Dzień dobry. Mam 29 lat i około 8 lat temu zacząłem się źle czuć. Głównie zawroty głowy, słabość, ciągłe zmęczenie, bóle głowy, kłucie w klatce i silne duszności. Często robiło mi się słabo, ręce mi drętwiały i kilka razy prawie zemdlałem. Robiłem różne badania co roku, eeg, ekg, rezonans głowy, prześwietlenia płuc, kegoślupa, neurolodzy, kardiolodzy itd. Wszystko zawsze było ok, więc postawili mi diagnozę nerwicy lękowej. Starałem się z tym żyć, lecz nie pomagały leki ani psychoterapia. Trzy tygodnie temu zrobiło mi się słabo i doszła nowa dolegliwość. Otóż serce się zaczęło jakby zatrzymywać i dostawałem przez kilka minut doznania, jakby miało mi wypaść, bardzo okropne uczucie. Dosłownie kołatanie. Najczęściej w nocy przy położeniu się płasko na plecach lub na siedząco lekko odchylonym do tyłu. Zaczęło się to zdarzać co dziennie, aż udałem się do kardiologa i założyłem holter ekg. Dziś odebrałem wyniki i lekarz był w szoku. Wyszła arytmia i trzepotanie przedsionków. Dostałem leki polfenom 150mg i myśli co dalej ze mną zrobić ponieważ bardzo nie podobają jej się moje wyniki z holtera. ECHO serca i ekg spoczynkowe nic nie pokazało i wygląda na to, że serce jest zdrowe ale nie wiadomo skąd bierze się ta arytmia. Moje pytanie brzmi czy nerwica może powodować trzepotanie przedsionków? Jak tylko mi się to zaczynało od razu zrzucłem winę na nerwicę i się uspokajałem, mówiłem że nic mi nie grozi, aż do odebrania wyników. Jest to dla mnie jak wyrok. Nie wiem co mam robić, jak funkcjonować teraz i żyć. Czy brać te leki, czy czekać, może to przejdzie? Być może to serce przez tyle lat było źle diagnozowane i to nie nerwica tylko poważna arytmia? Jestem całkowicie w rozsypce. Pomocy.