Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Ablacja przy sporadycznych napadowych częstoskurczach nadkomorowych


johasia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, mam 37 lat i napadowy częstoskurcz nadkomorowy. Mam za sobą dwa silne ataki częstoskurczu, z czego ostatni udokumentowany w zapisie EKG. Wcześniej kilka razy czułam niewielkie przyspieszanie serca ale samo się stabilizowało. W czasie ostatniego częstoskurczu puls 220, czas trwania ponad godzinę, ciśnienie 130 na 80. Ogólne samopoczucie podczas częstoskurczu znośne - bez omdleń z lekkimi zawrotami głowy. Serce w UKG bez wad, EKG z wykluczeniem WPW, tarczyca zdrowa. Od ponad miesiąca biorę Bisokard 2,5 mg oraz Polokard, który włączył mi mój lekarz. W zaleceniu poszpitalnym leczenie kardiologiczne. Bisokard toleruję niestety nie najlepiej. W pierwszych dniach po szpitalu każde nawet najmniejsze zmęczenie powodowało wrażenie ucisku a może gniecenia serca - sama nie wiem nawet jak to opisać. Teraz reaguję tak nawet przy niewielkim zdenerwowaniu. Po bisokardzie znacznie szybciej się męczę. Lek biorę na noc. Lekarz kardiolog z SCCS z Zabrza, u którego byłam na prywatnej wizycie zaordynował ablację oraz odstawienie środków farmakologicznych. Po dwóch częstoskurczach ablacja? Może jest ktoś kto ma podobne doświadczenie i ma dla mnie jakąś radę? Chcę znowu czuć się normalnie i zdrowo :) Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Johasia-mam dokładnie to samo co Ty, też miałam dwa napady, ale jak na razie udaje mi się je opanować , chociaż pogotowie zaraz wzywam,też mam takie tętno, ciśnienie w normie -i strach, przeogromny strach, nad którym nie można zapanować, to jest chyba w tym wszystkim najgorsze.Po ostatnim ataku w szpitalu dali mi skierowanie do Poradni Zaburzeń Rytmu-termin oczywiście za 8 miesięcy, więc próbowałam znaleźć dobrego lekarza prywatnie i na swoje nieszczęście znalazłam!!!Po wizycie u niego ( a jest to naprawdę dobry specjalista-typowo od zaburzeń rytmu)dopadła mnie taka depresja, że niewiele brakowało a wylądowałabym w zakładzie z gumowymi ścianami.Pierwsze jego zdanie , po niezbyt uważnym obejżeniu różnych wyników, to było, że on tu częstoskurczu nie widzi ale nie zaszkodzi zrobić ablację, bo po co się męczyć itd.Faktycznie na zapisie ekg nie udało się zapisać tego cholerstwa, ale myślałam, że zrobi mi jakieś dodatkowe badania, holter czy coś podobnego. Nic z tych rzeczy-ablacja i już.Po wyjściu od niego ryczałam jak bóbr,myślałam,że skoro chce robić ten zabieg to na pewno jestem poważnie chora, tylko nie chce mi tego powiedzieć-dla pewności poszłam jeszcze do jednego kardiologa, który wiesz, co mi powiedział?-ze są różne metody na wyciąganie pieniędzy z NFZ-a taki zabieg to przecież pieniądze dla szpitala i że przed zabiegiem ablacji, przy sporadycznych częstoskurczach pacjent jest obserwowany przez ok. pół roku, dopiero wtedy podejmuje się decyzję.Teraz od czterech miesięcy leczę się u psychiatry i psychologa,jest troszkę lepiej, ale do normalności jeszcze daleko, czy kiedyś będzie normalnie, powoli zaczynam w to wątpić, doszło nawet do tego, że kiedy budzę się w nocy to czekam , kiedy dostanę ataku, dzwonię do telefonu zaufania, bo tam zazwyczaj dyżuruje psycholog,wariuję , po prostu wariuję.Zrobisz,jak zechcesz,.ale jeżeli zdecydujesz się na ten zabieg zasięgnij jeszcze opinii innego specjalisty-wtedy będziesz mieć pewność, że Twoja decyzja jest słuszna-pozdrawiam, jak będziesz chciała pogadać , daj znać , podam Ci moje gg Acha, dodam jeszcze że też biorę bisocard5 ,pól tabletki rano.

