Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Ablacja - kompendium wiedzy


Gość arrrtur

Rekomendowane odpowiedzi

Gość chanahan
dzieki bardzo za stworzenie takiego forum:) Jutro ide do szpitala mam nadzieje że bedzie ok, teraz przynajmniej idę już pewniej. Szkoda że tak późno na nie trafiłam i że strasznie mało jest informacji o szpitalu w Zabrzu:( Jak wyjde to pewnie sama tu coś o tym dopisze
Odnośnik do komentarza
Jestem tydzień po zabiegu ablacji przeprowadzonej w szpitalu na Banacha w Warszawie przez doktora Koźluka i Lodzińskiego (mam nadzieje, że mogę podać nazwiska). Sam zabieg wspomina bardzo miło, było nawet wesoło, co pomogło rozładować mój stres i strach... Na zabieg zabrano mnie o godzinie 15.00. Jakiąś godzinę-półtora trwało przygotowanie do zabiegu - rozbieranie się, przemywanie, podłączanie całego sprzętu, założenie wenflonu itd. Potem zaczął się właściwy zabieg, w którym wykorzystano jednoczesnie dwie metody Carto i Lasso - nie znam się na tej kestii, więc przepiszę później opis zabiegu z karty szpitalnej... Wlaściwy zabieg trwał 4.5 godziny. Na początku bolało - kiedy wkłuwali się w pachwiny (nakłucia były zrobione z dwóch stron i z dwóch stron wprowadzone były elektrody); chwialmi bolało też przy pobudzaniu serca, ale i tak połowę zabiegu przespałam (na szczęście)... Po wszystkim, kiedy się ocknęłam jeszcze na stole, moje pierwsze wrażenie było takie: moje serce jest spokojniejsze i takie też było na elektrokardiogramie - zdecydowanie inne niż przed rozpoczęciem zabiegu... Spokojniesze. Po zabiegu nałozono mi opatrunek - dwie kule uciskające z dwóch stron miejsce wkłucia. Bolało, ale nie aż tak bardzo. Najgorsze było w nocy - kiedy mimo tabletki nasennej nie mogłam spać!!! Pielęgniarki mają jednak ścisłe wytyczne - jedna tabletka i koniec! Ta noc była koszmarem!!! Proszę mi wierzyć - nie ruszałam się! choć ledwo dotrwałam do obchodu lekarskiego i pozwolenia na zmianę pozycji... wylewów wtedy nie miałam. Byłam w szpitalu cały nastepny dzień i połowę kolejnego do czasu wypisu. Wylewów ani śladu. Pojawiły się dopiero dwa dni po powrocie do domu!!! i to tak naprawdę na jednej nodze (w drugim miejscu wkłucia niznaczny, prawie nie zauważalny). Tam jednak, gdzie wprowadzono elektrode Lasso mam OGROMNY wylew i zgrubienie na żyle. I nie wiem, co mam z tym zrobić! Smaruję maścią na wchłanianie krwiaków, ale to niewiele pomaga. Zresztą jej działanie polega głównie na rozpuszczaniu tej zalegającej krwi (heparyna), a odnośnie rozrzedzania to mam wrażenie, że moja krew jest zdecydowanie za bardzo rozrzedzona!!! Nawet po zastrzykach w brzuch mam małe wylewy, które utrzymują się już 4 lub 5 dni... CO MAM Z TYM ZROBIĆ??? Czy któś sie z tym borykał? nie mam szans, żeby dostać się do kardiologa i zapytać o to - mąż ledwo wywalczył mi wizytę kontrolą po zabiegu (normalnie zapisy są na 2007 rok!!!!), a co miesiąc muszę jeszcze robić holtera.... Poradźcie coś proszę - beę wdzięczna za wszelkie