Witajcie...
Chce sie z Wami podzielic na temat nerwicy,otoz popadlam na nia w wyniku silnego stresu i od tamtej pory czyli 10 lat mam nerwice.Zaczelo sie fatalnie po 1 dniu stresu na drugidzien zaczelam sie dusic..nie wiedzialam oczywiscie co mi dolega..od l;ekarza do lekarza nic to nie dalo..nie wiedzieli comi jest choc objawy byly widoczne,dopiero moja sasiadka uswiadomila mi ,ze mam nerwice.Pojechalam do psychiatry...jezdzilam comiesiac oczekujac poprawy ktorej nie bylo,wtedy sie wkurzylam i na wlasna reke zaczelam sie leczyc,nastawilam sie pogodnie do wszystkiego,zle mysli wywalilam i powiedzialam sobie,ze sie jej nie dam,pomogly mi spacery,mowienie sobie,ze jestem zdrowa..to taka moja mantra.Bywaly dni,ze mialam halucynacje iz widzialam duzego pajaka...dwa razy pod rzad mi sie to przydarzylo,az uswiadomilam sobie,ze to tylko nerwica,kiedy juz sobie uswiadomilam wszystko zniknelo.RadzeWam,abyscie byli spokojni w stosunku do leku jaki Was obezwladnia.Mialam remisje,ze choroba stanela mi na ladne prawie 4 lata,gdybym sie nie zakochala i ta cala sceneria z rozstaniem to moze do dzis bym sie cieszyla zdrowiem.Na szczescie ciesze sie i kiedy mnie dopada mowie sobie ,ze to tylko nerwica,ktora probuje mnie pokonac,biore gleboki oddech i niczym sie nie przejmuje bo nawet niewielka drazniaca plotka moze zniweczyc caly plan.Wiec sie nie poddawajcie.Madrze mowia Ci,ktorzy pisza o zajeciu sie jakas pasja,rzeczywiscie Ona pomaga i to bardzo.
Zycze Wam kochani zrozumienia sedna sprawy.Rozluznijcie sie i robcie to co lubicie ,a leki?...swoja droga mozna wziac czasem doraznie.