia innych ludzi pozwolą mi uporządkować myśli, nauczą żyć z chorobą i pomogą zrozumieć to, co ciągle jeszcze jest dla mnie zagadką. po to chyba jest to forum, żeby dzielić się doświadczeniami. widzę, że Ty nie potrafisz nic powiedzieć lub nie rozumiesz. nie wiem nawet czy wiesz o czym ja piszę. niemniej jednak pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witaj.Ja tez w czerwcu miałem zawał i założonego stenta.Ale ze wzgledu na zmiany miazdzycowe,zdecydowałem sie na bay-passy,ktore miałem zrobione pod koniec wrzesnia w Aninie.Mam roznego rodzaju bóle w klatce piersiowej,lekarze to ignorują,a ja czasami czuje sie strasznie zle.Do tego mam komplikacje pooperacyjne(woda w osierdziu i w prawym plucu).Biore sterydy w celu jej eliminacji,ale znów przybywam na wadze i puchne.Tak ze nie moge narazie jechac do zadnego sanatorium,puki sie jej nie pozbede i kółko sie zamyka.Pozostaje tylko czekac i miec nadzieje,ze bedzie lepiej,pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Marek - ja po zawale i wstawieniu dwóch stentów miałem po miesiącu wstawiane trzy bay -passy które po półtora miesiąca się zapchały ;stenty również -w tym czasie byłem na rehabilitacji w szpitalu sanatoryjnym -okazało się że mam bardzo cienkie naczynia własne -stąd te komplikacje.Próbowano je przepchać -bezskutecznie -dołożono kolejne dwa stenty; jeździłem po Polsce do kardiochirurgów -rozkładali ręce -nic na razie nie da się zrobić -niestety medycyna jest w moim przypadku bezsilna -mam robione koronografie -było ich ok. dziesięciu -jast jedna częściowo drożna tętnica -i na niej funkcjonuje -ale cieszę sie że jeszcze funkcjonuje -wytwarza się powoli krążenie oboczne -jest bardzo pomocne.. Dokładnie -pozostaje czekać i mieć nadzieje że będzie lepiej -raczej aby gorzej nie było...pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Tak jak ktoś tu napisał,każdy ma *swoje* doświadczenia.Ja po zawale i wstawieniu stenta,pół roku później miałem wstawione 4 by-passy.Podczas zawału ratowano życie,pół roku później również.Po operacji nie czułem się dobrze,mój towarzysz z sali dużo lepiej [może dlatego że młodszy i silniejszy fizycznie].Dziś to pół roku od zabiegu.Są dni z samopoczuciem doskonałym,ale i takie nędzne też.Kłują *druty*,czasem zatyka,ale też potrafię cały dzień spokojnie pracować na ogródku.Ważna jest psychika,ta musi być nastawiona optymistycznie,bez tego kicha.Pozdrowienia.

Odnośnik do komentarza
Gość Emilia22222

Pozdrawiam wszystkich cierpiących ----też cierpię Psychika po operacji siada prawie każdemu,dlatego ważne jest wsparcie nawet takie na forum. Nie zawsze rodzinę chcesz martwić swoimi lękami,bólami -oni i tak się martwią.Lepiej popłakać w samotności. Jestem 3 miesiące po operacji jest coraz lepiej ale ile musiałam przejść. Rana się długo nie goiła,miałam nudności i ból blizny na klatce piersiowej. Szkoda,że wcześniej tu nie zajrzałam. Najgorsze za nami teraz musi być lepiej.

Odnośnik do komentarza
Gość Dobra mysl

Mam nadzieję, że wszyscy Państwo poczujecie się lepiej! Mój tatuś miał operację na początku października i chociaż na początku doskwierało mu chociażby spanie na boku, szybko wraca do zdrowia (odpukać) teraz zaczynamy żyć świadomie, odpowiednia dieta i wysiłek fizyczny, a także wizyta w sanatorium pomagają nam wszystkim (no sanatorium to tacie, ale mimo wszystko miło patrzeć, jak dobrze się trzyma).

Odnośnik do komentarza

Dziękuję wam wszystkim za opisanie co się z wami działo. szczególnie jestem ciekawa co u Marka?. u mnie trochę lepiej, ale niestety, takie czynności jak schylanie się ( a przecież bez tego sie nie da egzystować) wywołują zadyszkę, zatyka mnie czsem szczęki pobolewają jak przy bólach wieńcowych (ale tylko właśnie przy takim wysiłku). ostatnio *popracowałam* w ogródku, no zupełnie lekkie gracowanie i skończyło się bólami. nie poszłam do lekarza, bo nieszkam w bardzo małej wsi na mazurach, do lekarza nie tak łatwo, nawet prywatnie. kiedy mieszkałam w Warszawie było łatwiej, ale przenieśliśmy się na wieś właśnie ze wzgęldu na moją chorobę i powietrze. nie żałuję... ale z lekarzami....lekarz rodzinny zrobił wielkie oczy, kiedy mu powiedziałam o sanatorium a skierowanie na podstawowe badania dostałam dopiero w maju, po wielkiej awanturze. i tak się to wszystko toczy, dobrze, że życie w miarę spokojne i niewiele stresów. pozdrwawiam wszystkich i czekam na Wasze wpisy - ewa

