Trzeba byc podatnym na to, aby nabawic sie jakiejs nerwicy, to pewnie bierze sie z przed paru lat, do tego dochodza sytuacje niedawne i obecne.. ja akurat mam teraz ciezko na studiach, jest pewnien gosc co strasznie sieka studentow ;/ a ja to bardzo przezywam... jakis czas temu mialam powazny konflikt z rodzicami, a jeszcze wczesniej (ponad rok temu) musialam z bratem uspic mojego ukochanego pieska ;( z przed paru lat tez mialam sporo nieciekawych sytuacji... pewnie to wszystko wreszcie musialo jakos sie odezwac... wiele rzeczy dusilam w sobie (ze mnie to byla beksa od dziecka i tylko w taki sposob to z siebie wyrzucalam, ale wolalam poplakac sobie po kryjomu), jesli ktos trzyma w sobie, zlosc, gniew i wszelkie nerwy nie maja ujscia to kiedys to wyjdzie. A ja zawsze trzymalam sie motta: *co mnie nie zabije to wzmocni* ;p widac moze troche i wzmocnilo, ale i oslabilo skoro dopadla mnie nerwica ;/
Wlasciwie nie mam pojecia jak to leczyc, lykac ciagle jakies tabletki *uspokajacze* to bez sensu, trzeba raczej nad soba popracowac, co wcale nie jest latwe, dobrze jest miec kogos, z kim mozna pogadac na ten temat, dobrze jest miec swojego pupilka pieska, kotka czy chomiczka (jak kto woli) ;p zeby sie poprzytulac do niego ;p mam zamiar wybrac sie do psychologa, przynajmniej tak mi lekarz rodzinny poradzil, ale wiadomo, ze nie jest to za fajne... isc do calkiem obcej osoby i tak poprostu luzno rozmawiac, szczegolnie jesli ktos jest zamkniety i niesmialy... trzeba zdobyc miedzy soba zaufanie by cos z tego wyszlo, dlaego na jednym spotkaniu napewno by sie nie skonczylo ;p i szczerze to nie wiem czy sie odwaze na to, chyba ze bedzie ze mna naprawde tak zle, nie nei bedzie wyboru ;*