
koniak
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Osiągnięcia koniak
0
Reputacja
-
Kurcze .... ale zasuwacie , trudno nadążyć , ja niestety mogę tylko od czasu do czasu zajrzeć na forum . Ale tak z innej beczki ...Ciekaw jestem kto z obecnych na naszym forum ma marzenia podobne do moich - to jest domek z drewnianych bali z dachem z drewnianego gontu , a w środku kuchnia pobielona z fajerkami i czosnek w warkoczach wiszący przy okapie nad kuchnią , w koło stare sprzęty , stół ręką stolarza po staremu wyciosany i takież krzesła , w oknach delikatne firanki wyplatane niczym serwetki na szydełku , miedziane garnki i ogromna patelnia (na niej to dopiero jajecznice by można usmażyć - rano o brzasku , gdy na zewnątrz cicho szumi strumień a słońce zagląda przez okno ,dopiero co zza horyzontu wstając).Zaraz obok izba w której gdy przyjdzie zima można napalić w kominku a ogień w nim ogrzeje zmarznięte ręce gdy drwa właśnie na pieńku przed domem nacięte w nich przyniesiemy. U góry na piętrze śpią dzieci (pod warunkiem że jest się ich szczęśliwym pośiadaczem .. No ja akurat szczęśliwym posiadaczem jestem bratanka- chrześniaka ,ma na imie Szymon i jest kurde zajebistym kolesiem hi hi ma 4 lata , ale może kiedyś nabęde potomka z własnej krwi.) . A przy kominku sączy się z gustownie zamaskowanych głośników nasza ulubiona muzyka..To już wieczorem... Zapach sosny , żywicy , grzanego wina i świętego spokoju. Za domem słychać wyjące do kśiężyca wilki , a we mnie mimo to spokój , nawet więcej chyba sam bym chciał być jednym z nich i przyglądać się księżycowej poświacie . A potem chodzić ścieżkami przetrwania , bardziej szlachetnymi niż ludzkie – zabijać gdy głód … i tylko wtedy!!! Tulić i chronić gdy nowe życie .Ściśle działać dla swojej gromady nie szczerząc kłów gdy coś nie wychodzi. Zupełnie bym się rozleniwił – „siedziałbym w fotelu i wsłuchiwał w cisze ,,, a ponieważ z natury jestem człekiem energicznym zupełnie by to mnie nie męczyło”. Zupełnie bezproblemowo jestem w stanie to sobie wyobrazic , prawie to czuje – zapach i smak. Lecz życie , życie lecz……. . Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do wędrówek po jaśniejszych stronach naszej wyobrażni….
-
Witam wszystkich na forum ,przeczytałem kilka postów i ciesze się że to co wcześniej napisałem w jakiejś części przypadło Wam do gustu . Zdaje sobie absolutnie sprawę z tego że nie wszystko da się zgodzić z każdym przypadkiem tej paskudnej przypadłości ale też wcale nie chciałem wpadać w ton mentorski .Nikt nie ma monopolu na wiedze o tej chorobie nawet lekarze , bo każdy z nas jest inny - ma inną wrażliwość inne jest jego otoczenie inne przeżycia i drogi życiowe - no i właśnie dlatego inne smutki i radości . Obawiam się jednak że jedna cecha jest wspólna , a jest nią wrażliwość- na otaczający świat i ludzi. A teraz to nie jest modne. Więcej jest „mieć” niż „być” a wszystko jakieś takie drapieżne. No cóż jestem chyba nieprzystosowany społecznie.. Aga masz całkowitą racje że leki są potrzebne , ja na początku walki z nerwicą brałem leki ,chyba seroxat i xanax a od czasu do czasu relanium gdy już „tłukło mną o podłoge” . Wyrzuciłem bo bardziej bałem się że już do końca życia będę na nie skazany , a i tak wiele razy chciałem do nich powrócić żeby już tylko tak nie męczyło. Czasem ucieczką było wypić kilka piw (no cóż nikt nie jest perfekcyjny ) a to skutecznie zmienia stan świadomości i wszystko wydaje się ładniejsze i łatwiejsze . Jednak odradzam na dłuższą mete z wiadomych względów. Na dodatek gdy się przesadzi skutki są opłakane gdyż trzeźwienie jest związane z lękami w każdym przypadku a w naszym jest to najmniej wskazane .Każdemu z nas życzę odnalezienia własnych sposobów na walkę z nerwicą , mnie narazie udaje się bez leków.Jedno co własnie zacząłem brać to wyciąg z dziurawca - pomaga w takich dniach bez słońca (jest wskazany w leczeniu nerwic , lęku i.t.d.) . Nadal jednak twierdzę że najbardziej mi pomaga pasja , szukanie zajęcia i ucieczka od tego co świetnie opisała Iwona „gdy wciąż się boję że on wystąpi , sama go przywołuje” . Czasem impulsem do rozwinięcia się lęku może być impuls zewnętrzny - tak było w moim przypadku ostatnio -- jestem na zwolnieniu lekarskim (wirusy atakują) i gdy byłem u pani doktor mierzyła mi ciśnienie . Wyraziła zdziwienie że mam podwyższone ciśnienie i tak to się zaczęło (znacie to) , trudno jednak nie mieć podwyższonego ciśnienia gdy bada cię śliczna lekarka zaraz po studiach hi hi . Ciężej jednak potem wrócic do równowagi gdy domino zaczęło się już przewracać . Znalazłem to forum kilka dni temu i bardzo mnie to cieszy - wreszcie się czuje jak w domu ;) . Problem w tym że zwykle we własnym domu i wśród przyjaciół trudno nam się przyznać do tego co nas gnębi . A kiedy już zbierzemy się na odwagę i zaczynamy szczerze mówić o tym jaka jest ta przypadłość , że nie zawsze możemy nad nią zapanować , wtedy patrzą na nas jak na kosmitów „ 8 OBCY PASAŻER NOSTROMO”. Nie można się poddawać bo „Osiągnięcie można mierzyć tylko rozmiarem klęski jaką poniósł człowiek w stosunku do zamierzenia”. A ja ZAMIERZAM jeszcze dużo dobrego zyskać od życia i tego życzę tobie Krystyno i wszystkim na forum . Pozdrawiam i dzieki że jesteście.
