Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Martynika

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia Martynika

0

Reputacja

  1. Hm.U mnie było już tak źle,że musiałam pójść do psychiatry i iść na zwolnienie lekarskie.Nie wiem czy wrócę do pracy,bo na chwilę obecną jest bardzo źle.Doszły mi ostatnio przykre objawy: mdłości,odbijanie się.Zaczynam bać się wymiotów.Wiem,że wymioty spowodowałyby u mnie nasilenie lęków,a tego bardzo się obawiam.Dostałam nowy lek.Zobaczymy czy to coś zmieni.Ale na chwilę obecną nic mi się już nie chce,,,
  2. Anno napisałaś tekst,po przeczytaniu którego miałam deja vu:)Jestem taka sama.Nie idzie mi ze zmianą siebie i mam problem z emocjami,zwłaszcza złością.Przez lata nauczyłam się chować wszystko do wewnątrz i przez to dzisiaj mam problem.Regularne unikanie wyrażania swoich emocji i problemów doprowadziło mnie do zaburzeń lękowych właśnie.Pozdrawiam.
  3. Hej.Dziękuję Ci Ago za tego posta.Rzeczywiście muszę spróbować afirmacji.Już sobie napisałam mantrę i wypożyczyłam książkę o technikach relaksacji. Ataki paniki to mniejszy problem.Moja rada po przeczytaniu książki A.Klasen *Mój lęk,mój koszmar*:jeżeli macie atak paniki pozwólcie lękowi przez siebie przepłynąć i naprawdę częstotliwość ataków i ich nasilenie naprawdę zaczną się zmniejszać. Ja potrafię bez lęków fruwać po kilka miesięcy.Ostatnio było pięknie,bo po bardzo ciężkim momencie życiowym miałam 1,5 miesiąca odpoczynku.Mój post był wynikiem złości i rozczarowania faktem,że znów wróciło.Drobny atak paniki to małe piwo.Gdy u mnie zaczyna być źle,przede wszystkim nie mogę jeść,mam mdłości,boli mnie żołądek,czasem jakaś biegunka,jestem spięta,mam podwyższone tętno,pocę się,po prostu jestem poddenerwowana.Z tym,że wszystkie te objawy utrzymują się po kilkanaście godzin.Czasem całymi dniami z krótkimi przerwami.I wtedy wiem,że jest dołek.Codzienne strachy jakoś tam zwalczam.No i dopiero zaczyna się problem,bo trzeba iść do pracy,wyjść z domu,a ja jestem kłębkiem nerwów. Namierzyłam już,co mnie boli.W końcu 3 lata chodziałam na terapię.heh.Namierzyłam swoje obawy związane z pracą,więc próbuję *wziąć to na miękko*.I chyba tego trzeba się uczyć.Osoby cierpiące na zaburzenia lękowe (bo to w zasadzie zaburzenie,a nie choroba jako taka) mają taki charakter i taką wrażliwość,że mocniej odbierają bodźce z zewnątrz,więc mocniej przeżywają różne codzienne problemy.Każdy ma jakiś tam stres związany z pracą,dotyczący różnych aspektów.Wiem,że dla większości moich znajomych niedziela jest bardzo stresująca,bo następnego dnia poniedziałek i praca.Tylko oni nie reagują tak silnie w sensie psychosomatycznym.Ja reaguję bardziej.I tak próbuję to sobie tłumaczyć.Zobaczymy jak mi to wyjdzie. Pozdrawiam Was Kochani.