informacje lub rady co z tymi wylewami zrobić... A teraz przespisuję z mojej karty szpitalnej: Wyjściowo bardzo liczne SVEBs o różnych morfologiach i sprzężeniach(minimum 4 morfologie). Wykonano 2 nakłucia transseptalne dla elektrod CARTO ThermoCool i Lasso. Wykonano mapę potencjałową CARTO - bez obszarów z ubytkiem potencjału. Nie udało się zidentyfikować poduszeczek układu anatomicznego << (Gosia: z podowu omdleń wazowagalnych)>> Wykorzystując elektrodę Lasso wykonano eliminację PVP we wszystkich 4 żyłach płucnych. Następnie, wobec utrzymujących się SVEBs monomorficznych wykonano mapę CARTO RA. Obszar najwcześniejszej aktywacji w trójkącie Kocha. Trójkąt Kocha niemożliwy do precyzyjnego zmapowania z powodu wzbudzeń przze elektrodę ThermoCool stabilnego rytmu węzłowego w całym jego obrębie. Wykorzystując elektrodę Lasso wykonano eliminację PVP z VCS. Wykonano mapę CARTO cieśni dolnej RA, nastepnie ablację linijna w jej obrębie. Kontrolna mapa CARTO potwierdziła blok dwukierunkowy przez cieśń dolną. Wynik odległy zabiegu do obserwacji klinicznej. W razie konieczności re-do pobudzeń z trójkąta Kocha do rozważenia zabieg CARTO z eletrodą 4 mm. i to tyle- bardzo fachowo - teraz muszę z tym iść do swojego lekarza, żeby mi to przetłumaczył:-) Generalnie ablację polecam!!! Jest zupełnie inaczej - spokojniej!!! Ja nauczyłam się żyć ze swoim migotaniem przedsionków i czasami nawet nie wiedziałam, że je mam (a wychodziły w trakcie badania), ale mam nadzieję, że teraz będzie lepiej i łatwiej (a mam dwóch małych łobuzów i muszę dorywnać im kroku, co nie zawsze było łatwe)... Jeszcze raz ponawiam prośbę o jakieś informacje na temat wylewów po ablacji - co mam z nimi robić???? pozdrawiam serdecznie, gosia
Odnośnik do komentarza
witam:) przeczytalam ten temat w sumie caly i sie strasznie wystraszylam.....normalnie wczloraj caly dzien pilam melisse bo tak sie zestresowalam:( moj przypadek chyba jest troche inny niz wasz powiedziano mi ze mam dodatkowe miejsce przewodzenia nie wiadomo jesczze dokladnie ale prawdopodobnie jest w dosc dobrej odleglosc ale to tylkko na podtsawie EKG mi stwierdzono. ja mam troche dziwnie bo czestoskurcze zdarzaja mi sie nieregularnie cierpie na nie od jakis 6 lat z pocztku przez 2 lata zylam normalnie bez zadnych czestoskurczow pozniej pojechalam w gory i od tego czasu mialam nawet 4-5 w ciagi pol roku. moje pytanie jhest takie czy warto ryzykowac?czy jest szansa ze wyzdrowieje czuje sie troche nieszczesliwa bo bardzo mnie to ogranicza a boje sie tego zabiegu:(wiec moje pytanbia: 1. w jakim miejscu najlepiej wykonac zabieg?dostalam skierowanie do Zabrza ale widze duzo na necie ze Katowice (Ochojec) sa najlepsze....?pomocy:( 2. czy powiunnam ryzykowac?jakie moge miec powiklania procz dodatkowych skurczow?moge umrzec?(powiedziano mi ze nie ale mozer jednak...)mam 20 lat slyszalam ze to najlepszy czas na zabieg....? 3. czy waga ciala ma jakis wplyw na zabieg?ma to jakies znaczenie?
