Skocz do zawartości
kardiolo.pl

kuka

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez kuka

  1. Owszem, brałam Sectral i nawet się po nim przez jakiś czas dobrze czułam. Potem znów trzeba było zmienić lek na inny, bo przestał działać.
  2. Dzięki Ewka za słowa otuchy! Oczywiście staram się udawać, że nie wiem o co chodzi i po prostu żyję i działam. Martwi mnie tylko fakt, że po tym trzecim zabiegu jest gorzej. Lekarz wykonujący go dawał mi 70% pewności, że będzie ok i przez pierwsze tygodnie wydawało się, że sukces pewny. Na razie da się jakoś żyć, a jeżeli mój kardiolog stwierdzi, że trzeba ablację powtórzyć, to znów się jej poddam. Grzechu, Co masz na myśli pisząc o naturalnych metodach i odpowiedniej diecie? Na czym to polega?
  3. Witam, jestem po trzeciej ablacji i w pierwszym okresie tj. przez ok. 6 tygodni było super, ale ostatnio dolegliwości wróciły i nasilają się. Czy ktoś doświadczył podobnej sytuacji? Czy jest nadzieja, że to się jakoś unormuje? A może ktoś wie ile można mieć ablacji, do skutku?
  4. Jestem po trzeciej ablacji i przez ok. 6 tygodni po zabiegu czułam się znakomicie, nie wiedziałam, że mam serce. Niestety, wróciła arytmia, migotania, trzepotania. Wprawdzie napady ustępują po zażyciu Rytmonormu, ale martwię się, że kolejny zabieg nie dał oczekiwanego efektu. Czy ktoś miał podobne doświadczenia, czy jest nadzieja, że wróci poprawa, czy czeka mnie kolejny zabieg? Może mógłby się jakiś specjalista wypowiedzieć ile ablacji można mieć i czy jest nadzieja na całkowite wyleczenie. Za każdym razem miałam ablację okrążającą żył płucnych (metoda Carto i Lasso).
  5. Witam ponownie! Po długich narzekaniach i naprawdę coraz gorszym samopoczuciu, a także próbie utrwalenia mi migotania (czego nie odważyłam sie zrobić-i dobrze), w końcu wylądowałam na kolejnej ablacji. Zabieg miałam 2 dni temu i na razie jest ok, ale to trudno powiedzieć jaki będzie efekt. Jestem dobrej myśli. Drugi zabieg był krótszy i łagodniej go przebyłam, dużo mniej też sie bałam. Zresztą byłam tak umęczona dolegliwościami, że było mi już wszystko jedno co ze mną zrobią, byle tylko się poprawiło moje samopoczucie. Jeżeli ktoś czuje sie gorzej po pierwszej ablacji i ma zalecenie na następną, nie ma co się bać i ociągać. Ja czekam teraz cierpliwie na efekty i pozdrawiam wszystkich!
  6. Witam wszystkich! Jak czasem czytam to forum, to zaczynam sie zastanawiać czy ablacja w ogóle ma sens? Miałam zabieg w grudniu i stopniowo moje dolegliwości nasilały się, a to dzieje się ostatnio to już jest stan, w wyniku którego wysiadam psychicznie. Mam różne odczucia, których dotąd nie miałam i chyba różne rodzaje arytmii (full wypas). Ostatnio doszła mi dolegliwość związana z bardzo szybkim tętnem (120-130). Obecnie liczę czas jak długo nie mam arytmii, a nie tak jak kiedyś, jak długo ją mam. Być może będę miała kolejną ablację i marzę o tym, żeby chociaż trochę ten stan się poprawił, bo w całkowite wyleczenie już przestałam wierzyć. Jeszce mam pytanie; czy mieliście odstawione leki przed zabiegiem? Spotkałam ostatnio osobę, która miała powtarzaną ablację, bo przed pierwszym zabiegiem nie odstawiono jej leków.
  7. Czytelniku! Dziękuję bardzo za odpowiedź. Nie zdecydowałam się jeszcze na utrwalenie, mimo dość fatalnego samopoczucia. Jestem na etapie poszukiwania kogoś, kto mógłby potwierdzić, że nie ma innego wyjścia i o reablacji mogę zapomnieć. Myślałam przede wszystkim o profesorze Walczaku, ale udało mi się zapisać dopiero na 24 lipca. Nie wiem jak do tego czasu wytrzymam. Wczoraj znowu byłam na kroplówce. Może uda się jeszcze kogoś *namierzyć* wcześniej. Może mój kardiolog ma rację, ale w końcu nie jestem starszą i nieaktywną osobą, bo u takich właśnie podobno się utrwala. Lekarze, z którymi wczoraj rozmawiałam podczas kroplówki, też wyrażali się o utrwalaniu u mnie migotania co najmniej sceptycznie. Będę pisać na forum co i jak ze mną dalej będzie, bo może te informacje będą pomocne dla innych. Pozdrawiam
  8. Czy ktoś ma utrwalone migotanie przedsionków ? Jestem po ablacji w grudniu, migotania mam nadal i dzisiaj mój kardiolog stwierdził, że trzeba zrobić z tego migotanie utrwalone. Co to oznacza i co to zmienia w życiu? Pomóżcie, bo nie wiem co o tym myśleć. Tyle osób ma robione kolejne ablacje, a dlaczego ich się nie *utrwala*?
  9. Mój kardiolog uznał przeprowadzoną przez siebie ablację (w grudniu 2007) za nieskuteczną i przepisał mi leki, które mają doprowadzić do utrwalonego migotania przedsionków. Czy ktoś miał takie doświadczenia? Może ktoś ma utrwalone migotania - co to oznacza w sensie samopoczucia i czy to już na całe życie? Przyznam, że zwątpiłam, bo myślałam, że może będę miała powtórzona ablację.
  10. Do Dany! Nareszcie trafiłam na osobę, która ma problemy podobne do moich. Ja też mam różne rodzaje arytmii. Ablację miałam robioną w grudniu 2007. A ostatnio z dnia na dzień czuję się coraz gorzej. Na wizycie kontrolnej usłyszałam, że te arytmie są trudne do leczenia, ale będą decydować czy powtórzyć u mnie zabieg. Jak będziesz już po, to odezwij się. Ciekawa jestem czy dla takich jak my jest jakaś nadzieja..........
  11. Dawno nie pisałam na forum, bo głupio mi bylo ciągle narzekać, a dobrych wiadomości o swoim samopoczuciu nie miałam. Dzisiaj mija 5 miesięcy od ablacji i niestety nie mogę powiedzieć, że migotania pojawiają się rzadziej, są krótsze czy zanikają. Mam migotania codziennie i w dzień i w nocy, czasem trwa to kilka minut, ale przeważnie kilka godzin. Wystarczy głębszy oddech czy jakiś nieuważny, gwałtowny ruch ciała i już się zaczyna jazda.Na szczęście przechodzi po dodatkowej (lub dwóch) dawce Polfenonu i nie muszę jechać na kroplówkę. W zasadzie to jestem gotowa na kolejną ablację, chociaż podobno ten mój rodzaj ( a raczej kilka rodzajów) arytmii jest trudny do leczenia. Nie wiem ile dać sobie czasu i mam pytanie, może ktoś miał podobne doświadczenia? Czy jest jeszcze jakaś nadzieja? Czy ktoś ma utrwalone migotanie i jak się z tym czuje? Pozdrawiam wszystkich i zazdroszczę ( w sensie pozytywnym!) tym, który m się udało.
  12. Witam ponownie! Chciałabym napisać, że wyzdrowiałam, ale tak niestety jeszcze nie jest, choć tak pięknie sie zapowiadało....... Jutro mam w Ochojcu wizyte kontrolną 3 miesiące po ablacji. Nie spodziewam sie cudów, bo migotania mam praktycznie codziennie. Jeżeli uda sie dzień przeżyć bez arytmii, to w nocy jest jak w banku. Na lepsze zmienił sie jedynie to, że przechodzi po dodatkowych dawkach leków i nie trzeba jechać na kroplówkę do szpitala. Raczej nastawiam się psychicznie na kolejny zabieg. Pozdrawiam!
  13. kuka