  4. Jadwigo dziękuję za odpowiedź.Praca nad sobą jest rzeczywiście zadaniem długofalowym i wymaga konsekwencji.Mnie tej konsekwencji niestety brakuje.Warto wyłączyć się i posłuchać co w duszy gra.Ale trzeba też zaznaczyć,że jest to proces czasochłonny,że nie zawsze masz siłę i czas na medytację.Chodziłam na psychoterapię dość długo.Dowiedziałam się dużo o sobie i o swoich lękach.Dowiedziałam sie też,że oprócz mnie samej nikt mi nie pomoże,bo nie jest w stanie.Nie ma cudownej pigułki,remedium na moje problemy.Jak mam być uczciwa,to wolałabym,żeby jednak było prościej.Życie niesie ze sobą mnóstwo problemów,trudnych sytuacji,z którymi trzeba sobie jakoś radzić.Oczywista oczywistość.Tyle,że ja oprócz tego muszę jeszcze codziennie walczyć ze sobą.I mnie to zwyczajnie wkurza.Jest mi z tego powodu dwukrotnie ciężej.Przykładowo praca w jakimś sensie dla każdego jest stresem.Dla mnie,skoro wiem,że mój organizm robi mi różne nieprzyjemne psikusy,stres jest większy.Idziemy na egzamin czy na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy.Jest stres,wiadmomo.Tyle,że u nas ten stres jest większy niż u ludzi nie dotkniętych nerwicą lękową.Oprócz klasycznego stresu,produkujemy jeszcze 1500 myśli lękowych. Nic odkrywczego nie napisałam.Wiem.Piszę to,co czuję.A to właśnie czuję.Złość.I wiem,że mi to nie pomoże,wiem,że to jedynie zaszkodzi,ale co mam z tą złością zrobić?Udawać,że jej nie ma?Udawać,że jestem zdrowa i wszystko jest ok?No nie jest.I póki będę czuć irracjonalny strach,póki będę trząść się z nerwów,póki moje tętno bez powodu będzie skakać jak oszalałe,a ja będę mieć wrażenie,że nie mogę oddychać,to sorry,ale dobrze nie będzie... Marzę o tym,że poczuć się pewnie i bezpiecznie,Marzę,żeby przestać się bać...
  5. Jadwigo, To co jest w nas,składa się na naszą chorobę.Mam na myśli oczywiście nerwicę.I ja to wiem.Nie choruję od wczoraj czy od miesiąca.Choruję 7 lat i zdążyłam już poznać pewne mechanizmy działania moich lęków,moje mechanizmy.Ale odnaleźć siebie,iść swoją ścieżką,zostawić za soba to wszystko,co nas stworzyło niestety nie jest taką prostą sprawą.Rozumiem przesłanie twojego wpisu.Ale co zrobić,gdy masz wrażenie,że twoja osobowośc czy też psychika są jak szarżujący,spłoszony konik,który rzuca się,skacze,kopie.Mnie jest ciężko,bo muszę okiełznać tą szalejącą klacz.Przecież nie zawsze mogę jej pozwolic na takie szaleństwo. Ludzie,którzy nigdy nie posmakowali uczucia braku kontroli nad swoim ciałem i umysłem nigdy nie będą świadomi jak nam jest ciężko.Że to,co im przychodzi z łatwością np.pójście do szkoły,dla nas jest prawdziwym horrorem.Mnie na przykład nadal ciężko pogodzić się z tym,że ta choroba mnie dotknęła.Chociaż oczywiście doświadczenie nerwicy sporo zmieniło w moim postrzeganiu świata i siebie samej.Są jednak takie momenty rozpaczy i żalu,bo chciałabym znów poczuć siłę,którą czułam przed chorobą.A zdarzało mi się czuć potężną energię i siłę w sobie,zdarzało mi się czuć jak tytanikowy *king of the world*,kiedy wiedziałam,że mogę zrobić wszystko o czym tylko pomyślę.Dzisiaj jestem ograniczna,uwiązana przez moje lęki,które przychodzą w najmniej odpowiednim momencie.I ciężko mi się z taką świadomością żyje...
  6. Malutka, Uczuie zmęczenia chociaż nic specjalnego się nie zrobiło to norma.Bardzo często takie zmęczenie jest objawem zbliżającej się depresji lub zaburzeń lękowych.Codziennie walczym z tym zmęczeniem i niechęcią do wszystkiego.No może nie codziennie,ale dość często...
  7. Dlazego musi być aż tak ciężko...Zmaganie się ze sobą jest takie trudne...Walczyć,przymuszać ciało, oszukwać rozum...Boję się,że nie dam rady.
