Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Bieganie po zawale i założeniu stenta


Gość kruger100

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Miałem zawał 8 miesięcy temu, założony stent lewa tętnica EF 59. Czy może mi ktoś powiedzieć jak jest z bieganiem po zawale serca, pytam ponieważ od 2 tygodni wziąłem się za bieganie (raczej trucht 8-9km/h) przy tętnie 120-130, godzinkę daje radę tylko nie wiem czy to nie za dużo. Jeśli ktoś może mi podpowiedzieć coś na ten temat to z góry dziękuję.

Odnośnik do komentarza

Bieganie nie tylko nie jest szkodliwe ale nawet zalecane. Ja też miałem zawał w maju 2011 roku i mam założone trzy stenty i do 19-10-2011 biegałem oraz uprawiałem Nordic Walking 5 x w tygodniu minimum 120 minut a wieczorami chodziłem na pływalnie. od 20-10-2011 wróciłem na siłownie gdzie trenuje na maszynach (aeroby 60minut)i dodatkowo siłowo (oczywiście lżejszymi ciężarami też 5x w tygodniu. Od maja do dnia dzisiejszego nie mam problemy ze zdrowiem. Głowa do góry.

Odnośnik do komentarza
Gość TL1000R

Odgrzebałem ten temat ale chyba warto podzielić się moją historią. Jestem a w zasadzie byłem biegaczem, zawodnikiem amatorem. Biegałem od 2010 roku. Rocznie około 1200 -1300 km. 3 razy brałem udział w maratonie z najlepszym wynikiem poniżej 4h, wiele razy w półmaratonach i biegach na 10 i 5km. Rozpocząłem też bieganie trialowe i przełajowe. W sierpniu 2014 po 25 km biegu przełajowym zasłabłem, trafiłem do szpitala, diagnoza zawał serca z uniesieniem odcinka ST. Koronarografia, wszczepiono mi stent i po krzyku. W zasadzie sam pojechałem do szpitala i sam z niego wyszedłem. Zostałem skierowany na 3 tygodniową rehabilitację na której osiągnąłem wynik próby wysiłkowej niedostępny dla reszty kuracjuszy ponad 17 METSów. Dostałem leki na cholesterol, który i tak miałem niski. Wróciłem do treningów, 4 razy w tygodniu po około 30-50 min i wszystko było ok, aż do momentu kiedy niesamowicie zaczęło boleć mnie w prawym boku, pod żebrami. Zalecenia lekarza, zbadać wątrobę, wizyta u hepatologa, diagnoza rozwalona wątroba, wszystkie enzymy wątrobowe rozchwiane, bilirubina w różnych postaciach przekroczona. Odstawione leki na cholesterol a potem reakcja łańcuchowa, znów bóle w klacie, znów szpital itd. Na razie nie wiadomo co mi jest ale podrażniona przez wysiłek/trening i leki wątroba potrafi zrobić nagły wyrzut cholesterolu, który w przypadku ludzi po zawale może być zabójczy. Moja rada, nie przeginaj z bieganiem. Zrób sobie 2 marsze w tygodniu + jeden trucht albo rower. Tętno 130 może okazać się zbyt dużym obciążeniem. PS. W międzyczasie miałem kolejną próbę wysiłkową w centrum medycyny sportowej gdzie osiągnąłem 20 METSów. Jestem zagadką dla lekarzy.

