witam wszystkich.czekam na ablacje rok czasu.za miesiac mam miec zabieg.caly rok traktowalam to dosc *lekko*jak wyrwanie zeba u dentysty:)poprostu pojade do szpitala ,zrobia mi zabieg i juz.az niedawno zaczelam czytac te wasze wszystkie wypowiedzi.i wiecie co ,zaczelam sie bac,i zastanawiac czy jechac na zabieg czy rezygnowac.zamartwialam sie,a co jak sie nie uda,a co jak te ataki po zabiegu wroca,a co jak beda jakies powiklania,komplikacje?mam akurat taka sytuacje ze mieszkam za granica,i pozabiegu nie mialabym kontaktu z lekarzem,bo irlandzkiej medycyny raczej nikt nie poleca a polski lekarz kosztuje,juz nie wspomne jesli to specjalista w kardiologi.jestem niepracujaca mama,wiec...wracajac do tematu,prawie zrezygnowalam z zabiegu,kiedy jedna dziewczyna(z ktora nawiazalam kontakt) juz po zabiegu,napisala mi w mailu ze jesli jestem katoliczka,to napewno pomoze mi jej kumpel JAN PAWEL|| te slowa daly mi do myslenia,inagle,bo jestem katoliczka,uswiadomilam sobie,ze to tez moj kumpel,i pomoze mi,wystarczy poprosic i uwierzyc ze pomoze.na tej stronie nie przeczytalam chyba nic o wierze,a przeciez to najwazniejsze.ja wierze,i wiecie co,nie boje sie.pojade w styczniu na ten zabieg,i bedzie on pomyslny,i bede juz zdrowa,i ta paskudna choroba juz nigdy do mnie nie wroci!wiem ze tak bedzie,bo goraco sie o to modle i wiem ze moje modlitwy zostana wysluchane!!i ty,jesli to czytasz,mozesz powiedziec sobie ze to wlasnie moj zabieg bedzie pomyslny,udany i zmieni moje zycie na lepsze!!!co ci szkodzi w to uwierzyc i modlic sie o to.przecierz nic nie tracisz mozesz tylko zyskac.masz prawo byc szczesliwym i zdrowym jak kazdy!!!