  8. No to jak widzę wszystkim było dzisiaj ciężko.I mnie też niestety.W pracy myślałam,że oszaleję.Chciałam zmyć się do domu,ale stwierdziłam,że na dłuższą metę nic mi to nie daję.Przcież jutro też jest dzień.Po 2 godzinach trochę mi przeszło.Zobaczymy jak będzie jutro.Łączę się z Wami i liczę na nasz wspólny, dobry nastrój.
  9. No cóż.Nie jest to fajne życie.Nie takie,jakie chciałbyś prowadzić.Znam ten styl.Sama tak żyłam jeszcze do niedawna.To jest jak nałóg i jak widzisz nadal zdarza mi się siedzieć do późna:)Musisz zmusić się (i swój organizm) do zmiany trybu życia.Długie siedzenie w nocy,brak snu w odpowiednich godzinach powodują nasilenie objawów i wpędzają w jeszcze większy dołek.Sama to przeżywałam. Twój przypadek jest rzeczywiście trudny,bo choroba rozkręciła się bardzo wcześnie.Przyznam,że będąc w twoim wieku,nie wiedziałam jeszcze, co to nerwica.Ale w te chwili to już nie ma znaczenia.Musisz poszukać pomocy.U lekarza,terapeuty.Może pomyśl o jakiejś szkole.Warto też poszerzyć swoją wiedzę o chorobie,jak doradza pani Jadwiga.To pomaga chociażby w zracjonalizowaniu swoich lęków,w odkryciu tego,co tak naprawdę stoi za twoim lękiem.A przyczyna jest zawsze.Nawet kiedy wydaje ci się,że lęk jest totalnie irracjonalny i ogólnie nie wiesz dlaczego akurat dziś sie pojawił.Ja żyję z nerwicą 7 lat.Przerabiałam wielkie wzloty i fatalne upadki,po których niekiedy nie miałam siły się podnieść.Ale cały czas próbuję.Szukam sposobu.Ty też musisz próbować.Codziennie.Pozdrawiam.
  10. Dzięki Julio.Wiesz ja choruję już 7 lat,także wzloty i upadki przeżywałam wiele razy.Po bardzo dobrych momentach przychodziły takie spadki formy,że tylko leżeć i płakać.Bo tak niestety jest z nerwicą.A poza tym jak kilka razy po poprawie,przychodziło znowu pogorszenie,to człowiek zaczyna mieć wątpliwości,że kiedyś poprawi się na dobre.Ja już nie wierzę w życie bez lęku.Kto raz przeżył atak lęku,raczej tego nie zapomni.To jest tak traumatyczne przeżycie,że nie da się zapomnieć i udawać,że nic się nigdy nie stało.A żeby nie wątpić,nie obawiać się nawrotu,trzeba by wymazać niektóre rzeczy z pamięci.Niestety tak nie potrafię... Młoda, Lęk przed lękiem to klasyka przerabiana chyba przez każdego nerwicowca.Z tymi wakacjami miałam bardzo podobnie.Ogólnie w pewnym momencie miałam lęk przed wszelkimi wyjazdami i środkami komunikacji,bo uwaga,uwaga! dostanę ataku lęku i co wtedy.Potem zaczęłam jeździć na siłę.Najpierw z bliskimi,a później sama.Stwierdziłam,że nie mogę zrobić z siebie więźnia własnych imaginacji,bo będzie źle.Bałam się,że w pewnym momencie ze strachu zamknę się w domu i tak spędzę całe życie.Najlepiej zmusić się do wyjazdu i tym sposobem przekonać samego siebie,że żadna katastrofa się nie wydarzy.A jak poczujesz się źle,zawsze można łyknąć coś na uspokojenie.I gdy wracasz po takiej podróży,zdajesz sobie sprawę,że żyjesz,nie zemdlałaś i w sumie nic strasznego się nie wydarzyło.To daje sporego kopa,czyli jak pisała Julia zastrzyk z dumy i zwycięstwa.