Odnośnik do komentarza

Pytanie w jakim odstepie czasu byly te dwa napady. i musisz zadac pytanie, moze kardiologowi, jesli teraz nie zrobisz to czy za rok za dwa lata nie bedzie gorzej. pamietajac o tym ze ablacja to powazny zabieg niosacy ryzyko, jak kazdy inny zabieg.

Odnośnik do komentarza

Witam, Bardzo dziękuję Wam za informację. Napisałam, że biorę Bisokard zamiast Bisocard :( Do * kielce Nie zmienię sobie sama leku na inny, bo nie mam fizycznie takiej możliwości. Rozumiem, że Ty po BISOPRMERCK-u czułeś/czułaś się lepiej? Do * anula1968 U mnie udało się uchwycić częstoskurcz na zapisie EKG. Muszę przyznać, że się cieszę, że udało mi się trafić na kardiologa, który zakwalifikował mnie na ablację jednak chciałam zasięgnąć informacji czy komuś również przydarzyło się to zaledwie po dwóch częstoskurczach. Chcę być zdrowa i niekoniecznie na stałe uzależniona od leków, które jak wiadomo zawsze mają jakieś tam skutki uboczne. Do * Warka Pierwszy częstoskurcz miał miejsce ponad rok temu. Drugi miesiąc temu. Dzięki za sugestię, co do pytań u Kardiologa. Jestem laikiem, jeśli chodzi o leczenie sama nie wiem, co najważniejsze w takiej sytuacji. Zdaję sobie sprawę z powagi zabiegu. Każda ingerencja to ingerencja. Kardiolog powiedział mi o możliwościach, ale również uprzedził mnie o ryzyku. Przy pierwszym częstoskurczu byłam jak to człowiek raczej zdrowy - jedynie zdenerwowana i chyba oszołomiona trochę, bo nie wiedziałam, co się dzieje z tym moim sercem. Podczas drugiego odczuwałam niewielkie zawroty głowy i dopiero przy tym drugim trafiłam do szpitala. Jaki efekt dodatkowy może przynieś ze sobą trzeci atak? Chciałabym tego uniknąć. Podobnie jak i nie najlepszego samopoczucia, które mnie teraz przy zażywaniu leków dopada.

Odnośnik do komentarza

Szczerze napisze ze ja przy drugim napadzie czestoskurczu nawet na niego nie zwrocilam uwagi, nawet niewiedzialam co mi jest. zero paniki wtedy, uznalam ze to zle samopoczucie albo cisnienie. tez byly sporadyczne raz na rok. a potem raz w miesiacu, potem kilka razy w miesiacu a potem co drugi trzeci dzien. wiec dlatego niewiem czy dobrze zrobilam, lekarz wtedy powiedzial ze przesadzam wiec i ja to olalam...czy dobrze? trudno powiedziec. wydaje mi sie ze czestoskurcze to zjawisko ktore sie rozwija i z wiekiem moze byc gorzej. ale jest tez druga strona medalu.

Odnośnik do komentarza

Tak sie zastanawiam czy gdyby ten lekarz zasugerowal mi taki zabieg to czy wtedy bym sie tego podjela. chyba jednak nie. najlepiej gdybys o swoich obawach porozmawialam z lekarzem typowo od zaburzen rytmu. popros swojego kardiologa o takie skierowanie, lub jesli mozesz udaj sie do takiej poradni. mysle ze tam rozwieja wiele twych watpliwosci czy byc na tak czy byc na nie. i zglos kardiologowi ze zle tolerujesz ten bisocard

