Kilka dni temu skończyłem 53 lata.Na imie mam Heniek.Od 6 lat na rencie.Pierwszy przypadek ataku nerwicy lękowej-serca miał miejsce 12 lat temu.Spowodowany byl informacją o śmierci kolegi,zresztą fałszywą.Myślałem,ze to koniec życia-zawał.Było to w czasie jazdy autobusem do pracy.Nikt mi nie pomógł.Wysiadłem na moją prośbę i stopem do szpitala.Ekg niczego nie wykazało.Serducho ok.Ciśnienie 250/130 tetno 130.Podłaczono mi kroplówki i po dojściu do normy ok3 godziny puszczono mnie do domu.To był początek.Wizyta u psychiatry .Branie lekow na lęki i kołatanie serca-arytmia.Nastąpiła poprawa.Arytmia ustapiła.Ekg w normie.Potem zaczął się koszmar nocnych wybudzeń z uczuciem duszności,kołatania,szybkiej akcji serca.Spocone dłonie,stopy,szum w uszach.W jednym miesiącu pogotowie bylo u mnie ok 6 razy .Przeważnie w nocy pomiędzy 2 a 3-regularnie ten sam czas.W ciagu dnia ataki najczęściej ok8-10.Objawy takie jak wyżej opisałem.Kilka razy miałem zmieniane leki.Działanie-różne.Zauważyłem ,ze po 1,5do 2 miesięcy już nie działały.Organizm się uodpornił.Jestem cały czas pod kontrolą/wizyty/ u psychiatry i kardiologa.Był holter.Za każdym razem mam robione ekg-wykres niczegom zlego nie pokazuje.Usg też nie wykazało zmian.Znajomy zasugerowal mi bym sprobował akupunktury.Wziąłem cały zestaw nakłóć to ok 12-13 zabiegów.Po pierwszym spałem jak dziecko.Zero stresu,lęków.Wspaniale przespane noce.Byłem pod wrażeniem i nadal jestem.Potem tj.16 maja br.nastąpilo trzesienie ziemi.Mój syn 23 letni pobil mnie.?kopal leżacego na podlodze.Zawalił rok na studiach i z matką to ukrywali.Powrociło to stare ale sam pomalutku wstaję i staram się żyć.W nocy przy atakach sam daję rade.Ale w ostatnim tygodniu zmiany pogody-cholerne skoki ciśnienia mnie wykańczały.Ból głowy ,skoki ciśnienia i tętna od 42 do 102.Staram się caly czas czymś zajmować tak jak w tej chwili dziele sie moimi przeżyciami.Pozdrawiam Was wszystkich dotkniętych tym cholerstwem.Numerem pierwszzym w poprawie zdroowia-pozytywne myślenie.Henryk.