Odnośnik do komentarza
Gość JANUSZDG

TL1000R, Wątrobę mogły - jak piszesz - *rozwalić* statyny, które pewnie jak każdy zawałowiec brałeś, a jednym ze skutków ubocznych ich zażywania jest m.in. działanie hepatoksyczne, czyli zaburzające pracę lub wręcz niszczące wątrobę (dotyczy jakichś 3% pacjentów zażywających statyny). Ale wysiłek/trening chyba nie mają nic wspólnego z działaniem hepatoksycznym - gdyby tak było, to np. sportowcy lub choćby wykonujący codziennie ciężką pracę byliby jedną wielką armią ludzi z zaburzoną lub wręcz zniszczoną wątrobą, a jakoś tak nie jest. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Chciałbym odnieść się do dyskusji i nawiązać kontakt z biegaczami, którzy mieli zawał i nadal biegają. Należę do tej grupy. 6 miesiecy temu miałem zawał serca - STEMI ściany przedniej z NZK podczas lekkiego treningu. Mam wszczepiony stent. W skrócie bym napisał, *że wywróciło mnie czterema kołami do góry i wyłączyła się żarówka*, ale dzięki Bogu otrzymałem natychmiastową pomoc i po rehabilitacji nadal biegam. Biegałem od 2004 roku, do 3000 km rocznie, wcześniej też byłem aktywny fizycznie. Mam za sobą kilkanaście maratonów i wiele innych biegów. Nie było specjalnych przesłanek do zawału; badałem sie regularnie z testem wysiłkowym i badaniem kardiologicznym włącznie. Obecnie biegam 3-4 razy w tygodniu pokonując jednorazowo 10-20 km, zgodnie z zaleceniami lekarzy w sposób umiarkowany, do tętna 130-135. Czuję się przy tym bardzo dobrze, wręcz doskonale. Badania kontrolne bardzo dobre, echo nie wykazało uszkodzeń serca. Mam sporą ochotę przygotować się do startu w maratonie, oczywiście bez szaleństw i bez nastawienia na *pociskanie*. Celem będzie przebiegnięcie maratonu po przebytym zawale i powrót do swobodnego wysiłku, bez presji o wyniki. Mam jednak odczucie poruszania się w obszarach nie rozpoznanych przez medycynę. Wszyscy podkreślają znaczenie leków oraz umiarkowanego wysiłku z naciskiem na słowo umiarkowany. Co to oznacza dla osoby trenującej amatorsko, jednak regularnie, w ukierunkowany sposób ? Jakie granice wysiłku założyć, żeby nie było mowy o ryzyku ? Dlaczego *nie można przeginać z bieganiem*, jeśli jestem do takiego, powiedzmy, ponadprzeciętnego wysiłku przez wiele lat wdrożony ?

Odnośnik do komentarza

GROCH, Pytasz: *dlaczego *nie można przeginać z bieganiem*, jeśli jestem do takiego, powiedzmy, ponadprzeciętnego wysiłku przez wiele lat wdrożony ?* Z prostego powodu: bo może się to zakończyć tak, jak 6 miesięcy temu podczas lekkiego treningu, gdy także byłeś wdrożony do takiego wysiłku. Oczywiście tak stać się wcale nie musi, ale teraz prawdopodobieństwo takiego ekscesu mocno wzrosło: masz stent, zatem na pewno masz zmiany w jednej tętnicy wieńcowej. Na koronarografii na pewno wyszło, czy w innych miejscach także, a im tych zmian ewentualnie więcej, tym większe ryzyko. Nie oczekuj, że ktoś tu na forum Ci napisze, czy możesz zrealizować Twój plan w Twojej sytuacji, bo nawet jeśli ktoś biega maraton po zawale lub tylko incydencie wieńcowym, to wyłącznie na własne ryzyko. To Twój kardiolog najlepiej zna stan Twojego serca i Twojej choroby i dlatego to On powinien Ci powiedzieć, czy Twój plan jest dla Ciebie bezpieczny. Ale z Twojego postu wynika, że Twój kardiolog nie bardzo ma ochotę tak ryzykować. W moim pojęciu maraton to na pewno wysiłek dużo więcej niż umiarkowany i ja z całą pewnością nie ryzykowałbym, ale każdy odpowiada za siebie. Podejmij dobrą decyzję. Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia.

Odnośnik do komentarza

Bieganie nie jest dla osób po zawale! Propagator biegania po zawale zmarł podczas imprezy biegowej!James Fuller Fixx zmarł w 1984 roku na zawał serca po biegu. To co się teraz wyprawia to moda i marketing. Myśl samodzielnie kolego..Ciągle koś umiera na trasach biegowych,więc *coś* jest na rzeczy. Na zdrowy rozum biorąc,to szansa wystąpienia kolejnego zawału,jest hipotetycznie o wiele większa,niż przed jego pierwszą manifestacją. Nie rozumiem ludzi,którzy mogą iść na basen aby w takich okolicznościach zdrowotnych popływać rekreacyjnie i posiedzieć w jakuzzi,lub poćwiczyć 30 min lekkie cardio,lub rower rekreacyjnie po lesie,z pauzami na obniżenie limitu tętna,a wolą jakieś interwały i bieganie...:( Sami kuszą los.. To że ktoś po zawale biega i na razie nic mu nie jest ,nie znaczy że nie dostanie kolejnego zawału!! Przecież zawał to brak części serca-martwica..Ludzie myślcie:( To se ne wrati!!