Odnośnik do komentarza

Wszystkie wpisy pesymistyczne. Jestem po 2 stentach i by-passach założonych półtora roku temu . Operacja ciężka jak u każdego . Operowani wiedzą o co chodzi . Ale przede wszystkim jest już po ! Teraz pozytywna psychika , kontrolować codziennie ciśnienie , brać przepisane leki na rozrzedzenie krwi i pilnować ciśnienia , dieta ,ruch . Jak nie pochodzę i nie poćwiczę - oczywiście bez przesady to zaraz czuję się ociężały .Po 3 miesiącach poszedłem do pracy i pracuję codziennie - prowadzę dużą hurtownię Nie zapominać o piciu . Jak wypiję za mało wody zaraz rośnie ciśnienie . Żyję normalnie - prawie jak przed zawałem .Rzeczywiście na pewno każdy przypadek jest inny ,ale ważne jest poczucie ,że po by-passach nie może być gorzej niż przed . Ponieważ pracuję po 10 godzin zapominam często o spacerach ale Ci którzy mają czas niech dreptają codziennie chociaż godzinę to bardzo ważne . A do lekarza chodzę tylko po receptę jak leki się kończą . Pozdrawiam wszyskich by-passowców

Odnośnik do komentarza

Wszystkie wpisy pesymistyczne. Jestem po 2 stentach i by-passach założonych półtora roku temu . Operacja ciężka jak u każdego . Operowani wiedzą o co chodzi . Ale przede wszystkim jest już po ! Teraz pozytywna psychika , kontrolować codziennie ciśnienie , brać przepisane leki na rozrzedzenie krwi i pilnować ciśnienia , dieta ,ruch . Jak nie pochodzę i nie poćwiczę - oczywiście bez przesady to zaraz czuję się ociężały .Po 3 miesiącach poszedłem do pracy i pracuję codziennie - prowadzę dużą hurtownię Nie zapominać o piciu . Jak wypiję za mało wody zaraz rośnie ciśnienie . Żyję normalnie - prawie jak przed zawałem .Rzeczywiście na pewno każdy przypadek jest inny ,ale ważne jest poczucie ,że po by-passach nie może być gorzej niż przed . Ponieważ pracuję po 10 godzin zapominam często o spacerach ale Ci którzy mają czas niech dreptają codziennie chociaż godzinę to bardzo ważne . A do lekarza chodzę tylko po receptę jak leki się kończą . Pozdrawiam wszyskich by-passowców

Odnośnik do komentarza

Wczoraj minęły 2 lata od mojej operacji wszczepienia bajpasów. niestety nadal będzie pesymistycznie. mam rozedmę płuc i dychawicę. to oznacza bóle przy minimalnym nawet wysiłku. zdecydowanie lekarz mi tego zabronił. nogi nadal mi puchną, kardiolog nic mi innego niz przepisuje nie da. miałam jeszcze robione dwie koronografie ze względu na te bóle. od kardiochirurga dowiedziałam się, że występują one, bo serce jest uszkodzone w 50% i pracuje w zwolnionym tempie nie *zamykając* sie do końca. na dobrą sprawę nie jestem w stanie egzystować bez pomocy, bo nawet zakupów nie zrobię. upał, wiatr, zimno, mróz czyli wszystko to, co występuje w naszym klimacie jest dla mnie wrogiem. wiem, że nie będzie lepiej ale nie umiem sie z tym pogodzić. a przecież muszę. pozdrawiam wszystkich.

Odnośnik do komentarza

Witaj EWO i JACKU13 Pamiętam,że miałam wybór gdzie chcę jechać ale nie pojechałam na rehabilitację bo byłam po by-passach w kiepskim stanie i nie nadawałam się do sanatorium mimo, że to było szpitalne sanatorium.Lekarz który prowadził Cię ,powinien powiadomić gdzie są najbliższe ośrodki .Ja miałam napisane na skierowaniu gdzie chcę jechać.Tak jak słyszałam to w Swinoujściu jest dobre sanatorium.Pozdrawiam i zdrowia życzę.

Odnośnik do komentarza

Gdzie sie jedzie to zależy m.in od tego czy sekretariat sam to załatwia (często szpital ma *podpisaną* umowę z kilkoma sanatoriami poszpitalnymi) tzn. podaje datę oraz miejsce wyjazdu zanim pacjent wyjdzie do domu. Równie często trzeba samemu to załatwiać, dzwonić albo prosić sekretariat ewentualnie lekarza o pomoc. Trzeba załatwić wyjazd w max 56dni od wypisu. córka krysi5303

Odnośnik do komentarza

By-passy wszczepiono mi 6 lat temu. Oszczędzę wszystkim opowieści, w jakim stanie wyszedłem ze szpitala. Nie z powodu serca, lecz nogi, z której pobrano żyłę na 4 obejścia. Wszystkim, którzy przeszli ten zabieg lub podobne powiem tylko tyle - jakie sanatorium i gdzie nie ma większego znaczenia. Operowanemu niewiele może ono zaproponować - ważne jest to, co my z sobą postanowiliśmy zrobić. Żeby dojść do siebie, trzeba żelaznej konsekwencji i dyscypliny w dawkowaniu sobie wysiłku. Spacery, spacery, spacery. Coraz dłuższe, coraz bardziej wymagające. Ruch i gimnastyka. Wyszedłem ze szpitala w koszmarnym stanie, a na przełomie września i października wchodziłem na słowackie góry. Najwyższa miała 1670 m. Wokół mnie było w sanatorium mnóstwo ludzi, którzy nie ruszyli się poza najbliższy skwerek w parku. Ja codziennie robiłem od minimum 5 km. Sens sanatorium polega na tym, że tu można się skoncentrować na jednym celu. No, i poza tym tu są do dyspozycji odpowiednie urządzenia (najczęściej rowery rehabilitacyjne) i nadzór. Najczęściej nic więcej. Pozdrawiam wszystkich.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×