Dziękuję bardzo za słowa otuchy. Już mi przeszło. Rany, jakie to jest straszne. Jak juz się zaczyna taki duży kryzys to nie umiem nad tym zapanować.
Lekarze jak najbardziej mówią o nerwicy. Byłem juz u psychiatry. Przestałem jednak chodzić bo czułem się lepiej. Doskwierał mi tylko ból brzucha. Właściwie nie ból a takie uczucie jak przed ważnym egazminem. Tyle że non stop. No i mrowienie w głowie które tylko się czasami pojawiało jednak w miarę systematycznie. Od miesiąca nie brałem żadnych leków ale widzę że jadnak sam sobie nie poradzę. Fajnie że można tytaj poczytać o podobnych problemach innych cierpiących. To pomaga.
Taki poważny atak zazwyczaj zaczyna sie od takiego dziwnego uczucia w brzuchu i *durnych myślach* które sprawiają że się zaczyna atak. W tym momencie zapanować nad tym to już jest bardzo trudno.
Ale walczmy. Walczmy. Nie dajmy się zwariować. Cholera, już myślałem że sobie radzę z tym świństwem a tu nagle taka *niespodzianka*. Echhhhh...