Odnośnik do komentarza

Bieganie może być dla osób po zawale ! Od ostatniego wpisu systematycznie biegałem 3-4 razy w tygodniu unikając treningów wprowadzających mnie na wyższe tętno. Niedzielne wybiegania w ostatnich tygodniach jednorazowo do 30 km. Żadnych sensacji, żadnych negatywnych objawów. Wręcz przeciwnie. Przerwy w bieganiu powodowały gorsze samopoczucie. Rozważnie, przy dokładnym *wsłuchaniu się* w swój organizm, lecz bez zbędnych obaw przebiegłem właśnie MARATON. Było, jak zawsze wspaniale, choć wolniej oczywiście, bo pobiegłem bardzo asekuracyjnie. Zresztą rekordów już nie będzie, ale zabawa i radość z tej prostej czynności, jaką jest bieganie w większej grupie i uczestnictwo w dużej imprezie biegowej, jak zawsze - wielka. Uważam, że z rozsądnym podejściem i mimo wszystko z właściwym przygotowaniem, w dialogu z lekarzami oczywiście, można biegać (na własne ryzyko dodam, ale to dotyczy wszystkich biegaczy i maratończyków).

Odnośnik do komentarza
Gość JANUSZDG

Witaj GROCH! Fajnie, że biegasz, ale jak napisałem Ci już w 2016 roku robisz to na własne ryzyko i odpowiedzialność. 26 kwietnia br. na ORLEN Warsaw Marathon zmarł biegacz na 25 km zaledwie klika metrów od karetki pogotowia... podobno był zdrowy... ale jeśli może tak odejść człowiek wybiegany i zdrowy, to chyba zgodzisz się, że tym bardziej może ktoś tak jak Ty chory. Ale jak już wcześniej napisałem to Twoje życie i Twoje ryzyko... ale nie wmawiaj chorym ludziom, że po zawale można biegać i to nawet maratony, bo to zwykła nieodpowiedzialność. Pozdrawiam serdecznie i życzę rozsądku z zdrowia :)

Odnośnik do komentarza
Gość JANUSZDG

Witaj GROCH! Fajnie, że biegasz, ale jak napisałem Ci już w 2016 roku robisz to na własne ryzyko i odpowiedzialność. 26 kwietnia br. na ORLEN Warsaw Marathon zmarł biegacz na 25 km zaledwie kilka metrów od karetki pogotowia... podobno był zdrowy... ale jeśli może tak odejść człowiek wybiegany i zdrowy, to chyba zgodzisz się, że tym bardziej może ktoś tak jak Ty chory. Ale jak już wcześniej napisałem to Twoje życie i Twoje ryzyko... ale nie wmawiaj chorym ludziom, że po zawale można biegać i to nawet maratony, bo to zwykła nieodpowiedzialność. Pozdrawiam serdecznie i życzę rozsądku i zdrowia :)

Odnośnik do komentarza
Gość JANUSZDG

LENA1900 Wszystko zależy od tego, co się rozumie pod pojęciem *używać do woli*. Przykładowo podam, że na rehabilitacji kardiologicznej (po implantacji w moim przypadku 2 stenta) wszystko na co nam pozwolono, to 15 minut dziennie jazdy na ergometrze rowerowym stacjonarnym ze zmienną co 3 minuty mocą raptem 15W i 30W... czyli średnio raptem 21,5W w ciągu tych 15 minut. Dziś przy swoich aktywnościach rehabilitacyjnych nie kieruję się ani mocą, ani prędkością, ale kontroluję puls... kupiłem pulsometr i jeżdżąc na rowerze czy to stacjonarnym, czy to normalnym, uprawiając Nordic Walking, czy nawet spacerując staram się dopasować tempo tych aktywności tak, aby mój puls nie przekraczał 120 uderzeń/minutę... reszta, czyli moc i prędkość jazdy rowerem, czy tempo marszu wynika już z tego podstawowego założenia. Zatem w moim przypadku *używać do woli* oznacza taki stopień aktywności, przy którym puls oscyluje wokół 120 ud/min i staram się, by tej granicy nie przekraczać. Ale jak już wcześniej napisałem każdy musi sobie sam tą granicę wyznaczyć kierując się przy tym stanem swojego serca, wskazaniami lekarza prowadzącego oraz swoim samopoczuciem podczas aktywności rehabilitacyjnych i po ich zakończeniu. Pozdrawiam serdecznie :)