Odnośnik do komentarza
Gość arrrtur
Czesc agae Teraz juz rozumiem, dlaczego lekarze skapo informuja na temat zabiegu. Jesli przedstawione przez nas informacje tak dzialaja stresujaco... Agae, wyluzuj !!! Z tego co piszesz, to twoje dolegliwosci nie sa niczym nadzwyczajnym. Z moich informacji wynika, ze najlepiej zrobic to w Aninie, ale wybor nalezy do ciebie. Powiklan moze byc niestety bardzo duzo, ale zdazaja sie stosunkowo rzadko. Jesli juz sie zdarzaja, to sa z tej niegroznej grupy. Waga ciala nie ma chyba zadnego wplywu na zabieg a dokladnie na jego skutecznosc, bo w przypadku np. wiekszej masy ciala podadza ci odpowiednio wiecej jakiegos srodka, wiec pod tym wzgledem ma wplyw na zabieg ;-)
Odnośnik do komentarza
Hej Artur i hej wszystkim:) Jestem na tym forum poraz pierwszy, 10 lat temu miałem wykonaną ablację dodatkowej drogi, jak większość. Cierpiałem na migotanie przedsionków i częstoskurcze ponadkomorowe, ortodromowe i antydromowe. Po niepełnej ablacji WPW powracały częstoskurcze i na przestrzeni lat, aż do roku 2006 czyli obecnego były znośne, częstotliwość napadowych częstoskurczów zmniejszyła się do jednego epizodu raz na dwa lata, jednak nadal pobierałem Cordarone, Atenolol i Aspargin, a w stanach napęcia Hydroxyzyne. Częstoskurcze przedsionkowo - komorowe wahały się do 120 do 170 HR/min a w początkowej fazie po niepełnej ablacji 10 lat temu max to był 230 HR/min i epizodyczne godzinne napady po 110HR/min ustępujące po dodatkowej dawce Cordaronu (Amiodaronu) 100 mg i Atenololu 50 mg, i było wszystko ok, przez jakiś czas zapomniałem o częstoskurczach, pomimo wszystko oszczędzałem się, jeździłem na kontrolne badania i konsultacje do Instytutu Kardiologii w Aninie, gdzie miałem swoją pierwszą, ciężko przeżytą ablację, ponieważ podczas przepalania 3 krotnie wystąpiło u mnie napadowe migotanie przedsionków z szybkim rytmem komór 270 HR/min i trzy razy miałem kardiowersję elektryczną i właśnie z ich powodu (migotanie+kardiowersja) nie dokończono mi wypalania 10 lat temu. Jak wspomniałem było w porządku, nawet przyzwyczailem się do zwykłych częstoskurczów, nie odczuwałem strachu, niepokoju, nawet jeśli trafiałem na OIOM na oddziale Kardiologicznym szybko mnie umiarawiano za pomocą Cordaronu i dodatkowego beta blokera, nie potrzebna była kardiowersja ani inne wzmożone działanie a jedynie moje stałe leki podawane drogą dożylną i oczywiste mieszanki polaryzujące. Jednak w tym roku, 16 czerwca, wystąpił u mnie nagle częstoskurcz na około 150HR/min co mnie zbytnio nie przeraziło, trwało juz chwile, po czym przyjechało wezwane przeze mnie pogotowie, niestety zamiast częstoskurcz skończyć się normalnie to skończył się przerodzeniem w migotanie przedsionków do około 280HR/min, gdzie lekarz podał mi w domu 150mg Cordaronu, później następne 75mg w karetce i migotanie zwolniło do 180HR/min wachając się do 140-180 HR/min, pomimo dobrego ciśnienia spadał mi rzut serca, czyli przepompowywalność krwi na minute jeśli ktoś nie wie co to jest rzut serca. Migotanie przerwano kardiowersją 200kj na moje żądanie, ale po 6 ciu godzinach po wystąpieniu napadu, wiadomo łóżka na niektórych OIOM są niewygodne, zwłaszcza te reanimacyjne. Musze przyznać ze szpital MCZ w Lubinie jest dobrze wyposażony bo opłacany z KGHM Polska Miedź, ale ja i tak wole Instytut Kardiologii w Aninie, byłem tam niespełna tydzień po wystąpieniu napadu migotania, gdzie rozmawiając z jednym lekarzy dowiedziałem się, że mają przyjąc mnie za dwa tygodnie, akurat dzisiaj tyle minęło i nic nadal nie wiadomo. Powiedz mi Artur czy to możliwe, żeby mnie przyjęli na słowo lekarza pracującego u Pana profesora Walczaka, czy też lepiej pojechać tam jeszcze raz i spotkać się osobiście z samym Panem Profesorem, sam mówiłeś, że miałeś podobne napady do moich (częstoskurcz+szybkie migotanie w przebiegu WPW) i że czekałeś 3 miesiące, a to i tak był szybki termin. Jak możesz, możemy porozmawiać przez GG - 2423218, moge udzielić także informacji komuś, kto wogóle ma pierwszą ablacje przed sobą i chce porozmawiać - rozwieje obawy:) kontakt na podany wcześniej gg albo e-mail: Salemcat@poczta.onet.pl Pozdrawiam czekam na odpowiedź.