Odnośnik do komentarza
Gość Monika M

Witam wszystkich, Ablację miałam 6 lat temu i... wreszcie wiem, że żyję :) Przed zabiegiem miałam napadowy częstoskurcz nadkomorowy i dodatkowe uderzenia serca (nie wiem jak się to fachowo nazywa) przy każdym wdechu - męczarnia, jak dla mnie. Dostałam się do szpitala do Ochojca, w jeden dzień miałam zrobione badania, a następnego dnia zabieg - w trakcie zabiegu nie dostałam częstoskurczu samoistnie, ale lekarze wywołali go lekami i dzięki temu mogli znaleźć i unicestwić dodatkową drogę przewodzenia w moim sercu. Teraz muszę uzupełniać tylko potas i magnez, ale na wszelki wypadek, bardziej dla głowy niż serca, biorę 0,25 mg Lokrenu. Oczywiście zdarzają mi się pojedyncze potknięcia serca,ale niedawno miałam kompleksowe badania kontrolne i pani prof.stwierdziła, że wynik z holtera mam lepszy niż niejeden zdrowy człowiek :) Tak więc wszystki, którzy się zastanawiają nad ablacją - ja polecam, ale po wcześniejszej konsultacji z fachowcem. Pozdrawiam i życzę zdrowia :)

Odnośnik do komentarza
Gość Monika M

Tak, to wszystko podczas jednego zabiegu, który trwał, o ile dobrze pamiętam, blisko 4 godziny, ponieważ lekarze nie mogli wyzwolić arytmii. Dopiero po podaniu leków, prosto do serca, poprzez kaniulę pod obojczykiem, moje serce obnażyło się z arytmii i dzięki temu można je było potraktować prądem... Warka - warto wierzyć i nie poddawać się. Ja z tym cholerstwem żyłam ponad 10 lat i uwierz, że gotowa byłam się zdecydować na rozrusznik, żeby tylko nie czuć kołatania serca, ale obyło się bez rozrusznika, na szczęście. Zabieg przeprowadził dr Czerwiński z Ochojca, który po zabiegu powiedział, że daje mi 96% gwarancję, że arytmia jest *przypalona* :) I tak faktycznie jest.

Odnośnik do komentarza
Gość castanieta

Johasia, z tymi kałataniami - to wiesz: każdy ma inaczej. Ja na początku (12 lat temu) miałam 2 częstoskurcze (węzłowe nadkomorowe) w roku. I atk przez jakieś 5 lat. Moja kardiolożka już wtedy mnie namawiała na ablację, ale myślałam sobie: 2 rzay w roku dam radę, nie dam się pociąć! Ale po kilku latach częstotliwość się zwiększyła: 4 razy w roku, 6 razy w roku, co kilka tygodni. To zaczęło być już trochę uciążliwe. raz 15 minut, raz 2 godziny. Raz sobie radziłam sama, raz wpadałam w panikę i pędziłam na Hożą. W końcu podjęłam decyzję: wola boska, idę na ablację. I poszłam. Jestem tydzień po. To oczywiście za wcześnie, żeby wyrokować, ale jest tylko 5% szansy, że częstoskurcze wrócą. Czuję się dobrze, zostaly mi tylko dodatkowe skurcze komorowe, ale one są prawdopodobnie efektem wiotkiego płatka i nic z nimi nie zrobię. Nie przeszkadzają mi specjalnie. Gdybym teraz miała ci coś doradzić: jeśli na razie arytmia ci nie przeszkadza, to poczekaj z ablacją. Poczytaj o niej, pogadaj z lekarzami (skąd jesteś? Mogę ci kogoś podpowiedzieć). Przede wszystkim: nie bój się arytmii, ona pewnie ci się rozwinie, ale to nie musi oznaczać nic złego, a pod ochroną leków możesz żyć spokojnie jakiś czas (ja: 12 lat). Jak się coś nasili, to sobie zrobisz ablację. To jest bezpieczny zabieg, ale jednak inwazyjny, wszystko się może zdarzyć, więc trzeba się nad nim zastanowić i oddać się w naprawdę pewne ręce :). Nie wpadaj w panikę, od częstoskurczu się od razu nie umiera :)