Odnośnik do komentarza

Cześ wszystkim którzy tu zajrzeli bo maja zapewne te same obiekcje co ja. Luty 2022 stent w tętnicy lewej głównej. 80% sporowców ma taki sten w tym miejscu jeżeli doszło do niedokrwienia. Incydenty niedokrwienne dorwały mnie na basenie. Ponieważ uprawiam sprt regularnie uznałem że to przetrenowanie. Ale jak złapało mnie na ulicy bez wysiłku przestraszyłem się. To grom z jasnego nieba !. Każdy sportowiec to zna. Aktywność rozpoczęlem tego samego dnia po wyjęciu ze szpitala czyli na drugi dzień po wszczepieniu. Szybkie marsze codziennie Potem krótkie próby biegowe na 50m potem więcej , wejście po schodach na VIIp gdzie mieszkam (pierwszy raz dotarłem tylko do IVp). Cały czas z dusza na ramieniu czy nie padnę. Nerwy były gorsze od stanu fizycznego. No bo jak sportowiec i zaraz kaleka kardiologiczny. Teraz po 4 miesiącach przepłynę 1800 m przboiegnę 4 km bez problemów (nie lubię biegać wole pływać). To nie znaczy ze się ne boję. Lekarzy nie ma co się pytać bo oni wypełniają zalecenia ETC a indywidualną ocen pacjenta można włożyć miedzy bajki (kardiologów jest mało, sa przemęczeni i nie maja czasu na eksperymenty z pacjentem sportowcem). Statyny odstawiłem po miesiącu jak tylko dowiedziałem się jak rozwalają organizm głownie komórki mięśniowe i nerwowe. Na pytanie po co mi statyny gdy mam cholesterol w normie, odpowiedz kardiologa jest taka, ze takie są zalecenia ETC i nie będzie eis podkładała pod paragraf z błędu w sztuce. To taka nasza rzeczywistość. Kazdy po zabiegu PCI został wrzucony do tego samego worka z innymi przypadkami (jesteśmy przypadkami a nie pacjentami). Terapia i dalsze leczenia i rokowanie będą wg wskaźników statystycznych. Mamy stent to radocha, bo inaczej wcześniej czy później była by kostnica. Ani stent ani nic innego nie gwarantuje że następnego incydentu nie będzie albo zgonu. I nie ma to bardzo dużego znaczenia czy będziesz spacerował czy biegał. Lekarz który wszczepiał stent na moje pytanie - dlaczego przy zwężeniu głównej aorty o 85% i wystąpieniu charakterystycznego (wtedy nie był dla mnie charakterystyczny) pieczenia przepłynąłem 30 basenów 50m ? odpowiedział , dzieki wytrenowaniu. Przy wypisie powiedział mi - Panie Januszu sport to dla Pana najlepsze lekarstowo . I tego sie trzymajmy. Nie dajmy sie wystraszyć. Jeżeli jeden biegacz zmarł na 5 tys. (nie wiadomo ilu miało zwężenie i nie wiedzieli o tym) uczestników to nie znaczy ze trzeba ograniczyć bieganie. Statystycznie nawet zdrowy człowiek (nikt nie wie czy nie ma zwężenia) ma tylko szanse przeżyć życie bez zawału. Lekarz leczy i radzi jak statystyka mu każe, ale czy TY jesteś wybrańcem, czy łapiesz sie do jakieś grupy statystycznej tego nikt nie wie i nie odpowie na te wszystkie nasze pytania i wątpliwości. Ja biegam pływam jeżdżę na rowerze i uprawiam mnóstwo innych sportów i nie zamierzam z tego zrezygnować. Życzę wszystkim dobrego humoru, optymizmu i wiary w siebie no i zdrówka :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×