Odnośnik do komentarza
dzieki za informacje arturr.niedlugo wybieram sie do lekarza mam nadziej ze powie to samo co ty ze nie mam sie czego bac:) i jesczez jedno jade sama nad morze bez samochgodu wlasnego i chcialabym zapytac czy lekjarz moze mi udzielic takiej kartki cos w charakterze rozpoznania i napisac tam w razie gdyby mi sie cos stalo jakie leki nalezy mi podac itd bo u mnie w miescinie (przypominajacej wioche) lekarze nie wiedza co z tym robic a mnie to tak wkurza taka glupia niewiedza takie rzeczy powinien kazdy glupi lekarz wiedziec!!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
do Mirka: A mają kontakt do Ciebie? Ja dzwoniłam do mojej pani doktor i równeiż mnie odsyłali jakiś czas, ale wkońcu podali termin. Wszystko zalezy od ich grafika. Niestety trzeba się przypominać. Ja miałam to szczęście, że jak zobaczyli moje EKG to odrazu chcieli mnie brać na stół. Ale przez prawie miesiąc dzwoniłam do nich żeby ustalić termin, bo grafik mają BARDZO napięty.
Odnośnik do komentarza
Gunia, już załatwiłem sobie termin przyjęcia, Pan Profesor wyznaczył mi na 1 sierpnia 2006r. Więc będe juz w końcu miał ablacje. Byłem poprostu drugi raz w Warszawie, w celu przyjęcia. Dzięki Bogu trafiłem na Panią Dr. Szufladowicz i Pana Profesora F.Walczaka. Wcześniej jeden z lekarzy brał ode mnie numer telefonu, ale w ciągu tamtych dwóch tygodni nikt nie dzwonił, a i mi było trudno się dodzwnonić. Więc pojechałem 500 km od miejsca zamieszkania i udało mi się.:)
Odnośnik do komentarza
Z tego co slyszalem, to pierwsza ablacje w Polsce wykonal Prof.Walczak (w rozmowach z lekarzami mowili o nim jako o *zalozycielu elektrofizjologii w Polsce*)A w Katowicach tak naprawde zaczeli ablowac wiele lat pozniej. Popytajcie tez ile kto robi, bo chyba to tez sie liczy - tzn czy ma doswiadczenie czy nie. Z tego co sie dowiedzialem, w Aninie robia najwiecej w Polsce.
Odnośnik do komentarza
Witam Pana serdecznie i dziękuję za tak mądrą i wartościową wypowiedź na forum na temat abkacji .Mam do Pana ogromną prośbę ,proszę mi powiedzieć czy wizyta u prof. Walczaka na ul. Niemodlińskiej w Warszawie jest płatna , jeśli tak to ile . I jeszcze prosiłabym o praktyczne wskazówki jak najprędzej dostać się do Instytutu w Aninie . Jeśli ma Pan doświadczenia na ten temat ,to bardzo proszę podzielić się nimi. Ja niestety mieszkam na Pomorzu i szczerze mówiąc nie wiem jaką obrać drogę dostępu do Anina ,oczywiście skuteczną .Jestem po pierwszej ablacji , którą miałam wykonaną w Bydgoszczy.Niestety konieczna jest kolejna .
