Jak wszyscy tu piszący miałem problem z moim sercem od kiedy pamiętam.
Początkowo ataki częstoskurczu zdarzały się bardzo rzadko , jednak z czasem ich częstotliwość wzrastała . Ostatni rok to prawie codziennie miałem
napady częstoskurczu .A przed ablacją ( we wrześniu br ) to mimo brania Rytmonormu też się często zdarzały. Wspomnę też , że trudno mi zliczyć ile razy wylądowałem w szpitalu z częstoskurczem . Po kolejnym pobycie w szpitalu w celu unormowania rytmu serca lekarz zaproponował mi zabieg ablacji .Zdecydowałem się od razu . Oczywiście , że przeżywałem nerwowo czas przed i w trakcie zabiegu. Ale teraz śmiało mogę powiedzieć , że to nic strasznego , żadnego bólu . I od zabiegu nie miałem napadu . Zabieg miałem wykonany w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze. Jestem pełen podziwu dla klasy lekarz i pielegniarek tam pracujących.
Pozdrawiam wszystkich , a obawiających się zabiegu zapewniam , że to nic
strasznego , a jaka ulga.