-
Moja droga z Nerwicą zaczęła się bardzo dawno temu (napisałem dużą literą bo jak się kogoś tak długo zna to trzeba mieć doń troche szacunku) , myślę że już w podstawowej szkole były jej początki ,a raczej w nieświadomości sam zacząłem ją tworzyć , budować i wzmacniać w sobie . Gdy miałem kłopoty w nauce zamiast pytać i prosić o ponowne wyjaśnienie chowałem się za maską pewności siebie i obojętności w stosunku do tematu. Tak było i później w innych szkolach w życiu i w międzyludzkich stosunkach również między mną i rodzicami . Konsekwencją takich działań jest rodząca się pustka w pewnych zagadnieniach zarówno jeśli chodzi o braki w przyswajanej nauce jak i braki w życiu rodzinnym.Pamiętam bowiem doskonale jak mocno wyostrzył mi się słuch gdy Matka wracała ze szkoły i slychać było jej kroki na schodach , w wyniku wewnętrznej sprzeczności (nie będę pytał na lekcji bo wyjdę na głupka) moje wyniki w szkole podupadały przeraźliwie. Wyniki w szkole były nieustannym tematem dyskusji mojego Ojca z Matką oraz tylną częścią mojej skóry , a to pogłębialo z kolei moje przekonanie o tym że najlepiej uciekać w świat krótkotrwałych „zmian na lepsze „ typu wagary i.t.d. Wyostrzyłem wszystkie swoje zmysły niczym zwierze - tylko to zwierze częściej podobne było do zająca niż do lwa. Potrzebne mi to było po to żeby przetrwać w świecie , który sam sobie stworzyłem , a był to świat lęku i ciągłego wypatrywania zagrożenia .Nie mogłem spać bo każde głośniej wypowiedziane słowo w pokoju obok rodziło lęk . To moim zdaniem najprostszy sposób na wpędzenie siebie w nerwicę . Nerwicę , która niekoniecznie pojawi się od razu a która może pojawić się w przyszłości n.p: po fatalnych przeżyciach , wypadku w rodzinie ,śmierci i.t.d. w czas kiedy każdy z nas przechodzi ciężkie chwile a depresja jest zupełnie naturalną przypadłością . Lecz wtedy może się ona rozwinąć. Całe szczęście przyszedł czas gdy mogłem naprawić swoje błędy choć część z nich już pozostanie moją porażką .Ważne by móc się uśmiechać do SIEBIE mimo wszystko. Cierpie na większośc ogólnie znanych przypadłości nerwicowych ze strony układu krążenia a nieraz miałem wrażenie że już nad swoim grobem stoje.Wielość przeróżnych objawów mogła by zasilić wiedze lekarską . Brałem przeróżne farmaceutyki ale w niedługim czasie z nich rezygnowałem bo wiem ze nie tędy droga. Nie można bać się wysiłku fizycznego ,choć wiem jak tródno do niego namówic kogoś kto jest przekonany że jest na krawędzi swego życia i własnie zaraz wyrżnie w kalendarz.Umysł płata nam figle i własnie dlatego trzeba go przekonać że sami też potrafimy pofiglować . To taka odwieczna walka Ego z Superego które się w naszym przytłumionym wnętrzu ŚMIERTELNIE nudzi. Od zarania dziejów byliśmy stworzeni do walki o przetrwanie a teraz większość swojego życia spędzamy nieruchomo nic dziwnego że ten szary twór pod kopułą zaczyna się buntować. Starożytni wiedzieli że W ZDROWYM CIELE ZDROWY DUCH . Trzeba więc go pielęgnować i to intensywnie ,byle jednak nie tabletkami .Ja osobiście powtarzam sobie również że to wspaniała sprawa iż taka moc drzemie w ludzkim umyśle i podziwiam te możliwości .Naukowcy twierdzą że wykorzystujemy swój umysł w bardzo nikłym procencie ,więc może dlatego jego uśpiona moc czasem w nas kipi a czasem z nas kpi. Dlaczego to wszystko piszę ? Bo staram się zrobić wszystko by przekonać samego siebie że znam przyczyny i wiem jak z nimi walczyć to taka autosugestia o której czasem piszą znawcy tematu .Myślę również że to rodzaj autopsychoterapi - poszukiwania siebie we własnych przeżyciach i próby zrozumienia…I coś jeszcze usiadłem do klawiatury by to napisać dlatego że własnie miałem głęboki zjazd lękowy i uwierzcie ze mi pomogło - Katharsis . Jest jesień - czas , który „ten diabeł” szczególnie sobie upodobał i częściej niż zwykle będzie się nad nami znęcał , więc trzeba się wziąśc w garśc i zacząć znęcać nad nim - póki można- rowerem , bieganiem lub innym rodzajem wysiłku fizycznego albo pasją by zainteresować umysł czymś co nam daje satysfakcje . Ja jeżdże na motocyklu , nie jak wariat ale dla przyjemności …. Pozdrawiam serdecznie wszystkich z NIEPRZECIĘTNYMI UMYSŁAMI !!! P.S: „Sex to kopanie Śmierci w dupę”….