  11. Odczuwam chwilowo poprawę.Piszę *chwlowo*,bo ciężko przewidzieć jak długo poprawa sie utrzyma.Znów mam dłuższą przerwę w atakch lęku.Ale niestety mam wrażenie,że ciało i umysł cały czas znajdują się w stanie zagrożenia.Jakby oczekiwały na to,że stanie się coś złego.Rozpoczęłam pracę.I mam wrażenie,że pewien rygor,codzienna dyscyplina naprawdę mi służą.Tzn.nie mogę (tak,jak wcześniej) pozwolić sobie na rozklejanie się,użalanie się nad sobą,wmawianie,że dziś tego nie zrobię,bo nie mam siły,że jestem słaba.Teraz muszę wstać,ubrać się,umalować,iść do pracy i robić,co do mnie należy.Tylko ostatnio mam wrażenie,jakby było zbyt dobrze.Jakbym chciała sobie powiedzieć *za dobrze mi się układa,więc zaraz coś walnie i wszystko się rozsypie*. Czy ktoś z was miał podobne odczucia?
  12. Kaszel może być na tle nerwowym.Zaczynasz kaszleć i nie możesz przestać.Później nie możesz przestać,bo masz podrażnione drogi oddechowe.Takich objawów jest od groma i ciut ciut.Jak nie kaszel,to bóle w klatce,to kluska w gardle,problemy z przełykaniem,suchość gardła,bóle w klatce piersiowej,zawroty głowy,mroczki przed oczami ( i zaraz nakręcamy się,że zemdlejemy).Nerwica jest podstępna.Ja np.mam tak,że jak opanuje jakieś objawy,przyzwyczajam się do nich,w pewnym momencie zwyczajnie mi przechodzi.A jak coś znowu zaczyna szwankować,to objawy wracają.Z tym,że już trochę inne niż poprzednio.Trzeba wyrabiać sobie dystans do siebie i swoich *chorób*.Częsty błąd to ciągłe poszukiwanie źródła i przyczyn objawów psychosomatycznych.Ciężko sobie wytłumaczyć,że to nerwica,bo i ciężko zrozumieć,że nasz umysł może produkować takie cielesne dolegliwości.To oczywście nie znaczy,że nie należy się przebadać.Ale w momencie,gdy wszystkie wyniki są ok,to znaczy,że trzeba zacząć pracować na stanem ducha.Co oczywiście nie jest takie łatwe...Codziennie trzeba wkładać mnóstwo energii,żeby wstać z łóżka i żyć...
  13. Dogma a czy nie jest przypadkiem tak,że objawy,które opisujesz występują z powodu napięcia,jakie teraz odczuwasz.Rewolucje żołądkowe,nudności,bóle głowy to objawy,z którymi ja również ostatnio się zmagam.Od około miesiąca mam sporo stresu i niestety takie są skutki.Oczywiście na nas,nerwicowców,ten stres działa duuużo mocniej.Jestes teraz w kryzysie i stąd rewolucja. Mogłabyś opisać jak ten ból głowy u ciebie przebiega?W którym miejscu itd.
  14. Jeżeli to ma być mały zabieg,to zapewne dostaniesz lekkie znieczulenie,czyli będziesz w tzw.płytkiej narkozie.Przy małych,krótkich zabiegach nie podaje się silnego znieczulenia ogólnego,bo nie jest to konieczne.Najbardziej serce obciąża głęboka,czyli wielogodzinna narkoza.Z płytkiej narkozy lepiej się też wybudzasz tzn.lepiej się czujesz *after party*. ALE jeżeli masz stwierdzoną przez lekarza arytmię i skurcze dodatkowe to nieważne jaka byłaby narkoza,trzeba powiedzieć anestezjologowi o problemach z sercem i najlepiej do tego pokazać wyniki.Jeżeli będzie taka konieczność zlecą echo serca przed zabiegiem.
  15. Dogma, to tycie zależy od organizmu.Niektórzy tyją,inni nie.Ja np.: utyłam w pewnym momencie bardzo mocno,ale nie uważam,żeby to była kwestia leków.Przybierałam kilogramy wraz z kolejnym nawrotem epizodów lękowych. A ból głowy?Przeczytaj mojego powyższego posta.Ja mam dziś to samo.A skoro ty tez masz i kilka osób pisało o bólach głowy,to może leci grupowo.Bierz leki.Za kilka,kilkanaście dni przyniosą Ci ulgę. Pozdrawiam.
×