Witajcie. Ostatnio robiłam badania TSH, bo trudno mi przytyć choć bardzo dużo jem i myślałam, że może mam nadczynność. Jednak z badań wyszło coś zupełnie innego, bo TSH = 10,24. Lekarka zasugerowała, że to może jakiś błąd w laboratorium, bo po mnie nie widać niedoczynności. Zrobiłam prywatnie FT3 i FT4 oczywiście w innym laboratorium. Wyszły w normie (FT3 4,41 pmol/l; FT4 13,18). W moim mieście do endokrynologa czeka się ponad pół roku w kolejce, prywatnie niewiele krócej. Nie wiem czy mam to tak zostawić i uznać, że wszystko w porządku, bo FT3 i 4 są w normie? Czy miał ktoś może sytuację, że hormony tarczycy były w normie a TSH za wysokie i było to wynikiem jakiejś choroby? Czy może nie jest możliwe żeby bez przyjmowania żadnych leków wystąpiła taka sytuacja i mam uznać to za błąd laboratorium? Jestem szczupła, ale z drugiej strony bardzo senna, nic mi się nie chce (może już taka moja natura :), śpię około 9-10 godzin, rozdwajają mi się paznokcie i lecą włosy. Miałam też robioną morfologie, poziom żelaza i cukru- wszystkie wyniki dobre. Dwa lata temu badałam prolaktynę. Wyszła mi trochę zawyżona, bo 25,25, gdzie norma to 1,39-24,20. Może to coś z przysadką?