Witam!!! W 2006 roku miałam po raz pierwszy robione usg tarczycy
(zostałam skierowana przez genetykę z powodu obciążenia genetycznego-
rak jelita grubego). USG wykazało torbiele i od razu zrobiono
biopsje- wynik: koloid. Nie dostałam żadnych zaleceń np. zrobienia
podstawowego tsh. Zgłosiłam się za rok- torbiele były znowu. Dalej
nie kazano mi nic z tym robić. W tym roku w czerwcu uderzyłam się w
szyje. Wyszło *jajo*- a przy tym tkliwość, ból przy przełykaniu,
duszności. Od razu zgłosiłam się do endokrynologa. USG wykazało niby
krwiak pourazowy, zalecono biopsje by to ściągnąć. TSH trochę ponad
normę. Endokrynolog, jaki i pani, która zrobiła biopsje wspomniała
coś o połączeniu się torbieli i krwiaku. Tsh wyszło nieznacznie
ponad normę (norma 4,6... a ja miałam 4,8...). Endo zalecił
dodatkowe badania. Zrobiłam je- przeciwciała rówież ponad norme, ale
wynik do powtórki. Lekarz stwierdził,że konieczne jest leczenie
(niedoczynność), ale lepiej powtórzyć wyniki (oboje mamy
zastrzeżenie co do labolatorium) i czekam. Co z tymi torbielami?
Przy pierwszej wizycie wspominał o operacji, kazał się już szczepić
przeciw żółtaczce. Mówił, że trzeba je usunąć, żeby coś takiego się
nie powtórzyło. Teraz milczy a ja sie obawiam, że te torbiele mogą
znowu się ruszyć. A ostrzegał mnie jeszcze przed biopsją, że gdyby
coś się działo (wychodziło bardziej, dusiło) to mam natychmiast
zgłosić się do chirurga i trzeba to usunąć. Co radzicie???