Witam!
Ja ze swoja nerwica mecze sie juz 10 lat,sa chwile ,ze jest lepiej ale sa i takie,ze po prostu umieram.Nie mam pojecia skad takie dziadostwo sie wzielo,sparalizowalo mi cale zycie,nie moge normalnie funkcjonowac.Boje sie wychodzic z domu,rozmawiac z ludzmi,boje sie jezdzic samochodem.Ciagle sie wsluchuje w swoje serce,ciagle mam wrazenie,ze mi nie rowno bije.Na samym poczatku swoich atakow mialam tak szybkie bicie serca ,jakbym jakis maraton przebiegla,bralo sie to nie wiadomo skad.Do tego problemz oddechem,pocenie sie rak,niesamowity strach,panika,trzesienie ciala.Konczylo sie pogotowiem,lekami na serce i na nerwy i tak co jakis czas powtorka.Potem zaczely sie problemy z arytmia,bilo i zatrzymywalo sie na chwile i tak co jakis czas.Oczywiscie badania ekg,echo,holter no i jak zawsze jeden wynik,ze to silna nerwica.Teraz znow mam ciezki czas,serce tak dziwnie i nie rowno pracuje,tak jakby gromada motyli tlukla mi sie w sercu.Bylam znow u kardiologa i znow,ze to nerwy ,biore metoprolol 2x12 tab.Chodzilam do psychologow,psychiatr nawet odwiedzilam,psychoterapeute.Przez chwile niby bylo lepiej,ale tylko chwile.Boje sie strasznie tych atakow z sercem,boje sie ,ze umre,boje sie o dzieci zaraz,bo co z nimi jak mi sie cos stanie.Czuje sie takim ciezarem czasem.Zdaje sobie sprawe,ze wszystko albo wiekszosc pochodzi z psychiki,nakrecania sie.My nerwicowcy jestesmy bardzo przewrazliwieni jak chodzi o nasz organizm,wsluchujemy sie i nakrecamy.Trudno mi sobie z tym poradzic.Lęk jest coraz wiekszy.Jak biore leki na serce to jak dostane ataku arytmii to mysle,ze to od tego leku .Masakra,nie mam juz sil,to juz tyle lat trwa.