Odnośnik do komentarza
Gość castanieta

Anula, jak się dowiedziałam, że jestem chora na serce, też wpadłam w nerwicę kękową. Myślałam, że zaraz umrę i wyczekiwałam na ataki. Brałam leki antylękowe. Po jakimś czasie, jak przerobiłam sobie autoterapię z książką *Oswoić lęk* - samo przeszło. Okazało się, że mam napady częstoskurczu - i nie umieram! Nie mdleję, nie duszę się - uspokajam się i samo przechodzi. Weź się w garść, oddychaj głęboko i myśl o czymś innym. Powtarzam: od nadkomorowych częstoskurczy się nie umiera! Na ablację nie musisz iść od razu, twój drugi kardiolog okazał się rozsądniejszy od pierwszego, więc się go trzymaj. I nie bój się, z częstoskurczem można żyć - nawet całkiem normalnie :)

Odnośnik do komentarza

Witam, Dziękuję Wam za każdą z informacji. Tymczasem nie zrezygnowałam z leku podobnie jak nie zdecydowałam się jeszcze na zapisanie się na zabieg ablacji. Jestem ze Śląska. Spróbuję najpierw zapisać się na wizytę do poradni zaburzeń rytmu - może tam któryś z lekarzy pomoże rozwiać mi wątpliwości. Ma ktoś jakieś doświadczenia z tymi poradniami na Śląsku? * Castanieta jak Ty się czujesz po tej świeżej ablacji? Pozdrawiam ciepło.

Odnośnik do komentarza
Gość castanieta

Johasia, na razie wszystko jest w porządku. Szarpią mnie dodatkowe skurcze, ale one zawsze były i mają swoje źródło gdzie indziej, więc chyba już zostaną na zawsze... Poza tym jest ok. Nie chodzę jeszcze na basen i na aerobic, chociaż lekarz ablujący mówił, że spokojnie w poniedzialek po zabiegu mogę wracać do normalnego życia, ale ja jeszcze trochę się oszczędzam w takich wyczynach. Ale od poablacyjnego poniedziałku normalnie chodzę do pracy, jeżdzę metrem i tramwajem, wchodzę po schodach, dźwigam damską torebkę z laptopem :) Oprócz tych szarpnięć nic się nie dzieje (na razie - odpukać!). Miejsce po wkłuciu już jest ledwo widoczne, byłam u lekarza pierwszego kontaktu parę dni temu, żeby sprawdził żyłę - powiedzial, że ok. Dodam jeszcze, że jestem w wieku trochę zbliżonym do twojego, bo mam 42 lata i miałam ten sam częstoskurcz, więc may podobną sytuację. Dodam jeszcze, że gdyby mi się tak zdarzyło, że musiałabym powtarzać zabieg, to zrobiłabym to bez wahania.

Odnośnik do komentarza
Gość castanieta

Jak się zagłębisz w wątki ablacyjne, to znajdziesz nazwiska lekarzy na Śląsku. Nie chcę mieszać, ale ludzie chwalą dra Oskara Kowalskiego - chyba z Ochojca, który przez jakiś czas pisał na tym forum. Poszukaj, a na pewno znajdziesz :)

Odnośnik do komentarza

Dzien dobry, Wracam po długiej przerwie z pytaniem. Moje problemy nie zniknęły a jedynie zmodyfikowano mi leki. W tej chwili biorę Nebilet 5 - Tertensif sr 1,5 - Inhibace 5 - i co 2 dzień Zaranta 10 - naprzemiennie z Lipanthyl 267M. Leki w takim zestawie biorę regularnie już jakiś czas i toleruję dobrze. I teraz pytanie: czy komuś z czytajacych zdarzyło sie omdlenie po próbie Valsavy? Co może być przyczyną omdlenia? Pozdrawiam i dziękuję za informacje.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×