    Po ablacji

    Agata! dzięki za odpowiedź. Piszesz, że jesteś po dwóch ablacjach, a jak było po pierwszej? Dlaczego miałaś drugi zabieg? Czy po pierwszym od razu czułaś się gorzej? Napisz coś więcej, proszę.
  14. kuka

    Po ablacji

    pytanie do xxx Czy pamiętasz ile czasu trwało u Ciebie dochodzenie do tego wspaniałego samopoczucia po ablacji? Czy od razu było dobrze i od razu miałaś odstawione leki?
  15. Do Eluzyny kilka lat temu brałam Cordarone (Opacorden) przez 2-3 lata, ale amiodaron (składnik tego leku) odkladał mi sie w rogówce(?), a tarczyca po prostu wariowała tzn miałam nadczynność naprzemian z niedoczynnością. Mimo skuteczności jeśli chodzi o arytmię, trzeba było odstawić i zamieniono mi go na Biosotal. Z odstawianiem trzeba uważać, bo trzeba to robić stopniowo. Kardiolog, z którym na temat Cordarone ostatnio rozmawiałam, powiedział, że jest to jeden z najskuteczniejszych leków antyarytmicznych, ale skutki uboczne jakie wywołuje, przewyższają te pozytywne działania. Poza tym bardzo powoli się wypłukuje z organizmu już po odstawieniu i nie powinno się go zażywać przed ewentualną powtórką ablacji. To tyle z moich doświadczeń i wiedzy dotyczących Cordarone.
  16. kuka

