Witam,od 2 lat mam nerwicę wegetatywną i lękową albo razem albo na odwrót ;),brałam afobam,propanol i inne dziwne uzależnijące leki po których nie czułam sie wcale lepiej wręcz przeciwnie chodzliam otumaniona.Bywało tak,że bałam się zasnąc gdyz tak kuło mnie serce ze myslałam z sie nie obudzę już,do tego ból głowy zawroty głowy,ataki lęku że zemdleję i nikt mnie nie znajdzie,wrazenie że ktoś mi stoi na klatce piersiowej,gula w gardle,ze jestem napewno powaznie chora a lekarze to ignorują.Jestem przebadana od stóp do głów,nic mi nie jest,tzn jest nerwica..Walczę jak mogę czasami jak mnie dopadnie to 2-tygodnie mam zawroty głowy,nudnosci itp.Odkryłam ziołowy lek zwykły tani i mnie pomaga,biorę magnez piję melisę.Od lipca czułam się świetnie,tylko pzred wyjazdem na wakacje za granicę dopadł mnie lęk a co jak tam zachoruje?Nabrałam walizkę leków i było znośnie.Do wczoraj,gdy dopadł mnie kurcz łydek ,i prawej ręki zawroty głowy itp,mam nadzieję że jutro będzie lepiej...Pozdrawiam wszystkich serdecznie:)