Witam wszystkich, mam 23 lata. Wszystko wydaje mi się zaczeło sie około 7 lat temu. Leczę się na nadciśnienie tętnicze od lat 8. Mianowicie te 7 lat temu zaczeły sie pierwsze objawy, mianowice miałem, wydawało mi się, ze mam jakies guzki w gardle (?) tzn bolało mnie kolo jablka adama, róznie przy przelykaniu itp. Często chorowałem na gardło. Wtedy brałem Prestarium (lek na nadcisnienie) i lekarz wymyslil, ze to on powoduje te objawy i przepisał mi amlozek (2x po 5mg) objawy gardla ustąpiły oczywiscie :) ale zaczeło sie coś z sercem, mianowicie bóle, były krótkie, kłujące, przeszywające. Dokłądnie nie pamietam (już pamięć nie ta heh) ile razy one wsytepowały, w kazdym razie miałem pare silnych ataków bólu. Oczywiście w wieku bodajze 19 - wizyta u kardiologa, Badania Echo serca, EKG nic nie wykazały, lekarz powiedział, ze to prawdopodbnie nerwicowe bóle. Trwało to jakoś, no i ustąpiło na dłuższy okres, mianowicie moze raz ma pare miesiecy mnie zakłuło w sercu, ale za to naszły mnie myśli, lęki przed śmiercią, mianowicie zacząłęm wkrecać sobie, ze mam raka (gdyz kaszłałem dużo, ale takze i paliłem, w koncu rzuciłem palenie, gdyz zdrowe to nie jest na nadcisnienie) kaszeł do dnai dzisiesjzego wystepuje najczęsciej z rana, róznie bywa. Objawy sercowe wydaje mi sie ze ustapiły na ten moment, ale jak powiedziałem raz na pare miesięcy się pojawiały, oczywiscie towarzyszyły temu lęki przed śmiercią, poty itp. Wynalazłem sobie powiększony węzeł na szyi, mam go powiekszonego od jakiś 2 lat około. Byłem u onkologa, powiedział, ze narazie to nic, zawracałem mu głowe tak w ciągu 7 miesiecy ze 3-4 razy :P powiedział, zebym przyszedl do niego dopiero za rok, co wypada jakoś w styczniu 2010 roku :) Rodzina mówi, ze jestem hipohondrykiem, wmawiam sobie choroby, mam lęki przed śmiercia, zawsze wyszukuje sobie chorób.
A teraz najważniejsze. 1,5 Tygodnia temu tam mnie rozbolało serce, lęk, zdręwtwienie ręki itp. że pojechałem na pogotowie, zrobili mi EKG i lekarz powiedział, ze zawał jeszcze nie teraz :) przepisał paracetamol na 4 dni i aspargin. Objawy te trwały d3 dni, 3 dni trwały bóle, na 4 dzien juz minęły, ale wieczorem powróciły na pare minut, kolejny dzien tak samo, tylko z rana zakłuło. Weekend był w miare spokojny i tak do dziś z rana, obudziłem się z lekiem i bólem serca. Boli cały czas, ale głównie nasila sie przy wdechu, nie wiem co robić czy znowu iść do lekarza i truć dupe czy co ..., mam stany lękowe (przed śmiercią), czuje jakbym miał podwyzszoną temp ciałą, wogóle jakiś otumaniony jestem. I najgorsze jest to, ze jak mam bóle to one przechodza dopiero po KILKU DNIACH (3-5)
I takie pytanie czy to moze byc nerwica? wydaje mi się ze, tak, ale pewnyu nie jestem. Chciałbym dla pewnosci echo serca powtórzyc, dawno nie miałem robionego, ale lekarze tez na mnie patrzą jak na swira.