    Po ablacji

    agga takimi częstoskurczami sie nie przejmuj; mnie dopadają kilkugodzinne arytmie, ale pocieszam się faktem, że po zabiegu może nawet nastąpić nasilenie napadów i pogorszenie samopoczucia. Po 3-6 miesiącach od ablacji można powiedzieć o powodzeniu zabiegu. Nie martw się i bądź cierpliwa! Pozdrawiam!
  17. Do Basieńki Nie sugeruj się tym co ludzie tutaj piszą. Każdy dzieli się swoimi odczuciami, szuka rady, wsparcia, osób, które miały podobne dolegliwości, ale tak naprawdę to sprawa indywidualna jak kto na te same bodźce reaguje. Byłam Ochojcu na kardiologii trzy razy i miałam kontakt z ludźmi po zabiegach ablacji większość nie odczuwała bólu wcale, czasem był to uczucie ciepła, czasem słaby ból. Mnie akurat bołalo dość mocno, bardzo tez sie bałam, trwalo to ponad 5 godzin, ale wszystko do wytrzymania. Chyba więcej wycierpiałam u dentysty, kiedy jako dziecko miałam zęby *oprawiane* wolnoobrotową wiertarką. Jak będzie trzeba, to ponownie poddam się ablacji. Nie jest to miłe, ale jak masz nadzieję, że uwolni cię to od tych arytmii, ktore nie daja spokojnie egzystować, to n ie ma co sie zastanawiać i bać. Lekarze teraz wszystko dokładnie tłumaczą i są bardzo przyjaźnie nastawieni (tak przynajmniej było w Katowicach-Ochojcu), szanse wyleczenia są spore, choć to zależy od rodzaju arytmii i często wychodzi w trakcie zabiegu (tzw. badania elektrofizjologicznego). Tak samo jest z tą lampką wina. Jeden wypije i nic mu nie będzie, a inny nie może sobie na to pozwolić. Mnie lekarz doradzał wypicie kieliszka koniaku dla podniesienia ciśnienia, ale nie ryzykowałam. Myślę, że warto położyć sie na tej kardiologii, dać sie przebadać (badania nie są bolesne) i uwolnić się od dolegliwości. Wszystko dla ludzi!Pozdrawiam!
  18. Wczoraj skusiłam się na lampkę czerwonego wina, które było pyszne, ale żalowałam tego co zrobiłam całą noc. Dopadło mnie migotanie, niestety.Uważajcie więc, bo może niektórym zaszkodzić takie *szaleństwo*. A szkoda..............
  19. Do Klaudii Jak poczytasz wcześniejsze wypowiedzi i wypowiedzi z innych wątków, to zobaczysz, że tylko nieliczni zaraz po ablacji czuli się dobrze. Większość ludzi odczuwała różne dolegliwości, bardzo często pogorszenie samopoczucia w porównaniu ze stanem sprzed zabiegu. Lekarze sami mówią, ze w początkowym okresie może wystąpić nasilenie arytmii, więc musimy odczekać jakiś tam dłuższy lub krótszy okres czasu i zobaczymy co będzie. Myślę, że powinnaś być w kontakcie z lekarzem, zwłaszcza ze względu na zawroty głowy i omdlenia. Nie przypominam sobie, żeby ktoś tutaj opisywał takie objawy. Przeważnie ludzie piszą o nasileniu arytmii, przyspieszonym tętnie, zmianach ciśnienia, bólach w klatce piersiowej itp. Bądź cierpliwa, pisz jak masz jakieś wątpliwości. Musimy się jakoś wzajemnie wspierać w tej naszej *niedoli*. Pozdrawiam!
  20. Do Eluzyny c.d. A jeśli chodzi o Polocard, to chyba jest coś w rodzaju aspiryny, tak jak Acard, czyż nie? Nie sądzę, żeby wpływał na twoje spowolnienie i problemy z sercem, bo to zdaje się chodzi o rozrzedzenie krwi, żeby po ablacji nie tworzyły żadne mikroskrzepy. Tak myślę, ale może się mylę?
  21. Do Eluzyny! Po Bisocardzie zdarzało mi się, że ciśnienie spadalo mi bardzo, miałam potworne bóle głowy, szczególnie fatalnie było gdy zażyłam Bisocard za szybko po wzięciu Polfenonu. Miałam też spowolnione tętno (między 50-60). Teraz i tętno i ciśnienie mam ustabilizowane; ciśnienie niskie (90/70), ale zawsze miałam tendencje do niskiego (110/80 to była u mnie norma przed zabiegiem). Jeżeli masz jeszcze jakieś pytania, to wal śmiało!
  22. Coś mi komp wariuje, myślałam, że się nie zalogowałam dlatego powtórzyłam podobnej treści wpis, sor.
  23. Do Eluzyny Ablację miałam robiona w Katowicach-Ochojcu przez świetnego specjalistę dra Czerwińskiego. W ogóle są tam b. dobrzy lekarze, dobre warunki, ok. Już przed zabiegiem miałam stwierdzone migotania i trzepotania przedsionków, ta *jazda* po zabiegu to były nadal migotania, trzepotania, jakieś wieloogniskowe częstoskurcze i jeszcze inne, których nazwy nie pamiętam. Zażywałam 3-4 razy dziennie Polfenon 150 i Bisocard 5mg, potem zamiast Bisocardu brałam 3 razy dziennie Staveran (Isoptin) i nadal Polfenon, potem zwiększona dawka Polfenonu (2razy 300 i 1 raz 150) i nadal Staveran i to bylo apogeum wszystkiego, a holter zarejestrował te 4 różne arytmie. Teraz biorę 2 razy dziennie Biosotal 80 i jak na razie jest ok, żeby nie powiedzieć idealnie. Aż boje sie zapeszyć, bo to dopiero (a może aż) tydzień takiego komfortowego samopoczucia. Nie mam już szybkiego tętna, nie spada mi dramatycznie ciśnienie czasami mam pojedyncze, delikatne skurcze dodatkowe. Gdyby tak miało być, mogę dalej żyć szczęśliwa!
  24. Do Eluzyny! Uczepiłam się myśli, że po ablacji może nastąpić pogorszenie i nasilenie arytmii (tak mi powiedział lekarz w szpitalu), ale potem serce się uspokaja i stopniowo sytuacja sie poprawia, dlatego zalecają odczekanie tych 3 miesięcy. Poza tym sądzę, że Polfenon też zrobił swoje i czekam już tylko na lepsze czasy! Gdyby u mnie okazało się, że ablacja była nieskuteczna i mam rzeczywiście nadal te 4 rodzaje artmii, to niewykluczone jest ustawienie mnie na utrwalone migotanie lub rozrusznik. Jeżeli moje serce zdecyduje się na jakąś jedną arytmię, to niewykluczona kolejna ablacja. Ale ja mam nadzieję, że wszystko się unormuje, uspokoi i dołączę do grona szczęśliwców takich jak Markobe. Wierzę w to! Ty też masz szansę, cierpliwie czekaj i w razie nadal złego samopoczucia (tfu!, odpukać!), weź pod uwagę moje doświadczenia. Będę tutaj na forum pisać co dalej ze mną i pozostaję w nadziei, że będą to wiadomości optymistyczne! (Dzisiaj przeżyłam w pracy pierwszy dzień bez arytmii- już nie pamiętałam jak to jest).
  25. Do tych, którzy po ablacji źle sie czują!! Jęczałam już na tym forum dużo na temat mojego dużo gorszego samopoczucia po ablacji niż przed nią. Ostatnie 3 tygodnie były apogeum wszystkiego, bo jeżeli nawet przestawałam migotać, to na 1-2 godzin i potem jazda od nowa, tabletka (Polfenon) i na nowo... tak w kółko. W końcu lekarz zdecydował skierować mnie ponownie do szpitala ze względu na nieciekawe EKG. W szpitalu badania, dni bez leków, dni ze zwiększona dawką Polfenonu,i holter, który wykazał 4 różne rodzaje arytmii. Lekarze stwierdzili, że w tej sytuacji nie bardzo można powtarzac ablację, bo nie wiadomo w co *celować*, a poza tym za krótki okres czasu od poprzedniej i zdecydowali (za moją sugestią) odstawić Polfenon i zapisać Biosotal. Obecnie sytuacja jest dużo lepsza. Przez 3 dni nie miałam nawet dodatkowych skurczów, a napady, które miewałam (2 czy 3) przechodziły samoistnie. Nie ukrywam, że wróciła nadzieja na to, że zabieg nie był niepotrzebny, a być może nawet okaże się sukcesem? Nie chce jeszcze wpadac w euforię, ale jakieś światełko w tunelu sie pojawiło. Moje fatalne samopoczucie najprawdopodobniej miało związek z Polfenonem (Rytmonorm). Piszę to dla wszystkich, którzy maja wątpliwości co do sensu ablacji, źle się po niej czują. Zabieg miałam 2 miesiące temu. Bądźcie cierpliwi i dobrej myśli!
×