Odnośnik do komentarza
Nie wiem, jak dzis, ale kiedys wizyta w fundacji kosztowala 150zl. Jezeli chodzi o dostanie sie... no coz trzeba po prosu dzwonic i probowac. Nie ma innej drogi. Potrzebujacych maja wielu. Na wizyte w fundacji nie czeka sie chyba dlugo. Na sama ablacje - do 3 lat w zaleznosci od schorzenia. Chyba ze cos sie teraz zmienilo...
Odnośnik do komentarza
Witam wszytskich. W zeszłym tygodniu wykryto u mnie zespół WPW. Był to szok o tyle, że lekarz w przychodni stwierdził po EKG, że miałem zawał i karetką wylądowałem w szpitalu. Na szczęście tam się okazało, że nie miałem zawału (choć przy tej okazji mało nie wywołałem dwóch zawałów w domu - matka i narzeczona). Na konsultację skierowano mnie do Zabrza, gdzie nawet udało mi się bez umawiania terminu dostać do przychodni do dra Kowalskiego. Jak do tej pory nie miałem żadnych ataków, nigdy nie straciłem przytomności. Jednak dr polecił mi zapisać się na listę oczekujących na ablację. I tutaj moje pytanie: ile czekaliście na ablację? Mnie powiedziano, że w trybie planowym w Zabrzu trwa to do 4 lat. W Ochojcu podobno krócej. Wie ktoś jak to faktycznie jest? Pozdrawiam Robert
Odnośnik do komentarza
Robert ja dopiero wróciłam z Zabrza z ablacjii Ja czekałam dwa lata,ale miałam w trybie pilnym Nie wiem mi sie tam nie podobało, FAKT PIELĘGNIARKI WSPANIAŁE!!! ale lekarze to ... wspaniali fachowcy,ale trzeba jeszcze zauważać pacjenta!!!! Zrobiono mi ablacje i nikt sie nie pojawił, nawet zapytać jak sie czuje, na drugi dzień dopiero ktoś przyszedł, kazali mi zejśc na EKG i do domu W poznaniu jak miałam robioną dwa lata temu ,przychodzili co chwilę sprawdzali msc wkłócia,osłuchiwali je ,czy wszystko ok A w Zabrzu nawet WYWIAD zbierali odemnie przy WYPISIE :))))
Odnośnik do komentarza
Doktorowi Kowalskiemu nie umniejszam fachowości, bo to na pewno świetny specjalista, jednak na konsultacji sprawiał wrażenie jakby siedział w tej poradni za karę. Może miał zły dzień, każdemu się zdarza. Ale tak po prawdzie to więcej na temat mojej dolegliwości dowiedziałem się jak tłumaczył moje EKG po angielsku obecnemu również w gabinecie zagranicznemu studentowi/praktykantowi/stażyście/itp...(wyglądał na Hindusa), choć anglojęzyczny jestem średnio :-) Do Ochojca wybiorę się przy okazji najbliższego wolnego dnia, a narazie pozostaje czekać. Pozdrawiam Robert
Odnośnik do komentarza
Cześć Robert.Ja w styczniu zapisałem się na listę oczekujących na ablację powiedziano mi,ze będę czekał od 3 do 6 miesięcy na zabieg.Termin już minął i nic.Dzwoniłem do szpitala kilkakrotnie,ale za każdym razem informują mnie aby czekać cierpliwie.Powoli zaczynam mieć już tego dość ponieważ czuję się coraz słabszy(lekarstwa ,które przyjmuję od ponad roku dają o sobie znać poprzez ból żołądka)Rytmonorm 150mgx5 dziennie,propranono 10mgx6 dziennie i preductal MRx2 dziennie,no i magnez oczywiście ale ten akurat nie szkodzi.Jeżeli będziesz miał możliwość wykonania ablacji,to niezastanawiaj się!!!Może nieuda się,za pierwszym razem ale i tak warto spróbować!!!Pozdrawiam cię serdecznie i życzę dużo ZDROWIA!!!!Ps. Na zabieg czekam w Ochojcu(może się wreszcie doczekam)Acha do tego mam jeszcze wadę Ebsteina!
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×