Witam,
Mam 19 lat. Od 14 czerwca bez przerwy mam palpitacje serca, które objawiają się jego mocnym biciem. Tetno jest w porządku. Miałem robione odrazu po pojawieniu się tych dolegliwości różne badania - Echo serca, EKG, Holter, morfologia, sprawdzane hormony tarczycy, magnez, potas itp. i lekarze mówią, że wszystko jest w porządku. Kardiolog stwierdził, że to nerwca serca, lekarz rodzinny, że nerwica wegetatywna. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo faktycznie jestem nerwowym człowiekiem i z byle powodu się złoszczę. Bardzo łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. W pierwszych dniach były też problemy ze snem, ale kiedy okazało się, że wyniki są w porządku odeszły one w niepamięć. Jedynie dokucza mi przy zasypianiu to mocne bicie, bo słyszę w uchu jak uderza, a poza tym tak jakby trochę podbija mi ciało. Ale nauczyłem sobie z tym radzić, odpowiednio układając poduszkę. Piję jakieś ziółka uspokajające i krople walerianowe, ale tylko raz dziennie.
I problem w tym, że po tych już ponad 2 miesiącach nie widzę za dużej poprawy. A mocne bicie serca jest bez przerwy. Nie dało mi spokoju nawet na kilkanaście minut (chyba, że jest dobrze jak śpię, tego nie wiem).
Moje pytanie jest następujące: Czy te mocne bicie serca może spowodować jakieś uszkodzenia serca, lub cokolwiek innego co mogłoby mi grozić?
Z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam.